Sukces propagandy radzieckiej.

 
Schetyna ogłosił, gdzie jest miejsce posłów PO (w komplecie) - pisze Niezależna z okazji rocznicy wprowadzenia Stanu Wojennego. Znienawidzony Kaczyński dawno wskazał na stronę ZOMO. Tendencja jednak jest taka, ze ubecja przestaje chować się po kątach, za słupy i parawany, pod pseudonimy a przyznaje wprost, kim kto był i co robił. Przy tym niezależnie od tego, jakie świństwa ma na koncie (sumienia brak), zdają się bezczelnie i bezwstydnie mówić: naskoczcie nam! Bulwersuje wszystkich ocena ścieżek zdrowia, mordów stanu wojennego, pałowania, internowań, znęcania się nad ludźmi, zastraszania, trzymania w głodzie: fizyczne, psychiczne i duchowe znęcanie się nad narodem (podobno własnym narodem), jako czegoś nie tylko zwykłego, ale  kulturalnego. Sam fakt bezczelności nie dziwi. Stąd, zastanawiam się jedynie nad tym, co skłoniło ich do tej bezwstydnej szczerości. 

Najprościej powiedzieć: bo oni tacy już są. No, są, ale dotąd zależało im na opinii, anonimowości ich fałszu, zdrady, donosicielstwa. Już im nie zależy? Nie boją się? Liczą, że społeczeństwo już nie pamięta lub już większości ludzi nie obchodzi prawda, ani kto był podłą świnią a kto ofiarą? Myślą, że wychowanie społęczeństwa  zakończyło się sukcesem: ludzie mają w d...e sprawiedliwość, uczciwość dziejową -lustrację?
Zapewne wszystkiego po trochu, plus determinacja w walce o tracone przywileje. 

Należy również zwrócić uwagę, że Polacy w większości popierający zmiany w Polsce i zadowoleni z nowych rządów- rządów PiS, walczącego z pokomunistycznym systemem komunistycznych porządków, nie wychodzą na ulicę przeciw chamstwa oprawców narodu. Bo stan wojenny to nie tylko internowani, zabici, pałowani... To miliony Polaków uwięzionych w granicach państwa, gdzie ograniczone były nie tylko swoboda wypowiedzi, swoboda przemieszczania się, ale racje żywnościowe i tak już głodowe. Gdyby nie rolnicy - swoiści szmalcownicy, wiele rodzin w miastach przypłaciłoby ten czas kulturalnego obchodzenia się z ludźmi, zdrowiem czy życiem. Zresztą, kto dziś z całą pewnością powie, czy tak nie było?

I ten naród nie pałuje oprawców. Przez trzydzieści lat te naród nie wymógł na rządzących sprawiedliwości nad oprawcami. Bo ci oprawcy przez te trzydzieści lat dalej głosili "jedyną prawdę". Kiedy niedawno słuchałam o raporcie nt. ruskiej infiltracji Europy, propagandy, szpiegostwa i manipulacji ruskich agentów w UE, szczególnie zaś na jej wschodnich rubieżach, które Putin traktuje jako "ziemie utracone" i to niby utracone zupełnie niesłusznie, myślałam o tym, ze nikt nie zwraca uwagi i nie kładzie nacisku na to, że ten proces trwa nieprzerwanie od samego początku tzw. transformacji w tych krajach. To był czas włączyć na full głośniki publicznych rozgłośni i trąbić od rana do wieczora, jak to u nas się działo i jak dzieje się nadal. To była okazja do zapowiedzi wdrożenia programów edukacyjnych, które nauczą nowe pokolenia rozumienia, posługiwania się mediami, rozpoznawania manipulacji medialnej. Taki program miał być wdrażany lata temu. W czasach rządów środowisk prawicowych był on nadzieją akademików. Niestety, stanęło jedynie na tzw. "ścieżce edukacyjnej" w ramach nauczania wielu przedmiotów. Znaczy na niczym... Dzięki Bogu, że PiS przynajmniej zamierza coś z tym zrobić na poziomie mediów. Media jednak to za mało. Edukacja medialna, powszechna edukacja medialna jako oddzielny przedmiot nauczania w szkołach. Choćby jedna godzina tygodniowo.

Ci niby wyedukowani nauczyciele zupełnie nie rozmieli, po co to, ani nawet sami nie byli przygotowani do nauczania tego typu rzeczy. I to trwa. A nauczycieli od wszystkiego coraz więcej. I coraz częściej to nauczyciele do niczego. I mówię to z całą mocą, biorąc za to pełną odpowiedzialność. Bo, nauczyciel, to ktoś, kto sam się nauczył, kto "przerósł" jakiegoś mistrza. To człowiek, który jest ukształtowany na inteligenta, to ktoś obcował ze środowiskiem akademickim, z inteligencją bardziej niż weekendowo! Nauczyciel, to ktoś, kto swoją dziedzinę zgłębił latami studiów - ma za sobą studia magisterskie danego kierunku a nie osoba, która pojeździła (lub nie) na sobotnio-niedzielne spotkania, zaliczyła jakieś skrypty na egzaminach a przede wszystkim zapłacila czesne (!) i po zahaczeniu się na etacie, zaliczyła w takim samym systemie kilka podyplomówek... Tylko, weź teraz i przeczekaj tych pseudo nauczycieli. Zanim nowe wykwalifikowane kadry wejdą na nauczycielski rynek pracy, miną kolejne pokolenia.

ZNP walczy o prawa nauczycieli jak ubecy o swoje emerytury. Z jednej strony chcą rocznych urlopów zdrowotnych, mówią o specyfice zawodu, który odbiera zdrowie, z drugiej zaś wręcz okupują etaty. System zaś pozwala na kumulację godzin do półtora etatu! Powszechne jest przechodzenie na emeryturę i wracanie na cząstkowy etat na kolejne długie lata... To, jak to jest z tym zdrowiem? Gdzie jest podstawowa uczciwość ludzka? Młodzież i dzieci powinni kształtować ludzie z jakąś moralnością a nie cwaniacy, urządzający pokazowe akademie dla lokalnych władz i sponsorów a na co dzień gardzący uczniami; nie powinni pozować na autorytety i nie mają prawa nawet domagać się posłuch i szacunku ludzie, którzy  przybierają imiona Bohaterów i nawet świętych (!) na patronów placówek a w nich tolerują  patologie i sami biorą w nich udział. 
Ci ludzie mają żywotny interes w zachowaniu status quo. Tyko, co się dziwić, że tacy flagę polski rzucają na kupę śmieci. 

Szkoła jest tym samym, co media w wychowywaniu przyszłych pokoleń. Takie czasy. Zatem, nie tyko media muszą być narodowe. Szkoła też musi być narodowa: musi służyć narodowi, całemu narodowi a nie jego wybrańcom. Kiedy słyszę żale nauczycieli nt. ich zarobków, gotuje się we mnie. Znam brudy systemu edukacji i polityki zatrudnienia w szkolnictwie od podszewki. W dużym mieście na Podlasiu niedawno zlikwidowano szkołę w atmosferze skandalu. Polityka zatrudnienia nie biegła równolegle do kwalifikacji, doświadczenia i wykształcenia a przez "kozetkę"dyrektora, który ćwiczył się głównie w degustacji trunków i w kształtowaniu relacji damsko-męskich w oparciu o Kamasutrę. Niestety, to nie są niechlubne wyjątki. W Polsce wyjątkiem jest szkoła, gdzie o zatrudnieniu decydują względy merytoryczne a stosunki wewnątrz kadry nie są regulowane ilością podłożonych świń. Nauczyciele, dzięki polityce III RP są środowiskiem skonfliktowanym, napełnionym pogardą do ludzi - uczniów, rodziców, siebie na wzajem. Bo ich "byt określa (ich) świadomość". Polityka ekonomii szkolnictwa zastąpiła politykę edukacji pokoleń! Oddanie szkoły samorządom było takim samym błędem jak wprowadzenie gimnazjów. samorządy oszczędzają na czym się da a sponsoring nie działa tak, jak by menedżerowie szkół = dyrektorzy = nauczyciele, chcieli. Dyrektorzy zdolni do zarządzania oświata n a poziomie wystarczającym do zapewnienia rozwoju placówki i jej "niezależności" finansowej są jednak rzadkością. Jeśli zaś nie są, szkoda ograniczać wpływ wychowawczy i oświatowy na młodzież. Generalnie jednak w szkołach jest coraz mniej naczycieli a ilość godzin w tych szkołach nie spada proporcjonalnie do tego. Bo kumulują godziny, co musi odbijać się na jakości kształcenia. Z drugiej strony - produkują podyplomówki. I tak w-fista po zaledwie kilku latach jest i polonistą, technikiem, informatykiem, historykiem... Świetnie! mamy zdolnych nauczycieli. Interdyscyplinarnych. No, taki typ człowieka renesansu! Tylko, to patologia a nie powód do zadowolenia. 

Ja wiem, larum podniesie się, że to bardzo skrzywiony i niesprawiedliwy obraz. Nieprawda!

Nieprawda!

Opinia wystawiona na podstawie obserwacji z ostatnich dwudziestu lat w wielu stronach Polski - od wschodu po zachód i od południa po północ. Są nauczyciele z klasą - inteligenci pełną gębą, udzie z wiedzą i pasją. Niestety, niewielu uczniów ma szansę u takich się uczyć. Ale są tacy, którzy sprawdzając dzieciom zeszyty poprawiają "kura" (drób znoszący jaja) na "kóra" i tkwią uparcie w swoim będzie.

To efekt dwóch faz zatrudnienia: pierwszej z czasów PRL, kiedy wystarczyła jakakolwiek matura lub liceum i druga, kiedy kończyło się studia za krowy, Fiaty itd. ten ostatni trend powstrzymały koszty studiowania, które rosły, połączone z potrzebami (niekoniecznie realnymi) studentów. Wraz z kurczeniem się klasy średniej rosły zastępy studentów pracujących. System, w zamyśle, ma ułatwić zdobycie wykształcenia przez młodych pochodzących z niezamożnych rodzin. Niestety, wraz z napływającym pieniądzem, zapewne w trosce o to, by nie odpłynęli  studenci do konkurencyjnych uczelni, które mnożyły się jak króliki, poszło obniżenie poziomu kształcenia. Relacje na wielu uczeniach to układ "klient nasz pan" lub "płacisz to wymagasz".  Dziś szkołą potrzebuje reformy. Nie jakiegoś systemu rozwoju zawodowego, który jest zwyczajnie śmieszny, ale postawienia realnych wymagań wobec nauczycieli. Kuratorium musi egzekwować od szkół, dyrektorów, nauczycieli konsekwencje braku postępów w rozwoju placówki, regresu kształcenia. Awans zawodowy od początku do końca musi wiązać się egzaminami przed komisjami wojewódzkimi, które będą się składać z najlepszych regionalnych pedagogów. To musi być realna selekcja. Młodzież jest zbyt cennym dobrem, by oddać ja w ręce przypadkowych ludzi, nastawianych na dośmiertne zatrudnienie okraszone lokalnym splendorem i wolnymi wakacjami. Nauczyciele powinni też przejść testy wiedzy, jeśli nie kończyli z danej dziedziny dziennych studiów magisterskich. Oj, już słyszę to oburzenie, widzę Rejtanów ZNP! Już raz się uczyli i znowu! Toż to poniżające! Nic mylnego. Odpowiedzialni pedagodzy a nie przypadkowi pracownicy szkół, robiący w oświacie, tylko potwierdzą tę mocno krytyczną, acz wcale nie przesadzoną opinię. Takie zmiany ani nauczycielom ani uczniom, ani efektom kształcenia nie wyjdą na złe. Samorządom również. To czysta inwestycja w przyszłość narodu. 

Po co to piszę? Bo dziś za Schetyną, w stronę, gdzie stało kiedyś ZOMO, idą ludzie, którzy zostali wychowani (?) w takich szkołach i nauczeni (?) przez takich nauczycieli. Uczniowie nauczycieli maczających w śmieciach flagę narodową, 11 listopada drą się "my pierwsza brygada ...Piłsudskiego dziada"! To nie przypadek!

Kiedyś nauczyciel świecił przykładem i zaliczał się do elit. Dziś, jak parobkowie w mundurach oficerów UB, uważają się za elity, żądają szacunku, poważania i wysokich płac, ale "jaki koń jest, każdy widzi". Jeśli szkołę zamykają z braku chętnych, jeśli matury w szkole nie zdaje nikt (!) z przystępujących, jeśli w szkole są narkotyki, jeśli kadra nauczycielska nosi piersióweczki do pracy a na korytarzu czuć przetrawiony alkohol, jeśli uczniowie są agresywni a w szkole jest niebezpiecznie i nie ma do kogo iść z problemem, bo każdy problem to twój problem, bo ty jesteś problemem... i jeśli, abo nikt nie wzywa policji do pobitej uczennicy, albo wezwana (przez rodzica/ucznia?) policja przyjeżdża do narkotyków czy pijaków, zamyka budynek, otacza i z psami ich szuka a ...nie znajduje. To, czy to wszystko oznacza, że szkoła, system jest ok, a petenci - rodzice z dziećmi, uczniami, są  roszczeniowi, zepsuci i że demografia siada? No, i że psom policyjnym katar na nos padł? Do kogo iść? Jak dziecko kształcić? Nie rozwiążą tego powiatowe centra, do których raz na półrocze zawiozą dzieci jak do muzeum, żeby wpisać sobie do papierów wycieczkę jako metody zaangażowanego wychowawstwa. Szczególnie, że w tych centrach też dostaną pracę "sami swoi". Nie czarujmy się. Choć, dobre i to. 

Jaruzelski wprowadził stan wojenny, podszedł podstępnie Solidarność i przejechał po Polsce militarnym walcem. Zdusił po drodze kilkadziesiąt osób a przecież to nie wszyscy, o których wiemy. I te ofiary dziś dalej klepią biedę. Znamienne, że najlepiej wiedzie się tym, którzy władzy opierali się jak Bolek i jak Bolek internowali "się" (strona bierna wzorem "wczasować się"). Mam takie osobiste poczucie, że jestem od at okłamywana i raz po raz przekonuję się, że to, co zwykle nazywa się kobiecą intuicją, jest jedynie wyrazem nienazwanej i nieweryfikowalnej rzeczywistości, nieuchwytnej, opartej na domysłach i poszlakach a koniec końców udowodnionej. Czy nie tak było z Bolesławem Wspaniałym II ukrytym za Lechem Donosicielem? Obawiam się, że wszyscy ci, którzy dziś konsekwentnie (nie, nie powiem, że wszyscy idą z dumą) za Tuskiem, za Schetyną, za Petru, Palikotem, Komorowskim... mają podobną  przeszłość. Obawiam się też, że oni wszyscy są w pełni świadomi wspólnych, w sensie jednakowych, doświadczeń i dorobku z epoki PRL.
I obawiam się, że takich teczek a nawet całych szaf z teczkami bolkowymi jest w Polsce co niemiara. Świadomość, że koledzy z jednej formacji nie znaleźli się w niej przypadkowo, potęguje determinację w walce z ludźmi pokroju Macierewicza, którzy odkrywają karty - znaczone karty... To ich wewnętrznie stygmatyzuje i trzyma w karności wobec wyzwań jakie się wobec nich stawia wewnątrz formacji, do której należą. Im większy strach przed dekonspiracją, tym większa zaciekłość w atakowaniu oponentów. Informacje o przeszłości Niesiołowskiego, jedynie potwierdziły moje wewnętrzne przypuszczenia. I mam to przekonanie,że wszyscy, którzy dziś kroczą za .Nowoczesną, PO, PSL, mają przeszłość podobną. Jemu współczuję, bo najpierw złamali mu zdrowie a potem latami wykorzystywali ten fakt do własnych celów, grając na nim jak na mandolinie. Ostatnio, jakby przycichł. Znamienne?

***

Wstrząśnięta patrzyłam po północy w telewizor na cele zatrzymanych 13 rudnia 1981 roku ludzi. Posunięty w latach Andrzej Gwiazda a pryczy wycisnął mi łzę. I to okropne uczucie: jak oni wszyscy spokojnie o tym mówią, jak o czymś normalnym. Uderza świadomość tego, że to była ich normalność. Nie wiem, czy oni zdają sobie sprawę dziś z tego, że wówczas nie wiedzieli tak naprawdę, o co walczą. Oni nie znali tego, co my dziś nazywamy normalnością. Mieli jedynie tego niejasne pragnienie, które nosili w sobie. Takie nieskonkretyzowane pragnienie "innego" życia.

"Wsiąść do pociągu byle jakiego" śpiewała diwa tamtych lat i wielu nabrało się na tę bylejakość, uwierzyło, że byle jak walcząc i żyjąc,można dotrzeć do celu. Nie wiem, na ile taki Bolek zgadzał się z celami komunistów, jego oficerów prowadzących, ...Kiszczaka i reszty, ale wiadomo na pewno jedno: pociąg, którym jechał, był "bylejaki" i jego bohaterstwo też było ...takie. Tacy bohaterowie dziś wspominają kulturalny stan wojenny z 1981 roku. I trudno im się dziwić. Do nich nie strzelano, oni pili z klawiszami wódeczkę w celach, śpiewali na przesłuchaniach, opalali się na ścieżkach zdrowia... Jeśli Mazguła mówi o tym, że było kulturalnie, świadczy to, jak bardzo komuniści oderwani byli od rzeczywistości; jak bardzo ich codzienność różniła się od codzienności braku u przysłowiowych Kowalskich. Oni jakby żyli na innej planecie. Filmy i seriale rubasznie traktujące czas PRL-u doskonale oddają ich nastrój. Im było miło, kolorowo, czasem śmiesznie. Oni byli syci i nie czuli braku. W stanie wojennym również. Stąd mogą powiedzieć "było całkiem kulturalnie". 

Polacy siedzą cicho. Tak ich wychowano. "Nic się nie stało" jeśli idzie o narodowe tragedie i "głupią martyrologię", które trzeba wytrzebić ze świadomości społecznej, jako kłody na drodze ku Nowoczesności. Jęczące zakompleksione i żałosne fajtłapy z kościelnego ciemnogrodu rodem, wspominające jakieś prześladowania cieniasy, użalające się nad byle czym, stojące w miejscu, pochylone nad kolejną tragedią i nie potrafiący iść do przodu... Było. No, było. I czas zapomnieć. Czas zaakceptować, że to, co było, nie wróci. Czas ruszyć z miejsca i iść dalej nie oglądając się za siebie. Czas przejść ponad trupami Powstania Warszawskiego, które, jak inne polskie powstania, były czystą głupotą. Czas zostawić zadołowane trupy smoleńskie, gdzie tam sobie trafiły. Jaka różnica, kto i gdzie leży, jak już nie wstanie?
Czy nie tak powinno być według piewców nowoczesności? No, kulturalnie. 

Podobnie jak niegdyś robotnicy, robią dym, sieją nienawiść, chcą wywrócić świat i jego porządek do góry nogami.  Polacy to jednak miłosierni ludzie. Nic dziwnego, że tu, na tej ziemi Bóg skierował swoje Orędzie Miłosierdzia, do córki tego narodu. Po setkach lat upokorzeń, zniewolenia, mordów... Polacy nie mszczą się. Ba, mają kompleks ofiary wobec katów i nie pokazują ich palcami, nie rozliczają, nie biorą zapłaty, odpuszczają winy ...za darmo. Zaborcy, Bolszewicy, Hitlerowcy a potem (gospodarczo i politycznie) ograbili nas ze wszystkiego, co najlepsze i co najwartościowsze a my ot, pojednaliśmy się i już. I nietaktem jest, jakimś wichrzycielstwem mówienie o roszczeniach, odszkodowaniach... Skolonizowali nas w III RP i też cisza... Wymordowali nam całą elitę wojskowo-polityczno-administracyjną jednego dnia i ...sza! A kiedy polityczny oprawca, funkcjonariusz terrorystycznego systemu strachu, mówi, że władza gnębiła kulturalnie i kiedy idzie protestować przeciwko tym, którzy upominają się za jego ofiarami, ...wybaczamy? Zaiste, miłosiernym narodem jest Polska I nie ma w nas mściwości. Rosjanie czy Niemcy za jaja by powywieszali już jakieś dwadzieścia lat temu... Oj, inaczej by śpiewali, inaczej. I chyba na ulicę żaden by nie szedł pluć na prawdę, Bohaterów. 

Czy jestem za? Nie. Jednak nie. Niech zdechną śmiercią naturalną, albo ukiszą we własnym sosie. Tylko szkoda tych kolejnych pokoleń, których nikt jednak ciągle nie wychowuje... Bo, co z tego, ze szkoła imieniem świętego, organizuje wszystkie kościelne i patriotyczne rocznice, święta, obchody..., jeśli tuszuje najgorsze świństwa i zwykłe ku...o, jeśli pracują tam ludzie, którzy lata temu (pokoleniowo) zdejmowali krzyże? Nauczyciel to nie zawód. To przede wszystkim powołanie. 

***
 Mówią dziś w TV o braku jedności w takim dniu. Nie może jej być. Opozycja dziś pokazała, o co walczy, dlaczego walczy.I nie da się tego już ukryć. Ich komunistyczne wsparcie powiedziało to wprost. Jednocześnie wskazali też, iż są wśród swoich. A Frasyniuk... Historia uczy, że ci, którzy dziś są bohaterami opozycji, jutro ukazuje jako zdrajców, oszustów..., parafrazując działacza od Palikota. Nic mnie już nie zdziwi. Może tylko metanoja Wałęsy ;)  a jeszcze bardziej wybielająca go ekspertyza grafologów.

Potrzebujemy nowych elit, ale te trzeba dopiero wychować. Póki co są hodowane. Karmi się je sieczką medialną, którą pochłaniają nic nie rozumiejąc i powtarzają zasłyszane frazesy, półprawdy i czyste kłamstwa jak mantrę. Nowe pokolenia muszą być rozumne. Muszą myśleć. I kiedy zaczną, nie ma co się wówczas martwić o ich wybory. Jestem przekonana, ze tacy po ulicach z alimenciarzami latać nie będą. 

PS. Przepraszam za literówki itp, ale od kilku tygodni nic tu napisać nie mogę, bo mi znikają litery a kursor wariuje, przeskakuje w dowolne miejsca tekstu i pisanie staje się wręcz niemożliwe. Nie wiem dlaczego, ale strona niezależnej też jakoś dziwnie wygląda. 

 
 
 
 
 

 



Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Obserwator_3

13-12-2016 [23:43] - Obserwator_3 | Link:

Bardzo dziękuję, szczególnie za fragment: "...jak oni wszyscy spokojnie o tym mówią, jak o czymś normalnym. Uderza świadomość tego, że to była ich normalność. Nie wiem, czy oni zdają sobie sprawę dziś z tego, że wówczas nie wiedzieli tak naprawdę, o co walczą. Oni nie znali tego, co my dziś nazywamy normalnością. Mieli jedynie tego niejasne pragnienie, które nosili w sobie. Takie nieskonkretyzowane pragnienie "innego" życia...".

Tak, to prawda, gdy wybuchł "festiwal Solidarności" miałem 16 lat, pamiętam to zachłystnięcie się tym, że można do drugiej osoby mówić co się myśli i najwyżej z nią nie zgadzać, gdy na Mazowieckiej chodziłem po szkole odbijać ulotki na "ramkach", jak z dumą nosiłem własnoręcznie zrobiony znaczek "Solidarności" w klapie i potem, kiedy w mroźną niedzielę uświadomiłem sobie że kolorowy film się skończył, że plany na sensowne życie właśnie szlag trafił, że w najlepszym wypadku za dwa lata szara matura, potem jakieś studia, potem kolejne lata szarego życia i prób przetrwania w tym wszechoblepiającym bylejakością syfie, z ciągłym uzależnieniem od jakiejś decyzji jakiejś biurwy - i bunt, niezgoda na układanie przez idiotów w mundurach czy urzędniczych zarękawkach MOJEGO w końcu życia i naiwne marzenie o Wyższej Szkole Morskiej, żeby się z tego bagna móc wyrywać choć na trochę.

Rachunek za stan wojenny dla mojego rocznika jest straszny: nie umiemy się bawić, nie umiemy po prostu pójść do klubu, siąść z obcymi ludźmi przy stołach, rozmawiać o niczym i cieszyć się z tego, że jesteśmy wśród innych. Akurat te dwa lata godziny milicyjnej wypadły w tym okresie, kiedy kształtują się potrzebne do tego postawy - a nam pozostawał wąski krąg znajomych u których można było przenocować, albo rodzina. Może i lepiej, ostatecznie szkoda życia na "small-talk", ale efekt jest taki, że do dziś albo rozmawia się o czymś poważnym, albo nie za bardzo wiadomo po co gadać. Ci młodsi o cztery - pięć lat już tak nie mają, ci starsi o tyle samo uniknęli tego, ale akurat ta generacja roczników maturalnych 82 - 85 tak zdaje się ma.

Dziękuję za przypomnienie, jak normalna była nienormalność i jak nienormalne marzenie o nieznanej normalności...