"Drobne mankamenty"

Nie jestem antysemitką. Moi przodkowie mieszkali na Muranowie wśród Żydów. Nie słyszałam w moim domu rodzinnym niczego złego na temat Żydów. Jednak poruszył mnie do głębi opis Muzeum Historii Żydów Polskich autorstwa Piotra Zychowicza w „Do Rzeczy”. A dokładnie jego „mankamenty” w kwestii „ciemnych stron relacji polsko-żydowskich”. Autor zastrzega jednak, że „w muzeum nie ma mowy o żadnym antypolonizmie”. I podaje przykłady. „Sprawa szmalcowników zostanie poruszona w sposób wyważony”. Piotr Zychowicz nie pisze natomiast, czy w muzeum poruszona jest kwestia szmalcowników-Żydów. A przydałoby się, tak dla równowagi. Mord w Jedwabnem też podobno potraktowany jest w „sposób wyważony”. „W krótkim opisie stwierdzono, że zbrodni dokonali Polacy”. To ma być „wyważony sposób”? Dla równowagi przytaczam więc relacje świadków z książki prof. Chodakiewicza „Mord w Jedwabnem 10 lipca 1941. Prolog, przebieg, pokłosie”:

Ostatecznie sąd odrzucił zeznanie Szmula Wasersztejna, ponieważ nie był on "bezpośrednim świadkiem wydarzeń". Wasersztejn ukrywał się w pewnej odległości od miejsca wydarzeń, a pomimo to w swoim zeznaniu wielokrotnie zaznacza: "widziałem na własne oczy".

Dawid Mosiężnik (Żyd): "Niemcy kazali wszystkim Żydom z Jedwabnego wejść na rynek (...). Poprowadzili wszystkich Żydów z rynku wyszeregowanych w czwórki do stodoły i podpalili stodołę (...)".
 
Hercek Cieśluk (Żyd): "Niemcy wszystkich Żydów w Jedwabnem wymordowali przez spalenie w stodole. Widziałem jak pędzili Żydów do stodoły (...) i stodołę podpalili".
 
Józef (Izrael) Grądowski zeznał, że członkowie jego rodziny "wraz z innymi Żydami zostali spaleni przez Niemców w stodole".

Polska kucharka zatrudniona na posterunku żandarmerii, Julia Sokołowska, zeznała w sądzie, że owego dnia przygotowała posiłek dla "6-8 gestapowców" oraz "bardzo wielu żandarmów", którzy byli głównymi wykonawcami zbrodni.

Z niezwykle dogodnego miejsca obserwacji na dachu kościoła, gdzie układali dachówki, robotnicy Ryszard Malczyński i Jan Mocarski widzieli jak: "Niemcy jadą (...) od strony Łomży. To była żandarmeria, cztery czy pięć bud z czarnymi plandekami. Niemcy wyskoczyli i po chałupach Polaków wyganiają. Jak zebrali kilkanaście osób, to dawaj za nimi. Widać, jak po chałupach wyciągają Żydów i potem zaganiają ich na rynek. Jak Żyd wychodził z mieszkania, to Niemiec zaraz fotografował. Potem kazali Żydom pleć trawę. Polaków ustawili z jednej i z drugiej strony. Niemiec co kilkanaście metrów stał z karabinem do strzału. Żeby nikt z Żydów nie uciekł. I tak wyszło, że to Polacy zrobili. Nie Niemcy.

Bronisław Skarżyński wspomina, że "niektórzy usiłowali uciec, inni błagali, by ich ukryć. Niektórzy ukrywali, chociaż Niemcy ogłosili, że kto będzie ukrywał Żydów, zostanie zabity". Tym niemniej Franciszek Karwowski podkreśla, że niektórzy z miejscowych Polaków pomagali nieszczęśnikom, gdy tylko było to możliwe, chociażby przymykając oczy na żydowskich uciekinierów, np. na byłego komunistycznego milicjanta Chaima Kosackiego. Inni ukrywali Żydów, w tym także Bronisław Śleszyński, właściciel spalonej stodoły, który ocalił Żydówkę o imieniu Estaweja (Estera) oraz jej dziecko. Według Aleksandry Grądowskiej, inny Polak ukrył w ratuszu kilkoro Żydów, w tym jej męża Józefa (Izraela) Grądowskiego. Józef Chrzanowski waz z żoną udzielili schronienia sześciorgu żydowskim uciekinierom z masakry.

Autor artykułu zwraca również uwagę na inny „mankament”, dotyczący sowieckiej okupacji wschodniej Polski w latach 1939-1941. A mianowicie, zabrakło mu  informacji o bramach triumfalnych wznoszonych przez sporą część Żydów dla Armii Czerwonej. Moim zdaniem, to Piotr Zychowicz w sposób wyjątkowo „wyważony” podchodzi do tego okresu. Bramy triumfalne to był dopiero wstęp do tego, co wydarzyło się później. Szkoda, że nie upomniał się on dobitniej o prawdę historyczną i nie napisał wprost, że chodzi o współpracę Żydów z NKWD i donoszenie na Polaków. Wspomina o tym tylko w kontekście rzekomej zemsty w Jedwabnem. I znowu pozwalam sobie na przytoczenie fragmentu powyżej wspomnianej książki:

„Nie wiem dokładnie, jak mój ojciec został wciągnięty do współpracy z NKWD. Pamiętam natomiast komisarzy NKWD z Moskwy, którzy często przychodzili do naszego domu po zmroku, siedząc w salonie, paląc papierosa za papierosem, ledwie mogąc widzieć się na wzajem przez te opary, rozmawiając po cichu z ojcem i przeglądając listy osób podejrzanych o przynależność do V kolumny (tak zwanych Polaków-Volksdeutschów), polskich faszystów, ultranacjonalistów i innych miejscowych „zdrajców” oraz „kontrrewolucjonistów”. W moim rozumieniu, ojciec doradzał NKWD, który spośród miejscowych Polaków ma zostać wysłany na Syberię lub potraktowany w inny sposób. Mimo wszystko moją matkę bardzo zasmucała współpraca ojca z rosyjskimi tajnymi służbami. Pamiętam jak błagała go, by się w nią nie angażował. >>Musimy pozbyć się faszystów<< powiedział jej. >>Należy im się zsyłka na Syberię. Nie chcą dobrze dla Żydów<<” – wspomnienie Michela Mielnickiego (Białystok to Birkenau: The Holocaust Journey of Michel Mielnicki).

Piotr Zychowicz zwraca też uwagę na brak „informacji o zaangażowaniu się części Żydów w komunistyczny aparat bezpieczeństwa i zbrodnie przeciwko Polakom popełnione przez tych ludzi” po wojnie oraz na zbyt małą tablicę poświęconą polskim Sprawiedliwym wśród Narodów Świata. Ale zaraz dodaje, że te „drobne mankamenty nie są jednak w stanie zepsuć pozytywnego wrażenia, jakie ma się po wyjściu z Muzeum Historii Żydów Polskich”. Dla mnie, Polki patriotki, to nie są „drobne mankamenty”. To jest zakłamywanie historii Żydów polskich i polskiej historii. Dlatego nie wybiorę się do tego muzeum, dopóki te „drobne mankamenty” nie zostaną naprawione. Mimo tego, że autor artykułu twierdzi, że zobaczyć je „trzeba”.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Józef Darski

28-09-2014 [23:31] - Józef Darski | Link:

Polecam mało znaną a cenną prace: Marek Wierzbicki, Polacy i Żydzi w zaborze sowieckim.