Co interesuje przeciętnego Polaka? Nic.

Prowokacyjny tytuł? Nie,prawdziwy. Należy jedynie wyjaśnić, co oznacza przeciętny Polak i już nie będziemy się kłócić, chyba że ktoś poczuje się przeciętnym Polakiem a dam sobie rękę uciąć, że ktoś się poczuje, może jedynie się do tego nie przyzna. Wracając do tematu: przeciętny Polak to ktoś niezwykły, ktoś taki, kto na wszystkim się zna i wszystko wie (lepiej), niezależnie od tego, ile wie i umie faktycznie a przy tym nie pozwoli na to, by ktoś obrażał go prawdą o nim samym, to znaczy o tym, że zgoła wie niewiele i umie tyle samo. Przy tym, przeciętny Polak da się pokroić za swoje racje i mądrości i nawet da w pysk tym, którzy spróbują je zdyskredytować. Trzeba też powiedzieć, że przeciętny Polak tak naprawdę swoich racji nie ma a jedynie są to racje zapożyczone lub nabyte w drodze poznawania świata za pomocą mass-mediów i niczego więcej. Przeciętny Polak w końcu, to bardzo często leming, jakkolwiek leming niekoniecznie, bo i poza ta grupą zdarza się wielu przeciętnych Polaków. Przeciętny Polak bowiem nie znaczy tyle co statystyczny. Z drugiej strony, jak obserwuję, każdy leming jest jednak bardzo przeciętnym Polakiem. I tu zaczynamy rozumieć istotę tej "przeciętności". To takie bycie poniżej pewnego minimum przy zachowaniu wysokiego poczucia wyższości wobec innych.

Nie, nie ma to nic wspólnego z moim poprzednim wpisem i nie dlatego ten wątek ciągnę, aczkolwiek znajduję pewne analogie w zachowaniach niektórych moich komentatorów w ostatnim czasie i sądzę, ze oni pewnie też odnieśliby to do mnie - tak na zasadzie odbicia piłeczki. A dlaczego, proszę przeczytać dalej.

Prezydent podpisał de facto już ustawę o prywatyzacji lasów i ziemi państwowych, bo w gruncie rzeczy do tego ta ustawka się sprowadza. I stąd moje rozważania na temat przeciętnego Polaka. Że bez związku? Nic z tych rzeczy. Zapraszam do lektury:

W ostatnim czasie, mąż wrócił do domu z kartkami i wręczając mi je, powiedział : oto masz szansę wykazać się w praktyce, bo pisać to każdy potrafi a trzeba pokazać coś czynem. Patrzę, czytam a to kopie wniosków o poddanie pod referendum ww. sprawy. Pewna osoba obarczyła mnie zbieraniem podpisów w moim otoczeniu. Zbierałam. Efekty marne, ale za to ile refleksji i doświadczeń życiowych!

Tak jak powiedziałam, nie zebrałam zbyt wielu podpisów, ale stało się to z tej prostej przyczyny, że moje otoczenie to głównie ludzie tej samej orientacji politycznej i każdy z nich miał już kontakt z tym wnioskiem, na którym zdążył złożyć swój podpis. Słyszałam zatem "cześć, dobry wieczór... już podpisałem/am". Przy tej okazji jednak pogadaliśmy sobie na tematy polityczne. Rozmawialiśmy na te tematy i z innymi - podpisującymi (bo byli przecież i tacy) oraz tymi, którzy podpisać nie chcieli ( i tacy byli). I okazało się, że Polak wie wszystko, zna się na wszystkim, wszystko rozumie - o ile wytłumaczyli to w telewizornii. Jeśli szczekaczka o czymś nie powiedziała, Polak nie wie i nie rozumie, ale że jest owym przeciętnym Polakiem, udziela stanowczej, wszystkowiedzącej odpowiedzi. Polak za Chiny Ludowe nie przyzna się, że nie wie. I im bardziej wzniosła kwestia, ważna sprawa - tym uparciej pozuje na wszystkowiedzę.

Jak się pewnie domyślacie, chcę się z wami podzielić niektórymi refleksjami swoich rozmówców i opowiedzieć, z czym spotkałam się zbierając podpisy pod wnioskiem o referendum ws. lasów i gruntów państwowych. Pominę te, które były zwyczajne, choć było ich najwięcej a skupię się na tych marginalnych, które były najciekawsze i na podstawie których wysnułam ostateczne wnioski na temat Polaka przeciętnego.

Już na wstępie usłyszałam "podpisałem", ale żona nie i woła szanowną małżonkę, która oblała się rumieńcem dziewiczym mimo wieku przekwitłej róży i przestępuje z nogi na nogę. Widzę, że nie wie jak odmówić, ale nie wychodzę i kartki, którą wcisnęłam jej w ręce, nie odbieram - jeszcze nie odmówiła, jeszcze nie wszystko stracone a każdy głos się liczy... Ona coś próbuje mówić, ale nic nie mówi, wzrokiem unika: "ja nie wiem, ...ja nie mam lasu, ja...się tym nie zajmuję..." "Podpisuj!" ryknął szanowny małżonek i małżonka purpurowa jak biskupia sutanna pochyliła się nad wnioskiem wpisując posłusznie dane. Małżonek wygłosił krótkie pouczenie" grzybki to się lubi, ale gdzie ty będziesz je zbierać jak ci prywaciarz las wytnie, albo zagrodzi?". "ja do lasu nie chodzę..." jęknęła cicho usprawiedliwiającym tonem i zabrzmiało to jak w ustach przysłowiowej blondynki a kobieta brunetką jest od urodzenia, choć lekko przypruszona siwizną. "Ale aj chodzę!" ryknął i uznali oboje temat za zamknięty. "No, tak" - powiedziała z uśmiechem i jakoś dziwnie pewna siebie i z siebie zadowolona oddała mi kartki. Za drzwiami usłyszałam ryk gospodarza domu: "ty idiotko, taki wstyd! ja nie wiem - przedrzeźniał złośliwie - ja się tym nie zajmuję... " "A co, zajmuję się? Co ja leśnik jestem, ze mi robotę zabiorą?" - skwitowała. A ja poszłam dalej zbierać podpisy i jak się okazało szukać wrażeń - jakkolwiek to brzmi w kontekście wieczorowej pory, którą się to działo. Kolejny rozmówca przeczytał, podpisał, podsumował rozsądnie i zaprosił na później, kiedy będzie reszta rodziny, która też chętnie podpisze. Za płotem mieszka jego brat i ten znów dostarczył mi nowych doświadczeń intelektualnych. Otworzył w obcisłych bokserkach z radosnym uśmiechem na ustach. W tle drze się telewizor a on próbuje - nie wiem po co - go przekrzyczeć odpowiadając na moje pytanie, czy podpisze: "...ale, k...wa, o co chodzi?" Tłumaczę i pytam, czy podpisze a on odpowiada: "nie, mnie to nie dotyczy". Zamyka drzwi i wówczas słyszę, jak jego ładniejsza połowa "przedziera się " przez telewizor:" kto to?" Odpowiedział. "Czego ona chciała?" "A h...j ją wie. Jakie ś lasy, k...wa, chce ratować czy co?" Choć to nieładnie, stoję i słucham, bo uwierzyć nie mogę. Wryło mnie. I słyszę: "trzeba było podpisać po znajomości". "Ta, k...wa, a jutro przyjdzie prosić, żebym się z nią, k...wa, do drzewa przykuł".

Zanim zaszłam do kolejnego domu musiałam się przespacerować i na nieszczęście spotkałam kilka znajomych osób, którym na powitanie byłam w stanie odpowiedzieć jedynie skinieniem głowy, bo płakałam dusząc się ze śmiechu. Oczyma wyobraźni zobaczyłam podstarzałego gościa w młodzieżowych bokserkach przykutego łańcuchami do drzewa. Przeszło mnie, kiedy uświadomiłam sobie, ze całe lato oboje z żoną i córką przyjeżdżali z lasu rowerami, na których wieźli pełne wiadra jagód lub jesienią - grzybów. Złość mnie wzięła i obiecałam sobie wytknąć to im następnego lata. Tylko, po co? Będzie już po faworkach a ich i tak nie zacznie "dotyczyć".

Jedna z kobiet otworzyła mi rozmawiając przez telefon, usłyszała o co chodzi i zamykając drzwi, rzuciła "ja się tym nigdy nie zajmuję". W kolejnym mieszkaniu, podpisy złożyli wszyscy i dowiedziałam się, że SLD w osobach swoich członków wykupiło niegdyś tereny  przez które miała być budowana nowa droga ...Białystok-Lublin... a teraz PO kupuje w innym miejscu, bo plany (się) zmieniają. Dowiedziałam się też, że PO założyła, według wytycznych UE, że cała ściana wschodnia ma być wyludnionym skansenem a "zielone płuca Polski" ma oznaczać "dziką Puszczę Białowieską", której granice mają być tak przesunięte a warunki zamieszkania tak drastycznie okrojone nowymi zakazami i przepisami, że ludzie stamtąd uciekną ...gdziekolwiek. Dlatego tzw. warszawka wykupuje tereny w dość nieoczekiwanych miejscach - nie w Białowieży i okolicy a ze dwadzieścia kilometrów dalej, w zapadłych wioskach i ich okolicy. Facet wie, co mówi - startował z PSL... i sam sobie działeczkę nabył tam, gdzie Puszcza Kiedyś się skończy. Okazuje się bowiem, że Puszcza Białowieska nie kurczy się, ona się rozrasta.

Przedyskutowaliśmy jeszcze kwestię wpływu polityki i wymogów UE na kształt topografii Polski i poszłam dalej. A dalej spotkałam kolejnego niedoszłego posła z ramienia PSL i tam nowe rewelacje. Wiadomo, sprzedaż lasów zasili budżet państwa, który śmiał skandalicznie, na przekór Tuskowi (z PiS-u pewnie jest, budżet, nie Tusk, oczywiście) stać się niewystarczającym. Jednak nie o wycinkę drzew liczniejszą chodzi. I nawet nie o ów budżet. On jest tu sprawą drugorzędną. Otóż, chodzi o to, by wyciąć nasze lasy a europejskie zostawić  w spokoju - aż się wzmocnią, lub o coś innego, co ma związek z niemieckim zyskiem. Bo to, niby tak jak z tym ubojem rytualnym, który powinien być przywrócony: W Polsce zakaz a Gremania zbija na tym kasę. I nie tylko Germania. I tak, jak z tymi krowami. Belgijskie krowy idą do zagnojonej chlewni na udój z pastwiska a nasze czyste, eleganckie stają na swoich czystych stanowiskach i czekają rycząc pełne mleka aż polski rolnik umyje ręce zanim do nich się zbliży. Pani, która to mówiła, podzieliła się refleksją, że jej sistra mieszkająca na wsi, która ma swój las, nawet sporo swojego lasu i go nie wycina bez potrzeby, na święta nie miała czasu umyć w domu okien, bo myła je w oborze i w ogóle w jej łazience nie jest tak czysto jak u jej krów, tam, gdzie stoi chłodziarka z mlekiem. To chyba dobrze, bo mamy czyste mleko, nie?  -pytam, ale ona popatrzyła na mnie jak na idiotkę i spytała: "Wie Pani ile ona ma krów? Kilkadziesiąt. A ile ma dzieci? Pięcioro. I małe dzieci musza same się umyć, bo mam myje w tym czasie krowy i nie ma czasu. I łażą te dzieciaki z czarnymi szyjami. I ja się nie dziwie, gdyby krowy miały czystszą ode mnie  łazienkę z widokiem na las, też bym sobie olała w ich wieku." No,  a lasy... lasy trzeba chronić, bo gdzie na jagody będziemy chodzić. Tak niby nie do końca nasze, ale wspólne, narodowe... a tak Kulczykowe będzie, albo Piskorskiego jakiegoś..." Mąż tej pani milczał nieobecny, jego to nie dotyczyło, jego dane wpisała ona, on tylko się podpisał.

Gdzie indziej usłyszałam, ze podpiszą (i podpisali), ale lasy powinny być prywatne. "A ile kupisz?" spytałam, bo to akurat kolega z podstawówki był. "Ja? A czemu ja?" -spytał - "ja do lasu nie chodzę, ja na ryby jeżdżę. Oni i rzeki powinni sprywatyzować, ryb by więcej było..." Czyli co, jeśli lasy będą prywatne, to będzie więcej grzybów i zwierzyny? Podobno tak, bo "prywaciarz chołoty do siebie nie wpuści a jak ta przylezie na żer, psami poszczuje i już". No, ale psy zwierzynę odpędzą... To co.

Moja wędrówka skończyła się u kobiety, która podpisałaby się, bo cel szczytny i słuszny, ale ustawa o danych osobowych jej nie pozwala podać peselu. Jej córka i siostra również miały z tym problem, bo one nie lubią, gdy ich dane są wykorzystywane do celów marketingowych i gdy są upubliczniane. I na nic nie zdadzą się żadne tłumaczenia. "Ty jesteś młoda i nie wiesz jak to działa, kobieto" - usłyszałam i odeszłam uświadomiona, że nie powinnam podpisywać się pod tą listą jako zbierający, bo namierzą mnie i wcześniej czy później za to zapłacę - wywalą mnie z roboty, albo córka na studia się nie dostanie, albo skarbówkę na mnie naślą lub każą za prąd za zaległe lata płacić, bo niby nie figurują moje wpłaty a na pewno nie mam rachunków...

Koniec końców moja misja skończyła się dość mizernym dorobkiem (nie podam ilości, bo nie warto), ale wróciłam do domu bogatsza o nową wiedzę socjologiczną. Okazało się, że kilkanaście w sumie osób odmówiło, bo nie miało pojęcia, o co chodzi i nie było w stanie zdecydować, czy to ważne czy nie. A kiedy człowiek nie wie, uchyla się od odpowiedzialności za awers, Tylko nie wie, że w ten sposób staje się właśnie odpowiedzialny za rewers. Tak ma się rzecz z udziałem w wyborach: europejskich, samorządowych, parlamentarnych czy prezydenckich. Te tematy zresztą też padały. I, o dziwo, wszyscy są zgodni, ze ekipa Tuska to "złodzieje jakich i za komuny nie było", "szachraje nie z tej ziemi", "partyjniacy-tajniacy, którzy rozdzielają resztki narodowego tortu, którego nie udało im się zeżreć przy okrągłym stole"... I o dziwo te określenia usłyszałam o tych, którzy odmówili podpisu... Znaczy, dobrze wiedzieli, kto mnie przysłał... I nie interesuje ich nic więcej.

Powiedziałam na początku, ze jednak ma to swoje odbicie w moich sporach z komentującymi ostatnie moje wpisy. Bo i ma. Każdy, kto je czytał, wie, ze poszło o rzecz najmniej w sumie istotną, ze to, co rzeczywiście powinno przykuć uwagę i być przedyskutowane, zostało przemilczane. Jakby ci, którym na tym zależy, by o tym się nie mówiło, położyli przykrywkę na garnku, w którym zupa zaczęła wrzeć - jeszcze by co się wylało, przed czasem... Jeśli prawdą jest ustawianie tras dróg, handlowanie ziemią wokół planowanych inwestycji drogowych, trzeba wziąć pod uwagę i to, ze lasy też już zostały de facto sprzedane a określone osoby być może wiedzą nawet, który lasek do kogo należeć będzie. Jeśli prawdą jest to, że Trynkiewicza miała zatrzymać w celi jakaś prowokacja, to prawdą jest również, że ustawa przygotowana pod jego zamknięcie w psychuszce, nie dla nie została stworzona a dla innych "niebezpiecznych", których mowa jest "mową nienawiści", którzy są jak Talibowie, są obłąkani zemstą i nienawiścią, którzy już niektórych doprowadzili do śmierci, oskarżali fałszywie łamiąc błyskotliwe kariery (z nienawiści) i których należy izolować od społeczeństwa.  Wystarczy w sumie wytoczyć jakiś proces i wnieść koniec końców o powołanie biegłych psychiatrów... Że się nie da? da się. Skoro Polaków to nie obchodzi, nie dotyczy i nie interesuje, skoro bardziej interesuje czyje nazwiska koło siebie figurują i w jakim kontekście... Nie pomoże nawet przykucie się do drzewa. Przeciętny Polak w tej chwili ogląda Igrzyska, oburza się na PO, stroni od niewłaściwego zestawiania ze sobą nazwisk, boi się Trynkiewicza, gardzi jakąś partią polityczną i myśli jacy nieuczciwi są politycy, jak brudna jest polityka, jak to dobrze, że istnieje telewizja i że o wszystkim mówi... To z niej moi rozmówcy dowiedzieli się przecież, że Kaczyńskiego ojciec to i tamto  a on nie lepszy. Ponadprzeciętny Polak wie, że telewizja kłamie a głaskani przez media politycy są co najmniej podejrzani. Ponadprzeciętny Polak nie ufa Komorowskiemu, nie wie czemu może, ale nie ufa, bo zbyt wiele rzeczy jest "nie tak".  Nie chce Tuska, bo widzi, co dzieje się z Polską i jak różni się obraz tej Polski w tv od tego w rzeczywistości. I nie chce mieć prawo głosu w sprawie sreber rodowych jakimi są lasy państwowe - jednych z ostatnich sreber jakie w sumie mamy. Przeciętnemu Polakowi wszystko jedno jaką łyżka je a może nawet cynowa i lepsza... taka mniej burżuazyjna. Bo Przeciętny Polak ma mentalność "towarzysza".

Niestety, "Towarzysz" nie zrozumie, co z nim jest nie tak. Nie zrozumie "Zapisków Oficera Armii Czerwonej". Homo sovieticus jest w wielu w nas. To znaczy przeciętny Polak. Nie znaczy co drugi, co trzeci - znaczy skrzywiony, niedojrzały, fałszywy, niedouczony, nadwrażliwy, kiczowaty -zarozumiały i pełen pretensji wulgarny facet w bokserkach.
Dlatego Polska już nie ma właściwie majątku, nie ma banków, pieniędzy, nauki, przemysłu, wielkiego handlu... Dlatego wyzbędzie się lasów i ziemi. Łupków też nie mamy... Samochody i sprzęt agd, rtv, kosmetyki i chemię gospodarczą przywozimy z Niemiec a ropę i gaz przywozimy z ...Rosji. Oni za to kupią od nas tanio drzewo...

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika pianola

13-02-2014 [03:05] - pianola | Link:

przeciętny Polak (puki ma zasilanie, znaczy kaska płynie) ma generalnie Wszystko gdzieś...
jeśli zasilanie padnie lub odetną ...to ...już jest za późno na cokolwiek

z takimi obywatelami nie zbudujesz nawet zamku z piasku na plaży

Obrazek użytkownika Celarent

14-02-2014 [01:07] - Celarent | Link:



aby coś do nich dotarło, stało się dla nich ważne. Kasa. Może jej brak i jest motywem buntu wobec władzy, ale nie tylko. Dla starej gwardii (to nie tylko komusza warszawka, ale i oddziałowi terenowi - ze wsi i miasteczek) brak dostępu choćby do obsługi czy szorowania podłogi wokół koryta to już tragedia, może jeszcze większa, bo obdziera się ich nie tylko z kasy, stabilizacji i poczucia bezpieczeństwa, ale i poczucia wartościowości, decyzyjności. Taki komuch, który w małej miejscowości jest dziś nikim, ma się lepiej jak ktokolwiek i póki ma wysoką emeryturkę a dzieciaki ustawione w warszawie czy województwie - szafa gra. Powiedzą: my to KTOŚ, nasze dzieci wykształcone, szanowane, na stanowiskach, mamy zaplecze finansowe, stabilizację...  A wy, co niby nas pokonaliście, co macie, kim są wasze dzieci? I mają rację. Emeryturki zabrać ubekom, zweryfikować zasadność zajmowania stanowisk przez ich dzieci i już większa część Polski nasza. I przeciętny Polak przestanie z zazdrością lub lękiem na nich się oglądać, przynajmniej część przeciętniaków zrozumie, że warto... Bo ma Pani rację, oni muszą materialnie, fizycznie czuć, że warto.

Obrazek użytkownika Marcus Polonus

13-02-2014 [19:57] - Marcus Polonus | Link:

NIgdy nie miałem możliwości zbierania podpisów, ale obraz kretyna w bokserkach mam głęboko wbity w świadomość. Co mnie przeraża, to fakt, że jak kiedyś pokazywano w TV spust surówki (w którym to spuszczaniu, jak zapewniał spiker, byliśmy na pierwszym miejscu w świecie) to wszyscy ryczeliśmy ze śmiechu  i od razu wymyślaliśmy  dowcipy na ten temat. Tych którzy wpatrywali się z opadniętymi koparami i oczami pełnymi łez wzruszenia w ekran ze spuszczaniem, był tak mały procent, że nawet się nam nie chciało z nich naśmiewać - to był po prostu margines społeczny. A więc : Co się stało?! Czyżby gamonie w bokserkach rozmnożyły się szybciej i w większej ilości niż normalni Polacy? Podziwiam za odporność psychiczną i pozdrawiam serdecznie MSP

Obrazek użytkownika Celarent

14-02-2014 [01:17] - Celarent | Link:

to efekt braku kultury, który nazywa się czasem postmodernizmem w kulturze. To efekt wyprania kultury z tradycji i dziedzictwa narodowego i zastąpienie wartości antywartościami. Efekt: odcinanie się od odpowiedzialności za kraj - swój los, bezwstydne latanie w majtkach przed ludźmi, wulgaryzm i to, co nazywa się lemingowatocią. III RP doprowadziła do sytuacji, w której to co nienormalne zaczęto pojmować jako normę a to, co normalne i pożądane - kiczem i wstydem. Czyż nie w PRL katolicyzm, tradycję nazywano Ciemnogrodem? I czyż po 1989 roku nie powtarzano tego jak mantrę? Po setnym razie zasłyszane kłamstwo zaczyna się pojmować jako prawdę. W dobie kultury obrazkowej pewnie po pięćdziesiątym... Facet w majtkach przed obca kobietą stojąca w jego drzwiach to pewien "luz", "lans" a może i  "modern". To jest dopiero odwaga i new live style. Co tam lasy i grunty. To dobre dla ekologów. Do głowy nawet nie przyszło, że komuś może zależeć na nich z innego powodu, to już by była głupota. Dziś mijałam faceta na ulicy - patrzył na mnie jak na obłąkaną...

Obrazek użytkownika Józef Darski

13-02-2014 [12:12] - Józef Darski | Link:

bo namierzą mnie i wcześniej czy później za to zapłacę - wywalą mnie z roboty, albo córka na studia się nie dostanie, albo skarbówkę na mnie naślą lub każą za prąd za zaległe lata płacić, bo niby nie figurują moje wpłaty a na pewno nie mam rachunków...

Właśnie byłem w Bielsku. Próba zatrudnienia kogoś z opozycji zawsze kończy sią telefonami: nie rób tego bo wylecisz. Nie zawsze groźby są skuteczne ale w przeważającej skali tak. W Warszawie można nie dostać miejsca w przedszkolu itp.

A jednocześnie promowana jest postawa tchórza i nędznika - vide Peszek. I tka postawa jest akceptowana, bo większość nie ma odwagi walczyć, a jednocześnie nienawidzi Polski za to, że jest taka, z którą nie ma odwagi walczyć. Z tej schizofrenii tchórzostwa i upodlenia jest tylko jedno wyjście dostępne - wyjazd. Dopóki granice nie zostaną zamknięte odwagi nie przybędzie.

Obrazek użytkownika cryo

13-02-2014 [12:47] - cryo | Link:

Święte słowa...

Chyba RAZ o tym kiedyś pisał, dawno temu. Przy okazji spisu powszechnego.
Wspominał, że ludzie nawet zwykłych ankieterów uważali za przedstawicieli 'władzy'.
Albo nie wpuszczali, albo bali się przyznać nawet do psa na podwórku. :)

Z tej emigracji śmieją się nawet kabareciarze i to wcale nie zwolennicy 'pisiorów'.

A już, pardon, przegięciem pały był komentarz na innym portalu pod jakimś artykułem cyt. "zróbcie tam coś w tej Polsce, żebyśmy mogli wrócić'.

A może, po prostu, jako naród/społeczeństwo z przyczyn obiektywnych nie jesteśmy w stanie stworzyć państwa?

Obrazek użytkownika Celarent

14-02-2014 [00:56] - Celarent | Link:



to by było straszne. Proszę nawet tak nie myśleć. Zresztą, wystarczy spojrzeć kilka lat wstecz. Pomyślmy, co i dlaczego się nie udało naprawić a potem weźmy się za usuwanie przeszkód. I wie Pan co? PiS i ludzie, którzy mu sprzyjają właśnie to robią walczą z komuchami, resorciarzami, złodziejami i fircykami, którym wydawało się, że są niezniszczalni, że Polska to ich folwark. Dobra, prawdy, uczciwości nie można pokonać, można je przydusić, ciemiężyć, zasłaniać, ale nie można zniszczyć - wypłyną w najmniej oczekiwanym momencie, jak złodziej. Szkoda, że ludzie o tym zapominają. Może to dałoby im więcej siły, odwagi a odjęło ten potworny kamień wstydu z szyi, że ta Polska taka. Jaka? Jak rzodkiewka. To akurat prawda. Choć może  i grubą ma skórę. Damy radę. Musimy dać. Nie my, to nasze dzieci - jeśli im powiemy, że warto, że trzeba, że mus!, że się uda!!! Pozdrawiam.

Obrazek użytkownika Celarent

14-02-2014 [00:44] - Celarent | Link:

jednak obawiam się, że wyjazd nie jest najlepszym rozwiązaniem. Jeśli jest, jak Pan mówi a sądzę, że dokładnie tak, Polacy albo boją się, bo mają taki odruch z poprzedniej epoki i jakoś podświadomie to i każdy leming czuje, że ta epoka nie do końca się zakończyła (a więc i strach nie powinien odejść) a z drugiej strony nie angażują się w sprawy Polski i nie interesują nimi, gdyż widzą, że właściwie są bezradni a sytuacja napawa ich obrzydzeniem. Wyjazd dla młodych ludzi jest na pewno przepustką do innego życia, ale jako ta, która szereg lat spędziła na emigracji, powiem, że nie jest to lepsze życie. To nic, że zarobki w euro, że standard życia inny... Proszę Pana, dla Polaka lepiej może być tylko w Polsce i o te Polskę trzeba zabiegać. Emigracja jest utrzymaniem stanu rzeczy. Jeśli jednak ma zostać taki ktoś, kto jest "za a nawet przeciw" to niech lepiej wyjeżdża i zabierze ze sobą obecnie urzędującego premiera. Odwaga... piękna rzecz, która u Polaków rodzi się, ma Pan rację, gdy stoją pod ścianą. Czy naprawdę to się nie zmieni?

Obrazek użytkownika cryo

13-02-2014 [12:58] - cryo | Link:

Gdzieś przeczytałem, że przeciętnego Polaka cyt. 'g... obchodzi wszystko co ich bezpośrednio nie dotyczy'.

Inny cytat: 'nas jest może ze 30%, reszta to bolszewicka mierzwa, dla której ważne jest tylko weekend, grill i krata piwa'.

Tego nawet ogólnonarodowa katastrofa nie zmieni. Tu już chyba tylko dobry Bóg może pomóc...

Obrazek użytkownika Celarent

14-02-2014 [01:23] - Celarent | Link:



ale nie mam pewności (może to taka nadzieja cicha?), że tej "bolszewickiej mierzwy" jest jakieś góra 30%. Tylko Polacy to taki dziwny naród, ze "cudze chwali, swego nie zna" od dawien dawna i gdyby poznali, zachłysnęli się tym - podnieśliby się z tych dołków, z których ich nie widać a wówczas okazałoby się, że tych od grilla i piwka w weekend jest garstka i to coraz mniejsza. Jeśli coś jest niemodne, trąci kiczem, jeśli ktoś to wyśmiewa... jest odtrącane. Bóg więc dał szansę na zmiany. Trzeba się tylko postarać.