Rutkowski - detektyw TVN

Tragedia 6-miesięcznej Magdy stała się dla Krzysztofa Rutkowskiego okazją do gigantycznej darmowej reklamy. Na konferencji prasowej ujawnił mediom, a więc i samym podejrzanym, materiał dowodowy. Tym samym skomplikował czynności policji i prokuratury. Nie jest to pierwsza kontrowersyjna akcja wylansowanego przez TVN detektywa.

Działania Rutkowskiego od zawsze wzbudzały oburzenie osób z branży, detektywów i policjantów. Również teraz jest on krytykowany za akcję w Sosnowcu. Były oficer CBŚ Michał Rapacki, obecnie prywatny detektyw, mówił w jednym z portali o Rutkowskim:

„Ten pan nie jest detektywem. To jest oszust. Człowiek, który wykonuje czynności detektywistyczne i chełpi się nimi przed kamerami, bez wymaganej licencji, popełnia czyn karalny. A te czynności niewątpliwie taki charakter miały. Gdyby choć media nie nazywały go detektywem! On nie ma prawa używać tego tytułu. Biuro pana Krzysztofa Rutkowskiego taką licencję posiada, natomiast on nie. A nawet jeśli posiada ją biuro, to czynności detektywistyczne może wykonywać wyłącznie ten człowiek, który posiada licencję”.

Najpierw w ZOMO, potem w Wiedniu

Krzysztof Rutkowski swoją karierę zawodową rozpoczął w 1981 r. w warszawskim ZOMO, wyspecjalizowanych jednostkach milicji przeznaczonych do tłumienia demonstracji solidarnościowych. W stanie wojennym ZOMO słynęło z niezwykłej brutalności. Mówiło się wtedy: „Ani IXI, ani OMO nie wypierze tak jak ZOMO”.

Rutkowski nigdy nie żałował tych lat. Jego ojciec był zresztą milicjantem spod Sochaczewa. Nie bez powodu „Rz” pisała: „Wykołysała go dyżurka, wypieściła krata w komisariacie, wychował się w koszu milicyjnego motocykla”.

Nawet w 20. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego chlubił się pracą w ZOMO: „13 grudnia 1981 roku byłem w Zmotoryzowanych Odwodach Milicji Obywatelskiej. Byłem w ZOMO. Czy byłem po właściwej stronie? W tej chwili ponad 50 proc. Polaków opowiedziało się za tym, że stan wojenny był dobrą decyzją w tamtym okresie. Nie chciałbym w tym momencie oceniać, czy była to dobra, czy była to zła strona. To był mój wybór i uważam, że dla mnie była to prawidłowa strona”. Rutkowski zapewniał też, że nigdy nikogo nie uderzył i nie ma też żadnych wyrzutów sumienia z powodu służby w ZOMO. Trzeba przyznać, że tak wyrozumiały nie był już wobec partii postkomunistycznych.

Służył również na komisariacie na Ursynowie. Już w III RP media rozpisywały się o jego ekstrawaganckich, nawet jak na zomowca, wyczynach – a to miał wjechać gazikiem w szybę sklepu, a to miał prowadzić jakieś interesy z warszawskimi prostytutkami, a to miał ściągać dolary od ich klientów obcokrajowców, np. od attaché wojskowego jednego z państw afrykańskich.

W milicji służył do 1986 r., potem wyjechał do Wiednia, gdzie poznał swoją przyszłą żonę. To ona pomogła Rutkowskiemu założyć prywatną spółkę. Według znajomych „urodzona bizneswoman”, była mózgiem interesu. W jednej z wypowiedzi przyznała: „W 1988 r. zajęliśmy się odzyskiwaniem skradzionych aut. Uznaliśmy, że umiemy to robić i będziemy w tym najlepsi”.

Lans na szeryfa

Po powrocie do kraju Krzysztof Rutkowski początkowo włączył się w działalność pierwszej agencji ochrony. „Securitas”, którą utworzyli byli milicjanci. W 1990 r. założył Biuro Detektywistyczne „Rutkowski”. Działalność była na tyle dochodowa, że w 1992 r. Rutkowscy kupili w południowej Austrii luksusowy, 480-metrowy dom.

Od początku działalności firmy pozował na twardego i niezłomnego szeryfa. Organizował konferencje prasowe, na które przychodził w skórzanej kurtce, czarnych okularach i kaburą u pasa. Jego znajomi twierdzą, że również ten pomysł podsunęła mu była żona.

Wiele osób z branży krytykowało ten styl. Krajowy związek pracodawców agencji detektywistycznych podjął nawet uchwałę potępiającą Rutkowskiego za telewizyjny show w TVN.

To w tej stacji od 2001 r. emitowany był serial „Detektyw”, który reklamowano jako dokument pokazujący prawdziwe wydarzenia. Dyrektor programowy TVN Edward Miszczak mówił w „GW”: „To dokumentalny serial kryminalny (...). Przedstawia prawdziwe sytuacje i budzi ogromne zainteresowanie”. Jednak po kilku lata Andrzej Sołtysik, rzecznik TVN, już inaczej mówił o serialu „Detektyw”: „To był serial niedokumentalny. To była taka docu soap. Chociaż każda historia była autentyczna. To prawda, robiliśmy dokrętki, inscenizowaliśmy pewne sytuacje, ale takie są zasady gry”.

Dyzma detektywów

Media lansowały jego akcje. W 2003 r. jego agencja, współpracując z polską i węgierską policją, zatrzymała w Budapeszcie jednego z szefów łódzkiej ośmiornicy – Krzysztofa J. ps. Jędrzej. Chwalił go ówczesny zastępca komendanta głównego policji gen. Adam Rapacki: „To, że udało nam się połączyć siły, jest właśnie przykładem tego, że dokonujemy pewnych zmian jakościowych. Nie rywalizujemy ze sobą, lecz współdziałamy”. W 2003 r. pracownicy Rutkowskiego w okolicach Tuszyna k. Łodzi przechwycili 100 tys. fałszywych euro. Były milicyjny antyterrorysta z PRL, a po 1990 r. poseł SLD Jerzy Dziewulski mówił: „Dla mnie to Dyzma wśród detektywów i Dyzma polityki. Kłamca, konfabulant, maniak. Lubi brylować, ubzdurał sobie, że jest specjalistą od opiniowania policji. On, były kierowca w ZOMO, z wykształcenia mechanizator, zapragnął zostać wielką gwiazdą”.

Ale i Rutkowski nie pozostawał Dziewulskiemu dłużny. Atakował również innych polityków SLD.

Parcie do polityki

Rutkowski od początku lat 90. starał się wejść do wielkiej polityki. W 1993 r. startował do Sejmu z listy prowałęsowskiego Bezpartyjnego Bloku Wspierania Reform. Jednak dopiero romans z Samoobroną dał mu przepustkę do Sejmu. W 2001 r. został posłem tej partii, ale po kilku tygodniach opuścił klub Andrzeja Leppera i zasiadł w kole poselskim Partii Ludowo-Demokratycznej, a potem w Federacyjnym Klubie Parlamentarnym i w kole poselskim Stronnictwa Gospodarczego. Od 2003 r. do 2004 r. był obserwatorem, a od maja do lipca 2004 r. posłem do Parlamentu Europejskiego.

Przez kilka lat Rutkowski doradzał w sprawach bezpieczeństwa prawicowemu prezydentowi Łodzi Jerzemu Kropiwnickiemu. W 2003 r. nosił się z zamiarem przejścia do Platformy Obywatelskiej. Przyznał nawet w RMF, że zastanawia się nad takim ruchem. Politycy PO początkowo twierdzili, że są otwarci na rozmowy. Jednak trafił do partii emerytów i rencistów. Bez powodzenia kandydował z listy koalicji tej partii z Partią Ludowo-Demokratyczną. W 2005 r. próbował się również dostać do Sejmu z listy PSL, a w 2008 r. był niezależnym kandydatem w wyborach uzupełniających do Senatu w okręgu krośnieńskim, ale dostał niespełna 360 głosów.

20 tysięcy plus VAT

Mandat poselski ułatwił Rutkowskiemu pracę detektywa poza Polską, uzyskał paszport dyplomatyczny i wywołał kilka dyplomatycznych skandali.

We wrześniu 2002 r. pojechał do czeskiego Cieszyna i porwał z hotelu mężczyznę podejrzanego o zabójstwo. Przez granicę przewiózł go nielegalnie, używając paszportu dyplomatycznego, i oddał polskiej policji. Protestował czeski MSZ, Komisja Etyki Poselskiej ukarała Rutkowskiego. W lipcu 2004 r. przeprowadził ze swoją ekipą akcję w Sztokholmie. Tam skuł kilku mężczyzn, którzy mieli szantażować polskiego biznesmena. Szwedzka policja zatrzymała go, ale znowu okazał paszport dyplomatyczny.

Działania Rutkowskiego bardzo negatywnie oceniał Włodzimierz Olewnik. Ojciec porwanego i zamordowanego Krzysztofa wspominał: „Na pierwszym spotkaniu powiedział: »20 tysięcy plus VAT«. Ale już po półtora miesiąca wiedziałem, że to zwyczajny oszust”. Olewnik oceniał, że Rutkowski i podstawieni przez niego ludzie mieli wyciągnąć od jego rodziny od 800 tys. do 1 mln zł (w zależności od kursu dolara).

W 2004 r. Rutkowski niespodziewanie zaatakował polityka SLD Jerzego Jaskiernię za związki z pierwszą aferą hazardową. Mówił, że zgromadził dowody, które „oczerniają posła Jaskiernię. Wiem, że inni posłowie SLD także mają swoje za uszami”.

Hotel w więzieniu

Złota era Rutkowskiego skończyła się w lipcu 2006 r. Został wtedy zatrzymany przez ABW i tymczasowo aresztowany. Dobrze wspominał czas w więzieniu: „Dyrektor mówi tak: »Panie Krzysztofie, my wiemy, czym się pan zajmuje. Możemy panu zagwarantować jedno: w tym areszcie włos z głowy panu nie spadnie. I dobrze, że pan tu do nas trafił«. Myślę: porządne chłopy. Wypijam kawę. Oni: »To w takim razie zapraszamy na pokoje«. Dają szlafrok, ręczniki, wszystko nowe. Wchodzę do celi i nie wierzę własnym oczom. (…) A widzę duże przestronne pomieszczenie, w stylu gotyckim, wyglądające lepiej niż niejeden pokój hotelowy, w którym mieszkałem, robiąc różne akcje. Jestem w szoku. W drzwiach mijają mnie malarze, którzy odnawiali celę. Szerokie łóżko, materac jeszcze w folii, czyściutko, łazienka. Wkrótce przynoszą mi telewizor”.

Z aresztu wyszedł w maju 2007 r. po wpłaceniu przez byłą żonę wysokiej kaucji.

Ostatnio media częściej pisały o jego kłopotach z prawem niż o akcjach. W czerwcu 2007 r. sąd w Antwerpii skazał go na 1,5 roku więzienia za bezprawne zatrzymanie poszukiwanego Polaka. Rutkowski zapowiadał, że wyrok zaskarży. W 2008 r. zasiadł także na ławie oskarżonych w katowickim sądzie w procesie tzw. śląskiej mafii paliwowej. Miał m.in. uczestniczyć w praniu pieniędzy, polecając swoim pracownikom wystawienie faktur za fikcyjne usługi na rzecz firmy paliwowej. Był też oskarżony o powoływanie się na wpływy w instytucjach państwowych. Nie przyznawał się do stawianych mu zarzutów. Natomiast w maju 2010 r. do Sądu Rejonowego w Bytomiu wpłynęło oskarżenie przeciw niemu, w sprawie prowadzenia bezprawnej działalności detektywistycznej. Bezprawnej, ponieważ już wcześniej odebrano mu licencję. Ostatnio przypomniał o tym rzecznik prasowy Komendy Głównej Policji Mariusz Sokołowski – w 2006 r. została zawieszona licencja detektywistyczna Krzysztofowi Rutkowskiemu, a w 2009 r. prawomocnym wyrokiem sądowym odebrana.

Bez licencji

Latem 2010 r. Rutkowski zainteresował się sprawą zaginionej Iwony Wieczorek. Ale już wtedy „Dziennik Bałtycki” podawał, że Rutkowski nie jest detektywem. On sam twierdził, że biuro detektywistyczne Rutkowski Security-Service ma koncesję na usługi detektywistyczne, jak również ochrony osób i mienia. Rzecznik prasowy MSWiA informowała: „Biuro Detektywistyczne Rutkowski nie posiada wpisu do rejestru działalności regulowanej w zakresie usług detektywistycznych. Licencja wydana panu Rutkowskiemu została cofnięta przez komendanta wojewódzkiego policji właściwego ze względu na miejsce jego zamieszkania”.

Identyczne zarzuty pojawiły się po tragedii Madzi z Sosnowca. Ostatnio poseł PO Marek Biernacki, szef sejmowej komisji spraw wewnętrznych, skomentował tę sytuację: „Pan Rutkowski jest przykładem, że w Polsce istnieje prawo, a on porusza się i to prawo omija”.

Był to komentarz bardzo łagodny, jak na byłego szefa MSWiA. W dodatku od czterech lat za przestrzeganie prawa odpowiedzialna jest partia ministra Biernackiego.

Artykuł opublikowany w "Gazecie Polskiej" z 8 lutego 2012 r.

PIOTR BĄCZEK

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika krzyh

23-02-2012 [18:25] - krzyh (niezweryfikowany) | Link:

osób zachacza o ten Wiedeń - Schetyny, Baraniny i inne rychy i zbychy a także gieremki - wszyscy gdzieś przez ten Wiedeń się przewinęli - musiało to być ważne miejsce dla komuszej agentury - jakaś centrala

Obrazek użytkownika jacol

23-02-2012 [19:37] - jacol (niezweryfikowany) | Link:

pod tytułem "Detektyw Rutkowski", podobno niesamowity szajs... :)

Obrazek użytkownika Gość

24-02-2012 [10:13] - Gość (niezweryfikowany) | Link:

... należałoby jeszcze dodać ;
(...) "Okup w kawałkach - syn w kawałkach" - takiego SMS-a i odcięty palec przesłano rodzinie Mariusza Mirkowskiego, syna przedsiębiorcy z Piaseczna. Stało się tak, gdy prowadzący negocjacje Krzysztof Rutkowski zamiast 100 tys. euro okupu przekazał 100 tys. zł. Bandyci nie czekali na resztę pieniędzy i zamordowali chłopaka. (...)
źródło ; http://www.gazetakrakowska.pl/...

Tak jak rzeźnik nie powienien praktykować neurochirurgii, tak ZOMO-wiec nie powienien praktykować zawodu detektywa, przenosząc na nowy zawód stare nawyki... http://youtu.be/WHXXX5HhQRg