Po co gra się Gabrielem Narutowiczem? Bo to słup doskonały.

ONR – mrówka pdgryzaczka jako sposób na PiS? Można pomyśleć, że to właśnie PiS wymyślił tę nową formację polityczną. Przy niej trudno będzie partię Kaczyńskiego nazywać radykalną i nienawistną. Bo komu bliżej do nacjonalistów, kto tu będzie prawicowym fundamentalistą? Radość, że PiS coś straci dzięki ONR w wyborach, jest przedwczesna. PiS ma raczej elektorat stały i stabilny a zwolennicy ONR nie są tu wielkością na tyle znaczącą, by go pogrążyć. W sytuacji różnicy kilku punktów, wiadomo, kto wygra – PO czy PiS – z ONR czy bez. Ktoś w okolicach 11 listopada wróżył powstanie takiej formacji na zlecenie obozu władzy (opozycji realnej opozycji). Może odtrąbić sukces. Prognoza co raz bliższa spełnieniu. Chyba jednak ku radości PiS. Młodzież Wszechpolska, kojarzona ciągle z Romanem Giertychem, kojarzonym teraz głównie z Donaldem Tuskiem… Mieszanka nie do przełknięcia. Przydałyby się leki immunologiczne . Trochę krwi napsują, ale transfuzji nie będzie. Chyba że to jednak sprytny Kaczor mataczy politycznie (oczywiście nie mam na myśli sepleniącego niezguły z kreskówki Disneya). To byłoby sprytne. Kiedyś zastanawiałam się, czy aby p. Kluzik-Rostkowska nie stała przerzutem zdrowej tkanki na chory organizm, w celu zaszczepienia zdrowia lub zbadania stopnia zaawansowania choroby, ale to, jak widać surrealistyczna wizja. Z której strony, jakby nie patrzeć Kamiński, Z.  Ziobro, J. Kurski, Jakubowska…  Tak  sobie myślałam, to nie możliwe, żeby tacy ludzie, tak nagle, z tak głupich powodów, w takich okolicznościach… Czasem jednak ta myśl powraca. Może to nasz Kaczor?  W końcu trzeba być naprawdę sprytnym,  zdolnym i pomysłowym człowiekiem, żeby ukraść księżyc. Co prawda wtedy było ich dwóch, ale za to ten ma teraz niebieskiego satelitę…  Nie musi nic mówić, choć nie sepleni. Ważne, że ma wizję. Bo kto, jak nie pani nosząca wyróżniający się dosyć żakiecik, mógłby odegrać taki teatrzyk? Kto tak dobrze by to zrobił? A trzeba było mieć swoich wśród obcych. Wyobrażacie sobie Ziobrę i Kurskiego w takiej roli? Nie. I dlatego oni by jej nie dostali. Mogli dostać inną. I raz po raz sonduje się efekty możliwych „bliższych spotkań pierwszego stopnia”. Okazuje się, że Ziobro i Kurski w ogóle nie nadają się do grania pierwszych skrzypiec. Na ich występy przychodzi mniej ludzi niz do platformersów, choć w to trudno uwierzyć. Ich teatr to mała wędrowna trupa a właściwie coraz bardziej – trup. Jeśli Jarosław Kaczyński nie wezwie ich po raz ostatni z ostatnich do powrotu, opinia publiczna może w ogóle zapomnieć o ich istnieniu.

Nawet jeśli to zupełnie wymyślone strategie szefa PiS, nie tak zupełnie nierealne. Ich zastosowanie w praktyce mogłoby świadczyć o pomysłowości przywódcy i jego odwadze. Nikt przecież nie zaprzeczy, że Jarosław Kaczyński jest dobrym strategiem. Ba, może i Romana Giertycha Tuskowi podsunął – jako szpiega lub głos zakamuflowanego sumienia we fraku natchnienia? Gdyby taki scenariusz był realny, uznałabym go za genialny.

Nigdy natomiast nie myślałam tak o Radosławie Sikorskim. Podobno człowiek od Lecha Kaczyńskiego. Kiedy jednak patrzyłam na jego twarz wśród innych twarzy PiS-u, zastanawiałam się, jak on tam się znalazł i co on tam robi. Jego obeność w rządzie i pozycja w PO są aż zbyt dosane w wymowie. Jeśli jednak Po ma tylko takich agentów OO7, współczuję. Pozostaje jedynie seryjny samobójca do rozpracowania opozycji, ale i ten się skompromitował.

Sikorski gra w obcej drużynie. To mało odkrywcze. I nie o to w gruncie rzeczy chodzi a o to, w której drużynie. Raz Niemieckiej, raz Ruskiej. Za stroną zachodnią przemawiają jego skandaliczne (lub genialne – jak kto woli, zresztą w psychologii geniusz jest przeciwnym biegunem debila a w gruncie rzeczy w życiu są to biskie sobie pozycje) wystąpienia czy oksfordzkie wykształcenie. Za wschodnią – jego pobyt w Afganistanie w czasie poprzedniej wojny, agenturalna przeszłość i niejasne, tzn. niejawne  (tzw. Tajemnica państwowa) informacje prezydenta L. Kaczyńskiego na jego temat. Przeciw jego rosyjskim umocowaniom mogą świadczyć jego ostatnie wystąpienia antyrosyjskie w wymowie – szukanie pomocy unijnej w sprawie wraku smoleńskiego Tupolewa. Cóż, mogą… Jakoś jednak na mnie nie robią wrażenia takie występy i argumenty. Zresztą, Sikorski z racji peerelowskiej zależności wobec służb ma niejaki problem, bo siły dawnego NRD, WSI i SB, podległe niegdyś  NKWD, dziś dalej do GRU (co na jedno wychodzi, ciągłość  ideowa i formacyjna jest) podczepionych, są jednak nieco zautonomizowane. Mogą sobie pozwolić na budowanie własnej siły, zaplecza i bazy materialnej w dużo większym stopniu i to czynią. W pewnym sensie możemy mówić o ich suwerenizacji  względem służb, polityki i nacisków Rosji.

Problem Sikorskiego może więc być natury schizofrenicznej, jeśli dwom panom służy lub inny – kogo wybrać, kto silniejszy oraz czy już czas grać na siebie.  Do tej pory wydawało się, że możliwe jest realizowanie i wspieranie interesów obu stron. Zwłaszcza, że przyjaźń rusko-niemiecka kwitła, teraz zaś Niemcy, które de facto trzęsą UE zdają się dominować i w tej przyjaźni dyktując warunki. Bo jeśli UE mówi „nie” rosyjskiej dominacji, praktykom monopolistycznym  w określonej, a przy tym strategicznej dla tego kraju dziedzinie gospodarki, znaczy to, że Niemcy na to się godzą, by Rosji pogrozić palcem. Nie przekonują mnie argumenty, że UE nie jest aż tak bezwolna wobec miłości europejskiej Niemiec. Dlaczego? Bo patrzę na sposób realizacji polityki niemieckiej wobec państw UE, skutki dyktowania warunków określonym państwom UE oraz politykę UE jako takiej i nie zauważam tu jakoś sprzeczności z niemieckim, nie tylko interesem, ale nawet spojrzeniem na rzeczy, sprawy, procesy. Jakoś tak pomyślnie się wszystko układa, znaczy, pomyślnie dla Niemiec. Głosowanie za głosowaniem. Decyzja za decyzją. Niemcy musiałyby oficjalnie podłożyć pod głosowanie aneksję wszystkich krajów UE do Niemiec na jasno sprecyzowanych (niemieckich) warunkach, by podjęte w głosowaniu decyzje były dla nich niepomyślne. Nie mówię tu oczywiście o jednogłośności, jednomyślności a jedynie o wynikach głosowań, decyzji unijnych instytucji.

Z jednej strony, zdaję sobie sprawę, że Sikorski nigdy, ale to przenigdy nie wystąpiłby przeciw Rosji (a takie rozmowy ponad ruskimi głowami z UE są jak nasze standardy, drastycznymi posunięciami), gdyby wiedział, że Niemcy spojrzą na to z niezadowoleniem i chyba ma przekonanie o niemieckim wsparciu dla własnej osoby (cóż, Tusk też miał i jakoś zaproszenia do Brukseli nie dostał na dłuższe posiedzenie). Jednak samych Rosjan też by nie drażnił bez potrzeby. Jego nagłe zainteresowanie wrakiem może mieć takie same powody jak zainteresowanie okrągłą rocznicą prezydenta Narutowicza u SLD i Ruchu Palikota. Obie te sprawy może łączyć jedno: nieuchronność zbliżającej się wielkimi już krokami decyzji o oficjalnym potwierdzeniu zamachu dokonanego w Smoleńsku.

Sikorski daje sygnał i zaczyna odpływać od bezpiecznego rosyjskiego brzegu. Pozostawia na podziurawionym statku  polską mniejszość radziecką (znaczy komuchy)  a ci szykują szalupę ratunkową. Możliwe nawet, że po dawnej znajomości Sikorski celowo odczekał do rocznicy zamordowania G. Narutowicza. Taki swoisty gest miłosierdzia, ludzki odruch, koło ratunkowe… Niestety, sam też chyba go potrzebuje.

Trzeba będzie powiedzieć: prezydenta zamordowano. Lemingi doznają lekkiego szoku, obudzą się i odfruną. Trzeba je na to przygotować. Okazja jak nic. Morderstwo w Zachęcie, choć z początku ubiegłego wieku, nadaje się na doskonałe tło do rozegrania tej partii gry. Może to stąd ten faszyzm, skrajny nacjonalizm przyszywany do  PiS-u krzywym ściegiem? Wydaje mi się, że najpierw pojedyncze, nieco szokujące wypowiedzi opcji rządzącej sondujące grunt, teraz, kiedy społeczeństwo z owego szoku ochłonęło, zaczęły się kumulować, zagęszczać. Nie wykluczone również, że w wyniku tej narastającej nienawiści - faszyzmu, ktoś ma zginąć.

Można wyczytać pewne przekierunkowania w polskiej polityce, a to z nagonki na polskich nazistów, faszystów, skrajnych nacjonalistów – tych, którzy nimi są i tych, którzy nimi dla niektórych się wydają być; a to z nieudolności prokuratury, której mimo usilnych starań nie udało się być na tyle niezawisłą w swoich działaniach i przeprowadziła ekshumacje ofiar smoleńskich a potem potwierdziła zamianę ciał, mimo bezczynności biegłych, którzy również, choć bardzo się starali nic nie robić, jak najwięcej zaniedbać, pominąć lub nie zauważyć, w końcu „pękli” i przyznali, że jakieś tam cząsteczki na wraku były i że mógł być to ostatecznie trotyl. Można. Ktoś inny jednak powie, że przecież Donaldowi Tuskowi zawsze było bliżej do Berlina niż do Moskwy. Cóż, fakt niezaprzeczalny, chyba że aktualnie stał na sopockim molo lub testował swoją wrażliwość ludzką w Smoleńsku – pojawiła już się czy nadal jej nie ma i na wszelki wypadek zareklamował ją - bo co, jak jest? Można by i tą miarą zmierzyć odległości Sikorskiego. Jakoś zawsze najbliżej mu było do Komorowskiego. A może to też Kluzik-Rostkowska?

 Tak czy inaczej mamy przed sobą pewną układankę, z której wynika, że rozpoczęło się nowe rozdanie a Donald Tusk ma  mocniejsze karty. Wszystko zależy jednak od tego, w co grają. Bo jeśli na przykład w Piotrusia, to ktoś mógł przejąć od premiera odium, znaczy, on jakąś kartę stracił. Tak się składa, że niedawno stracił jedynie Waldemara Pawlaka w rządzie.  Tego premier zna od niepamiętnych czasów. To z nim obalał rząd Jana Olszewskiego. Takie doświadczenia łączą prawie na zawsze. Nic więc dziwnego, że panom tak dobrze szła współpraca. Jeśli jednak dobrze się przyjrzymy, na tym obrazku coś jest nie tak. W. Pawlak to człowiek ewidentnie pro moskiewski. Nie tylko w tym rządzie zasiadał w fotelu ministerialnym i podpisywał weksle Rosjanom. Kim był? Dlaczego odszedł? Coś gdzieś na niego czeka – nobilitacja czy degradacja? A może ktoś przeciął sznurek na spętanych rękach premiera?  Po tym spokojnie może on nadrabiać straty, bo to, co mu zostało na niewiele się zda. I proszę: reklama wesołego premiera – optymisty, miłującego naród i jedność, deptanie Sikorskiego po piętach rosyjskiego skandalu…  Nie żeby od razu na głębokie wody skakać. To chyba nawet niepoprawne politycznie, wbrew etykiecie politycznej zachodu. Najpierw delikatnie, spokojnie, żeby nie wściec przeciwnika. No, i to społeczeństwo trzeba przygotować na odkrycie kart. Porażkę trzeba przekuć na sukces. Wiara w sukces jest jednak połową sukcesu,  więc premierowi minimum połowy brakuje.

Z drugiej strony, prezydent Komorowski leci na taśmie info non stop. D. Tuska nie uświadczysz. Prezydent to, prezydent tamto. A premiera w Polsce nie ma. I wcale nie dlatego że właśnie pojechał do Brukseli przehandlować kolejny kawałek interesu narodowego. Donald Tusk od Bronisława Komorowskiego ciągle różni się tym, że żeby być realnie obecnym w reklamie telewizyjnej, musi ją sobie wykupić. To zaś oznacza, że Bronisławowi Komorowskiemu bliżej do Moskwy. Nie wiem, czy w Wiśle też, czy tylko z Ruskiej Budy, ale jednak. Jeśli tak, to oznacza, że telewizję (przynajmniej publiczną) trzymają w rękach siły prorosyjskie. Fakt, że puścili jednak tę reklamę oznacza jedynie, że jeszcze D. Tuska nie skreślono, jeszcze ma szansę się wykazać i wrócić do łask. Jeszcze ich coś łączy. Co? Zbrodnia, kara czy nowe skoki na jakiś gold interes? Pewnie wkrótce się już przekonamy.

Obaj panowie dowodzący, niezależnie od tego, w którym rzędzie hierarchii stoją ich foteliki, są dobrymi kolegami – do tańca i różańca obaj w jednakowym stopniu (się nadają) i mimo wewnętrznych napięć na tle zewnętrznym, również wspólne cele mają i żaden tak łatwo z nich nie zrezygnuje. A podział ról i różnice w sympatiach zagranicznych są nawet przydatne do celów kampanijnych. Nieprzypadkowe jest akcentowanie prezydenta, jego nagła aktywność  na niwie patriotyzmu, kultury i religii (zaraz święta) i zniknięcie medialne Donalda Tuska. Bo go nie było. Zapadł się pod ziemię i gdyby miał fankluby w Polsce, stałyby pod kancelarią i skandowały „Donald wyjdź do nas”, żeby zobaczyć na własne oczy, że ten na pewno żyje. Inna rzecz, że przestraszony eskalacją nienawiści do niego i jego partii w narodzie, nie wyszedłby. To akurat jedna z pewniejszych rzeczy dotyczących D. Tuska. A więc, schował się, przeczekał i teraz wyłazi. Rzekomo rześki, wyspany, z nadzieją w oczach, upudrowany – jak nowy.  Tylko, niestety, z tej twarzy i oczu nie bije pewność siebie, machające łapki nie są dłońmi twardziela. Stoi przed nami gość, który wprawdzie ma znów odwagę stanąć i gadać, ale nie ma już pewności co do tego, czy posłuchamy. Kiedyś zaś tego żądał i był o tym przekonany. Komorowski idzie zwycięsko na czele marszów, pali świeczki w oknach spokojny, że chałupa nie spłonie.

A może Świat ma już dość udawania, że w Smoleńsku nic się nie stało. W USA w kongresie już koło tego chodzą, Obama dostał petycję, żeby w tym pogrzebać. W UE wcale też nie cicho. To tylko w Polsce na ten temat nic nie mówią, że tam mówią. Angela Merkel nie lubi kartofli, ale głupio, w końcu Niemcy to w miarę cywilizowany kraj i nie tak łatwo im przełknąć zbrodnię na konkretnych osobach. Co innego załatwić parę anonimowych w sumie milionów a co innego znaną setkę. Rosji ciąży ta sprawa i czas jakoś ją załatwić. W Polsce na tym tle coraz więcej obóz rządzący traci… Spokojnie, powoli przygotowują nas na kolejną odsłonę. Odsłonę czegoś, o czym i tak od dawna wiemy. To tylko nie zostało jeszcze powiedziane wprost, oficjalnie.  Bronisław Komorowski sadzi błędy więc tego nie powie, Tuskowi brakuje paru punktów, może więc sobie je weźmie. Wybory się zbliżają. Nie żeby już, już…, ale straty, które trzeba odrobić, są zbyt wielkie, aby czekać z kampanią wyborczą do ostatniej chwili. Wiadomo, Ruscy już nie pomogą. Niemcy nie udostępnili nam swoich serwerów. Kicha. Trzeba się starać.

Skoro nie dało się Smoleńska zaorać i zasiać, skoro żniwa okazały się za słabe, sierp za tępy a młot gumowy i zużyty, i w ogóle te braki kadrowe… Trzeba zacząć kombinować od drugiej strony. Rozgrzebać i wyrównać wszystko po swojemu, może od tego coś zacznie rosnąć… Jak jednak przyzwyczaić naród do morderstwa na prezydencie? Jak dyskretnie umyć ręce od odpowiedzialności i zrzucić ją na przeciwników? Jak pozbyć się krępujących ręce i nogi więzów, pętli na szyi? Ilu prezydentów można zabić w krótkim czasie? Bez przesady, wystarczy, że się poddusi. Na szczęście jest Gabriel Narutowicz. Ustawi się go na tle faszyzmu, nacjonalizmu, prawicowej nienawiści… potem przedstawi się E. Niewiadomskiego . I już wiadomo, takie rzeczy już były. Przetestuje się wrażliwość społeczną i jeśli zbytnio się nie uniesie, wniesie się do historii i polityki nową jakość. Sejm  nie zechciał uczcić Gabriela Narutowicza uchwałą. Po co? Narutowicz jest tu pionkiem – słupem. jest słupem doskonałym: ikonograficznie podobny, stabilny, sprawdzony, niezmienny (już), określony i stały - nie rusza się. Jest słupem doskonałym, za którym chowa się morderca. Kto wystawił Gabriela Narutowicza? SLD? Palikot? A może wszyscy – Ruskim, z tabliczką: nie boimy się, jesteśmy gotowi na przełom.  Co znaczy: sami wygrzebiemy łupki i będziemy zaciągać się azotem. Adieu.
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Eneasz

16-12-2012 [09:05] - Eneasz | Link:

Gratuluję tekstu. Napisany kompetentnie, z przenikliwością i talentem. Jako urodzony
malkontent notuję brak tła gosp. i finansowej sytuacji Kraju. Oczywiście domyślam się,
iż Autorce przyświecał zamysł naszkicowania panoramy stricte polit., ale dobrze byłoby
owo tło jednak akcentować, bowiem możemy ulec złudzeniu jednolitego planu. Faktycznie
zaś, mamy opisane polit. proscenium i scenę właściwą, z alarmistycznymi danymi wzrostu
gosp. i prawdziwej klęski finansów Państwa. Popularne: "obyś żył w ciekawych czasach"
objawi się w zdefiniowaniu czy bliskie przesilenie będzie miało jednego rodzica (tu
zwykłem używać trywialnego skrótu - ceny kiełbasy), czy też całej pary rodzicieli
(kiełbasa + ideowość). Rzecz jasna marzyłby mi się ten II-gi wariant, bowiem skala
dewastacji w sferze mentalnej przekroczyła dawno masę krytyczną.

Notka skrzy się od brawurowych smaczków, np: "... i Romana Giertycha Tuskowi podsunął –
jako szpiega lub głos zakamuflowanego sumienia we fraku natchnienia."

Ukłony.

PS. Literówka: "...i pozycja w PO są aż zbyt dosane w wymowie."

Obrazek użytkownika Jolanta Pawelec

16-12-2012 [09:53] - Jolanta Pawelec | Link:

to nie repertuar się zmienia - to inna obsada przedstawienia.
"Pora grać na siebie" - mentalność dublera. Nie tylko Sikorski, nie tylko Komorowski.
Ja poproszę o inną sztukę - i Reżysera -fachowca.
Dublerzy - to ten sam sort geniuszy-idiotów - sporo ich tam jeszcze do podstawki zostało?

Ja poproszę o publikę - która umie wygwizdać. Jak Autorka.

Obrazek użytkownika Celarent

16-12-2012 [14:07] - Celarent | Link:

Tak. Teraz jednak zauważyłam, ze jest ona okzaja do róznych wariantów odczytywania zdania. Tej więc nie żałuję. Nie ma tego złego - tym razem. Ale dzięki. :)