Jan Styka - polski malarz z przełomu XIX i XX wieku

Kolejną sprawą, na jaką chciałabym zwrócić Państwa uwagę, jest sukcesywna zmiana, jaka dokonywała się w polskiej kulturze w XX wieku. W przedwojennych podręcznikach z literatury polskiej czy też traktujących o literaturze powszechnej, można spotkać się ze stanowiskiem, iż literatura zawsze miała określone zadanie do wypełnienia. Zaobserwować też można silne związki literatury z historią Polski. Pisarze i poeci doskonale zdawali sobie sprawę z ogromu pracy jaką powinni wykonać na rzecz własnej Ojczyzny. Ich publikacje były narzędziem obrony polskości, obrony wiary katolickiej. Służyły utrzymaniu pamięci o najwspanialszych chwilach w historii polskiego Narodu.
W przedwojennych podręcznikach literatury spotykamy się z zupełnie innym podziałem epok literackich niż w późniejszych książkach przeznaczonych do nauki dla dzieci i młodzieży. Spotkałam się z systematyzacją podawaną przez np. Wiktora Doleżana (niestety w Internecie trudni mi odnaleźć właściwy odnośnik, dlatego zachęcam Państwa do samodzielnych poszukiwań).

Czy wskazywanie na konkretne zadanie stojące przed literaturą, łączenie jej z umiłowaniem Ojczyzny, obroną tradycji mogło mieć przełożenie na wychowanie młodzieży w Polsce ? Czy literatura nie przyczyniała się w znacznym stopniu do postaw patriotycznych, do gotowości oddania życia w jej obronie, czy nie uwrażliwiała na życie przyszłych pokoleń  (czyli de facto nas) ?

Czy uprzednie pokolenia nie odznaczały się większą dbałością o tych, którzy przyjdą po nich ? Czy przedwojenni Polacy nie dysponowali przypadkiem znacznie prawdziwszą wiedzą na temat ludzkiego postępowania niż obecni "światli naukowcy" ? Wreszcie, czy możliwe byłoby poddanie ich procesom ogłupienia na masową skalę, tak jak dzieje się to obecnie ? Czy ktokolwiek z nich pozwoliłby na to, by jego kraj był systematycznie demoralizowany przez kobiety lekkich obyczajów lub zidiociałych mężczyzn ? Czy ktokolwiek z nich miałby wątpliwości odnośnie tego, czy dewiacja seksualna (np. pedalstwo) zawsze jest godne potępienia ? Czy jakikolwiek przywódca polityczny wygłupiałby się, przyznając, że posiada w swoich szeregach dewiantów lub ludzi, którzy weszli na drogę grzechu i tkwią tam bez wstydu i chęci porzucenia złego postępowania ?
Czy jakikolwiek smarkacz plułby bez opamiętania na polskie symbole, na polską tradycję ? Czy zdewastowanie świętych symboli (jak np. oblanie farbą figurki Najświętszej Maryi Panny) nie pociągnęłoby za sobą konsekwencji w postaci dorwania sprawców i ich publicznego ukarania oraz potępienia ?
Wszyscy doskonale znamy odpowiedź na powyższe pytania. A w związku z tym, dlaczego nie ma silnego odzewu ze strony polskiego społeczeństwa na debilne hasła głoszone przez jeszcze bardziej debilnych ludzi ?
Jak to się dzieje, że w polskiej telewizji nie poświęca się uwagi na rzeczową krytykę skandalicznych zachowań, a zamiast tego po tysiąc razy powtarza się te same migawki z banalnym komentarzem ? Jak to być może, że media publiczne poświęcają wiele czasu na sprawy mało istotne, na porwanie Amelki, a nie na przytoczenie aktualnej sytuacji na świecie, szczególnie w rejonach konfliktowych ?

Czy wyobrażacie sobie Państwo sytuację, w której nasz Rodak, Jan Paweł II, piastujący najwyższy urząd w Kościele Katolickim, bez sprawdzenia kto do niego przyjeżdża i w jakiej sprawie, na wyraźne wskazanie zdemoralizowanej kobiety całuje po rękach przypadkowego człowieka i przeprasza go za rzekome winy Kościoła ?
Czy jakikolwiek przywódca polityczny obawiałby się reakcji kobiet - prostytutek, wyzbytych z wszelkich zahamowań i głośno wrzeszczących o chęci zabijania własnych dzieci ? A gdzie jest nasza polska duma ? Gdzie nasz honor ? Gdzie nasze zobowiązanie i wdzięczność wobec uprzednich pokoleń za ich poświęcenie ?
Czy to być może, aby wolność Polski rozumiana była jako pełna swoboda w czynieniu tego, co się chce bądź w dozwalaniu na tego typu zachowania ?

Gdzie podział się rozum Polaka ?

Jak wielokrotnie próbowałam to zaznaczać, jednym z podstawowych rysów odróżniających przedwojennego Polaka od przedstawiciela innych nacji, był wielki szacunek wobec symboli religijnych, głęboka pobożność oraz dbałość o zachowanie czystości obyczajów traktowanej jako czystość seksualna również ze strony człowieka dorosłego.
Dzisiaj dziwimy się bezczelności podejmowanych działań mających na względzie demoralizację dzieci, ale czyż nie nastąpiła wcześniej demoralizacja kobiet i mężczyzn ? Czy nie powinniśmy łącznie traktować obrony niewinności Narodu - jako sumy czystości seksualnej kobiet, mężczyzn i dzieci ? Czyż kobieta, która zmuszona jest rozstać się z mężem nie powinna zachować czystości seksualnej przez resztę życia ? Czyż mężczyzna, który nie chce mieć zdradzającej go żony, nie powinien przywyknąć do życia w czystości seksualnej ? A czy tacy rodzice nie byliby najlepszym wzorem dla własnych dzieci ? Czy ich postępowanie nie byłoby podstawowym czynnikiem uodporniającym własne dzieci przed zepsuciem ?
Sądzicie Państwo, że wszystko to nie jest możliwe ? Nic bardziej mylnego. Przedwojenni autorzy jasno wskazywali, że zachowanie czystości seksualnej nie zależy od konkretnych indywidualnych predyspozycji człowieka, lecz możliwe jest do osiągnięcia przez każdego. To właśnie przedwojenni psychologowie i im podobni usiłowali mącić w naszym społeczeństwie i wprowadzać do niego szereg nieprawdziwych twierdzeń.

Proszę choćby spojrzeć na broszurkę napisaną przez psychologa Władysława Witwickiego zatytułowaną "O pewnej psychologii sukcesu w związku z artykułem Boya o wystawie Styków" :

https://www.pbc.rzeszow.pl/dli...

Witwicki kreuje się na "neutralnego" naukowca, ale w istocie mocno krytykuje polskiego artystę- malarza Jana Stykę. Napomina o "prymitywnych przenośniach patriotycznych" w malarstwie Jana Styki. Płótno zatytułowane "Polonia" opisuje jako obraz "przeznaczony do rozbudzania patriotyzmu u maluczkich i zapoznawania ich z popularnie ujętą historią Polski i historią patriotyzmu polskiego po zaborach"(str. 7). Wyraża się pogardliwie o polskości pisząc : "Nastroje katolickie wiąże się w Polsce z narodowymi - inna rzecz czy słusznie - nie od czasów Styki przecież, tylko od wieku 17-tego i od czasów saskich" (str. 9). Polskiego malarza, autora takich obrazów jak : "Quo vadis, Domine ?" (1925), "Polska zmartwychwstała" (1919) czy "Chrystus z cierniową koroną" (1925) analizuje pod kątem braku "normalności", precyzując, że zachowanie Styki było "na pograniczu zdrowia duchowego i psychopatii" (str. 10). Formułuje zarzut, że malarz kształcił się na wykładach oo. Jezuitów. Pisze : "Przejmował się łatwo byle czym i zapalał, nie krytykując i nie konfrontując jednych zdań z drugimi. Raczej wyobraźnią niż rozumem wierzył w Chrystusa i Apollina, modlił się do jednego i drugiego i doznawał łask od obu naraz (...) na krytyczne przemyślenia jednego i drugiego nie było go stać" (str. 10). Zaskakujące jest przy tym, że to nie kto inny jak pan psycholog Witwicki fascynował się greckimi bożkami, grecką mitologią i to w takim stopniu, że przetłumaczył wiele dzieł greckich filozofów, ale cóż pozostawmy to bez komentarza.
Na stronie 11 wydanej broszurki, psycholog Witwicki podejmuje gdybanie o rozbujałym seksualizmie Jana Styki. Ponadto, "obserwator życia" usiłuje przekonać czytelnika, że rzekomy seksualizm malarza odzwierciedla się w jego żarliwości religijnej. Proszę zauważyć, że jest to jedno z tych twierdzeń psychologicznych, które na stałe weszło do 'publicznego obiegu', praktycznie bez żadnej refleksji oraz krytyki na temat jego poprawności.
Oczywiście, pan psycholog Witwicki nie kończy na tym stwierdzeniu i dodaje, że patrioci i pobożni są w istocie tacy sami jak "racjonaliści" (proszę zauważyć, w jaki sposób Witwicki unika słowa "ateiści") - jedyne, co ich od siebie różni to większa liczba "okazji do żalu" u pobożnych. Poczucie grzechu i większy rygoryzm u pobożnych usiłuje połączyć z popędem seksualnym. Wmawia swojemu czytelnikowi, że malowanie nagości na obrazach zawsze połączone jest z upodobaniem autora do sfery seksualnej (str. 14). Zarzuca polskiemu malarzowi "grę na uczuciach religijnych i narodowych".
Sam opowiada się za promowaniem "realizmu" w sztuce, przez co rozumie, wyzbycie się wszelkich elementów religijnych z obrazów, rzeźb itd.
Pod koniec swojej książeczki, Witwicki wyraża pewne, dość znaczące stwierdzenie :
"Zadaniem krytyka nie jest daremnie narzucać ludziom upodobania, obce ich naturze, tylko raczej uświadamiać, ujmować w słowa i porządkować jakoś naturalne, wieczne, ludzkie, a choćby tylko grecko-łacińskie - nasze reakcje estetyczne. Jeżeli takie są" (str. 16). proszę bliżej przyjrzeć się temu ostatniemu zdaniu. Witwicki był psychologiem aktywnie niszczącym polską kulturę, polską wiarę religijną, polskie tradycje. Trudno nie widzieć w jego zmaganiach z polską kulturą "narzucania ludziom upodobań, obcych ich (polskiej) naturze", choć raczej nie atakując polskości zupełnie wprost, bezpośrednio, bez osłonek. Czyż Witwicki nie czynił wysiłków, by ludziom "uświadamiać, ujmować w słowa i porządkować", przystosowując jakoś do ich sposobu pojmowania świata - skłonności oraz reakcje, które wyglądając na naturalne, typowo ludzkie, w rzeczywistości były im obce ?
Czyż współcześni psychologowie i psychoterapeuci odarci z resztek rozumu i pamięci o polskim pochodzeniu nie czynią podobnie, żyjąc w przekonaniu, że uświadamiają ludziom ich "prawdziwe reakcje" ?

Co powodowało, że Witwicki próbował odrzeć z godności malarza Jana Stykę ? Być może odpowiedź na to pytanie znajdziemy w takich obrazach Styki jak : "Polonia" (z roku 1890), "Regina Poloniae. Matka Boska błogosławiąca" (z 1883 roku) czy "Zgon na pobojowisku" (z 1880 roku).

Na dzisiaj tyle.
Kolejny wpis za 2 tygodnie.

 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika xena2012

09-03-2019 [18:52] - xena2012 | Link:

Prosze nie narzucać mediom tematów do przekazywania społeczeństwu .Akurat w przypadku tego porwania 3-letniej dziewczynki sprawa powinna byc potraktowana powaznie.Należy sie przyjrzec prawu czy nie dyskryminuje ono praw ojca.Takie sytuacje jak porwanie dziecka przez rodzica drugiemu rodzicowi powinny być poddane społecznej dyskusji i to jest sprawa waznaiejsza niż czystość małżonków po rozwodzie.

Obrazek użytkownika Marek1taki

09-03-2019 [21:11] - Marek1taki | Link:

Jestem Pani wypowiedzią zaskoczony.
Trudno uznać, że blogerzy mają taka władzę, że narzucają coś mediom. Problem jest odwrotny, że to media nas urabiają bez pardonu, wbrew naszej woli. Autorka przywraca równowagę i to budzi zastrzeżenia?
Skojarzenie treści z porwaniem być może słuszne (nie znam szczegółów bo media grzeją temat zamiast informować), ale nie jest winą autorki, że porwanie nie jest traktowane poważnie tylko jako do antyrodzicielskiej agitacji przez media.
Porwanie dziecka powinno być przedmiotem społecznej dyskusji?!
 

Obrazek użytkownika xena2012

10-03-2019 [06:28] - xena2012 | Link:

To nie było porwanie dla okupu ,więc problem powinien być nagłosniony bo staje się problemem społecznym. Może za wczesnie jeszcze dyskutować ze względu na trwające śledztwo,ale nie da się uniknąć pytań-dlaczego?Takie sytuacje rozwiedzionych rodzin,walka o dziecko,walka o prawo do jego odwiedzania w świetle sprawowania bądź nie władzy rodzicielskiej zdarzają się coraz częsciej.Czy należywięc sprawe schowac po dywan?

Obrazek użytkownika Marek1taki

10-03-2019 [08:30] - Marek1taki | Link:

Ma Pani rację. Społeczeństwo nie może zastępować sądów, ale rzeczywiście na tej sprawie - niezależnie od jej konkretnych okoliczności (ojciec nie musi do tego być świetlaną postacią) - należałoby rozkręcić kampanię na rzecz trwałości wartości rodzinnych i analizować przyczyny. Tego jednak nie będzie. Znamy już metodykę pracy i doktrynę społeczno-polityczną mediów. Znamy nastawienie społeczeństwa i polityków, którzy pod publiczkę to nastawienie kierują w stronę "praw" i socjalu. Jeśli już szukać doktryny sensownej dla umocnienia rodziny, to jest ona u Grzegorza Brauna. To w mediach nie przejdzie, bo kwestia sojuszy z żydokomunami. Mimo, że w wypowiedziach jest oparcie o tradycyjne wartości. Np. wałkowany ostatnio poseł Tarczyński jasno potrafił wczoraj wypowiedzieć stanowisko w sprawie szczucia pedofilią w szkołach. Zabrakło (w TVP INFO) konstatacji, że szkoła ma uczyć, a rodzice wychowywać, wymowa programu była, że szkoła ma wychowywać i to się sprawdza więc nie ma co zmieniać. Natomiast cytowany przez Wolnosc24.pl Prezes PiS powiedział jasno:" Będziemy mówić „nie” atakowi na dzieci. Polscy rodzice mają prawo do wychowywania własnych dzieci". - czy za słowami pójdą czyny? Nie. Prokuratura Warszawska i Kuratorium mają aż nadto paragrafów na Trzaskowskiego i Rabieja, ale łatwiej było pozbawić rodziców praw bo "porwali" własne dziecko ze szpitala przed zaszczepieniem (była tak sprawa). PiS nie zrobi krótkiej zwycięskiej wojenki z pedofilami, którzy chcą edukować seksualnie bo w Warszawie, bo Broniarz, bo nauczyciele są POstępowi,  bo rok wyborczy. A tych aspektów podważających prawa rodziców, trwałość małżeństwa, samodzielność finansową rodziny jest wiele. Sprawa będzie więc szeroko omówiona, aby ją sprawnie zamieść pod dywan, bo na rozdrapanie ran nie ma ani okazji politycznej, ani chęci. Łatwiej jest w ustawiać okna Overtona wbrew żywiołom głównego ścieku mediów, tylko mówić to co wszyscy chcą usłyszeć, wspólnie się oburzyć na kozła ofiarnego i nacieszyć pozytywnymi emocjami w towarzystwie wzajemnej adoracji, do którego najlepiej przytulić demokratyczną większość.

Obrazek użytkownika xena2012

10-03-2019 [10:31] - xena2012 | Link:

W naszym własnym interesie jest aby sprawy społeczne naświetlać.Nie ogladajmy sie na to co i czy zrobi PiS  w tych sprawach. Presja ma sens i to nalezy wykorzystywać. Problem wtagnięcia grup LGTB do przedszkoli i szkół ma bowiem szerszy kontekst niż to poruszamy.Przecież dzieci i mlodzież muszą się przede wszystkim uczyć,poznawać świat i jego mechanizmy.Sądząc z aktywności LGTB mozna sie obawiać ,że nauka bedzie miała drugorzedne znaczenie,z czym więc wyjda ze szkół?Z wiedzą o pastylkach wczesnoporonnych? .Narzekamy,że programy szkolne sa przeładowane,a zgadzamy sie na teczowe piątki w których młodzież bedzie snuła sie po korytarzach z teczowymi flagami?A może naukę sceduje sie na korepetytorów? Te wszystkie pytania musimy stawiac jednak nie sobie.Dlatego myślę że tmedia powinnyw wiekszym stopniu tworzyć programy z udziałem społeczeństwa ,a nie tylko gadających głów z kazdej partii.Sobotni program Studio Polska mógłby spełniac to zadanie gdyby nie formuła udzielania głosu wyłącznie tym samym osobom.Jakicś sepleniacy mlody człowiek w każdym temacie jest na ,,nie'',a nie mają dojścia do głosu ci którzy specjalnie z Polski do studia przyjechali.

Obrazek użytkownika Marek1taki

10-03-2019 [14:00] - Marek1taki | Link:

Matka Kurka już pisał, że jest łąmane prawo
"Art. 200b. Publiczne propagowanie treści o charakterze pedofilskim"
https://www.kontrowersje.net/r...
Nikt się nie ruszył (dopiero dzisiaj padły wytyczne, bez polityki prawo nie działa rodzice są dorośli mimo wszystko) to nogę Trzaskowskiego w drzwi wstawiono. Nomen omen?

Obrazek użytkownika HenrykH.

10-03-2019 [10:59] - HenrykH. | Link:

Jan Styka będzie pamiętany i za 300 lat ,o p.Witwickim dzisiaj mało kto wie .Za lat 50 hmmm.

Obrazek użytkownika Pani Anna

10-03-2019 [12:40] - Pani Anna | Link:

Nagłośnienie porwania małej Amelki nie jest najlepszym przykładem na ukazanie "mało istotnych spraw" jakimi zajmują się media. Nie ma potrzeby dochodzenia przyczyn rodzinnego konfliktu, każda rodzina z czymś się zmaga, ale żeby w ramach  rozwiązywania swoich problemów próbować porwać dziecko w biały dzień, prosto z ulicy, to świadczy o tym, że ten człowiek nie nadaje się do sprawowania opieki nad dzieckiem. Dobrze, że zostało pokazane, że takie rzeczy są póki co, niemożliwe w Polsce. 
Ludzie są coraz bardziej zagubieni, do tego dochodzi emigracja i rozdzielenie rodzin, których członkowie żyją nie tylko w innych krajach, również w zupełnie innej kulturze i systemie prawnym. Z tym problemem nikt, ani media, ani blogerzy nawet nie usiłują się zmierzyć, a przecież dotyczy to tak wielu ludzi. Nie wiem jak ojciec, obywatel polski żyjący w Niemczech wyobrażał sobie samotne wychowanie 3letniego dziecka w tym kraju, ale stawiam wszystko, że najdalej po miesiącu miałby już Jugendamt w domu, o ile już wcześniej go tam nie było. Tu chodzi o duże pieniądze, które dostają zarówno urzędnicy Jugendamtu jak i rodziny zastępcze za każde odebrane dziecko. Mała Amelka trafiłaby do rodziny zastępczej i ani matka, ani "kochający" ojciec więcej dziecka by nie zobaczyli.

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

10-03-2019 [14:00] - Imć Waszeć | Link:

Gdyby ojciec był Niemcem lub Norwegiem, a już na pewno gdyby był Arabem lub Murzynem z tych krajów, to dziecko natychmiast porwałby polski niezawisły (od rozumu i lojalności wobec narodu) sąd na mocy polskiego prawa i w kajdanach powlókł za granicę. Handel ludźmi to ulubione zajęcie nadzwyczajnej kasty w "tymkraju".