Solidarność cwaniaków w akcji wyborczej

Kiedyś Leszek Miller zażartował, że od tego jak facet zaczyna ważniejsze jest to, jak kończy. On sam jednak tyle razy kończył i zaczynał, że nie wiadomo, co jest początkiem a co końcem. Jego historia jednak pokazuje, że ludzie wywodzący się z głębokiego PRL-u póki życia - nie kończą. Takie chojraki. Jest na nich tylko jedna metoda: przez wyzwolenie. Pietruszka i kumple są najlepszym dowodem na to, że długo w pace nie posiedzą. Zatem idzie o wyzwolenie absolutne. A to, albo przez egzorcyzmy, albo przez Powązki, ale w tym wypadku pochówek musi być z kadzidłem i kropidłem. Wiemy wszak, że to towarzystwo lubi zakrapiane imprezki.
W każdym razie nie liczyłabym jeszcze na koniec SLD, nawet jeśli tetrycy z PKW nie pamiętają już nazwy tej przyjaznej i mocno wrosłej w polityczny krajobraz popeerelowskiej Polski, partii.

To nieco anegdotyczne ujęcie perspektyw partii politycznych rodem z PRL dotyczy również odradzającego się jak feniks z popiołów PSL-u. No, bo darujmy sobie wywodzenie tej partii z II RP np. Tak to można i Kołodzieja sięgać - orał, łowił, drwa rąbał i polował: rolnik i leśnik gębą pełniejszą niż chłopy z PSL. Protoplasta jak nic.
To odradzanie się PSLu jest jak pakowanie na sterydach, no, ale co zrobisz, zdyskwalifikujesz? Można wprawdzie na nich Sikorskiego napuścić, on specjalizuje się w dożynaniu, ale dożynki już były a kolejne za rok... W sumie już, już, tuz tuż...

Mnie jednak nurtuje pewna myśl: na ile Piechociński świadomie i intencjonalnie wypowiedział swoje słowa po zakończeniu ciszy wyborczej, odpowiadając Premierze (czy HGW, z tego wszystkiego już nie pamiętam w tej chwili i szukać nie będę bo co to za różnica - jedna chała, jedna chwała), że z rozmowami nt. koalicji to trzeba jeszcze poczekać. Jakoś dziwnie znajomo dziś brzmią mi te słowa. Przed oczami stoi mi wywiad obecnego Prezydenta, udzielony w radio, gdzie wypowiadał się o ówczesnych wynikach wyborów i swoim największym Rywalu - Prezydencie Lechu Kaczyńskim: poczekajmy... jeszcze wszystko się może wydarzyć... prezydent gdzieś poleci... a samoloty...

I Prezydent poleciał..., samolot nie doleciał, bo wiadomo: samoloty spadają (wyraźnie: spadają, ale kogoś w tej narracji chyba wyobraźnia poniosła i jakąś brzózkę na drodze mu postawił ze spiżu, że dzwoni do dziś po uszach) a Prezydent nie wrócił, wybory zaś odbyły się z udziałem profety, koniec końców zwycięzcy.

No, i wieczorem wyborczym Piechociński jakby przystopował PO w planach koalicyjnych na gruncie samorządowym: poczekajmy, jeszcze poczekajmy z tymi planami..., poczekajmy na pewniejsze wyniki... A dziś zdaje się triumfować - wbrew wszystkim i wszystkiemu. Bo, głosy na PSL nie tyle rozmnożyły się jak chleb, co raczej zamieniły jak woda w wino w Kanie Galilejskiej.
Premiera zapowiadała, że nie będzie kwestionować wyników. To dziś brzmi jak jakaś obietnica (co oczywiście zaraz zostanie zakwalifikowane do spiskowej wizji dziejów a co mnie zupełnie nie przeszkadza, trzeba było tę rzeczywistość inaczej kreować a informacje podawać osobiście, telefonicznie czy kurierem a nie przez mikrofon podłączony do aktywnej kamery telewizyjnej. tylko, weź tu i zaufaj komukolwiek po tylu wpadkach, co?).

Kiedy padł system, moja mama, cierpiąca nota bene na szczególny brak zaufania do tego koalicyjnego towarzystwa, wysunęła z tego faktu daleko idące wnioski dla sytuacji powyborczej. Mianowicie stwierdziła: nie mieli jak zachachmęcić, to tak; zobaczysz, że z tego pięknego zwycięstwa koniec końców nic nie zostanie...
Oby tym razem mamusia się myliła. Wszystko jednak wskazuje na to, że cała ta PKW, którą zdaje się sterować centralny organ władzy - jak to na politykę i gospodarkę centralnie planowaną przystało, była przygotowana na taki scenariusz. Sama HGW oraz politycy PO - już po wyborach - stwierdzili, iż przewaga PiS nad PO była przed wyborami nie tyle znaczna, co druzgocąca. Ktoś gdzieś nawet stwierdził, że gdyby nie to czułby się pewniej w kampanii i uzyskał lepszy wynik a tak miał wciąż nad głową to widmo porażki... O ile bardziej czuć to musiało PSL? Cóż, jednych stres paraliżuje, innych motywuje do działania. Niestety, nie zawsze zgodnie z zasadami i obowiązującym prawem. Premiera powinna szefem kampanii PO (centralnym) uczynić najbardziej kreatywnego z kreatywnych księgowych - Jacka Rostowskiego; wygraliby też w 80% i mielibyśmy ogólnopolską dogrywkę: PO-PSL a tak "ani Vinci ani w kosmos nie polecą", bo zdaje się, nie będzie łatwo uwiarygodnić takich rewelacji - nie tym razem. Jednak ileż razy to już na to liczyliśmy?

Tak czy inaczej, ktoś mocno odleciał, bo tak kreatywnie podkolorować krajobraz po wyborach, to tylko potrafi ktoś na porządnych dopalaczach. Byłoby to jednak chyba nie bardzo możliwe, gdyby nie to sito zwane systemem komputerowym do zbierania, liczenia i przesyłania głosów. Ktoś zawczasu zdaje się zadbał o to, by w sicie pozostały tylko grube ryby, kiedy nim tak czerpał w (od)mętach polskiej polityki.

Przezorny zawsze ubezpieczony... I oto ktoś ma ochotę zgarnąć spore odszkodowanie. Kto im przeszkodzi? Premiera? Nie będzie dociekać. PKW? Oni nie znają nawet nazw partii i pozują na neutralnych - nie zaryzykują stronniczości. Trybunał? Nie po to powołali tych dotkniętych lekką demencją sędziów, by odwalać za nich robotę. Prezydent? A, prawda, jest jeszcze Prezydent... zapomniałabym. Prezydent..., najważniejsze, że sami swoi.
I na to nie ma mocnych. Taki kogel mogel: chłopaki nie płaczą a najważniejsze to, że szefem wszystkich szefów jest dalej jakiś król sedesów, który maturę kupił na bazarze a doktoryzował się na mafijnej księgowości.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika cichy

19-11-2014 [08:37] - cichy | Link:

zawsze gdy otwieram strone glowna portalu szukam pani wpisu..zarazem rzeczywistość przedstawiana przez pania jest porazajaco prawdziwa..widać zalążki kryzysu kontrolowanego..ale czy w pełni kontrolowanego??

Obrazek użytkownika Celarent

19-11-2014 [17:55] - Celarent | Link:

Dziękuję za słowa sympatii. Powoli, powoli wracam.
Kryzys ma to do siebie, że się nakręca - rośnie jak przez pączkowanie i chyba nigdy nie da się w pełni kontrolować. Szczególnie, kiedy ilość szefów - najwyższych kontrolerów pączkuje wprost proporcjonalnie do ilości tegoż pierwszego. Wśród szubrawców nie może być mowy o zaufaniu (może i dlatego oni nigdy nie ufają), zatem jak możliwe może być utrzymanie władzy na dłuższą metę i to z doskoku? Każdy namiestnik-szubrawiec okaże w końcu się zdrajcą a przy okazji wszyscy inni sojusznicy też zdradzą. Nie może być inaczej. Dlatego przecież kłamca jest kłamcą a szubrawiec szubrawcem, złodziej złodziejem, łapówkarz - łapówkarzem. Miejmy tylko nadzieję, że właśnie to się dzieje na naszych oczach ;) a będzie to na pewno początek końca. Bo gdzie drwa lecą... i gdzie dwaj się biją... itd... :))

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

19-11-2014 [10:13] - NASZ_HENRY | Link:

POpędziliśmy POpaprańców w mojej gminie. Ostał się jeno jeden. Będzie POkazywany w muzeum
Instrukcja POpędzania na PW ;-)

Obrazek użytkownika Celarent

19-11-2014 [17:43] - Celarent | Link:

Udzielił mi się Pański humor. Naprawdę. I gratuluję sukcesu. :)