Poczekajmy - a znów zaczną brać jeńców i założą nową Łączkę

Nie wiem, dlaczego wielu blogerów jest tak święcie przekonanych o tym, że Polska bulwersacją stoi. Oczywiście chodzi o wybory samorządowe i skandal wokół PKW. Oczywiście, bulwersujące są wszystkie okoliczności, ale nie jest znowu tak oczywiste - niestety - że Polacy tak bardzo rwą się do szabli w obronie demokracji, prawdy i uczciwości. Sądząc po tym, co widzę wokół siebie a żyję w stricte prawicowym środowisku, gdzie prawicowy na pewno nie oznacza platformiany, to ludzie są na etapie łykania informacji, zadziwienia połączonego z niedowierzaniem, a w to wszystko zaczyna wkradać się nie tyle złość, bo ta - niestety - już wyparowała po pierwszym dniu, co marazm wymieszany ze zwątpieniem. Przykre obserwacje. Pesymistyczne, niestety...

Zasadniczo blogosfera nasza dzieli się na tych, co to chwycą za bagnety, szable i pistolety a ostatecznie z czerpakiem pójdą bić Niemców, Ruskich i Komoruskich oraz na tych, którzy będą szukać rozwiązań legislacyjnych. Czyli, nic nowego. Oba rozwiązania zależą zapewne od usposobienia danej osoby i raczej więcej mówią o osobowości i charakterze danego blogera, niż obecnej sytuacji i sposobów jej rozwiązania. Konflikt zbrojny niesie ze sobą ryzyko przegranej i zabetonowania sceny politycznej na wiele lat oraz represji ze strony władz czy wręcz interwencji sąsiadów w ramach bratniej pomocy, pod czujnym okiem UE, która naprawdę wcale tak bardzo nie będzie oponować i chętnie wesprze się na woli i autorytecie demokratycznie wybranych władz w naszym kraju. Jest to wizja drastyczna, dla wielu zbyt drastyczna, ale są to głównie osoby, które wychowały się w wolnej a przynajmniej w miarę spokojnej Polsce, w której szczytem eskalacji konfliktu były zamieszki na Marszu Niepodległości. Temu pokoleniu trudno przełknąć, że możliwe są takie metody działań. Nie pojmują sowietyzmu, podobnie jak nie pojmują go zachodnioeuropejskie społeczeństwa. I pełni są naiwnej wiary, ze jesteśmy zbyt pokojowym społeczeństwem i żyjemy w zbyt spokojnych i cywilizowanych czasach, by... Ukraina weryfikuje chyba najlepiej tego typu teorie i myślenie. A jednak nie w każdym przypadku.

Zatem chciałoby się wybrać drogę pokojowych i prawnych przepychanek legislacyjnych, łażenie po sądach, tworzenie komisji śledczych itd. Tyle, że to nic nie da. Nic nie da. Prawo, sądy, terminy, sędziowie... nic nie stoi po naszej stronie...

Ktoś powie: babo durna, czego ty jeszcze chcesz. I tak źle i tak nie dobrze... To, co w końcu robić?

Nie wiem. Zapewne dobrze jest uruchomić wszystkie kanały działań, z protestami włącznie. Może, niech każdy robi to, co potrafi najlepiej. W przypadku homo sovieticus jedno jest pewne: marazm jest oznaką kapitulacji i zachętą do zdominowania (vide Putinus). A my tu mamy z tym typem mentalności ludzkiej do czynienia.

A tak na przyszłość, wśród rad dotyczących kontroli wyborów mam tylko jedną: monitoring, obowiązkowy monitoring wszystkich członków komisji wyborczej od momentu ich wejścia do lokalu, zaplombowania wyraźnie pustej urny, rozpakowania kwestionariuszy aż po zakończenie prac nad protokołami i ich przesłanie - monitoring w całym lokalu wyborczym wsparty o dowolną dokumentację fotograficzną dowolnych osób, w tym obowiązkowo jednej wyznaczonej spośród członków komisji. Nagranie w kilku kopiach powinno zawierać dokładną rejestrację prac członków komisji i jej zasobów oraz być przechowywane na stałe w danej jednostce terytorialnej i na każdym z wyższych szczebli samorządu: okręg, miasto/gmina, powiat... Tak, by w dowolnym momencie można było obejrzeć i zweryfikować dane dotyczące osób, ich obecności, pracy - prawidłowości, zaniechań, błędów lub zwyczajnych przekrętów. Protokół wsparty o dokumentację foto-video zapisaną na cyfrowych nośnikach różnego typu i przechowywanych przez okres stały (nie zawierają aż tyle miejsca w dzisiejszych czasach i z całego wieku nie zajmą jednej szafy w skali powiatu) w różnych miejscach, może stanowić jakiś konkretny punkt odniesienia dla oceny prawidłowości przeprowadzonych wyborów i ich uczciwości.

Dzisiaj jednak, jakkolwiek wszelkie deliberacje i rady na przyszłość są ważne, należy skupić się na ocenie bieżącej sytuacji. Nie wydaje mi się, by PSL i PO wraz z nim, tak łatwo odpuściły te szachrajstwa. Od tego zależy ich byt w przestrzeni publicznej. Dotyczy to obu ugrupowań (nie martwmy się o całą klasę - oni przetrwają, póki co wszędzie mają swoich i dadzą radę - przeczekają spokojnie 4 lata i wrócą; silniejsi, wypoczęci, z głowami pełnymi planów, pomysłów itd...), ale szczególnie dotyka to PSL. Jeśli w tych wyborach zostanie ono zmarginalizowane, jego szanse na przetrwanie jako formacja są bliskie zeru. PSL to partia, gdzie doły są daleko ważniejsze i bardziej życiodajne niż góra. To tam, w śród swoich i swojszych odbywają się ustawki na wszelkie interesy, stanowiska itd. Pamiętajmy, że to partia karierowiczów i dorobkiewiczów. Kasa i bycie u żłobu - któregokolwiek, jest jedynym wabikiem, magnesem trzymającym działaczy w kupie. Zatem, PSL po tak sromotnej porażce (jak podano na początku i na co wskazywały wszelkie znaki na ziemi i niebie od bardzo długiego czasu) miała właściwie tylko jedno wyjście dla utrzymania się realnie przy życiu: sfałszować wybory. Korzyść z tego była dwojaka: i nakarmienie dołów, rozdzielenie im stanowisk i zatrudnienie ich rodzin, sąsiadów, przyjaciół, konkubentów i rodzin przyjaciół, sąsiadów, i konkubentów... oraz stanie w pozycji rozgrywającego wobec PO. To ostatnie to już było chyba jednak przegięcie i dlatego właśnie wszyscy dziś niemal jednogłośnie zastanawiają się nad uczciwością tych wyborów. Tyle, że jedni mówią wprost: sfałszowane a drudzy nie chcą się do tego przyznać w obawie posądzenia o ciemnogród PiSowski i przynależność do sekty radiomaryjnej czy macierewiczowskiej. Kolejny raz wychodzi na to, że zachłanność jest znakiem złego wychowania i kończy się kompromitacją. PSL, co od lat wiadomo, na umiar nie choruje.

Czy jednak damy radę pokonać to zło w naszym kraju w sposób spokojny, w ramach procedur przewidzianych prawem? Nie. Ponieważ nasze prawo jest tak przewidziane, by obywatel - w dowolnej ilości sztuk (dla tej kasty obywatele mierzą się w ilości ich sztuk - jak bydło do pomiatania, które tytułuje się z okazji rocznic i kampanii) - nie miał nic do powiedzenia. Na tym polega polska demokracja, że obywatel jest wolny i ma prawo czuć się wolny. Ma prawo nawet czuć się zadowolony lub nie. Ma prawo zgadzać się z władzą lub nie. Ma prawo wybierać lub nie wybierać. O tym jednak kogo wybiera (w wyborach czy sondażach również) niekoniecznie on sam decyduje a z tego, że się zgadza czy nie, nic nie musi wynikać. Okazuje się bowiem, że nawet w obliczu takiego kryzysu państwa, jak podejrzenie ze strony sporej części społeczeństwa, że wybory są sfałszowane, nie musi skutkować ich powtórzeniem i że nie ma realnych narzędzi, by je unieważnić a wszystko zależy od jednej osoby, która niekoniecznie musi mieć interes w tym, by prawdy dociekać, jak to zdaje się mieć miejsce obecnie.

Biorąc pod uwagę elektorat PiS i jego koalicjantów ze strony Ziobry, Jurka czy Gowina oraz równie bardzo nieufne SLD czy TR Palikota, grupa niezadowolonych i życzących sobie powtórzenia wyborów jest całkiem spora a w zasadzie jest ona większością. Wystarczyło jednak, że przegrani mają swojego prezydenta i swoją Premierę, by zdominować wolę narodu i głos rozsądku również. Taką mamy demokrację.

Do tego jesteśmy tak zmęczeni tą szarpaniną, nieustannym wydzieraniem własnych swobód obywatelskich i praw z cudzych łapsk, że w takiej sytuacji siedzimy w chałupach i do głowy nam nie przychodzi iść pod gmach PKW tabunem i tam siedzieć przy koksownikach. My siedzimy w ciepłych mieszkaniach i czekamy, aż hochsztaplerzy zbiorą wszystko w miarę trzymającą się kupy całość, noszącą możliwie dużą dozę prawdopodobieństwa i podadzą nam do wiadomości. Wówczas my, znowu - jak na obywateli drugiej kategorii, charakterystycznej dla demokracji fasadowej - wyrazimy pomrukiem społecznym swoje niezadowolenie i nieufność, po czym przystąpimy do nawalanki słownej, która może i czegoś nas uczy, ale nie wiele nas do przodu posuwa, dając nam jedynie sporo złudzenia, że coś zyskaliśmy. Dopóki nie mamy realnej władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej - nie mamy nic, nie możemy nic. Możemy ewentualnie pójść siedzieć - gdziekolwiek nam siedzieć przyjdzie. Najlepiej nam jednak wychodzi siedzenie w domu.

Chytra baba z Radomia zgarnęła flaszki i poszła pić i ma co oblewać a my siedzimy o suchym pysku i z niedowierzaniem acz spokojnie patrzymy jak zrobiła nas z kumplami w przysłowiowe "ch". I w sumie, gdzieś w kuluarach może spotkać Premiera Kaczyńskiego i szyderczo śmiejąc się w twarz zapytać: i co mi zrobisz?

Właśnie: i komu...? Odpowiedzialność w tym przypadku jest równie bardzo rozmyta, jak w sprawie stanu wojennego... Oni, wiadomo kto, wszyscy byli umoczeni. Oni, wiadomo powszechnie kto, wszyscy brali w tym udział. Oni, co do jednego, są za to odpowiedzialni. I co im zrobisz? Nasze życie społeczne zostało tak bardzo przepojone marksistowską dialektyką, że najczęściej nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy, że my sami w sporej części jesteśmy ...homo sovieticus. Niestety. Nasza mentalność to mentalność karierowicza, łapówkarza, złodzieja, pijaka, cwaniaka -jak sowiety i bolszewika. Tyle, że to tak ładnie potrafimy ubrać i nazwać - poprawnie politycznie. I zasłonić twarz maską patrioty i solidarnościowca walczącego o wolną Polskę. Tylko, jeśli tak, to dlaczego to PKW nie jest już wspomnieniem? Dlaczego nikt ich nie nęka? Dlaczego Krakowskie Przedmieście nie wygląda jak w kwietniu 2010 roku? Tam powinny być tłumy! Milczące, spokojne i czekające! Czekające na decyzję Prezydenta, która im się zwyczajnie należy i którą - zaręczam - on by podjął! Bo on wkrótce też kandyduje... Gdzie te tłumy polskich patriotów czekających do skutku?!

Te same babcie w moherowych berecikach, które wiernie wspierają Radio Maryja i kroczą w Marszach i Miesięcznicach, wciskają listonoszom, pielęgniarkom i lekarzom łapówki, cieszą się z sukcesów wnucząt, którym rodzice zdołali załatwić pracę wśród swoich, wygryzając może kogo i bardziej kompetentnego. Tego nauczyły swoje dzieci i to popierają - w określonych okolicznościach (sobie sprzyjających). Te same osoby, które pomstują na PO zdolne są do fałszowania wyborów na korzyść kandydatów z PiS! Ci sami PiSowscy kandydaci - reelekcji zamieniają swoje urzędy w twierdze swojszych i mojszych pociotków.

I dlatego powszechny zryw Polaków przeciwko fałszerstwom wyborczym nie jest póki co możliwy. Wielu, zbyt wielu więc dziś powie: a co to za różnica, kto przyjdzie - wszyscy tacy sami. To słyszę w swoim środowisku. Codziennie przychodzą do mnie ludzie i słyszę, że im wszystko jedno, bo już nikomu nie wierzą. Bo jak ten... z PiS... to komu wierzyć?!

Wszystko to jednak nie oznacza, że nie mamy prawa i obowiązku dochodzić prawdy i sprawiedliwości. Chodzi mi właśnie o to, by jednak dochodzić i wreszcie do czegoś konkretnego dojść. Żeby po raz kolejny, nawet w obliczu takiej wygranej, realnej szansy na odebranie władzy i dokonanie zmian, nie musieć godzić się na własną krzywdę. By nie przymykać oka na przekręty tylko dlatego, że to "nasze" wewnętrzne bagno.

My, Naród - suweren (czy to komu pasuje czy nie), domagamy się należnej nam władzy. Oto leży ona przed nami. Nie pozwólmy jej sobie wydrzeć złodziejom. Złodzieje za kraty! I łapy im ucinać, to kraść przestaną na pewno. Tymczasem bój o kraty i tasaki przegrywamy. I jaka to różnica, że o tym wiemy? Poczekajmy a znowu zaczną brać "jeńców" i z czasem założą nowa Łączkę - bo zbyt niewielu było gotowych na nią się wybrać... Zanim Polska podbarwiła się bolszewizmem, też toczyły się dyskusje nad słusznością socjalizmu i bywało, że traktowano go w sposób cywilizowany czy wręcz postępowy - jak dziś PO i jej równie zakłamaną lewacką retorykę.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Adam

20-11-2014 [07:00] - Adam | Link:

No A jak zaloza to co zrobimy " przeciez nie wywolamy nowego powstania" Jka ucza zyzak ziemkiewicz braun I rezta choloty

Obrazek użytkownika ba.a

20-11-2014 [12:45] - ba.a | Link:

"Na złodzieja nie ma klucza"
Społeczeństwo przekonało się już wielokrotnie,że w Polsce skutecznie tępiona jest jedynie prawda.
Kanty małe i duże mają stanowić atrakcję dla zakadzonej gawiedzi,która w żaden sposób nie łączy tego z własnym życiem.
Każdy kant,każda niegodziwość,każde "samobójstwo" wywołuje larum na nie więcej niż 3 tygodnie.Potem blednie,cichnie,słabnie i sytuacja powraca do normy.Do normy przez nich ustalonej i pieczołowicie chronionej.