Rzućmy 40 mln. bomb na stół Rostowskiego z polskiej Bułgarii

Czym zajmują się media w Polsce? Sprawa matki Madzi z Sosnowca już tak nie porusza, ale warto donosić, co i jak z nią się dzieje. Sześciolatek zagłodzony… O, balon w Egipcie spadł! Poza tym premier i prezydent zasiedli koło siebie na Radzie gabinetowej i rozpoczęli dyskusje nad wprowadzeniem eurowaluty w Polsce. Właściwie debata zbędna, bo wszyscy tam opowiadają się za wprowadzeniem. Idzie (niby) o to, kiedy… Prezydent mówi, że za dwa lata, po wyborach… No i wiemy, co będzie tematem dominującym w tychże wyborach. Nie sytuacja gospodarcza, nie wolności obywatelskie, nie praworządność, nie kryzys (może już przejdzie) i nie Smoleńsk. Tak to prezydent dwa lata przed kampanią ustalił, co będzie najlepszym tematem na czas kampanii wyborczej i na jakie argumenty przeciwnicy powinni się spierać. Taki temat zastępczy. Ktoś nas nabija w balona, bo w Polsce głodują miliony dzieci, miliony starców i miliony umierają na przeróżne choroby z baraku dostępu do możliwości ich leczenia.

Media wtłaczają nam sprężone morowe powietrze fałszywego obrazu świata, w którym poza przypadkami dzieciobójców i tragicznych wypadków, nie ma realnych problemów, którymi warto by było się zajmować. Tymczasem wiemy, ze rzeczywistość jest inna. Patrzymy na znikające szyldy sklepów, na kolejki bezrobotnych, na nasze coraz wyższe rachunki i wciąż tak samo niskie płace, którym daleko do wyliczonej sztucznie średniej krajowej. Za naszą granica szaleje kryzys, kraje borykają się z problemami, ale nas to nie obchodzi. My właściwie nic o tym nie wiemy. Już ucichła burza medialna wokół kryzysu w Europie. Ba, zdaje się, ze Europa z kryzysu wychodzi. Takie poczucie nam zaszczepiono. Mamy być spokojni, nie trzeba panikować, burzyć się i protestować. Tylko oszołomy i wichrzyciele tak postępują. Normalny, rozsądny człowiek, tym bardziej patriota cieszy się z tego, co ma, bo nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być jeszcze gorzej. Walce z kryzysem nie sprzyjają manifestacje, spory, przemeblowania polityczne. Nie można do tego dopuścić. Tym bardziej, że krwawy Jarek tylko czeka na przejęcie władzy. Ma nawet swój gabinet cieni, program, reformy. Strach pomyśleć, co z tego może wyniknąć. Dlatego: patrioci łączcie się.

A propos łączenia się, walki, kryzysu i protestów oraz ciszy medialnej wokół tych tematów.  Elig wspomina Bułgarię i przetaczająca się przez nią falę protestów. Wspomina. Koncentruje się jednak na tym, ze przemysł informacyjny – w Polsce w większości prorządowy – przemilcza sytuację w tym  kraju. Skoncentrowanie się na tym temacie wskazuje jednak, ze temat protestów jest ważny i problemy Bułgarów również. Ale o co tam chodzi? O co chodzi z tym milczeniem? Na te pytania też trzeba odpowiedzieć. Bo są najważniejsze.

Proszę pomyśleć, jakie skojarzenia i reakcje wzbudzą w Polakach takie informacje. To tak jak było z Węgrami. Tyle, że wówczas Polacy nie mieli tylu powodów "osobistych" do niezadowolenia. Dziś limit takich wiadomości jest wręcz  konieczny. Wiadomości o problemach i niezadowoleniu Bułgarów mogłyby zbyt zmotywować wewnętrznie Polaków do wyrażenia swego niezadowolenia z rządów PO i sytuacji w kraju. Porównania i podobieństwa sytuacji  same cisną się przed oczy, nie sposób ich przegapić.

 Zbliża sie 10.04 - kolejna rocznica i kolejne dowody pamięci. Doskonała okazja do wyrażania emocji politycznych. I o tyle niebezpieczna dla władzy, że siłą rzeczy dolewa oliwy do ognia, dokłada argumentów przeciwnikom obozu władzy, która nie może pozwolić sobie na brutalne tłumienie, robienie kontrmanify (byłaby to lekka przesada) etc. Taka informacja to jak instruowanie narodu: patrzcie, co trzeba robić!; wzywanie: do boju! Wyjdźcie na ulicę!
 
W Bułgarii chodzi ludziom o życie. Oni mają jeszcze – w przeciwieństwie do wielu Polaków – instynkt samozachowawczy. A może zwyczajnie dostali mniejszą dawkę bolszewickiego środka znieczulającego lub już się na niego uodpornili? Tak czy inaczej, Bułgaria, piękny a totalnie zmarginalizowany przez rosyjskie wpływy, kraj, nie jest zieloną wyspą. Nie jest z tego samego powodu, co Polska, bo każdy kraj, który próbował budować dobrobyt metodami kacapskimi, które nazywa się czasem bolszewickimi, czasem komunistycznymi a czasem socjaldemokratycznymi, popada najpierw w kłopoty, potem w długi, potem w biedę i kryzys a na końcu bankrutuje lub ucieka przed bankructwem, ale kosztem obywateli, którzy stają się bankrutami i żebrakami. Znacie to skądś? Ja znam z Polskich ulic, placów, miast i miasteczek, z polskiej wsi. Z Ukrainy. Z Węgier. I z Bułhgarii…

W Bułgarii setki tysięcy ludzi wyszły w na ulice bułgarskich miast. Są to pierwsze od 1989 r. protesty polityczne na tle gospodarczym. Politycy dla demonstrantów są symbolem korupcji i czynnikiem, który doprowadził do ubóstwa. „Wszyscy precz, Borysow do więzienia, Mafia” - wykrzykiwano. Po tej fali protestów nie będzie można w Bułgarii już sprawować władzy politycznej, gospodarczej, a nawet medialnej bez kontroli społeczeństwa. Protesty objęły krytykę monopolu energetycznego, korupcji wymiaru sprawiedliwości, banków, polityków rządzących (i nie tylko). Żądano zmian politycznych, reform gospodarczych, wolności słowa w mediach – pracy, chleba i sprawiedliwości.

Prezydent Rosen Plewnelijew wyszedł w Sofii do dużej grupy demonstrantów, został jednak wygwizdany przez zebranych. Cóż się dziwić. Jeśli obiecywano obniżki cen prądu a potem minister odchodzi i nici z tego a prąd opłaty za prąd zabierają średnio 1/3 dochodów (na ok. 350 euro dochodu 100 euro to rachunki za prąd)? To jak żyć? W końcu premier podał się do dymisji. Protestujący opracowali listę 23 żądań zmian politycznych i ekonomicznych w kraju. Przynajmniej jedno z nich zaczęto spełniać.  Inne żądania polityczne (poza powołaniem nowego rządu) to wprowadzenie w życie ważnych ustaw naprawczych i zmiany ordynacji wyborczej, która umożliwi bezpłatny dostęp do publicznych mediów elektronicznych podczas kampanii wyborczej oraz wprowadzenie do ordynacji wyborczej systemu większościowego,  możliwości odwołania posłów i burmistrzów miast czy zniesienie immunitetu deputowanych, prezydenta i wiceprezydenta. Bułgarzy mają bowiem przed oczami kraj pogrążony w kryzysie, obywateli w biedzie i polityków, biznesmenów, którzy kosztem państwa i obywateli się bogacą i którzy w swoich posadach są nietykalni, są nie do ruszenia. Zupełnie tak, jak Polacy. Żądają więc regulacji i wprowadzenia społecznej kontroli monopoli dostarczających prąd, wodę, energię cieplną, usługi telefonii komórkowej dla ludności. Bułgarzy widzą, kwitnie korupcja i rządzi prawo silniejszego, że łamane są podstawowe prawa i dyrektywy europejskie. Chcą więc postawienia przed sądem ministrów i wysokich urzędników odpowiedzialnych za podpisywanie umów prywatyzacyjnych, wprowadzenie regulacji narażające na straty zarówno państwo, jak i obywateli. Usunięcia skorumpowanych sędziów i prokuratorów oraz uzdrowienia przesiąkniętego korupcją i nepotyzmem wymiaru sprawiedliwości. Możliwości odwoływania posłów i wybieralnych urzędników, którzy dziś są właśnie nie do ruszenia, są poza prawem.

Rolnicy zagrozili kolejnymi demonstracjami i blokadą dróg, postanowiono przesuniecie wypłaty dopłat unijnych na kwiecień z powodu złego stanu budżetu (w styczniu wydatki budżetu były aż o 500 mln lewów, tj. 250 mln euro, wyższe od jego przychodów). Realizacja wypłat na bieżąco zmuszała do sięgnięcia  po środki z rezerwy finansowej państwa z ryzykiem znacznej redukcję rezerwy, zagrożenia dla stabilności finansowej państwa.

Stan finansów publicznych w Bułgarii był chwalony, a do tej pory kraj szczycił się pozycją wyspy o względnie stabilnej gospodarce na Bałkanach. Bułgaria spełnia kryteria z Maastricht i swoją walutę powiązała z euro już w 1997 roku. Powtarzano, że uniknęła kryzysu. Nie wdrażano tu żadnych dotkliwych programów oszczędnościowych. Rząd nie poradził sobie jednak z wynagrodzeniami, które należą do najniższych w Europie, tym bardziej w kontekście rosnących cen i rachunków. Miesięczne rachunki za elektryczność w gospodarstwie domowym sięgają równowartości 100 euro, przy średniej pensji 387 euro. Widać więc wyraźnie do czego prowadzi korupcja, nepotyzm, zakamuflowane praktyki monopolistyczne, kreatywna księgowość ministerstwa finansów, nadmierne opodatkowanie ludności i ograniczanie wolności i pluralizmu w świecie mediów. Społeczne niepokoje, jak się okazuje, są wystarczającą siłą, by obalić rządy w państwie. Nawet tym, które rzekomo bezpośrednio nie ucierpiały w wyniku kryzysu. Dymisja rządu Bułgarii w konsekwencji protestów społecznych w kraju, powinna więc być ostrzeżeniem przede wszystkim dla rządu Donalda Tuska.

Premier Bułgarii zarzucił opozycji rozniecanie protestów. Dymisja jego rządu nie wstrzymała jednak fali protestów.  Ich uczestnicy nadal sprzeciwiali się monopolom w gospodarce i żądali nowej umowy społecznej.  Pieniądze rolnikom wypłacono sięgając do najgłębszych rezerw budżetowych. Pozostały wyłącznie środki dwóch funduszy docelowych, których wg. prawa nie można wykorzystywać w innych celach. Oznacza to, że rezerwy finansowe państwa są praktycznie wyczerpane, co stwarza niebezpieczeństwo zachwiania się systemu walutowego a ten polega na przywiązaniu bułgarskiego pieniądza do zagranicznej waluty (najpierw do niemieckiej marki, później do euro) i ustawowym ograniczeniu środków będących w obiegu do określonej kwoty. System gwarantuje stabilność lewa a jego zachwianie grozi inflacją i dewaluacją lewa. Dla ludności oznaczałoby to powtórkę hiperinflacji z 1997 r. i utratę oszczędności. Resort finansów Bułgarii wykluczył prawdopodobieństwo takiego scenariusza, lecz według większości obserwatorów właśnie tego się obawia, bo mimo laurek wystawianych temu państwu, w  ciągu ponad 3,5 lat rządów Borysowa Bułgaria pozostała najuboższym państwem UE. Bezrobocie wzrosło w tym okresie o ponad 7 punktów procentowych, do 12,8 proc.
Obserwatorzy polityczni są podzieleni w sprawie reakcji społecznej na dymisję Borysowa. W Polsce jednak rzeczywiście chyba ich brak, bo cisza. Za to od rana głośno w telewizorni o Berluskonim, który odnotował sukces wyborczy wbrew opiniom wszelkiej maści krytyków, biznesmenów, bankowców, analityków i UE, którzy wzywali do polityki oszczędności, zaciskania pasa, reform… Obok niego sukces notuje komik – polityczny krytykant podobno, bez pozytywnego programu politycznego, Bepe Grille.
Dlaczego? No, dlatego, żę lepiej żeby opinia notowała powrót starych wyg i sukcesy takich dziwaków jak Palikot, Biedroń i Grodzka, których program to kontestacja wszystkiego, co się da, co tradycyjne – dla skandalu, rozgłosu, byle się o tym mówiło. Przewroty spowodowane są na zielonych wyspach wokół których szalał kryzys i ich się nie imał, zniknięciem fatamorgany i obnażeniem rzeczywistości, którą streszcza tekst, że kraj i obywatele są goli i sini jak pobita dupa. To nie jest dobry news w kraju innej zielonej wyspy na morzu kryzysu, gdzie ubóstwo, bieda, długi, bankructwa i bezrobocie coraz bardziej otrzeźwiają ludzi z mirażu. Taki news to instrukcja, co naród powinien robić dalej.
 
A teraz Polacy i Polska: Rząd Donalda Tuska zadłużył kraj do tego stopnia, że nawet naszym długom nie uda się wyjść z długów. Mało tego, gospodarka, która podobno była jedną z najbardziej odpornych w Europie na kryzys (wyspa na morzu kryzysu), jest w takim stanie, że jeśli nie zdarzy się w najbliższym czasie jakiś cud, konieczne będzie dalsze zadłużenie. Polacy w przeliczeniu na euro zarabiają tak jak Bułgarzy. Najniższa krajowa, która zaszczyca większość pracujących Polaków, to właśnie około 300 euro. Rachunki zaś jakie zmuszeni jesteśmy płacić też niewiele niższe od bułgarskich. Do tego coraz wyższe podatki i  bezrobocie (co za geniusz widzi korzyści z proporcjonalności wzrostu tych dwóch czynników). Coraz dotkliwsza bieda i coraz częstsze ubóstwo. Wszechobecna korupcja i nepotyzm a prawie nieistniejący przepływ informacji. Dziś rano, stojąc w kiosku po gazetę, słyszę rozmowę: - dopłaty już przyszły? – Skąd. Podobno szybko nie przyjdą…
Polacy na ulice nie wyjdą z powodu opodatkowania darmowych pączków od szefa w tłusty czwartek. Bułgarzy też nie z tego powodu wyszli. Ich zmotywowały m.in. ceny elektryczności, które narzuca monopol. U nas podwyżki energii elektrycznej przed nami. Podobno o 50%... Dopłaty wciąż w drodze (czyżby też do kwietnia, ale przezornie się o tym nie mówi?)…  Media lekceważą patologię władzy. Sądy pracuja na telefon premiera. Prokuratura prowadzi śledztwa latami a świadkowie popełniają samobójstwa. Gęby nie można otworzyć, by po gębie nie dostać lub nie zniknąc za kratkami na kilka długich miesiezy za handel narkotykami czy rozbój. Więcej, dużo więcej zapłacimy za wodę, wywóz śmieci, nieruchomości, żywność, …za wszystko. Chyba że zdarzy się cud. To byłby jednak pierwszy cud Donalda Tuska. Obawiam się, że zwykły rozbój mógłby do niego nie doprowadzić. Tu trzeba zawodowca i wielkiej bomby, albo zawodowca z ciężarówką bąbek.Brunona złapali, ale ciężarówki nadal szukają...

Póki co, proponuję wysyłać ministrowi finansów bomby innego rodzaju, takie upominki będące bąbami kalorycznymi – jeden pączek listem poleconym od każdego. I niech zapłaci podatek od blisko 40 mln. pączusiów. Ma z czego. A Polska potrzebuje. A jak mu się nie podoba, niech zarejestruje protest/manifestację ulicami Warszawy. Z wyprzedzeniem miesięcznym, bo może nie być wolnego terminu lub coś… A na czas manifestacji niech weźmie urlop, bo nikt z przechodzących podatników nie będzie płacił za jego awersję do jedzenia i przejawów miłości bliźniego.
Wysyłajmy mu pączki. Zachowajmy rachunki i dowód nadania przesyłki. A potem rozliczmy go z przyjmowanych korzyści na stanowisku ministra oraz z podatku od darowizny. Żeby tylko dało się to zrobić… Byłabym Leonem Zawodowcem z bombą atomową pod stołkiem Rostowskiego.

Ps. to nic, ze post. On i tak niewierzący. Wierzący wie, że miarą naszą będzie "byłem głodny, czy dałeś mi jeść?" Jeśli to suteczny sposób, poczęstujmy szanownego ministra.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika xwro

26-02-2013 [15:36] - xwro | Link:

A przeglądałeś gazety z ostatniego tygodnia? Ja w każdej znalazłem pełny tekst o protestach w Bułgarii (pełny czyli przyczyny i skutki). Wolałbyś aby o tym trąbiono 20 godzin na dobę?

Obrazek użytkownika Celarent

26-02-2013 [16:12] - Celarent | Link:

bo podobieństwo miedzy sytuacją Bułgarii i Polski w wielu kwestiach jest powalające. Jeśli piorą umysły Polaków sukcesami, wizją dobrobytu i korzysci jakie przyniesie eurowaluta, to może dla równowagi mogliby Polacy uswiadomić sobie, że my również - jak Bułgaria - nie jesteśmy żadną wyspą błogości wolnej od "bezpośrednich skutków kryzysu". Polacy usłyszeli, że tam padł rząd, że jest źle, że ludzie wyszli na ulice, że domagaja się walki z korupcją, niezaleznych sadów, ustaw progospodarczych i antymonopolowych, ale Polacy nie zdają sobie sprawy, że zjawiska, które tam do tego doprowadziły są u nas normą, na którą jest spore przyzwolenie społeczne. O walkę z tym przyzwoleniem idzie. Tego nie pokonasz bez głębszej refleksji u obywatela. Tu chodzi o doniesienia telewizyjne raczej i formę jaka miały, jeśli miały. Ilu Polaków czyta gazety? przeciętny Polak włącza telewizor i chłonie. Puszka mówi mu co się dzieje i dlaczego. Nie robi przy tym porównań, które są niewygodne naszym rządzącym. Tego nie analizują. Nie ma związku między biedą i patologią, patologią i brakiem zasad moralnych. Nie ma związku między sprzeciwem Bułgarów a Polaków? Pewnie, my inaczej: głoddujemy, chorujemy, likwidujemy firmy i znosimy bezrobocie, płacimy rachunki i kwiczemy w długach, tłumaczymy dzieciom niedostatek, czekamy do pierwszego... Wolę opowieść o Bułgarii podobnej Polsce, gdzie obywatele zdobyli sie na odwagę i mobilizację i przepedzili hoołotę, która rujnuje ich kraj. Wolę to po stokroć od Matki Madzi czy od zagłodzonych dzieci, które żyłyby, gdyby rodzice nie żyli w biedzie tak głębokiej, że zatracili poczucie przyzwoitości, moralności i litości wreszcie, od historii lekarzy, którzy nie zrobili badań smiertelnie choremu dziecku. Historie poruszają, co? I to chodzi, by społeczeństwo poruszało co innego niż powinno.

Obrazek użytkownika marekagryppa

26-02-2013 [19:51] - marekagryppa | Link:

A w mediach atmosfera paniki przed prawicowym puczem.
I to ma przykryć mama Madzi,ustawki partnerskie itp.
W telewizorniach do walki zaangażowano "autorytety",
Środy,Kuczyńskie i tym podobne lewactwo - medialna histeria.

Obrazek użytkownika Sternik

26-02-2013 [21:47] - Sternik | Link:

Gratuluję skojarzeń z Bułgarią.

Osobiście nie liczę, ani nie oczekuję, że obecna TV będzie pokazywać prawdę. Ona realizuje i będzie realizować medialną politykę prorządową. Tak długo, jak długo trwać będzie ten rząd. A rządowi zależy, by przed publicznością ukrywać niewygodne fakty, przeinaczać zdarzenia ze strony opozycji, zajmować publiczność występkami z kronik policyjnych. Bo za to mają płacone.

Ja tych rządowych mediów nie oglądam, nie czytam, nie słucham. Wiem, co się dzieje po ich stronie, bo czytam dziennikarzy i blogerów prawicy. I jestem im wdzięczny, bo otrzymuję informacje w sposób, który mnie nie irytuje. Zdaję sobie sprawę, jak bardzo muszą denerwować moich dziennikarzy i blogerów oczywiste kłamstwa lub przemilczenia. Mnie to jest oszczędzone.

Celarent - dziękuję Pani.

Obrazek użytkownika Celarent

27-02-2013 [12:00] - Celarent | Link:

ja też nie wszystko czytam. Prasy "ichniejszej" nie kupuję, nie z nerwów, ale by im nie nabijać kabzy. Ale mam coś jeszcze, wnerwia mnie, kiedy widzę, że niby rozsądni i ludzie, którzy, jak wiem, mają prawicowe poglądy, kupują i czytają szukając tam informacji. Jakby nie do konca do nich docierało,że to co im się serwuje jest jeśli nie fałszywe, to tendencyjne. W sumie na jedno wychodzi. Póki co, nie widzą potrzeby myśleć o Bułgarii, wydaje się im zbyt odległa. Orzeł wychowany w kurniku też podziwiał latających braci a jednak za sprawą "kurzej mądrości" poprzestał na grzebaniu w piachu. Takim trzeba powtarzać: jesteś orłem, spróbuj się wzbić a możesz polecieć. Bułgarzy a wcześniej Węgrzy, zwłaszcza Węgrzy, pokazali jak to się robi. Dlatego o tym cicho, nie dlatego, że oni są daleko a nas to zupełnie nie dotyczy.