NARODOWA EMIGRACJA- czas działania!

Jestem emigrantem. Jedna noga tu, druga tam. Czy mozna tak zyc? Widocznie taki jest juz nasz los. Cierpimy nie bedac u siebie, nie majac dookola swoich najblizszych, nie mogac swobodnie mowic we wlasnym ojczystym jezyku.
Wiem, ze nie wroce juz do Polski. Nawet jesli bedzie sprzyjajaca sytuacja ekonomiczna, a kiedys napewno tak sie stanie. To boli. Zbyt wiele sie juz wydarzylo, zbliza sie czterdziestka, zapuszczam korzenie na obczyznie. Zostane w Niemczech.
Wciaz jednak walcze ze soba i w moich myslach toczy sie nieustanny proces oceny wlasnej postawy. Czy jestem patriota skoro wyjechalem? Czy jestem patriota skoro nie wroce nigdy do Kraju? Kim jestem?
Dlaczego wiec wogole wyjechalem?
Jako lekarz moglem sprobowac odnalezc sie w rzeczywistosci pelnej zawisci, cwaniactwa, skrywanych szeptanych rozmow,  odnalezc sie w sytuacji, gdzie ten kto „nie bierze“ – nie moze piac sie gdzies wyzej, chocby nawet byl jednostka wyrozniajaca sie sposrod innych. A i tak zycie mlodego polskiego lekarza (tak bylo jeszcze przynajmniej 10-12 lat temu) nawet gdyby „sie skurwil“, nie byloby do pozazdroszczenia. Byloby moze jedynie nieco „lzejsze“ niz moja owczesna sytuacja, ktora opisze ponizej.
Tuz po skonczeniu stazu, pracujac w niewielkim szpitalu na Slasku (pierwsza mala emigracja z rodzinnego Lublina) , zarabialem 1100 zlotych brutto (jakies 700 zlotych netto). W ramach etatu pelnilem tez dyzury szpitalne i dodatkowo pogotowiane. Kiedy mialem miesiecznie jakies 6-7 dyzurow to wyciagalem „na reke“ jakies 1300- 1400 zlotych. Dyzur polegal na tym ( moze to takze sie zmienilo?), ze czlowiek po swojej normalnej dniowce zostawal cala noc w szpitalu. Nie byla to wcale noc „przespana“. Wrecz przeciwnie. Na dwa lata mojej pracy na Slasku „udalo“ mi sie- doslownie- jeden raz miec na tyle spokojny dyzur, ze polozywszy sie ok. 23.00 do lozka, przespalem cala noc, a obudzila mnie dopiero sprzataczka, ktora zawsze rano sprzatala dyzurke. Jakies 90% moich dyzurow odbylo sie bez zmruzenia oka.
Nie koniec na tym. Po takim nieprzespanym dyzurze nie szedlem od razu do domu- o nie! Plan przewidywal prace do minimum godziny 15.30 dnia nastepnego. I tak bylo. Poranny obchod, badania, nowe przyjecia, wypisy i wszystko co wydarzyc sie moglo w szpitalu z ostrymi dyzurami- czyli wszelkiego rodzaju nieprzewidziane, zazwyczaj nieprzyjemne, sytuacje.
Kiedy ok. 16.00 udawalo mi sie wreszcie wyjsc z tego kieratu i kiedy wreszcie dotarlem rowerem na stancje, ze zmeczenia nie bylem nawet w stanie zasnac. Sen przychodzil dopiero ok. 22.00. Nastepnego dnia trzeba bylo naturalnie znowu wstac ok. 6.00 by na 07.30 stawic sie na porannym raporcie. I taka mialem perspektywe zycia.
Nie byloby mnie stac ani wlasny kat, ani na samochod, ani na normalny urlop. A gdzie miejsce na rodzine? Dzieci? Przeciez to zajmuje czas, wymaga uwagi i poswiecenia. Lekarz jednak  musi  duza czesc swojego czasu i uwagi  przeznaczyc na ciagle doszkalanie sie, musi byc na biezaco (tym bardziej w trakcie specjalizacji). Trzeba uwazac na bledy. Jako lekarz ciagle pracujesz „pod pregiezem“ prokuratora. A jesli nie prokurator to oskarzyc moze cie sam pacjent lub jego najblizszi. Stajesz przed wyborem: albo rodzina, albo praca.
Nie chodzi tez tylko o czas, chodzi takze najzwyczajniej w swiecie o pieniadze. Skad wziac na utrzymanie tej rodziny? Dzieciak nie przyjdzie i nie bedzie liczyl pieniedzy w portfelu tylko powie „Tato, potrzebuje na nowe ksiazki i flamastry…Tato, a jutro z klasa idziemy do teatru…Tato, a kiedy kupisz mi nowy komputer?“ I tak dalej. Nikt przeciez nie bedzie odmawial swojemu wlasnemu dziecku wszystkiego, a juz z pewnoscia odmowa taka nie powinna byc jakas obowiazujaca  zasada.
Tymczasem  pozostajac w Polsce zgodzilbym sie na noszenie wywroconej podszewka na wierzch marynarki. To co jest wyjatkiem musialoby stac sie dla mnie normalnoscia i powszednioscia, a to co powinno byc zasada staloby sie wyjatkiem…
Oczywiscie pod warunkiem, ze zalozylbym wtedy rodzine. Pod warunkiem, ze rodzina taka nie rozpadlaby sie pod presja bieda-rzeczywistosci. I pod warunkiem, ze nie umarlbym w wieku 30-kilku lat z wyczerpania. Nie przesadzam. Znam osobiscie przynajmniej 4-5 przypadkow stosunkowo mlodych lekarzy, ktorzy zmarli prowadzac szalenczy tryb zycia, pracujac non-stop na dyzurach, w szpitalach i przychodniach. Jeden z nich zmarl zreszta na nocnym dyzurze w szpitalu, w wieku 36 lat…Dwoch znajomych lekarzy zmarlo na nowotwory majac czterdziesci kilka lat, a inne osoby nie pamietam, ale pamietam ten szok jak dowiadywalem sie, ze zmarli tak mlodo…
Dlatego tez stojac przed perspektywa biologicznego unicestwienia,  tak na dobra sprawe nie mialem innego wyjscia. Wyjechalem. W moim przypadku do Niemiec.
Po 10 latach nie zaluje tej decyzji. Potem pojawila sie moja zona, potem pojawil sie moj syn. Pracuje na jednym etacie, zona jest w domu, stac nas na normale zycie, plany, wakacje.
Ciagle jednak walcze ze soba, w moich myslach toczy sie nieustanny proces oceny wlasnej postawy. Czy jestem patriota skoro wyjechalem? Czy jestem patriota skoro wiem, ze nie wroce nigdy do Polski? Kim jestem?
Czy to, ze wyjechalem, jak powiedzial mi to kiedys kolega ze zlosliwa ironia, by „zarabiac pieniazki“, w jakikolwiek sposob dyskwalifikuje mnie w moich wlasnych oczach? Gdybym nie wyjechal, to pewnie by mnie juz nie bylo, a jesli bym byl to i tak jakby mnie nie bylo.
Wiem, ze chociaz moj wyjazd faktycznie wiazal sie bezposrednio z koniecznoscia zarobienia pieniedzy, to nie wynikal ze specjalnej chciwosci i zachlannosci na kase. Wynikal z checi przetrwania. Wybor ten byl jedyna mozliwa alternatywa, byl koniecznoscia. Powiem wiecej, moj wyjazd byl w jakims sensie emigracja polityczna, bo to od polityki zalezalo, ze mlody czlowiek nie moglby przetrwac w tym panstwie.
Takich wyborow jak moj odbylo sie w polskich glowach miliony! Nie tylko w ostatnich latach. W czasach PRL-u ludzie w wiekszosci wyjezdzali nie dlatego, ze byli bezposrednio przesladowani, ale wlasnie dlatego by odnalezc lepszy swiat, by moc przezyc. Czy byly to wybory polityczne? Tak. Nie zgadzali sie na system w jakim przyszlo im wegetowac, a doswiadczywszy niemocy w zrobieniu czegokolwiek stawali przed wyborem takim jaki opisalem powyzej na swoim przykladzie.
Slabosc systemu tkwi w obojetnosci i bezczynnosci zwyklych ludzi. Ta bezczynnosc i obojetnosc tez ma swoja przyczyne. Na mysl o jakims dzialaniu, jakiejs inicjatywie automatycznie w oczach Polakow pojawia sie haslo: „I tak nic z tego nie bedzie…Na uklady nie ma rady…“ Ktos wmowil nam- Polakom, ze gdzies ponad naszymi glowami istnieje niewidzialny stalowy sufit, jakas nieprzekraczalna granica naszych marzen i aspiracji. Powyzej tego sufitu, ktorego my nigdy nie przebijemy, siedza i rzadza jacys oni, ktorzy maja nieograniczona wladze, wiedza wszystko o wszystkich i moga z nami zrobic co zechca.
Wyobrazmy sobie teraz, ze tego sufitu nie ma. Bo naprawde go nie ma. Ze nie ma zadnych wszechwladnych on-ych, bo naprawde ich nie ma. Ze wszystko zalezy tylko od nas samych. Bo tak wlasnie jest. (Aby byc scislym dodam, ze tam na gorze faktycznie siedza tacy, ktorym sie tylko wydaje, ze moga wszystko…)
Jedyne co moze jeszcze uratowac Polske przed tym, by nie stala sie tylko strefa buforowa, jest budzenie swiadomosci, ze jest jeszcze CO ratowac. Ostatecznie mamy swoj wlasny, spory kawalek ziemi w Europie i to jest NASZE.
By to uratowac nie mozemy zgadzac sie na jakiekolwiek kompromisy ze zlem. Dzis nie czas na braterskie podawanie wszystkim dookola reki na zgode. Moze to i wzruszajace, ale gowno warte i plytkie. Prawde trzeba nazwac prawda a klamstwo klamstwem, zlo zlem, a za zlo wyrzadzone innym trzeba bedzie zaplacic.
Ktos powie, co za jezyk! Gbur, cham i prostak. A niby lekarz…pozal sie boze od siedmiu bolesci. Niechaj tak mowia, nie wzrusza mnie to juz w zaden sposob. To wlasnie za te dziesiatki lat dziejacego sie na ziemiach polskich zla, ustepstw, kompromisow i lajdactwa – ja MUSIALEM wyjechac z MOJEGO KRAJU!  Miliony NAS MUSIALO wyjechac z WLASNEGO KRAJU! To jest rachunek, rachunek za to cale skurwysynstwo, rachunek , ktory  mam wypisany na plecach,  rachunek  ktory bede placil , bedziemy placili, do konca naszego zycia! Taki rachunek placa miliony ludzi na emigracji.
Dosc tego! Mojej radykalnej postawy nie zmieni juz nic. Tak jak miliony innych dotarlem na sam skraj przepasci i sam musialem sie z niej uratowac. Ten, kto widzial te przepasc, nigdy wiecej nie bedzie juz cicho-pierdzacym inteligentem, dla ktorego czarne jest troche jednak szare, a prawdziwej bieli i tak juz nigdzie nie ma.
Nigdy nie bedzie juz zgody na relatywizm wartosci. Nie po tym czego sam doswiadczylem.
Kiedy slysze wypowiedzi przywodcow Ruchu Narodowego m.in. panow Winnickiego, Bosaka, Zawiszy, Kowalskiego, Holochera czy Tumanowicza, to wiem jedno: ONI MOWIA MOIM GLOSEM.
Panowie, wiedzcie jedno, polscy emigranci nie zapomnieli o Polsce! Skoro dla nas zabraklo TAM  miejsca to przynajmniej niech bedzie lepiej naszym bliskim, ktorzy tam zostali. Moze jeszcze kiedys wroca do Polski nasze dzieci, albo nasze wnuki? Kto wie?
A wszyscy, ktorzy dzisiaj sie z tego smieja, probuja kpic lub szydzic, niech wiedza: NIE DAMY SIE ZASTRASZYC! Mozecie wyzywac nas od faszystow, nazistow, kiboli i od kogo sobie tam chcecie, nasza emigrancka deklaracje ideowa wypisalo zycie!
Bo POLSKA jest nam, POLAKOM NA EMIGRACJI, po prostu  potrzebna. Bo wiedzac, ze pochodzimy z DUMNEGO I SILNEGO KRAJU, nikt nie bedzie nas juz traktowal z pogarda i podejrzliwoscia! Beda NAM zazdroscic! Tak bedzie!
 
Chcialbym, aby EMIGRANCI zainteresowani  konkretna pomoca dla RUCHU NARODOWEGO W POLSCE dali o sobie znac, abysmy poznali sie nawzajem. Bo najpierw musimy sie poznac, porozmawiac, potem wreszcie sie spotkac- a potem wyloni sie konkretne dzialanie! Nawet sama wymiana mysli i doswiadczen bedzie niezwykle cenna. Musimy sie organizowac. Poczatki zawsze sa trudne.
 
Takich Narodowcow jak ja jest na emigracji wielu. Nie setki, nie tysiace, ale dziesiatki i setki tysiecy. Jestem tego pewien. NARODOWA EMIGRACJA wyrusza w marszu o Polske!
 
Czekam na odzew polskich Emigrantow,  ktorym zalezy na Sprawie. Prosze pisac na adres:
 
narodowaemigracja@hotmail.com
 
Pozdrawiam!

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika gorylisko

20-07-2013 [22:28] - gorylisko | Link:

i wstąpił do ss inspirowany przeż wykwalifikowanego wychowawcę z jegendmatu...
acha a przedtem wystąpił w filmie "Kabaret"...

Obrazek użytkownika wicenigga

22-07-2013 [20:57] - wicenigga (niezweryfikowany) | Link:

mam nadzieję, że już pan widzi, co najlepsze? Przynajmniej na Pana Blogu. Nie wtrącać się, nie moderować, real płynie własnym nurtem. Wtykasz Pan palucha i już zaburza Pan ten nurt, a wtedy komentarze są od Sasa do lasa! Jasne!?!?
Działać wkoło siebie, w Niemczech, więcej Pan zrobisz niż moderując Narodowców rodem z XIX w.

Pozdrawiam serdecznie jednakowoż :))

Obrazek użytkownika Mind Service

22-08-2013 [05:00] - Mind Service | Link:

- no, ale żeby do Niemiec?

Strony