Polska- dojna krowa w prywatnym gospodarstwie Rostowskiego

Rząd Donalda Tuska, który obiecywał Polakom uczynić z Polski, kraj mlekiem i miodem płynący, synonim Irlandii – Zieloną Wyspę, nieustannie karmił opinie publiczna, iż proces ten nie tylko trwa, co dość spiesznie posuwa się na przód. Życie na Zielonej Wyspie miało być na wyciągnięcie ręki, tuż tuż. Mimo szalejącego na świecie kryzysu, kryzysu, który ogarnął całą Unię Europejską, wpychając ją nie tylko w recesję, ale niektóre kraje na kraj bankructwa, Polska ukazywana była jako wyspa stabilności gospodarczej i rozwoju. Rząd D. Tuska szczycił się tym. Nieustannie przypisywane to było jego osiągnięciom. Kryzys trwa a kraje, które się w nim pogrążyły mniej lub bardziej skutecznie z nim walczą. Tną wydatki, oszczędzają i szukają sposobów na pobudzenie wzrostu gospodarczego, poszukują ku temu inwestycji i dofinansowań.

Tymczasem, na Polskę kryzys spadł jak grom z jasnego nieba. Pozostałe kraje UE dość wcześnie się do niego przygotowywały i wiele z nich zdołało przedsięwziąć środki, które stały się dla niego zaporą, dzięki której kryzys nie powalił ich na kolana. Polacy nieustannie i skutecznie przekonywani, że ich kraj jest silny i tak przygotowany, że kryzys mu nie straszny, wierzyli w propagandę sukcesu i dziś z przerażeniem przecierają oczy. Opozycja, od dawna apelowała o przygotowanie programu przeciwdziałania kryzysowi, który jak widziała, wielkimi krokami zbliżał się również do Polski. Opozycja jednak w rozumieniu rządu Polski jest elementem zbędnym demokracji i przeszkadza jedynie w rządzeniu. Przeszkadza mimo, że praktycznie nie ma żadnego realnego wpływu na to rządzenie, bo Donald Tusk ze swoją partią i swoim partyjnym prezydentem, przy wsparciu partii koalicyjnej – PSL oraz malowanej opozycji w postaci SLD czy RP, ma monopol na władzę i legislację. Życie pokazało, że nieliczne, wyjątkowe sytuacje, w których projekty rządowe upadły w sejmie, były tzw. wypadkami przy pracy, wynikiem wewnętrznych tarć w PO. Ustaw jednak chroniących Polskę przed kryzysem i rozwiązań w czasie kryzysu brak.

Rząd przyjął taktykę nicnierobienia również i w tym zakresie. O ile początki kryzysu mogły się wydawać do pokonania, gdyż ich czas przypadł na Euro 2012, czas przygotowań, inwestycji, czyli całkiem niezłej koniunktury gospodarczej. Można było mieć nadzieję, że owe inwestycje podtrzymają pozytywne tendencje w gospodarce a sama impreza sportowa stanie się okazją do solidnego zarobku dla hotelarzy, branży turystycznej i wszelkiego handlu. Niestety. Szybko okazało się, że we wszelkich inwestycjach miały miejsca przekręty, korupcja a ich stan budzi poważne zastrzeżenia techniczne lub w ogóle nie zostały dokończone. Firmy padały jedna po drugiej jak muchy a odpowiedzialni za to urzędnicy, od których decyzji zależały przetargi i wszelkie regulacje, nadal spokojnie pobierają pensje i to całkiem nie małe. Ba, co poniektórzy otrzymali spore nagrody. Okazało się też, że wielomilionowymi inwestycjami zarządzają osoby, które nie mają w określonej dziedzinie zielonego pojęcia, ale te standardy może akurat miały być adekwatne do zielonej wyspy.

Rozpoczynający swe rządy Donald Tusk grzmiał z mównicy, że on sam bierze odpowiedzialność za Polskę. Dziś, kiedy Polacy walczą sami z kryzysem i najczęściej stają wobec niego bezbronni, z gołymi rękoma i bez żadnych zasobów i szans, Donald Tusk nadal nie robi nic. Jego minister szuka jednak pieniędzy, gdzie tylko może. Podnosi podatki, wprowadza nowe, wprowadza opłaty, podnosi mandaty, każe płacić za wszystko. Wszystko jego rozumieniu stanowi przychód podlegający opodatkowaniu: "przychodami (...) są otrzymane lub postawione do dyspozycji podatnika w roku kalendarzowym pieniądze i wartości pieniężne oraz wartość otrzymanych świadczeń w naturze i innych nieodpłatnych świadczeń".

Internet zagrzmiał od komentarzy, kiedy okazało się, ze Polacy muszą zapłacić podatek od dofinansowań dla rodzin wielodzietnych, od pączków zafundowanych im w firmie w tłusty czwartek. W głosach komentatorów słychać oburzenie, złość, gorycz i kpinę. Pojawiają się różnego rodzaju propozycje nowych opodatkowań i okazuje się, ze niewiele jest w Polsce rzeczy, które podatkiem nie zostały objęte. Ba, płacimy nawet podatek od podatku.

Pracownicy pytają, czy musza zacząć nosić do pracy papier toaletowy, wodę do spłukiwania ubikacji, mydło, papierowe ręczniki, wodę mineralną, kawę, herbatę, cukier, mleko do kawy i czajniki. Przewidują, że nie będzie zakładowych wigilii, kwiatków na dzień kobiet, paczek bożonarodzeniowych dla dzieci, bonów świątecznych. Nie będzie zniżkowych kart paliwowych na dojazdy do pracy i odzieży roboczej. A jak będą, strach brać.

Padają propozycje nowych rozwiązań podatkowych. Podatek za wodę jest, za ścieki jest, za śmieci jest, za powietrze jest (klimatyczne); od gruntu, od nieruchomości, od deszczówki, od dochodów, od darowizn, od spadku… Od czego nie ma? Podatek od podatku też jest. „Vat w paliwie jest naliczany od ceny paliwa razem z akcyzą. W ten sposób płacimy podatek od podatku” – pisze jeden z internautów. Brakuje podatku od pochówku, datków kościelnych, życia, zdrowia, darmowego leczenia, odszkodowań powypadkowych…  Wszystko przecież jest jakąś formą przychodu – finansowego lub w naturze. Jeden z komentatorów pisze: „Ja to rozumiem tak: jak panienka, mniej lub bardziej lekkich obyczajów lub z potrzeby, da ciała to też trzeba zapłacić podatek... „ I w ten sposób fiskus może wejść do naszych sypialni również.
Przede wszystkim jednak internauci proponują, by jak najszybciej uszczelnić system podatkowy i zwiększyć skuteczność poborców podatkowych. Istnieją całe połacie gospodarki, przemysłu, handlu, administracji, gdzie pieniądze wypływają milionami. Nikt nie pobiera podatku od promocyjnych poczęstunków. Handlarze na bazarach częstują klientów jabłkami, ci jedzą za darmo a państwo traci. Supermarkety częstują jogurcikami, ciasteczkami, klienci się opychają …a Polska traci.

I sprawa równości.  Niech płacą wszyscy a ci, którzy unikają płacenia, niech płacą wysokie odsetki. Obywatele powinni być wobec prawa równi. Jeśli nie wolno w pracy częstować pączkami, to w każdym przypadku. Bez wyjątku. Nie ma, że komuś to gwarantuje umowa, jakiś fundusz reprezentacyjny, socjalny czy przypisana mu funkcja. Płacić mają wszyscy. W każdym przypadku. Każda darowizna powinna być opodatkowana i już. Nie ma korzystania za darmo z niczego. Nie ma przekrętów pod pozorem dobroczynności, uprzejmości itd. Nie ma przywilejów, bo nie ma równiejszych od równych. Zatem?

Polacy na forach grzmią jeden przez drugiego:  „Latanie Tuska samolotem z "pracy" do domu i z domu do "pracy" to jak dotąd nieodpłatne świadczenie. Trzeba zawiadomić UKS i opodatkować”. Należy zażądać spłaty zaległych podatków od premiera, prezydenta, ministrów… Jakich? Wszystkich. Minister Cichocki transportuje swoje pociechy rządowym busem. Inni wożą się sejmowymi taksówkami. Jeżdżą za darmo pociągami i nie tylko. „Codziennie otrzymują w kancelariach talerze, ciastek, owoców, kawę i herbatę…” „Piją darmowe wina i inne alkohole”. Korzystają z wejściówek na basen i inne obiekty. Niech minister Rostowski zapłaci za hektolitry wody mineralnej, jakie wraz z innymi wyżłopał od początku swojej kariery sejmowej, „od wożenia dupy służbowym samochodem, od hoteli na wyjazdach, od zjedzonych obiadów na nasz koszt itp.”. „Czy za słone paluszki oraz wodę mineralną, które to dobra pochłaniają podczas swoich nieszczęsnych obrad również. Niech się Rostowski bierze do roboty i policzy, ile jest winien fiskusowi (tylko za to, bo, ile jest winien rzeczywiście, to chyba nie potrafi policzyć)”. „No i jeszcze Rostowski musi uściślić, jak opodatkować "świadczenia w naturze" sekretarki dla własnego szefa” bądź szefa dla sekretarki a najlepiej opodatkować oboje. Panowie noszą darmowe telefony, korzystają z mieszkań w stolicy, hoteli, wczasów, „kolacyjek płaconych kartą służbową”. Nie muszą wydawać prywatnych pieniędzy a ich oszczędność jest niezaprzeczalną korzyścią materialną, darowizną i w jakimś sensie dochodem. Myślę, że ktoś, kto ma chęć zająć się liczeniem pączków darmowo zjedzonych w pracy przez Polaków, powinien znaleźć dość sił i determinacji do tego, by policzyć zaległości Polaków (wszystkich Polaków!) wobec fiskusa. Ktoś tak kreatywny, by zaliczyć zniżki dla rodzin wielodzietnych do przychodów, powinien wykazać się kreatywnością i w tym względzie,. Tym bardziej, ze sprawa nie jest trudna. Po takich rozwiązaniach, jakie zastosowano wobec wspomnianych rodzin, teraz jest już z górki w interpretacji i wprowadzaniu odpowiednich rozwiązań legislacyjnych.

Wielodzietne rodziny muszą płacić, niech płacą wszelkiego rodzaju fundacje a konkretnie ich petenci – chore dzieci, wszelkie schroniska, Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, którą wspomaga też NIK. Jak donosi Internet: „Prezes Jacek Jezierski wystawił na aukcji internetowej kolekcjonerskie monety wybite przez NBP z okazji 90. rocznicy powstania Najwyższej Izby Kontroli. Uzyskane z ich sprzedaży pieniądze zasilą konto WOŚP”. Trzeba jakoś wyrwać z powrotem trochę tej kasy.
Policja co i rusz chce podwyżek. Wciąż im mało. A dostali mundurowi sporo. Żeby wyrwać z powrotem trochę tej kasy trzeba wprowadzić podatek od mandatów, który odprowadzałaby Policja lub Straż Miejska.

„Z opublikowanego przez Instytut Globalizacji raportu wynika, że w 2012 roku zapłacimy 10 proc. więcej podatków niż przed rokiem. Przeciętnie zarabiający Polak odda państwu aż 2235 zł więcej niż rok wcześniej!”  - pisze niezależna. Cóż, odda, jeśli zarobi. Nic dziwnego, ze polskim bezrobotnym bardziej opłaci się pracować na czarno lub wcale. Niedługo, w wyniku wprowadzenia podatku katastralnego, Polakom nie będzie opłacało się być zameldowanym. Podniesione podatki za wywóz śmieci o blisko 500% pociągną za sobą te same skutki. Koniec końców może się okazać, ze Donald Tusk rządzi krajem ludzi bezdomnych, bezrobotnych a większości należy się zasiłek socjalny w najwyższej wysokości. Od tego zasiłku Polacy również zapłacą podatek, Vincent Rostowski tego nie przegapi. Problem jednak w tym, że to nie wystarczy na pensje ministerialne, diety poselskie a co dopiero jakieś datki na UE… I wypad panowie rządzący – tak czy inaczej. Wcześniej czy później.

Jest cała masa podatków i sposobów wyciągnięcia od Polaków pieniędzy na łatanie dziury, którą spowodowały niekompetencje lub zła wola Vincenta Rostowskiego przy pełnej akceptacji i wsparciu Donalda Tuska. Minister wciąż wpada na nowe pomysły. Bo i każdy grosz się liczy. „To nie jest Narodowy Program Poprawy Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, ale narodowy program poprawy płynności finansowej" mówi Jerzy Polaczek” w kontekście zwiększenia ilości radarów na drogach w celu zmniejszenia liczby wypadków.  Opozycja mówi o istnieniu całej gamy ukrytych podatków, które rząd wprowadza dwojąc się i trojąc, by załatać dziurę budżetową.
 
Niepotrzebnie tak rząd się produkuje. Niepotrzebnie dusi biednych Polaków i traci zaufanie społeczne. Wystarczy wprowadzić podatek od łapówek i ściągnąć to, co państwu należy się z tytułu obdarowywania uprzywilejowanych. Tyle, że do tego trzeba mieć i odwagę i dobrą wolę a tych brak. Premier wzywał do nieposłuszeństwa w płaceniu abonamentu RTV. Tylko czekać, aż ktoś skutecznie zaapeluje do rozsądku Polaków o zaprzestanie płacenia na inne cele. Wystarczy, ze przez trzy miesiące nikt w Warszawie nie zapłaci za wywóz śmieci, wodę…

Jeden z internautów na niezależnej napisał w komentarzu: „Kiedyś już ktoś z Londynu chciał opodatkować pierwszych mieszkańców Ameryki też dosłownie za wszystko. Gdy opodatkowali herbatę reakcją był protest - Boston Tea Party (1773) a następnie oddzielenie się Stanów Zjednoczonych od Londynu/Anglii. To kiedy podatek od herbaty, którą też częstuje się pracowników? Miejmy nadzieję, że wówczas i u nas będzie odpowiedni protest, który pomoże nam oddzielić się... przynajmniej od sztukmistrza z Londynu i jego wszystkich kolesiów”.

Inny zaś zwraca uwagę: „Dziś płacimy ponad 83% podatków od zarobków!! A dzień wolności podatkowej przypada na początek listopada. Bo ZUS /48,5%/ od każdej pensji to podatek. Potem PIT /18%/ , VAT /23%/ , podatek od nieruchomości /40% wzrósł od ub. roku/. podatek od czynności cyw. -prawnych, akcyza w wielu towarach i usługach/ paliwa, alkohol, tytoń, prąd/, tzw. opłaty przesyłowe w prądzie i gazie, podatek na RTV zwany dla ściemy abonamentem, podatek na służbę zdrowia zwany dla ściemy "składką", podatek drogowy zw. opłatą autostradową , itd. W sumie prawie 50 podatków. Podatek katastralny w wys. 1% od wartości nieruchomości /czyli od 4 tys. do 30 tys. zł rocznie/ spowoduje, że realna stopa opodatkowania przekroczy 100% zarobków, czyli obciążenia będą wyższe od zarobków!!!”

Polacy nie są nieświadomymi baranami. Wiedzą ile płacą, ile im brakuje i kto im z jakiego powodu zabiera. Bo Polską rządzą ludzie i złej woli (trzeba być bowiem imbecylem, by nie widzieć fatalnych skutków takich rządów a na imbecyli nikt z rządu niestety nikt nie wygląda) i ludzie niekompetentni. Rządzą ludzie, którzy zdolni są prowadzić interesy i wielki biznes, ale cały problem polega na tym, ze nie rozumieją, że państwo to obywatele – ludzie a nie firma.

Bo tu nie chodzi o prawo podatkowe, ale o to, że ten rząd opodatkowuje wszystko, co się da, byle jakąś tam kasę zdobyć i zatkać dziurę a jednocześnie i o to, że tej kasy szuka koło siebie, ale nie u siebie. A wystarczyłoby, żeby posłowie przestali za darmo wozić tyłki sejmowymi taksówkami (to ok. 1,5 mln zł), darmowo korzystać z basenów i kortów, darmowo jeździć pociągami. Mało kto dostaje w pracy darmowy telefon. W większości firm nie ma tak wysokiego funduszu reprezentacyjnego, by kartami obdarowywać pracowników i pozwolić nimi płacić za kolacje i inne rzeczy, by częstować darmowym alkoholem. Kto dostaje tak wysokie premie i to za taką pracę, któej efektów nie ma żadnych, żadnych pozytywnych dla kraju. Kiedy ktoś idzie do pracy, wie, że musi jakoś do niej dojechać a za przejazdy zapłacić. Jeśli wybieram kogoś na posła, nie znaczy, że muszę brać go na swoje utrzymanie. Wystarczy, że dzięki mojemu głosowi zarabia kilka-kilkanaście razy więcej niż ja. Dostateczny przywilej. Zarobki posłów miały chronić jakoś tam przed korupcją, lobbingiem a stały się okazją do szybkiego dorabiania i żerowania na podatnikach. Jedynie "ceny" lobbingowe i łapówki poszły w górę. Kto ma wziąć i tak weźmie a sejm powinien być miejscem pracy ludzi z zasadami a nie karierowiczów, typu p. minister - nieuk, który ni jak nie rozumie, że zarzyna polską gospodarkę i  dusi ludzi biedą. Minister, który zarządza finansami państwa jak jakims mało rentownym przedsiębiorstwem, któremu i tak grozi upadłość. Ten człowiek nie przyjmuje do wiadomości, że państwo to ludzie a nie zasoby finansowe. Tak myśli on, tak i inni jego koledzy.

Kiedy komuna niby upadła, upadło też zaraz sporo państwowych zakładów. Zostały za bezcen przejete przez osoby prywatne i prywatne spółki, które generalnie składały się z jej byłych prezesów i ich towarzystwa. Po przejęciu, stawały się prężnymi firmami i wiele znich tak włąsnie funkcjonuje do dziś. Pan Rostowski wydaje się takim prezesem, który już wie jak zarządzać prywatnym przedsiębiorstwem i albo z Polski zamierza takowe uczynić - dla siebie i sobie podobnych, albo za takie już ją uważa w zupełności. Jego rachunki sporo nas kosztują, posada również. Sporo kosztuje nas cały ten rząd. W dobie kryzysu jego postępowanie jest wręcz niemoralne. Podliczmy ich! Ile to będzie milionów? To mega afera finansowa. To jest dopiero pakt fiskalny. Cóż, kto wie, jak dorwać i wydoić obywatela, wie też, jak samemu tego uniknąć.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika xena2012

19-02-2013 [21:07] - xena2012 | Link:

i podatek od tej imprezy?

Obrazek użytkownika Celarent

19-02-2013 [23:28] - Celarent | Link:

pani płaci, pan płaci, ja płacę...

Obrazek użytkownika Sternik

19-02-2013 [21:55] - Sternik | Link:

Gdyby poustawiać obok siebie informacje o dużym i rosnącym bezrobociu w Polsce, o planowanych w najbliższym czasie zwolnieniach grupowych (np. w TPSA, LOT, PKP), o malejących kredytach bankowych, o trudnej sytuacji w budownictwie, szpitalach, szkolnictwie, o rosnących cenach usług i towarów, to powstałby nieciekawy obraz dzisiejszej Polski. Wszystkie te informacje można podeprzeć konkretnymi liczbami aktualnymi na dany czas.

Dziwi mnie i boli, że ludziom znane są te fakty, że ludzie godzą się z nimi i przyjmują, że tak musi być, że taki to czas. I nikt z moich znajomych nie podejmuje w rozmowach wątku, że przyczyna tkwi w wyborach przy urnach wyborczych, że nie należało głosować ani na PO, ani na SLD, ani na Palikota. Gorzej, moi znajomi w ogóle nie podejmują rozmów w kierunku, że zła sytuacja w Polsce ma jakąkolwiek przyczynę. Oraz, że można to zmienić.

I to wszystko na tle afer, przekrętów i nepotyzmu. Dlaczego ludzie to wytrzymują? I jak długo jeszcze?

Obrazek użytkownika Celarent

19-02-2013 [23:19] - Celarent | Link:

Zatkało mnie. Nie wiem, co odpowiedzieć. Dlaczego? Boże litościwy! Właśnie, dlaczego? I jak długo jeszcze? Nie wiem, kochany Sterniku. Może to strach, ten wyniesiony z PRL - naładowany bezradnością i lekiem o to, co jeszcze się ma i ten późniejszy - strach przed spojrzeniem sobie w oczy, przestraszone oczy i wyznaniem: źle wybrałem, oszukali mnie, okradli. I może wkrótce odzyskamy tę odwagę spojrzenia prawdzie w oczy, odwagę sprzeciwu. Mam nadzieję, że nie stracimy do tego czasu wszystkiego. Bo nie wygląda to dobrze. Ale jest i pozytywny rys: jest nas coraz więcej, więcej, więcej. Coraz głośniej nas słychać. Oni maja coraz mniej argumentów. Oby nie okazało się, że to szczury w potrzasku.Te z tonących okretów, wieją. Te zapędzone przez człowieka w zaułek bez wyjścia, atakują brutalnie: bez względu na wszystko skaczą ludziom do oczu i tam sie wgryzają, bo to ich jedyna szansa - otwarty atak i bezwzględność. U ludzi, którzy skazują miliony dzieci na głód, biedę, poniżenie we własnej, wspólnej ojczyźnie... nie liczyłabym jednak na ludzkie odruchy. Moi znajomi mówili, dziś milcza, ale u nich to pozytywny odruch. Nie zagłosują już na PO (a głosowali), bo właśnie te konkretne liczby, które dzis zwiększyły się o 7,5 mln wydane na kolejne nagrody pracownicze ludzi z wiejskiej. Matko, milion dzieciaków zjadłoby choć raz przyzwoity obiad. Ale, co tam jednym obiadem bachor się nie naje na zapas a premia  "za roznoszenie notebooków (czy czegotam) posłom"się przyda i będzie bardziej odczuwalna. Bo co 7,5 to nie 75 tys, nie? Pozdrawiam i podzielam żal i nadzieje.