Co z tą Polską? Pytał Lis, ja mu dziś odpowiadam, bo nie wie

Program Tomasza Lisa w publicznej telewizji oglądam niezmiernie rzadko. Nie tylko, dlatego że w ogóle rzadko oglądam telewizję. Zwyczajnie, nudzi nie. A jednak, choć rzadko, są takie sytuacje, kiedy skupiam uwagę na „Tomaszu Lisie na żywo”. Są to te chwile, kiedy w Polsce dzieje się coś wyjątkowo ciekawego. I tu znowu, nie to żeby w Polsce ogólnie nic ciekawego się nie działo a jedynie rzadko. Napięcie zdarzeń w naszym kraju jest nieustannie wysokie i to od długiego już czasu. Wiadomo, po pewnym czasie wszystko powszednieje i napięcie przestaje być napięciem.

Kiedyś, dawno temu, z uwagą śledziłam wszelkie programy publicystyczne. Słabe wyrobienie polityczne młodego człowieka, jakim byłam, powodowało, że agresywni dziennikarze niejednokrotnie budzili mój szacunek. Monika Olejnik, Tomasz Lis, Tomasz Sekielski. To były postaci świata publicystyki, których programy mnie interesowały i przykuwały szczególnie moją uwagę. Owo niewyrobienie jednak nie pozwalało mi dostrzec w sposobie ich pracy tendencyjności, kierunku, w którym obracają się ich polityczne sympatie. Zresztą, inne też były czasy. Wówczas, w młodym jeszcze PiS-ie nawet wierzono w PO-PiS, lub w ogóle jeszcze o nim nie mówiono, bo i nie było potrzeby. Czasy się zmieniły, sympatie zaostrzyły, wyostrzył się mój smak, ich sympatie polityczne stały się jaskrawe a działalność rażąca. Jedynie moje preferencje wyborcze się nie zmieniły.

Tuż przed Bożym Narodzeniem postanowiłam przejrzeć książkę Tomasza Lisa. Starą i mocno nieaktualną – „Co z tą Polską?”. Cóż za perwersja na święta! Jednak od jakiegoś czasu coś mi się tłukło po głowie, że powinnam to zrobić.

Kiedy ta pozycja ukazała się na rynku, mieszkałam w samym sercu Europy a książka była poza moim zasięgiem. Jakże się cieszę, że nie wydałam na nią ani grosza. Nie to, że jest słaba. I nie, że jest fałszywa. Skąd. Czytając ją dzisiaj widzę nawet jej uniwersalizm. Tylko ten autor… Dziś autor tej książki nie pasuje do treści a sama Książka jest sądem nad nim samym i nad kręgiem osób, środowiskiem, w którym się obraca.

Tomasz Lis pytając „Co z tą Polską?” maluje obraz naszego kraju epoki afery Rywina, kraju rządzonego przez SLD i PSL. Grzmi, że władzę sprawują ludzie, którzy nie powinni, bo nie mają (w chwili wydania książki) żadnej legitymizacji tej władzy w postaci poparcia społecznego. To ludzie, którzy obsiedli całymi klanami publiczne (i nie tylko) środki przekazu i nimi ręcznie sterują oraz wszelkie publiczne instytucje i spółki skarbu państwa. Jednocześnie Polska w jego przekazie to kraj skorumpowany, w który nawet lekarze od kasy uzależniają ratowanie ludzkiego życia i zdrowia. To kraj, w którym skorumpowany jest wymiar sprawiedliwości a służby WSI panoszą się wszędzie . Tak, takie odniesienie (WSI) pojawia się również u Tomasza Lisa! Obserwujmy, według niego w Polsce „ponadnormatywne, nawet jak na kraj postkomunistyczny, nasycenie gospodarki ludźmi Wojskowych Służb Inforacyjnych”. Nie wchodzę tu w jego rozważania natury ekonomicznej, ekonomiczne prognozy i szanse dla Polski jego autorstwa, bo nie o nie tu chodzi, jakkolwiek to chyba jedyna dziedzina, w której Tomasz Lis nie przeżył drastycznej metamorfozy. Powiem tylko tyle, że  według jego założeń, jedynie mniej państwa w państwie gwarantuje Polsce skok cywilizacyjny w postaci rozkręconej gospodarki, dobrobytu obywateli itd. Jednym słowem: sprzedać, ile się da, uwolnić wolny (pozornie) rynek, obniżyć podatki, złagodzić procedury administracyjne a wszystko samo się zbuduje.

No może nie do końca samo. Tomasz Lis bowiem snuje tu myśl niemal teologiczną. Nie odwołuje się wprawdzie do Boga, ale i owszem, argumentacji szuka w świecie bliskim Kościołowi i chrześcijaństwu. John Stewart Mill, Michael Novak, Jan Paweł II… O czym mowa? O wspólnocie. Jego diagnoza jest taka: w Polsce obserwujemy upadek moralności, który demontuje od środka wspólnotę. Polskę toczy rak nieuczciwości, chciwości, niekompetencji, kolesiostwa, nepotyzmu, korupcji i niepohamowanej konsumpcji i rozrzutności. Polaków ogarnęła znieczulica moralna. Polacy choć pragną wolnej i uczciwej, solidarnej Polski, zniechęceni są do polityki przez nieuczciwych polityków i ich zaplecza. Polacy są zmęczeni, zniesmaczeni a spora ich część zwyczajnie buntuje się przeciw takiemu obrotowi spraw.
„Mamy w Polsce kryzys gospodarczy i kryzys etyczny w gospodarce - pisze T. Lis. – Jego źródłem jest częściowe odejście od zasad wolnego rynku i ubezwłasnowolnienie tego rynku przez korupcję i złe prawo. (…) U ludzi decydujących o naszej gospodarce nastąpił zanik myślenia o dobru wspólnym [to termin z Katolickiej Nauki Społecznej], a w efekcie takie myślenie zanika także u przedsiębiorców”. I to wśród nich jest tylu agentów WSI, którzy demolują system wartości tego środowiska.
Lis nie ma odwagi postulować wyrwania życia społecznego z macek WSI. Jakie jednak sugestie mogą nieść ze sobą takie niewinne uwagi? Grzmi Tomasz Lis, że edukacja jest podstawowym zadaniem państwa i należy zwiększyć w sposób znaczący jej dofinansowywanie ze środków publicznych. Przestrzega przed fala nowej emigracji, której Polska nie przetrzyma tym razem, bo odpłyną ostatnie, najlepsze jakie mamy siły.
 „Trzeba będzie ciąć. Znowu. Choć trzeba władzy, która ma do tego moralne prawo, bo nie obiecywała gruszek na wierzbie i daje pewność, że ofiar nie będą ponosili tylko ci, którzy nie siedzą w naszym układzie”.

Właściwie można już skończyć ten artykuł. Ostatnio przytoczone słowa Tomasza Lisa są wystarczającą pointą.  Ba, są najlepszym komentarzem dla rządów Donalda Tuska, autora obietnic o zielonej wyspie – dziś już synonimu gruszek na wierzbie. Ale książka ma 240 stron a kwiatków do skomentowania w niej tyle…

Tomasz Lis ukazuje nam Polskę na starcie, u progu UE – szansy niepowtarzalnej od stuleci, pierwszej takiej od czasu Jana III Sobieskiego. Powołując się na prof. J. Staniszkis krytykuje kapitalizm polityczny, który, jak wieszczyła, jest gwarancja utrzymania starych peerelowskich układów i „szeroko rozumianej nomenklatury”. „Ci, którzy przejęli władzę, skroili więc kapitalizm na własną miarę. Ci, co stali dobrze w polityce, weszli w biznes. Ten biznes z kolei był zależny od innych polityków, dla których było to źródło dodatkowej władzy, a często i pieniędzy”.
Tak, to Tomasz Lis napisał te słowa, nie jest to przedruk z Gazety Polskiej na przykład. Tomasz Lis, ten sam, który dziś śmieje się w twarz walczącym o morale w polityce, o etykę w biznesie, sądownictwie, szkolnictwie, dziennikarstwie… Ten Tomasz Lis, który prowadzi autorski program publicystyczny w TVP2. To on w 2003 roku widział potrzebę zreformowania państwa a jednocześnie ubolewał: „Trudno jest reformować niesprawne, chore państwo, tym bardziej, że ci, co stoją na czele państwa, rzadko są zainteresowani reformą, która mogłaby ich pozbawić (i zapewne by pozbawiła) części władzy”.

Niemal błagalnie bierze w obronę drobnych przedsiębiorców: „Jeśli chcemy mieć system, w którym część obywateli traktowana jest jak woły pracujące na innych, to chociaż tych wołów nie zarzynajmy”.  Podaje sposób na sukces: „Jeśli więc chcemyzyć w zdrowym społeczeństwie choćby na miarę zadowolonych z siebie ludzi, potrzebujemy nie tylko wzrostu gospodarczego. Potrzebujemy też rewolucyjnej, jeśli idzie o skalę, a nie sposób przeprowadzenia, zmiany mentalności milionów ludzi. Musimy przywrócić etyke pracy, bo jeśli ktoś dostaje coś za darmo, szanuje to o wiele mniej niż ktoś, kto musiał to ciężko zdobyć, ciężko prcując.( … )jeśli Bóg daje nam pracę i pozwala nam osiągnąć w niej sukces, to znaczy, że nam błogosławi. Jan Paweł II pisał w encyklice Laborem exercens, że „praca jest dla człowieka, a nie człowiek dla pracy”. Nie pisał na pewno, że praca jest dla człowieka, ale tego drugiego,  „co ma pracować na mnie”.

Tomasz Lis emfatycznie  powtarza słowo „musimy”. Musimy zatem: „uczyć siebie i innych, jak wykorzystywać szanse i okazje, …wypowiedzieć walkę naszym słabościom, skłonnościom do zazdrości i zawiści. (...) Trzeba gigantycznego wysiłku, by zapobiedz tworzeniu się w Polsce zrozpaczonej, zawistnej podklasy. Tak jak musimy pilnować, by nie zawładnęła nami klasa indywidualistów, których indywidualizm jest w istocie brakiem wrażliwości na problemy innych i całkowitym skoncentrowaniem się na sobie, egoizmem opartym na hedonizmie”.

Znacie takich? Jasne. Jarosław Kaczyński ośmiesza nieustannie wraz z Macierewiczem i same rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej. Każdy z wymienionych naraża te rodziny i cały naród na ponowne pochówki i dochówki, ekshumacje i widok sprofanowanych ciał: brudnych i gołych, w plastikowych workach – jak śmieci. To on czepia się nieustannie zamiast zapomnieć. Rozdrapuje rany zawistnie patrząc na fotel premiera i z racji, że jego serce mogłoby tego nie wytrzymać, nie chadza na herbatki do prezydenta, bo zawistnie patrząc na fotel prezydenta, mógłby skończyć przedwcześnie karierę polityczną a życie przed swoją infantylnie ukochaną matką. Nienawiść, brak wrażliwości, kultury, moralności i etyki w zachowaniu polityków PiS jest ewidentna. To oni kłamali z mównicy, że ziemia smoleńska nie zawiera szczątków Polaków, bo Polacy i Rosjanie jak jedna rodzina razem pracowali: na metr przekopali ziemię w ich poszukiwaniu a potem razem układali i badali w prosektorium. To oni tak pilnowali tych ciał i ich pochówku, że ważniejsze stało się, by prezydent nie spoczął na Wawelu od tego, czy te zalutowane trumny zawierają w ogóle jakieś ciała i czyje, jeśli jednak zawierają. To Jarosław Kaczyński ma syna debila, który okłamuje pracodawców, ma tylu podejrzanych kolesi, że gdyby wszyscy zaczęli się pocić jak Chlebowski  lub płakać jak Sawicka, stadion narodowy stałby się pływalnią głęboką na kilkanaście metrów a odbywałyby się tam zawody dla nurków.

Jarosław Kaczyński dogadza sobie jak może. W swoim niepohamowanym egoizmie i hedonizmie, spędza święta przy szpitalnym łóżku matki. Nie wysila się na nartach, nie biega, nawet mecze jedynie ogląda i to pewnie przy piwku… Pojechałby w Dolomity, do Peru, w Tatry, albo od biedy połaził ze strzelbą po lesie, odreagował ubijając jakiegoś niedźwiedzia… Nic. Nie ma mowy.

Dopasowując postać Jarosława Kaczyńskiego do wywodów Tomasza Lisa (tej części, w której krytykuje polityków, szuka winnych i choć ich nie nazywa po imieniu, to charakteryzuje), można dostać obłędu. Nie, nie pasuje. Dlaczego? Bo przecież to on mówi słowami "tamtego Tomasza Lisa i dzisiaj jest największym politycznym wrogiem obozu zasilanego przez pana redaktora, który to pisząc swoją książkę, jak Kaczyński, Macierewicz i reszta PiS-u, zła upatrywał w lewicy, zwłaszcza w SLD oraz środowiskach dawnych służb specjalnych PRL. Nie próbuję odnieść tego do członków PO, do Donalda Tuska. Zbyt trywialne bowiem jest stwierdzenie: od młodości hedonista, pił, palił, ćpał, zostawiał żonę z dzieckiem dla kolegów i do dziś zapatrzony w siebie wyłącznie swoim ambicjom i zachciankom dogadza; wszystko inne jest tego produktem ubocznym.

Co stało się z mentalnością Tomasza Lisa w kwestiach moralności? Lis pisze: „Ale potem nie tylko historia przez wielkie H, ale i moja, przez małe h, dostały strasznego przyspieszenia. Konkurs do telewizji (…), prowadzenie po raz pierwszy wiadomości, (…) wywiad z prezydentem Jaruzelskim… Czułem się jak Forrest Gump”.

Jak to się stało, że popierani przez niego cudotwórcy okres prosperity zamienili w czas, który można ponownie opisać jego słowami: „Nie mamy poczucia wspólnoty (…) Mamy kryzys moralny, bo ludzie na to wszystko patrzą i mają poczucie bezradności. Politycy jeżdżą po pijanemu, biskup jeździ po pijanemu, politycy kradną, piłkarze sprzedają mecze, pielęgniarze zabijają pacjentów, by dostać dolę od zakładu pogrzebowego. (…) [Ale - czytamy pełne nadziei słowa -] skoro miliony ludzi mówią, że jest źle, i nazywają to zło po imieniu, mówiąc, co jest złe, to znaczy, że aż tak źle nie jest. Dopóki miliony Polaków zachowały zdolność odróżniania dobra od zła (a zachowały) i mają w sobie gotowość do walki ze złem (a sądzę, że mają), to nie jest tak źle. Wiadomo… Póki my żyjemy…”

To nie opis Polski rządzonej przez PiS, nawet w koalicji z Samoobroną i LPR. To 2003 rok. Tylko czemu pasuje i do SLD i do czasów PO? Tomasz Lis pewnie nie zauważy porównania. Nie widzi tych milionów dzisiaj. Nie słyszy pomruku niezadowolenia. Nie widzi skali upodlenia, ograbienia obywateli z wolności i swobód, nie widzi korupcji i afer, nie widzi upolitycznienia przez jedną opcję mediów… On widzi jakieś grupki bandziorów, zapewne kiboli, pozorujących marsze niepodległosciowe.

Cóż, dzisiaj Tomasz Lis nie cytuje już Jana Pawła II, katolickich pisarzy (nawet liberalistów) i nie przejmuje się Bogiem. To, co tam Polska. Nic na poważnie. Można najwyżej zarobić jakieś grosze na pisaniu o niej.

W historii przez wielkie H wiele się zmieniło. NajpierwPolska stała się autorytetem swojego regionu i państwem przywódczym dla krajów postkomunistycznych, weszła do UE, wywalczyła tam sobie parę spraw, wsadziła kilku bandziorów, później wybrała nowe władze postawiwszy na Lisowa elitę polityczną i zaraz straciła prezydenta, całą elitę polityczną i wojskową kraju w Smoleńsku, potem wybrała nowego prezydenta a krajem zupełnie zaczęła rządzić jedynie słuszna partia, która zaciągnęła długi większe niż za Gierka, zepchnęła nas do politycznego zadupia Europy, obdarzyła miłością głodu, bezrobocia i nienawiści, za które oskarża innych. Bo, jak Tomasz Lis słusznie zauważa, spychanie winy za niepowodzenia i błędy polityczne, korupcję, nepotyzm i zwyczajne złodziejstwo, jest typowe, zawsze zrzuca się ją na innych a samemu obiecuje gruszki…, tfu, zieloną wyspę. Ta władza chce byśmy z miłością i w imię patriotyzmu zaciskali pasa, a jak słusznie zauważa red. T. Lis (w sumie w odniesieniu do tej samej kategorii ludzi), ta władza nie ma do tego wystarczającego mandatu, legitymizacji, moralnego prawa.

Nie lubię redaktoraTomasza Lisa. Ma cechę, która go totalnie dyskwalifikuje jako moralistę, dziennikarza, publicystę… Jest niewierny. Nawet w życiu prywatnym. Choć sam pewnie nazwie to zmianą preferencji, uczuć, koniunktury, interesów… Jak zwał tak zwał. Ufać nie można. A książka jest w wielu miejscach tego dowodem. Jedno jest pewne, posiada on coś, co według niego (wówczas a przynajmniej w odniesieniu do sojuszników) powinni mieć wszyscy ludzie w zdrowej demokracji a co jest szalenie niebezpieczne dla władzy (nieuczciwej takiej, totalitarnej np.) – poczucie własnej wartości, godność. kiedyś żywił pzrekonanie, że na szczęście zasługuje każdy a nie tylko wybrani, dziś sam jest w gronie wybranych, którzy już tak każdego nie uważają jako wartościowegi i nie traktują godnie a i przekonanie, że zasługują na szczęście odnosi się do szczęścia wiecznego, w które, nie wiadomo, czy wierzy.
 
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika gregoz68

12-01-2013 [17:44] - gregoz68 | Link:

trzeciego. A co do reszty zgoda. Jana Sobieskiego.
ps
Ja też "nie lubię Tomasza Lisa".

Obrazek użytkownika bolesław

12-01-2013 [23:34] - bolesław | Link:

Pisze Pani:
"Dziś autor tej książki nie pasuje do treści a sama książka jest sądem nad nim samym i nad kręgiem osób, środowiskiem, w którym się obraca."
Zgadzam się z Pani stwierdzeniem. Przyznam się, że ja na tę książkę "grosz" wydałem. Ale kilka lat temu wysłałem ją autorowi, nie przyjął i odesłał. Nie wyrzuciłem (może i dobrze),zupełnie o niej zapomniałem. Dziękuję za przypomnienie.Jeśli chodzi o autora to widać, że "punkt widzenia zależy od punktu siedzenia".
Bardzo serdecznie pozdrawiam.

Obrazek użytkownika willys

13-01-2013 [08:32] - willys | Link:

prosze pisac, pisac & pisac!!!Osobiscie jestem zachwycony Pani komentarzami.Chyba z powodu porownania Pani
umiejetnosci do Seawolfa (samego) moje komentarze(2) pod Pani wpisami sie nie ukazaly , a to dobry znak :)
Serdecznie ..zdrawiam.

Obrazek użytkownika Celarent

16-01-2013 [11:11] - Celarent | Link:

spróbuję raz jeszcze odpowiedzieć, bo poza literówkami i innymi niezamierzonymi błędami zdarza mi się również nie umieć czegoś poprawnie zamieścić: a chcialam powiedzieć tylko, że to
zbyt Pan łaskaw, bo porównanie do Seawoolfa jest  mocno na wyrost. Za wysokie progi. W moim wieku już się nie rośnie, ale kto wie.:) Pozdrawiam i dziękuję za miłe słowo.