
Parę dni po tym apelu w sierpniu 2011 roku https://naszeblogi.pl/58102-elity-potrzebne-od-zaraz napisałem nieco ironiczną ocenę ówczesnego stanu faktycznego. Mam wrażenie, że przez te 10 lat, niewiele się zmieniło.
Dziesięć lat minęło (!!!) a prawdziwych elit, jak nie było, tak nie ma.
Tak się dłużej nie da. Państwo i społeczeństwo tego nie wytrzyma. TVP z rozpaczą i na siłę usiłuje wylansować kogoś, którego większość darzyć będzie prawdziwym szacunkiem, a na dodatek go lubić. Udaje się to szczęśliwie ze sportowcami – Lewandowski, siatkarze, Kamil Stoch... Tylko... to gwiazdy sportu, żeby nie nazwać ich tym okropnym słowem – celebryci. I pamiętam też, jak namówiono biednego Grzegorza Lato, by został politykiem. Eeech...
Co ludzie dzisiaj widzą jako elity? Jak część narodu jest w to zapatrzona i daje się omamiać. Obawiam się, że znaczna.
No dobrze, złamałem się. Niech jeszcze coś będzie o elitach.
A konkretnie o neo-elitach. Co to jest? To ci, których smrodek dolatuje do nas codziennie, bo ocieramy się o nich wszędzie.
Bo też wszędzie oni są. Jak wspomniałem jest to układ hierarchiczny, rozciągający swoje macki od poziomu gminy Szemud, po najdroższe apartamentowce stolicy i posiadłości, praktycznie rozsiane po całym kraju (jedno drugiego nie wyklucza; nierzadko dobra posiadłość w Kujawsko – Pomorskim idzie w parze z apartamentem w najbardziej pożądanym domu w Warszawie.
Zazwyczaj, na tym podstawowym, najniższym poziomie, neo-elitę stanowi lokalna grupa przekrętów. Aby te przekręty dawały zyski koniecznie w takiej grupie musi być członek lokalnej władzy – wójt, starosta, sołtys, czy co tam jeszcze. Po prostu musi być styk państwowe – prywatne, bo tam są konfitury. Warto dodać, że ten miejscowy przedstawiciel władzy często nie jest członkiem neo-elity, a tylko aspirantem. Z reguły im bardziej się stara, tym dłużej odsuwany jest na bok. Musi w tej grupie być paru lokalnych biznesmenów, gdyż to oni wypracowują zysk i nadają ton. Jak na przykład wspomniany już przeze mnie Król Karkówki z Kartuz. Te dolne elity są nieliczne. O to właśnie chodzi. Tak ma być, bo dwóch, trzech jest w stanie rzucać światło na swój teren, a jak by było za dużo to istnieje niebezpieczeństwo tworzenia się chaosu i rozbisurmanienia się ludu.
Za to wkoło jest całe mnóstwo aspirantów przebierających nogami i usłużnych, którzy, za uścisk lub poczęstowanie jakimś nienormalnym świństwem (whisky, koniak, cierpkie, czerwone wino, kto to widział? słodkie przecież o niebo lepsze!), podejmują się czynienia drobnych uprzejmości.
Najważniejsze natomiast jest to, że przynajmniej jeden z tej grupy (to sytuacja optymalna) ma, jak to w układzie hierarchicznym, zaczepienie, kontakt z kimś z neo-elity wyższego szczebla. Im wyższego, tym lepiej. Bardzo dobrze, gdy wojewódzkiego, a równie dobrze, gdy centralnego. Jest to warunek obowiązkowy.
Chyba modelowym przykładem takiej struktury, jest były i niebyły pan senator Stokłosa. On w tym pilskim był (i jest?) jednoosobową wyrocznią, panem życia i śmierci, a jego wspaniała małżonka, jest jak żona cesarza (z wszystkimi tego atrybutami, z wyjątkiem urody, niestety). Umocowania w stolicy pozwoliły mu spokojnie przetrwać ciężki okres, gdy listy gończe fruwały po całej Europie.
Szczebel wyżej jest podobnie. Niekoniecznie więcej pieniędzy, ale więcej władzy. Styl jest też nieco inny, ale o tym napiszę osobno. Na tym poziomie zaczynają dominować poważne zawody: prawnicy, których kancelarie obsługują, banki i biznesmenów, bankowcy, którzy decydują, czy dać zarobić kancelariom i biznesmenom i biznesmeni, którzy dają z kolei zarobić kancelariom i bankom. Dla kolorytu jest jakiś niemłody pisarz z mądrą twarzą, lub choćby z piękną siwą brodą, jak na przykład pan Chwin. Jest paru dziennikarzy i dziennikarek, którzy ładnie potrafią opisać i zaprezentować swoją neo-elitę i ogólnie stwarzają odpowiedni, miły i ciepły klimat. Tutaj już możemy mówić o grupie kilkudziesięciu osób. Oczywiście, wszyscy razem dobrze się znają, razem bywają, są na ty, (ale nie przed kamerami) i mają wspólne upodobania, (ale o tym później).
A politycy? Z nimi to raczej różnie. Częściej nie są stałymi członkami elit (wiadomo – wybory); często dostają pozycję leszczy, ci z ambicjami robią za aspirantów, którym czasami starszyzna pozwala ogrzać się przy ognisku.
I tak krok po kroku idziemy do góry, aż dochodzimy do stolicy. I tutaj role się nieco odwracają. Prym w neo-elitach zaczynają wodzić politycy, urzędnicy wysokiego szczebla, oraz dziennikarze pewnych, wybranych tytułów prasowych i stacji telewizyjnych.
I po raz pierwszy celebryci. Ich istnienie na niższym szczeblu jest tylko etapem przejściowym i nie ma sensu, oprócz spotykania się w klubie na Monciaku w Sopocie. Ale tylko po to by móc się wywindować do celebrytyzmu ogólnopolskiego.
Jedynym chyba wyjątkiem w tej grupie jest Kuba Wojewódzki, który aspiruje do bycia celebrytą krajowym, a jest tylko powiatowym (taki dziwny paradoks).
Centralna neo-elita rulez!
Wyciąć kawałek lasku pod kolejkę linową? Ależ proszę! Wybudować ekskluzywne osiedle w jedynej w Europie, tak dziewiczej puszczy? Ależ proszę! Kupować latające barachło o nazwie Embrayer? Oczywiście! Proszę bardzo. Zrujnować poetę, typa jednego, który, cham jeden, nas wyzywa, a w dodatku ma, bezczelny, dobre pióro i poklask motłochu? Nie ma sprawy!
Zrobić i załatwić można wszystko. Pod jednym warunkiem – tylko dla siebie i swoich ludzi.
Dla narodu? Dla Polski? Jaja sobie robicie?! To nie ma sensu i co ja z tego będę miał?
Więc dla Polski i narodu wszystko leży. No może tylko neo-elita chętnie zamiast autostrad i kolei wybudowałaby duży płot, który, w pizdu …, trzymałby motłoch po drugiej stronie.
A najchętniej na kanapie przed telewizorem i niech znają łaskę pana, z pilotem, bo teraz już wszystkie kanały są nasze.
Krótko na koniec: neo-elita nie jest prawdziwą elitą narodu. Wszystko, co robi, robi tylko we własnym interesie. Owszem, starają się narzucać styl, kreować trendy, decydować, o czym się mówi, co się czyta i co ogląda. Lecz dodam raz jeszcze – tylko i wyłącznie we własnym interesie.
Naród generalnie im przeszkadza i mają go w dupie.
JK
https://klubdyletantow.blogspot.com
Niestety jest to skuteczne bo ludzie bez własnego zdania i żyjący cudzym życiem dają się w ten sposób wodzić za nos marksistom - bo to oni dzisiaj kreują politykę.
Co zatem uważam za miarę elitarności? Odporność na propagandę i zdolność do zajęcia przytomnego stanowiska w konkretnej sytuacji to ważne minimum bez którego państwo nie jest zdolne do normalnego funkcjonowania.
Mamy właśnie dysfunkcyjność władz jawnych. Widzimy teatr, w którym politycy znani z tego, że są znani i dyspozycyjni wygłaszają kwestie jak celebryci przemysłu rozrywkowego. Problemem staje się posiadanie przez nich władzy.
1. Miara elitarności dobrze opisana. Dodałbym tylko jeszcze niezależność swoich sądów, kreatywność i skuteczność.
2. Cały czas, praktycznie od początku, prawicowa władza ma poważny problem z komunikacją. Nawet rzecznicy, czy to PiSu, czy rządu, są słabi. A ci z dostępem do kamery, czy mikrofonu nie wzbudzają zachwytu. Są sztuczni, bo silą się na powagę i są mało błyskotliwi. Cięta riposta to rzadki przypadek. Również ze strony prawicowych dziennikarzy. Zdradzę, że tu istnieje niepisana cenzura wewnętrzna. Ja się nie zgodziłem, więc mimo zaproszenia, już dalej mnie nie chciano.
Wielbiciel pięknych kobiet, dobrego alkoholu i tytoniu. Serce po prawej stronie.
****************************************************************************************
husky44
Polak w U.K
Czyli nie Polak z Gdyni?
###################################
Polak z Gdyni wielbi nieco więcej. Zachłanny jestem. Hedonista niemalże.
Husky to piękne psy,ale naprawdę dobrze sie czują na Arktyce...i muszą sie wybiegać.
Mój sąsiad ma parkę...chłopaka i dziewczynkę...codziennie robi 20 km po plaży...psy się niego patrzą jak na kretyna...18 stopni ciepła /zima/ ratuje je kąpiel w morzu...12 stopni../zima/
Dla ciebie on to troll, a dnie tylko dla mnie, ty.
Oczywiście! Każdy, kto wytknie twoją mitomanię i grafomaństwo jest trollem :)
Z drugiej strony, jak dawniej mieszkałem na osiedlu, strasznie mnie to denerwowało, jak para na M3, wówczas to. 60 mtr., chowała dwa wspaniałe błękitnookie psy, wyłacznie z malutkim spacerkiem dwa razy dziennie. To autentyczne okrucieństwo.
To nie nazywaj. Celebryta to typek, który nic nie zrobił a jest tylko nadmuchiwany przez media. Sportowiec, żeby stać się "celebrytą" musi wiele lat ciężko pracować.
Nie bardzo rozumiem dlaczego wałkujesz ten temat? Czyżbyś aspirował do bycia "elitą". Tobie akurat to nie grozi.
Członkiem Elity (politycznej, naukowej czy innej) się jest albo nie. To inni muszą tak postrzegać osobę. Zajmowane stanowisko czy majątek to jeszcze za mało. W rządzie powinna, teoretycznie, być elita a są same miernoty.
Media mogą wykreować jedynie celebrytę
Na idiotyczne zaczepki nie reaguję.
Ty o mnie nie wiesz nic za to ja o tobie bardzo dużo i nie są to raczej pozytywne rzeczy. Zresztą sam się nimi publicznie chwaliłeś.
Za komuny, żeby pływać na statkach nie będąc z wykształcenia marynarzem to trzeba było być "przydatnym". Najlepiej "strzelać z ucha" albo mieć bardzo mocne plecy.
Ty "strzelałeś z ucha" czy miałeś mocne plecy? A może jedno i drugie?
Więc daj se siana :)
Dokładnie! Klasyka! Służby o każdym dorosłym Polaku wiedziały BARDZO DUŻO. MSW, czy wojskówka?
Lecz dzisiaj, to my wiemy znacznie więcej towarzyszu kapralu.
Najprostsze rozwiązania są najbardziej prawdopodobne...
Podobnie jest w Krakowie, parafia w Śródmieściu krok od Rynku Głównego i po Mszy na koncercie
kilkadziesiąt osób. Pocieszę być może, chór ze Szwecji dał wówczas koncert. Znany nasz dyrygent
przyjęty oklaskami, przedstawił gości. Uwagę naszą skupiła chórzystka z ogromnym zdziwieniem
obserwująca ceremonię mszy. To był widok zgodny z Pana komentarzem u Ryszarda Surmacza
i pytanie, gdzie byli nasi młodzi melomanii?
Pozdrawiam
PS
11 szkół muzycznych a rodzice dyskutują o .......:(
Bo o Festiwalu Muzyki Organowej nie mogę marzyć. Musiałbym sam jechać, choć pendolino to tylko
7 godzin. Przy okazji zobaczyć gotowy Kanał Bursztynowy a na plus letnie „Trzy rzeki" - zbyt piękne..
"Istnieją różne narody, a raczej różne narody mają różnego ducha. Jedne można podbić i
przesiedlić w celu zagarnięcia ich ziem, a świat nie podniesie wrzasku – to małe narody,
plemiona. Z innych można uczynić małym wysiłkiem niewolników i będą chętnie lizali
rękę Pana – to narody o podłej duszy, od kolebki niegodne samostanowienia, w wielkich
obszarach Azji roztopią się bez śladu. Z trzecimi wreszcie nie można zrobić ani tego, ani
tego, przynajmniej nie od razu – to Polacy. Nie można zaanektować ich państwa, bo
trzeba byłoby się dzielić z Prusami, Austrią, Turcją i Bóg wie jeszcze z kim; narzuca to
europejska równowaga sił. Po drugie nie można tego zrobić od ręki, gdyż są to
znakomici żołnierze, a cały naród gdy otwarcie zagrożony, przypomina wściekłego wilka
w nagonce. Zbyt dużo by to kosztowało, należy więc zdemoralizować ich do szpiku
kości. Trzeba … rozłożyć ten naród od wewnątrz, zabić jego moralność… Jeśli nie da się
uczynić zeń trupa, należy przynajmniej sprawić, żeby był jako chory ropiejący i gnijący w
łożu… Trzeba mu wszczepić zarazę, wywołać dziedziczny trąd, wieczną anarchię i
niezgodę. Trzeba nauczyć brata donoszenia na brata, a syna skakania do gardła ojcu.
Trzeba ich skłócić tak, aby się podzielili i szarpali, zawsze gdzieś szukając arbitra.
Trzeba ogłupić i zdeprawować, zniszczyć ducha, doprowadzić do tego, by przestali
wierzyć w cokolwiek oprócz mamony i pajdy chleba. Będą Oni walczyć długo, bardzo
długo, nasze prochy przepadną, ale przyjdzie czas gdy sami sprzedadzą swój kraj,
sprzedadzą go jak najgorszą dziwkę. My rozpoczniemy ten proces Panin! Korupcją
„milczących psów”, którzy będą nimi rządzić. Bogactwem i głodem, które biednych
podjudzą przeciw możnym, tych drugich zaś napełnią takim strachem i podłością, że
uczynią wszystko dla zachowania swego bogactwa. Zepsujemy ich kultem prywaty,
złodziejstwa, rozpusty, wszelaką demoralizacją i wiodącym ku niej alkoholem.
Stworzymy tam nową oligarchię, która będzie okradać własny naród nie tylko z godności
i siły, lecz po prostu ze wszystkiego, głosząc przy tym, że wszystko co czyni, czyni dla
dobra ojczyzny i obywateli. Niższe szczeble tych krwiopijców będą uzależnione od
wyższych w nierozerwalnej strukturze formalnej i nieformalnej piramidy. Trzeba będzie
starać się, by w piramidę wpasowany był każdy zdolny i inteligentny człowiek, by
zechciwiał w niej i spodlał. Niedopasowywalnych szaleńców, nieuleczalnych fanatyków,
nałogowych wichrzycieli i każdą inną wartościową jednostkę wyeliminujemy operacyjnie.
Zadanie to jest wielkie, lecz i efekty będą wielkie. Polska zniknie w samych
Polakach! Wtedy właśnie, gdy będzie wydawało się im, że mają wolność. Ale ja tego nie
doczekam, zaczniemy jednak ten proces".
Celne spostrzeżenie! To się dzieje już od 30 lat. Do dziś.
Niestety, jak bardzo jest to aktualne.
Mi tego czynić nie wypada, ale może ktoś znajdzie się litościwy i próżność jazgotazgdyni zaspokoi.