Nie wiem czy specjaliści od technik działania agentury tę psycho-społeczną metodę (jak w tytule) już opisali, ale ani Suworow, ani dr Brzeski, o ile się nie mylę, o czymś takim nie wspominają. Jednak, moim zdaniem, ona istnieje. Niewątpliwie polega na sianiu zamętu w szeregach wroga – jednak w bardzo specyficzny sposób. Zjednuje się wokół jakiegoś w miarę obrotnego lidera grupę akolitów, a potem pozostawia ich, zawiedzionych, samopas. Stają się bezpańscy. Chodzą oni potem jak walnięci w łeb obuchem, przypominają psa spuszczonego z łańcucha, który jest niegroźny, choć biega po wsi jak oszalały. Ten sam syndrom opuszczenia (użyjmy tu nowotworu językowego z włoskiego, francuskiego i angielskiego: abandonacji) można zaobserwować u człowieka bezrobotnego, zaraz jak straci pracę. Nie należy już do najbliższej komórki społecznej, która ustawiała go w codzienności. Psychicznie dołuje. Został porzucony, jest abbandonato.
Tak działał przez lata – sinusoidalnie – pozyskując wyborców i potem ich wystawiając do wiatru, Korwin-Mikke. Była to (i jest, ale już schyłkowa, bo wyeksploatowana) postać ewidentnie na czyichś usługach (ślady prowadzą na Kreml, bo m.in. wiele razy bronił Putina, popierał aneksję Krymu etc) "prowadzona": piekielnie inteligentny, swoją niepodważalną logiką wywodów i argumentacji, pozyskiwał stale sporo zwolenników (tzw. korwinowców, którzy pałętają się do dziś po Polsce), ale za każdym razem, gdy dochodziło do jakichś ważnych decyzji w skali kraju – "puszczał bąka". "– Jak to możliwe? – zastanawiali się wszyscy, co rozsądnie myślą – przecież super rozumny gość, a takie banialuki plecie?!" I właśnie o to chodziło; o totalne skompromitowanie swojej formacji. Grupka jego najbardziej zdolnych, przekonanych i bojowych popleczników, nagle paliła się ze wstydu, zadławiała jawną, kompromitującą głupotą szefa i stawała się abandonné właśnie; traciła uzębienie i opuszczona na jakimś ważnym przyczółku sceny politycznej, nawet nie miała siły kłapać już wtedy samymi dziąsłami. To się przecież zdarzyło niejeden raz, zawsze w decydujących momentach dla zmiany na lepsze sytuacji Polski – wtedy Korwin zawodził, w sensie: fikał debilne koziołki.
Podobną rolę zaprojektowano, prawdziwej/rzekomej niezgule i safandule, Komorowskiemu (myśliwemu z Budy Ruskiej), co to nagle "dał się" wskoczyć na fotel marszałkowski w parlamencie japońskim, udawał szoguna i robił byki ortograficzne do "bulu". Ten somnambulik niby z legitymacją posolidarnościowego wolnościowca miał za zadanie kompromitować wszystkich Polaków – wszak był – jakim? – prezy-dętym. W myśl zasady: jaki wódz, taka i ta Polska. Znów ślady wiodą do źródła, skąd pochodzi to pogardliwe miano – Priwislińskij Kraj, czyli Polska nie tylko cara, lecz również, co prawda jako swoista ale jednak, republika rad. Czyżby tego niemrawego, odzianego w garnitur "intelektualnego" gnoma (inteligentnego inaczej), celowo przejechała na pasach dziewicza zakonnica, że tak nieoczekiwanie zszedł z afisza? – zadajemy sobie, i słusznie, pytanie.
Potem był Palikot, człowiek "podgotowany" (od ruskiego słowa podgatowka), filozof jakoby z kręgów chrześcijańskich, a w rzeczy samej ordynarny żul, co plastikowym fallusem publicznie wymachiwał i cudaków (vide Krzysiu-Grodzka) wokół siebie gromadził. Wykonał rolę najobrzydliwszego prowokatora wobec Bliźniaków i na końcu snajpera – "strzelając" do Jarosława i "wypatroszając na sprzedaż" jego skórę – by zniknąć. A swąd, właściwie smród po POsrańcach z jego ówczesnym udziałem pozostał. Wśród moich znajomych z tego elekto(s)ratu widzę tylko rybi wzrok i umykające na boki spojrzenia. I wyraźną zapiekłość, żeby móc się otworzyć na Dobrą Zmianę, w tym jakimś pseudowstydzie. Spuszczono temu powietrze, ducha politycznego wigoru takim nie wskrzesisz, został jedynie utrwalony obywatelski tumiwisizm. Działa tu psychologiczny mechanizm wypierania i tłumienia. Racjonalizm nie przebije się do takiej łepetyny. Zawodzi proste liczenie na przepływy elektoratów (że ktoś się obudził i zmądrzał) z kręgów zła na stronę dobra. Nic z tego. Doświadczyliśmy właśnie wspomnianego zawodu parę dni temu, licząc na lepszy wynik przy konstruowaniu samorządnej Rzeczypospolitej. Wracając do tematu: opuszczeni przez Palik(n)ota, którego im podsunięto i wmówiono jako politycznego zbawiciela oraz idola, co w końcu pokazał zadek podążającej za nim gawiedzi – to kolejni abandoned.
Kto następny? Ano Petru (któremu, po jego ekonomicznych dywagacjach, dodano w sieci przedimek "pierdu"). Wychowanek spod kurateli moskiewskiego Uniwersytetu Łomonosowa, z tamtejszej zamrażarki GRU (tatuś pogłębiał tam latami wiedzę z fizyki). Jeszcze "dżentelmena"-podrywacza nie było na proscenium, a już miał 10-12% zainteresowania ogółu. Czyli pacynka skrojona i sfastrygowana z wojłoku, pokazana ludziskom jako nowoczesna postać przez możnych wrogów Ojczyzny. Poprzez gadzinówki medialne i liczydła sondażowe, gdzie dwa plus jeden równa się wzrost o 33%. Poparcia znaczy się. I w tym wypadku podobne zadanie. Namieszać, skompromitować, wystawić do wiatru, wyprodukować kolejnych abandonatów. Tego hochsztaplera jeszcze całkiem nie przekreślono, bo widać, że ma za zadanie wciąż próbować napompować coś i potem ten już "uwiarygodniony" balonik przekłuć. Najlepiej ostrym pierdnięciem.
Identycznie, w podobnym celu, stworzono KODziarzy, z alimenciarzem Kijowskim na czele. Po co tacy nieudacznicy na świeczniku? No po co? Ano by tworzyć kolejne kręgi na bagnie przez wrzucanie niby Bohaterów do szamba. Ogół się już w tym gubi (zagubił, vide Zdanowska w Łodzi), ale, co ważniejsze, deprymuje się na pewno. Efekt abandonacji murowany.
Idźmy dalej. Ciepło, ciepło... Kukizowcy. Oto Jakubiak, ichni kontrkandydat na prezydenta stolicy, zamiast zbierać swój elektorat na drugą turę, żeby móc wtedy wesprzeć Jakiego, dostaje nagle nóż w plecy od swego Kapelmistrza – wypowiedzenie poparcia... Takich smaczków, niby jako ta konstruktywna opozycja, w zachowaniu Kukiza obserwowałem wiele (choćby granie do jednej bramki z Dudą, by odwlekać reformę sądownictwa, czego skutki przecież widzimy, ale najgorsze, tak, tak, że włos nam się zjeży na głowie, dopiero przed nami...!; vide ostatnia aktywność zwolnionej "pracodawczyni" Gersdorf, przed którą lada dzień skapitulują reformatorzy, w dodatku w świetle unijnych reflektorów). Zatem już niebawem JOW-y, chęć oddolnego skrzykiwania się (na zasadzie amerykańskiej Tea Party movement / Herbacianego Ruchu), krytykowanie partyjniactwa będą na tyle ośmieszone, niewiarygodne i uziemione, bo nieefektywne, że grupa parlamentarna Kukiz'15 spełni swoją destrukcyjną rolę i zejdzie ze sceny.
Na niwie kultury takich fałszywych (antypolskich) autorytetów za komuny wykreowano (pozyskiwano, w przypadku, gdy Bóg ich obdarzył autentycznym talentem) mnóstwo: Lec, Petersburski, Szymborska, Szczypiorski, Wajda, Kutz, Piwowski, Gajos, nawet ks. Twardowski, a ostatnio, stający po stronie "obrońców konstytucji", o zgrozo!, Myśliwski. Wszyscy "sławni" z tamtej epoki, by zdezawuować "karnawał Solidarności", zostali wezwani do raportu, by stanęli w okienku telewizorni by chwalić Stan Wojenny Jaruzelskiego. Hasior, obdarowany wówczas przez Urbana pracownią w Zakopanem, po tej "smucie", gdy się pokapował, że wielu miłośników jego rzeźby ową sprzedajną postawą moralną zawiódł, po prostu w odium pośród górali, w traumie – zapił się na śmierć. Czy myślicie, że Smarzowski ze swoim najpierw "Wołyniem" (który jest filmem wrednym, co jest dobrze zakamuflowane, tak jak w "Katyniu" Wajdy, ale tutaj nie miejsce na analizę zakłamanego wydźwięku obu tych "obrazów"), a potem "Klerem", rozpowszechnianym tuż przed ostatnimi samorządowymi wyborami, to tylko przypadek? Nie. Sprytnie, acz podstępnie, zrobiono nazwisko-autorytet reżyserowi wśród naiwnych nie tylko Kresowiaków, ale osób zainteresowanych naszą historią, by potem mocniej takim uwiarygodnionym znawcą tematu zdruzgotać świętości: podjudzić miliony voyeurów i wyprodukować tysiące rzekomo zawiedzionych stanem kościoła jako instytucji, podważyć rudymenty wiary, połamać pióra filmowej krytyce, co pozytywnie pisała o jego pierwszym filmie. O innych pomniejszych celach – dezawuowaniu kogo się da, na oślep, bo zamęt w kulturze i duchowości został sprokurowany – nie wspominając. Podcinanie skrzydeł ludziom hołdującym wartościom chrześcijańskim to też rodzaj techniki abandonacji.
Konkludując: kreowanie i upadek kolejnych pseudo liderów wystruganych z patyka ma poszerzać krąg zawiedzionych i rozczarowanych, utwierdzać masy w bezradności, w przekonaniu, że są sterowalnym tłumem, nie mającym własnej busoli i znaczenia. Ergo: do kitu taka demokracja, nie idę na wybory. Gdy tymczasem czynownicy zła wraz z odmóżdżoną lemingozą, wezwani do raportu, karnie, stadnie idą bronić "dóbr" pochodzących z kradzieży lub szwindlu oraz zblatowanych z nimi, w sensie amoralnym, "dobroczyńców".
A sternicy z zaplecza (zza bliższych i dalszych granic), wrogowie Polski, z kolei się utwierdzają, że w tej grze o upadek ducha narodu liczą się przywódcy. A tych zawsze można podstawiać, kreować i podmieniać. Albo udu...ć, jeśli są/stają się samoistni. Gdy tak na to patrzeć, to pijany Kwaśniewski na grobach eksterminowanych Polaków i Wałęsa, występujący wciąż na forum jako poważny mąż stanu, w wydaniu obłąkanym, czy też Lepper, co chciał się urwać zdaje się WSIokom z łańcucha, ale też i Lech Kaczyński, gdy się coraz skuteczniej wybijał na niepodległość, przez to zabity pod Smoleńskiem, wpisują się w jakąś całość, która gra na różnych (w tym wypadku gatunkowo podobnych) instrumentach dobrze zorkiestrowanej, dalekosiężnej agentury. Która sprokurowała hufce frustratów, ludzi z jakąś przykrą, autodestrukcyjną rysą na psychice – wspomniane sieroty po Korwinie, Palikocie, Petru, Kijowskim, Wałęsie czy Kukizie.
Kto następny w roli politycznego guru dla naiwnych? Nie pytam o planowanych, szykowanych nam nowych "Herosach", tylko o tych, których mamy teraz na świeczniku i może właśnie nas perfidnie podpuszczają...? Kiedy w sposób najbardziej idiotyczny wywiną nam kozła jak koń cyrkowy na trocinach co pokrywają łajno? Żeby krąg zdołowanych i wepchniętych w ową abandonację poszerzyć od krańca do krańca Ojczyzny. Tak zawieść, zniechęcić i zdołować, żeby im wraz z bezgłosem ręce w bezsilności opadły. Osiągnąć cel: przekształcić Polskę w kraj frustratów.
Skutki tego syndromu "psa poza budą" widzimy akurat teraz naocznie: do połowy ziomali nie da się, jak widać, dotrzeć poprzez POWAGĘ.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 20098
Dzięki.
Przy okazji... wie Pan, staram się być uprzejmy i szanuję trud (i czas) moich gości i komentatorów, jeśli nie są napastliwi... jak np. ten "zbieracz śmieci" (nomen omen), co się pałęta w roli trolla po tym forum.
Co do Bytomia i Chorzowa - tragédie! Z tym że w Chorzowie przypieczętowuje ślady germańskie lokaj Berlina, zastępca Gorzelika w RASiu, niejaki Myrcik, miejski konserwator zabytków, a szczytem wszystkiego jest na ul. Wolności popiersie hitlerowskiego chemika, Aldera, co to u Führera cyklonem B zawiadował. Tej V Kolumnie trochę teraz ubyło, bo w Reichu już nawet szczury nie takie dorodne, jak przed przybyciem nawały nachodźców, no i do sejmiku weszło trochę więcej Polaków, to ich wypchnęli z decyzyjnych ławek (choć swołocz jest okopana nieźle i dalej będzie tu rządzić, bo pewnie "wygospodaruje" arytmetyczną większość).
Pozdrawiam.
Saluti!
Pyszne, dziękuję. Obraz wypisz-wymaluj najlepiej pasujący do mojego tekstu, uzupełniający go faktycznie o możliwe akapity i rozdziały. Tylko skąd na takie cuś wziąć czas? Ale pomysł i sugestia super. Tym bardziej, że abandonacja, jak widzę z dyskusji, ma wiele różnych źródeł i sposobów realizacji, choć cel jest zawsze ten sam: wyobcowanie jednostek ze spoistości narodowej, zmonadyzowanie Polaków, dyspersję podmiotową w Ojczyźnie.
Pozdrowienia.
Przy okazji polecam film (Karoń): https://www.youtube.com/…
Kolega aktor o pseudonimie artystycznym "Jurand" odniósł się mejlowo do wątku szkolnego, który tutaj Panowie podjęliście w aspekcie skutków abandonacyjnych:
>>Dodałbym, że co jakiś czas mamy medialną kompromitację zawodów. Szczególnie zaufania publicznego. Możliwe, że przyczyną jest to, co ktoś w komentarzach zauważył: dyplomy były dawane byle komu i byle jak. Ale patrząc na to przez pryzmat świata artystycznego i twórczego, to da się zauważyć oznaki ogromnego kryzysu męskości. To proste. Czy jakiś pacan wśród prawdziwych Facetów miałby szansę być liderem? Jest problem. Bo męskość jest "niedyplomowana", nie sankcjonowana "papierem". A żyjemy w czasach dyplomów, i mam nadzieję, że nadejdzie czas specjalistów (wsiadając do samolotu pilota nie pytasz o uprawnienia). Ludzie mylą wartość z ważnością. I jeszcze jedno: Polska to rodzaj żeński, więc to do Mężczyzn (tych prawdziwych) należy nad Nią opieka! Bo to Męskość nadaje kształt Kobiecości. Pozwolę sobie tu przytoczyć słowa „Kobiecość odnajduje siebie w odbiciu męskości, podczas gdy męskość potwierdza się przez kobiecość” Jana Pawła II. Polska jest Kobietą. Co tu gadać! Każdy Facet wie, jak ma postępować z Kobietą. Jeszcze jedna sprawa w temacie. Często obserwując naszych rzekomych "liderów", wędrujących do sąsiednich państw się wyżalać, przypomina mi się fragment wiersza Asnyka z małą parafrazą:
"Przestańcie własną pieścić się boleścią,
Przestańcie ciągłym lamentem się poić!
Kochać się w skargach jest rzeczą niewieścią,
Mężom przystoi w milczeniu się zbroić."<< (koniec cytatu).
No to ja w rewanżu taki odnośnik pozwalam sobie polecić:
http://www.polishclub.or…
A tak przy okazji, podoba się Panu wygląd tej strony? Jest ona oparta na darmowym szablonie (WordPress Themes for Free) pod CMS-a zwanego Wordpress. "Strone wykonał w sierpńiu 1998 roku Jakub Głodek" - pisownia oryginalna. To oczywiście takie małe kłamstwo, bo Wordpress pojawił się w roku 2003 ;) Poza tym wtedy nie istniały tak zaawansowane wersje języka JavaScript ani PHP, chociaż PHP istniało wcześniej. Ponadto wykorzystuje technologię Ajax (dziś używa się raczej JSON), który również rozwinął się gdzieś w tym czasie i opiera się na sztuczce, a w zasadzie obiekcie XMLHttpRequest, wcześniej był to wymyślony przez Microsoft obiekt ActiveX-a XMLHTTP. Sam JavaScript jest implementacją innego standardu ECMA Script. Technologie... Reasumując, stare szablony mogą zawierać stare technologie, które nie są specjalnie bezpieczne. Dlatego czasami warto poświęcić trochę więcej czasu, żeby znaleźć coś odpowiedniego i jednocześnie niedziurawego. Takie rzeczy są przyczyną właśnie tych pojawiających się czasami dziwnych komunikatów w przeglądarce o możliwości "SQL Injection Attack" lub "XSS Attack". Jeszcze raz polecam blocker skryptów, bo wtedy przynajmniej z trzeciego źródła nic nie wlezie bez pytania.
1) https://en.wikipedia.org…
2) https://blog.qualys.com/…
3) https://www.blackhat.com…
Jest to na pewno dobry trop (kompradorstwo!, w tym wypadku niemieckie, ale nie tylko) kreowania harcowników, by tworzyli coraz to nowe kręgi polskich frustratów. Dzięki. Przydatne do pomysłu Surmacza napisania książki (przy okazji jego konstatacji, że należałoby się też zająć "peletonami rozprowadzających").
Ad.2
Podoba mi się. Ale tutaj zdaję się na Pana wiedzę i praktykę. Mój "smak" jest mniej ważny w takim przedsięwzięciu. Ja dam czas, wysiłek i redakcyjny nadzór. O reszcie na Priv.
http://niezalezna.pl/243…
Potwierdza to moje obserwacje sprzed wejścia Polski do Unii. Oni zaczęli kształtować polskie myślenie i przygotowywać grunt pod swoją niecną politykę jeszcze przed 1989. Wychowali sobie choćby takiego Tuska, Thun, Lewandowskiego i setki innych. Dlatego wszystko to, co się obecnie dzieje, nie ma kompletnie nic wspólnego z tzw. wartościami europejskimi jakiejś Unii. To był tylko instrument do realizacji planu "Mittel Europa". Myślę, że Niemcy wykorzystali głupotę demokratów w USA, a osłonę ich poczynaniom zapewniało lobby żydowskie. W tym świetle nie mam pewności, czy zamachu na synagogę w Pittsburghu dokonał wariat amator, czy też cyngiel podpuszczony przez tę zakochaną w sobie parkę narodów, żeby przygotować odpowiedni grunt (desinteressement ekipy Trumpa, w przypadku podobnej prowokacji w Polsce, np. 11 Listopada) pod pacyfikację Europy Wschodniej (a wcześniej utworzenie Euroswehry lub Junkersmachtu). To już nie jest bajka, tylko regularny najazd.
"- Niemcy przejęli nasz język. Zaczęli go instrumentalnie zmieniać, nadawać mu charakter taki, by realizował niemieckie cele strategiczne. Wprowadziły do niego wiele pojęć, które naprawdę niewiele mają wspólnego z naszą wspólnotą, które budują inną filozofię i logikę naszego społeczeństwa. Snuto przy tym opowieść, że kapitał nie ma znaczenia. Że to wszystko jest otwarte, trzeba się zdać na międzynarodowe regulacje, międzynarodowe prawo, etykę dziennikarską. A co mówi prawo prasowe? Że dziennikarz musi realizować linię programową pisma, w którym pracuje – mówi Piotr Grochmalski."
http://niezalezna.pl/242…
"Oettinger na spotkaniu z polskimi parlamentarzystami powtórzył także, że nie zrezygnuje z zasady uzależnienia uruchamiania środków europejskich od „przestrzegania praworządności” w danym kraju. I wyraził zdziwienie, że nie widzimy, iż częściowe przesunięcie środków z programów spójności na programy edukacyjne i wspierające innowacyjność – co on właśnie proponuje – jest dla Polski korzystne.
– Przecież – klarował – powstawać będą mogły we Wrocławiu i wzdłuż granicy z Niemcami fabryki Siemensa albo zakłady Daimler-Benz i dzięki tym programom będą miały wykwalifikowaną w Polsce kadrę techniczną.
Oettinger nie był w tym, co mówił, uprzejmy, wcale się na uprzejmość nie silił. W końcu usłyszał od nas, że jego propozycje nam się nie podobają i raczej nie warto, zdaniem przedstawicieli ugrupowania rządzącego Polską, spieszyć się z przyjmowaniem tak skrojonych założeń budżetowych Unii. Nie przypadło mu na pewno do gustu nie tylko to, że przedstawiciele obecnie rządzącego obozu w Polsce mówią: ten budżet nie przejdzie. Lecz zapewne także to, że liczymy, iż być może kolejny Parlament Europejski i kolejny skład Komisji Europejskiej będą mieć lepsze z punktu widzenia interesów naszego kraju pomysły i że warto na nie poczekać. Może dlatego tak szczerze wypalił to zdanie o niemieckich fabrykach, które dzięki środkom europejskim powinny zyskać wykwalifikowaną kadrę na ziemiach polskich. I że to jest dla nas dobre. Być może pewność siebie i przyzwyczajenie do uległości polityków PO-PSL, którzy demonstrowali zawsze zachwyt przedsięwzięciami państwa niemieckiego, nie podpowiedziały mu niestosowności tego zdania. Zresztą zaraz po spotkaniu jeden z posłów PO, wzburzony, pytał mnie: a czego się spodziewacie? Że zbudujemy jakieś polskie fabryki? Niemiecki polityk mówiący, że fundusze na innowacyjność i edukację dla Polski potrzebne są Siemensowi, by mógł otwierać w Polsce fabryki, bo wtedy znajdzie wykwalifikowanych pracowników – warto tę scenę z Brukseli zapamiętać."
A tak pracują niemieckie i nie tylko niemieckie pieniądze na Ukrainie: http://niezalezna.pl/243…
Pod linkiem http://niepoprawni.pl/bl… znalazłem taki appendix:
"Zacznijmy od próby definicji: abandonacja (wł. abbandonare - opuszczać, zostawiać samopas; fr. abandonner - porzucać; ang. to abandon - wyrzec się) to technika operacyjna służb mająca na celu wprowadzać frustrację w szeregach wroga poprzez wykreowanie fałszywego przywódcy, który podprowadza "wyznawców" i w jakimś kulminacyjnym momencie osiągniętych wpływów jako grupa, nagle pozostawia swoich zwolenników, zazwyczaj poprzez samoośmieszenie się jako guru-idol; wówczas akolici są zażenowani, zawiedzeni, tracą wigor i siłę oddziaływania jako już wówczas zdezintegrowana drużyna."
Z komentarzem o niniejszej dyskusji tamtejszego Autora bloga civilebellum:
"Przeczytałem nie tylko tekst pana Korusa, ale też nadspodziewanie szeroką i sensowną dyskusję (wraz z częstymi odsyłaczami) pod nim; znamienne, że dyskutanci wydają się nastawieni pesymistycznie, choć przecież mogli zapoznać się na swoim portalu z tekstem, który daje receptę na tę bezradność: http://naszeblogi.pl/517… ; obecni postpeesowcy z PiS tego nie uczynią, co więcej - przygarnęli Republikanów od Kukiza i mają ich w garści...
Popularyzowanie idei republikańskich to najlepszy sposób, by przygarnąć także narodowców, bo na sam PiS to oni z pewnością nie pójdą, a narodowcy to pole minowe, które w każdej chwili może eksplodować - dużo by o tym gadać."