TEGO NIE ZOBACZYSZ... [1] Światła "stop" masz dobre

Gdy byłem na wyjeździe "za kawą" mój synek postanowił zarabiać jako wydawca. Przygotował mi ofertę – jednostronnie rysowaną książeczkę zszytą dratwą pod symbolicznym tytułem "Jesień" (bo dla niego to jakaż to wiosna ta 2020 roku...?!)...

[książka na przedpłaty]

Część I Do [Część II Tam; Część III Z powrotem]

Rozdz. 1  Światła "stop" masz dobre

Gdy byłem na wyjeździe "za kawą" mój synek postanowił zarabiać jako wydawca. Przygotował mi ofertę – jednostronnie rysowaną książeczkę zszytą dratwą pod symbolicznym tytułem "Jesień" (bo dla niego to jakaż to wiosna ta 2020 roku...?!), na odwrociu której, po zakupie, rozpocząłem relację z mojej eskapady do Italii...

– Fuj! – krzywi się żona, gdy znajduje w aucie woreczek z maseczkami wielokrotnego użytku, które zapomniałem przynieść do prania...Nie wrzuca ich do prowizorycznego pojemniczka, kartonu na zmiotki obok, tylko, ujmując róg folii w dwa palce, od razu do osiedlowego kontenera, który stoi nieopodal.

Kosz na śmieci a w tym koszu olaboga!
Jaki lament! jakie jęki! jaka trwoga!
Ile śmieci – jak w dwóch mózgach nihilisty 
Kiedy Bóg mu się objawia ale mglisty

– przemknął mi przez głowę fragment ulubionego wiersza Rymkiewicza.

Faktycznie maseczki były już nieświeże, nie tylko od mojego oddechu i kurzu w samochodzie, ale także poplamione kawą i resztkami jedzenia, ponieważ zazwyczaj musiały być zakładane w pośpiechu, zwłaszcza gdy się otwierało okno podczas rozmaitych, teraz licznych kontroli.

Porządkowaliśmy scudo, żeby zabrać w trasę tylko rzeczy niezbędne, w razie czego przydatne, natomiast wywalaliśmy graty, które trzyma się w bagażniku, gdy mieszka się na trzecim piętrze w bloku bez windy. Obok stało co prawda nasze osobowe galaxy, ale z wpiętymi fotelikami, rowerkami i zabawkami było "magazynowo" bezużyteczne, więc podczas tych porządków w rachubę wchodziła tylko piwnica. Kable startowe, kompresorek, przedłużka do klucza, bo śruby od kół się zapiekają, koło zapasowe przyczepy z wypożyczalni, espandery, linki i pasy mocujące towar... – sporo tego! Aha, jeszcze plandeki z piwnicy...

– Poziom płynów pod maską sprawdzony, pouzupełniany – mruczę do siebie, ale tak, żeby słyszała.
– A żółtą kamizelkę, gaśnicę, trójkąt awaryjny i apteczkę gdzieś pod ręką masz? – pyta z troską w głosie. Znam ten ton: gdzieś w głębi przebija się obawa o nasz dom, nie jest do końca przekonana, że dobrze robię z tym wyjazdem teraz do Włoch... Ale z drugiej strony zna mnie i wie, że gdy podniesie mi się adrenalina na samą myśl o jakimś wyzwaniu, pokonywaniu trudności, które zapewne mnie spotkają, wstępuje we mnie drugie życie. Mam już trochę lat i co tu dużo ukrywać... – dziadzieję... Ocenialiśmy razem ryzyko tego przedsięwzięcia, argumentowałem za, ona obrabiała w swojej łebskiej ostrożności rozmaite zagrożenia i możliwości zdalnej asekuracji ze swej strony... I w końcu to znane mi i oczekiwane pada: – Takiego cię kocham. "Sei grande, grande, grande, solamente Tu."

Ruszam zatem. Rzeczy, które w naszym vanie-półblaszance służyły do wypadów na weekendy, bo scudo to także nasz mini-kamper, lądują w koszykach i kartonach w piwnicy. Obok na siedzeniu termos z kawą, papierowa torba z jedzeniem (podstawa: gotowane jajka i kabanosy oraz pokrojona w paseczki i osolona surowa papryka, którą zawodowi kierowcy żują, bo stabilizuje trawienie) i dwie bielutkie maseczki w foliowym woreczku strunowym.
– Tu masz w pojemniczku z pompką po mydle płyn odkażający i chusteczki nawilżające zamykane hermetyczną pokrywką – wskazuje na schowek pod pulpitem. Najważniejsza jest jednak skórzana teczka, zapełniona posegregowanymi dokumentami. Leży na półce po prawej, na wychylnym stoliczku chowanym w zaplecku środkowego pasażera.

Papiery! Mnóstwo formularzy i zezwoleń transgranicznych, które przygotowała żona, winienem mieć stale pod ręką. Miałem pomysł, żeby dociąć sobie ze sklejki podłokietnik, bo projektanci scudo o tym nie pomyśleli, że auto jest przewidziane na długie trasy i prawa ręka kierowcy bez podparcia cierpnie, ale już nie zdążyłem. Jakoś dam radę... Za to dostęp do segregatora mam bezpośredni, a i na ławce obok, gdy nie ma tej przegrody, będzie się można w razie czego bez problemu wyciągnąć i zdrzemnąć...

Czwarta rano. Dłuższą chwilę, z fotograficzną uwagą patrzę na moich chłopców w łóżeczkach... Dali mi, po losowaniu, jasieczek z wyhaftowanym lwem na drogę; teraz jeden śpi na myszce miki, a drugi na słoneczku.
– Jak się obudzą, będą płakać... – odzywa się żona dopychając saszetkę z przyborami do golenia w bocznej kieszeni walizeczki. – Przez to niechodzenie do przedszkola stali się niezwykle przywiązani, sam widzisz, że teraz na krok nas nie odstępują... Kątem oka dostrzegam, że w bocznym schowku sprawdza, czy jest różaniec, który mi ongiś podarowała przed jakąś długą podróżą, gdy pilotowałem wycieczki. – Jak ja ich uspokoję, gdy się obudzą i zobaczą, że cię nie ma... – wzdycha.

Odprowadza mnie do auta, żegna się czule, ale szybko, by wrócić jak najprędzej do mieszkania, "bo chłopcy mogliby się obudzić i w lunatycznej rozpaczy jeszcze któryś za bardzo wychyli się przez okno...!".
Włączam światła awaryjne, OK, ale "stopu"...? Gdy pojawia się w oknie ruszam i przesuwam zestaw tak, by widziała tył przyczepy. Zorza. Ludzie śpią. Wysiadam. Ruchem nogi pokazującym hamowanie proszę, żeby mi dała znać, że światła podpięte do wtyczki przy haku działają jak trzeba. Wsiadam i naciskam pedał. Kilkakrotnie. Dyskoteka kierunkowskazów cały czas pulsuje.
– Światła "stop" masz! – tonuje krzyk do wyrazistego szeptu. Nad opuszczoną szybą w drzwiach odwzajemniam się całusem i dorzucam gest trzymania filiżanki i kosztowania łyka kawy. Zerkam do góry: śmieje się. "– Będzie dobrze!" – zdaje się myślimy jednocześnie. Robi znak krzyża. Ja też się po chwili, gdy tę dłużycę wyprowadzam na prostą, przeżegnuję.

Ciąg dalszy nastąpi.

[By skosztować kawy włoskiej z pierwszej ręki zerknij na Allegro/italiAmo_caffe; po zakupie upomnij się – dorzucam moim Szanownym Klientom/Czytelnikom, z własnych zasobów bibliotecznych, wybraną losowo jakąś książkę gratis.]

Tekst, na prawach pierwodruku prasowego, ukazał się na łamach kanadyjsko-amerykańskiego tygodnika polonijnego "Głos" nr 23/2020 (3-9.06), s.2 i 17.

Możliwość nabycia ukończonej powieści w formie książkowej poprzez przedpłaty ratalne – patrz tutaj: https://allegro.pl/oferta/prze...

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika jazgdyni

25-05-2020 [05:55] - jazgdyni | Link:

Rany!

Tak pisz dalej. Świetne!

Obrazek użytkownika Justyna

25-05-2020 [17:26] - Justyna | Link:

Fajne, zaciekawiajace i uruchamiajace mocno wyobraźnię. Piekny język i przyjemnie wyczuwalna łatwość w pisaniu. Z chęcią przeczytam ciag dalszy :) 

Obrazek użytkownika nonparel

25-05-2020 [18:22] - nonparel | Link:

Proszę pisać dalej.
Czyta się!
A jak mi się kawa skończy, to poszukam u Pana mojej ulubionej Mauro.

Obrazek użytkownika jazgdyni

26-05-2020 [07:36] - jazgdyni | Link:

@nonparel

Jaka jest ta Mauro?
Bo Zygmunt od dawna namawia mnie na zakupy, jednakże włoski styl palenia kaw jest za mocny. Wolę skandynawsko - amerykańskie kawy, które są jasne, delikatne i aromatyczne bez tej mocy i goryczy. Co jest ważne, jak się pija 6 - 7 kaw dziennie i to w stakanach, a nie naparstkach do espresso.

Obrazek użytkownika nonparel

26-05-2020 [14:11] - nonparel | Link:

Witam

Znam kawę Mauro deluxe (pomarańczowa) i prestige (srebrna). Są to kawy intensywnie czarne, bardzo mocne, o obfitej cremie i przyjemnym czekoladopodobnym posmaku. Pomimo, że zawierają sporo robusty jakimś cudem nie wyczuwa się tej charakterystycznej dla robusty kwaskowatej goryczy. Kawa doskonała jako espresso i cappuccino. Mauro po amerykańsku to profanacja. Gdybym jednak musiał zaparzyć kawę Mauro po amerykańsku to chyba wlałbym małe espersso do dużego wiadra z wodą. Następnie z tak przygotowanego koncentratu, po odpowiednim rozcieńczeniu przygotowałbym dowolną ilość kawy po amerykańsku.

nonparel
 

Obrazek użytkownika paparazzi

26-05-2020 [01:45] - paparazzi | Link:

Rzeczywiście!