Nie pierwszy raz posiłkuję się na blogu danymi GUS i raportami przezeń publikowanymi. Tym razem moją uwagę przykuły dane z dokumentu „Koniunktura gospodarcza. Raport wojewódzki (maj 2025)”. Zawarto w nim dane dotyczące tzw. wskaźnika R-BCI, tj. regionalnego (wojewódzkiego) wskaźnika ogólnego klimatu koniunktury. Ukazuje on nastroje gospodarcze panujące wśród przedsiębiorców w danym miesiącu (tym razem w maju br.), w porównaniu z tym samym miesiącem w poprzednim roku.
Co prawda GUS zaznacza, iż „w maju br. w porównaniu z analogicznym okresem w 2024 r., zaobserwowano poprawę nastrojów gospodarczych wśród przedsiębiorców we wszystkich analizowanych obszarach gospodarki”. Jednocześnie GUS zaznacza, że „pomimo zauważalnej poprawy, przedsiębiorcy w większości województw nadal wyrażali pesymistyczne opinie na temat koniunktury”.
Co szczególnie interesujące „negatywne nastroje gospodarcze dominowały przede wszystkim w przetwórstwie przemysłowym, budownictwie, handlu detalicznym oraz w transporcie i gospodarce magazynowej. Widoczne to było w przeważnie ujemnych wartościach regionalnego wskaźnika ogólnego klimatu koniunktury. Zaś „bardziej optymistyczne” oceny obserwowano w „handlu hurtowym, zakwaterowaniu i gastronomii oraz w informacji i komunikacji”.
Interesujące są, wymienione przez GUS, przyczyny, dla których w większości branż przedsiębiorcy w nich działający oceniają koniunkturę negatywnie, co przejawia się w ujemnych wartościach wspomnianego wskaźnika R-BSI. Otóż „w maju br. przedsiębiorcy we wszystkich województwach ponownie uznali koszty zatrudnienia za główną barierę w prowadzeniu działalności gospodarczej. Szczególnie często wskazywały na nie przedsiębiorstwa prowadzące działalność w budownictwie.
Zwraca uwagę fakt, że „wśród najczęściej wskazywanych ograniczeń znalazła się także niepewność dotycząca sytuacji gospodarczej, którą w większości województw najczęściej sygnalizowali przedsiębiorcy zajmujący się handlem hurtowym oraz transportem i gospodarką magazynową. Wysokie obciążenia na rzecz budżetu były najczęściej odczuwane przez firmy z transportu i gospodarki magazynowej oraz przez przedsiębiorstwa budowlane”.
Co więcej, „w przypadku przedsiębiorstw przewidujących zmiany, częściej prognozowano zmniejszenie nakładów inwestycyjnych niż ich wzrost – tendencja ta była widoczna w zdecydowanej większości województw oraz w większości analizowanych obszarów gospodarki”.
Ponadto „niezależnie od rodzaju działalności, za barierę, która w największym stopniu wpływa na skalę inwestycji przedsiębiorcy uznali wysokie koszty ich realizacji. Bariera ta była szczególnie widoczna w przetwórstwie przemysłowym. W zależności od województwa i obszaru działalności, firmy wskazywały także na inne utrudnienia, takie jak: niepewność sytuacji makroekonomicznej (najczęściej w transporcie i gospodarce magazynowej), niejasne, niespójne i niestabilne przepisy prawne (najczęściej w handlu hurtowym), niedostateczny popyt na oferowane produkty lub usługi oraz wysoką inflację”.
Nic wiec dziwnego, że – jak to skomentował w najnowszym, jeszcze niepublikowanym wywiadzie dla naszego portalu filarybiznesu.pl Janusz Szewczak, analityk gospodarczy, b. członek zarządu Orlenu – w trakcie obecnych rządów „jakiego działu gospodarki nie dotknąć, wszędzie nastąpił ogromny regres. W tym – co się szczególnie rzuca w oczy – dotyczy to zastoju w inwestycjach”.
Odnosząc się do wspomnianych raczej negatywnych nastrojów wśród polskich przedsiębiorców w tak istotnych dla całej gospodarki branżach, jak przemysł, budownictwo czy transport ekspert dodał: „przecież przedsiębiorcy patrzą na to, czy mają zamówienia. Wobec tego dla wielu z nich, zwłaszcza w obszarze małego i średniego biznesu, niezwykle istotnym polem optymizmu i możliwości zarobkowych, były inwestycje lokalne realizowane przez samorządy. Tymczasem dziś pozostały one kompletnie bez środków z centrali. Kończą wciąż inwestycje finansowane jeszcze za czasów rządów PiS. Ale w ich miejsce nie pojawiają się nowe. Obiecywane unijne środki z KPO dla samorządów to wciąż „bajki z mchu i paproci”. Pieniądze te miały być nie wiadomo jakim „kopniakiem” czy też przełomem dla rozwoju lokalnego, ale tak się przecież nie stało”.
Czy pomogą w tej sytuacji obiecywane przez Brukselę środki z KPO, których nadejście, jak się niedawno dowiedzieliśmy z wpisu niemieckiego, liberalnego europosła Moritza Körnera, było celowo przez nią wstrzymywane, bo do końca 2023 r. rządziła „niewłaściwa” partia”, tego nie wiadomo. Bowiem ten sam europoseł zagroził Polsce ponownym zamrożeniem unijnych środków, jeśli „Karol Nawrocki będzie wetował ustawy przywracające praworządność”.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 874
Znamiennym jest, że żadna z wiodących politycznie stron nie informuje o tym łańcuchu zniewolenia.