Jak twierdzi Gazeta Wyborcza: „W pisaniu o rodzinie osób publicznych ważny jest kontekst”.
Zastanawiałam się kiedyś bardzo poważnie nad tak zwanym oglądem uprzedzonym w dziedzinie sztuki. To znaczy nad tym, że sugestie otoczenia wpływają zasadniczo na nasz stosunek do dzieł sztuki i na ich odbiór. Jest to zjawisko tak znane i banalne, że nie byłoby się nad czym rozwodzić gdyby nie fakt, że marketing w dziedzinie sztuki okazuje się być o wiele łatwiejszy niż w sprawie kosmetyków, torebek i butów, a jednocześnie jest to dziedzina niezwykle zmitologizowana. Kreatorzy mody doskonale rozumieją, że nie istnieje coś takiego jak obiektywne kryteria piękna stroju. W języku mody „piękny” oznacza po prostu modny a „obrzydliwy” – niemodny. Cóż pięknego może być na przykład w podartych fabrycznie jeansach albo w ramiączkach stanika wyłażących spod bluzki? Specjalnie wybrałam przykłady stroju, który 50 lat temu oznaczałby kompromitację osoby w nim się pojawiającej, a dziś jest w powszechnym użytku. Wcale mnie to nie gorszy ani nie dziwi. Wiem po prostu, że moda jest irracjonalna i niech nikt nie próbuje udowadniać że jest inaczej.
Tymczasem koneserzy sztuki udają, że są w stanie ocenić dzieło same w sobie. Tak jakby dobre dzieło realizowało jakiś platoński ideał, a kiepskie do niego nie przystawało. Znawcy sztuki udają, że nie kieruje nimi chęć stworzenia rynku (czyli zysk), ani chęć dogodzenia jakiejś koterii, ani nawet zwykły bezinteresowny snobizm.
Przeprowadziłam kiedyś znamienny eksperyment. Pokazałam reprodukcję mało znanej grafiki Picassa, z celowo zasłoniętym podpisem, pewnemu profesorowi Akademii Sztuk Pięknych, zadeklarowanemu miłośnikowi tych grafik z zapytaniem: „kto to rysował?” Odpowiedział, że pewnie rysownik z „Przyjaciółki” co w jego ustach było ciężką obelgą. Gdy ujawniłam autora rysunku wielce się zbulwersował. „Dzieło sztuki nie istnieje bez kontekstu i taki wyrwany z kontekstu kawałek papieru nic nikomu nie mówi” - powiedział. Mój eksperyment upewnił mnie, że znajomy profesor, żeby ocenić dzieło sztuki potrzebuje kontekstu podobnie jak kiepski słuchacz, potrzebuje libretta żeby zrozumieć operę. Profesor musi z góry wiedzieć jak wszyscy (w sensie tout le monde, czyli środowisko opiniotwórcze ) odbierają dane dzieło. Jeżeli tego nie wie jest wobec dzieła bezradny jak dziecko. Nie wie nawet czy rysunek mu się podoba czy nie, bo nie wie czy powinien mu się podobać. Jest jak profesor Bladaczka z Ferdydurke Gombrowicza, który jak pamiętamy mówił: „A zatem dlaczego Słowacki wzbudza w nas zachwyt i miłość? ... Dlatego, panowie, że Słowacki wielkim poetą był!"
Jak się okazuje kontekst rządzi nie tylko sztuką lecz również polityką. Otóż jak twierdzi organ Lisa czyli „Newsweek” teść pana Dudy, kandydata na prezydenta , znany poeta Julian Kornhauser wielokroć nagradzany przez różne środowiska, jest Żydem. Nie sprawdzałam tego i nic mnie to nie obchodzi. Jak już pisałam rodowody sprawdzam tylko koniom i psom i to nie zawsze. Tak naprawdę nigdy nie miałam psa rodowodowego, a tylko różne mieszańce, wierne i mądre przybłędy. Ostatnią rzeczą której oczekuję od psa są papiery w szufladzie. Tym bardziej od ludzi. Ludzi rozpoznaję wyłącznie po owocach ich działania.
Wytykanie Dudzie pochodzenia jego żony nie jest podobno w tym kontekście antysemityzmem lecz tylko poszukiwaniem prawdy. Jest to tak głupie, że wręcz rozczulające. Podobnie jak rozczulające w swej naiwności było dyskredytowanie różnych przeszkadzających stalinowskiej grupie interesu osób przez wytykanie im rzekomej czy faktycznej przynależności do PZPR. Pół biedy jeżeli moralistą było tak zwane resortowe dziecko. Czyli osoba korzystająca z wszelkich przywilejów rodziców, ale opowiadająca się po stronie opozycji. Bardzo często jednak na podobne moralne nauki pozwalali sobie byli aparatczycy PZPR bezpośrednio odpowiedzialni za prześladowania rodaków.
To nie tylko przejaw tak zwanej etyki Kalego, która jest mniej czy bardziej świadomą częścią mentalności wielu ludzi. To głęboko wdrukowane przez marksistów przeświadczenie, że jedynym kryterium prawdy jest kontekst. Przecież jak twierdzili marksiści nie jest ważne co zostało powiedziane lecz kto to mówił i z jakich mówił pozycji.
Jeśli "Newsweek" pisze, że prof. Kornhauser jest z pochodzenia Żydem, nie ma w tym grama antysemityzmu twierdzi prof. Jacek Leociak z Instytutu Badań Literackich PAN i Centrum Badań nad Zagładą Żydów. Jeśli napisze to pan Karnowski albo pan Stanisław Michalkiewicz, to jest to już ewidentnie antysemickie. Bo Michalkiewicz i Karnowski mówią to z pozycji antysemickich.
Faktycznie trudno uwierzyć, że żydowskie pochodzenie osobiście przeszkadza Lisowi czy środowisku Gazety Wyborczej. Lis w ten prosty sposób usiłuje „wystawić” Dudę prawej stronie sceny politycznej i prawicowemu elektoratowi. A raczej tej części prawicowego elektoratu, która jedyną receptę na odbudowę kraju widzi w czystości rasowej osób nim rządzących. „Lis wystawia”- to swoją drogą prawie oksymoron, to sprzeczność w sobie, bo przecież na ogół to lis powinien być wystawiany.
Nie wiem czy Państwo widzieli kiedyś wyżła wystawiającego zwierzynę. Jedna łapa podniesiona i zgięta w przykurczu, ogon wyprostowany i nieruchomy, drgające nerwowo mięśnie i nozdrza. Niezależnie od tego,że tak zwana „stójka” jest wrodzoną cechą psów legawych, wystawianie zwierzyny jest to dowód wyjątkowego podporządkowania psa, który przecież z wystawiania nie ma żadnych bezpośrednich profitów. Wystarczy mu satysfakcja płynąca z wiernego służenia swemu panu.
Powiem więcej, a znawcy psów to potwierdzą. Głupi i źle ułożony wyżeł wystawia czasem nie tylko zwierzynę łowną lecz wszystko co się rusza. Znałam bardzo rasowego psa, który jakby nie posiadał węchu i rozumu, wystawiał nawet cienie na chodniku. Zniecierpliwiony właściciel oddał go wreszcie gdzieś na wieś, na łańcuch.
Niech będzie to przestrogą dla zbyt gorliwych lisków. O przepraszam, dla zbyt gorliwych piesków.
Tekst drukowany w ostatnim numerze Gazety Warszawskiej
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 11740
Jak zwykle uczta dla ducha... co sztuki to już Waldemar Łysiak wiele lat temu napisał esej pt. "Quo vadis art" a i pozniej opisywał żenujace wpadki z tzw. sztuka nowoczesną... jak np. komisja oceniająca "dzieła sztuki" w jakimś nowojorskim muzeum przystanęła na chwilę dłuższą przed "instalacją" wydając z siebie ochyyy, achyyyy...aż do momentu kiedy zawstydzony dyrektor poinformował ich, że to rusztowania nie zdemontowane przez robotników dokonujących napraw... innym razem opisał jak pewien krytyk sztuki zrobił dowcip promując dzieła japońskiej malarki Yamasaki... którą okazała się szympansica z pobliskiego zoo...
a propos, nie odwiedzam zoo... z wiadomych przyczyn, zawsze istnieje obawa, że potrakatują mnie jako zbiegły eksponat... albo wroga ludu czy raczej waaaadzyyy ludowej żartobliwie zwanej obywatelską...
fakt, faktem, że zależy kto mówi...w końcu wszystkie zwierzęta równe są...tylko niektóre są równiejsze...
Ciężko mnie zadziwić ale to co mnie dziwi od ładnych paru lat...to fakt, jak można tak się dać rolować bandzie oszustów którzy nawet specjalnie się nie kryją ze swoimi oszustwami i dają wyraznie do zrozumienia za kogo mają równych...czyli zwykłych ludzi... problem w tym, zwykli ludzie nie chcą zrozumieć, ze sa robieni w konia... choć czasem się zastanawiam, czy zwykły koń nie pociągnąłby jednemu z drugim z kopyta za te oszustwa... co do psów...rysunek Mleczki z ujadającym psem na gościa w telewizorni jest dość wymowny...
nie bez kozery Jezus powiedział jasno i prosto, tak ma być "tak" a nie ma być "nie"
Szacunek Szanownej Pani
P.S. w tzw. łuuujnię jewropejską też moje poglądy sa beznadziejne... zaczynam mieć uzasadnioną obawę, że mogę skończyć jak na rampie w auchswitz
jakiekolwiek działania w jej urzędach trąca mi wyraznie tłumaczeniami róznych cwaniaczków co to wstąpili do ubecji czy innego pzpr coby spełniać doooobre uczynki jak cholera... ja tego nie kupuję...
Niby tak, a niby nie. Przy pewnych założeniach kontekst może być absolutnie nieważny.
Istnieją przecież prawdy obiektywne. Bezwarunkowe.
Istnieje dobro i piękno, które nie potrzebują przymiotników. Jednakże są to kanony w pewnym stopniu zależne od kręgu kulturowego, To tylko fałszerze, twórcy mód i tzw. trendmakerzy usiłują te podstawowe wartości podważyć, a udaje im się to czasem w bardzo krótkim okresie.
Więc narysowany na karteczce szkic może też być dobry, albo zły, niezależnie od podpisu.
Przywołałbym tu japońską sztukę kaligrafii, której kompletnie nie rozumiemy.
Chciałem sobie po przejściu na emeryturę zafundować dwa corgi, bo tyle dobrego się o nich nasłuchałem. Jednak teraz już wiem, że wezmę dwa burki z ciapkowa.
Serdeczności i mokrego