Za europejskie sznurki pociąga dziś już tylko Berlin i Moskwa, więc nie dziwi, że żałośnie infantylne bla…bla…bla, jakie dochodzi do nas z europejskich stolic wygląda tak jakby to nie chodziło o Europę, Ukrainę i Kijów, ale o jakiś Honduras i majdan w Tegucigalpie.
Ostatnia propozycja Janukowycza do złudzenia przypomina pamiętne zawołanie Michnika „Wasz prezydent nasz premier”, a skierowana przez skorumpowany zbrodniczy reżim oferta podzielenie się władzą z opozycją powinna nam się z czymś kojarzyć. Zwłaszcza po wypowiedzi Tuska, który stojąc w Warszawie obok przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya, powiedział:
„nic nie zastąpi liderów ukraińskiej opinii publicznej i władzy ukraińskiej w odnalezieniu wspólnego celu - rozpoczęcia dialogu"
A cóż innego jak kolejny „okrągły stół” miałby zaproponować polityk, który wkrótce znaleźć się może w podobnej sytuacji? Jednym słowem ukraiński naród domaga się obalenia zbrodniczej władzy zaś z Polski płynie propozycja jakiejś Magdalenki II i okrągłego stołu bis, czyli kolejnego paktowania ze służącym Rosji zdradzieckim reżimem. Jeżeli do tego dodamy jeszcze coraz bardziej przekonywujące dowody o zbrojnym i logistycznym zaangażowaniu się Rosji w konflikt to mamy wprost do czynienia ze zbrojną interwencja wrogiego państwa na kraj o powierzchni niemal dwukrotnie większej niż Polska.
W tym miejscu najwyższy czas na przypomnienie słów śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego wypowiedzianych w 2008 roku w Tbilisi po napaści Rosji na Gruzję. Wtedy na olbrzymim wiecu i wśród wiwatu Gruzinów nasz prezydent powiedział:
Świetnie wiemy, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę. Byliśmy głęboko przekonani, że przynależność do NATO i Unii zakończy okres rosyjskiego apetytu. Okazuje się, że nie, że to błąd
Jakże proroczo, dumnie i odważnie brzmią dzisiaj te słowa polskiego prezydenta patrioty zdającego sobie doskonale sprawę z zagrożenia, na tle pustych medialnie pokolorowanych baniek mydlanych wydobywających się z otworów gębowych takich politycznych miernot jak te wszystkie Donki, Bronki i Radki, którymi to sami Polacy na własne życzenie się pokarali.
Dziś Ukraina, a jutro…? – wypadałoby zapytać, a Polacy, co wyraźnie wyartykułował 6 lat temu Lech Kaczyński ciągle tkwią w naiwności wierząc w bezpieczeństwo, które zapewni im UE i NATO. Niestety przypomina to do złudzenia rok 1939 i nadzieję, że jak nie dzisiaj to jutro, albo za tydzień z odsieczą przyjdzie nam Anglia i Francja.
Czy podpisano jakiś kolejny pakt Ribbentrop-Mołotow i podzielono strefy wpływów ponad głowami narodów? Czy to dlatego Europa nie jest w stanie wydać z siebie nawet cichego pomruku niezadowolenia? Czy pamiętne słowa Sikorskiego o oddaniu się pod opiekę Berlina nie były tylko próbą powierzenia Polski w ręce bardziej cywilizowanego protektora, w którego wyższość kulturową moralną i etyczną wierzono naiwnie również w 1939 roku? Niestety suwerenna i silna Polska nigdy nie była, nie jest i nie będzie w interesie Berlina i Moskwy.
O swój narodowy byt powinniśmy zadbać przede wszystkim sami, lecz zmarnowaliśmy niestety całe ćwierćwiecze nie budując silnego państwa z armią mającą jakąkolwiek moc odstraszania. Należy kibicować Ukraińcom i wierzyć, że nie dadzą się tak łatwo jak my oszukać. Trwajcie w tym „My, albo Oni” i nie dajcie się wmanewrować w paktowanie z diabłem. Polska transformacja może być dla Was Ukraińcy przykładem, ale tego, jak nie wolno trwonić szans i ulegać pokusie porozumiewania się ze zdrajcami i zbrodniarzami, którzy zagrożeni gotowi są nawet zrobić wytypowanym kolaborantom nieco miejsca przy korycie.
Wśród części polityków prawicy uwidacznia się coraz bardziej obawa, a nawet strach przed suwerenną i wolną Ukrainą, która tę wolność może sobie wywalczyć choćby tylko w jej zachodniej faszyzującej i nacjonalistycznej części.
Pamiętajcie, że to nie wyzwolone i wolne narody są dla nas zagrożeniem, ale własna słabość i dramatycznie zdeprawowana klasa polityczna, którą jak najszybciej trzeba odsunąć od władzy.
Powstaje jednak pytanie czy dzisiejszych Polaków stać na walkę i wielotygodniowe protesty wśród panującego siarczystego mrozu? A może już tak nas zdeprawowano i obezwładniono, że do wywieszenia białych flag wystarczy nam tylko na jeden dzień odciąć wodę prąd i dostęp do Internetu?
Artykuł opublikowany w ogólnopolskim tygodniku Warszawska Gazeta
Polecam moje książki, "Polacy, już czas" ozdobioną rysunkami śp. Arkadiusza "Gaspara"
Gacparskiego i, „Jak zabijano Polskę”
Sprzedaż: www.polskaksiegarnianaro…, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6


niestety, słowo ciałem się stało... za potórkę z monachium bis...pardno, za Kijów czy warszawę bis, jakas d...w ołowa z łujniii jewropejskiej będzie pitolić
jak ongiś chamberlain "przywiozłem wam pokój..."
Winston Churchill skwitował to krótko "mając do wyboru hańbę albo wojnę, wybraliście hańbę ale wojny i tak nie unikniecie..."
wybuchła wojna...co dalej było, każdy choćby trochę myślący człowiek wie...
takie głosy jak pański sa głosami wołajacymi na puszczy... kiedy ludzie zaczną powaznie traktować słowa takich jak my ?
może wtedy gdy na grilową imprezę wejdzie gromada kacapskich sołdatów i zacznie grilować po swojemu...