Zimny kartofel czyli potęga resentymentu

Pewna moja znajoma o historycznym nazwisku poślubiła chłopca stajennego. Na wyścigach takie związki nie były rzadkie. Niejeden trener czy dżokej miał za żonę kobietę z wyższym wykształceniem. Związek mojej znajomej niestety nie przetrwał próby czasu. Niestety - bo jej były mąż to człowiek wielkiej dobroci, wielkiej fantazji i wielkich zdolności. Wiem coś o tym gdyż pomagałam mu w matematyce w maturalnej klasie. Ten chłopak z zapadłej białostockiej wsi, który zakończył edukację dzienną na 6 klasie wiejskiej szkoły podstawowej radził sobie z całkami i pochodnymi ( taki był wówczas program szkół średnich) lepiej niż obecni studenci. Wszystko do czego się brał wychodziło mu doskonale- składanie szafy, budowa antresoli, naprawa samochodu.

Odwiedziłam go kiedyś gdy malował mieszkanie teściów. Bezceremonialnie łaził z kubłem farby po zabytkowym fortepianie. Przerażona zapytałam go, co mu zawinił nieszczęsny fortepian?. Odparł: „ jeżeli chcesz to ci powiem”.

Przy herbacie opowiedział mi o swoim dzieciństwie. Wielodzietna rodzina, wiecznie pijany ojciec zajmujący się handlem końmi, po wyrokach za kradzieże. Dom pod lasem- zimny, bez wygód. Do szkoły kilka kilometrów, zimą w głębokim śniegu. Na śniadanie matka dawała mu zawinięty w starą gazetę zimny kartofel w łupinie. Być może – jak twierdził- wyjęty z parnika dla świń. Herbata – były to dla niego parzone liście czarnej jagody. Owoce- to zbierane na miedzach ulęgałki.

Powiedział: „ wiem że to głupie , ale nie mogę im darować, że chodziłem srać za stodołę, a oni mieli fortepiany”. Porozmawialiśmy sobie od serca. Rozumiałam co czuł mały chłopczyk wędrujący w głębokim śniegu z zimnym kartoflem za pazuchą do szkoły, w której też był poniewierany za - nazwijmy to - zaniedbania higieniczne. On za to rozumiał doskonale, że jego małżeństwo zniszczył resentyment. Żona go kochała, mieli dziecko, teściowie traktowali go bardzo dobrze i przyjęli do rodziny. To on nie mógł im darować dawnej świetności ich rodu. Były to przecież czasy realnego socjalizmu i oni też byli całkowicie spauperyzowani.

Powiedział : „ ą i ę , na ścianach obrazy, pełno książek, fortepian, srebrne łyżeczki, a na okrągło żrą biały ser”. Zapamiętałam to bezsensowne „ą i ę” , bo wielokrotnie to słyszałam w podobnym kontekście.

Podsumowując- wieź emocjonalna, dziecko, wspólne wyjazdy i ciekawe życie- wszystko to przegrało z pamięcią zimnego kartofla.

15 lat temu pewien pracownik sejmu (pan K.) opracował projekt przejęcia wszystkich pozostających we władaniu PRL dworów i pałaców przez międzynarodowe konsorcjum i stworzenia tam sieci hoteli. Podejrzewam, że Polska miałaby w tym przedsięwzięciu udział rzędu 2%, podobnie jak ma w kolejce na Kasprowy, ale tego nie mogę wiedzieć, gdyż projekt upadł. Dostałam go od sejmowych prawników. Zaangażowało się w ten projekt wiele prominentnych osób. Niezawodny ojciec Rydzyk pozwolił mi powiedzieć o tym na antenie RM. Wtedy podałam nazwiska- teraz tego nie zrobię, bo główny projektant już nie żyje i nie jestem w stanie ocenić jego prawdziwych intencji. Twierdził, że chce te dwory ratować przed zniszczeniem. Może miał i rację gdyż większość tych dworów obecnie nie istnieje. Gminy wolały rozwalić je spychaczami niż oddać właścicielom , którzy przecież też chcieli zająć się remontem swoich siedzib. Tak działa resentyment.

Podczas audycji ja i mój rozmówca podkreślaliśmy kulturotwórczą rolę dworu. Zadzwonił pewien słuchacz i powiedział: „ byłem małym dzieckiem, stałem głodny pod oknem i patrzyłem jak kulturalnie państwo jedzą kolację” . Ten słuchacz, już wtedy (czyli 15 lat temu) zdecydowanie starszy potrafił się zdobyć, żeby wyartykułować swój resentyment. Słuchał RM więc mam nadzieję, że nie należał do tych, którzy rżnęli piłą, ani do tych , którzy strzelali w tył czaszki.

Dlatego tak zachwycam się Białorusinami. Oni potrafili swoje resentymenty opanować. Potrafią traktować z sympatią nawet takiego oryginała jak graf Pruszyński. Do byłych właścicieli odnoszą się z lekko protekcjonalną, serdeczną pobłażliwością. Kiedy mówiliśmy o dawnych czasach nie ukrywali , że cierpieli biedę. Przytoczyli wierszyk, który pamiętam z dzieciństwa. „ Ach kak sładki gusinyje lapki” – mówi białoruski chłop , czyli tutejszy. „ A ty jedał” - pyta drugi „ Niet, nie jedał, wiedź mój dziadzia widał, kak nasz barin jedał”. Śmieliśmy się z tego w pełnej świadomości jak ponura rzeczywistość kryła się za tym wierszykiem. Smak gęsich łapek, znany tylko z podpatrywania barina i przekazywany z pokolenia na pokolenie.

Teraz za Łukaszenki nasi „tutejsi” mają się doskonale ale zachowali sentyment do Polaków. Nie wiem na jak długo- obok na Ukrainie rządzi resentyment i nie rokuję powodzenia polskim misjom w tym kraju.

Resentyment jest złym doradcą.

Pewna dziewczyna, która z naszą pomocą wyjechała za granicę utrzymuje dwoje dzieci ze sprzątania i obsługi starszych osób. Jedna z „ patronek” zaoferowała jej darmowe lekcje francuskiego. Podczas telefonicznej rozmowy dziewczyna powiadomiła mnie tryumfalnie, że jej patronka źle mówi po francusku. Mogłabym przejść nad tym do porządku dziennego, ale czuję się trochę za nią odpowiedzialna. Powiedziałam: „ wybacz, ty uczysz się francuskiego zmieniając pampersy i szorując podłogi, a ona ma wyższe studia i przeżyła w tym kraju kilkadziesiąt lat. Ona nie jest winna, że twoja matka jest alkoholiczką i nie posyłała cię do szkoły. Jeżeli czujesz się upokorzona- rzuć tę pracę, ale nie opowiadaj bzdur. Nie pozwól żeby rządziły tobą kompleksy”.

Co zrobić żeby wszyscy czuli się komfortowo? Nie powinno być ludzi wykształconych, bo niewykształceni popadają w kompleksy. Próbował ten ideał zrealizować Pol Pot likwidując wszystkich z białymi rękami, między innymi za pomocą motyki. Nie pomyślał biedaczek kto będzie przeprowadzał na przykład operacje neurochirurgiczne i kto będzie konstruował maszyny?

Nie powinno być młodych, bo źle czują się starzy, nie powinno być ładnych bo obraża to brzydkich. Nie powinno być zdrowych , bo poniżeni czują się chorzy.

Człowieka zakompleksionego obrażają książki na cudzej półce czy cudzy fortepian. Ludzie zakompleksieni byli mięsem armatnim sowieckiej rewolucji. Sami nie wyszli na tym najlepiej.

Nie twierdzę, że świat jest sprawiedliwy. Ale deptanie po fortepianie na pewno go nie poprawi. Trzeba wymyślić coś innego.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Anita Boff

13-02-2014 [13:50] - Anita Boff | Link:

Pani Izabelo,
Pani jak zawsze bardzo trafnie o ważnym problemie. Z moich obserwacji wynika, że bardzo dużo osób ma swojego "zimnego kartofla", z którym nie potrafi się rozstać. Niektórzy, w przeciwieństwie do Pani znajomego nie mają nawet na tyle autorefleksji, by umieć zidentyfikować swojego "kartofla".
Niektórzy (chociażby opisywani Białorusini) mają to szczęście, że „oprócz zimnych kartofli” dostali jakąś cudowną cechę osobowości, która ochroniła ich serce od zmrożenia zimnem kartofla. Jest takie powiedzenie "When it comes to life, the critical thing is whether you take things for granted or take them with gratitude." Myślę, że naszą naturalną skłonnością jest „taking for granted” dobro, które dostajemy nie prosząc o nie i nie pracując na nie. Tak jak w przypadku dzieci, traktujących troskę, poświęcenie i opiekę rodziców, jako coś naturalnego, co im się należy. Dominacja tej skłonności + zimne kartofle of losu dają rezultat w postaci zmarnowanego życia. Niektórzy mają jednak jakąś naturalną skłonność do bycia wdzięcznym za to co w ich życiu okazało się dobre, jak ci opisywani przez Panią Białorusini. Ich nieszczęście nie naznacza na całe życie, są jeszcze zdolni do przeżywania radości.
Myślę, że jednym ze sposobów na "zimnego kartofla" jest wiara i poczucie więzi z Bogiem. Nie chodzi mi o sentymentalną, egzaltowaną religijność, ale otwarcie się na działanie uzdrawiającej łaski Bożej. Takie, o jakim mówią spektakularnie nawróceni, jak chociażby - dla mnie - Robert Tekieli. Niektóre zranienia życiowe - właśnie te "zimne kartofle" - są tak głębokie i bolesne, że sam człowiek, czy współczucie innego człowieka nie są w stanie powstrzymać ich destrukcyjnej siły. Operując tylko ludzkimi kategoriami trudno przestać porównywać swój los z losem innych, którym, bez żadnych zasług z ich strony, „zimne kartofle” zostały oszczędzone.
pozdrawiam serdecznie
AB

Obrazek użytkownika izabela

13-02-2014 [15:05] - izabela | Link:

Ma Pani rację, znajomy który odnosi teraz sukcesy jako wybitny rymarz w Niemczech jest wyjątkowym człowiekiem, sprawiedliwym i skłonnym do autorefleksji. A jednak nie zapanował nad swoim "zimnym kartoflem". Nie potrafił cieszyć się rodziną, ani ciekawymi ludźmi z którymi miał do czynienia.  Resentyment miał dla niego rolę autodestrukcyjną. Białorusini  potrafią to opanować. . Mawiają: " zawsze może być gorzej". Są dowcipni, życzliwi, obcy ludzie potrafią zaoferować turystom posiłek i pomoc. Obcy ludzie zawieźli nas do ukrytych w lasach pomników polskich. Nie chcieli wynagrodzenia, nic nie udawali.  Powiedzieli : "wiemy ,że dla was może to być ważne". Byłam tam kilka razy. Czuję się tak jak niegdyś w górach w Polsce. To w Ochotnicy przed laty wyszła przed chałupkę gospodyni wołając: "Chodźcie szybko, mam pierogi z wiśniami". Gdyby się chciało płacić za poczęstunek czy mleko obraziliby się. A nie byli przecież bogaci.

Obrazek użytkownika wiskla61

13-02-2014 [14:07] - wiskla61 | Link:

Alexis De Tocquewille we "Wspomnieniach" wyprowadza motywy rewolucji z rzeczywistych pożądań i pragnień ludu. Oto obrazek z czerwca 1848 r.:"Nastrój wojny przepełniał cały Paryż...błaha historyjka doskonale oddaje nastrój czasu. Mój kolega wziął do siebie ze wsi, jako służącego, syna pewnego biedaka, którego nędza go wzruszyła. Wieczorem we czwartek, kiedy zaczęło się powstanie, usłyszał jak chłopiec ten sprzątając ze stołu po kolacji, powiedział: -W przyszłą niedzielę, to już my będziemy jedli skrzydełka od kury. Na co mała służąca odrzekła: - I będziemy nosić ładne sukienki z jedwabiu....Przyjaciel niczym się nie zdradził, że słyszał tę dwójkę dzieciuchów, bo wielce się ich obawiał"..... Szczęście w nieszczęściu, że dzisiaj skrzydełka kurze można za mały grosz zajadać. I to według wzorów arystokratycznych, jeśli kto zna nieco historię. A i ogryzać gęsie nóżki, jeśli komu smakują...Autorce moje najszczersze podziękowania za to, że porusza nasze sumienia i przenosi w "górne rejony" ducha.

Obrazek użytkownika izabela

13-02-2014 [15:13] - izabela | Link:

Faktycznie kurze skrzydełka są od pewnego czasu tanie. Drób się zdemokratyzował. Za to istnieją na pewno inne "kurze skrzydełka" niedostępne ludziom. Muszę poczytać "Wspomnienia". Jakoś mi umknęły.

Obrazek użytkownika taganka

13-02-2014 [14:48] - taganka | Link:

Wydaje mi się, że opisane przypadki resentymentu stanowią pochodną t.zw. zawiści.
I teraz tylko należałoby ocenić czy zawiść i tego rodzaju resentymenty to zjawisko złe czy też dobre?
Bo załóżmy, że cudownym zrządzeniem losu zawiść, jako pewien stan emocjonalny człowieka, zanikła i to u każdego człowieka.
Wiemy też, że opisywanego rodzaju resentymentów nie mieli (opanowali?)niektórzy białoruscy chłopi, choć wydaje się, że nie tylko białoruscy i nie tylko chłopi - choć białoruscy być może w większym odsetku.
Czy skutkiem wskazanego zaniku nie nie byłby powszechny stan samozadowolenia, a dalszym skutkiem zanik wszelkiej migracji wewnątrz społecznej?
Czy skutkiem takiego zjawiska nie byłoby nieuchronne i niejako automatyczne powstanie społeczeństwa kastowego?
Społeczeństwa gdzie syn białostockiego chłopa byłby chłopem, syn prawnika prawnikiem, syn aktora też aktorem choć niekoniecznie już utalentowanym jak ojciec itd. itp.
A jeszcze zapomniałbym, także syn naukowca typowym przedstawicielem nałki (nałka Copyright - Astromaria).
Wydaje się, że w naturze gdzie wszystko jest celowe, jest miejsce na zawiść i tego rodzaju resentymenty.
Nie działa wobec nich, i nie bez powodu, brzytwa Ockhama.
Niektórzy twierdzą także, iż istnieje coś takiego jak ambicja i że zawiść i ambicja to dwie siostry.
Możemy więc dla elegancji słowo zawiść, w niniejszym tekście, zastąpić słowem ambicja.
Z historii wiemy też jak kończyły społeczeństwa kastowe o spetryfikowanej strukturze.
Z historii wiemy także,iż przodkowie wielu świetnych rodów rozbijali na gościńcu, a intuicja lub znajomość historii podpowiadać nam może, iż za dwa, trzy pokolenia potomkowie dzisiejszych złodziei będą przedstawicielami świetnych rodów.

Obrazek użytkownika izabela

13-02-2014 [15:09] - izabela | Link:

To jest odpowiedź na pytanie czy potrzebne są różnice?. Brak różnic - to stan śmierci (cieplnej) wszechświata. Być może bez różnic społecznych nie byłoby również kultury.

Obrazek użytkownika andzia

13-02-2014 [15:12] - andzia | Link:

Ten Pani wpis jest ... terapeutyczny!
Pozdrawiam najpiękniej.

Obrazek użytkownika izabela

13-02-2014 [18:56] - izabela | Link:

Ciesze się, że Pani zrozumiała właściwie moje intencje. Pozdrawiam serdecznie.

Obrazek użytkownika po zawodowce

13-02-2014 [18:18] - po zawodowce | Link:

Przeciez ktos musial zdychac z glodu zeby inny mogl cale zycie nic nie robic tylko z psami, konmi i fortepianami sie zabawiac !
Nie przyszlo to Wacpani nigdy do glowy ?
Mamy juz tyle zaraz w Polsce namnozonych, potrzebne nam sa jeszcze egoistycne "hrabonki" ? W czasach ponownie glodnych polskich dzieci ?

Obrazek użytkownika izabela

13-02-2014 [18:55] - izabela | Link:

Hrabiów już nie ma a dzieci nadal głodują. Może to wynika z czegoś innego. Proszę trochę pomyśleć.

Obrazek użytkownika Henryk

13-02-2014 [19:10] - Henryk | Link:

Pani wpisy zawsze z przyjemnoscia czytam. To - wielka szkola dla myslacych. Dziekuje i Pozdrawiam

PS.-jakos u pani nic sie nie myli w tytule i pod nim - proste , klarowne , czytelne ... i wiele uczy.

Przepraszam ze pozwolilem sobie , na Pani blogu , na ta uwage. Mialem niedawno pewien spor i za nic nie potrafilem przekonac pewnej Pani tu blogujacej do refleksji. Ale tak - "klasa" i klasa - bywa maturalna i bywa zerowka.
Jeszcze raz wszystkiego najlepszego.

Obrazek użytkownika izabela

13-02-2014 [22:50] - izabela | Link:

Panie Henryku dziękuję za wsparcie. Pozdrawiam serdecznie

Obrazek użytkownika siermięga

13-02-2014 [19:53] - siermięga | Link:

wspomnienia bywają też i przykre,raczyła Pani wspomnieć tutaj o Białorusinach jako pogodnych ludziach z nostalgią i jakąś taką pobłażliwością o jego hrabiowskiej osobie.Nie wiem czy Pani zna wspomnienia zapisane i wydane w latach dwudziestych ubiegłego wieku,opisane z autopsji przez Panią Kossak -Szczucką.Rzecz dzieje się na Białorusi ,koniec I-szej wojny ,stacjonują tam jeszcze wojska niemieckie ,nikt nie myśli ani nawet nie przewiduje rewolucji bolszewickie ale agitatorzy już tam docierają i napuszczają rodowitych Białorusinów na ziemiaństwo i agitka trafia do uszu.Ci pogodni mieszkańcy wsi zaczynają napadać na dwory,rabunki do czysta,co nie zrabowano niszczono z zimna na granicy obłędu zaciekłością.Najdziwniejsze jest to ,ze napadali na dwory w których mieszkali ludzie którzy w przeszłości im pomagali w każdej potrzebie ,nigdy na właścicieli ziemskich o których wiedzieli ,że będą się mścić i wielu się mściło za gwałty i mordy.Milcząca czerń potrafiła stać dniami i nocami czekając na okazje wtargnięcia do dworu ,potrafili przepuszczać wozy z dobytkiem właścicieli i czekali dalej a jak już się doczekali to zaczynali jak wyżej,do gołych murów ,nic nie zostawiali albo nie zniszczyli.To jest taka mało znana historia pogromów ,która taka fala rozlała się na Ukrainie.

Obrazek użytkownika izabela

13-02-2014 [23:02] - izabela | Link:

Znam wspomnienia Kossak Szczuckiej. Moi rodzice, którzy znali te sprawy z autopsji twierdzili jednak, że opisywane pogromy były na Białorusi rzadsze. Choć jak twierdziła matka agitatorzy działali przed wojną zarówno wśród chłopów jak i młodzieży szkolnej. Niektórzy z nich żenili się z panienkami z dobrych domów i stawali się pieczeniarzami w okolicznych dworach. Matki koleżanka z pensji nabawiła się w ten sposób męża, Potem stał się on bonzą partyjnym i zrewanżował się jej z nawiązką. Nie podaję nazwiska, bo żyją ich wnukowie i nie chcę im robić przykrości choć nie utrzymujemy żadnych stosunków. Natomiast chłopi z naszego majątku bronili dziadka po jego aresztowaniu. Uratowali też życie matce nie dopuszczając jej do majątku gdzie grasowali sowieci niszcząc i paląc. Umyślny czekał na matkę na poprzedniej przed Widyborem stacji i wyprowadził ją z pociągu. Byłam tam w tym roku. Żyje niewiele osób starszych ale odnosili się do nas niezwykle serdecznie, bez resentymentów. Inna sprawa, że oni też zostali poddani sowieckim represjom i na własnej skorze poznali sowiecki raj.

Obrazek użytkownika siermięga

14-02-2014 [08:38] - siermięga | Link:

celowo napisałem o wspomnieniach Pani Kossak -Szczuckiej a nie o swoich coby nie było,że piszę subiektywnie.Mój śp Tato pochodzi z tamtych terenów i tam byli od wieków,należeli do szlachty ani za biednej ani za bogatej ,mieli mająteczek akuratny jak na tamtejsze stosunki ziemskie.Z rodziny liczącej 12 osób wojnę przeżyło czwórka,śp Dziadek ,jego córka i dwóch synów,mój ojciec dowiedział się o tym ,ze dziadek żył długo po wojnie [do 56 r]dowiedział się dopiero dwa miesiące po jego śmierci a że żyje jeszcze jego siostra w Mińsku dowiedział się w 1975 r kiedy wreszcie pozwolono mu na wjazd na teren Białorusi[pomimo wieloletnich poszukiwań przez Czerwony Krzyż.Pierwsze kroki skierował do swojego rodzinnego domu a tam pusty plac ,do domu w który zginęła z rak niemieckich jego Matka i dwóch jego braci którzy wyszli z lasu aby się ogarnąć i odwiedzić rodziców o ich obecności donieśli miejscowi białoruscy kapusie.Tutaj wychodzi to właśnie czekanie czerni białoruskiej ,pozostawiono przy życiu Dziadka ,który miał być wabikiem na pozostałych synów którzy też byli w lesie,pozostawiono Dziadka w spokoju i po wojnie ponieważ nie wiedziano ale podejrzewano ,że dwóch synów żyje i nie wiadomo było czy nie wrócić i nie będą się mścić.Bariera pękła w kilka dni po pogrzebie Dziadka ,czerń ruszyła do ataku i za aprobata władz dom rozebrano do zera,przekopano nawet fundamenty,szukano czegoś co mogło być zakopane a to co można było zabrać i do czegoś mogło się nadać zabrano.Dlaczego to zrobiono ,uznano bowiem ,ze tych pozostałych dwóch synów nie ma na pogrzebie to znaczy ,ze ich nie ma i nie wrócą aby się zemścić i przypominam ,jest rok 1956a dom Dziadka był ostatnim dworkiem na tamtych terenach świadczący o polskości.Nigdy nie należy zapominać o policji białoruskiej z czasów okupacji niemieckiej byli tak samo okrutni jak ich odpowiednicy na Ukrainie i Litwie,to co wyprawiali tam niemcy nie obyło się bez ich udziału.po wojnie kacapy kilkunastu rozwalili ,kilkunastu wsadzili do łagru ,resztą służyła im tak samo jak niemcom ,po dzień dzisiejszy.Dla mnie to już są tylko krajobrazy ,nic więcej! gdy tam pojechałem,

Obrazek użytkownika izabela

14-02-2014 [20:02] - izabela | Link:

Najbardziej cenię właśnie relacje subiektywne. To kawał historii i prawdy o tamtych czasach. Pozwolę sobie zapisać Pana wspomnienia. Moja perspektywa z konieczności jest wąska. Akurat w naszym przypadku " tutejsi" okazali sie solidarni, ale oczywiste jest dla mnie, że nie mają sensu uogólnienia bez zebrania bogatego materiału. W czasie tych wakacji przejechaliśmy całą Białoruś i spotykaliśmy się tylko z życzliwością. Jestem świadoma ograniczeń takiego oglądu.

Obrazek użytkownika Magdalena

13-02-2014 [20:46] - Magdalena | Link:

Jestem wieśniaczką z dziada pradziada a nawet babki prababki. Z tych co czasem jadali zupę z pokrzyw i lebiody ... i, pardon my French, za stodołę sama srać chodziłam w dzieciństwie bo niespełna 40 lat temu w drewnianym domu , w którym mieszkaliśmy luksusów nie było ...
Słów nie znajduję na te przejawy "resentymentu", powiada Pani, człowiek wielkiej dobroci, wielkiej fantazji i wielkich zdolności ...
Być może, ale mnie rysuje się cham, gdzież mu do Stangreta Jaśnie Pani. I co tu gadać o resentymentach. Po co ładnie nazywać chamstwo, prostactwo i najzwyklejszą, pospolitą zawiść.
Tak jak to Pani podsumowała na końcu- do tych właśnie najgorszych uczuć odwołała się komuna- z jakim potwornym sukcesem, ech ...

Obrazek użytkownika izabela

13-02-2014 [23:08] - izabela | Link:

Nie śmiem napisać jaki mam sentyment do wsi , bo boję się, że zostanie to wzięte za minoderię. W Ochotnicy sypialiśmy zawsze w drewnianych łóżkach ze słomianym siennikiem. Gdy przeczytałam na tym portalu czyjś opis "łóżka dziadka" poczułam wręcz zapach tej słomy. Proszę nie myśleć , że się "wiejsko bałamucę". Umiem doić krowy i pracowałam w dzieciństwie  często przy młóceniu cały dzień , jak dorośli. Byłam nawet zapraszana na jajecznicę z ogromnymi skwarkami, ktorych nie bardzo lubiłam , ale jadłam gdyż były częścią rytuału.

Obrazek użytkownika Marek1taki

13-02-2014 [21:30] - Marek1taki | Link:

Bywają też resentymenty pozytywne. Osobiście dobrze wspominam epokę gierkowską. Do dzisiaj pamiętam jak jadłem z kolegą pierwszego hot-doga i podobne akcenty z czasu gdy byłem nastolatkiem. Tymczasem było po 1976r. i nie było wątpliwości, że to ta sama władza co w 1944, 56, 68 i 70tym. Rachunek za te hot-dogi spłaciliśmy dopiero niedawno.
P.S. Pani tekst przeczytałem jak zawsze z przyjemnością. Co by nie powiedzieć jestem Pani wielbicielem.

Obrazek użytkownika izabela

13-02-2014 [23:12] - izabela | Link:

Tak tak- radio Luksemburg, coca cola i co jeszcze? Za czasów Gierka byłam już na tyle dorosła , że dobrze rozumiałam, że te cytrusy i maluchy trzeba będzie spłacać. Ale wobec obecnych władz Gierek nie był mistrzem zadłużania. Im nikt nie dorówna.

Obrazek użytkownika zwykły Polak

13-02-2014 [22:20] - zwykły Polak | Link:

Mój ojciec, kiedy już mógł pojechać do ZSRR / wrócił z Kazachstanu w 1956r/ - nie mógł zobaczyć majątku swojego Ojca- bo za rogatki Mińska nie lzja... ale jego kolega ze szkoły okazał się ordynatorem szpitala... Kiedy już sprawdzili moc szpitalnego spirytusu - wsiedli w karetkę i na sygnale pojechali... Jody... z dworu nie pozostał kamień na kamieniu - ale białoruscy chłopi rozpoznali mołodowo barina... i uruchomili beczki z samogonem... wrócił siny... z siatką jabłek z sadu, który zasadził mój Dziadek... Sentyment Białorusinów do Polaków... to rzeczywiście ciekawe zjawisko- nieśliśmy kulturę i dobrobyt... a potem na ich oczach straciliśmy wszystko -a oni dobrobyt i kulturę... Na szczęście nie dali się Niemcom przekonać, że droga do wolności wiedzie przez wymordowanie Polaków. W ocenie Ukraińców zapominamy o niemieckich inspiratorach - podarowali im wolność pod warunkiem... Niemcy...dzisiaj uczą swoje dzieci o polskich obozach zagłady i polskim antysemityzmie... Gdybyśmy potrafili z Litwinami, Białorusinami, Ukraińcami i Rosjanami powiedzieć sobie prawdę - jak było - to może nie byłoby tej perfidnej medialnej niemieckiej manipulacji - która prowadzi do strasznych polskich nieszczęść. Polskojęzyczne gadzinówki ruhe!

Obrazek użytkownika izabela

14-02-2014 [00:15] - izabela | Link:

Tak jak wynika z moich licznych  rozmów z Białorusinami są oni zadowoleni z rządów Łukaszenki. Albo wiedzą z doświadczenia, że " zawsze może być gorzej". Nasi rządzący popełniają nieustannie ten sam błąd . Usiłują pouczać sąsiadów jak powinni zarządzać swoim niepodległym państwem. Białorusini mówią: "zajmijcie się swoimi problemami, których wam nie brakuje" i mają rację. Paternalistyczny stosunek do sąsiadów nie sprzyja dobrym relacjom.

Obrazek użytkownika bulsara

13-02-2014 [23:15] - bulsara | Link:

Z wielką radością witam zawsze Pani wpisy.Odnajduję w nich bardzo wielką mądrość życiową oraz dużą dozę empatii.

Miałam sąsiadkę-lekarkę pochodzącą z Lwowa,Jej małżonek był Wilnianinem.Jacy to byli wspaniali,serdeczni,z sercem w dłoni ludzie.
Proszę sobie wyobrazić,że pani doktor mając 92 lata pojechała do Lwowa i Wilna,by pozegnać swoje rodzinne strony.Wcześniej jeździla tam przynajmniej raz w roku,wioząc naszym i Ukraińcom zapasy leków.Byłam pełna podziwu dla Jej działań(mogła przecież mieć ogromny żal,bo Jej rodzina została pozbawiona majątku ziemskiego i wyrugowana stamtąd).

pozdrawiam serdecznie

Obrazek użytkownika izabela

14-02-2014 [00:19] - izabela | Link:

Faktem jest, że po wakacyjnym pobycie na Białorusi spadł mi z serca ogromny kamień. Zobaczyłam, że ludziom w naszym dawnym majątku żyje się obecnie doskonale. 17 lat temu było inaczej. Cierpieli głód.  Życzę im wszystkiego dobrego- tak jak oni serdecznie życzyli nam.

Obrazek użytkownika zdzichu z Polski

14-02-2014 [05:46] - zdzichu z Polski | Link:

"Słuchał RM więc mam nadzieję, że nie należał do tych", a jakby słuchał częściej Tok FM. To co? Do jakich.... można by w ten czas faceta zaliczyć?

Obrazek użytkownika izabela

14-02-2014 [09:13] - izabela | Link:

Wszyscy mają swoje kody, na podstawie których rozpoznają się wzajemnie. Nie wszyscy musieli nosić w klapie marynarki znaczek UB żeby zostać rozpoznani. Niektórzy nosili pod klapą. Wiem, że na RM środowiska esbeckie mają taką idiosynkrazję, że żaden z nich nie przyzna się, że słucha tego radia inaczej niż służbowo. O Tok FM nic nie wiem, bo go nie słucham. Wiele razy spotkałam się z zarzutem, że słucham RM a co gorsza tam się produkuję natomiast nigdy nie słyszałam o Tok FM w charakterze zarzutu. Widać nie jest znaczące i nie może być wyznacznikiem postaw. To nie to co "Nie". Widzę w kiosku te resortowe twarzyczki tulące do piersi "Nie". Czysta idiosynkrazja.

Obrazek użytkownika danuta

14-02-2014 [09:06] - danuta | Link:

...nie było luksusów, był  wiejski standard lat siedemdziesiątych. Mój dom rodzinny różnił się od większości takich domów tylko tym. że więcej czasu poświecano w nim muzyce i książkom, niż sprawom gospodarskim (co miało swoją cenę i konsekwencje). Weszłam w dorosłe życie z wielkim żalem. Nie do tych, którzy jedli "gusinyje łapki" i mieli fortepiany. W moim domu było kilka instrumentów, m. in. pianino, a "gusinyje łapki"... zawsze ratowałam "z rąk kata" przeznaczone na obiad kogutki. Weszłam w dorosłe życie z wielkim żalem do potwornego chamstwa od lat dokonującego segregacji narodu. Segregacji na miasto- wieś. Wiem, że nigdy się tego żalu nie pozbędę. To jest mój bagaż, to są moje doświadczenia. Ale to jest też coś, co z dużą dozą zarozumialstwa nazywam posłannictwem. I kiedy czytam o chamie depczącym fortepiany, to mnie krew zalewa. Problem moim zdaniem nie tkwi w resentymentach. Problem tkwi w tym, że tacy ludzie zatrzymali się w rozwoju na etapie zimnego kartofla, bo czegoś im brakuje...w sercu. Nie w domu, nie w ubóstwie tkwi problem, lecz w nich samych. Wychowywani w pałacu zajeżdżaliby konie. Wychowani w chałupie depczą fortepiany. Taka natura. Taka kombinacja genów.
Serdecznie pozdrawiam
 

Obrazek użytkownika izabela

14-02-2014 [09:20] - izabela | Link:

Powiem Pani, że mnie też bardzo boli ten podział. Postawiłam kiedyś  tezę, że wartości jest w stanie przenieść tylko wieś.Przecież to wieś nie pozwoliła odebrać sobie ziemi, zachowała szacunek do kościoła. To ze wsią przegrywali politrucy.  Nasi  gospodarze w Ochotnicy sa dla nas niedościgłym wzorem wyrafinowanego taktu, dobroci, kultury. Mogliby się od nich uczyć dyplomaci. A mają tylko 4 klasy przedwojennej szkoły powszechnej. Właśnie córka jedzie z wnuczką do Ochotnicy na ferie nasycić się tą atmosferą. Jednak Ochotnica też się zmienia. Czy młodzi sprostają zadaniu przeniesienia wartości?

Obrazek użytkownika danuta

14-02-2014 [10:53] - danuta | Link:

Czasem wracam z moich "włości" autobusem i słyszę rozmowy młodych ludzi jadących do szkoły w miasteczku. Oni są... jacyś inni niż większość rówieśników w Warszawie. Zajmują ich sprawy lokalne, oceniają stan faktyczny zdumiewająco dojrzale, nawet jeśli czasem trochę ich ponosi (ostatnio byli w trakcie organizowania jakiejś akcji przeciwko jednemu z miejscowych  notabli...) To nie jest poziom "melanż - po melanżu- melanż". Ci, którzy pozostali na gospodarstwach bardzo ciężko pracują, na telewizję mają niewiele czasu, na książki też, rzadko bywają w metropoliach, a jednak jakimś cudem wszystko wiedzą. Pamiętam moją wizytę u sąsiadów (przyjaciół od lat) tuż po Smoleńsku. Tam nikt nie miał wątpliwości i nikt nie ma. Kampania prezydencka 2010 była powszechną demonstracją poparcia dla Jarosława Kaczyńskiego (61% w pierwszej, 80% w drugiej turze; tylko urzędnicy głosowali na swoich). Jeszcze kuleją wybory samorządowe, ale wyłom w betonie PSL już się dokonał, weszli młodzi ludzie z "Przymierza" i z PiS. Ja jestem optymistką. Wartości się nie zapomina.

Niezmiennie serdecznie pozdrawiam

Obrazek użytkownika siermięga

14-02-2014 [10:01] - siermięga | Link:

gdy z chama zrobić pana!Ci co to dzisiaj narzucają nam swoje poglądy to kolejne pokolenie chamów i prostaków a że poszukują korzeni szlacheckich świadczy o tym dobitnie,oni chcą zapomnieć o swojej przeszłości i przeszłości swoich przodków,bo ich przeszłość nie ma nic wspólnego z pochodzeniem i tradycją wsi.Czy dzieci w szkole uczą się o Drzymale?