PiS jak HZDS

Często porównuje się PiS do partii komunistycznej we Włoszech przez całe dziesięciolecia po drugiej wojnie światowej. I jest w tym wiele prawdy. Ja jednak chciałbym zaproponować inną analogię, która - być może - pokaże inny wymiar mojej ulubionej partii i da nam wszystkim trochę do myślenia. Otóż uważam, że PiS jest coraz bardziej podobne do słowackiego HZDS i że podobny może być jego los. Od razu muszę zaznaczyć, że nie chodzi mi o jakiekolwiek porównanie pomiędzy Jarosławem Kaczyńskim a Vladimirem Meciarem - to byłoby krzywdzące dla tego pierwszego. Więc nie o oskarżanie prezesa o nacjonalizm, szowinizm i autorytaryzm mi idzie. Chciałbym dokonać pewnej analogii między partiami (w jakiejś części między elektoratami), a nie między liderami. HZDS zaczynał jako partia nieomal dominująca i przez prawie osiem lat (od 1990 do 1998) sprawował władzę. Władzę opartą na osobistej popularności i charyzmie swojego szefa. I w 1998 roku HZDS wygrał kolejne wybory, ale Mikulas Dzurinda sformował koalicję wszystkich prawie partii przeciwko Meciarowi (we wspólnym rządzie znaleźli się chadecy, socjaliści, a nawet przedstawiciele mniejszości węgierskiej). Podstawowym celem tego gabinetu było odsunięcie od władzy HZDS i to się udało.Po czterech latach rządzenia przez gabinet Dzurindy, elekcję parlamentarną wygrał ponownie HZDS (któryż to już raz?) i ponownie został utworzony gabinet pod kierownictwem Dzurindy, którego głównym zadaniem było utrzymanie Meciara w opozycji.  Popularność tego ostatniego zaczęła gwałtownie spadać, gdyż wyborcy widzieli coraz bardziej wyraźnie, że nie jest on już takim mocnym graczem, jak kiedyś (choć ci wyborcy, którzy przy nim zostali, stawali się coraz bardziej fanatyczni i bezrefleksyjni).W wyborach 2006 roku HZDS otrzymał niecałe 9% poparcia społecznego i jako najsłabszy partner wszedł do rządu zwycięskiego Roberta Fico (ale już sam Meciar nie został członkiem gabinetu, wiedząc jak złe asocjacje wywołuje na Zachodzie i w kraju).Ostatnia elekcja przyniosła ostateczny koniec HZDS - ugrupowanie to, po raz pierwszy od 1990 roku, nie weszło do parlamentu. Poddaję ten przykład pod rozwagę fanatycznym zwolennikom Jarosława Kaczyńskiego i PiS. Czy nie jest tak, że obecna linia partii prowadzić będzie do trwałej marginalizacji tej formacji, a w ostateczności do jej zniknięcia? Może nawet się zdarzyć, że PiS wygra przyszłoroczną elekcję parlamentarną (choć nic na to nie wskazuje), ale i tak nikt nie będzie chciał z nim rządzić. Podobna sytuacja może powtórzyć się i za 4 lata - ponownie może pozostać poza władzą wykonawczą. I wreszcie zniknąć ze sceny politycznej. Kto dzisiaj bezmyślnie i bezrefleksyjnie akceptuje obecną linię tego ugrupowania i poddaje się zupełnie wierze w geniusz prezesa, ten uprawdopodabnia taki scenariusz i gwarantuje PO rządzenie na wieki.