Nic nie widzę, nic nie słyszę – czyli rzecz o zaburzeniach perspektywy

Należy tu podkreślić słowo polskich. Rozmowy z wyborcami zmotywowały mnie do poważniejszych poszukiwań w Internecie. Wynikiem tychże było odnalezienie setek odnośników w wielu, nawet bardzo wielu językach. Dla przykładu w samym języku chińskim (tradycyjnym) znaleziono 29 wyników dla zapytania „Hanna Foltyn – Kubicka”. Nie ma w tym zresztą niczego dziwnego, biorąc pod uwagę moje zaangażowanie w obronę Tybetańczyków, chińskich dysydentów, czy też niezależnych mediów. Mając świadomość cenzury, za pomocą której władze ChRL starają się zakneblować Internautów, jest to naprawdę dobry wynik.  Idąc dalej w zabawie popularną wyszukiwarką dowiedziałam się, iż brazylijska obrończyni praw człowieka tłumaczy na portugalski moje wystąpienia w sprawie Tybetu i zamieszcza je na blogu poświęconym kwestiom obrony praw człowieka…  W amerykańskiej telewizji  widział mnie też znajomy z Nowego Jorku. W polskiej cisza.

Moja inicjatywa, mająca na celu ustanowienie 25 maja  - rocznicę zamordowania rotmistrza Witolda Pileckiego - Dniem Bohaterów Walki z Totalitaryzmem wzbudziła znacznie większe zainteresowanie niemieckiej telewizji publicznej (ZDF), niż polskich stacji telewizyjnych. W tym tygodniu, podczas sesji w Strasburgu (i debaty na temat), odwiedzi mnie jej ekipa, która robi reportaż w tej sprawie…

Czy można to rozumieć tak, że niezbyt skomplikowane wyszukiwanie informacji w Internecie może się okazać zadaniem wymagającym nazbyt wiele aktywności i inwencji dla niektórych dziennikarzy? Czy też wolą oni po prostu skupić się na promowaniu znanych twarzy? 

Wielu wyborców, których ostatnio spotykam mówi o tym, że nie zetknęli się z przekazywanymi przez media wiadomościami na temat mojej działalności. Nie widzieli w telewizjach informacyjnych, nie czytali w lokalnej prasie, nie słyszeli w radiu… To w znacznej mierze prawda, choć nie powiem, bym podczas niecałych 4 lat pobytu w PE nie udzieliła ani jednego wywiadu dla któregoś z polskich mediów.