Tera rzondze ja, hrabia!

Bo jak inaczej rozumieć słowa Bronisława Komorowskiego?
Z jednej strony chciałoby się uwierzyć w cudowne nawrócenie. Otóż Adam Małysz, jak oznajmił mi pewien dobrze poinformowany jegomość, od pewnego czasu nosił się z zamiarem publicznego ogłoszenia swojej dezaprobaty dla premiera i rządu. Nie chciał jednak narażać się na krytykę świata mediów. Myślał o jakimś wymownym, sugestywnym geście. Dlatego doszedł do wniosku, że może to zrobić tylko w jeden sposób. Ogłaszając koniec kariery sportowej i odejście od wyczynowego współzawodnictwa. Hrabia długo na ten temat myślał i w końcu odczytał zamysł Adama. Potem patrząc na trzy lata „pracy” Donadla Tuska nagle otrzeźwiał i stwierdził, że on sam też musi Premierowi przekazać jasny sygnał, że choćby dwoił się i troił, wygrał wybory, za swoje partactwo, lenistwo i wpychanie nas Rosji tam, gdzie właśnie nas ma, nie może dostać powtórnie teki. Stąd ostre słowa do Tuska.
Mówiąc serio, wracam do tytułu wpisu. Jest obyczaj, że nominację na premiera RP wręcza się osobie desygnowanej przez zwycięskie ugrupowanie polityczne. Obyczaj ten nabrał mocy niepisanego prawa. Tu pauza – zwróćcie uwagę, że w kilku relacjach w serwisach informacyjnych, m.in. TVP Info, podkreślono wątek objęcia funkcji premiera nie przez lidera partii – Jerzego Buzka, Kazimierza Marcinkiewicza. Wymowa wiadomości dla mnie była jednoznaczna. Dopatruję się tutaj celowej konstrukcji fałszywego przekazu, iż ewentualne złamanie zasady przez Komorowskiego nie będzie złamaniem zasady, nie będzie precedensem, Prezydent nie zrobi nic nowego, bo takie rzeczy miały już miejsce. Przewiduję więc, że przypominanie powołania Buzka i Marcinkiewicza, mimo braku analogii, będzie teraz mocno wałkowane w wielkich mediach i bezmyślnie powtarzane przez usłużnych publicystów. Przy tej propagandzie może i łatwiej będzie Komorowskiemu stanąć ponad prawem, choćby niepisanym. Co tam obyczaj, teraz ja rządzę, konstytucja mi tego nie zakazuje i moje widzimisię jest ważniejsze, niż szanowane od lat prawidła zgodne z duchem demokracji. Na poważnie, zakładam, że Komorowski jest w stanie nie wręczyć nominacji Jarosławowi Kaczyńskiemu, nawet w przypadku zdobycia przez PiS bezwzględnej większości mandatów ustawowego składu sejmu. A przypominam, że taki rezultat może przy tej ordynacji dać wynik wyborczy już na poziomie 42 – 43%. Skąd ten wynik? A ile Kaczyński dostał w wyborach prezydenckich? Na kogo mają się rozłożyć jego głosy? Bo Komorowskiego przynajmniej na trzy ugrupowania. Obecny Prezydent RP, w mojej ocenie przedstawiciel betonu LWP, macherów postpreerelowskich służb specjalnych wychowanych pod okiem KGB, gwarant nietykalności polityczno biznesowych konstrukcji oligarchicznych III RP, jedyny nie postkomunista broniący WSI, ma wręczać Kaczyńskiemu nominację na Premiera RP? Nawet gdyby chciał, jego cisi przyjaciele nie pozwolą mu na to. Ale boi się wyniku wyborów, który przewiduje całkiem trzeźwo. Zapowiedź tej hucpy nie pojawia się teraz dlatego, że ma jakiś plan. Dla mnie, po prostu spanikował. Z jednej strony niepisane prawo, demokracja, przyzwoitość, z drugiej – koledzy i przyjaciele z LWP, WSI, PZPR i innych kół przyjaźni polsko sowieckiej, dla których ciemnych interesów Kaczyński jako premier jest śmiertelnym zagrożeniem. Dla naszego obecnego Prezydenta RP wybór jest oczywisty. Przykre, ale możliwe.