
Jak już wspomniałam na początku pierwszej części*, tekst ten nie jest krytyką „Wprost”. Ponieważ mi zarzucano, że zamiatam megaaferę pod dywan, dodaję dla pełnej jasności :
- tekst nie jest sprzeciwem na podsłuchiwanie, choć ogólnie przeciwna jestem takim praktykom ale z drugiej strony – uczciwych, rzetelnych polityków, lojalnie wykonujących swe zobowiązania względem państwa i jego obywateli raczej nikt nie podsłuchuje
- tekst nie jest sprzeciwem na dalsze publikowanie kolejnych podsłuchów, ich fragmentów itd.
Podsłuchy zawierają zbyt ważne sprawy i treści, o których Najjaśniejsza obowiązkowo wiedzieć powinna i obowiązkowo powinna wyciągnąć wnioski i przedsięwziąć środki zaradcze bo jutro może jej już nie być, a tekst ten jest tylko zbiorem moich osobistych spostrzeżeń, uwag i poniekąd pewnych sugestii, którymi chciałam się podzielić. Może się przydadzą w przyszłości...
Zatem – po co nam było więcej podsłuchów...
Publikacja trzech pierwszych nagrań – Sienkiewicz/Belka, Sławku Nowaku/Patafianowicz i samba skikoreczka/Vincetu wystarczyła by rozdygotać (hehehe, prezesie Belka, sęk ju za fajne określenie) atmosferę i przede wszystkim mafijną strukturę zwącą siebie „państwo polskie zdało egzamin”. Publikujące je pismo „Wprost” mogło jednak poczekać z upublicznianiem kolejnych bo co się stało, co właściwie było do przewidzenia ? Podsłuchy znalazły się w prokuraturze ! Wszystkie! A tego można było uniknąć. Tusk narobił rabanu, że skandal, władza jest podsłuchiwana, że należy opublikować wszystkie kompromaty. Ale już za chwilę żałośnie pokwikiwał – wy tam we „Wprost” dajcie prokuraturze nośniki i sobie dalej spokojnie publikujcie, chlip, chlip... Łaskawca – pomyślały lemingi i wbiły się w dumę – mamy genialnego, uczciwego premiera. Kto ma już odrobinę więcej oleju w głowie od lemingów natomiast pomyślał – qooźwa, przecież Tusk namawia do popełnienia przestępstwa**. Na szczęście „Wprost” nie dało się złapać na ten numerek i brawo mu za to. Niestety chwilę później zrobiło coś wprost bardzo głupiego - zamiast wydać prokuratorowi nośnik z już opublikowanymi nagraniami, dało mu wszystko co miało !
Szanowne „Wprost” – z takim skarbem tak się nie robi ! To się zgrywa „po łyżeczce” – część do redakcji i do druku, a resztę albo deponuje się z odpowiednią instrukcją z obowiązkowym dopiskiem „nie mam problemów finansowych, nie mam problemów osobistych, nie mam zamiaru popełniać samobójstwa!” w zaufanych rękach, zakopuje w sobie tylko znanym miejscu, wkłada do prezerwatywy i topi w tylko sobie znanym zbiorniku wodnym itd., itp. Niepotrzebne skreślić.
Przylatuje prokurator z obstawą czy kto tam i żąda, że proszę nam wydać? No to naści mu – dajemy te już niepotrzebne bo opublikowane. A jak chce więcej i domaga się oryginałów, to mu mówimy – sorry, nie mamy pańskiego płaszcza, my tylko kopie bo oryginały posiada źródło ! Albo, że nie jesteśmy Wikileaks, jak to powiedział wczoraj Latkowski....
Fajnie powiedział ale trochę za późno. I nie temu, komu trzeba !
Było do przewidzenia, że nagrania wcześniej czy później znajdą się w końcu w prokuraturze. Dziś na jej polecenie bawi się nimi ABW pod osobistym nadzorem rzecznika we własnej sprawie, czyli premiera Tuska. Jutro się od niego dowiemy – Polacy, nic się nie stało, płoszę się uspokoić, przesłuchaliśmy z panem ministłem Bałtłomiejem wszystko uważnie i do końca. I z całą odpowiedzialnością tu i tełaz możemy oświadczyć, że w nagłaniach nie ma nic co by płemieła i jego ministłów kompłomitowało i teła uwaga - idziemy po was ! Bo za pomówienie rządu i te wszystkie głandy, któłe łobicie na mieście ktoś musi beknąć. Szpiegowi z Kłainy Dłeszczowców możemy tylko współczuć, że podpalenie Polski znów mu się nie udało. Amen ! Głaś – daj cygało bo się zdenełwowałem !
Kolejny ałgume... przepraszam – argument na to po co nam więcej publikacji podsłuchów – kolejne już żadnym zaskoczeniem nie będą ale szukaniem w nich „niespodzianek” i analizowaniem co kto do kogo i kiedy powiedział, niepotrzebnie odwracamy uwagę od tego co dzieje się poza „chu... aferą”.
Z tego powodu takie pytania mam – od prawie 2 tygodni nic tylko na okrągło „ch... dupa i kamieni kupa”, a kto przez ten czas Polską rządzi ? Kto zajmuje się sprawami państwa ? Przecież państwo to nie samochód, że wyłączamy silnik i stoi.
Senat ? Hahaha !
Sejm ? Podsłuchani twierdzą, że podsłuchano ich prywatne rozmowy. Sejm zatem jest obecnie zaangażowany w załatwianie - że tak powiem - prywatnych, osobistych spraw członków partii władzy i sprawami Polski nie ma czasu się zajmować.
Płemieł ? Pan płemieł gdy nie leży na kozetce swoich pijarowców, lata jak wyżeł i tropi Bima Długie Ucho.
Rada Ministrów ? Ministrzy albo latają po mediodajniach albo z jęzorem do prokuratury skarżyć się, że bandyci ich niecnie nagrali. I między jednym i drugim... szybciutko przygotowują kolejne prywatyzacje. Ktoś by powiedział – a więc jednak rządzą... Nie, oni nie rządzą. Oni tylko ekspressowo dokańczają umawiane pod stołem deale, które muszą teraz szybko zrealizować bo sam pan genprok Seremet ich w telewizorni niechcący przestrzegł co za chwilę może się stać.
Zatem NIKT przez te 2 tygodnie Polską i jej sprawami państwowymi się nie zajmował. Polska przez ten czas bezwładnie staczała się po równi pochyłej 7-letniej „polityki” Donalda Tuska i będzie dalej się staczać bo tzw.pan premier ma teraz ważniejsze sprawy na głowie niż państwo, rządzenie i takie tam duperele.
...Wczoraj, w epilogu pierwszej części wspomniałam o panu prezydęcie :
„...Wielki Żyrandol choć oficjalnie demonstruje bezsenność, powodowaną „głębokim poruszeniem” zaistniałą sytuacją, być może w duchu zaciera rączki jaka piękna katasłofa w KPRM, ale na pewno myśli sobie, że jak on – żyrandol - sadzi tylko byki, dęby i dyrdymały to jest niewinny jak leluja i nie ma szans żeby jakiś kompromacik czy hak na siebie sprokurował. Otóż nic bardziej błędnego ! O tym jednak w następnej notce niebawem.”
Nie wymieniłam go również w powyższej wyliczance bo... Polska już nie ma prezydenta. Nie dlatego, że walczy z bezsennością bo jest zbyt „głęboko poruszony” (na szczęście nie na 1 m wgłąb) zaistniałą sytuacją.
B.Komorowski już wypadł definitywnie z gry i nawet już nie musi odpowiadać na list Jarosława Kaczyńskiego*** z 17 czerwca b.r. Nie musi już sadzić dębów wolności, nic już nie musi ! Może spokojnie zająć się bigosem do końca dni swoich. Wypadł z gry poprzez wypowiedź jego doradcy. 23 czerwca wielki szambelan żyrandola, Tomasz Nałęcz, był powiedział w TVN24**** :
„Prezydent jest strażnikiem konstytucji, współpracuje lojalnie z rządem który ma zaplecze w większości parlamentarnej. Dopóki ten rząd będzie miał zaplecze w większości parlamentarnej, będzie mógł liczyć na współpracę z prezydentem”
Hmmmm.... „Prezydent jest strażnikiem konstytucji, współpracuje lojalnie z rządem(...)” T.Nałęcz nie jest rzecznikiem prezydęta Komorowskiego. Rzecznik dostaje coś na świstku i ma to zamieścić na stronie prezydęta, podać do agencji prasowych, podać dalej itd. Doradca to coś więcej i żeby doradca takie coś powiedział, to musiał to usłyszeć z ust samego prezydęta.
Słowa te całkowicie dyskredytują Bronisława Komorowskiego, który wstępując na urząd Prezydenta RP ślubował lojalność Konstytucji RP i Narodowi Polskiemu ! Tylko i aż. I nic poza tym. Ślubował nie rządowi, nie partii, która pomogła mu sięgnąć po urząd Prezydenta RP, ślubował nie większości w Sejmie bo Prezydent RP jest również prezydentem wszystkich mniejszości sejmowych !
Tymi słowami B.Komorowski praktycznie zrzekł się urzędu Prezydenta RP i jest znów tylko zwykłym partyjnym aparatczykiem, pełniącym z ramienia Platformy Obywatelskiej obowiązki Prezydenta RP !
..........
...B.Komorowski powiedział kiedyś – „może prezydent gdzieś poleci i wszystko się zmieni”... Dziś te słowa może spokojnie odnieść do siebie samego bo właśnie też poleciał. O kilka słów za daleko.
I wszystko może się zmienić.
Co Daj Panie Boże !
Tego Polsce, Polakom i sobie serdecznie życzę !
* http://naszeblogi.pl/477…
** http://naszeblogi.pl/475…
*** http://naszeblogi.pl/476…
**** http://wpolityce.pl/poli…