Krzyż a prawo Migalskiego

Schowanie krzyża jest takim samym zagraniem politycznym PO jak decyzja o jego usunięciu. Od samego początku partia rządząca gra tym symbolem i, co najgorsza, wygrywa. Nigdy dosyć powtarzać, że wszystko zaczęło się od wywiadu prezydenta dla "GW" i, jak widać, kończyć się ma ukryciem krzyża w pałacu prezydenckim. Przez cały okres trwania tego sporu był on kontrolowany przez Tuska i jego ludzi oraz dyskontowany politycznie. Także i dzisiejsza decyzja przyniesie zyski polityczne Platformie, bo juz można przewidzieć reakcję PiS. Nie sądzę co prawda, że dojdzie do ataku na pałac zimowy, ale reakcja będzie mocna i znowu wepchnie moją ulubiona partię do narożnika, w którym bezpiecznie jest trzymana przez macherów od PR z kancelarii premiera. Na trwałe, i niesprawiedliwie - dodajmy, zwiąże się z obrazem rozemocjonowanego i dewocyjnego tłumu.

Kiedyś podobno doktor Tomasz Żukowski sformułował tezę, że nie da się wygrać wyborów w Polsce bez zwycięstwa na wsi. Przez wiele lat była to prawdziwa konstatacja. Ale dzisiaj proponuję tezę doktora Migalskiego - nie da się w Polsce wygrywać wyborów bez zwycięstwa w dużych miastach. I właśnie ta robótka wokół krzyża jest elementem przygotowywania wygranej w nadchodzących wyborach w dużych miastach. Dlaczego? Bo PO będzie się przedstawiała jako jedyna modernizacyjna, europejska, nowoczesna i otwarta partia polityczna, podczas gdy PiS zostanie zepchnięte na pozycje formacji wiejskiej, dewocyjnej, ksenofobicznej, zamkniętej. I krzyż do tego właśnie politykom PO służy.

Klucz do odzyskania przez PiS władzy leży w pozyskaniu wyborcy wielkomiejskiego. Dopóki nie zostanie to zrozumiane, dopóki eliminowane z tej partii będą osoby atrakcyjne dla tego elektoratu, dopóki PiS dawać się będzie wodzić za nos przez PO w takich sprawac, jak krzyż, dopóty pozycja PO jako formacji rządzącej jest niezagrożona. Prawo Migalskiego obowiązuje, czy ktoś mnie lubi, czy nie, czy ktoś się mnie pozbył, czy nie, czy ktoś tego chce, czy nie.