Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Smoleńska „Biała Księga” uzupełniona o ponad 200 stron
Wysłane przez Piotr Baczek w 27-07-2011 [21:40]
Zespół parlamentarny Antoniego Macierewicza zakończył prace nad uzupełnieniem do „Białej Księgi Smoleńskiej Tragedii”. Dokument ten został rozszerzony o ponad 200 stron.
Uzupełnienia dotyczą relacji rodzin ofiar katastrofy oraz innych świadków wysłuchiwanych przez Zespół (m.in. ministrów i urzędników Kancelarii Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, ekspertów, prawników, adwokatów rodzin ofiar), oświadczeń i wypowiedzi prasowych fragmentów stenogramów sejmowych debat w sprawie katastrofy smoleńskiej, wystąpień posłów i ministrów w trakcie sejmowych i senackich komisji, zajmujących się tą tragedią. Szczególnie poruszające są wypowiedzi osób, które wydarzenia tych tragicznych dni osobiście obserwowały. Uzupełniona wersja smoleńskiej „Białej Księgi” zawiera również kilka nowych materiałów dostarczonych posłom.
Rozszerzona „BK” zawiera blisko 400 stron.
Dokument zostanie zaprezentowany już wkrótce, zachęcam do lektury.
Ps. Poniżej przedrukowuję z rozszerzonej „Białej Księgi” krótkie fragmenty relacji posła Joachima Brudzińskiego oraz ministra Andrzeja Dudy z Kancelarii Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego.
PIOTR BĄCZEK
* * *
Fragmenty wypowiedzi posła Joachima Brudzińskiego podczas posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154M z 10 kwietnia 2010 r. w dniu 1 kwietnia 2011 r.:
(…) wsiedliśmy w ten samolot polecieliśmy do Witebska. W samolocie praktycznie nie toczyły się żadne rozmowy. No jak sądzę, państwo znakomicie zdajecie sobie sprawę, jaka wtedy nam wszystkim towarzyszyła atmosfera.
Po wylądowaniu od razu połączyłem się z Maciejem Łopińskim i podjęliśmy działania mające jakby skutkować tym, żeby samolot, którym przylecieliśmy do Witebska spróbować przemieścić do Smoleńska. Wiedzieliśmy, że będziemy jechać samochodem, ale podjęliśmy próby przelotu tego samolotu. Wiązało się to z tym, że prezes Kaczyński starał się tak to wszystko zorganizować, żeby móc jak najszybciej wrócić do Warszawy, do chorej mamy. (…)
My tym autokarem zaczęliśmy, no na chwilę zatrzymaliśmy się tylko na lotnisku w Witebsku. Tam nam Białorusini, którzy zachowywali się nad wyraz przyzwoicie, to chcę tu jakby podkreślić, zaproponowali nam jakiś posiłek, absolutnie tam odmówiliśmy, skorzystaliśmy tylko z toalety. Wsiedliśmy w ten autokar dołączyła do nas już właśnie wspomniana pani konsul, ta, która właśnie na potrzeby tego wczorajszego wywiadu z nas wszystkich zrobiła bandę rozhisteryzowanych, wulgarnych ludzi. I jechaliśmy właściwie, no w totalnej ciszy do tego Smoleńska.
Z tego co ja sobie przypominam, ten odcinek do granicy rosyjskiej, ten przejazd był bardzo, bardzo sprawny. Jak gdyby tutaj nie było żadnych, mieliśmy eskortę policji białoruskiej. Problemy zaczęły się od granicy rosyjskiej, też już wielokrotnie o tym mówiłem, zaczęły się te spowalniania, zaczęło się to nasze zjeżdżanie na bok. Droga z prędkością 30-40 km na godzinę, w porywach 20. W którymś momencie Karol Karski chyba z Pawłem Kowalem podjęli interwencję, .. interwencję poprosili kierowcę, żeby się zatrzymać, podeszli do policjantów. Nie mieliśmy żadnej informacji, dlaczego tak się dzieje, żadnych. Wszystko nam się wyjaśniło w momencie, kiedy minęła nas kolumna pana premiera Donalda Tuska. Jak to mówią borowcy w żargonie, oni jechali na bombach, czyli z włączonymi sygnalizacjami, po prostu przemknęli jak strzała. Wtedy nam się to wszystko jak gdyby ułożyło w całość, dlaczego nas spowalniali.
Pan premier Kaczyński, właściwie na to nie reagował. Jedyne dyspozycje jakie wtedy z jego ust padały dotyczyły treści nekrologów. My zaproponowaliśmy, ponieważ jakby podjęliśmy działania, żeby już na następny dzień ukazały się nekrologi w prasie. (…)
Wjechaliśmy proszę państwa do Smoleńska, no i tam się odbył się kolejny cyrk, to znaczy zaczęliśmy zwiedzać Smoleńsk, po prostu zaczęliśmy się kręcić na rondzie. Pani konsul, z wczorajszego wywiadu dowiaduję się, potraktowała to jako pomyłkę rosyjskiego milicjanta, który nas pilotował, czy policjanta, nie wiem jak oni się tam zwą. Mówi, że oczywiście no te sekundy być może dla niektórych trwały wieczność, no ale że to raptem mieliśmy tego opóźnienia około 10 minut.
Proszę państwa, wszyscy, którzy w tym autokarze byliśmy, stwierdziliśmy jednoznacznie, że po prostu odbywała się szopka. Wożono nas, ten kierowca Białorusin, autokarem szerszym od jezdni, miał nakazane, aby na tej jezdni zawracać. Czyli czterokrotnie, jak mówią kierowcy, musiał się łamać, tak żeby na tej jezdni zawrócić. Podjechaliśmy do bramy tego lotniska, od tej bramy się odbiliśmy, czy cofnięto nas z pod tej bramy i kazano zawracać. W końcu kiedy wróciliśmy pod tą bramę, znowu wysiadł Paweł Kowal, Karol Karski, rozpoczęli rozmowę z policjantem i od tych policjantów dowiedzieli się, że oni nie mogą nas wpuścić, bo tam właśnie w tej chwili trwa spotkanie pana Putina z panem Donaldem Tuskiem.
Kiedy wjechaliśmy na teren lotniska oczekiwał na nas ambasador Bahr i, później dowiedziałem się, również ambasador tytularny pan Turowski. Udaliśmy się, zatrzymaliśmy się na płycie tego lotniska. Tam z tego ogrodzenia betonowego zostały wyjęte takie betonowe płyty, tam ciężarówkami nawieziono parę tych ciężarówek piachu i udaliśmy się na miejsce katastrofy. Kiedy wysiedliśmy z samochodu podszedł do mnie pracownik Kancelarii Prezydenta, to właśnie on mnie wtedy poinformował o tych słowach, które padły z ust urzędników Kancelarii Premiera, czyli to pytanie dokładnie on mi to relacjonował tak: „Którędy będzie wchodziła Kaczka? Tędy. To my, przepraszam panie, spieprzamy tamtędy”. Oni się dzisiaj tłumaczą tak, że to absurd, ponieważ tam była jedna brama.
Natomiast proszę państwa wyglądało to, no nie wiem, obrazowo, wchodzimy tym wejściem, kierujemy się na miejsce katastrofy, a w tym momencie widzimy Tuska, który po prostu czmychał z tego miejsca katastrofy wspólnie z Putinem, i tak się rozminęliśmy. Oni wyszli. Na placu został tylko, z tego co sobie przypominam Arabski i Graś, którzy stali gdzieś tam z boku.
Podeszliśmy do tego miejsca, tego rozbitego samolotu, ponieważ był z nami również kapłan, który leciał z nami z Warszawy, tam na miejscu odprawił krótką modlitwę. A jeszcze jedna rzecz, też żeby ona mi nie umknęła my byliśmy cały czas w kontakcie z przedstawicielami Kancelarii Prezydenta. To znaczy, też jakby tu tłumaczę tych młodych ludzi, niejednokrotnie którzy byli na miejscu katastrofy od samego rana i no jest to oczywiste, że czekali przyjazdu polskiej delegacji jak własnego zbawienia. Kiedy przyjechał Tusk ze swoją ekipą, oni się wśród tych przedstawicieli rządu po prostu wmieszali z takim poczuciem ulgi, tak, przyjechał premier polskiego rządu, w końcu będzie normalnie. Bo tam proszę państwa na miejscu nic normalnie nie wyglądało. I właśnie wtedy w tym tłumie usłyszeli te słowa. Ten chłopak, który mi to mówił płakał, on też był no w stanie powiedzmy takiego emocjonalnego rozchwiania, ale on płakał, i on mówił wprost, że no po prostu pan Jakub Opara go powstrzymał, bo on mówi: „Jeszcze chwila i po prostu pójdę i strzelę go tak w mordę, że on się nogami nakryje”. Tu przepraszam za te słowa, ale to są jakby, to jest relacja tego pracownika z Kancelarii Prezydenta, który słyszał na własne uszy, co było mówione w grupie tych, którzy przyjechali z panem premierem. (…)
Proszę państwa, 12 godzin po katastrofie, bo gdybym ja opisywał stan tuż po, no to jest to naturalne, tak. Watahy przechodzących omonowców, też z wczorajszego wywiadu dowiedziałem się, że tam stali w szpalerze ratownicy, którzy salutowali. Tam po prostu były watahy plączących się omonowców, funkcjonariuszy nie wiem różnego rodzaju służb rosyjskich. Natomiast ja tam żadnego porządku nie widziałem, na placu tej tragedii. (…)
Wróciliśmy proszę państwa na lotnisko. Usłyszeliśmy ryk silników rządowego samolotu, Putin ze Smoleńska wyleciał, a z nami rozpoczęli drugi etap grillowania.
Z tego co sobie przypominam, bo 1,5 do 2 godzin nas sprawdzali, mówiłem już o tym na potrzeby wywiadu, jakby banda nie wiem mudżahedinów z Afganistanów nagle pojawiła się w Nowym Yorku, tak.
Sprawdzali paszporty, pilot włączał silniki, wyłączał, zostawiał tylko jeden, żeby podtrzymać ogrzewanie w samolocie.
No i nas sprawdzali. Sprawdzali, sprawdzali, żadne interwencje tu nie pomagały, ani z naszymi przedstawicielami. W którymś momencie się okazało, że właśnie im się na czerwono na laptopie wyświetliło nazwisko Małgosi Gosiewskiej, która niejednokrotnie w ramach swoich obowiązków, ale również pasji i takiego serca wielkiego, udawała się do Gruzji, pomagała Gruzinom, i ona była na czerwonej liście Rosjan. Tam się pojawiło takie niebezpieczeństwo, że być może oni zechcą ją zatrzymać. No i wtedy padła jasna deklaracja, że my bez Małgorzaty nigdzie nie wylatujemy i w ogóle nie opuścimy samolotu, chyba, że nas siłą stamtąd wyniosą.
No oni tam się pokonsultowali, pokonsultowali i w którymś momencie dali zgodę. (…)
* * *
Fragmenty wypowiedzi Andrzeja Dudy, byłego Sekretarza Stanu w Kancelarii Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, podczas posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154M z 10 kwietnia 2010 r. w dniu 29 października 2010 r.:
(…) wraz z panią minister Bożeną Borys-Szopą zostałem wydelegowany przez pana ministra Macieja Łopińskiego, (…) żeby polecieć do Moskwy w celu sprowadzenia do Polski zwłok pani prezydentowej Marii Kaczyńskiej. I kiedy byłem w Moskwie, to było z poniedziałku na wtorek w nocy, (…) chciano mnie zakwaterować, nas chciano zakwaterować w hotelu. Przylecieliśmy około godziny o ile pamiętam 11. wieczorem, wojskowym samolotem CASA. (…)
Pojechaliśmy po drodze pod hotel i zabraliśmy z hotelu pana pułkownika Konrada Mackiewicza, który pojechał razem z nami. przyjechaliśmy do kostnicy, która była gigantyczna. To była specjalna, jak mnie tam wytłumaczono, to jest specjalna kostnica do katastrof. (…)
Później była kwestia decyzji, ja zostałem tam poproszony w sprawie trumny, bo trzeba było przekazać trumnę. (…) I tam okazało się, że z trumną jest problem, dlatego, że Rosjanie, którzy tam byli mówili mi twardo, że dlaczego ta trumna, że przecież oni tutaj mają trumny bardzo ładne i żebym do takiej trumny zgodził się, żeby złożyć ciało pani prezydent do takiej trumny, bo to będzie łatwiejsze, a poza tym będzie ona taka sama jak ta trumna, w której znajdują się zwłoki pana prezydenta. Ja się stanowczo na to nie chciałem zgodzić, nawet wykonywałem telefony do, pamiętam do pana ministra Łopińskiego w tej sprawie i w pewnym momencie no jeden z tych Rosjan, którzy tam byli powiedział do mnie, że pan, że tutaj jest polecenie pana ministra Arabskiego, żeby złożyć do takiej samej trumny do jakiej złożono zwłoki pana prezydenta. Na co ja odpowiedziałem, że polecenia pana ministra Arabskiego mnie nie wiążą i że nie interesuje mnie, to co pan minister Arabski sądzi, decyzja została podjęta i zwłoki pani prezydentowej mają być złożone w tej trumnie. (…)
Była taka sytuacja, że kiedy byliśmy tam w Moskwie, to poprosiliśmy, że chcielibyśmy się pożegnać z naszymi przyjaciółmi z Kancelarii, którzy zginęli. Rosjanie nie bardzo chcieli się na to zgodzić. (…)
Ja kilkakrotnie potem jeszcze pytałem o to, tą prośbę złożyliśmy wieczorem, jak tam dojechaliśmy (…) kilkakrotnie o to jeszcze pytałem i cały czas odpowiadano mi: - Zaraz, zaraz, zaraz, zaraz, zaraz.
No więc znowu miałem takie wrażenie, takiego jakby biernego oporu, takiego całkowitego braku decyzyjności, jakby nie wiem czekano na decyzję kogoś z góry. Takie było wrażenie.
Przy czym muszę jednocześnie powiedzieć, że oni byli tam dla nas bardzo mili, uprzejmi, grzeczni, powiedziałbym wręcz niektóre osoby były serdeczne. Zresztą niezwykle charakterystyczne było to, że ja tam rozmawiałem z trzema osobami, pracownikami tego prosektorium i wszystkie te trzy osoby mówiły, że są z pochodzenia Polakami. (…)
Komentarze
28-07-2011 [00:21] - Dana (niezweryfikowany) | Link: Panie Piotrze, dziękuję
i serdecznie pozdrawiam. Ciągle jeszcze nie można tego czytać spokojnie, serce łka.
28-07-2011 [05:45] - Gość AntyPOdy (niezweryfikowany) | Link: Akronim
Kazdy akronim
ma swoje sekrety
Polska Kraj
piekny i zyzny
PO
TO
Przekret Ojczyzny
H AntyPOdy
28-07-2011 [07:39] - sarmata (niezweryfikowany) | Link: Jest wielkie łaknienie prawdy i normalności.
A żygać się chce jak się słyszy o gównie wyborczym czy im podobnych szumowinach.
28-07-2011 [08:16] - 3grosze (niezweryfikowany) | Link: Jezeli,
w wyborach prezydenckich po Smolenskiej katastrofie wybrany zostal przedstawiciel partii PO, to trudno jest mi wyobrazic sobie ze elektorat w przyszlosci ma szanse na "przejzenie na oczy" i odsuniecie od rzadow kolegow Putina.
31-07-2011 [20:46] - Szarlott (niezweryfikowany) | Link: 3grosze
Wybory prezydenckie to był swoisty test. Jeżeli wyniki były prawdziwe (a różnie mogło przecież być), to ja również widzę marne szanse na "odsunięcie od rządów kolegów Putina".
Szanse marne, ale ja pamiętam słowa prof. Żaryna, który w jakimś wywiadzie powiedział, że "kwerendy nigdy się nie kończą".
Cuda, choć są rzadkością, przecież jednak się zdarzają... :-)
Pozdrawiam.Szarlott
28-07-2011 [20:46] - Gość (niezweryfikowany) | Link: A.M i oswiadczenie zespołu d/s Smoleńska
http://smolenskzespol.sejm.gov... Dlaczego z Internetu usuwane są strony Kancelarii sejmowej.przez zaniechanie nie zrobiłem kopii tego tak bardzo waznego dokumentu jesli ktos go posiada prosze o Linka.dziękuję