Otrzymane komantarze

Do wpisu: Projekt Konstytucji Narodu Polskiego Cywilizacji Łacińskiej
Data Autor
Obserwator
ad 1: co do poddaństwa: propozycja jest prosta - nikogo nie można go pozbawić wbrew jego woli, za wyjątkiem stwierdzonego prawomocnie wiarołomstwa (złamania przysięgi na wierność Konstytucji), ze szczególnym napiętnowaniem zabójstwa oraz zdrady - żeby nie było iż ktoś nie wiedział... "...Art. 2.2: Nikogo nie można poddaństwa pozbawić, chyba że na jego wniosek lub w wypadku złamania przysięgi stwierdzonego prawomocnie według prawa Rzeczpospolitej przez właściwą władzę...". ad. 2: Problem polega na tym, że istotą Cywilizacji Łacińskiej jest odrębność władz świeckich (rządzących Państwem) i duchowych (zagadnienia moralne). Za każdym razem kiedy historycznie próbowano koło tego podziału dłubać albo mieszać role, kończyło się to niedobrze (józefinizm austro-węgierski, cezaropapizm, wpływy polityczne kard. Richelieu etc.). Szczerze mówiąc sam nie jestem do końca przekonany co do zapisu w art. 3.3.12 odnośnie procedury zastępstwa Regenta w wypadku wszczęcia procedury odwołania przez Senat: "...W wypadku złożenia do Marszałka Senatu wniosku o odwołanie Regenta i decyzji Senatu o wszczęciu procedury odwołania, do czasu jej rozstrzygnięcia Regent jest suspendowany, zaś jego obowiązki sprawuje Prymas Rzeczpospolitej Polskiego na zasadzie „nihil novi”...", gdyż w rękach Prymasa spoczywałaby możność wystąpienia o odwołanie wraz z przejęciem zastępstwa w wypadku akceptacji wniosku przez Senat - pewnym bezpiecznikiem jest konieczność stosowania zasady "nihil novi", ale łatwo sobie wyobrazić paraliż Królestwa w takiej sytuacji. Jak na razie nic lepszego nie przychodzi mi na myśl, może ma ktoś jakiś pomysł.
Obserwator
Niemniej jest to jedyny realny zakres władzy Prymasa, gdyż opiniowanie projektów prawnych ze względu na niesprzeczność z etyką katolicką to istotna funkcja, ale pomocnicza (Senat może dalej procedować prawo, nawet jeżeli Prymas zgłosił zastrzeżenia), chciałbym też przypomnieć, że choć nominacja biskupa gnieźnieńskiego leży w kompetencjach Papieża, to w dalszej swojej posłudze w tym zakresie może być w pełni niezależny. Zasadniczo jego rolą jest wychwytywanie sprzeczności projektowanego prawa z etyką (dziś zresztą Kościół robi to samo, tylko że nie ma wpływu na podmywanie fundamentów moralnych Cywilizacji Łacińskiej, a tak pełni rolę "whistleblower'a" - ostatecznie w Sejmie mogą zasiadać wszyscy Obywatele, czyli osoby które złożyły przysięgę wierności Konstytucji i wybrały porządek PRAWNY (a nie "religijny") Rzeczpospolitej za swój - może się trafić, że będą w nim sami ateiści, po prostu nie mający pojęcia o fundamentach Cywilizacji Łacińskiej i z racji tego w najlepszej wierze chcący poprawić prawo w taki sposób, którego skutki dla Cywilizacji Łacińskiej będą opłakane. Stąd konieczność możliwości zdecydowanego przeciwdziałania w tym szczególnym zakresie, ale też i rola Senatu przyjrzenia się zagadnieniu - a w Senacie są już przedstawiciele Cywilizacji Łacińskiej. Cywilizacja Łacińska jako sposób życia zbiorowego powstawał w środowisku katolickim, bazuje na etyce katolickiej i jej prymacie nad prawem (to etyka jest źródłem prawa, a nie odwrotnie), natomiast oprócz Kościoła nie ma instytucji która mogłaby się na tematy moralności katolickiej wypowiadać. Jeżeli odbieramy Kościołowi prawo do oceny moralnej stanowionego prawa oraz możliwość oddziaływania na jego treść W TYM ASPEKCIE (!!!), to niszczymy podstawy Cywilizacji Łacińskiej i otwieramy wrota relatywizmu. W efekcie będziemy mieli to, co Europa Zachodnia dziś: permisywizm. Ktoś musi rozstrzygać spory co do moralności, a w Cywilizacji Łacińskiej jest to rola Kościoła. Tak więc sprzeciw rozumiem, ale przykład jest nieadekwatny - to nie ten rodzaj wpływów...
1)Najpierw jest mowa, że nikogo nie można pozbawić poddaństwa, a zaraz potem jest mowa o pozbawianiu poddaństwa i jego skutkach...? 2)Nie zgadzam się aby współwładzę w Polsce (w jakiejkolwiek formie) dzierżyło obce państwo, w tym przypadku Watykan. To czysta ZDRADA! Jaka władza duchowa? To tak samo jakby władzę ideologiczną miała sprawować Rosja, a finansową Izrael.
Obserwator
Świetna uwaga, dziękuję, ale proszę zwrócić uwagę, że mowa o "Konstytucji Narodu Polskiego Cywilizacji Łacińskiej" a nie "Rzeczpospolitej Polskiej" w dzisiejszym tego słowa rozumieniu (być może dla uniknięcia nieporozumień zręczniej byłoby w ogóle używać określenia "Królestwo Narodu Polskiego"). Ten zapis jest celowy, gdyż wyraźnie podkreśla fakt, że ani istnienie wspólnoty "Narodu Polskiego Cywilizacji Łacińskiej", ani powołanie "Królestwa Narodu Polskiego" nie jest bezpośrednio związane z jakimkolwiek terytorium (vide rozbiory czy okupacje) - co zresztą w polityce światowej nie jest żadną nowością: Unia Europejska też nie ma terytorium innego niż Państw ją tworzących, tyle że jej spoiwem nie jest żaden "Naród" tylko biurokracja. Dzięki takiemu zapisowi unika się sporu związanego z zarzutami chęci "przejęcia" czy też "zawłaszczenia" obecnej struktury administracyjno-państwowej, czyli III RP: nic oczywiście ze strony "Królestwa" nie stoi na przeszkodzie, żeby poszczególne obszary (gminy, powiaty etc.) w drodze referendum deklarowały chęć przyłączenia się, ale koncepcja "Królestwa" jest personalistyczna, tj. opiera się na przede wszystkim na wolnej decyzji osób które chcą w jego ramach współdziałać. Nic też nie stoi na przeszkodzie aby obecna III RP uznawała poddaństwo czy obywatelstwo Królestwa na takiej samej zasadzie, na jakiej uznaje obywatelstwo brytyjskie czy szwajcarskie. Dlatego też we wpisie http://naszeblogi.pl/610… przywołuję przykład ślubów Jana Kazimierza, gdyż tam wyraźnie Jan Kazimierz mówi o "swoim Królestwie" w skład którego wchodzą Państwo Polskie, Wielkie Księstwo Litewskie, Księstwo Smoleńskie etc. - jakby tak poszczególne składniki pousuwać, to okaże się, że Królestwa w sensie terytorialnym nie ma. Tak więc dziękuję za tę uwagę, ale to nie jest błąd - choć pewnie należałoby oddać istotę zagadnienia w innej formie skoro nasunęła się Panu taka wątpliwość, wszelkie propozycje są mile widziane. Pozdrawiam /-/ Obserwator
"Art. 1.2: Rzeczpospolia Polska nie ma własnego terytorium innego niż państw lub ich fragmentów powierzonych mu w zarząd przez ludzi mogących zgodnie z prawem danego Państwa o tym decydować i deklarujących akces do Rzeczpospolitej." Nie czytałem jeszcze wszystkiego ale już na początku jest błąd logiczny - po słowach "Rzeczpospolia Polska nie ma " powinno być wtrącenie " prócz ". Bez tego dopowiedzenia można by kwestionować w ogóle posiadanie przez Polskę własnego terytorium. W aktach prawnych TAKICH BŁĘDÓW NIE MOŻE BYĆ !
Do wpisu: Może przekuć europejski kryzys "nachodźców" na nasz sukces?
Data Autor
Ryszard Surmacz
Propozycja iście w duchu zachodnim, koncepcja koronkowa, ale logika cepa podpowiada pytanie: co będzie, jak domy i mieszkania o których mowa, po prostu nie przeżyją wojny. Dziś nie możemy założyć, że na miejscu, gdzie spotkały się trzy mocarstwa atomowe(Rosja, USA, Chiny) konflikt zaniknie. Ponadto po pierwsze, uciekinierzy ze Wschodu zawsze uciekali boso. Może nie z Syrii, ale Rosji i ZSRS, a także po II wojnie z Polski. Ponadto władze syryjskie po zakończonej szczęśliwie wojnie chcąc ratować swoje mienie, mogą prawnie ograniczyć tego typu transakcje? A po drugie, tak naprawdę jeszcze nie wiemy do czego potrzebny jest taki napływ Azjatów na tereny Europy? Depopulacja, emerytury itd, to może być zwykła ściema. Mamy do czynienia ze zbyt dużym i bardzo zawiłym projektem nowego podziału świata. Muzułmanie, jak dotychczas zwykle byli wykorzystywani jako narzędzie. Ogólnie jednak pomysł bardzo ciekawy i inspirujący. Pozdrawiam
Anonymous
@autor Kreacja pieniądza poprzez kredyt ma krótkie nogi. Wraca inflacją jak bumerang. Prawdziwa siła pieniądza musi być oparta o realną wartość. Taką wartość materialną kreuje praca. Najeźdźcy mają odmienne nastawienie. Oni przyjeżdżają by zaczepić się na socjal a z czasem przejąć kontrolę i narzucić swoją władzę używając siły (finansowej) przeciwnika by go pokonać. Jesteśmy zainteresowani z przyczyn demograficznych tylko kobietami bezdzietnymi, nieciężarnymi, 90-60-90, w wieku 21-24, blondynkami, chrześcijankami, biegle mówiącymi po Polsku. Możemy negocjować kolor włosów i wiek (na 18-21). Mężczyźni w ogóle nie wchodzą w grę.
Obserwator
Święte słowa, USA będą ściągać do siebie potrzebnych im ludzi i wyjadą najbardziej samodzielni, zasobniejsi oraz najbardziej wykwalifikowani (to są trzy osobne zbiory, częściowo rozłączne). I chodzi o to, żeby im zaproponować alternatywę. A ta alternatywa wtedy będzie skuteczna, kiedy będziemy mogli zaproponować im coś konkurencyjnego w stosunku do Stanów. Tam dostaną domy (na kredyt), pracę (u kogoś) i stabilizację (o ile w porę zorientują się, jak się należy odnaleźć), natomiast w większości będą chcieli w jakiś sposób upłynnić nieruchomości w Europie (czy to przez sprzedaż czy też przez wynajem - ostatecznie świat jest coraz mniejszy). Jeżeli u nas będą proste, przejrzyste i bezpieczne warunki prowadzenia działalności, jeżeli za swoje nieruchomości w Europie Zachodniej dostaną żywą gotówkę i pomoc w urządzeniu się, jeżeli będą mogli skutecznie wykorzystywać przewagę technologiczną czy kompetencyjną do funkcjonowania (oczywiście nie tak, jak ten Niemiec z Redy, co to się czuje nadczłowiekiem, bo w jego niewolniczym łbie nie ma wolnego miejsca na rozumienie szeroko pojętej wolności), to może wybiorą Polskę. Jeżeli USA ma zamiar z tego skorzystać, to pewnie warto o te "zasoby" konkurować?
zakładam się o flaszkę ,że będzie duża fala emigracji z europy do.... USA
Obserwator
A konkretnie - o co chodzi?
Obserwator
Niestety, wchodząc do struktur UE, jako państwo zobowiązaliśmy się do tego (bez względu na to, czy mi się to podoba czy nie, tak jest i tyle). Można to zmienić wyłącznie wychodząc z UE (zresztą ta właśnie kwestia jest jedną z głównych - o ile nie najważniejszą - przyczyn referendum o Brexit). Ale, jak już wspomniałem, co innego wolność osiedlania się (na co przy obecnym stanie prawnym nie mamy wpływu) a czym innym są kryteria udzielania tego typu pomocy - tu nie ma żadnych przeciwwskazań aby ostateczną decyzję podejmował konsul po osobistej rozmowie (jak z Polakami przy staraniu się o wizę do USA). Jak sobie pościelimy, tak nas będzie... znaczy, plecy będą bolały.
xena2012
e tam taki pomysł.Efekt bedzie taki,że bedziemy siedziec cichutko,bo gdy tylko ktoś z nas ,,niesłusznie ''się odezwie zaraz okaże się rasistą.W konsekwencji okaże się,że jesteśmy antysemitami,antyislamistami ,antyniemcami,antyholendrami...
Już było, że wpuściliśmy duże ilości Zydów do Polski. Część się zasymilowała a część nie. Na ruskich czołgach wjechało i zostało kilka tysięcy Moskali. Do dzisiaj ponosimy konsekwencje. Jeśli nie będziemy się uczyć na historycznych faktach to sobie zrobimy kolejny problem. Co znaczy nie mamy wpływu? To sobie zróbmy wpływ! Zdefiniujmy wrogów i się ich wystrzegajmy. Strach, że będą nas nazywali rasistami, antysemitami itp.? I tak nas oczerniają na co dzień i od święta, więc nie ma się czego bać.
Obserwator
To kwestia kryteriów udzielania takiego wsparcia - natomiast już od dawna każdy z UE może się w Polsce osiedlić (tak jak każdy Polak może się osiedlić w każdym kraju UE), więc na wskazane w komentarzu problemy nie mamy wpływu...
Pomysł całkiem niezły, tylko co jak się potem okaże że te tabuny Europejczyków: Holendrów, Francuzów itp., to w większości Żydzi. Druga sprawa i obawa, czy doprawdy chcielibyśmy widzieć w tej grupie Niemców? I A ilu islamistów ma obywatelstwa krajów Europejskich, niektórzy nawet w nich urodzeni? Czy doprawdy każdy Europejczyk miałby nas wzbogacać i zapewnić sukces??
Do wpisu: Czy Prezydent Duda odpowie na wezwanie Premiera Orbana?
Data Autor
Obserwator
Szanowny Panie, bardzo dziękuję za komentarz. Z dużą przyjemnością przeczytałem Pański wpis o przemówieniu p. Orbana, natomiast jego treść jest niemalże egzemplifikacją tez i poszukiwania rozwiązań o których piszę (przy okazji: proszę wybaczyć pytanie, ale czy zna Pan może węgierski lub kogoś kto zna i mógłby podjąć się przetłumaczenia przygotowanego osobno materiału na bazie w/w artykułu na język "bratanków"?). Co do uwag o klarowności wywodu oraz konieczności dookreślenia lub doprecyzowania zdań i sformułowań: oczywiście w pełni się zgadzam co do obydwu zastrzeżeń, ale brałem pod uwagę rosnącą objętość artykułu, stąd świadomość konieczności podzielenia tematu na kilka części, niemniej z uwzględnieniem potrzeby przynajmniej skrótowego zasygnalizowania pewnych tez, nawet kosztem klarowności. Oczywiście będę rzecz kontynuował, mam nadzieję że jeszcze dziś umieszczę kolejny fragment (już nie tak obszerny, za to pisany nieco lżejszym językiem), ale sądzę że wiele wątpliwości może być wyjaśnione przez treść propozycji Konstytucji (link klikalny jest w artykule, ale podam jeszcze raz: http://naszeblogi.pl/586…). Pozdrawiam /-/ Obserwator
Zygmunt Korus
Szanowny Panie, przeczytałem tę koncepcję wyjścia Polski z coraz bardziej widocznej matni i jestem pod wrażeniem języka, jakim Pan się posługuje. Rzecz jasna z uwagi na zakres tematyczny, z którym Pan się zmaga, pojawiają się zdania, które wymagałyby jednak dookreślenia lub doprecyzowania. Mnie wciągnęły akapity diagnozujące sytuację w ujęciu historycznym, bo podział cywilizacyjny stał się już faktem, co odczuwamy namacalnie na co dzień (choćby na poziomie rozumienia informacji/komunikatów czy zasad edukacyjnych), mniej natomiast przekonały mnie niezbyt klarownie wyłożone obszary/zakresy umawiania się i ochrony tak mocno podzielonych społeczności przy konstruowaniu konstytucji mającej pogodzić wodę z ogniem. Oczywiście "klejem" musiałaby być tutaj tolerancja, na co przecież nie można liczyć przy tak odmiennych koncepcjach duchowości i bytu jakie Pan opisał (CŁ i CB). A może strach przed napierającym do naszych drzwi Islamem stanie się wreszcie spoiwem proponowanych przez Pana koniecznych poszukiwań i zgody na wskazywaną zmianę (właściwie powrót do korzeni chrześcijaństwa)? Wydaje mi się, że kluczem jest moralność. Ponieważ dzisiaj już widać, że katechizm nie szkodzi dzieciom, dając podstawy do budowy mądrzejszego świata na każdym etapie, zarówno w przeszłości, jak i w dzisiejszych enklawach, gdy wg niego ludzie postępują, jak również w perspektywie naprawy destruktów w przyszłości. Dobrym przykładem są rozważni ateiści, którzy posyłają swoje dzieci na religię lub do szkół parafialnych albo przyseminaryjnych, bo wiedzą, że tam im nikt niepoważny nie będzie mącił w głowach co jest dobre a co złe (bo z taką bazą mogą potem robić co zechcą ze swoim życiem). Pozdrawiam i dziękuję za interesujące rozważania filozoficzno-politologiczne.
Obserwator
Z braku konkretnych zarzutów merytorycznie odnieść się nie mogę, satysfakcja żadna, ale przyjmuję do wiadomości wątpliwości oraz sprzeciw. Co do samego pomysłu intronizacji i jej celu - trudno mi orzec co jego Autor miał na myśli (wspominałem o objawieniach Rozalii Celakówny, o których mówi, że: "...Pan Jezus w szczególny sposób chce być naszym Królem, tego On sobie życzy. Polska musi w sposób wyjątkowy, uroczyście ogłosić Pana Jezusa swym Królem przez intronizację..."), ale mam podstawy przypuszczać że jak zwykle wie co mówi. Podkreślam jedynie, że koncepcja zadziwiająco trafnie odpowiada na potrzeby wynikające z analiz przyczyn upadku Cywilizacji Łacińskiej (a warto wiedzieć, że kiedy Rozalia Celakówna miała początek objawień, czyli początek lat 30-tych XX w., prof. Koneczny jeszcze nie opublikował swojej pracy "O wielości cywilizacyj", nastąpiło to przecież dopiero w 1935 r., więc prawdopodobnie koncepcje te nie miały prawa być znane Rozalii, choć wiadomo że Koneczny w 1930 r. przeniósł się z rodziną z Wilna do Krakowa, gdzie Rozalia była pielęgniarką w Szpitalu św. Łazarza).
Przeczytałem Pański artykuł powtórnie i uczciwie przyznaję, że nie "wyrabiam". Proszę jednak nie upatrywać w tym wyznaniu powodu do satysfakcji, gdyż właściwie mam na myśli to, że w warstwie koncepcyjnej nie ma w tekście zdania, które nie budzi bądź to sprzeciwu bądź wątpliwości. Ponieważ nie ze wszystkim potrafiłbym się konstruktywnie uporać, zresztą po co, skoro moim zdaniem całość idei jest nie do (za)implementowania - więc nie godzi mi się skakać Autorowi do oczu. Przy tym uważam, że rozważania są w obszarze myśli o przyszłości inspirujące do poszerzenia podejścia tradycyjnie praktykowanego w budowie struktur ludzkich wspólnot. Ale kto, kiedy i jak je ewentualnie wykorzysta - dalibóg nie wiem. Pomysł z intronizacją Jezusa, jest chyba pomyślany, jak podejrzewam - niech się mylę, jako instrument wyłonienia "Narodu" (tego w węższym sensie). Przepraszam, jeżeli się mylę.
Obserwator
Nie wiem jaką przesłankę ma Pan na myśli, szczególnie w aspekcie skojarzenia z przykładem (?). Podziały o charakterze cywilizacyjnym są w Polsce faktem, twierdzenie "...niepotrzebne są nam jakiekolwiek animozje które mogą prowadzić do kolejnych podziałów..." byłoby prawdziwe, gdyby już nie doprowadzono do sytuacji gdy kompromis staje się mało prawdopodobny, gdyż temperatura sporu przekroczyła już dawno poziom "Kto ma rację", powoli osiągając poziom "Kto kogo". Ciekaw jestem w jaki sposób będzie Pan łagodził wzmiankowane animozje i dyskutował w "wyznawcami" KOD-u, twierdzącymi a rebour że wręcz "Ten co z KODem, ten Narodem" (widział Pan zapewne na ich manifestacjach transparenty "My, Naród"?). Nie zaciekawiło Pana, co te osoby rozumieją pod pojęciem "Naród"? Bo mnie i owszem, ale nie udało mi się dotrzeć do wyjaśnień. Skąd Pana stwierdzenie jakobym wykluczał kogokolwiek z narodu - nie wiem. W jakim ujęciu rozumie Pan pojęcie "narodu", czy politycznym czy też węższym, też nie wiem, bo nic Pan o tym nie pisze - a różnica jest kolosalna, o charakterze właśnie cywilizacyjnym, zresztą wskazana w artykule. Natomiast wyraźnie twierdzę, że konieczne jest dookreślenie warunków, których spełnienie jest niezbędne aby KTOŚ MÓGŁ UZNAĆ SIĘ (a nie być uznanym - co chyba Panu umknęło) za członka Narodu Cywilizacji Łacińskiej (czyli w tym wypadku członka Narodu Polskiego) w rozumieniu pojęcia "Naród" w sposób właściwy dla Cywilizacji Łacińskiej. Jeżeli ktoś nie akceptuje rozwiązań właściwych dla tej cywilizacji (wymienionych w artykule), to jak może być członkiem Narodu w sposób dla tej cywilizacji właściwy? Równie dobrze ateista może chcieć być uznawanym za muzułmanina albo miłośnik befsztyka tatarskiego za weganina - jeżeli warunki są niedookreślone, to może chcieć i nawet może się uznawać, ale gdy są jasno zdefiniowane, to istnieją kryteria do których może się odnieść i sam ocenić.
Obserwator
Jeżeli konstatację i uznanie czyjegoś wolnego wyboru określa Pan mianem "wykluczenia", to obawiam się że rozmawiamy różnymi językami - nie mam nic przeciwko temu, żeby ktoś komu proponowany zestaw wartości jest obcy był podobnie jak ja członkiem narodu politycznego (czyli miał obywatelstwo i związane z nim obowiązki i prawa) oraz żeby żył po swojemu, biorąc aktywny udział w stanowieniu prawa które go dotyczy, o ile ma na to ochotę, natomiast dla siebie domagam się tego samego prawa, a jak na razie jestem go pozbawiony. Nie mam zamiaru "wyznawcom Latającego Potwora Spaghetti" bronić obwołania go ich królem, bo mnie to nic nie obchodzi (o ile nie będą próbowali mnie nawracać siłą lub przymusem) - dlatego też nie widzę powodu, dla którego ateistom czy komukolwiek innemu ma przeszkadzać, że osoby uważające się za spełniające kryteria przynależności do Narodu Polskiego Cywilizacji Łacińskiej uznają swoim Królem Jezusa Chrystusa. Jeżeli dla kogoś nie jest to ważne - no to jego sprawa, nie wiem z jakiego powodu ma się przejmować Aktem Intronizacji, SKORO RZECZ GO NIE DOTYCZY. Wśród ludzi szukających prawdy jest miejsce dla błądzących, bo skoro wszyscy dopiero poszukują, to skąd niby mają czerpać pewność że ktoś błądzi. Dlatego w ramach Cywilizacji Łacińskiej były i są enklawy dla rozmaitych poglądów i religii oraz innych cywilizacji (vide: polscy Tatarzy). Natomiast gdy ktoś twierdzi że ZNA PRAWDĘ, no to oczywiście każde twierdzenie niezgodne z jego kanonem jest z definicji błędne. Ponieważ całej prawdy ludzie nigdy nie poznają (brak zdolności poznawczych i pojemności pamięci), można iść w trzech kierunkach: - negacja prawdy jako takiej i w konsekwencji pełny relatywizm - i w tym kierunku szło lewactwo całej Europy (reszty świata zresztą też) - narzucenie swojej wizji świata (swojej prawdy) innym - właśnie jesteśmy na etapie testowania tego rozwiązania, jak na razie Komisja Europejska próbuje wymusić na Polsce swoje rozumienie rzeczywistości (a właściwie jej wizję) - odwołania się do rzeczywistości jako źródła prawdy o świecie i jego Stwórcy jako depozytariusza tej prawdy, dzięki czemu na trwałe uznajemy że w ogóle jest prawda (bez tego odwołania prędzej czy później dochodzimy do konstatacji niemożności poznania całej prawdy o świecie a w efekcie do relatywizmu). I o tej trzeciej drodze jest mowa w artykule.
Co do przesłanki Pańskiego rozumowania, w dyskutowanym wątku, to kojarzy mi się np. z wyjściowym przyjęciem warunku, iż oto „ten, który nie lubi wiatru jest niszczycielem lasów i traw” . Intronizacja niewątpliwie wywoła detronizację. Z Bóg wie jaką selekcją zwolenników i przeciwników. Pańska, kończąca się wykluczeniem z narodu, może być przebita selekcją – mówiąc z przesadą – na rampie. Nie chce być brutalny, gdyż odnoszę wrażenie, że swoją widoczną wiedzę łączy Pan w dobrej wierze z zadziwiającymi pomysłami na jej „deproduktywizację". Choć, co do owej dobrej wiary, rzecz prosta pewnym być nie mogę. Jesteśmy narodem bardzo schorowanym i właśnie podnosimy się z klęczek. Niepotrzebne są nam jakiekolwiek animozje, które mogą prowadzić do kolejnych podziałów. Nie interesowałem się tą sprawą i szczerze przyznam, że nie wiem jaki ma społeczny zasięg oraz jakie jest stanowisko hierarchów Kościoła. Jakby jednak nie było, z Pańską, czy inną jej podobną wykładnią, inicjatywa sama w sobie wygląda mi na religijny happening. Mam nadzieję, że do niego nie dojdzie. Pozdrowienia odwzajemniam
Obserwator
Witam ad. 1 ("...„...jeżeli ktoś nie uznaje Aktu Intronizacji, to znaczy że nie uważa się za członka Narodu Polskiego - choć może uważać się i być uważanym za Polaka w sensie politycznym, jako że jest to znacznie szersze pojęcie...” --- co Pan wypisuje, na miły Bóg!?..."): Propozycja oparta jest o następującą konstrukcję logiczną: "jeżeli p to q oraz ~p, to ~q" (czyli np.: "jeżeli Prawdziwy Europejczyk popiera Bredzisława Bezwąsego, to jeżeli ktoś nie popiera Bredzisława Bewząsego, to nie jest Prawdziwym Europejczykiem"), czyli że jeżeli spełnianie JAKICHŚ kryteriów jest warunkiem CZEGOŚ, to nie spełnianie tych kryteriów jest tożsame z niespełnieniem warunku i tyle. Czysta logika formalna. Można się nie zgadzać co do kryteriów, ale Pan się skoncentrował na konkluzji. Nie ma nic nadzwyczajnego w propozycji istnienia jakichś kryteriów, w oparciu o które ktoś może określać sam siebie. Jeżeli ktoś nie chce uznawać Koranu, to raczej nie powinien nazywać się muzułmaninem, podobnie zdziwienie budzi jakaś "biskupka" szwedzka, która nie dość że jest jawną lesbijką i dłubie przy Dekalogu, to jeszcze usuwa krzyże ze zboru żeby innowierców nie razić, co jej wcale nie przeszkadza uważać się za chrześcijańską kapłankę, żeby przyjąć obywatelstwo amerykańskie trzeba ślubować wierność amerykańskiej konstytucji, francuskie - francuskiej, angielskie - z braku konstytucji przysięgają królowej, a z innej beczki: trudno żeby ktoś się uważał za kibica Legii, jeżeli w duchu życzy mistrzostwa Wiśle Kraków (co prawda nie wiem czy taki klub jeszcze jest, ale nie o to chodzi). Zresztą to wszystko pikuś w porównaniu z ceremoniałem przyjęcia na członka plemienia Hopi... Tak więc, jeżeli propozycja dotyczy pewnej spójnej konstrukcji prawnej, chętnie podyskutuję o przesłankach i spodziewanych skutkach etc., ale odniósł się Pan jedynie do wyrwanej z kontekstu konkluzji pewnego ciągu logicznego, w dodatku bez jakichś argumentów - tyle że sygnalizuje Pan, iż ta konkluzja się Panu nie podoba.
Obserwator
Ad 2. ("...W sprawie zaś zasadniczej, sądzi Pan, że jest Mu potrzebna "korona" z naszych rąk? Co za pycha!): Nie wiem na jakiej podstawie pisze Pan, że coś sądzę o Jego potrzebach. Gdyby tak było, rzeczywiście byłby to przejaw pychy jak u Paca (co to z wdzięczności za ratunek wybudował kaplicę z napisem "Pan Pana z opresji wybawił, Pan Panu kapliczkę postawił"), ale kiedy Pan Jezus mówi Rozalii Celiakównie o konieczności uznania go Królem Polski, wskazuje że to my potrzebujemy tego aktu, a nie On. Ciekawa sprawa zresztą, bo sama koncepcja Intronizacji jest po ludzku rzecz biorąc co najmniej dziwactwem - z jakiegoś powodu misję oznajmienia jej światu dostała właśnie Rozalia, może dlatego żeby było zupełnie jasne, że nie jest ona jej autorką. Dopiero kiedy analizujemy przyczyny upadku Polski, tego słabnięcia przez wieki rdzenia Cywilizacji Łacińskiej, kiedy staje się jasne, że był to efekt braku stabilnego umocowania systemu podstawowych wartości, w dodatku traktowanych z jednej strony jako oczywistość, z drugiej zaś jako przeszkoda dla swobody, widać porażającą siłę złożonej przez Chrystusa propozycji uznania go Królem - to rzeczywiście jest ratunek. Choć "pycha" jako taka nie istnieje, gdyż jest to wada, a więc pewien brak (konkretnie brak cnoty "pokory", polegającej na dążeniu do widzenia siebie i innych w prawdzie, w efekcie skutkujący żądaniem czci nienależnej lub czci należnej Bogu), byłbym zobowiązany za wskazanie w którym miejscu tekstu zawarłem takie sformułowania, które wzbudziły u Pana tę refleksję - natychmiast skoryguję.
Obserwator
Ad. 3: ("...Jeżeli już mówimy na tych "rejestrach", to jest, moim zdaniem, potrzeba obmyślenia systemu wartości na miarę aktualnego poziomu rozwoju ludu naszego i reszty Europy, systemu ukonstytuowanego i skonsolidowanego wokół Jego nauki. I tego systemu wyłożenia dokonać. Nasz naród go przyjmie z ulgą, zyskując mądre, oby, wskazanie dla drogi w przyszłość..."): Przynajmniej w tym się zgadzamy, ale wnioskuję, że nie zapoznał się Pan z tekstem Konstytucji? Pozdrawiam /-/ Obserwator