Kapitan Tusk i szabrownicy

Może stałem się już cyniczny, ale jakoś nie wierzę w ten scenariusz – nie oczekuję wielogodzinnych programów z udziałem autorytetów moralnych i intelektualnych, nie wierze, że w kolejnych programach Tok Fm, Radia Zet czy TVN24 premier będzie za tę wypowiedź krytykowany i wzywany do wycofania się polityki. Gdybyż zrobił to ktoś z PiS, to tak!! Mielibyśmy niekończący się spektakl moralnego wzburzenia co bardziej znamienitych luminarzy nauki, kultury i żurnalistyki. Ale zostawmy to i skorzystajmy z metafory podpowiedzianej przez premiera. Rzecz bowiem ma się następująco:1 października zeszłego roku, gdy statek płynął w kierunku słonecznej Irlandii, część załogi wezwała kapitana Tuska do zmiany kursu ze względu na spodziewane burze i zaoferowała swoją pomoc. Kapitan jednak uznał to za czarnowidztwo i nakazał dostawić na pokładzie jeszcze więcej parasoli słonecznych. Jeden z oficerów, przybocznych kapitana, nazwał nawet mówienie o burzach podłością.Sztorm jednak nadszedł. Wówczas to bliscy współpracownicy kapitana Tuska pocieszać zaczęli pasażerów, że inne statki już poszły na dno, a nasz jeszcze nie. Dla niedowiarków organizowano specjalne seanse, na których wyświetlano filmy ze spektakularnych zatonięć. Najbardziej zatwardziałych wyposażano w lornety, wyprowadzano na mostek i wskazywano w kierunku okręcików z Łotwy czy Słowacji, które rzeczywiście szybko nabierały wody.To jednak nie przeciwdziałało coraz głębszemu zanurzaniu się naszego statku. Znaleziono na to sposób – oficer kaowiec dostał większy budżet i polecenie zintensyfikowania programu rozrywkowego. Ze szczególnym upodobaniem miał naśmiewać się z nawigatora i jego umorusanych kolegów z maszynowni, którzy wciąż marudzili o zmianie kursu i przygotowaniach do sztormu. Na wieczorkach kabaretowo – tanecznych parodiowano ich na przemian – jako groźnych piratów lub jako pociesznych idiotów.Przyszedł wreszcie moment, gdy kapitan postanowił oskarżyć za szalejącą burzę tę właśnie część załogi. Ich wskazał jako tych, na których trzeba uważać, bo mogą poplądrować w walizkach i zakraść się do kajuty podczas burzy. Pasażerowie byli skonfundowani podwójnie – po pierwsze, kapitan tym samym przyznał, ze jednak burza jest. To jednak była nowa wiadomość z ust kapitana – dotychczas za takie smętne gadanie wyrzucano malkontentów za burtę. Po drugie, jakoś trudno było uwierzyć, że kraść będą ci, którzy znani byli raczej z tego, że ze złodziejami okrętowymi raczej walczyli (to o kolegach kapitana krążyły plotki, że mają dziwną predylekcję do szybkiego wzbogacania się, nie zawsze ciężką pracą).Dziś prawie połowa pasażerów całkowicie wierzy kapitanowi i jego druhom. Codziennie głośniki pokładowe zachęcają do opalania i korzystania ze słonecznych parasoli. Co prawda, na zewnątrz leje i jest bardzo wietrznie, ale połowa pasażerów zawija się w koce, zakłada sztormiaki i…wychodzi na pokład, by kapitan był zadowolony, a wieczorne komunikaty optymistyczne. U części pasażerów, wracających wieczorami do swych kajut, pojawiają się pewne wątpliwości, bo są zmarznięci na kość i przemoknięci do suchej nitki. Ale wszystko mija, gdy wieczorem kaowiec znowu cieszy się z kolejnego słonecznego dnia i nabija się z ponuraków i pesymistów. Wszyscy wtedy radośnie rechoczą. Pełne zadowolenie psuje im jedynie to, że od wczoraj chodzą wszędzie ze swoimi walizkami. Wiadomo – nawigator i ci z maszynowni są zdolni do wszystkiego.

 

Wczoraj Donald Tusk dopuścił się rzeczy niebywałej – porównał opozycję do szabrowników i złodziei. Ciekawe czy moraliści polskiego dziennikarstwa, Państwo Olejnik, Lis czy Żakowski, zgromią premiera za tę inwektywę i będą mu ją wypominać przez lata, jako dowód na brutalizowanie przez niego języka debaty publicznej. Bo zaiste, to co wczoraj padło z ust szefa rządu jest skandalem.