Prawda jest prawdą

Bronisław Komorowski w orędziu z okazji Święta Wolności powiedział politykom „by bezpardonową walką partyjno-polityczną nie pozbawiali Polaków satysfakcji z polskich osiągnięć, by ostry spór partyjny nie zabijał naszej dumy i nadziei” – cokolwiek to znaczy. Polaków wzywał zaś: ”Skoncentrujmy się zatem na rozwiązywaniu naszych problemów, bo ponownie stoimy nie tylko w obliczu zagrożeń, ale i w obliczu wielkiej narodowej szansy. Tak jak wtedy w 1989 roku. Podejmijmy współczesne wyzwanie: mądrze zainwestujmy w Polskę 300 mld złotych z budżetu Unii Europejskiej”. Co ma piernik do wiatraka? Słyszałam, że UE grozi i grozi a że Tusk nic sobie z tego nie robi… Widocznie tak mocno przeciągnęli strunę, że stoimy w obliczu utraty tej kasy lub nawet jakichś kar do zapłaty. „Zadbajmy o konkurencyjność polskiej gospodarki i jej dalszy rozwój, bo tylko tak możemy skutecznie zadbać o najsłabszych w naszym kraju – grzmiał nasz przywódca a ja pytam: Czyli co? Swoi się jeszcze nie chapali? Jaki sektor mają na celowniku, który prezydencina ma namyśli? Jaką sferę życia? Sektor energetyczny? Znaczy, że już postanowione, tylko teraz trzeba ten kit jakoś ludziom wcisnąć?

Według prezydenta 4 czerwca jest Świętem Wolności, bo 4 czerwca 1989 roku wygraliśmy walkę o naszą wolność. „Pokonaliśmy komunizm kartą wyborczą, a nie karabinem. Dzięki temu żyjemy w wolnym kraju, cieszymy się niepodległością i demokracją.
Jaką wolność? Jeżeli Polska jest krajem, w którym najbogatszymi Polakami nie stali się ciułacze, ciężko pracujący ludzie a komunistyczni donosiciele, działacze i poplecznicy? – pytają inni, mniej entuzjastycznie nastawieni do rzeczywistości, słowem  - pesymiści i nieudacznicy, nieroby… - W Rosji też jest demokracja…
„Wiemy, że nie ma wolności bez ludzkiej solidarności „- powiedział Komorowski i choć nie czepiam się nic a nic i miło mi słyszeć te słowa, bo cytat znajomy aż nadto, to brzmi to w jego ustach jakoś tak wieloznacznie, choć cytuje papieża Polaka. A może właśnie dlatego, że go cytuje, że to on cytuje…? Może jednak się czepiam? Sztywno to jednak mu wyszło i jak nic czuję, że to z promptera a tam mu to już ktoś to wklepał i chyba z poprzedniej ekipy jakiś gość dał się ponieść radości świętowania. Może już konsumowali orlika z czekolady a ten był czym nadziewany. W takim brzuszysku to beczułka jak nic się zmieści… I łatwo się zapomnieć. Jak się pije to i towarzystwo coraz lepiej pasuje do siebie.  Zwłaszcza towarzystwo, które zdolność dopasowywania opanowało do perfekcji. Cóż, bez serc, bez ducha (to szkieletów ludy) Bez wstydu w oczach( W tych pełno obłudy…)
Komorowski zaczynał od płomiennego wezwania do skutecznego wykorzystania pieniędzy z UE. Zastanawiałam się, do czego on pije, zwłaszcza, że wszedł na tego papieża itd., ale kiedy zaczął porównywać obecną gospodarkę Polski z tą z 1989 roku, wskazując na nasz obecny dobrobyt i ówczesne zagrożenie kompletnym krachem, załapałam. Jest już tak źle, że gorzej oznacza kompletny krach właśnie. Ale to nie był koniec jego kłamliwych, to znaczy nie do końca prawdziwych wynurzeń, bo przypomniał, że wówczas „ w granicach Polski stacjonowała armia sowiecka” a „polska odwaga, polska mądrość przywódców, rozsądek kompromisu okrągłego stołu, polska wiara i polski optymizm pozwoliły wygrać lepszą przyszłość dla całego kraju”.
Cholera, nie mogę: armia sowiecka i dziś siedzi w Polsce, tyle, że po cywilu. Ówcześni przywódcy to zdrajcy, którzy wprowadzali razem z Jaruzelskim stan wojenny, strzelali do robotników, mordowali Popiełuszkę, Zycha czy Suchowolca a na koniec zapewnili komuchom skok na cztery łapy i odejście z pełnymi torbami. Okrągły stół to nic innego jak targowica, gdzie pozwolono targować się złodziejom i katom o dobytek ofiar. Ba, pozwolono sporo wytargować… Gdyby nieświadomie. Grunt w tym, ze w pełni świadomie. Okrągły stół zgromadził zdrajców i zdradzonych wśród których też byli zdrajcy. Boli, że przywódcy.  Ich mądrość była zaś sowiecką mądrością, mądrością sowieckiej racji stanu w Polsce. Rozsądek kompromisu okrągłostołowego jest również zdradą naszej Ojczyzny – Polski, dodam, bo chyba nie tę samą mamy z prezydentem ojczyznę na myśli. Wtedy ci rozsądni po Sowiecku przywódcy oszukali naród i jego reprezentantów, rzucili temu głodnemu wolności narodowi jej ochłapy. Dosłownie jak w intro komunistycznej produkcji, sztandarowo pokazywanej co wakacje w TVP: „Czterej Pancerni i pies”: „masz, żryj”. Jaka zaś jest ta „lepsza przyszłość’? Taka, że syn Donalda Tuska może sobie dostać od tatuńcia, który w stanie wojennym, zanim udał się do stoczni, by być wraz z robotnikami, poszedł z kolegami się uchlać, bo jeden z nich dostał wezwanie do wojska. Ten sam Debil, jak sam się przedstawia nam Michał Tusk, może sobie to mieszkanie wymienić za pół miliona złotych – nowych złotych i to kiedy chce. I nikt nie będzie sprawdzał czy kasa na ten cel wpadła z Amber Gold, z trójmiejskiej Wyborczej, czy innego źródła, z którym współpracował Michał vel Debil i nie wiedział nawet czy to legalne, bo ważne, że się realizował a do tego dobrze płacili. Ta szczęśliwa przyszłość, która stała się na naszych oczach teraźniejszością i dała nam się doświadczyć to bezkarność rodziny Tusków, nietykalność wszystkich rodzin podobnych do Tuskowej, Komorowskich, Kwaśniewskich, Millerów tych i tamtych, Sikorskich, Arabskich… O tak, ci żyją szczęśliwie i optymistycznie patrzą w przyszłość. Nie wiem, czy jednak ten oszukany naród, który dał się już kilka razy nabrać, a to na Magdalenkę, a to na Balcerowicza, a to na Leszka Milera a to na uczciwość MAK a to na uczciwość PO…, da się jeszcze raz tak zeszmacić.

Komorowski zaznaczył, że dzisiaj mamy mocną pozycję w Europie i w NATO, a cały świat podziwia, jak podniósł się poziom polskiego życia i jak nieprzerwanie od 20 lat utrzymujemy wzrost gospodarczy. Zdaniem Prezydenta, Tuska, Rostowskiego, którym wtóruje Niesiołowski, polski wzrost dobrobytu mierzy się spadkiem występowania szczawiu na torowiskach… W związku z zanikiem tej rośliny w wymienionych miejscach, wnoszą, że całkiem niedaleko nam do czołówki światowej. Fakt podniesienia stopy życiowej ich rodzin, przyjaciół i znajomych, jedynie potwierdza słuszność tej teorii. Ciekawe jednak, co będzie jak zazdrosna UE zechce zobaczyć nasz dobrobyt na własne oczy. Nie wykluczone, że tak się stanie. Skoro Niemcy zażyczyli sobie zobaczyć swoje złoto w USA, to tym bardziej mogą chcieć i nam naskoczyć. Nasza silna pozycja w NATO przejawia się raczej w wierze NATO w polską siłę i wolę przetrwania. Przywódcy zapewne z zawstydzeniem (w opinii prezydenckiego środowiska lub w jego umyśle a raczej snach) patrzą na polskie osiągnięcia polityczno-militarne a także gospodarcze ostatnich pieciu a zwłaszcza trzech lat. I to dlatego sekretarz generalny ucina pytania dociekliwych, natrętnych i nachalnych dziennikarzy imbecylów o ewentualną wolę i gotowość NATO do zaangażowania się w śledztwo smoleńskie. Bo jak na dłoni widać, że nikt tak dobrze nie poradzi sobie z Rosją jak Polska. NATO może tylko patrzeć i podziwiać. I tak właśnie robi. Jedyną rzeczą jaka może się tu pochwalić to fakt, że większość generałów, którzy zginęli w Smoleńsku (i w  Mirosławcu, co niektórzy łączą z ruskimi żołnierzami stacjonującymi w Polsce po cywilu), była przeszkolona przez Sojusz. Zarówno Sojusz w tej idealizacji naszego państwa, jego potęgi i geniuszu nim rządzących oraz ci rządzący, w tym sam prezydent, zapominają, że teraz to nam sami szkoleni przez Ruskich zostali i pewnie to przez tych ruskich stacjonujących po cywilu…
Ale idźmy dalej tropem przemówienia prezydenckiego (nie martwcie się, nie tylko to czytałam w ostatnim czasie i dam i tego wyraz w tym tekście).  Prezydent wynurzył nam się ze skorupy zupełnie. Bo tych słowach o NATO, sile, podziwie dla Polski trzasnął nieopatrznie: „Przyznam, że ze szczególnym wzruszeniem myślę o dziele 4 czerwca, gdy przywódcy innych państw gratulują nam wspaniałych osiągnięć, pracowitości, rozwagi i konsekwencji. Gdy gratulują nam skutecznej obrony gospodarki przed panującą w Europie recesją, kiedy doceniają i podziwiają polski cud wolności. A ten cud trwa już 24 lata. To od XVIII wieku najdłuższy i najlepszy okres naszej wolności i niepodległości” . No, i co tu więcej powiedzieć? Można zapytać, którzy przywódcy są takimi hipokrytami a którzy naprawdę w to wierzą, co mówią i czemu gratulują? Bo to ważne. Naiwniaka można olać a hipokryty trzeba unikać jak diabeł święconej wody. Gdybym miała obstawiać tych ostatnich, w pierwszym rzędzie po kamandierach wymieniłabym Angelę Merkel, co to ma nie do końca czystą przeszłość NRDowską, o czym nadmienił w swojej książce premier Kaczyński i co niby odebrało mu kilka głosów a co zz kolei pogrążyło totalnie jego szanse wyborcze. Dziś dwulicowość niemieckiego anioła nikogo nie zdziwi, jedynie niektórzy Niemcy dostali chwilowej czkawki, ale piwem pipili i poszło. Na drugim miejscu stawiam (tak idąc póki co od wschodu na zachód) -  Holanda , który wbrew nazwisku jest podobno Francuzem i który okpił swój własny naród niezgorzej od Angeli, bo wbrew opinii publicznej kolanem przepchnął ustawę o związkach homowiadomo i prawach wychowywania przez nie dzieci. Nie zdziwią mnie kongratulejszyny angielskojęzyczne, bo i słusznie, nikt tylu półdarmowych roboli na wyspy nie odesłał i to takich o określonym poziomie cywilizowania, którzy nie zaprzepaszczą totalnie dorobku kulturowego autochtonów. Jeśli za ukłony przesłał czarny lokator  Białego domu, taka czarna owca w miarę czystej polityce, znaczy mieszczącej się w granicach przyzwoitości, choćby tej nowoczesnej, to normalka. Pod warunkiem, że na początku kamandiery się kłaniali. Ci, którzy tę owce pasą i która jest wobec nich dyspozycyjna, zwłaszcza po ostatnich wyborach. Tę listę zakończyć powinni Chińczycy, gdzie marszałkini Kopacz świętowała korzystne, odfajkowane z sukcesem, wymordowanie chińskich studentów na najsłynniejszym pekińskim placu. W sumie słusznie, te same korzenie światopoglądowe. Bo co za różnica czy zarżnie się opozycyjnego studencika czy wyskrobie się go przed urodzeniem, gdy mamuśce – gimnazjalistce zdarzy się zapomnieć. Chińskie i w ogóle komusze rozumienie człowieczeństwa nie wykracza poza określenie „urodzony” . W myśl tego psy nie są ludźmi, bo nie rodzą a się szczenią; kotki zaś mogą jedynie się okocić, podobnie zresztą jak niektóre rybki w akwarium. I dlatego, że polityka państwa środka opiera się na racjonalnej akwarystyce, gospodarka tegoż kraju kwitnie jak wiosną wiśnie w Japonii. Może marszałkini poza świętowaniem masakry i tajną misją pod kryptonimem „szeptucha” pojechała też i w innym celu – szkoleniowym. Może Pekin prowadził jakieś warsztaty otwarte pt. „jak skutecznie utrzymać władzę w obliczu spadku popularności, poparcia w sondażach i wrogich nastrojów społecznych”? Wszak nawet
Gorbaczow musiał odejść żeby kiedyś Putin mógł przyjść. Marszałkini Kopacz wiele od Chińczyków może się nauczyć. Skrobią na życzenie, zwłaszcza lubią skrobać dziewczynki, potrafią podtrzymywać pozytywne nastroje społeczne na stałym poziomie, wzmacniać gospodarkę kosztem reszty świata…  A nasza gospodarka…
Cudem jednak będzie jeśli ta gospodarka się ostoi pod ciężarem foteli dźwigających dupska POwskich oficjeli. Mam jednak wrażenie, że sama PO może się nie ostać skoro jej członkowie sami siebie zaczynają dobijać. A mieli polować na watachy. Widać prezydent nie do wszystkich miał dość zaufania, by im wyjaśnić, na kogo konkretnie mają polować i kto et konkretnie jest. Niektórzy bowiem zaczynają sobie wzajemnie pluć w gębę, srać na wycieraczki i podstawiać sobie nogi na korytarzu. No i kasa się kurczy a prezydent dopomina się na kolejną kampanię. Może Chińczycy zapłacą coś. Za autostradę… Już to widzę. Ewa Kopacz stoi przepasana czerwoną szarfą z czerwonym jabłuszkiem w ręku i kusi Chińskich oficjeli: do grającej szafy grosik wrzuć… I szafa gra. Cóż czasem pojedzie Kopacz, czasem Michał Tusk. Zaraz, a może temu u nas dziura, że dorzucamy się do chińskiego budżetu. Czy ktoś im sprawdza walizki? Już kiedyś Polacy masowo wozili wszystko na wschód. Czasem tylko do granicy, albo o pobliskiego lasu, ale to pewnie jacyś reakcjoniści, bo oficjalnie było powiedziane, że dokarmiamy i ubieramy i ogrzewamy wschodnią brać. Kto wie, brać nie przestała od nas brać. Nic dziwnego też, że Chińczycy biorą w posiadanie gospodarkę światową, skoro wszyscy składamy się na ich kieszonkowe. Trzeba by zajrzeć do dokumentów. Tylko kto nam je pokarze i gdzie ich szukać, skoro państwowe instytucje posiadają wyjątki z życiorysów. I nic nie może, bo posiadacze dokumentów i życiorysów mogą więcej. Przykład? Bolesław Wałęsa.

Artur Balazs, działacz opozycji antykomunistycznej w PRL, poseł na sejm kontraktowy wreszcie powiedział otwarcie, że widział dokumenty Wałęsy, kiedy był członkiem komisji Macierewicza i wie, że teczka była pełna, kompletna. W domyśle – nie tak jak teraz… Na 100%, bo przeglądał ją dokładnie. „Teczka była jeszcze wtedy teczką pełną. Nie znalazłem w niej niczego takiego, co mogłoby być dyskwalifikujące dla Lecha Wałęsy” - mówił Balazs i tym samym wkopuje Wałęsę, potwierdzając, że w teczce były jakieś inne dokumenty. Nikt zaś rozsądny chyba nie wątpi w to, że jeśli złodziej coś kradnie, to musi to przedstawiać jakąś wartość a do tego zaciera za sobą ślady. I tak, miast bronić Wałęsę przed oskarżeniami o agenturalność czasów PRL, sam wskazuje palcem na niego jako złodzieja i agenta: "Wałęsa podjął pewną grę, natomiast nigdy nie było najmniejszej wątpliwości, po której stronie Lech Wałęsa jest”.  Pan Balazs nie wątpi. Ja też nie wątpię. Podobnie co do przynależności Komorowskiego, Tuska, Geremka, Olechowskiego. Nie wątpię w przynależność ideową całej PO do formacji, która zwę neokomuną. To taka formacja, która skupia wszystkich tych, którzy najpierw doczepili się do statku „Solidarność” i krzyczeli głośniej od załogi „płyniemy”, by dotarłszy do portu wziąć go w posiadanie, ogłosić jego upadłość i sprzedać z zyskiem – swoim zyskiem, bo niejednokrotnie to sobie sprzedawali. Dzisiaj to bardzo rozrosłe towarzystwo trzyma się razem, chroni się i swojego posiadania, swoich życiorysów (często z wydartymi wstydliwie  kartkami) i rządzi swoimi prawami a że panuje w nich i wokół nich całkowite bezprawie (w sensie znaczenia prawa jako takiego) dyscyplina musi być. I musi być wewnętrzna „policja” i środki prewencyjne… Tam rządzi prawo bandyckie, mafijne. Takie samo jak w systemie komunistycznym. Tylko Jasiek może spółkować ze Stachem bez groźby ostracyzmu a Zośka może puszczać się codziennie w dowolnym miejscu, czasie i z kim chce. Dzięki temu prawu można prowadzić podwójne życie, mieć podwójna tożsamość, podwójną moralność i stosować podwójne standardy.

Są tacy w Polsce, naiwni, którzy ciągle wierzą w prawdziwość propagandy, jaką i tu uprawiają Komorowski i Balazs, że komuna upadła, że Solidarność zwyciężyła, że pozbyliśmy się sowieckiego jarzma, że jesteśmy wolni… Biedni. Na szczęście jest ich coraz mniej. Na nieszczęście to szczęście wiąże się z upadkiem Rzeczpospolitej. Bo my ciągle mamy do czynienia z sowieckim jarzmem. Jeśli prezydent go nie widzi, niech spojrzy w lustro. Niech spojrzy na partyjne fotografie. Ale on widzi. On wie. On brał czynny udział w budowaniu struktur neokomuny. I on, i Tusk, i reszta… "Wałęsa podjął pewną grę”. Oni również. Graja nadal.
Moim celem nie jest koalicja z SLD - powiedział Donald Tusk "Polityce". Pewnie, że nie. Sld to banda starych komuchów, Taka stara kwoka, która swoimi skrzydłami chroni swoje pociechy, karmi i hoduje…  PO i SLD to dwie strony tej samej monety. Personalnie jednak rzecz biorąc, oba towarzystwa – mimo niechęci do rodzicielstwa i sympatii dla homoseksualistów, antykoncepcji i aborcji – zdolne są do rozrodu a niektórzy też do uczuć wyższych (nawet jeśli tylko chwilowo, przelotnie czy w obliczu konieczności faktu dokonanego). Nie sposób z polskiego kociołka wyżywić gwardię komuchów wraz rodzinami i do tego neokomuchów z ich przychówkiem. Nie w stopniu przez nich oczekiwanym. Rywalizacja więc nie do końca jest pozorowana. Jednak, że do pewnego stopnia jest to pozorny konflikt świadczy to, że premier "nie może wykluczać takiego scenariusza", by po wyborach parlamentarnych w 2015 r. zawiązać z SLD koalicję. Nie daj Boże, by miał taką możliwość, ale taka sytuacja byłaby najwłaściwsza. Sama już wypowiedź i mentalne poszukiwania partnerów w obecnej sytuacji Tuska przywodzą na myśl przysłowie: „ciągnie swój do swego”.. . Dlaczego jednak „Palikot ustawił się jakby poza granicą racjonalnej polityki, na marginesie”., przynajmniej w ocenie premiera, który wszak postępowy, nowoczesny jest i powinien rozumieć tych, którzy walczą z zacofaniem, chronią mniejszości seksualne… Może dlatego, że Palikot ma wilczy apetyt i łapą chce sięgać do Tuskowej miski? Może dlatego, że ma brudną łyżkę a może dlatego, że Tusk jest jednak zacofany i ma uprzedzenia i boi się, że Palikot załapał jakiegoś syfa… „Zacofany” tu znaczy jednak bardziej „fałszywy”.
Zdaniem premiera, do 2015 r. PO i PSL będą wciąż dysponować niedużą większością i "nie będzie potrzebny żaden polityczny manewr". Jeśli jednak tak jest to po co w ogóle takie publiczne wynurzenia? Dlaczego więc mimo wszystko premier bierze pod uwagę taki scenariusz?  „Ale czy koalicja z Sojuszem to jest mój cel, czy taka jest moja intencja? Nie” - stwierdził premier – i prawdę mówi, bo lepsza pełna micha niż pełna do połowy a SLD najbardziej obliczalna była zawsze w przekrętach i sposobach skutecznego ich przykrywania. Sprawa Grzesia Przemyka i uchwały, z której Miller wyplątywał się ostatnio jest tylko kroplą w morzu. „ Rzeczywiście, wśród partii opozycyjnych SLD pod szefostwem Millera wydaje się, przy wszystkich garbach, partią umiarkowaną i obliczalną” – mówi Tusk, ale na co liczy sam diabeł boi się pomyśleć. Bo patrząc na wszystkie przekręty frakcji komuchów, widać, że nawet on przestał im sprzyjać a wybory w 2015 roku faktycznie mogą przynieść zaskakujący rezultat. O ile odbędą się w 2015 roku a nie wcześniej i  o ile PSL, PO i SLD wejdą na tej swojej obliczalności i wynikających z nich obliczeniach do parlamentu.
Podczas gdy prezydent świętował wolność. Nie wiem, może wolność ponad prawem, wobec prawa a premier snuł plany co do tej wolności w okolicach najbliższych wyborów i w ich następstwie, minęła kolejna rocznica obalenia pierwszego demokratycznie wyłonionego rządu w Polsce po II wojnie światowej.
W nocy z 4 na 5 czerwca minęła 21. rocznica obalenia półrocznego zaledwie rządu Jana Olszewskiego – największej szansy Polaków na wolność i uczciwość w Ojczyźnie. Niestety. I to nie kto inny wzywał do „głosowania” w gabinecie Wałęsy za obaleniem legalnego rządu, jak Donald Tusk, ten sam, co to najpierw musiał się napić z kolegą powołanym do wojska, zostawić w domu (podobno jak zwykle bez kasy i chleba) żonę z maleńkim synkiem dla kumpli, by znaleźć ładny wykręt dla owego pozostawienia, tj. dotrzeć do stoczni. Choroba, kto wie, czy on w ogóle pił z kumplami i czy kumpel szedł do wojska. Może on (ten tak ważny kumpel) pakował się właśnie na jakąś motorówkę a kumple byli potrzebni, by ją zwodować… Bo wiadomo, że bez podpłynięcia motorówką to żadnego płotu się nie przeskoczy. Ale  to takie luźne łączenie różnych zupełnie faktów. Taka posmoleńska maniera nabyta od środowisk rządowych. Przydatna, nieprawdaż?

Jak wyglądałaby obecnie Polska, gdyby rząd Jana Olszewskiego przetrwał i przeprowadził planowaną lustrację? – pytają dziennikarze. Odpowiedzi udzielił m. in. dr. Rafał Chwedoruk, politologa z Uniwersytetu Warszawskiego. Między innymi, bo między innymi i ja jestem.  Według tego uczonego zmieniłoby się niewiele, bo po kolejnych wyborach postkomuniści i przeciwnicy lustracji z obozu "Solidarności", cofnęliby ustawy lustracyjne. Ja, jedynie magister i to z innego uniwersytetu (nie chwalę się od jakiegoś czasu z jakiego, bo od jakiegoś czasu mi z tego tytułu wstyd), zachodzę w głowę, skąd doktorek wie, że oni mieliby szanse cokolwiek cofać, skoro lustracja stałaby się faktem i oni to właśnie pozbawieni by byli wpływu na cofanie lub pchanie politycznego wózka w naszym kraju. Osobiście sądzę, że ta ślepa wiara w obóz komunistów i neokomunistów obecnych wówczas w obozie solidarnościowym jest zbyt wielka i bardzo naiwna. Bo i jedni i drudzy zapewne poszliby w większości z torbami. Pustymi.
Wtedy też prezydentem nie miałby szans zostać żaden myśliwy uganiający się za watahami i  strzelający do psów, nawet bezpańskich kundli. Toż to już samo w sobie śmieszne. Groteskowe. I ten inny prezydent mógłby ze spokojnym sumieniem wygłosić przemówienie napisane Komorowskiemu. Inna rzecz, że wówczas prezydent pisałby sobie sam przemówienia, bo o to nie posądzam obecnego „miłościwie nam panującego”, z uwagi na brak błędów ortograficznych  w wystąpieniu. 
Doktor jednak sądzi, że Polacy sami opowiedzieliby się przeciw Solidarności i rządom prawicy z uwagi na koszty i konsekwencje reform podupadającej gospodarki. Niby w 1992 r.  CBOS podał, że , niemal 80 proc. Polaków uważało sytuację gospodarczą za złą i większość społeczeństwa w transformacji widziała jedynie same straty. Ja pozwalam sobie zapytać o rzetelność CBOS-u, jego wiarygodność…
Doktor twierdzi: „Warto też zauważyć, że nie było społecznego konsensusu, co do charakteru i wymiaru lustracji i dekomunizacji. Kwestia ta podzieliła same elity solidarnościowe”.  Dr Chwedoruk zapomina jednak, że tak naprawdę tym, co podzieliło elity solidarnościowe, była uczciwość. Bo nie wszyscy byli umoczeni w komunę i reprezentowali nurt, który doprowadził do tego, co występuje obok SLD – neokomuny. Jeśli „S” była podzielona to dlatego, że wdarły się do niej glisty i trawiły ją od środka. I trawią. On i to jako politolog twierdzi, że obecnie sprawa lustracji ma wymiar niemal wyłącznie symboliczny. Decydenci z PRL są już w zaawansowanym wieku i nie odgrywają żadnych ról lub już nie żyją jego zdaniem i nie ma kogo tak naprawdę lustrować. Wszystko to świadczy jednak albo stanie wiedzy i inteligencji doktora, albo o jego służalczości wobec ekipy rządzącej. Bo wystarczy zapytać, kogo lustrują sądy, nawet jeśli wydają fałszywe z punktu widzenia sprawiedliwości i uczciwości wyroki? Czy Turowsski to dziadek o lasce? A może sam Chwedoruk taką laskę w szafie trzyma? Był taki pan, co całą szafę gadżetów trzymał, głównie dokumentów, z których wielu wyrwałoby chętnie wszystkie kartki, bo ani jednej „czystej” nie było.

Dla niego „Sprawa ta ma pewne znaczenie w polityce historycznej w wykonaniu środowiska Prawa i Sprawiedliwości. To takie symboliczne odwoływanie się, które pozwala różnym partiom mobilizować niektóre segmenty swoich wyborców - z jednej strony PiS-owi, z drugiej SLD”. I tu do pewnego stopnia zgodzę się z Chwedorukiem: sprawa ma znaczenie i symboliczne i historyczne, ba, i powinna mobilizować określone środowiska – środowiska uczciwych ludzi, którzy chcą żyć w uczciwym świecie, w którym wiadomo, kto kradł a kto nie, kto mordował, kto kazał mordować, kto spokojnie na to patrzył a kto walczył o sprawiedliwość i bronił przed mordercami… To mobilizacja nie tylko PiSowskiego elektoratu a ludzi uczciwych. I tu znów – racja: tych jest coraz więcej, bo komuchy jednak wymierają, starzeją się, chorują na demencję starczą, tracą wpływy i kasę a do tego często nie chciało im się mieć dzieci i o nie dbać. Równie często, żyjąc na własne życzenie w świecie dwulicowości, hipokryzji, wychowywali swoje pociechy na ludzi, którzy dziś takim jak oni nie podadzą ręki… Oni też uważają, że źle stało się, że rząd Jana Olszewskiego upadł a w zasadzie został chamsko powalony – zdradziecko prze niby swoich, nocą, od tyłu – nożem w plecy. To trochę tak jakby gwałciciel tłumaczył się w sądzie: bo ona jest taka ładna, zgrabna i powabna… to nie moja wina a jej. Tak tłumaczą te wydarzenia przeciwnicy premiera Olszewskiego a w sensie ścisłym, wspierający Wałęsę tzw. „liberałowie”, którzy bogacili się na prywatyzacji majątku narodowego lub czerpali określone zyski z bogacenia się w ten sposób innych. Ci do dziś żyją zdrowo i wesoło i żaden kryzys im nie straszny. Mogą spokojnie stołować się u Magdy Gessler czy latać w Dolomity. „Kwestie biznesowe i prywatyzacyjne to było to, co konsolidowało naszych przeciwników. Sprawa robienia interesów na majątku narodowym wydawała się rozstrzygająca w wypadku naszego rządu”  - wyznał premier Jan Olszewski. I pewnie nikt lepiej od niego nie wie, że gdyby nie ów majątek narodowy, który pachniał niektórym pod nosem, samą lustrację mieliby gdzieś. Kwestia lustracji była ważna też o tyle, że bywała szlabanem do korzystania z określonych praw i profitów. Tu nie sżlo o wstyd. Ci wstydu nie mają. Za kompletną bzdurę też uważam opinię dr Chwedoruka, że  „politycy nie zdawali sobie wówczas sprawy z oddziaływania procesów i sił o charakterze globalnym” a Polsce „nie udałoby się wejść do Unii i NATO nie przeprowadzając neoliberalnych reform”. Sądzę, że jedynym pewnikiem jest to, że Polska byłaby bogatszym krajem, gdyby jej majątku nie rozkradli kolesie figurujący na listach płac SB, sami funkcjonariusze SB (a zwłaszcza WSI) oraz drobni cwaniacy, do których moim zdaniem zalicza się Donald Tusk, którzy uczepili się „S” czując zmiany i wietrząc w tym swój osobisty interes.
„W nocy z 4 na 5 czerwca 1992 roku Lech Wałęsa, po rozmowie z szefami klubów parlamentarnych, w której uczestniczyli m.in. Donald Tusk, Tadeusz Mazowiecki, Stefan Niesiołowski, Bronisław Geremek, Waldemar Pawlak i Leszek Moczulski, doszedł do wniosku, że dysponuje większością głosów niezbędną do odwołania Jana Olszewskiego z funkcji premiera. Na jego miejsce powołano Waldemara Pawlaka”.
Znamienne. Występowanie tu  tych nazwisk w połączeniu z kolejną informacją mówi samo za siebie:
„W kolejnych wyborach parlamentarnych, w 1993 roku, skłócony obóz solidarnościowy poniósł klęskę, a władza wróciła w ręce postkomunistów z SLD”. Ale ja nie umiem trzymać języka za zębami i dodam: SLD pozostawiło Polskę w fatalnym stanie gospodarczym, stało się monopolistą władzy wszystkich istotnych instytucji, stworzyło rękoma swoich członków sieć zależności, z których profity czerpali oni sami i ludzie z ich otoczenia. Władza SLD skończyła się w efekcie wewnętrznych nieporozumień, najprawdopodobniej na tle podziału korzyści. Stało się to okazją do przejęcia władzy przez prawicę, co po części się dokonało. Rządy (koalicyjne) Prawa i Sprawiedliwości trwały jedynie pół kadencji. Neokomuniści doprowadzili do jego upadku i odwrócenia poparcia opinii publicznej pomówieniami i sianiem strachu przed PiS. Władzę zdobyła neokomuna - PO, która konsekwentnie niszczyła PiSowskiego prezydenta. W obliczu jego aktywności na arenie międzynarodowej i wzrostu jego autorytetu i wpływów, odsuwano go od polityki zagranicznej. Prowadzono grę (to stały element, ci ludzie zawsze prowadzą jakąś brudną grę jak sądzę) z wrogami prezydenta Lecha Kaczyńskiego, spiskowano za jego plecami (czym jest spotkanie na molo Putina i Tuska, ukrywanie przez Sikorskiego raportów przed Prezydentem?). W moich oczach sprzedali go mordercom a wraz z nim 95 innych osób. W zasadzie mogę powiedzieć, ze tak postrzegam i katastrofę w Mirosławcu, wszystkie samobójcze i te dziwne śmierci okołosmoleńskie. W kontekście katastrofy smoleńskiej jawią mi się jako swoista czystka. Taka sama jakiej dokonali Rosjanie niegdyś w Katyniu.
Są naiwni, którzy wierzą, że Rosja to już inny kraj, że  skrucha i żal Rosjan był szczery, że Rosja ma inne cele i że jej nie opłaci się używać środków siłowych w uprawianiu polityki, że oni teraz tylko gospodarczo… Bzdura. Rosja jest wciąż tą samą Bolszewią, której emanacje wypływają raz po raz w krajach byłego Bloku wschodniego, której agentura ma się nie tyle świetnie, co doskonale w tym regionie, bo to agentura autochtoniczna – sieć zdrajców. Ta Rosja morduje u siebie i poza swoim terytorium. Z powodów politycznych i gospodarczych. Chcąc cos zyskać i żeby się zemścić. Bo to Rosja. Tylko tu może zginąć młoda kobieta w makabrycznej zbrodni a jej zmasakrowanego ciała nie szuka się choć wiadomo gdzie się znajduje. Nie szuka, bo to miejsce to …wysypisko śmieci.  Rodzina otrzymała odciętą przez mordercę głowę i usłyszała, że reszta jest jak igła w stogu siana.  Może gdyby dziewczyna była człowiekiem, gdyby w Rosji, jak i w Chinach, inaczej rozumiano człowieczeństwo…
Donald Tusk mówi o ewentualnych koalicjach wewnątrz kraju – po wyborach. Prawda jest jednak taka, że ten człowiek zawarł szereg koalicji międzynarodowych. Gdyby nie one losy naszego kraju, losy konkretnych ludzi biegłyby innym torem a w wielu przypadkach toczyłyby się nadal a nie toczą. Wystarczy spojrzeć na jego sympatie, z kim poklepuje się po plecach, z kim świętuje i płacze, z kim prowadzi interesy, gdzie szuka współpracowników.
  „Najbardziej aktywnymi i agresywnymi obcymi służbami wywiadowczymi działającymi przeciwko Litwie są służby rosyjskie” – napisano w raporcie litewskiego Departamentu Bezpieczeństwa Państwa - „Celem realizowanych operacji jest pozyskiwanie tajnych informacji na temat litewskiej polityki wewnętrznej i zagranicznej, sytuacji gospodarczej, realizacji strategicznych projektów energetycznych, a także wywieranie wpływu na procesy polityczne, ekonomiczne i społeczne zachodzące w kraju” . Tylko Polska jakoś Rosja nie chce się interesować. U nas nie ma żadnych szpiegów, nic ich nie interesuje.  Ciekawe, dlaczego? Czy nie dlatego, że nie musi? Może Polska polityka wobec Rosji opiera się na wypracowanych wzorcach przyjaźni polsko-radzieckiej, gdzie wszystko Rosji podaje się na tacy? Rosjanie bywają tu, my bywamy tam (i siam). Spotykamy się w naszych koszarach, gdzie paradują jak u siebie, na ich szkoleniach PKW. Ślemy raporty, zdzwaniamy się przez gorącą linię. Zawsze jesteśmy dyspozycyjni, pod telefonem… Służba nie drużba. Łukaszenka wie najlepiej. Gdyby Litwa rozumiała właściwie swoją pozycję lub przynajmniej litewscy dygnitarze rozumieli właściwie swój osobisty interes, może Rosja nie wysyłałaby na jej teren tylu agentów. Skoro najwięcej uwagi poświęca litewskiej i unijnej polityce energetycznej, powinna dostać, czego oczekuje i po kłopocie a tak zaraz zaczną się wydalenia, oskarżenia, przepychanki i inne animozje. I po co? Tymczasem litewskie służby specjalne opisują działania służb rosyjskich, wskazując, że te „usiłują wykorzystać napięcia społeczne wewnątrz Litwy, pogłębiać waśnie między różnymi grupami etnicznymi, podtrzymywać niezadowolenie grup narodowościowych z działań litewskich władz”.
W Polsce dzięki Bogu panuje atmosfera miłości i zaufania do rządu. Oczywiście PiS próbuje coś mącić w sondażach, ale przed wyborami za to też można się wziąć. Teraz są ważniejsze sprawy, np. trzeba przyjaciołom ze wschodu sprzedać jakoś pakiet większościowy Azotów i to tak, żeby opinia się nie wściekła… Litwini sadzą, że kiedy obejmą przewodnictwo w UE, agentura rosyjska wzmoże działania. Dziwne teorie, przecież w Polsce nic takiego się nie działo. Bo i po co? Okazuje się, że spiskowe teorie dziejów nie są polską domeną w polityce. Ciekawe tylko, co na to reszta UE. Pewnie nic. Litwini jacyś tacy dziwni. Mają przywództwo na pół roku, ale to nie znaczy, że mają więcej do powiedzenia niż Angela Merkel a ona mówiąc „My” , ma na myśli Niemcy, a nie UE z Litwą. To tak jak PO nie rozumie, że nie ma przyjaźni polsko-rosyjskiej, że jeśli w smoleńskim błocie utkwiła choć jedna kończyna Polaka, to nikt jej nie szukał jak igły w stogu siana, że donosząc Rosji na Polskę, UE czy kogokolwiek, staje się człowiek zbrodniarzem i tylko rosyjskie sady tego nie orzekną. Prawda jest prawdą.  
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika jk7

09-06-2013 [07:22] - jk7 | Link:

Dzięki,
dobrze się to czyta, uruchamia pamięć oraz pokazuje nam,
obcych naszej woli - bolszewików podchody (mordy, gwałty, sutenerstwo, kradzież).
Z szacunkiem, jk7

Obrazek użytkownika Celarent

09-06-2013 [23:12] - Celarent | Link:

to lepiej widać całokształt. Choć Pan Eneasz ma rację - jest tu sporo wątków. I jak się nie pisze tak często jak by się chciało, to sprawy się kumulują... Jeden watek to czasem też za mało,by określić rysy "twarzy" obcego/obcych, zwłaszcza jeśli to bestia o tysiącu twarzach. Taki komentarz do prasówki z ostatniego czasu w kontekście rocznic i wydarzeń wspominanych. I już widać, kto jest kto. I już mniej wątpliwości co do tego: kto, z kim, skąd i dokąd...
TVP ma pewne produkcje "rocznicowe". Ostatnio w Boże Ciało puszcza "Białą sukienkę". Tam pada stwierdzenie z ust księdza do uzdrowionego ateisty: "wierzyć, to może nie wierzysz, ale pewny to ty już nigdy nie bedziesz". Po takim zestawieniu wielowątkowej historii pewien znajomy leming wszedł właśnie na ścieżkę niepewności co własnego "ściśle prawicowego ateizmu", bo "jakby czarno na białym widać, choć niby nie widać..." - mówi. I o to chodzi.
Pozdrawiam.

Obrazek użytkownika Eneasz

09-06-2013 [10:47] - Eneasz | Link:

Ciekawie, emocjonalnie lecz zbyt wielowątkowo. Doceniam Pani publicystykę, utożsamiam się
z ideowym klimatem/przesłaniem, radzę częściej pisać, ale jednak bardziej "sektorowo".

Ukłony.

Obrazek użytkownika Celarent

09-06-2013 [22:43] - Celarent | Link:

i dziekuję za sugestie. Cenne :) Pozdrawiam.

Obrazek użytkownika Ekwidystanta

09-06-2013 [13:12] - Ekwidystanta | Link:

Stanisław Jerzy Lec powiedział: Nie oddawaj czci tym, którzy ci ją zabrali.

Tak właśnie chciałabym skomentować ten poruszający tekst.
Dziękuję.

Obrazek użytkownika Celarent

09-06-2013 [22:56] - Celarent | Link:

Dziękuję.
Mój promotor mawiał, że pozwala sobie nie zauważać, że ktoś go obraził a w przyszłości zwyczajnie stronił. Tu się nie da - w tv oni, w rtv oni, w necie oni ... strach zajrzeć do lodówki. Najgorsze jest właśnie to, że mnie nauczono szanować w każdym człowieka i ta nauka strasznie uwiera, bo łatwiej zniżyć się do określonego poziomu. Jedynie fakt, że ów poziom oznacza dno, powstrzymuje mnie od poniżenia się w akcie "zniżenia" - wyrównania poziomów, znaczy. Ale pojąć nie umiem, jak można być takim człowiekiem, tak poniżyć swoje człowieczeństwo. Wiem, że można, bo widzę, ale jak  - nie mogę pojąć.  Pozdrawiam.