
Parę dni po tym apelu w sierpniu 2011 roku https://naszeblogi.pl/58102-elity-potrzebne-od-zaraz napisałem nieco ironiczną ocenę ówczesnego stanu faktycznego. Mam wrażenie, że przez te 10 lat, niewiele się zmieniło.
Dziesięć lat minęło (!!!) a prawdziwych elit, jak nie było, tak nie ma.
Tak się dłużej nie da. Państwo i społeczeństwo tego nie wytrzyma. TVP z rozpaczą i na siłę usiłuje wylansować kogoś, którego większość darzyć będzie prawdziwym szacunkiem, a na dodatek go lubić. Udaje się to szczęśliwie ze sportowcami – Lewandowski, siatkarze, Kamil Stoch... Tylko... to gwiazdy sportu, żeby nie nazwać ich tym okropnym słowem – celebryci. I pamiętam też, jak namówiono biednego Grzegorza Lato, by został politykiem. Eeech...
Co ludzie dzisiaj widzą jako elity? Jak część narodu jest w to zapatrzona i daje się omamiać. Obawiam się, że znaczna.
No dobrze, złamałem się. Niech jeszcze coś będzie o elitach.
A konkretnie o neo-elitach. Co to jest? To ci, których smrodek dolatuje do nas codziennie, bo ocieramy się o nich wszędzie.
Bo też wszędzie oni są. Jak wspomniałem jest to układ hierarchiczny, rozciągający swoje macki od poziomu gminy Szemud, po najdroższe apartamentowce stolicy i posiadłości, praktycznie rozsiane po całym kraju (jedno drugiego nie wyklucza; nierzadko dobra posiadłość w Kujawsko – Pomorskim idzie w parze z apartamentem w najbardziej pożądanym domu w Warszawie.
Zazwyczaj, na tym podstawowym, najniższym poziomie, neo-elitę stanowi lokalna grupa przekrętów. Aby te przekręty dawały zyski koniecznie w takiej grupie musi być członek lokalnej władzy – wójt, starosta, sołtys, czy co tam jeszcze. Po prostu musi być styk państwowe – prywatne, bo tam są konfitury. Warto dodać, że ten miejscowy przedstawiciel władzy często nie jest członkiem neo-elity, a tylko aspirantem. Z reguły im bardziej się stara, tym dłużej odsuwany jest na bok. Musi w tej grupie być paru lokalnych biznesmenów, gdyż to oni wypracowują zysk i nadają ton. Jak na przykład wspomniany już przeze mnie Król Karkówki z Kartuz. Te dolne elity są nieliczne. O to właśnie chodzi. Tak ma być, bo dwóch, trzech jest w stanie rzucać światło na swój teren, a jak by było za dużo to istnieje niebezpieczeństwo tworzenia się chaosu i rozbisurmanienia się ludu.
Za to wkoło jest całe mnóstwo aspirantów przebierających nogami i usłużnych, którzy, za uścisk lub poczęstowanie jakimś nienormalnym świństwem (whisky, koniak, cierpkie, czerwone wino, kto to widział? słodkie przecież o niebo lepsze!), podejmują się czynienia drobnych uprzejmości.
Najważniejsze natomiast jest to, że przynajmniej jeden z tej grupy (to sytuacja optymalna) ma, jak to w układzie hierarchicznym, zaczepienie, kontakt z kimś z neo-elity wyższego szczebla. Im wyższego, tym lepiej. Bardzo dobrze, gdy wojewódzkiego, a równie dobrze, gdy centralnego. Jest to warunek obowiązkowy.
Chyba modelowym przykładem takiej struktury, jest były i niebyły pan senator Stokłosa. On w tym pilskim był (i jest?) jednoosobową wyrocznią, panem życia i śmierci, a jego wspaniała małżonka, jest jak żona cesarza (z wszystkimi tego atrybutami, z wyjątkiem urody, niestety). Umocowania w stolicy pozwoliły mu spokojnie przetrwać ciężki okres, gdy listy gończe fruwały po całej Europie.
Szczebel wyżej jest podobnie. Niekoniecznie więcej pieniędzy, ale więcej władzy. Styl jest też nieco inny, ale o tym napiszę osobno. Na tym poziomie zaczynają dominować poważne zawody: prawnicy, których kancelarie obsługują, banki i biznesmenów, bankowcy, którzy decydują, czy dać zarobić kancelariom i biznesmenom i biznesmeni, którzy dają z kolei zarobić kancelariom i bankom. Dla kolorytu jest jakiś niemłody pisarz z mądrą twarzą, lub choćby z piękną siwą brodą, jak na przykład pan Chwin. Jest paru dziennikarzy i dziennikarek, którzy ładnie potrafią opisać i zaprezentować swoją neo-elitę i ogólnie stwarzają odpowiedni, miły i ciepły klimat. Tutaj już możemy mówić o grupie kilkudziesięciu osób. Oczywiście, wszyscy razem dobrze się znają, razem bywają, są na ty, (ale nie przed kamerami) i mają wspólne upodobania, (ale o tym później).
A politycy? Z nimi to raczej różnie. Częściej nie są stałymi członkami elit (wiadomo – wybory); często dostają pozycję leszczy, ci z ambicjami robią za aspirantów, którym czasami starszyzna pozwala ogrzać się przy ognisku.
I tak krok po kroku idziemy do góry, aż dochodzimy do stolicy. I tutaj role się nieco odwracają. Prym w neo-elitach zaczynają wodzić politycy, urzędnicy wysokiego szczebla, oraz dziennikarze pewnych, wybranych tytułów prasowych i stacji telewizyjnych.
I po raz pierwszy celebryci. Ich istnienie na niższym szczeblu jest tylko etapem przejściowym i nie ma sensu, oprócz spotykania się w klubie na Monciaku w Sopocie. Ale tylko po to by móc się wywindować do celebrytyzmu ogólnopolskiego.
Jedynym chyba wyjątkiem w tej grupie jest Kuba Wojewódzki, który aspiruje do bycia celebrytą krajowym, a jest tylko powiatowym (taki dziwny paradoks).
Centralna neo-elita rulez!
Wyciąć kawałek lasku pod kolejkę linową? Ależ proszę! Wybudować ekskluzywne osiedle w jedynej w Europie, tak dziewiczej puszczy? Ależ proszę! Kupować latające barachło o nazwie Embrayer? Oczywiście! Proszę bardzo. Zrujnować poetę, typa jednego, który, cham jeden, nas wyzywa, a w dodatku ma, bezczelny, dobre pióro i poklask motłochu? Nie ma sprawy!
Zrobić i załatwić można wszystko. Pod jednym warunkiem – tylko dla siebie i swoich ludzi.
Dla narodu? Dla Polski? Jaja sobie robicie?! To nie ma sensu i co ja z tego będę miał?
Więc dla Polski i narodu wszystko leży. No może tylko neo-elita chętnie zamiast autostrad i kolei wybudowałaby duży płot, który, w pizdu …, trzymałby motłoch po drugiej stronie.
A najchętniej na kanapie przed telewizorem i niech znają łaskę pana, z pilotem, bo teraz już wszystkie kanały są nasze.
Krótko na koniec: neo-elita nie jest prawdziwą elitą narodu. Wszystko, co robi, robi tylko we własnym interesie. Owszem, starają się narzucać styl, kreować trendy, decydować, o czym się mówi, co się czyta i co ogląda. Lecz dodam raz jeszcze – tylko i wyłącznie we własnym interesie.
Naród generalnie im przeszkadza i mają go w dupie.
JK
https://klubdyletantow.blogspot.com
Ty jesteś klasycznym wzorem elity 30-lecia. Oczywiście, na poziomie swojej gminy.
Ps. Jeremiady? Ja? To ty jesteś mistrzem Księgi Lamentacji. Mówiłem ucz się z polskich podręczników, a nie z das Handbucha.
Gdybym był z Moskwy dał bym ci rubelka za wierną służbę.
W 2009 r. zajmowaliśmy w światowym Indeksie Postrzegania Korupcji Transparency International 49. miejsce, pięć lat później już 35, a w klasyfikacji za 2016 r. – już 29, a więc postęp był wyraźny. Jednak w następnych rankingach w 2017 i 2018 r. mamy spadek na 36. miejsce. Aż o osiem lokat!. A w ubiegłym roku nastąpił spadek o kolejnych dziewięć miejsc w rankingu na miejsce 56.
W najnowszym raporcie sporo uwagi poświęcono także Polsce. Z wynikiem 56 pkt. Polska znacząco spada w rankingu postrzegania korupcji. Według raportu, partia rządząca krajem konsekwentnie promuje działania, które osłabiły niezależność sądów. Stała erozja praworządności i demokratycznego nadzoru w Polsce stworzyła warunki do rozkwitu korupcji na najwyższych szczeblach władzy. Raport podsumowując ten wątek stwierdza, że w Polsce przywódcy rządowi wykorzystują kryzys COVID-19 do osiągnięcia korzyści politycznych, podważając demokrację, prawa człowieka i wysiłki antykorupcyjne.
Ciekawe jak to skomentuje autor i ci, którzy "uważają mnie za trolla"? :)
Podałem źródło tego rankingu i nie jest to GW. Ogarnij się.
Bardzo ładnie opisał Pan, co wyprawiają nasze tzw. elity, zarówno lokalne jak i ogólnopolskie.
To, jak jest źle i co jest złe wiedzą prawie wszyscy. Ja jednak wolałbym usłyszeć, nie tylko od Pana, co należy zrobić, aby nie było tak jak jest?
W związku z powyższym, pozwoli Pan, że zadam Panu tylko jedno pytanie:
Czy możemy zrobić cokolwiek, już i teraz, aby obnażyć kłamstwa i hipokryzję obecnej władzy?
Jeżeli nie potrafimy obnażyć ich kłamstw, lub nie wiemy w jaki sposób nas okłamują, to jaką mamy gwarancję, że nie wylansują nam kolejnej pacynki w którą znowu większość uwierzy.
Potrafi Pan odpowiedzieć na tak proste pytanie?
Kilka dni temu napisałaś, że zaryzykujesz i zapytasz, co należy zrobić, aby było lepiej.
Nie dość, że odpowiedziałem i napisałem, co należy zrobić, to jeszcze obiecałem, że napiszę, jak to należy zrobić i obiecałem poprzeć to przykładami z historii i to nieodległej historii. Nie byłaś zainteresowana, czy nie zrozumiałaś?
Przypuszczam, że jedno i drugie.
Dzisiaj próbujesz kpić w podobny sposób.
Odpowiadam, więc po raz drugi. Nie dość, że wiem, kto kłamał, to jeszcze wiem, kiedy kłamał, w jakim temacie kłamał a co za tym idzie złapałem go na kłamstwie. Niejednego jak się zaraz okaże.
Żeby nie wymieniać wszystkich skupię się tylko na kilku najważniejszych osobach w państwie. Naszym państwie.
Wydaje mi się, że takimi osobami są wszyscy Prezydenci piastujący ten urząd po 1989 r.
Wszyscy, jak jeden, przysięgali, że będą stać na straży Konstytucji. Niektórzy nawet Boga na świadka wzywali.
I wszyscy, jak jeden, swojej przysięgi nie dotrzymali.
I teraz Droga Mado wymień proszę, który to artykuł obowiązującej Konstytucji RP nie jest przestrzegany od początku jej obowiązywania.
Potrafisz wymienić, czy może znowu nie wiesz, albo znowu nie jesteś zainteresowana?
Pozdrawiam słodko i czekam z utęsknieniem na Twoją wyczerpującą odpowiedź.
Czy możemy zrobić cokolwiek, już i teraz, aby obnażyć kłamstwa i hipokryzję obecnej władzy?
Proszę te kłamstwa i hipokryzję ujawnić.
Sądzę, że jeszcze nie możemy nawet rozliczyć poprzedników.
Sprawa jest oczywista, jeżeli tylko spokojnie i na zimno porachować.
W 2015 roku, najpierw zwyciętwo Andrzeja Dudy, a potem PiSu (bo dwaj koalicjanci byli zagraniem taktycznym, lecz niezbędnym) w wyborach parlamentarnych spowodowało euforię.
Odsunięcie PO+PSL od władzy było jak zatrzymanie rozpędzonego czołgu za pomocą kopania rowu dziecięcymi łopatkami. Bo ugrupowanie Tuska i Komorowskiego było tak pewne swego, że Komorowskiemu nawet nie chciało się przyzwoicie prowadzić kampanii wyborczej. Dlaczego? Gdyż cały ten antypis, to była tylko forpoczta potężnych sił lewactwa opanowujących Europę, ze wsparciem zidiociałych miliarderów i Putina.
Lecz jednak udało się wygrać. Policzmy, jaka to była wygrana: 1/sejm - władza ustawodawcza z zaledwie pięcio osobową przewagą; 2/ władza wykonawcza - tu mamy swój dobry rząd. 3/ prezydent, w naszej strukturze władzy, w dużym stopniu element dekoracyjny. Czy zdobyliśmy należytą moc sprawczą, by spokojnie i sprawiedliwie władać państwem? Nie zdobyliśmy.
Dobra zmiana, od pierwszego dnia rządzenia, ma przeciwko sobie - A/władzę sądowniczą; B/media, często nazywane czwartą władzą; C/ samorządy terytorialne, szczególnie te najważniejsze - dużych miast; D/ uczelnie wyższe - uniwersytety i akademie. Ma także przeciwko sobie wiele znanych i popularnych środowisk, jak aktorzy, muzycy, artyści i jeszcze wiele innych, jak się później okazało - nauczycieli, czy lekarzy. Oczywiście, obowiązkowo trzeba pamiętać o wrogich - Brukseli, Berlinie, Paryżu i Moskwie.
Czy Dobra Zmiana miała odpowiednią moc sprawczą, by dokonywać szybkiej naprawy po rabunkowej polityce poprzedników i świadomym niszczeniu Rzeczpospolitej? Nie miała.
To sukces, że zdołała wywalczyć drugą kadencję.
Gdyby Polska leżała gdzieś daleko od wrogów, w spokojnym otoczeniu, lub też już miała odpowiednią siłę, jak Erdogan w Turcji, to PiS z Kaczyńskim na pewno pozwolili by sobie na znacznie więcej. Erdogan w dwóch pierwszych miesiącach po przewrocie wsadził do więzienia 40 tysięcy skorumpowanych sędziów, wysokiej rangi urzędników i biznesmenów. Czy my moglibyśmy sobie na to pozwolić? Zdecydowanie nie. Reakcja z zewnątrz mogłaby nawet być dla narodu tragiczna, a dla państwa rujnująca.
Jednakże ciągłe dopominanie się o więcej i szybciej, czego oczywiście wszyscy pragniemy, a także ciągłe oskarżanie o wymyślone zbrodnie, z uwagi na kontekst i geopolitykę, jest jak głośny płacz dzieciaka i niszczenie domu na złość, bo chce nowy rowerek. gdy ojciec jest na bezrobociu, a mama nosi kolejną ciążę.
Więc drogi mjk1 - więcej cierpliwościi uczciwości.
Jest Pan szalenie niekonsekwentny.
Nie tak dawno pisał Pan, że wszyscy oszukują a wybory to już jedno wielkie oszustwo. Głosuje Pan na danego kandydata a wygrywa zupełnie ktoś inny i zawsze ten, który ma wygrać. Na zadane wtedy przeze mnie pytanie, dlaczego uczestniczy w tym oszustwie, nie odpowiedział Pan a teraz pyta, kto oszukuje? Nie za bardzo rozumiem.
Zostawmy jednak zaszłości i skupmy się na bieżącym temacie.
Odpowiadając na podobne pytanie, zadane przez Madę, zasygnalizowałem temat. Teraz postaram się rozwinąć.
Każde państwo działa w oparciu o jakiś określony system prawny. Nasz kraj również.
W naszym kraju podstawowym aktem prawnym jest Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej.
Mamy to szczęście, że aktualnie obowiązująca konstytucja jest najlepszą konstytucją w nasze historii. Jest lepsza od poprzedniej, komunistycznej, tych dwóch przedwojennych gniotów, jak również wcześniejszych, trzeciomajowych pobożnych życzeń.
Nie wiem, komu ale niewątpliwie prawdziwemu polskiemu patriocie, udało się umieścić w konstytucji artykuł, którego bezwzględne przestrzeganie jest warunkiem koniecznym naszej suwerenności.
Zanim napiszę, jaki to artykuł, kilka słów wyjaśnienia.
Jeżeli nasze państwo ma być państwem suwerennym, to musi posiadać przede wszystkim suwerenność finansową. To chyba oczywiste.
Suwerenność zaś finansową w naszej konstytucji określa artykuł 227, który mówi jednoznacznie, że centralnym bankiem państwa jest Narodowy Bank Polski i przysługuje mu wyłączne prawo emisji pieniądza… .
I tak się jakoś „dziwnie” składa, że akurat ten artykuł jest łamany każdego dnia.
Co więc można zrobić już i teraz?
Trzeba zmusić urzędującego prezydenta do wypełnienia tego, do czego zobowiązał się w ślubowaniu.
To warunek absolutnie konieczny.
Cała reszta, to jak słusznie napisał Jabe, tylko wykręty.
Jeżeli jednak z czymkolwiek się Pan nie zgadza lub czegokolwiek nie rozumie, proszę napisać z miłą chęcią wyjaśnię.
Pozdrawiam Pana.
NBP rządzi Rotszyld i to jest właśnie jaskrawy przykład braku suwerenności państwa polskiego.
Bank centralny nie może być "niezależny" od rządu.
Myli Pan dwie rzeczy, prawo do emisji waluty z niezależnością banku centralnego.
Bank centralny musi być jedynym emitentem waluty i musi prowadzić taką politykę pieniężną, która gwarantuje stabilną wartość pieniądza.
Może to jednak osiągnąć tylko będąc niezależnym od rządu.
I to też przewiduje obowiązująca konstytucja, dlatego jest taka dobra. Konkretnie określa to art. 220 punkt 2 Konstytucji RP.
Narodowy Bank Polski w przeciwieństwie do Banku Polskiego SA nie jest bankiem prywatnym.
Jeżeli rządzi nim jakiś Rotszyld, to musi Pan odpowiedzieć sobie na pytanie: co, ewentualnie kto mu na to pozwala i na jakiej podstawie. Prawnej podstawie.
Guzik prawda. Ta rzekoma "niezależność" jest de facto zależnością od kogoś innego. To taki wytrych dla głupich gojów.
Dlaczego prezes NBP lata co miesiąc do Bazylei?
Ja naprawdę, w przeciwieństwie do Pana wiem, co i o czym piszę.
Cele, które wymieniłem poprzednio bank może osiągnąć tylko i wyłącznie będąc niezależnym. Niezależność zaś gwarantuje bankowi konstytucja, nasza konstytucja.
To, że prezes NBP z niej nie korzysta, to zupełnie inna sprawa.
Nie wiem czy Pan pamięta, ale pytanie brzmiało, co możemy zrobić już i teraz?
W przypadku Prezesa NBP dokładnie to samo. Wymusić na nim przestrzeganie obowiązującego prawa. Tyle, tylko tyle i aż tyle.
Odpowiadając zaś na ostatnie pańskie pytanie.
Lata do Bazylei po instrukcje, bo w tym szwajcarskim mieście znajduje się tzw. bank banków i to jest kolejnym dowodem na to, że prezes nie przestrzega obowiązującego prawa.
Bank centralny musi realizować interesy rządu. Oczywiście potrzebne są mechanizmy zabezpieczające przed głupimi politykami ale to już inna bajka i nie może być to "niezależność".
Czy "produkcja" pieniądza to kosztowny proces? Niezbędne są drogie surowce?
Oczywiście, że nie. Pieniądze już od dawna tworzy się w sposób księgowy, informatyczny. Nie jest niezbędne pokrycie w złocie czy innych cennych surowcach.
To państwo jako rzeczpospolita wszystkich obywateli gwarantuje jego pokrycie.
Co więc uniemożliwia państwu emisję niezbędnych do wymiany i rozwoju papierków?
Czy jedynym powodem jest obawa, że koniecznie wybuchłaby wielka inflacja? Nie.
Jeśli emituje się pieniądz mający pokrycie w wyprodukowanych towarach i usługach, jeśli przeznacza się go na rozwój potrzebnej do wzrostu produkcji infrastruktury czy finansowania badań, edukacji to nie.
Dlaczego więc państwo nie tworzy dodatkowego pieniądza, który potrzebny jest dla rozwoju i zaspokojenia kolektywnych potrzeb obywateli? Co mu to uniemożliwia?
Odpowiedź jest banalnie prosta - państwa zrzekły się, mniej lub bardziej dobrowolnie tego prawa na rzecz systemu bankowego. Zrzekły się lub zostały pozbawione suwerennego prawa swoich obywateli do dbania o swój rozwój i swoje interesy. Jedynie system bankowy jest w myśl tej praktyki wyłącznym podmiotem upoważnionym do kreacji pieniądza bo wprowadzono dziwaczny i zabójczy system tzw. niezależności systemu bankowego od polityki. Jest to wierutna bzdura bo ta tzw. niezależność w rzeczywistości oznacza podporządkowanie systemu politycznego będącego (lub, który przynajmniej powinien być) reprezentacją i wyrazem woli obywateli, których państwo jest reprezentantem.
Kreowanie pieniędzy z powietrza i pożyczanie ich na procent rządom i obywatelom to podstawa władzy deep state. Kto się temu próbuje przeciwstawić zostaje odstrzelony - J.F.Kennedy, Hussain, Kadaffi i wielu innych.
Tłumaczy się, że państwo, jako organizm rządzony przez polityków, którzy wybrani przez naród muszą dbać o interesy swoich obywateli dla przypodobania się im wyprodukowałoby zbyt dużo tego pieniądza, wydałoby zbyt dużo i przez to po, powstałby chaos i ogólna bieda.
Natomiast bankierzy-zawodowcy, bardziej kompetentni i dalekowzroczni, wsłuchując się w tzw. rynek emitują odpowiednią ilość pieniądza, pożyczają go na bardzo dobrych warunkach stymulując rozwój, bogactwo i powszechny dobrobyt.
Wynika z tego, że naród to zgraja idiotów, których reprezentanci są głupsi niż banda brzuchatych bankierów.
System, o którym mowa wyżej, ćwiczony na obywatelach ma ostatnio coraz większe zastosowanie wobec państw. Doprowadza się podażą "taniego" pieniądza do nadmiernego zadłużenia by w odpowiednim momencie przykręcić kurek i żądać pokrycia powstałych w ten sposób "strat" ze środków publicznych, oddania części suwerenności, wyzbycia się podstawowych zasobów jak woda, infrastruktura i innych strategicznych dóbr. Tutaj najlepszym przykładem jest Grecja.
Wykorzystując słabą pozycję państwa, bankierzy wymuszają korzystne dla siebie regulacje prawne, umożliwiające niczym nieskrępowaną możliwość tworzenia baniek spekulacyjnych przy użyciu pieniędzy obywateli i w konsekwencji na ich szkodę. Bo czym się tu przejmować?
Media pełne są tzw. "ekspertów", którzy motają, używając niezrozumiałego dla przeciętnego człowieka języka, by usprawiedliwić istniejący stan rzeczy. Wytłumaczyć, że taki stan rzeczy jest jedynym słusznym systemem i jeśli ktokolwiek jest winny to są to obywatele, którzy kochają nic nie robić i żyć ponad stan.
Dzielę tych "ekspertów" na dwie kategorię. Część, ta zdecydowanie mniejsza, to użyteczni idioci, zindoktrynowani skutecznie przez system. Pozostali to agenci Lichwy, sowicie przez nią opłacani by mieszać ludziom w głowach.
Jeśli dodamy do tego polityków, skorumpowanych kretynów, którzy za swoje usługi po zakończeniu kariery politycznej otrzymują wysoko płatne synekury w różnych EBORach to mamy pełny obraz gówna, w które wdepnęliśmy.
Od zdania: „Czy "produkcja" pieniądza to kosztowny proces?”, bez uwag, tylko jedno pytanie.
Czy uważasz, że ktokolwiek z blogerów i komentatorów cokolwiek z tego zrozumie? Przecież, gdyby rozumieli, czy o tym wiedzieli, głupot by nie pisali, zwłaszcza, że jest to wiedza powszechnie dostępna, nawet w Internecie.
Jeżeli chodzi o początek Twojego wpisu, to chciałbym poznać uzasadnienie tego, co napisałeś.
Dlaczego pozycji NBP nie można zmienić, bez zmiany konstytucji?
Co w tym celu należy zmienić w konstytucji? Jaki artykuł dodać, czy zmodyfikować? Uważam, że art. 227 w zupełności wystarcza. Trzeba tylko wyegzekwować ścisłe jego przestrzeganie.
Uważam, że postulowana zmiana konstytucji, jest sprytną wymówką polityków uzasadniająca niemożność przeprowadzenia jakichkolwiek zmian. Chętnie jednak poznam odmienną opinię.
Nie pisałem o wymaganiu niezależności od polityków, tylko o wymaganiu od polityków przestrzegania obowiązującego prawa.
Uważam też, że Bank Centralny nie tylko nie musi, ale nie powinien realizować polityki rządu, bo może się to dla kraju skończyć tragicznie. Przykładów z historii niewiele, ale jednak są.
Dlaczego i jaką politykę powinien realizować Bank Centralny, to już temat na osobny wpis. Chętnie wyjaśnię i podyskutuję, jeżeli jesteś zainteresowany.
Pozdrawiam.
Teraz zarabiam na chlebek ale odpowiem wieczorem.
Proponuję kontakt mailowy [email protected]
(mam nadzieję, że łaskawy Admin to puści :)
Pozdrawiam
Łaskawy Admin puścił, ja odezwałem się jeszcze wczoraj na kontakt mailowy i… nie doczekałem się odpowiedzi na najważniejsze pytanie:
Dlaczego konieczna jest zmiana konstytucji?
Wychodzi więc na to, że jest to jednak sprytna wymówka polityków uzasadniająca niemożność przeprowadzenia jakichkolwiek zmian.
Pozdrawiam.
Zabijani są ludzie wyksztaceni, zajmujacy wazne stanowiska, studenci, a inni patrioci stający w obronie ojczyzny, giną z bronią w ręku.
Milionowe ubytki ludności, zasiedlono ludzmi, ktorzy malo utozsamiaja się z Polską.
Malo tego, gina ludzie wartosciowi dla Polski w niewyjasnionych okolicznosciach, również Smolensk, a obstrukcja antypolskich sądów, utrudnia ich wyjasnienie.
Wrodzy Polsce ujadacze, konfabulują i kłamią, chcąc zrownac wszystkich do wlasnego poziomu szmaciarzy.
Dziwilam sie do tej pory, ze tez nikt nie " zajął" sie prezesem Orlenu, Danielem Obajtkiem, ale myliłam sie.
Oni duzo wczesniej zaczeli szukać tematu na prezesa Orlenu, tylko nie mogli nic na niego znalezc, az w koncu musieli się napracowac nad ufundowaniem gniota, ktory w rezultacie kompromituje, samych uczestnikow konfabulacji, ktorzy okazali sie osobami z podwórka przestepczego.
Najlepsze jednak jest stwierdzenie , ze prezes Orlenu " nie radzi sobie z zarzadem spółką ".
Takiej szopki, to by najzdolniejszy zartowniś nie wymyślił.
Kiedy za nierządu POPSL przez osiem lat orlen wypracowal niespelna 3 mld zysku, to przez 5 lat, za kierownictwa prezesa Obajtka, 26 miliardów zysku.
26 miliardow, a zakupy, jakie poczynił, tylko najbardziej ich, /no nie ich przeciez, bo opozycja nasza, to do much lapania, sie nie nadaje/ fuzja z Lotosem załamała.
Rzeczywiście chyba wybili wszystkich potrafiących zliczyć do trzech.
To dlaczego tutaj tak wszawo wypisujesz.
Zaraz zmienię.