Otrzymane komantarze

Do wpisu: Dziś o bieżączce, czyli czy ktoś w ogóle zarządza ryzykiem?
Data Autor
Obserwator
2. Jeszcze tylko trzeba ustalić, na jakiej wysokości SĄDZILI że są w momencie decyzji o odejściu (kłania się kwestia odmiennych modeli) 3. Chętnie posłucham, za moich czasów borykałem się ze zjawiskiem histerezy przy liczeniu strat na transformatorach, ale od tamtej pory nauka zrobiła takie postępy, że mogło mi coś umknąć.
Obserwator
No rzeczywiście, jak prawa tylna opona pęknie, to ten brak tarcia da takiego kopa, że wyrzuci tył w lewo na sąsiedni pas, niewątpliwie. Pewnie trzeba jeszcze uwzględnić niezrównoważony moment na mechanizmie różnicowym tylnej osi? Ale przecież po to go wymyślili, żeby moment był dzielony proporcjonalnie bardziej na to koło gdzie jest mniejszy opór, hm... Ale pewnie DSC zadziałał... Tylko że powinien przyhamować to koło, gdzie jest mniejsze tarcie, żeby zwiększyć moment na tym drugim, dobrym. I tak źle, i tak niedobrze, skąd się wzięła ta dodatkowa energia rzucająca tył w drugą stronę, nie bardzo widać. Ale na filmie widać że skądś się wzięła. Pewnie z ciśnienia w oponie, rzeczywiście potrafi nieźle rzucić, szczególnie że opona na 5 atmosfer. Ale samochód do lekkich nie należy, jak to pancerny, a tego powietrza w oponie mniej, ze względu na wkładkę. Same cuda. To znaczy, chciałem napisać "olewanie procedur". Proponuję wrócić do rozmowy jak przeprowadzisz stosowny eksperyment - mnie na ten przykład ściągało w prawo a nie rzuciło w lewo, ale to był napakowany LT (też 3,5 tony) przy złoty dwadzieścia a nie super-BMW przy dwóch paczkach.
NASZ_HENRY
5+ został wzmocniony przez 500+ ;-)
Jabe
Przyznaję, że też jestem ciekaw, co Krasowski zawinił.
I jeszcze to Panie Pilot. !.Zgodnie z przepisami Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego (ICAO), drogą startową z podejściem precyzyjnym jest droga startowa przyrządowa obsługiwana przez ILS i/lub MLS oraz pomoce wzrokowe. System ILS składa się z kolei z radiolatarni ścieżki (GP), radiolatarni kierunku (LLZ) oraz radiodalmierza (DME). Co ma wspólnego z procedurą podejścia do lądowania elipsoida Krassowskiego? 2.Jaka była wysokość decyzyjna dla TU - 154. Na lotnisku Smoleńskim ponoć wynosiła 70 metrów, podczas gdy dla lepiej przygotowanych lotniskach położonych w znacznie bardziej dogodnym terenie wynosi około 100 metrów. decyzja o odejściu na drugi okrą zapadła za późno. 3. Panie Pilot, słyszałeś Pan o czymś takim jak pętla histerezy i czym się objawia w aerodynamice?
"pęknięciu prawej tylnej opony zarzuca tyłem w lewo i w tym zjawisku nie ma "nic szczególnego" Utracenie przyczepności prawego tylnego koła czym ma zaowocować jak nie zarzuceniem tyłu w lewo?
Pan, za pozwoleniem Zdzichu, to ma dobrze.
Obserwator
Uprzejmie donoszę, że nie spełniam podanych wyżej kryteriów, może dlatego że przez część życia byłem pilotem a prawie dwie trzecie jestem kierowcą. Być może to właśnie nie spełnianie tych wyśrubowanych kryteriów pozwala mi dostrzec, że istnieje różnica pomiędzy systemem WGS84 (GPS "zachodni") a systemem SK42 ("wschodni"), co zresztą zauważyła nawet Anodina i komisja Millera, tylko że dochodzą do innych wniosków co do rzeczywistego przesunięcia punktu początku pasa wg. systemu na Tupolewie. Ale nie to jest takie bardzo ważne, tylko nieuwzględnienie, że tzw. elipsoida Krassowskiego (będąca podstawą modelu odwzorowania powierzchni w systemie SK42) w tamtym obszarze powoduje nie tylko przesunięcie poziomie, ale też i w pionie (przez Millera w ogóle nie liczone, przez Anodinę określone na 10 m), prawdopodobnie w granicach 60 m. W efekcie pilot słysząc że jest "na kursie i ścieżce" szedł od dalszej coraz bardziej w lewo do pasa, w dodatku będąc przekonanym że pas jest bliżej, a samolot 60 m wyżej. Jeżeli natomiast samochód po pęknięciu prawej tylnej opony zarzuca tyłem w lewo i w tym zjawisku nie ma "nic szczególnego z wyjątkiem kompletnego olewania procedur i mijania się z odpowiedzialnością", to trzeba się badawczo przyjrzeć prawom fizyki - najwyraźniej ktoś je niewłaściwie zatwierdził a głupi szwabski samochód olał. Na szczęście minął się nie tylko z odpowiedzialnością, ale i z innymi samochodami, bo mogło być niefajnie...
"nikt przy zdrowych zmysłach nie przyjmie objaśnienia o zmęczeniu materiału opony" Zasadniczo to nikt przy zdrowych zmysłach ani nie widzi w katastrofie smoleńskiej zamachu ani w wypadku samochodu prezydenta niczego szczególnego z wyjątkiem kompletnego olewania procedur i mijania się z odpowiedzialnością.
Dobrze, że podjął Pan temat. O marszu 10-go kwietnia nic się nie mówi, tak, jakby miał się odbyć wg dotychczasowych scenariuszy, a moim zdaniem nie powinien. Zasadniczym powodem jest dokonanie, nieudanego na szczęście, zamachu na prezydenta Dudę (przyjmuję, że nikt przy zdrowych zmysłach nie przyjmie objaśnienia o zmęczeniu materiału opony). Próba zamachu dowodzi, że tym razem to w BOR uaktywniono cyngli (albo też cyngle z zewnątrz, bo nadzór dostępu do operacyjnego sprzętu jest tam poniżej jakiejkolwiek krytyki i to w pełni umożliwia). Jeżeli ministrowie Błaszczak i Macierewicz mają u siebie ludzi z głową, którym mogą zaufać, to ci pewno będą wiedzieć jak wyperswadować/zabezpieczyć 10-ty kwietnia. ... Z usług Blackwater nie korzystałbym. To prywatne siły zbrojne, które żyją z wywoływanych wojen i rewolucji, czyli z ludzkiego nieszczęścia i krwi. Jeżeli już, to przejściowo, do czasu odpluskwienia naszych specsłużb, skorzystałbym – jakkolwiek byłoby to egzotyczne – ze spec-oddziału z Chin.
Obserwator
Ano właśnie... Dzięki i pozdrawiam, oczywiście niepoprawnie
jazgdyni
Cześć Janku. Dobrze, że to piszesz. Te ciołki z BORu, czy kontrwywiadu nie wiedzą, co to są gry wojenne i potencjalne scenariusze. Natomiast, jak dobrze wiemy, niektórzy z nich są świetnie przygotowani do akcji typu "seryjny samobójca", odkręcanie kółek samochodowych, lub tir, co nagle zmienił pas. Ja bym mimo wszystko zastanowił się nad zatrudnieniem kilkunastu osiłków i paru mózgowców, na przykład z Blackwater.( Kto nie wie ki diabeł, proszę bardzo https://pl.wikipedia.org… ). A do patrzenia im na ręce jeszcze paru ze Spetznazu. Nie... żarty na bok. Dosyć słabe są u nas tradycje terroryzmu. Lecz, jak widzę, że prezydent Duda swobodnie i bez skrępowania przechadza się w tłumie ludzi, to ciarki mnie przechodzą po grzbiecie. Tu jeszcze należy dodać, że 10 kwietnia będą razem, w jednym miejscu, prezydent Duda, Jarosław Kaczyński i minister Macierewicz. Gdy sobie pomyślę ilu już palce świerzbią...
Do wpisu: "...Cóż to jest prawda?..." czyli Cywilizacja Łacińska cz. 2
Data Autor
Ciekawe, trochę skomplikowane ale pobudzające do refleksji. Tak na gorąco: Cywilizacja bizantyjska nie kojarzy mi się z twierdzeniem że uznaje iż każdy osobnik ma swoją prawdę. Przeciwnie, według mnie w cywilizacji bizantyjskiej do rangi najwyższej cnoty jest podniesione podporządkowanie się jednostki ogółowi a zatem i społeczeństwu, co za tym idzie niszczenie wszelkiego indywidualizmu. Władza najwyższa natomiast ma tej cnoty pilnować. Oczywiście ta władza najwyższa to specjaliści od rządzenia, urzędnicy o wszelkiej mądrości. Tam nie ma miejsca na dyskusje tam należy wykonywać polecenia i najlepiej żeby w administracji byli ludzie spoza tego społeczeństwa, nieuwikłani w żadne z tym spoleczeństwem układy. Władcy bizantyjscy chętnie posługiwali się najemnikami. Z tego wszystkiego już krok do logicznego wniosku że to co jest dobre dla państwa dobre jet również dla jednostki. Jeżeli mimo to jakieś jednostki nie dadzą się wpasować w ten odgórnie wydumany ideał to powinno się jakoś je wyeliminować. Stąd w cywilizacj bizantyjskiej do niesłychanej cnoty jest wyniesiona racja stanu, posunięta do patologii. W cywilizacji bizantyjskiej nikt nie zawacha się przed poświęceniem milionów ludzi jeżeli tego wymaga logicznie przemyślana racja stanu. Wydaje mi się że w cywilizacji łacińskiej ta racja stanu jest jednak jakoś temperowana przez poczucie przyzwoitości. Widać to choćby teraz na przykładzie uchodźców. Co by nie powiedzieć to znajdują oni w Europie obrońców, chociaż chyba jasnym jest że europejska racja stanu wymagałaby bezceremonialnego ich potraktowania. To raczej cywilizacja łacińska broni Indywidualizmu a nawet człowiek który żyje po swojemu jest do pewnego stopnia promowany. Żyje jak chce w swojej własności, jeżeli taką ma, jeżeli takiej nie ma to w cywilizacji łacińskiej do takiej dąży. Jeżeli ma za dużo to wie że nikt mu w imię sprawiedliwości spolecznej tego nie zabierze. To dlatego poziom życia w cywilizacji lacińskiej jest na ogół wyższy niż w innych cywilizacjach. Nie godzę się również z tym co napisałeś o bucu. Mogę kogoś nie lubić, unikać, ale nie mogę mu odmawiać prawa do życia. Zgodzę się że tacy mogą wprowadzać do społeczeństwa jakąś irracjonalność ale trzeba się z takimi liczyć i brać to pod uwagę tym bardziej że czynniki irracjonalne występują w każdej cywilizacji. Tak w skrócie, koniec znaków.
Obserwator
@Mind Service, proszę, chcę w tym krótkim cyklu przedstawić to o czym mówisz oraz wskazać konsekwencje, szczególnie w aspekcie dwóch wcześniejszych wpisów (http://naszeblogi.pl/610… oraz http://naszeblogi.pl/611… - kolejność jest bardzo ważna). Niemniej nie wyciągaj zbyt pochopnych wniosków - co do kryterium prawdy, to poziom rozwoju osobowości (jak zobaczysz w wieczornym wpisie) bynajmniej nie determinuje jego sytuowania poza podmiotem poznającym, natomiast warunkuje taką możliwość. Jeżeli chodzi o opis problemu - oczywiście pełna zgoda, natomiast to jaka jest rzeczywistość nie zależy bynajmniej od ilości przekonanych o jej "takości" czy "owakości". Co najwyżej jej opis jest z nią niezgodny. Ale nie uprzedzajmy wypadków, pliiis... Niemniej dziękuję za komentarz,
Mind Service
O co toczy się spór? - O to jak istnieje rzeczywistość. - Obiektywnie czy subiektywnie? Czy wszystko jest względne, czy raczej niezmienne? Idzie tu o problem czy to, co jest dane naszemu poznaniu, jest jakimś odbiciem niezależnie od nas i poza nami, a więc obiektywne istniejącej rzeczywistości, czy też to, co dane w naszym poznaniu, jest tak czy inaczej tworem lub konstrukcją umysłu poznającego, a więc to, co nazywamy przedmiotem poznania, nie istnieje ani poza, ani niezależnie od umysłu poznającego, lecz przeciwnie — jest jego tworem. Niektórzy więc uważają że nie ma obiektywnej prawdy, ani obiektywnych wartości, a także ich ustalonej hierarchii. Zakładają, że istnienie człowieka jako niepowtarzalnej i samoistnej jednostki to jedynie złudzenie. Niestety dotyka także porządku prawnego i zasad istniejących w społeczeństwie. Kto neguje obiektywność rzeczywistości, ten nie liczy się ani ze zdrowym rozsądkiem, ani z faktem, że istnieje prawo karne, które obowiązuje wszystkich obywateli, niezależnie od ich subiektywnych przekonań. Z punktu widzenia logiki, kto twierdzi, że wszystko jest subiektywne, ten popada w sprzeczność, gdyż swoje twierdzenie o subiektywności wszystkiego uznaje za obiektywną prawdę. Kto głosi, że wszystko jest subiektywne, ten powinien uznać, że jego twierdzenie też jest subiektywne i nie może mieć obiektywnej wartości. Przejdźmy jednak do śmiałej tezy przedstawionej przez Autora powyższej notki zawierającej ukrytą sugestię, że kryterium prawdziwości orzekania danego podmiotu jest wprost proporcjonalne do jego „poziomu rozwoju osobowości”. Auto pisze, że "intelekt jest skazany na niepewność, zaś przyjęcie danego porządku poznania jest jedynie kwestią mniej lub bardziej świadomego wyboru", gdyż: "problem nie leży w filozofii, ale w samym człowieku", i dalej: "to zaś wymaga zachowania pewnej hierarchii." Co z tego może wynikać? - Że sposób uporządkowania i stopień rozwoju poszczególnych sfer implikuje postrzeganie rzeczywistości w sposób trwały i powszechnie obowiązujący albo odwrotnie. Lecz nie tylko postrzeganie ale i kreację - jeżeli rzeczywiście człowiek współtworzy siebie i świat, w którym istnieje. A więc im więcej tych przekonanych o zgodności myśli z rzeczywistością tym obiektywne istnienie świata jest bardziej prawdziwe. Czy nie jest to jednak zbyt piękne, aby było możliwe?
Do wpisu: "...Cóż to jest prawda?..." czyli czemu Cywilizacja Łacińska
Data Autor
Mind Service
Czym jest prawda? To pytanie nurtuje ludzkość od bardzo dawna, jednak do dzisiaj nie znaleźliśmy na nie przekonującej odpowiedzi. Cywilizacja Łacińska została zbudowana na filozofii klasycznej, w której centralne miejsce zajmuje klasyczna definicja prawdy. Jak czytamy według Feliksa Konecznego cywilizacja łacińska opiera się na na greckiej filozofii, rzymskim prawie i etyce chrześcijańskiej. Jako jedyna łączy wszechstronny rozwój kategorii prawdy, rozumiany jako metodyczne dochodzenie do poznania obiektywnej prawdy z kategorią dobra, opartą na podporządkowaniu życia społecznego etyce, będącej zbiorem norm postępowania przyjętym przez społeczeństwo. No, OK - tylko nie można tej klasycznej definicji prawdy utożsamiać z prawdą w sensie religijnym. A to dlatego, że religia nie zajmuje się dylematem czy Bóg jest? - religijna prawda oznacza prawość postępowania jako poszanowanie zasad moralnych w łączności z Bogiem, który jest integralną częścią osoby wierzącej. „Prawda" w interesującym nas kontekście oznacza więc pewną znaczącą wartość moralną którą dany człowiek reprezentuje. Katechizm Kościoła Katolickiego podaje, że Jezus Chrystus jest Prawdą (Por. J 14, 6). "Kto w (Niego) wierzy, nie pozostaje w ciemności" (J 12, 46). Uczeń Jezusa "trwa w Jego nauce", by poznać "prawdę, która wyzwala" (J 8, 32) i uświęca (Por. J 17, 17). Pójść za Jezusem oznacza żyć "Duchem Prawdy", którego Ojciec posyła w Jego imieniu (Por. J 14, 26. i który prowadzi "do całej prawdy" (J 16,13). Warunkiem podstawowym jest szukanie prawdy religijnej (Ap 3,20). Należy zatem stwierdzić, że początek autentycznej religii nie jest efektem naturalnej aktywności człowieka, ale dziełem samego Boga. Człowiek, który w sposób naturalny otwarty jest na transcendencję, przyjmuje w akcie wiary Boże objawienie. Każdemu aktowi wiary w objawienie Boże towarzyszy łaska. Według Biblii wiara jest źródłem, osią, „sercem” i ośrodkiem wszelkiego życia religijnego. Wiara chrześcijańska ma oparcie nie w mądrości ludzkiej, lecz w mocy Bożej (por. 1Kor 2,4-5). Nie jest ona zatem zwykłą intelektualną zgodą człowieka na szczególne prawdy dotyczące Boga, lecz jest aktem w pełni osobowym, przez który człowiek w sposób wolny przyjmuje Boga i powierza Mu siebie samego.
rolnik z mazur Waldek Bargłowski
Świetnie napisane. " Szukajcie prawdy - ona was wyzwoli. " Już samo dążenie do prawdy jest wartością samą w sobie zwłaszcza w czasach, gdy zewsząd krzyczą- po co komu stare prawdy ? Lepsze są nowe kłamstwa. Pozdrawiam ro z m
Do wpisu: Czy Prezydent Duda odpowie na wezwanie Premiera Orbana?
Data Autor
Zygmunt Korus
Szanowny Obserwatorze! Dziękuję za przekierowanie na blog Janusza Kamińskiego, od którego dostałem zachętę, by tutaj zaglądać. Opłacało mi się, bo lubię teksty trudne, napisane własnym językiem, który, gdy człowiek się wgryzie, łapie się na tym, że ma do czynienia ze stylem. Dlatego nie zgadzam się z Pańskim zamiarem autokorektowania się, żeby coś w wywodzie upraszczać kosztem zdobywania poklasku publiczności. Proszę pisać jak dotąd, czyli po swojemu, pilnować jedynie, by narracja nie miała zbyt dużo hiatusów (brzytew Ockhama). Po ilości wpisów rozumiem, że Pan dopiero na tym forum startuje, ale nie powinien się Pan zubażać poprzez lewarowanie się na popularnym blogu znajomego, czyli gościnną polecankę pod nickiem "jazgdyni"; umieszczony tam tekst proszę wkleić także tutaj, bo to jest Pańska kolejna cegiełka w Jego dorobku. To tutaj winna się odbywać merytoryczna dyskusja o Pańskich pomysłach. Co do propozycji Konstytucji, to docierają do mnie drogą mejlową rozmaite projekty obywatelskie, muszę przyznać, że dość interesujące zarówno co do koncepcji jak i języka, a wszystkie stawiające na fundament duchowy, jakim winna być baza składająca się na system wartości wywiedziony z chrześcijaństwa. Pan też podobnie steruje swój projekt, ale nikt inny nie żąda tak zdecydowanie intronizacji Chrystusa na Króla Polski jako warunek pierwszy. A skąd w tym wypadku ten opór, z jakim się Pan natychmiast spotyka? Bo sekularyzacja to trucizna w głowach milionów ludzi w Polsce i na świecie; to jest proch wybuchowy, który nam podłożyli komuniści, by stale groził eksplozją - rozłamem, straszył katolików i hamował na wejściu jakiekolwiek próby nawracania się, mimo namacalnej, widocznej gołym okiem dookolnej nadchodzącej zguby. Odnośnie tłumacza na jęz. węgierski, to trzeba szukać kogoś raczej tam, aniżeli u nas. Ja nie znam nikogo takiego. Pozdr.
Do wpisu: Projekt Konstytucji Narodu Polskiego Cywilizacji Łacińskiej
Data Autor
# Obserwator 3 Przepraszam, jeśli zepsułem panu dzień. Doceniam jak bardzo się pan napracował, na prawdę cenne. Mam nadzieję praca pańska przyczyni się do poprawy naszego losu. Przyszłośc nie należy do Cywilizacji Łacińskiej. Nikt nie przeczy, że ogromnie dużo jej zawdzięczamy, ale to se ne vrati. Za bardzo minioną Cywilizację i jej osiągnięcia kojarzy pan z kościołem (który bezlitośnie torturował i spalał na stosach najzacniejszych jej synów). Przyszłość należy do innego sposobu pojmowania życia duchowego, być może najstarszego na ziemi. Przyszłość należy do ludzi i takiej cywilizacji, którym pozłacane budynki kościelne, religie, sekty ani żadni pośrednicy w "kontaktach" z Bogiem (modlitwie) nie są potrzebni. Więcej niż o Konstytucji rozmawiamy o Kościele, a to był tylko jeden punkt. Tu nie da się dogłębnie omówić żadnego tematu. Notki pojawiają się i znikają tak szybko, Szkoda, gdyż temat Konstytucji jest aktualny i warty dalszej dyskusji. Dziękuję i pozdrawiam
Jabe
Czyli na sposób postrzegania Kościoła miała wpływ sfałszowana reputacja kardynała, a jego wpływy źle się skończyły, choć to nie jego wina. Hmm, nie bardzo to tak – tak, nie – nie. Zatem duchowni powinni być stale zamknięci w eremach, żeby się nie narazić, że ktoś o nich źle powie i Kościół na tym ucierpi. Mieszanie funkcji politycznej z funkcją księcia kościoła różni się od mieszania jakichkolwiek innych funkcji tym, że rzadziej występuje konflikt, bo to są sprawy bardziej oddzielone. Problem gdzie indziej – jest niebezpieczeństwo, że ksiądz pełniący funkcję świecką zaniedba obowiązki duchownego. Pozdrawiam wzajemnie
Obserwator
Choć kardynał nie musi być duchownym, to jednak sposób postrzegania Richelieu rzutował na postrzeganie Kościoła, zresztą do dziś to pokutuje dzięki Dumasowi (bardzo cenię Richelieu za wiele rzeczy, bo jest za co, natomiast osobiście niezwykle mocno za majonez). Czy jego wpływy skończyły się dobrze? Z punktu widzenia Francji jako państwa Cywilizacji Łacińskiej - nie najlepiej, ale to już nie wina Kardynała. Niemniej mieszanie funkcji politycznej z pozycją księcia Kościoła zawsze pozostawia pewien margines niejasności - jak daleko można się posunąć. A przecież "...niech mowa wasza będzie tak - tak, nie - nie...". Dziękuję za wsparcie i pozdrawiam /-/ Obserwator
Jabe
Potrafi Pan wymienić jakąś istniejącą dwa milenia instytucję, o której takich złych rzeczy nie dałoby się powiedzieć? Czy rzeczywiście kapłani byli podlegli jedynie Watykanowi? Jedynie? Pan najwyraźniej czerpie wiedzę ze swoich uprzedzeń.
Jabe
„wpływy polityczne kard. Richelieu” – kardynał miał wpływy polityczne nie dlatego, że był duchownym, tylko dlatego, że był premierem. Jakoś w dawnych czasach potrafiono te role rozgraniczać. Te wpływy kardynała źle się skończyły?
Obserwator
Obawiam się, że albo nie zna Pan historii chrześcijaństwa i Kościoła, albo zna ją Pan jedynie fragmentarycznie i wybiórczo - choćby przykład z Inkwizycją (tak a propos: jej rolą było uniemożliwienie władzy świeckiej wydawania wyroków w sprawach związanych z wiarą, gdyż szerzyła się tendencja do oskarżania przez władze świeckie przeciwników, niekoniecznie politycznych, o herezję i w efekcie skazywanie na karę śmierci i konfiskatę majątku - swoją drogą przydałaby się dziś tego typu instytucja broniąca przed zarzutami o "faszyzm", "antysemityzm" i tym podobne: przecież przed takim oskarżeniem nie ma się obecnie jak bronić, prawda?). Oczywiście, tak jak każda instytucja prowadzona przez ludzi Kościół skazany jest na perturbacje związane z ich słabościami, ale przynajmniej nie twierdzi, że tak być powinno. Jeżeli zna Pan jakiś przykład innego źródła wartości moralnych, to chętnie przeczytam, niemniej sposób życia zbiorowego oparty o inne źródło wartości NIE BĘDZIE już Cywilizacją Łacińską, więc funkcja Kościoła jako władzy duchowej w propozycji "Konstytucji Narodu Polskiego CYWILIZACJI ŁACIŃSKIEJ" jest absolutnie niezbędna - aczkolwiek sposób w jaki się będzie przejawiać jest oczywiście do dyskusji. To tak jak w geometrii: może się komuś nie podobać piąty postulat Euklidesa, ale jego zmiana w tę czy we w tę stronę kończy temat geometrii euklidesowej - będziemy mieli geometrię Riemanna lub Łobaczewskiego, ale nie będzie to już geometria Euklidesa. Po prostu.
Nie może w sprawach etyki i moralności decydować instytucja, która na przestrzeni wieków wielokrotnie udawadniała, że z naturalną daną od Boga moralnością i etyką mijała się, mówiąc delikatmie. Kłamstwa, złodziejstwa, oszustwa, wyłudzanie, morderstwa( wyprawy krzyżowe, inkwizycja), zboczenia(np. nagminne gwałcenie własnych nieletnich córek przez papieży) to była a częściowo jest codzienność armii kapłanów podległych Watykanowi, jedynie Watykanowi, nikomu innemu! Nie Senatowi. Dziękuję za taką wyrocznię. Żeby nie mówić samych złych rzeczy o sługach obcego mocarstwa, Watykanu, muszę przyznać, że nawet bywali i nadal zdarzają się pośród nich ludzie prawi, patriotycznie nastawieni i... wierzący!