JARUZELSKI ZDOLNY ZESTRZELIĆ (2)

Komunistyczny dyktator Wojciech Jaruzelski bawi się z Temidą w kotka i myszkę.

10 października b. r. "poinformował sąd, że nie będzie mógł w wyznaczonym dniu (14.10 – ZK) poddać się badaniom ze względu na aktualne zalecenia lekarskie" – podała rzeczniczka stołecznego Sądu Okręgowego, sędzia Agnieszka Domańska. Dodała, że 11 października sąd zwrócił się do biegłych o wyznaczenie nowego terminu badań. Komisja lekarska ponownie – który to już raz z kolei ? – dostalaby szansę zdecydować, czy jego stan zdrowia pozwoli posadzić go na ławie oskarżonych. 1./

Gdyby na poważnie wznowiono proces Jaruzelskiego światło dzienne ujrzałoby jeszcze dużo mrocznych tajemnic. 2./

Zbrodnia, która miała być nauczką dla innych śmiałków, jest sprzed 38 lat. Ofiarą próby ucieczki był instruktor lotnictwa, były pilot Ludowego Wojska Polskiego, Dionizy Bielański. Został zabity, gdy miał zaledwie 36 lat. Osierocił dwie córki.

Sprawa nadal nie jest do końca wyjaśniona, osądzona i ukarana; jeśli ruszyłby proces Jaruzelskiego, pokazałby Polakom konkretnie, na przykładzie jednostkowym, kryminalne tło funkcjonowania esbecji i wojskówki, potrafiących zastraszyć i zgnoić w PRL-u każdego, w tym wypadku nawet za pomocą macek o totalitarnym zasięgu ponad granicami.

Po kwerendzie w archiwum IPN na temat Dyzia, jak koledzy nazywali szybowcowego instruktora, Dionizego Bielańskiego, redaktor Zbigniew Górniak przed paroma laty w lokalnej Nowej Trybunie Opolskiej ukazał światu działania operacyjne komunistycznej bezpieki mające na celu omotać młodego pilota, a gdy to nie przyniosło skutku, zemścić się na nim i jego rodzinie. Fakty są druzgocące, przytoczmy je:

Teczka rozpracowania operacyjnego o kryptonimie "Ikar” została założona Bielańskiemu 30 marca 1971 roku przez niejakiego A. Brzozowskiego, który podpisał się jako sierżant magister inżynier. Nosiła tytuł "wniosek o opracowanie kandydata na tajnego współpracownika”. W uzasadnieniu tego skierowania do podjęcia pajęczych działań ów wykształcony esbek wyjaśniał: "Kandydat jest etatowym pracownikiem Aeroklubu Opolskiego i z racji zajmowanego stanowiska ma możność uzyskiwania informacji o nastrojach panujących wśród pilotów”.

W rubryce "sposób opracowania” funkcyjny tajniak zaleca "sprawdzenie możliwości wykorzystania materiałów kompromitujących posiadanych na wyżej wymienionego”. Dwa tygodnie później opolska SB dowiaduje się od bezpieki z Żywca, gdzie Bielański był wcześniej instruktorem w szkole szybowcowej "Żar”, o faktycznej przyczynie przeniesienia go stamtąd do Opola. Wytypowany, potencjalny kandydat na tzw. TeWulca, Dyzio, otrzymuje taką oto charakterystykę na piśmie, zacytujmy:

"Gdy zapytano go, dlaczego nie należy do partii oraz unika pracy społecznej, oświadczył, że na te sprawy ma swój osobisty pogląd i z tego nie będzie się tłumaczył. Z zachowania i postawy wymienionego należy stwierdzić, że jego stosunek do naszej rzeczywistości był negatywny”.

Rusza więc wszechstronna obserwacja osobnika wytypowanego na przyszłego szpicla. Oto jak w tajnym piśmie do szefa Wydziału IV Zarządu WSW Wojsk Obrony Powietrznej Kraju opisano pewien incydent w Aeroklubie Opolskim:

"Na jednym z takich szkoleń prowadzonych przez aktywistę partyjnego Bielański oficjalnie wystąpił z prowokacyjnymi pytaniami i podważał wywody prelegenta. Podkreślić należy, że na owym szkoleniu omawiane były zagadnienia związane z walką o utrwalenie władzy ludowej w PRL i sytuacją polityczną w Chinach. Jednomyślną decyzją obecnych na szkoleniu członków Aeroklubu wyproszono Bielańskiego ze szkolenia, a następnie zmuszono do przeproszenia prelegenta”.

Raport składa TW "Bogumił", pracownik aeroklubu, który na koniec dodaje wazeliniarsko: "... wszyscy byliśmy zawstydzeni, proszę mnie wierzyć, słowami Bielańskiego. W efekcie ob. Bielański przeprosił prelegenta i postawił z drwiną pół litra wódki pracownikom, co miało miejsce w kilka dni po prelekcji w wyniku nacisku z ich strony”.

Do nieprawomyślnego i niepokornego szkoleniowca przykleja się także innych szpicli, ale to "Bogumił” jest najbardziej "jadowitym agentem" z otoczenia Bielańskiego. Jak pisze Zbigniew Górniak, w swych raportach nie ukrywa zawiści i kompleksów wobec zdolniejszego kolegi. "Donosi o wszystkim: o tym, że podczas zawodów Bielański zabrał na pokład szybowca aparat fotograficzny (rzecz w komunie surowo zabroniona); o tym, że Bielański przechowuje rakietnicę w szafce na ubrania (powinna być w sejfie, jak broń); o tym, że Bielański zakłada sąsiadom anteny telewizyjne, za co bierze drobne pieniądze; o tym, że Bielański zwyzywał go od partyjniaków." TW "Bogumił” gorliwie dopomina się u SB o wskazówki, co dalej...?

Służby rezygnują zatem z werbunku, ale zaczynają interesować się pilotem jako groźnym wrogiem PRL. Tamtejsza bezpieka uruchamia więc wobec Bielańskiego cały arsenał technicznych metod inwigilacji oraz ponurych środków zemsty, osaczania i prowokowania.

Górniak:
"Przez cztery lata podsłuchiwany jest telefon w mieszkaniu Bielańskich, esbecy czytają ich rodzinną korespondencję, wiedzą o każdym kupionym przez pilota dolarze. Wokół Dionizego kręci się ośmiu informatorów, z czego trzech to tajni współpracownicy, a pięciu to "kontakty operacyjne”. Ich raporty to swoista ilustracja atmosfery panującej w policyjnym państwie, opis wścibstwa władzy, jej lęków, a także zniewolenia, jakiemu ulegało wtedy wielu."

W efekcie Bielański traci swą ulubioną pracę i mimo wybitnych kwalifikacji nie może długo zdobyć żadnej innej. Z opolskiego aeroklubu wyrzucają go latem 1972 roku pod banalnym pretekstem, że złożył podanie o urlop i nie czekając na decyzję szefa poszedł nań. A przecież wystarczyło zadzwonić do domu, że pismo nie zostało zaakceptowane.

"– Dla mnie lektura tej teczki była porażająca – zwierza się dziennikarzowi córka Dionizego Bielańskiego. – Po raz pierwszy nasza rodzina dowiedziała się, że byliśmy na widelcu bezpieki na długo przed zestrzeleniem ojca. Bo że mamę inwigilowano potem, to nie ulega wątpliwości. Mnie najbardziej uderza to, jak wiele energii służby wkładały w to, żeby zaszkodzić tacie. I jak głęboko weszły potajemnie w nasze życie. Podsłuchem, czytaniem listów, kolegami ojca, którzy okazywali się tajniakami. Każdy, kto przeczyta teczkę, przekona się o niezłomności ojca. I o tym, że życie w PRL stawało się dla niego coraz bardziej nieznośne."

Warto przy tym pamiętać, że Bielański jest nietuzinkowym pilotem, młodzieńcem nieprawomyślnym i rzutkim, do którego lgną uczniowie, w dodatku byłym wojskowym lotnictwa, chcącym z takimi niezależnymi poglądami funkcjonować w strefie paramilitarnej!

82-letni ppłk Zbigniew Hoffman, były szef Aeroklubu Opolskiego, a w 1975 roku przełożony Dionizego Bielańskiego, tak go zapamietał i scharakteryzowal: "– Przystojny. Koleżeński. Znany w Opolu. Znakomity instruktor, młodzież się do niego garnęła. Zero polityki. Cicho siedział, na ustrój nie narzekał, nic nie gadał o uciekaniu z kraju."
Ponownie Górniak:
"Pilot szuka zatrudnienia w PLL LOT, w Gdańsku, we Wrocławiu, w warszawskiej firmie wysyłającej pilotów do pracy przy opryskach w Afryce, na powrót w Opolu. Kopie jego podań o pracę nieodmiennie lądują na biurkach opolskich esbeków, a w ślad za nimi idzie do potencjalnych pracodawców tajna instrukcja: temu panu etatu nie dawać."

Zdesperowany bezrobotny ojciec rodziny wykrzykuje przez telefon do sekretarzy komitetów wojewódzkiego i miejskiego PZPR: "Ja sobie sam pracę załatwię. Wy mnie nie pomagajcie, tylko wy mnie nie przeszkadzajcie. Dajcie mi opinię taką, jak mi się należy, jakim ja jestem człowiekiem i niech prawdą będzie to, co Gierek mówi, wasz sekretarz, że w Polsce jest miejsce dla partyjnych i bezpartyjnych, dla wierzących i niewierzących. A ja sobie już sam dam radę, tylko aby mnie nie szkodzić...” (rejestracja z podsłuchu). Albo: "To tylko chcę, a ja sobie pracę znajdę, a jeżeli nie, to proszę mnie zamknąć do więzienia, bo mogę coś ukraść. A jeżeli nie, to wyrzućcie mnie za granicę. Bo ja w końcu muszę żyć”.

"Bogumił” informuje SB, że opolski pilot zbiera skrzętnie odmowy pracy i dokumenty sądowe obrazujące jego walkę z pracodawcą o dobre imię. Te papiery "ma zamiar wykorzystać za granicą jako dowód, iż był w Polsce prześladowany”.

Bielański sądzi się (i o dziwo wygrywa!, i to w Sądzie Wojewódzkim w Opolu, który, jak na tamte czasy, chyba był jednak jakoś bardziej niesterowalny dla rządzących niż obecnie) z aeroklubem o usunięcie z opinii słowa "bezpartyjny”, które, jako że posiada negatywne w socjalizmie skojarzenia, utrudnia mu znalezienie pracy.

Ponadto odnotowuje się w tajnych meldunkach, że pilot "... w chwili obecnej skupuje dolary USA, banknoty co najmniej 10-dolarowe, uczy się intensywnie języka angielskiego, gromadzi dokumenty...”. W teczce "Ikara" zachował się zapis z telefonicznego podsłuchu, że Bielański dzwonił do znajomego pracownika "Estrady”, a tamten entuzjastycznie poinformował go, że ma do sprzedania 15 dolarów.

Wskutek tego Eugeniusz Kinawat, podpisany jako kapitan magister, pisze w tajnym raporcie do Warszawy: "W przypadku pozostania za granicą Dionizego Bielańskiego należy przypuszczać, iż będzie szkalował Polskę”.

W czerwcu 1973 roku pilot jedzie turystycznie do Bułgarii. W pobliżu granicy z Jugosławią zostaje zatrzymany przez bułgarskich pograniczników. Czy chciał uciekać, czy tylko nieopatrznie zbliżył się do strefy zakazanej? – dziś już tego się nie dowiemy. Ale to wzmaga czujność władzy. TW "Bogumił”: "Są trzy warianty starania się o wyjazd za granicę: wyjazd oficjalny, wyjazd z wycieczką, wyjazd delegacyjny na prace rolniczo-lotnicze do Afryki”. Zapada decyzja: szlaban! Pewnie dlatego tego samego roku biuro paszportowe odmawia Bielańskiemu wydania pozwolenia na wyjazd do Jugosławii, ponieważ stamtąd łatwo uciec na Zachód.

Dionizy Bielański dostaje w końcu pracę w Zakładzie Usług Agrolotniczych we Wrocławiu. Wspomniany szlaban na otrzymanie paszportu jest definitywny; wrocławski chlebodawca zostaje poufnie poinformowany, że nie wolno wysyłać pilota Bielańskiego za granicę. W dokumentach esbeckich zachował się ślad znakomitych opinii, jakie wydało mu jego byłe szefostwo z wojska: jeden z lepszych pilotów, stale podnoszący swoje kwalifikacje. Mimo to w 1974 roku opolska SB czyni starania w dowództwie obrony wojsk powietrznych kraju o "niedopuszczenie do wykonywania lotów”. Wojsko jednak ignoruje zalecenia SB i zakazuje Bielańskiemu jedynie latania w pobliżu jednostek wojskowych. W analizie po zestrzeleniu małego "Antka 2" zostało to wytknięte jako błąd służb: że i tak Dyzio miał za dużo możliwości, czyli wolności, co umożliwiło mu podjęcie próby ucieczki.

Jest wakacyjny dzień 15 lipca 1975 r. Złocą się łany na sfalowanych podkrakowskich wzgórzach, zielenieje za miedzą bezkresna Puszcza Niepołomicka. Milicja Obywatelska wkracza do bazy AGRO w Gawłówku, w gminie Drwinia, w powiecie Bochnieńskim i aresztuje dwóch podwładnych Bielańskiego pod zarzutem kradzieży paliwa lotniczego. Następnego dnia dopołudnia pan Dionizy dzwoni w ich sprawie na posterunek. O czym go poinformowano, co mu powiedziano? Po tej rozmowie kierownik grupy mówi współpracownikom, że poleci samolotem po nowych pracowników do Wrocławia. Ok. kwadrans po 15. odlatuje na zachód, lecz po kilku kilometrach zmienia kurs i kieruje się na południe. Wybiera wariant czwarty, którego nie przewidział przyklejony do Dyzia esbecki rzep-Bogumił.

"– Ja myślę, że to aresztowanie pracowników było kroplą, która dopełniła czary i postanowił uciekać. Bo co mógł sobie myśleć? Że jako przełożony zostanie też jakoś ubrudzony tą kradzieżą, zabiorą mu licencję pilota i koniec, kropka, po karierze! Zgnije w PRL jako nikt" – rozważał potem motywy teścia mąż młodszej córki Bielańskiego. Oni oboje bowiem starają się wciąż o wyjaśnienie tajemnicy śmierci ojca.
"– To mógł być impuls. Być albo nie być..." – pisze red. Górniak.

Po śmierci pilota służby nadal podsłuchują telefon w jego mieszkaniu. W archiwum IPN jest zarejestrowana rozmowa żony, pani Bielańskiej, która sugeruje słuchaczowi, że w samolocie mogła znajdować się druga osoba i że czuje się oszukiwana przez władzę, bo podano jej kilka miejsc wypadku: Szwecja (!?), słowackie Kuty, Bratysława, Ostrawa Morawska. Służby dowiadują się też z podsłuchu, że wdowa zamierza sądzić się z pracodawcą męża o odszkodowanie. W tej sytuacji Czynniki Najwyższego Szczebla, jak to się wtedy nowomownie mówiło, postanawiają sprawę stłamsić w zarodku i "wyciszyć" przez nadanie "wypadkowi" aspektu kryminalnego, który należy nagłośnić.

26 września 1975 roku powstaje w warszawskiej centrali MSW tajna instrukcja specjalnego znaczenia, w której czytamy: "...należy w celu przecięcia różnego rodzaju domysłów żony D. Bielańskiego i dwuznacznych jej komentarzy w środowisku (...) zobowiązać dyrekcję ZUA WSK "Okęcie” do zajęcia jednoznacznego stanowiska w tej sprawie: współpracownicy męża zostali aresztowani przez MO w związku z kradzieżą benzyny lotniczej, w czym brał udział również Bielański”. Oraz dalej: "... nielegalnie przekroczył granicę powietrzną PRL i lecąc 10 metrów nad ziemią spowodował wypadek na terytorium CSSR”.

Wieloletnim partnerem Dionizego Bielańskiego w rajdach dziennikarzy i pilotów był nieżyjący red. Bogumił Olszewski, ojciec pracującego dziś w Nowej Trybunie Opolskiej, Mirosława Olszewskiego – informuje Zbigniew Górniak.

„– Pamiętam, jak w domu przy zupie coś się mówiło o zestrzeleniu kolegi ojca. To było wtedy tak niezwykłe, jakby dziś napisać, że kogoś zestrzelili kosmici” – opowiada dziennikarz dziennikarzowi z tej samej redakcji.

Przytoczę jeszcze interesujący komentarz na temat dokumentacji IPN, którą przeglądał redaktor ZG:

"Uwaga końcowa na temat zawartości teczki "Ikar” i teczek pochodnych, sporządzonych w Warszawie i Krakowie już po zdarzeniu: W odręcznych notatkach oraz szyfrogramach oficerowie wojskowych i cywilnych tajnych służb piszą na ogół otwarcie o zestrzeleniu Bielańskiego przez siły zbrojne Czechosłowacji. W dokumentach drukowanych używa się słów: wypadek, katastrofa, upadek samolotu." (podkr. moje – ZK).

Przypominam: słów tych użyto w 1975 roku i później, na łamach Nowej Trybuny Opolskiej, w 2009. A potem jest – czy inna Polska? – okres po 10.04.2010...

Od siebie dodam jeszcze jedno, jakże wymowne słowo: ekshumacja. Bo ona także wchodzi tutaj w rachubę. A sądzę nawet, że jest konieczna: Bielański spłonął czy został zabity od kul? Czyje zwłoki są w tej nieotwieranej przez rodzinę, zaplombowanej trumnie, i czy one tam naprawdę są? Czy szczątki posiadają łańcuch DNA świadczący o pokrewieństwie? Dla bliskich to przecież ważna, wręcz fundamentalna informacja.

Rodzina zabitego pilota wciąż czeka na ukazanie pełnej prawdy, na sprawiedliwość, która osądzi "polski kacapizm". Co w tym przypadku widać jak pod lupą. Jakiekolwiek bowiem tłamszenia, matactwa lub odkładanie ad acta sprawy Dionizego Bielańskiego są jaskrawym dowodem nieustannego gangrenowania się obecnej Polski, która nie ma woli zrzucania z siebie nagromadzonych totalitarnych złogów.

Należy dążyć za wszelką cenę do ponownego wznowienia procesu „Morderczego Generała”!!!

Przypisy:
1./
Latem 2011 r. lekarze uznali, że przez co najmniej 12 miesięcy generał nie może uczestniczyć w obu procesach – jego sprawy wtedy formalnie zawieszono. W połowie 2012 r. zespół biegłych lekarzy różnych specjalności orzekł, że Jaruzelski jest trwale niezdolny do udziału w nich.
2./
IPN oskarża Jaruzelskiego o kierowanie zbrojnym związkiem przestępczym, który przygotował i 13 grudnia 1981 r. wprowadził w Polsce bezprawnie stan wojenny. W oddzielnym procesie ma też zarzut kierowania masakrą robotników na Wybrzeżu w grudniu 1970 r.

Patrz cz. 1:
http://naszeblogi.pl/41621-jaruzelski-zdolny-zestrzelic-1

Źródła:
http://pl.wikipedia.org/wiki/D...
http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/ipn-jaruzelski-kaza-zabic-polskiego-pilota_340056.html
http://wiadomosci.wp.pl/kat,24915,title,IPN-nie-ma-watpliwosci-Wojciech-Jaruzelski-kazal-zabic-polskiego-pilota,wid,15826440,wiadomosc.html
http://www.nto.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20090428/REPORTAZ/277294842
http://www.nto.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20090502/REPORTAZ/263469177

 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika ASPAL

17-10-2013 [06:51] - ASPAL | Link:

Sąd izraelski potrafił niemieckich zbrodniarzy wojennych ściągnąć na salę rozpraw na noszach.Bez komentarzy.

Obrazek użytkownika Pokrzywa

17-10-2013 [08:08] - Pokrzywa | Link:

co oni myślą po przeczytaniu tego artykułu.

Obrazek użytkownika herbu Rogala

17-10-2013 [23:03] - herbu Rogala | Link:

Jak to dobrze ze sa ludzie co potrafia przypomniec ... takie tragiczne historie z okresu PRL.

To jest tylko niewielki "wycinek" dokonan tego ZBRODNIARZA zwanego Jaruzelski. Napisalem zwanego bo to podobno "matrioszka". Czlowiek podstawiony przez sowietow , w calym zyciorysie "legendowany".Prawdziwy Jaruzelski zostal zamordowany na Syberii. To ta wiedza i dowody skrzetnie skrywane i jeszcze pare innych "tajemnic" PRL-u byly prawdopodobnie przyczyna smierci Jaroszewiczow.
Nie bede tu wyliczal ile ten BANDYTA sowiecki ma na sumieniu .Ilosc jego zbrodni wobec Narodu i Panstwa Polskiego jest tak ogromna ze w innym kraju by nawet procesu nie dozyl.U nas posowiecka zulia kreuje go na bohatera.
Takim przykladem "przyklejonego" zyciorysu jest tez Komorowski robiacy w Polsce za kandelabr. Ale to osobna historia a ja nie o tym ...

Szlag mnie trafia jak czytam "przechwalki" o jakiejs walce z komuna , strajkach , protestach na uczelni , bojkach z ZOMO w Nowej Hucie i tak wogole o zyciu w opozycji . A jednoczesnie w tych przechwalkach jest ciag sukcesow zawodowych , dobrobyt materialny , zycie na luzie od imprezy do imprezy ... wiecie kogo mam na mysli ... no tego co tu za caly patriotyzm Polski starcza ... tego co madrosci nikt z PiS zauwazyc nie chce a szczegolnie Prezes nie slucha ...aaaa i my "ortodoksyjni pisowcy" psujacy wizerunek Naszych Blogow !!!

Prosze sie zastanowic . Czlowieka niszczono , co tu P.Korus opisal , tylko za to ze nie chcial sie identyfikowac z PZPR i jej ideologia.Jeszcze raz powtarzam , ten czlowiek nie chcial przyjac legitymacji PZPR ... a gdzie mu tam w glowie byly strajki , protesty , dzialalnosc w jakiejs opozycji ... chcial tylko normalnie zyc , uczciwie.
Czy Panstwo to czujecie . Tak i jeszcze raz tak . P.Korus opisal prawde , prawde jak zylo sie w PRL na przykladzie tego nieszczesnego czlowieka , pilota. Kazde slowo "nieprawomyslne" bylo od razu przechwycane przez odpowiednich ludzi i dotad nad toba pracowali az cie nie zgnoili , lub zgnoiles sie sam i poszles na wspolprace. W tedy miales prace awans i spokojne zycie ... o ile spokojnym mozna bylo potem nazwac golenie sie przed lustrem.
P.Zygmuncie takich historii jest bardzo duzo jezeli ma Pan taka wiedze ... prosze pisac , pisac o takich historiach ... To dlatego by nie pozwolic na falsz w przekazywaniu wiedzy o tamtym okresie. Tym falszem zyje IIIRP , wlasciwie PRLbis. Z tego falszu pewne osoby zrobily sobie plaszcz nieprzemakalny.
Pozdrawiam Pana ... prosze pisac.

Obrazek użytkownika herbu Rogala

17-10-2013 [23:37] - herbu Rogala | Link:

>>> bylo od razu przechwycane przez <<< - powinno byc naturalnie "przechwytywane" Za blad przepraszam to z pospiechu ...