"Berek" czyli narodziny pisarza

Książka „Berek” o Polakach i Żydach to z pewnością akt odwagi. Piotr Wielgucki (bloger Matka Kurka) porwał się na nie lada zadanie. Wziął na debiutancki warsztat temat chyba nie poruszany do tej pory w tej formie w literaturze, poza relacjami czy wspomnieniami. To polski los, odbity w lustrze. Los Polaków, oglądany poprzez doświadczenie żydowskiego dziecka, ocalonego przez chłopów spod Lwowa. Jako dorosły pójdzie do pracy w UB i Informacji. Po wygnaniu w 1968 roku wyjedzie do Londynu i stanie się znanym pisarzem, kłamliwym i sprzedajnym.
Książkę 40-letni dziś autor napisał trzy lata temu i bezskutecznie dobijał się do wydawnictw, ale wszędzie czekała go odmowa. Na wydanie jej zdecydowało się dopiero wydawnictwo Prohibita. Autor książki jest socjologiem, zna historię, zna dynamikę środowisk. Z pewnością, sądząc również z jego blogowania, zna także nieźle psychologię. Książka jest tak ciekawa, że czytelnik znosi nadmiary, o których dalej, i dziwne pomysły formalne pod koniec powieści.
12-letni w 1941 roku Berek Szulc, syn lekarza z Przemyśla, widział, jak Niemcy zabierają i wywożą jego rodziców na zagładę. Bliski śmierci z głodu i zimna mały uciekinier z transportu do gazu został zabrany z lasu przez małżeństwo prostych niepiśmiennych chłopów spod Lwowa, przemianowany z Berka na Jurka i przechowany przez lata wojny. Małżeństwo pokochało go jak własnego syna i z nimi to wyjedzie w 1946 roku do Polski, do Wrocławia, podczas powojennej „repatriacji”. Po ukończeniu szkoły porzuci ich i nigdy więcej się do nich nie odezwie. W 1951 roku z całą świadomością pójdzie do pracy w Informacji i UB, gdzie wydaje wyroki śmierci, znajdując oparcie w nieformalnym środowisku wysokich dość papierowo zarysowanych ubowców pochodzenia żydowskiego. Żeni się z wielkiej miłości, a może z wielkiej potrzeby bezpieczeństwa,  z dziennikarką ze „służb”. W 1968 roku wygnany jako Żyd z donosu żony, wyjeżdża zagranicę. 30 lat później znajdujemy go w Anglii. Został sławnym pisarzem, i jak Kosiński obsmarował w wieńczącej twórczość fałszywej biografii swoich dobroczyńców, w podłym, krzywdzącym opisie, godnym „Malowanego ptaka”. Ten sławny stary pisarz bierze udział w nagraniu rozmowy telewizyjnej ze sławnym redaktorem z Polski. Zaskakująca jest końcówka, z pointą, gdy pojawia się cień Berka-Jurka, na dobrą sprawę drugi bohater powieści.
Taki jest bieg wydarzeń, w którym nie zdradzam chyba nic, co mogłoby sprawić, że czytelnika książka nie będzie już interesować.
Powieść składa się z trzech zupełnie różnych części, przy czym pierwsza jest bardzo rozległa, druga ciekawa i sprawna, trzecia zrobiła na mnie wrażenie zbioru niewykończonych tekstów, bardzo długich. Jest w niej wiele znakomitych scen. Np. opis przemiany psychicznej 12-letniego żydowskiego Berka w polskiego Jurka, imię nadane z konieczności. Atmosfera trochę mitycznej – żadnych przodków, żadnych wspomnień, odniesień, wiedzy - polskiej chaty Gdulów, ich rytm życia, rozmyślania, zwyczaje. Znajdziemy bardzo ciekawą, nieprzewidywalną scenę z Niemcem, który wtargnął w życie Gdulów. Jest świetna scena pierwszej nocy kochanków, którzy wkrótce się pobiorą. Naprawdę, warto przeczytać opis, przy którym czytelniczka nie musi się rumienić ze wstydu za prymitywizm autora mężczyzny, lub kobiety, modnej kretynki. Doskonałe są rozważania Jurka z UB, ile będzie go kosztowało uczestnictwo np. w wykonywaniu kary śmierci, podsumowane mądrością, że za wszystko w życiu trzeba płacić. To bez ironii, bohater ma wtedy 21 lat i z trudem zdobywa taką wiedzę.  
Skoro jednak autor napisał szczerze na blogu, że jest wściekły, że nie umiał tej książki napisać lepiej, to napiszę, co mnie nużyło i drażniło podczas lektury.
Książka liczy 480 stron, ale niepotrzebnie. Mogłaby być o połowę krótsza, gdyby zastosować radę Fidiasza („odbij z kawałka marmuru wszystko, co zbędne”), i gdyby narrator siedział ciszej. Narrator widzi wszystko, również w głowie każdego bohatera i niestety gada i omawia jak najęty. Dialogi zyskałyby na tempie, gdyby mniej wyjaśniał - gdy Aniela zadaje pytanie, objaśnienie, że chciała się czegoś dowiedzieć, jest zbędne. Wielgucki jest w tym fachu na razie czeladnikiem. Żałuje swych pomysłowych i krągłych, epickich  zdań, a powinien skreślać, skreślać i jeszcze raz skreślać, również przymiotniki.
Za to autor prześlizguje się trochę nad motywami Berka-Jurka. Dlaczego chłopiec uratowany przez polską rodzinę idzie do UB? O te motywy ciągle zadawałam sobie pytanie podczas lektury, jak to mogło się zdarzyć, że taki chłopiec, uratowany, wychowany przez tych wieśniaków, mógł stać się zawodowym zbrodniarzem i kłamcą? Kiedy to w nim nastąpiło? Niejeden mógłby wysnuć wniosek, że dlatego, że był Żydem. Popracowałabym nad tym, żeby taka prosta odpowiedź nie ocierała się o prostactwo.
Pozwoliłam sobie na te uwagi krytyczne, ponieważ widzę wielki potencjał literacki w Wielguckim. Jego następna książka na pewno będzie jeszcze dużo lepsza.
Ciekawe, czy znajdzie równie doniosły i bulwersujący temat.
--------------------------------------------------------
Piotr Wielgucki, „Berek”, Wydawnictwo Prohibita, Warszawa 2013. Księgarnia Multibook i inne internetowe.
Autor pod nickiem Matka Kurka pisuje na swoim blogu Kontrowersje.net i na Twitterze.



Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Temu Misiu

30-11-2013 [00:04] - Temu Misiu | Link:

Troszkę zadziałała Pani jak spoty reklamowe amerykanckich filmów. Już nie ma po co iść do kina. Chyba, że na popcorn i cocacolę. Ja dzięki tym spotom zawierającym wszystkie trzy ciekawe sceny z megaprodukcji hollywoodzkich, oszczędzam kaskę, czas i wzrok.

Obrazek użytkownika Teresa Bochwic

30-11-2013 [09:23] - Teresa Bochwic | Link:

Najlepsze oczywiście pominęłam. Warto przeczytać. Nawet stereotypy nabierają u Wielguckiego blasku.

Obrazek użytkownika Marcin Gugulski

30-11-2013 [09:00] - Marcin Gugulski | Link:

Zachęcające. Sięgnę. Podziękowania + korekta:
Matka Kurka pisuje na swoim blogu na Kontrowersje.net (a nie na Kontrowersje.pl).
Pozdrawiam

Obrazek użytkownika Teresa Bochwic

30-11-2013 [09:24] - Teresa Bochwic | Link:

Dzięki, poprawiłam.