O źródłach w historii

Po lekturze komentarzy po jednej z ostatnich notek Eski – recenzji ksiązki Coryllusa – czytając zwłaszcza zamieszone tam komentarze sygnowane nickiem Alexander Hamilton poczuwam sobie za zaszczyt stanięcie do polemiki z Panem AlexandremHamiltonem. Mam nadzieję, że Pan Alexander pisząc swoje komentarze traktował je w sposób poważny i pisał w nich swoje zdanie w temacie pisania prac historycznych i traktowania źródeł, bo to jest warunkiem sine qua non tej polemiki. Jeżeli bowiem Pan Alexander swoje komentarze pisał tylko aby się „doczepić” do Coryllusa, to poniższa polemika nie ma żadnego absolutnie sensu. Polemika ta jest konieczna, bo według mnie poglądy jakie zaprezentował Pan Alexander Hamilton na dłuższą metę są szkodliwe dla tak potrzebnej nam prawdziwej dyskusji publicznej.

Źródła. Zgodzę się, że w pracy historycznej źródła są podstawą. Tylko jeżeli już przywołujemy to pojęcie, to powinniśmy je w jakikolwiek sposób zdefiniować, określić. Co jest źródłem. Dokument. Dobrze. Czy Konstytucja Związku Radzieckiego jest dokumentem? Jest. Czy na podstawie tego dokumentu można napisać, że Związek Radziecki jest krajem w którym był system wybieralnych władz państwowych i w którym chroniono prawa obywatelskie. Tak. Można to wyczytać z treści Radzieckiej Konstytucji. A jak to wszystko wyglądało w praktyce? Ano są na to inne dokumenty. Zeznania świadków, którzy przeżyli czystkę stalinowską. Opisy Moskwy lat 30-tych czy 40-tych czynione przez dyplomatów albo zagranicznych dziennikarzy. Są też dokumenty – pamiętniki radzieckich dygnitarzy, z których wyłania nam się jeszcze inny obraz. Mamy tyle źródeł. Które z nich jest prawdziwe? Jeżeli już jesteśmy takimi bożyszczami źródeł, należy wspomnieć o krytycznym spojrzeniu na źródła.

Pisze pan Alexander: „Dokumenty to źródła, a nie literatura przedmiotu.”. Czyli za jakieś 200 lat opisując sytuację w Polsce za czasów Donalda Tuska należy bazować na danych GUS, oficjalnych wystąpieniach Premiera Tuska, oświadczeniach rządu o randze dokumentów, a nie na impresjach literackich na blogach pp. Alexandra Hamiltona, Kokosa26, Kataryny, Roleta opisujących te czasy i to opisujących w sposób całkowicie odmienny. Czyli za 200 lat o Donaldzie Tusku będzie należało mówić, że był wspaniałym europejskim politykiem – bo tak powiedziała o nim oficjalnie Kanclerz Merkel, któremu coś tam w polityce nie wyszło w skutek wielkich przeciwności. Zdanie odrębne, że to nicpoń, gałgan i złodziej głoszone na blogach nie będzie brane pod uwagę, bo jak można konfrontować oficjalne stanowisko Rządu Republiki Federalnej Niemiec z jakimiś anonimowym źródłem blogerskim.

Żałosnym, chociaż to bardzo mocne słowo ale w tym przypadku jest to słowo najbardziej adekwatne, trzeba nazwać argument, że przez nietolerancję Coryllusa i jego brak szacunku dla autorytetów przestał na salonie pisać bodajże najwybitniejszy ekspert do spraw transportu XIX wieku. Powtórzę to co już przy okazji poprzedniej notki na temat wojny Coryllusa z całym światem pisałem, że mnie nie interesuje COryllus jako człowiek, jaki jest, co robi. Interesuje mnie tylko jaką myśl przedstawia. To jakim jest człowiekiem i z czego mu się ta myśl narodziła to jest kwestia drugoplanowa i pomocnicza w momencie interpretowania niejasnych fragmentów. Nawet najwybitniejszy ekspert od spraw transportu XIX wieku może przeoczyć jakiś ważny dokument z tych czasów i jeżeli ktoś mu na taki fakt zwraca uwagę – choć może w mocnej formie – to ekspert rzecz powinien wyjaśnić – przyznać się do przeoczenia takiej sprawy albo wykazać, że taki dokument nie powinien z takich a takich przyczyn być branym pod uwagę. Obrażenie się natomiast – to rzecz poza dyskusją. To zamknięcie dyskusje i oddanie jej walkowerem ze wszystkimi tego skutkami. Po prostu rzecz dla ludzi niepoważnych, a nie dla ekspertów.

Tu jeszcze wypada znów zawalczyć z Bożyszczem „eksperta”. To jest coś co zabija naszą historię i to się bierze chyba wprost z myślenia sowieckiego. Gdzie właśnie masami hodowano ekspertów. A to od malarstwa holenderskiego, a to od architektury gotyckiej, a to od wojen kozackich etc. To byli eksperci w swoich działkach nie do pokonania. A którym z tych działek wychodziło jedno – że to wszystko było dawno, a teraz jest już inaczej i teraz to jest era „szczęśliwości” – „Nowych czasów” – w oryginalnej wersji „Era Socjalizmu”.

Może to się bierze przez to, że jestem wychowankiem historii na literaturze Cata-Mackiewicza i dla mnie historia to jest synteza. To jest opowieść. To jest właśnie bawienie się w to czego ponoć zawodowi historycy tak bardzo nie lubią, czyli opowiadanie co by było, gdyby było. To też jest ciekawe, że większość historyków sakramentalnie wypowie, że historia nie może się bawić w co by było… po czym sama takie rozważania snuje. Jak przeczytałem historię upadku Rzymu Gibbona, gdzie główna myśl i sympatia kierowała się ku Julianowi Apostacie i rozważaniom co by było, gdyby Julian swoje plany doprowadził do końca.. wyzbyłem się całkowicie uprzedzeń co do snucia takich rozważań. To jest właśnie historia. To jest to doradzania czasom przeszłym, a jeszcze bardziej doradzania naszym czasom, że gdy staniemy do podobnego zdarzenia jakie już były w przeszłości, to powinniśmy właśnie zrobić tak, jak ktoś już zrobił, albo właśnie uczynić to, czego wcześniej nie uczyniono. Nie mylmy faktografii z historią! I nie pozwólmy aby faktografia ukradła nam historię. Faktografia jest podstawą dla historii, ale w pewnym momencie trzeba umieć dorosnąć i wejść w historię, a nie w głębsze zagłębianie się, ile jechała karoca w XIX wieku z pocztą z Sieradza do Siedlec..

Myli się Alexander Hamilton gdy pisze: „Pisze Pani o "hipotezie", którą stawia autor. Żeby takową zbudować, nie można opierać na opracowaniach, ale na źródłach.”. Można zbudować i buduje się hipotezy na opracowaniach. Jeszcze raz przykład naszych czasów. Czy katastrofę Smoleńską będą kiedyś wyjaśniać na podstawie oficjalnych źródeł – raportu MAK, wynikach oficjalnego śledztwa polskiej i rosyjskiej prokuratury, czy może przyczyn tej katastrofy będzie się dopatrywać w opracowaniu (połączeniu) kilku faktów: wizyty Pana Prezydenta Kaczyńskiego w Gruzji, jego tam przemówienia, polityki Putina, zwycięstwa PO w roku 2007, odkrycia złóż gazu łupkowego, powiązań polskiej i rosyjskiej agentury, „udanej i udawanej zmiany roku 1989”?

Można też pytanie inaczej postawić. Czy pan Alexander Hamilton czytał kiedyś kronikę Galla Anonima? Z czego wyciągał wnioski – z czystego tekstu Kroniki, czy może z opracowań/przypisów pod nią? To w końcu bazujemy na źródle czy na opracowaniu tego źródła? Powiem szczerze, że to pytanie jest zasadne dla mnie od momentu w którym przez palce prześlizgnął mi się Locke „O duchu Praw”. Gdy mi ktoś mówi, że Locke napisał rozprawę o trójpodziale władze… będzie wyśmianym. Locke napisał genialną opowieść o rodzajach władzy i skutkach jakie niosą ze sobą różne urządzenia ustroju państwowego i nie jako przypadkiem wyszło mu, że trójpodział władzy jest całkiem dobry… ale myślę, że sam Locke powiedziałby, że właściwie każdy ustrój ma swoje przewagi i swoje wady i trzeba do każdej rzeczy podchodzić indywidualnie.

Gdy się wczyta dobrze w to co pisał pod notką Eski Pan Alexander Hamilton to tak faktycznie używa on argumentów niweczących  całą pracę blogerską: „Założmy ze jest Pani specjalistką od ochrony środowiska. Literatura przedmiotu nie jest Pani obca od lat, a szczególnie ciekawią Panią już tylko badania terenowe,z których obecnie wyałcznie mozna wyciągać wnioski Nagle przyjdę ja- konstruktor mostów - i napiszę ksiązkę, ze 100 ksiązek, które Pani zna od lat. I na niej zbuduję narrację. Nie sięgajac do badań terenowych, wód, gleby, itp. Z pewnością.”.

Czyli bloger nigdy nie napisze dobrej analizy politycznej, bo taki urzędniczyna z PO, który wszedł w politykę dzięki koneksjom rodzinnym zawsze powie: a Pan widział to na żywe oczy, był Pan świadkiem tej rozmowy? Bo przecież ten urzędniczyna co dzień robi „badania terenowe” polityki, będąc świadkiem dziania się tej polityki. I ten urzędniczyna będzie znał Grunwald i opowieści o Wiedniu, będzie wiedział co się stało, i zawsze na moje uwagi, że prowadzi złą politykę, że co z Grunwaldu jak Malbork niezdobyty, że co z Wiednia, jak nam się Austriacy rozbiorem odpłacili, powie: a czy pan szanowny prowadził badania terenowe? Więc skąd te wnioski? Teraz jest już inaczej i powtórki Grunwaldu czy Wiednia nie będzie, bo są nowe czasy. Dziękuje Panie Aleksandrze, ale oboje jesteśmy pozamiatani.

Wchodząc głębiej w argumenty Pana Alexandra z przykrością stwierdzam, że przystaje żywić dla niego szacunek. Wyłania się z niego bowiem człowiek, który byłby pierwszy do palenia Kopernika na stosie. Ziemia krąży wkoło słońca – ależ oczywiście, rano jest po prawej stronie domu, a wieczorem słońce jest po lewej stronie domu. To raz. Dwa, wszystkie dokumenty i zeznania świadków mówią, że ziemia jest płaska i słońce krąży w koło ziemi. Twierdzą tak i chrześcijanie i starożytni i poganie i niewierni. I nawet Egipcjanie tak twierdzili.

Jeżeli ktoś pisze ksiązkę na zasadzie referatu, skleconego z ksiązek ( operujmy choc słowem "monografia),to ja twierdzę: Nie ma sensu takich ksiązek czytać. Nic mi nowego nie przedstawią.

To Panie Alexandrze dla pana wszystko zawsze jest już jasne, i nie dopuszcza pan do siebie żadnych nowych myśli? Dla mnie nowa myśl może się nawet wziąć z innego ustawienia poprzednich myśli. Czy zastanawiał się pan kiedyś nad reformacją? Bo ja miałem kiedyś trop na „Aleksandra Borgię”, że przez to, że budował on w tym czasie dzisiejszy Kościół Św. Piotra w Rzymie i potrzebował wiele pieniędzy, poszły instrukcje aby te pieniądze ściągać z odpustów.. i to zrodziło ruch Lutra… Potem po lekturze Bainvilla doszła mi koncepcja francuska – oto Francuzi okrążeni po 1516 roku przez Habsburgów szukają czegoś co mogło by rozbić Habsburgów (Cesarstwo) i oto nadarza im się Luter, to hajda jego wspierać… a teraz zjawia się Coryllus i mówi: kierunek południowy – Węgry i postać Hohenzollerna von Ansbach. Aaaa i to jest właśnie to pobudzenie do myślenia. A wszystkie te koncepcje były na zasadzie referatów sklecionych z kilku książek, przecież żadna z tych koncepcji bazuje na tych samych faktach. Tylko jednym z nich przypisuje większe znaczenie a innym mniejsze. I to jest piękne, bo w historii jest zawsze coś do odkrycia i tylko żal, że Pan zdaje się tego nie dostrzegać.

http://eska.salon24.pl/439145,no-wiec-przeczytalam-ksiazke-coryllusa

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Matsu

12-08-2012 [15:04] - Matsu | Link:

Ja NIEZWYKLE rzadko zostawiam taki komentarz, ale tym razem po prostu muszę /w wersji łagodniejszej/:
Jak ja się nie zgadzam z autorem, jak ja się nie zgadzam. Szczególnie ze stwierdzeniem, że "historia to jest synteza. To jest opowieść.... czyli opowiadanie co by było, gdyby było."

Choć mogę się zgodzić, że historia w autorskiej wersji obowiązywała, gdzieś tak do czasów Oświecenia - ale dalej już nie i powrotu do tych sielskich czasów nie ma. Sorki.

Mam nadzieję, że burzliwa dyskusja spopularyzowała coryllusową baśń, ale udowodniła też jedno: historia, to jednak trudna nauka ;))

Miłej niedzieli życzę.

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

12-08-2012 [16:05] - NASZ_HENRY | Link:

to trudna SZTUKA uwodzenia czytelników i słuchaczy ;-)

Obrazek użytkownika bravor

12-08-2012 [18:27] - bravor | Link:

to naukowe ramię propagandy.

Obrazek użytkownika Józef Darski

12-08-2012 [17:22] - Józef Darski | Link:

Dla historyka źródłem może być wszystko, zależy jedynie od pytania na jakie szukamy odpowiedzi. Konstytucja sowiecka, bucharinowska czyli stalinowska  na przykład, jest dobrym źródłem ale oczywiście nie do badań ustroju sowieckiego tylko kłamstwa, dwójmyślenia, dialektyki itp. A zatem najpierw stawiamy pytanie, następnie szukamy i badamy źródła, które mogą być pomocne w uzyskaniu odpowiedzi.

Obrazek użytkownika bravor

12-08-2012 [18:52] - bravor | Link:

przypisał tekst nie temu autorowi:)))

Obrazek użytkownika bravor

12-08-2012 [18:18] - bravor | Link:

ale czy do końca prawdziwie? Po prostu, czy każda hipoteza oparta na wybranych faktach historycznych jest godna uwagi? Są fakty historyczne nie podlegające dyskusji takie jak powstanie Husa i cały szereg związanych z tym zdarzeń, są i dokumenty opisujące to powstanie, z różnych perspektyw zapewne, są również hipotezy stawiane przez współczesnych Husowi, jak i późniejsze.

Wychodząc z tych przesłanek historycy i pan C. tworzą swoje opisy, narracje, baśnie....

Np. by nie nużyć o co mi chodzi, nie mój blog, nie moja stodoła, słowiańszczyzna znana jest z dokumentów dopiero od VI wieku, a ze zdarzeń historycznych z VII, a na ziemiach polskich z VIII w, znaczy się wcześniej nie było Słowian? Oczywiście że byli tylko ich obecność nie została odnotowana, albo odnotowana pod innymi nazwami, albo jakaś ręka wczesnego hitlerka wszystkie te dokumenty usunęła, a zdarzenia poszły w niepamięć.

Wychodząc z powyższego założenia, uważam że oprócz przedstawiania hipotez na jakiś fragment historii należy mieć na uwadze ciąg zdarzeń następujących przed i po, logicznie zakotwiczony w ówczesnych realiach, a nie w realiach współczesnych. Z logiką coraz trudniej, ta gałąź nauki jest raczej w zaniku, więc mi raczej o nic nie chodzi.:)

Obrazek użytkownika Teresa Bochwic

12-08-2012 [22:51] - Teresa Bochwic | Link:

"Ziemia krąży wkoło słońca – ależ oczywiście, rano jest po prawej stronie domu, a wieczorem słońce jest po lewej stronie domu." - Czy Pan ironizuje, czy nie jest tak właśnie?
Mnie interesuje Coryllus jako człowiek - zaatakował mnie (i wiele innych osób) bez podania jakiegokolwiek argumentu, na którym opiera swoja krytykę. Nie rozumiem, dlaczego to robi. Krzywdzi innych ludzi. Prof. Żaryna oskarzył o zamiar (ZAMIAR!) deprawowania młodych ludzi fałszywa historią. Bo nie uwzględnił w swoich pismach jakiegoś autora z 1904 roku, którego Coryllus przeczytał i świat przewrócil mu się do góry nogami. Możliwe, ze pisma tego geniusza z 1904 roku są niezbędne, by zrozumieć bieg dziejów. Ale czy to daje prawo do oskarżania kogokolwiek o zle zamiary, o zamiar deprawowania młodzieży?