Ukraińscy piraci i rosyjskie tankowce

Cały swój czas poświęcamy teraz płonącej Gazie i nie płynącemu gazowi. Tym razem słów kilka o surowcu, którego brak na własnej skórze zaczęli odczuwać obywatele UE i   Bałkanów. Nagle okazało się, że temat dywersyfikacji jest ważny, ważniejszy nawet od tego, która gwiazdka jednego sezonu zaświeciła golizną czy nawet od karnawałowych planów Silvio Berlusconiego.

 

Początki i przebieg całego kryzysu wałkowane są bez przerwy we wszystkich chyba mediach i nie warto zatrzymywać się tu na dłużej. Telewizje informacyjne zapraszają tłumy osób, starających się wyglądać na ekspertów w dziedzinie stosunków międzynarodowych, czasem zresztą zapraszają nawet osoby naprawdę mające w tej dziedzinie coś ciekawego do powiedzenia. Akcja uświadamiania obywateli idzie więc pełną parą, nie ma więc co narzekać, iż spóźnienie jest iście  kolejowe. Mam tu oczywiście na myśli nasze, rodzime koleje.   Fakty są znane - Rosja zakręciła kurek, przez co zabrakło gazu w kilku państwach Unii Europejskiej. Warto natomiast w tym kontekście szerzej spojrzeć na kwestię bezpieczeństwa energetycznego Europy, Ukrainy oraz stosunku Rosjan do swoich zachodnich sąsiadów.

 

Przede wszystkim nawet bliskie już zażegnanie kryzysu gazowego będzie tylko leczeniem objawów, a nie przyczyny. Duża część UE wciąż pozostanie na łasce Gazpromu i dopóki nie zaczniemy poważnej dyskusji o prawdziwej dywersyfikacji (a więc zapewniającej nam dostawy ze źródła, które znajduje się POZA Rosją), dopóty w każdej chwili możemy spodziewać się powtórki z rozrywki. Rozrywki, dodajmy, niezbyt zdrowej z punktu widzenia ortodontów, acz oryginalnej – polegającej na wydzwanianiu zębami popularnych melodii z dziedziny muzyki elektronicznej.

 

Dywersyfikacją w żadnym wypadku nie jest - jak utrzymują niektórzy - przyspieszenie budowy Gazociągu Północnego. Oczywiście uniezależni on UE w pewnej mierze od zatargów pomiędzy Rosją a państwami tranzytowymi, ale na pewno nie zapewni bezpieczeństwa wschodnim państwom członkowskim Unii, które po prostu ominie, wydając jednocześnie Ukrainę niemal całkowicie na pastwę Rosjan. Bo łatwo sobie wyobrazić kryzys, który przeżywamy obecnie, ale w sytuacji gdy rosyjski gaz nie przepływa przez ukraińskie gazociągi... wtedy bez wątpienia spór byłby "wewnętrzną sprawą dwóch państw", jak ogłosiła niedawno czeska prezydencja. Po dłuższym czasie, odcięci od jednego z najważniejszych surowców Ukraińcy byliby zmuszeni do oddania Rosji swojej sieci przesyłowej, co byłoby wielkim krokiem w stronę utraty niepodległości. Mieszkańcy Ukrainy mogliby w najlepszym wypadku liczyć na odosobnione głosy poparcia i solidarności ze strony Europy. Względnie na pomoc polegającą na przekazaniu im sporej partii zimowego odzienia – szalików, nauszników, etc. Mogą ich zresztą potrzebować w dość niedługiej perspektywie - w 2017 roku kończy się bowiem umowa pozwalająca stacjonować rosyjskiej flocie czarnomorskiej w Sewastopolu i mało kto liczy chyba na to, że Rosjanie po prostu spakują swoje zabawki i grzecznie popłyną do domu...

 

Na koniec krótka refleksja na temat podejścia Rosjan do problemu. Podczas zwołanego naprędce (i na prośbę strony rosyjskiej) posiedzenia w Parlamencie Europejskim dotyczącego kryzysu gazowego okazało się, jak bardzo władze na Kremlu szanują swoich partnerów. Strona ukraińska zjawiła się o czasie i w pełnym składzie (z wicepremierem oraz szefem Naftogazu). Rosjanie zaś przysłali... charge d'affairs, który z racji zbyt niskiej rangi nie mógł nawet zabrać głosu. To chyba wystarczy za cały komentarz jak poważnie traktowane jest drugie co do wielkości zgromadzenie parlamentarne świata.

 

Czy ktoś wyciągnie z tego jakiekolwiek wnioski? Nie sądzę. Gdy gaz popłynie, przywódcy Europy pogratulują sobie dobrze wykonanego zadania, a stosunki z Rosją wrócą do normy. Tak samo, jak po kryzysie z 2006 roku… Tak samo, jak po inwazji na Gruzję… Czy to znaczy, że mamy po prostu się z tym pogodzić, czego na pewno chcieli by Rosjanie? Na pewno nie. Róbmy swoje…

 

P.S. We wtorek w Strasburgu miała miejsce druga odsłona debaty między PE, Ukrainą i Rosją. Tym razem zjawili się przedstawiciele wszystkich zainteresowanych stron. Zawiedli się jednak Ci, którzy liczyli na merytoryczną i konkretną dyskusję, w wyniku której zostałby wypracowany jakiś kompromis. Zamiast tego byliśmy świadkami wzajemnego przerzucania się winą za zaistniałą sytuację oraz wymiany licznych złośliwości i uszczypliwych uwag. Rosjanie w pewnym momencie porównali nawet Ukrainę do Somalii, Naftogaz do piratów, a Gazprom do porwanego tankowca. Zaś kropkę nad „i” postawił Jacek Saryusz – Wolski, który zagroził sankcjami UE, jeżeli strony nie dojdą do porozumienia w ciągu kilku najbliższych godzin.

 

Więcej komentarzy na www.foltynkubicka.pl

Czyli o sporze gazowym, szczękaniu zębami oraz dywersyfikacji dostaw.