Tak czy siak, niech się dzieje co chce – moje pacyfistyczne przemyślenia publikuję w sieci. Bo jeszcze różnie po stołecznym referendum może być...
Trzeba nazwać to jasno i bez ogródek: scena i data 11 listopada 2013 roku w Warszawie to USTAWKA.
Kto kogo chce wpuścić w maliny? – można by zapytać najoględniej, gdyby nie chodziło o sprawy fundamentalne, zahaczające o byt narodowy. Przeanalizujmy siły i środki oraz korzyści i straty, jakie mogą wyniknąć z tak wyreżyserowanej i rozegranej sytuacji politycznej w tym dniu w stolicy.
Nie ulega wątpliwości, że celem prowokacji rządowej jest Ruch Narodowy. Powinno się napisać „rządowej” w cudzysłowie, ponieważ Herr Thuzk, by zabezpieczyć tyły operacyjnej gry, sięga już po formację zwaną Żandarmerią Wojskową, czyli ma przyzwolenie ośrodka (dysponującego armią) o nazwie KomoRuskość. Ot krok po kroku widać jak wcielane są zalecenia ze szkoleń u Putina, który radził ściślejszą więź swojej Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) z priwislanską podagenturą w SKW (Służba Kontrwywiadu Wojskowego). Zauważmy, jak ostatnio telewizja przedstawiała Płemiela: raz za plecami miał wojskowe wozy bojowe, a na drugi dzień w tle okręt marynarki wojennej. Ktoś, kto zna od środka pracę video-kołchoźników wie, że to nie przypadek: przekaziorujemy, że mamy swoich generałów na lądzie i wodzie, od Bałtyku do Tatr. Ale jest to także sygnał, że wszystkich i wszystkiego nie jesteśmy pewni.
Marsz Niepodległości przypomniała, wymyśliła i rozpropagowała Młodzież Wszechpolska wraz z Obozem Narodowo-Radykalnym – a więc u źródła stoją ruchy, które antypolsko nastawiona dwuczłonowa centrala (faktycznie na jej czele stoją dwa człony pisane przez „ce-ha”) traktuje jako najważniejsze zagrożenie dla swego okupacyjnego zadania. Czy dziś można liczyć na potencjalne wsparcie planowanego zgromadzenia przez grupy „zaboczonych”, takie jak Kluby „Gazety Polskiej” Sakiewicza (a zwłaszcza odłam „Gazety Polskiej Codziennie” reprezentowany przez młodego semitę Wildsteina) czy „Ruch Oburzonych” antyżydożerczymi pseudogestami Pawła Kukiza? Jak rozumieć kamienne milczenie Ośrodka Toruńskiego oraz przymiarki partii PiS do osobnego uformowania się? Czyżby JK wiedział coś, o czym publika nie wie? Narodowcy muszą pomyśleć, żeby nie zostać wystawieni na "rzeź".
Mimo wszystko, sądząc po indywidualnych deklaracjach, wydaje się, że frekwencja dopisze. Choć wzrastająca stale liczebność ludzi (patrz skrzykiwanie się na facebooku), którzy pojęli, że bez zadbania o swoje bliższe i dalsze opłotki zostaniemy pozbawieni państwowości, to gratka dla kreatorów Światowego Porządku, którzy urządzili w tym czasie spęd Klimatologów-Globalistów w Warszawie, i wymarzona wprost okazja do rozprawienia się z „nadwiślańskimi nacjonalistami”, bo sprokurowana i podana na tacy przez zdrajców u steru państwa, którzy przewidywane/zaprogramowane obelgi zza granicy, że Polacy to „nazi-katole”, przełkną za srebrniki jak słodki budyń.
Kto weźmie udział w prowokowaniu zamieszek?
Zjazd klimatyczny, poruszający się po globie metodą skoczka szachowego, to koń trojański utajnionego rządu światowego mającego na celu eliminację państw, odrębności narodowych, a zwłaszcza religijnych, i ustanowienie Nowego Porządku Świata (New World Order). Na czele tego tworu stoi grupa Bilderbergu, amerykańska finansjera żydowska oraz masoneria. Narzędziem brania mas za pysk są m.in. opłaty i zezwolenia emisyjno-dwutlenkowe, co pozwala sterować przemieszczaniem się dobrobytu po świecie. Zbrojnym ramieniem tej potężnej formacji są tzw. antify, czyli lewactwo, mające stygmatyzować według stalinowskiej wytycznej narodowców i antyglobalistów jako „faszystów”. Konferencje możnych autokratów, wzniecanie zamieszek oraz ich pacyfikacje kończą się co i rusz utwardzaniem się władzy, a więc uszczuplaniem obywatelskich wolności – nie bacząc pod jaką szerokością geograficzną się dany spęd/szczyt odbywa. To naturalne, że w takich miejscach i czasie pojawiają się antyglobaliści, którzy – ja ich rozumiem – daliby się pokroić, by przeciwstawić się zglajszachtowaniu globu ziemskiego. Oni także przybędą do Warszawy, sam otwieram serce i ramiona, by do stolicy przyjechali i zrobili trochę rozpierduchy w tym naszym zapyziałym TfusKomoRuskolandzie. Ale czy potrzebni w tym kontekście – ulicznych zamieszek – są Polacy reprezentowani coraz lepiej przez Konwent Ruchu Narodowego? Można antyglobalistów wspierać, pomóc im duchowo i logistycznie, ale jako Stowarzyszenie „Marsz Niepodległości” zejść z celownika.
Jakie straty, a jakie ewentualne korzyści wyniosą patriotycznie nastawieni Polacy, gdy zjawią się 11 listopada b. r. w stolicy? Moim zdaniem zyski żadne, a jeśli już, to minimalne. Bo waaadza zaemblematuje „faszystowskością” Święto Niepodległości. Ponieważ rządzą nami zdrajcy i jurgieltnicy, opłacani przez Rosję, Niemców oraz „Izraelitów”, sterując puzzlowo niedopilnowaniem i bałaganem organizacyjnym (czytaj: prowokacjami), łatwo napuszczą obce najemnicze lewactwo, by biło się z ludźmi Bogu ducha winnymi, którzy przyszli cieszyć się z historycznej rocznicy odzyskania bytu państwowego. Kto odniesie korzyść z takich zderzeń i zdarzeń? W świat pójdzie przekaz, że Polacy to warchoły, katole i naziści, przy okazji potencjalnych patriotów nastraszy się i zniechęci do manifestowania w ogóle, czyli publicznego wyrażania niezadowolenia podczas zgromadzeń.
I rzecz najważniejsza – Antypolskie Centrum uzyska kolejny pretekst, by przepchnąć ustawę o bratniej pomocy sił porządkowych w celu tłumienia u nas potencjalnych zamieszek. Ta „wredna kwestia” już puka do drzwi – uzbrojone oddziały zagranicznego, bezdusznego (bo dobrze opłaconego) ZOMO w Polsce to wizja, która opozycji spędza sen z powiek. To tak, jak byśmy się dali już teraz ukamienować na wieki. Spod takiej kurateli żaden narodowy przywódca nie będzie w stanie się wyzwolić, bo nasze prawo do samostanowienia zostanie oddane nadzorcy kondominium (gorzej – anonimowym protektoratom). Kiedy niedawno taką „bratnią unijną pomoc” zaproponowano Atenom podczas zamieszek rozwścieczonych Greków, to ich główny szef policji stwierdził, że ma przygotowane nakazy aresztowania polityków, którzy wyrażą na to zgodę. U nas to jest ta cienka czerwona linia, ktorą za wszelką cenę nie wolno dać magdalenkowej swołoczy przekroczyć!
A korzyści z szykowanego nam 11 listopada kryterium ulicznego? Nawet gdybyśmy założyli, iż część aktywniejszych członków Ruchu Narodowego doświadczy na własnej skórze smaku goryczy widząc naocznie perfidną zdradę i prowokację, i okrzepnie w boju; że zestaw wrogów obchodzenia Święta Niepodległości obnaży się i lepiej wyjdzie na światło dzienne a świat może dowie się z przecieków, że w Polsce narodowcy są bezpardonowo zwalczani – to kalkulacja owych mini-zysków i przewidywanych powyżej strat przemawia za zmianą strategii: zaprojektowaniem przemarszu, zabezpieczeniem jego przebiegu i samego świętowania rocznicy odzyskania niepodległości w taki sposób, żeby zejść z muszki reżyserom ustawki.
Przede wszystkim organizatorzy, czyli od 2011 roku Stowarzyszenie „Marsz Niepodległości” (a w gruncie rzeczy obecnie Konwent Ruchu Narodowego), muszą zrobić wszystko, by – jako się rzekło – zejść naszym-obcym Macherom z celownika. Apeluję tu zwłaszcza do Roberta Winnickiego, państwa Holocherów, do Bartosza Jóźwiaka z UPR-u, ale także do doradców Konwentu oraz przedstawicieli elit, mających realny wpływ na ten pochód. W ogóle żeby nie znaleźć się na tle tarczy należy 11 listopada nie być w Warszawie. Manifestację można by przenieść np. do Krakowa na Błonie. Nastawić się na historyczne widowisko u źródeł Pierwszej Kadrowej, zaprosić grupy rekonstrukcyjne, wyjść z Oleandrów reprezentacjami, forpocztami sztandarowymi. To jest oczywiście tylko propozycja, organizatorzy sami będą wiedzieli, jak zrobić, żeby było odświętnie, godnie i paradnie.
Z tego, co zaobserwowałem, najpoważniejszym kandydatem do takiego przeformatowania obchodów i poprowadzenia w sposób wodzowski całego wyjścia z zastawianego słopca, byłby Marian Kowalski z lubelskiego ONR-u. Nadający się jako człowiek bystry, odważny, doświadczony, rozsądny, umiejący trafnie oceniać ruchy aparatu przemocy i dobrze reagować na „potyczki w polu”.
Ruscy kibice podczas Euro 2012 oraz niemieccy bojówkarze, mający „edukować” Polaków w odbudowanej z gruzów Warszawie, jak wygląda w praktyce antyfaszystowska poprawność polityczna – to fakty, które jasno i dobitnie pokazały, z kim mamy do czynienia, gdy chodzi o „naszą” wierchuszkę w stolicy.
Co nie wyklucza, że w Krakowie nie dojdzie do prowokacji. Ale tutaj taki Kowalski łatwiej sobie poradzi, bo niby-usłużna żandarmeria wojskowa z centrali może mieć akurat oddział na południu kierowany przez patriotycznie nastawionego dowódcę.
Oto cytat z wywiadu z Marianem Kowalskim („Nie podnoście ręki na brata”), który opowiada, co się dzieje w takich sytuacjach:
<<Dziś ludzie z aparatu wiedzą, że nie ma sensu być w partii, bo wiele może się zmienić. Podczas Marszu Niepodległości użyłem tych słów, właśnie do policjantów. Gdy odśpiewaliśmy hymn i nastroje opadły, powiedziałem jasno: „musimy żyć obok siebie, a tych, którzy zostali zamordowani w Katyniu, nikt nie pytał, na kogo głosowali. Nie podnoście ręki na brata!” Oni się od razu cofnęli i do końca Marszu poszli razem z nami, tarcze wzięli i przełożyli na drugą stronę, nie do nas, tylko na zewnątrz, i skończyły się zadymy, gdy prowokatorzy zostali wypluci z tłumu.>> („Polska Niepodległa” nr 2 z dn. 16-22.09.2013).
Data 11 listopada zobowiązuje, ale Polska to wielki kraj i możemy ją świętować, gdzie chcemy, a nie tam, gdzie nas podprowadzają zdrajcy, by do nas – ludzi bez winy – np. strzelać.
Aneks:
W międzyczasie Marian Kowalski w lubelskim studiu „Idź pod Prąd" mówi wprost, że Jarosław Kaczyński to pookrągłostołowy człowiek Kiszczaka z koncesją na sterowaną opozycję. Że odrębny pochód 11.11.13 ma załatwić to, czego nie udało się zrobić służbom w 2011 i 2012 roku – tym razem rękami PiS-u zneutralizować narodowe aspiracje młodzieży. Audycja jest pod tym linkiem (wypowiedź od min. 19'45”, zwłaszcza kwestia o JK w min. 22'33”):
http://naszeblogi.pl/41221-mkowalski-po-kanadzie-przed-1111?utm_source=niezalezna&utm_medium=glowna&utm_campaign=blogi
Mój tekst zatem staje się "wołaniem na puszczy", bo MK zdecydowanie ogłosił, iż ONI idą, tak jak zapowiedzieli, i że nauczeni poprzednim doświadczeniem wzmocnili swoje służby ochronne etc.
Tak czy siak, niech się dzieje co chce – moje pacyfistyczne przemyślenia publikuję w sieci. Bo jeszcze różnie po stołecznym referendum może być...
Tylko nieśmiało na koniec zapytam: skąd takie skrywane parcie na różne konfrontacje?
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 6278
http://www.youtube.com/watch?v=MvjU84c7c4E
Od początku powtarzali, że "Nigdy z PiS", a teraz mają pretensje, że J.Kaczyński nie chce do nich dołączyć. Szef PiS manifestował na 11 listopada od 1978 roku, gdy jeszcze liderzy RN nosili koszulę w zębach.A więc cała ta akcja ma na celu zdyskredytowanie opozycji.
Myślę, że trzeba przyjąć już fakt (bo za dużo słów przeciw sobie wypowiedziano (RN), a w PiS-ie - poprzez inercję - poczyniono), że jak nie po drodze, to nie po drodze... Więc niech każdy odtąd buduje z otwartą przyłbicą swój przyszły elektorat. Wolę jawne rzucanie oskarżeń (a nawet kalumni) na siebie, niż ukryte podchody, skrywane przed publiką. Można wtedy oceniać racje, podjazdy, intencje - to przynajmniej daje ludziom - racjonalnie wnioskującym - do myślenia.
Dziękuję za wpis i uwagi. Pozdrawiam i zapraszam na przyszlość do wymiany myśli na moim poletku.