Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Dezinformacje Wikileaks a Smoleńsk
Wysłane przez Piotr Baczek w 28-03-2012 [09:10]
Rosjanie chcieli uniemożliwić prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu lądowanie w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku - korespondencję e-mailową takiej treści ujawnił portal WikiLeaks.
W e-mailu z 22 kwietnia 2010 r. Fred Burton z firmy Stratfor cytował opinię Siergieja Trietiakowa (byłego rosyjskiego agenta), który w rozmowie z nim twierdził, że: "Rosjanie celowo nie pozwolili na lądowanie samolotu, wiedząc, że polski prezydent albo zmusiłby pilota do lądowania, albo samolot zawróciłby i nie wylądował na miejscu". W ten sposób pokrzyżowaliby plany uroczystości rocznicy mordu katyńskiego. W odpowiedzi inny analityk Stratforu Marko Papic pisze, że pokrywa się to z tym, co powiedziały mu "jego źródła". Trietiakow miał twierdzić również, że Rosjanie mają różne gotowe scenariusze, które mogą być ściągnięte z półki, jeżeli zechce tego Putin.
Przez niektórych komentatorów informacje te zostały uznane za kolejną dezinformację i manipulację. Taką opinię wyraził ostatnio m.in. znany bloger Aleksander Ścios (za: http://bezdekretu.blogspot.com...).
Być może taką właśnie intencję miały osoby, które doprowadziły do ujawnienia e-maili pracowników ośrodka Stratfor. Być może oceny pracowników Stratfor są błędne. Jednak proponuję spojrzeć na poglądy wyrażone w tych e-mailach w kontekście chronologicznym, czyli z perspektywy informacji dostępnych w tamtym okresie, jak również przyjrzeć się osobom, które formułowały te opinie.
W Polsce sugerowano winę prezydenta i pilotów
Jednak jeżeli ujawnione e-maile są prawdziwe, bo i ewentualność ich sfałszowania należy wziąć pod uwagę, są dowodem na odwrotną sytuację, niż ta przedstawiana w oficjalnej propagandzie.
Wymiana e-maili pracowników Stratforu miała miejsce 22 kwietnia 2010 r., czyli niespełna dwa tygodnie po katastrofie smoleńskiej. W tym czasie w Polsce w mediach popierających rząd Tuska królowały następujące przyczyny katastrofy: błąd polskich pilotów, opóźniony wylot oraz naciski na załogę wywierane przez prezydenta Kaczyńskiego. 21 kwietnia 2010 r. "Gazeta Wyborcza" pisała: "Samolot nie odleciał o czasie, bo spóźnił się prezydent, który w piątkową noc długo rozmawiał ze współpracownikami. (...) Czy opóźnienie startu samolotu (...) mogło przyczynić się do katastrofy?". Wyrażona sugestia była czytelna...
Z kolei przedstawiciele rządu Tuska oficjalnie zapewniali świat o doskonałej współpracy z Rosjanami, zakończeniu dotychczasowej konfrontacyjnej polityki i nowym etapie w stosunkach z Kremlem. Jednak w kuluarowych rozmowach urzędnicy zastanawiali się nad odpowiedzialnością Rosjan. To właśnie akurat 22 kwietnia 2010 r. odbyła się rozmowa ministra Bogdana Klicha z polskim akredytowanym przy MAK Edmundem Klichem, potajemnie nagrywana przez tego ostatniego. Edmund Klich miał wcześniej napisać meldunek do szefa MON, w którym stwierdził, że "odpowiedzialna jest strona rosyjska". Takich wniosków rząd Tuska nie przedstawiał opinii publicznej, a wszystko wskazuje na to, że również zachodnim partnerom, mamił ich propagandą sukcesu "resetu z Moskwą".
Cienie CIA
Tymczasem kilkanaście dni po katastrofie amerykańscy analitycy formułują tezę o dążeniu Rosjan do storpedowania uroczystości w Katyniu. Z różnych przyczyn taka teza nie była i nie mogła być rozpatrywana przez instytucje rządu Tuska. Urzędnicy rządu zastanawiali się raczej (vide: spotkanie w MON 22 kwietnia), jak pominąć niewygodne dla Rosjan dokumenty. Późniejsza sprawa prokuratora Marka Pasionka udowodniła, w jaki sposób obecne władze zamierzały współpracować z instytucjami USA i NATO.
Ujawnione e-maile są również interesujące ze względu na podmiot oraz osoby zajmujące się katastrofą smoleńską. Byli to: Fred Burton, Marko Papic - pracownicy firmy Stratfor, oraz Siergiej Trietiakow - były sowiecki i rosyjski agent.
Stratfor (Strategic Forecasting, Inc) jest prywatnym ośrodkiem analityczno-wywiadowczym, który przygotowuje informacje, analizy i prognozy dla administracji USA oraz prywatnych firm, np. Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, US Marines, Agencji Wywiadu Obronnego oraz Dow Chemical Co w Bhopal, Lockheed Martin, Northrop Grumman i Raytheon.
Stratfor nazywana jest "cieniem CIA", gdyż wielu jej pracowników wywodzi się z amerykańskich służb specjalnych. W 2007 r. to właśnie ośrodek Stratfor pozytywnie ocenił opublikowanie raportu o likwidacji WSI, twierdząc, że w dalszej perspektywie wzmocni to pozycję Polski.
Założycielem firmy jest George Friedman, który wcześniej pracował m.in. jako doradca ds. bezpieczeństwa amerykańskich dowódców wojskowych. W 2009 r. opublikował książkę "Następne 100 lat. Prognoza na XXI wiek", w której - w odróżnieniu od innych naukowców, analityków, obserwatorów USA - dostrzegał ważną rolę naszego kraju: "Polska nie była wielką potęgą od XVI wieku. Ale kiedyś nią była - i, jak sądzę, będzie nią znowu. (...) Stany Zjednoczone jednak wesprą Polskę, udzielając jej ogromnej pomocy gospodarczej i technicznej".
Jednak prognoza ta nadal oczekuje na realizację, zwłaszcza po Smoleńsku.
Śledczy od zamachu na WTC
Wiceprezesem firmy Stratfor ds. walki z terroryzmem i bezpieczeństwa korporacyjnego jest Fred Burton, autor jednego z ujawnionych e-maili. Burton jest jednym z najbardziej doświadczonych na świecie ekspertów ds. terroryzmu, bezpieczeństwa, wywiadu.
Swoje wspomnienia opublikował w dwóch książkach. W przeszłości Burton był agentem specjalnym Diplomatic Security Service (DSS), czyli służby specjalnej podporządkowanej Departamentowi Stanu USA. Agenci DSS zajmują się przestępstwami związanymi z dokumentami dyplomatycznymi (np. podrabianiem paszportów, wiz), ale są także odpowiedzialni za bezpieczeństwo w ambasadach amerykańskich. Ochraniają kontrwywiadowczo placówki i w tym zakresie badają działalność zagranicznych agencji wywiadowczych.
Burton był także zastępcą szefa wydziału zwalczania terroryzmu DSS. Uczestniczył m.in. w śledztwach w sprawie zamachu na izraelskiego premiera Icchaka Rabina i ataków Al-Kaidy z 11 września 2001 roku. Brał również udział w aresztowaniu Ramziego Yousefa, głównego zamachowcy pierwszego ataku na wieże World Trade Center w 1993 roku.
Ujawniony e-mail Burtona i jego opinie są ze wszech miar interesujące - okazuje się, że jeden z czołowych specjalistów od terroryzmu zajmuje się katastrofą smoleńską. Równie ciekawy jest fakt, że Burton korzystał w tej sprawie z pomocy Siergieja Trietiakowa, byłego rosyjskiego agenta, który uciekł do Ameryki.
Najważniejszy uciekinier od czasów zimnej wojny
W latach 1995-2000 Trietiakow był dyplomatą rosyjskiej misji przy ONZ w Nowym Jorku, w rzeczywistości pełnił funkcję zastępcy szefa placówki wywiadu. Na czele misji stał wtedy obecny minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow. Trietiakow kierował siatką 60 agentów rosyjskiego wywiadu w tym mieście. Wcześniej służył jeszcze w KGB. W październiku 2000 roku przeszedł na stronę Amerykanów, którzy ocenili, że był najważniejszym od czasów zimnej wojny rosyjskim agentem, którego udało im się pozyskać. Po przejściu na stronę Amerykanów Trietiakow oskarżył rosyjski wywiad, że wyprowadził z ONZ ok. pół miliarda dolarów przy okazji programu "Ropa za żywność". Był to program ONZ pomocy humanitarnej dla Iraku. Po inwazji Saddama Husajna na Kuwejt w 1990 r. Irak został objęty międzynarodowymi sankcjami, w tym zakazem eksportu ropy. W 1996 r. Irakowi zezwolono na legalne sprzedawanie pewnych ilości ropy pod kontrolą ONZ, ale pod warunkiem, że wszystkie zyski z tego handlu zostaną przeznaczone na zakup leków oraz żywności dla irackich cywilów. W rzeczywistości program doprowadził do gigantycznej korupcji. Rosjanie odpowiadali, że to "kłamstwa zdrajcy".
Trietiakow zmarł 13 czerwca 2010 roku. Początkowo podejrzewano zawał serca, ale później w czasie sekcji odkryto kawałek kurczaka o długości pięciu cali, którym miał się zadławić. W jednym z ujawnionych e-maili z 27 maja 2011 r. - przy założeniu, że są one prawdziwe - Fred Burton pisał, że szczegóły dotyczące śmierci Trietiakowa i informacje przez niego przekazane zostały opatrzone gryfem "tajne" na następne 25 lat.
W 2008 r. ukazała się książka dziennikarza Pete´a Earleya o Trietiakowie "Towarzysz J", w której ujawnił wiele szczegółów z działalności sowieckich i rosyjskich służb specjalnych na Zachodzie. Na konkretnych przykładach omówił prowadzone w okresie komunistycznym akcje dezinformujące społeczeństwa wolnego świata.
Dezinformacja według Trietiakowa
KGB uczestniczyło w tworzeniu, finansowaniu europejskich organizacji ekologicznych i pacyfistycznych. W ten sposób Związek Sowiecki organizował protesty np. przeciwko budowaniu amerykańskich baz wojskowych w Niemczech. Trietiakow opisał rozpowszechnianie przez komunistów manipulacji naukowej tzw. zimy nuklearnej. W celu zablokowania instalacji pocisków Pershing w Europie sowieckie media opublikowały artykuł, w którym omówiono tzw. efekt antycieplarniany, czyli schłodzenie ziemi przez cząstki pyłu. Rosjanie spodziewali się, że zastraszeni Europejczycy rozpoczną demonstracje przeciwko obecności Amerykanów w ich krajach.
Upadek Związku Sowieckiego nie ograniczył stosowania przez Kreml dezinformacji, która była rozpowszechnioną metodą KGB.
Służba Wywiadu Rosji (SWR), która powstała z KGB, zachowała pion dezinformujący. Zmieniono jedynie nazwę, zachowano także starą kadrę KGB zajmującą się dezinformacją. Wykorzystanie przez rosyjski wywiad dezinformacji było szczególnie widoczne w okresie przyjmowania nowych państw (Polski, Czech, Węgier) do NATO. Moskwa prowadziła aktywną kampanię protestu, przedstawiała państwa wschodnioeuropejskie jako należące do obszaru posowieckiego i jej tradycyjnej sfery wpływów. W działaniach tych niepoślednią rolę odgrywają operacje dezinformacyjne służb specjalnych Moskwy.
Praktycznie akcje dezinformacyjne wyglądały tak, że centrala SWR przesyłała do swoich rezydentur materiały propagandowe, które następnie oficerowie zamieszczali anonimowo na stronach internetowych, rozsyłali pocztą elektroniczną do wydawców i redakcji. Były to bardzo starannie przygotowywane prace naukowe, edukacyjne, które mogły uchodzić za napisane przez europejskich uczonych, profesorów, ekspertów. Były zasadniczo prawdziwe, jednak zawierały pewne elementy dezinformacji promującej rosyjską politykę zagraniczną. Rozsyłano je m.in. do organizacji ekologicznych, organizacji praw człowieka, amerykańskich grup sprzeciwiających się administracji federalnej.
Jednocześnie SWR wykorzystywała swoich współpracowników, zwłaszcza z państw Trzeciego Świata, do rozpowszechniania opinii zgodnych z polityką Moskwy. Takim przykładem był np. wysoki urzędnik ONZ pochodzący z Afryki, potem ambasador swojego kraju przy ONZ i minister finansów tego państwa, a w końcu wykładowca na nowojorskim uniwersytecie.
Specjalne kontakty Moskwy
SWR manipulowała również wysokimi urzędnikami amerykańskimi, którzy formalnie nie byli rosyjskimi szpiegami. Jednym z nich był - jak twierdził Trietiakow - Strobe Talbott, podsekretarz stanu w administracji prezydenta Billa Clintona. Rozmówcą Talbotta ze strony Rosji był wiceminister spraw zagranicznych Gieorgij Mamiedow, jednocześnie współpracownik KGB i SWR. Stosunki Mamiedowa z Talbottem miały być "przykładem tego, jak pracownicy wywiadu mogą manipulować sytuacją i źródłem dyplomatycznym dla własnej korzyści, nie pozwalając przy tym, by cel się zorientował, że jest wykorzystywany w celach wywiadowczych".
SWR określała Talbotta mianem "specjalnego kontaktu nieoficjalnego", co oznaczało informatora ze szczytów władzy o wysokim statusie towarzyskim lub politycznym, którego tożsamość należy utrzymywać w ścisłej tajemnicy. W 1999 r. specjalna komisja Izby Reprezentantów kongresmena Christophera Coxa stwierdziła, że część administracji Clintona, w tym Talbott, ignorowała negatywne opinie o Rosji.
SWR stosowała agresywny werbunek także wobec zachodnich elit politycznych. W 1993 r. został zwerbowany przez Rosjan Alex Kindy, członek kanadyjskiej Izby Gmin. Był on ideowym antykomunistą, członkiem Partii Progresywno-Konserwatywnej. Przeniknięcie do Izby Gmin Kanady umożliwiło wywiadowi Rosji zbieranie informacji typowo politycznych (o prywatnych upodobaniach elit tego kraju, intrygach w parlamencie i w rządzie, wewnętrznych ruchach na szczytach władzy), które następnie mogły znaleźć zastosowanie w "środkach aktywnych".
Tajemnica "Profesora" z UOP
We wspomnieniach Trietiakowa pojawiły się również polskie wątki. Oceniał krytycznie reformy, które przeprowadzono w Polsce po 1990 roku. Jednak trudno nie przyznać racji byłemu agentowi rosyjskiego wywiadu, który po przejściu na stronę USA demaskował uzależnienia i pozorne zmiany kadr w Warszawie: "Polska bardzo nas interesowała, z racji swojej historii oraz bliskich stosunków ze Związkiem Radzieckim. (...) Polska zawsze miała podwójną osobowość. Choć otwiera się na Zachód, ciężko pracuje nad utrzymaniem świetnych stosunków ze Stanami Zjednoczonymi i jest członkiem Unii Europejskiej, wciąż pozostaje krajem o głęboko socjalistycznej mentalności".
Jednak Trietiakow opisał Polaka o pseudonimie "Profesor", który współpracował z wywiadem Rosji. Był to starszy dyplomata, zatrudniony w ONZ, prawdopodobnie był także pracownikiem konsulatu Polski w Nowym Jorku. Większość kariery "Profesora" przebiegała w czasach PRL, ale i potem dalej chciał pomagać Rosji. Pomimo upadku Związku Sowieckiego nadal miał silne poczucie lojalności wobec Moskwy. Był dla Rosji "niezwykle wartościowym szpiegiem". Informacje od niego były tak cenne, że przełożony Trietiakowa postanowił poznać "Profesora", co zrobiono na przyjęciu dyplomatycznym. "Profesor" wrócił do Polski w okresie 1996-1999. Rok po wyjeździe "Profesora" Trietiakow otrzymał depeszę z centrali, że SWR zgodziła się na otwarcie "kanału partnerstwa" z polskim wywiadem. Obie strony miały wydelegować swoich przedstawicieli. Okazało się, że wydelegowała właśnie "Profesora", który został przedstawiony jako zastępca szefa działu informacji w istniejącym wówczas Urzędzie Ochrony Państwa.
W 2008 r. wspomnienia Trietiakowa ukazały się w Polsce, jednak oprócz ożywionej dyskusji publicystycznej nie przeprowadzono realnych zmian w rządowych instytucjach. Dowodem na to mogą być choćby kolejne skandale lustracyjne w tak kluczowym resorcie, jak MSZ.
Warto również przypomnieć, że Trietiakow na początku 2010 r. udzielił kilku wywiadów polskim mediom (m.in. TVP). W lutym 2010 r. tłumaczył, że każda szpiegowska siatka wywiadowcza, w tym rosyjska, składa się z dwóch równoważnych elementów - jeden to klasyczna agentura, drugi - agentura wpływu.
Siergiej Trietiakow ostrzegał, że Polska znajduje się w centrum zainteresowania rosyjskiego wywiadu: "Polska ma bardzo duży wpływ na tradycyjną rosyjską strefę, czyli Ukrainę. Ma też dobre kontakty z Gruzją i popiera rząd Micheila Saakaszwilego, którego w Rosji nie określa się inaczej jak tylko mianem nielegalnego reżimu" (za: http://www.polskieradio.pl/5/1...).
Ujawnione e-maile pracowników Stratforu po raz kolejny dowodzą, że tragedia smoleńska była omawiana w gronie zachodnich analityków, ekspertów, byłych wojskowych i pracowników służb specjalnych. W dodatku ujawniają, że Amerykanie nie posiadali podstawowych informacji na temat okoliczności katastrofy, chociaż w tym samym czasie najważniejsi urzędnicy rządu Donalda Tuska dysponowali już ważnymi dokumentami i dowodami, które były ukrywane przed opinią publiczną. Dlatego pracownicy Stratforu byli zmuszeni do poszukiwania i stawiania hipotez, być może błędnych, bez znajomości podstawowych materiałów na temat przebiegu katastrofy.
W normalnym państwie po takiej katastrofie jak smoleńska doszłoby do natychmiastowych konsultacji zagranicznych, wymiany dokumentów, prośby o pomoc ekspertów itd. Tymczasem w Polsce przedstawiciele rządu Tuska - minister obrony i polski akredytowany przy MAK - zastanawiali się, co zrobić z kłopotliwymi dokumentami sugerującymi odpowiedzialność strony rosyjskiej
PIOTR BĄCZEK
Artykuł opublikowany w „Naszym Dzienniku” z 24-25 marca 2012 r.
Ps. Zwracam uwagę, że warte zainteresowania są również inne e-maile dotyczące Siergieja Trietiakowa, które są dostępne na stronie:
http://wikileaks.org/gifiles/releasedate/2012-03-08-09-stratfor-files-shed-light-on-one-of-the-world.html
Komentarze
28-03-2012 [09:58] - HENRY (niezweryfikowany) | Link: W SPRAWIE ZAMACHU
w Smoleńsku mataczeniu nie ma końca ;-)
28-03-2012 [10:16] - synergia 2010 (niezweryfikowany) | Link: Może Rosjanie chcieli uprzykrzć życie ...
...naszemu Prezydentowi, ale to ma być dowodem na rozbicie się samolotu na wysypisku złomu i śmieci koło lotniska "Siewiernyj"? Ma być dowodem na Ich winę? A może bardziej chodzi o ugruntowanie w naszej świadomości przekonania, że zbrodnia miała miejsce właśnie tam? To dobry sposób na odciągnięcie naszej uwagi od Okęcia i pomniejszenie wartości hipotezy, że mordu dokonano Polsce. Nie wierzę Amerykanom, oni zawsze grają na dwa fronty. Deklarują się być naszymi sojusznikami gdy cokolwiek na tym zyskują, to zwyczajni oportuniści.
28-03-2012 [15:51] - Hiroo Onoda (niezweryfikowany) | Link: kojarzycie
tą stację LPG obok lotniska, może po prostu tam nie doleciał?
28-03-2012 [16:12] - Mohaire beretta (niezweryfikowany) | Link: "Ujawnione e-maile
"Ujawnione e-maile pracowników Stratforu po raz kolejny dowodzą, że tragedia smoleńska była omawiana w gronie zachodnich analityków, ekspertów, byłych wojskowych i pracowników służb specjalnych. W dodatku ujawniają, że Amerykanie nie posiadali podstawowych informacji na temat okoliczności katastrofy, chociaż w tym samym czasie najważniejsi urzędnicy rządu Donalda Tuska dysponowali już ważnymi dokumentami i dowodami, które były ukrywane przed opinią publiczną. Dlatego pracownicy Stratforu byli zmuszeni do poszukiwania i stawiania hipotez, być może błędnych, bez znajomości podstawowych materiałów na temat przebiegu katastrofy."
Maile Stratforu ukazują jedynie, że katastrofa smoleńska nie była traktowana priorytetowo, ale Stratfor jest podmiotem komercyjnym, więc mniemam, że takie zadanie nigdy nie zostało mu postawione. Wypowiedzi z maili pachną na kilometr amatorszczyzną i zadufaniem. Są utrzymane w tonie plotkarskim, oparte całkowicie na przekazie medialnym kolportowanym przez źródła rosyjskie (i "Peolskie"). Co do Tretiakowa, istnieje zbyt wiele niewiadomych, aby pokusić się sensowną interpretację. Przykład spartaczonej roboty? Analitycy ewidentnie nie zadali mu właściwych pytań; w ogóle wygląda na to, że nie zdążyli ich zadać, a resztę uzupełnili narracją medialną zgodnie z kognitywną zasadą, że najlepsze wyjaśnienie to takie, które wymaga najmniejszego wysiłku myślowego. Skłania mnie to do postawienia wniosku, że z usług agencji Stratfor nie opłaca się korzystać, CNN jest tańsze, a efekt ten sam ;-)
28-03-2012 [18:11] - proxenia (niezweryfikowany) | Link: WikiLeaks
Wiele wskazuje na to, ze WikiLeaks to jeden z elementów rosyjskiej dezinformacji. W sytuacji kiedy coraz więcej rzeczy dot. Smoleńska wychodzi na jaw, "pojawiają" się "dokumenty", że owszem, wprawdzie coś tam Rosjanie mają za uszami - ale tylko to, ze nie chcieli prezydenta RP na uroczystościach w Katyniu. Owszem, chcieli z nim poigrać, żeby nie wylądował. Ale wybuch? Ale zamach? - W życiu!
Taka jest wymowa tych "dokumentów".