Od dawna panuje przeświadczenie, że do polityki dobierani są ludzie na zasadzie selekcji negatywnej. Jest to zjawisko przede wszystkim z pogranicza socjologii, psychologii oraz ekonomii. Podobnie było z zawodem nauczyciela za czasów PRL. Do zawodu nauczyciela wchodziło się– jak twierdzono- poprzez selekcję negatywną gdyż pensje nauczycieli były tak niskie, a praca tak wyczerpująca, że kto mógł uciekał od tego zajęcia. Poza tym na wydziałach przyrodniczych obok specjalności teoretycznej i doświadczalnej istniała sekcja ogólna, którą wybierali z konieczności najsłabsi studenci. Przy pewnych staraniach mogli oni stać się w przyszłości dobrymi nauczycielami choć -zgodnie z przeświadczeniem ogółu- bez cienia talentu czyli tej iskry bożej, dzięki której nadawaliby się do uprawiania nauki. Zawód naukowca cieszył się wówczas dużym społecznym poważaniem i dawał szanse na wyrwanie się z szarego socjalistycznego świata, wyjazdów a nawet przeniesienia się na upragniony Zachód. Zawód nauczyciela był na dole listy społecznego prestiżu choć dla wielu nauczycieli z powołania było to zapewne krzywdzące. Podobnie było w szkołach muzycznych i konserwatoriach. Osoby bez prawdziwego talentu muzycznego, które tam przypadkiem trafiły z konieczności uczyły potem w szkołach i ogniskach muzycznych.
Zawód polityka nie cieszy się obecnie społecznym prestiżem pomimo związanych z nim przywilejów. Jak mawiał Bismarck „ludzie nie powinni wiedzieć jak się robi kiełbasę i jak się uprawia politykę”. I faktycznie jeżeli młody człowiek mówi, że chciałby zostać zawodowym politykiem odbierane jest to podobnie jak deklaracja, że chciałby pracować w rzeźni. Polityka traktowana jest jako brudna i niemoralna gra, w której udziału przyzwoity człowiek powinien unikać.
Osobnym problemem jest celowy dobór kadr do polityki. Polityk, który okrzepł w swoim zawodzie otacza się na ogół ludźmi wiernymi ale miernymi. Nie będzie przecież ryzykował, że ktoś okaże się od niego lepszy i zdystansuje go w hierarchii partyjnej. Podobne zjawisko może występować również w innych dziedzinach ludzkiej działalności. W nauce - gdy znany i uznany naukowiec eliminuje kandydatów na asystenta potencjalnie od niego lepszych, w medycynie -gdy to samo robi ordynator, czy w wydawnictwie albo w teatrze. Wprowadzenie systemu grantów niewiele w polskiej nauce zmieniło na lepsze, a nawet sytuację nauki paradoksalnie pogorszyło. Przyznawanie grantów nie ma wbrew pozorom nic wspólnego z realną oceną osiągnięć danego naukowca, jest to gra oparta na wymianie wzajemnych usług, najważniejszym celem placówki naukowej jest utrzymanie się na powierzchni w sensie ekonomicznym, a deklarowanie woli poszukiwania prawdy w czasach ponowoczesnych stało się wręcz humorystyczne. Trudno sobie jednak wyobrazić, że do instytutów naukowych i innych placówek badawczych celowo przyjmowałoby się ludzi najgłupszych, najbardziej niemoralnych i sprzedajnych.
Sprzedajność naukowców realizuje się poprzez ich podporządkowanie obowiązującym ideologicznym paradygmatom - wbrew ich prywatnym poglądom i co gorsza wbrew faktom. Żaden czynny naukowiec nie odważy się obecnie negować paradygmatu globalnego ocieplenia, co najwyżej będzie się wykręcał od jednoznacznych wypowiedzi. Podobnie żaden lekarz, który nie chce narazić się na wykluczenie z zawodu, nie wypowiada się publicznie na temat ryzyka związanego ze szczepionkami przeciwko Covid-19. W najlepszym przypadku prywatnie odradza je pacjentom. Tymczasem nasza klasa polityczna robi wrażenie celowo rekrutowanej przy użyciu selekcji negatywnej to znaczy celowego wyboru najgłupszych, najbardziej niemoralnych i sprzedajnych. Warto spróbować to wytłumaczyć bez użycia teorii spiskowych. Wprawdzie posłów na Sejm czy europosłów wybierają jak wiadomo obywatele, wybierają ich jednak spośród ludzi już wybranych, w ramach preselekcji, jaką jest tworzenie partyjnych list. Człowiek, który ma dobry zawód, albo prawdziwą życiową pasję nigdy nie zgodzi się tracić czasu na noszenie teczki za partyjnym liderem niezależnie od tego jaką partię ten lider reprezentuje i jakie poglądy aktualnie głosi.
Zawód polityka wybierają więc najczęściej ludzie mierni, który widzą w nim jedyną szansę na urządzenie się w życiu. Brak jest również związanych z polityką wielkich osobowości - ludzi, którzy mają własną wizję rozwoju kraju. Ci których przedstawia się jako wielkie osobowości czy postacie historyczne zostali najczęściej wykreowani, czyli jak mówi Stanisław Michalkiewicz wystrugani z banana. Dodam, że ze zgniłego banana. Kreuje się ich lansuje, napompowuje ich żałosne ego tylko po to aby zdobyli pozycję społeczną i mogli służyć czyimś interesom grupowym. Pół biedy jeżeli jest to tylko interes jakiejś frakcji politycznej czy nawet przestępczej grupy interesu. O wiele gorzej gdy za judaszowe srebrniki politycy służą wrogom naszego kraju czy strukturom wobec kraju nadrzędnym, w których nasz kraj jest obszarem do zagospodarowania a jego obywatele jeszcze mniej liczącymi się pionkami, florą i fauną tego obszaru. Dziwne natomiast jest, że obywatele, którzy przeżyli czasy realnego socjalizmu i umieli sobie poradzić z jego orwellowskim językiem, dają się obecnie nabierać na tak prymitywne zabiegi socjotechniczne.
Nie do pojęcia dla mnie jest w jaki sposób Wałęsa, prymitywny cwaniak, postać wręcz humorystyczna, mógł zostać wykreowany na opatrznościowego męża stanu. Tym bardziej nie do pojęcia jest dlaczego ujawnienie, że był on zwykłym tanim donosicielem nie zmieniło w oczach wielu oceny jego postaci. Nie do pojęcia jest również jak można poważnie traktować kłamliwego Pinokia skompromitowanego wieloma aferami, choćby dementi rządu Kataru w sprawie rzekomego zakupu stoczni, aferą hazardową, czy aferą Amber Gold. 35 lat prania mózgów w rzekomo wolnej Polsce bardziej zaszkodziło jak widać stanowi społecznej świadomości niż 70 lat komunistycznej propagandy za czasów realnego socjalizmu.
Można powiedzieć, że straciliśmy jako zbiorowość instynkt samozachowawczy.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 7710
Pani komentarz pokazuje jasno, że są i zawsze były różne towarzystwa. W moim towarzystwie nie tolerowało się zdrajców ojczyzny, ubeków, esbeków, partyjników nawet tych nawróconych na opozycję. Tych którzy strzelali Polakom w tył czaszki i ich torturowali. Nawet jeżeli potem byli uczonymi o światowej sławie. Gadać można było zawsze co się chce.
To że wszędzie widzi semitów to jeszcze nie aberracja umysłowa tylko spostrzegawczość. Nieprzypadkowo semici robią od dekad w agit-propie. Aby tumanić głupich gojów. Red. Michalkiewicz również robi w takim agit-propie, ale nie mogę odmówić mu dowcipu i inteligencji. Robi razem z mośkami typu Braun, Mikke, jego syn kaja się za ojca w semickich merdiach. Więc zakładam że red. Mchalkiewicz sam semita. Bo semita nie potrafi żyć bez antysemityzmu. To zdanie Izaaka Baszewisa Singera, słynnnego noblisty urodzonego w Polsce :-)
a co do agit-propu - no, cóż, od biblijnej księgi rodzaju można zacząć...
Polecam mały zastrzyk wiedzy: Jak powstała TVN?
Może troszkę poszerzy horyzonty, albo ułatwi kojarzenie faktów, których media nie chcą kojarzyć, bo cały ynteres by się rypnął..
Tu zaś trochę humoru
https://dakowski.pl/piec…;
https://dakowski.pl/chce…
To prawda, żydów jest niewielu. Najwięcej w USA 5,75 mln, potem w Izraelu 5,4 mln. Miałem wątpliwą przyjemność zetknąć się w sieci z 3 żydami, którzy wyjechali z PRL w 1968 roku. 2 rezyduje w USA (Józef/Joseph Wasner aka Zalek Bloom z NY i Józef Figa z Ohio) 1 w Kanadzie (ten może już nie żyć, przedstawiał się jako Alex Sharon z Calgary). Powtarzali jak mantrę że Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki. Że Polacy są antysemitami, choć nie spotkali w życiu ani jednego żyda. Że Polacy zamordowali 200 tysięcy żydów podczas 2WŚ. Że mord w Jedwabnem to robota wyłącznie Polaków.
Stale lala bardzo się stara
przyprawić gębę trala lala 😉
Dla niedowiarków co sprzedali dusze demonom i wierzą ze wszystko co zachodnie to boskie.
To niech obejrzą sobie demoniczne modlitwy zachodnich i amerykańskich elit w Bohemian Grove. Robione z ukrytej kamery. Jak wiemy ostatnio Alex Jones wspominał ze jest na misji w Kaliforni. I myślę ze jego ludzie nocą zainstalowali ukryte kamery.
Do Bohemian Grove muszą przyjechać wszyscy co chcą odgrywać jakomś rolę w polityce zachodu, tutaj dokonowywane są wybory a kandydat musi przejść akt analnego seksu i to publicznie. Był tutaj Regan, Bush-owie, Clintonowie i wielu innych i pewnie cała lista Epsteina, która z tych powodów lista clijentów Epsteina nie może być ujawniona a z 12 policjantów co rzekomo widziało tą listę już musiało popelnić samobójstwo, lub użyjmy prawdziwego słowa zostało zclintonizowanych. Trump nie jest z tych elit i dlatego jest szkalowany mimo ze latał na Lolita liniami lotniczymi i był dobrym znajomym Epsteina. Jednak Trump wolał gdy Epstein dostarczał mu dziewczynki bezpośrednio do domu. Dlatego nie mieli na niego haków. Widziałem kiedyś ten filmik dziewczynki nieletniej co zbiegła z niewoli seksualnej Epsteina, gdzie on przychodzi z nią do domu Trumpa, a Trump się go pyta czy ta jest moja. On mu odpowiada ona jest moja, to ta dziewczynka zbierała dowody, potem uciekła i na podstawie jej zeznań aresztowano Epsteina. Wszystko o tych sparawach znika z sieci i dezynfekowane poprzez sztuczną „chazarską” inteligencję od fałszowania prawdy.
https://www.youtube.com/…
Dla kontrastu:
https://www.youtube.com/…
a wydawało się, że do tej listy zdrajców, zbrodniarzy i innych ohydnych postaci, których nie tolerowano w towarzystwie Pani Izabeli - całkiem logicznie można dodać faszystów, nazistów czy antysemitów....
Czemu to coś nagannego?
Przyklejanie takich etykietek to zręczna metoda ukrycia kto jest kim. Na przykład mityczni naziści są odpowiedzialni za mordowanie żydów i wywołanie 2WŚ. Tyle że nie wiadomo kim są ci mityczni naziści.
Jak przemawia z okazji 2WŚ Ursula von der Leyen to mówi o mitycznych nazistach, ale nie pada ani jedno słowo o Niemcach. Z kolei Austriakom udało sie światu wmówić, że Hitler był Niemcem, a Mozart Austriakiem. A było dokładnie odwrotnie. Zaś van Beethoven był z pochodzenia Holendrem, na co wskazuje przedrostek van. :-)