Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Szacun dla prezia i premcia? Zawsze!
Wysłane przez migalski w 15-08-2009 [21:50]
W czerwcu minęła rocznica śmierci Agaty Mróz-Olszewskiej - świetnej siatkarki i wspaniałej kobiety. Od dłuższego czasu nie dawał mi spokoju pewien incydent związany z tamtą tragedią. Pani Agata została pośmiertnie odznaczona przez prezydenta, ale Jej mąż odmówił przyjęcia tego odznaczenia. Motywował to tym, że nie chce, by śmierć żony była wykorzystywana politycznie.Przyznam się, że byłem wówczas zadziwiony reakcją pana Olszewskiego, chociaż nie chciałem tego wówczas komentować, uznając, że ma on prawo zachowywać się jak chce, albowiem trudno wyobrazić sobie ból i cierpienie, które mu wtedy towarzyszyło. Nie winniśmy bowiem zbyt łatwo oceniać ludzi w chwilach, kiedy dotykają ich tragedie i dramaty. I dzisiejszy wpis też nie ma na celu oceny zachowania pana Olszewskiego.To, co mnie tak długo męczyło, to poczucie, że stał się on ofiarą ówczesnej nagonki na Lecha Kaczyńskiego. Bo jak inaczej można wytłumaczyć fakt, że uznał on za akt polityczny piękny gest głowy państwa? Że potraktował godną pochwały decyzję głowy państwa jako element gry politycznej? Że widział w tym wykorzystywanie śmierci jego żony?Jego gest - dziś można to już powiedzieć - nie był mądry, ale to nie jego wina. To wina tych wszystkich, którzy z atakowania Lecha Kaczyńskiego uczynili swoją profesje i rację bytu, którzy nie znają granic obrażania prezydenta i jego rodziny (pamiętne słowa Lecha Wałęsy, że na samą myśl o tańcu z panią Marią na balu jest „nagrzany”).Wówczas zrozumiałem, że ataki na prezydenta właściwie uderzają w podstawy naszej państwowości, że jego przeciwnicy nie znają miary, że niszczą delikatną tkankę minimalnego chociażby zaufania do włladzy. Ciosów pomiędzy PO i PiS było wiele - nie czas teraz na ich wyliczanie. Osobiście uważam, że więcej ich padło ze strony obozu Donalda Tuska i częściej zadawane były poniżej pasa i to w dodatku bejsbolem. Rozumiem jednak, że wiele osób myśli inaczej.Ale warto wreszcie zastanowić się, czy w tej walce nie doszliśmy do ściany - czy wojna na gesty i wojna na słowa nie wymknęła się nam spod kontroli? Czy prowadząc tę wojnę domową nie naruszamy podstaw polskiej państwowości. Wiem, to wielkie słowa, ale incydent sprzed roku, o którym wspomniałem, daje do myślenia nad zawarciem jakiegoś paktu, by wobec instytucji państwowych odnosić się z należytym szacunkiem. Rozumiem, że można nie szanować Lecha Kaczyńskiego, ale należy szanować prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Ta sama zasada powinna obowiązywać także wobec premiera Donalda Tuska. Szacun dla prezia i premcia? Zawsze!