Czy Migalski może spinać i oddychać?

Dzisiejsza “Rzepa” poświęca mi trochę miejsca – nie jako politykowi, ale jako naukowcowi. Przed paroma tygodniami ukazała się pod moją redakcją praca zbiorowa pod tytułem “Platforma Obywatelska”. Jest to książka poświęcona analizie programu tej partii, jej struktury, relacji z partnerami społecznymi, jej miejsca w systemie partyjnym. Są tam także artykuły dotyczące założeń ideowych PO, aktywności na poziomie lokalnym i regionalnym etc. Mojego autorstwa jest rozdział opisujący politykę zagraniczną w programie i aktywności Platformy. Jestem redaktorem tej pozycji i wielu wybitnych naukowców zgodziło się na współpracę ze mną (np. prof. Andrzej Antoszewski i prof. Katarzyna Sobolewska-Myślik). Jest także kilka osób, które oprócz swoich wybitnych osiągnięć naukowych, znane są także z działalności publicystycznej – np. dr Rafał Matyja czy dr Jarosław Flis. Każdy, kto choć trochę zna się na politologii, zorientuje się szybko, że jest to zespół ludzi gwarantujący wysoki poziom publikacji. Jednak jest pewien problem – tym problemem jestem ja. Cytowany przez “Rzepę” prof. Kazimierz Kik stwierdza: “Nie czytałem tej książki, ale już po nazwisku Marka Migalskiego można się spodziewać, że jest to instrument walki politycznej”. Chciałbym zatem uspokoić profesora i jemu podobnych, że wraz z Matyją, Flisem, Antoszewskim i innymi nie zamierzałem podejmować walki politycznej. Co więcej, jeśli kiedyś profesor Kik napisze jakąś książkę, to nie uznam tego za prowadzenie przez niego dzialalności politycznej. Różnica między mną a profesorem Kikiem jest taka, że on był członkiem 3 partii (PZPR, SdRP i SLD), a ja nie byłem i nie jestem członkiem żadnej partii. Jestem – to prawda – eurodeputowanym z ramienia PiS. I to też mnie różni od profesora Kika – bo on startował do Parlamentu Europejskiego z listy Porozumienia dla Przyszłości. Różni nas to, że ja otrzymałem 8. wynik w kraju (ponad 112 tys. głosów), a pan profesor... nie dostał się do PE. Ale profesor Kik znajduje w sobie dość odwagi, by kwestionować moje kompetencje do bycia redaktorem tego typu prac. Na sugestie dziennikarza, że udział w tym przedsięwzięciu wzięli szanowani naukowcy, pan profesor przyznaje: “To wybitni naukowcy, ale problemem jest postać pana Migalskiego, który spina prace tego zespołu”. Więc nie powinienem spinać. A może nie powinienem także pisać, bo przecież pisac mogę jeszcze bardziej politycznie niż tylko spinać. Kto więc może w Polsce spinać i pisać? Zapewne tacy bezstronni naukowcy jak profesor Kik. Drżę na samą myśl o czekającej mnie przygodzie intelektualnej. Życzę więc obiektywnemu i niezależnemu profesorowi miłego spinania i pisania. I żeby nikt nie kwestionował jego prawa do tego typu działalności. Panie Profesorze – niech Pan spina, pisze, startuje z w kolejnych wyborach z ramienia kolejnych partii i niech Pan wciąż ma tyle cywilnej odwagi, która towarzyszy Panu w całej Pana drodze życiowej, by odmawiać mi tego wszystkiego! Na zdrowie, Panie Profesorze!