Pociąg relacji Warszawa - Wrocław

 
 
Jako że wiosna w pełni i umysł pracuje w odświeżonym trybie, częściej niż zazwyczaj przypominają się chwile miłe z  dalekiej przeszłości i tej - nie tak odległej.
 

Pani w kasie na Dworcu Centralnym w Warszawie powiedziała, że ode mnie zależy jakim pociągiem pojadę. Zapytałem ponownie:
- Jakie są możliwości?
Patrząc na mnie z obrzydzeniem, a sama też nie była piękna, powiedziała prawie nie poruszając wargami:
- Na tablicy pisze wyraźnie co jedzie i gdzie.
Uściśliłem więc pytanie:
- Ile kosztuje pośpieszny do Wrocławia?
- Naszym pociągiem kosztuje 41 złotych i płaci pan jak za osobowy - a jedzie jak pośpiesznym,  ale jak pan kupi pośpieszny, to kosztuje siedemdziesiąt złotych.
 Później dowiedziałem się, że „nasze" pociągi to te, które na tablicy informacyjnej maja znaczek TLK.
Cisza, w czasie której pani patrzyła na biurko wystukując jakiś rytm gumką ołówka numer 2.
Nie chciałem więcej pytać, by nie urazić pracownicy, więc zdecydowałem się na droższą opcję.
- W wagonie czy w przedziale? zapytała nagle.
W pierwszym momencie nie zrozumiałem o co chodzi, bo byłem trochę zdenerwowany samochodowym slalomem przez Warszawę w godzinach szczytu w wykonaniu Mariana i znów nieopatrznie zapytałem:
- Jaka różnica między wagonem a przedziałem?  W domyśle: przedziały są przecież w wagonach.
- Wagon to tam gdzie wszyscy siedzą, a przedział to przedział, odpowiedziała pracownica.
- Proszę przedział. Dwa bilety.
- Dwieście sześćdziesiąt złotych.
Arytmetyka sie nie zgadzała , ale milcząco i posłusznie podałem kartę kredytową  Master Card i tu zaskoczenie; Karta przeszła przez czytnik, drukarka zadziałała od pierwszego razu, a pracownica podała mi bilet i kartę z komentarzem:
- Karta nie jest podpisana.
Mając już bilet w ręce mogłem pozwolić sobie na trochę swawoli:
- Nie podpisuję karty, bo gdyby ktoś mi ją ukradł, będzie miał wzór podpisu.
- Hm mmmm. Następny proszę.
W przedziale jak u Potockich w Łańcucie. Płócienne obicia siedzeń, czysto, z głośnika słychać  zapowiedzi wypowiadane ludzkim głosem, klasa i komfort. Kawę roznoszono za darmo, a przy każdym siedzeniu gniazdko na 220 Volt do zasilania laptopa. Żadne z gniazdek nie miało prądu i nawet konduktor był bezradny, ale jak kto chciał, mógł sobie wetknąć.
Zgodnie z wieloletnią tradycją moich podróży pociągiem, w przedziale w którym jadę, jadą zawsze „same samce”; I żebym nawet dosiadł sie tam, gdzie oczy nie muszą być cały czas zamknięte, to na najbliższej stacji sytuacja znów wróci do normy.
Gdyby nie obecność mojej żony, na którą patrzę już kilkadziesiąt lat i mogę i chcę to robić wiecznie, znów musiałbym starać sie zdrzemnąć, żeby nie widzieć dwóch typków - naszych współpasażerów.
Jeden z nich to Arab - businessman, a drugi Chińczyk - student. Do Arabów czuję awersję od czasu jak Dżordż Dablju Busz otworzył mi oczy na zagrożenie jakie stanowią dla mnie i mojej rodziny, więc cieszyłem się, gdy ten siedzący naprzeciw opuścił przedział dość wcześnie. Chińczyk, jak to oni, uparcie tkwił na miejscu, i słusznie przypuszczałem, że dojedzie do samego Wrocławia. Ale nie było to wcale takie przykre, jak myślałem na początku.
Zaczęło sie od gniazdek. Widząc moje usiłowania włączenia laptopa pośpieszył z pomocą i dał mi do spróbowania przetwornik z 220 na 110v, który miał ze sobą. Pozytywnie stwierdziliśmy, że prądu w gniazdku niet. Rozmawialiśmy po angielsku. Okazał sie światłym i dość miłym członkiem Komunistycznej Partii Chin, studiującym we Wrocławiu. Mówił że zostanie tu jeszcze dwa lata, a potem wraca. Bardzo tęskni za Chinami, ale bardzo ceni sobie możliwość poznania innej kultury, tak różnej od tej w której został wychowany. Bardzo mądrze mówił, a jak myślał ? - tego nie wiem, chociaż wydawało mi się, że był dość szczery. Nie lubi polskich kopytek, które wywołują u nie go odruch wymiotny, ale uwielbia polskie masło i brakuje mu go, gdy jedzie do domu, bo tam masło jest prawie nieznane. Za każdym razem, gdy wraca z Polski do domu przeżywa rozczarowanie - tamtejsze jedzenie, za którym tak bardzo tęsknił, nie jest już takie dobre jakie pamięta.
Gdy zainspirowany humanitarną troska amerykańskich przywódców zapytałem go o gwałcenie praw człowieka w Chinach, odpowiedział, że wprawdzie zapisał sie do Komunistycznej Partii, ale ta zawiodła jego nadzieje. Teraz, gdy widzi jak wygląda reszta świata, wie, że w Chinach jest pranie mózgów i że swobodny przepływ informacji jest podstawowym warunkiem wolności i poszanowania praw.
Aby poczuł sie lepiej - zacząłem nabierać do niego coraz większej sympatii - opowiedziałem mu o Radiu Wolna Europa w dawnej Polsce i obaj potakując głowami przeszliśmy do tematu picia gorzały.
Żalił sie biedak, że ma słabą głowę i rzyga po każdej prywatce, ale musi i chce być w kontakcie z polskimi studentami i polska rzeczywistością. Przecież przyjechał tu, by uczyć sie innej kultury.
W którymś miejscu naszej rozmowy wspomniałem, że uczyłem się w szkole języka rosyjskiego.
Natychmiast zaczął szukać czegoś w kieszeni, po czym, podając mi mały zwitek papieru  prosił, żebym przetłumaczył mu liścik od dziewczyny, którą poznał. „Tylko główną myśl listu”, „tylko parę słów”, bo on nie rozumie nic, a nic.
Otworzyłem, próbując zrozumieć chociaż jedno słowo, ale nie udawało mi się. Po cudzysłowie i nazwisku autora zdołałem zorientować sie, że początek listu to kilkuwierszowy cytat jakiegoś chińskiego poety, czy mędrca, ale z głównej treści nie mogłem wykapować ani słowa. Dosłownie nic. Dopiero na końcu listu było cos podobnego do "ja ljublju tjebia".
Ucieszył się niezmiernie, gdy powiedziałem mu, że ona go kocha. Pytał kilka razy, czy jestem pewien swojego tłumaczenia. Powiedziałem że tak. To też nie było wystarczające. Zapytał czy kocha tak jak siostra brata, czy kobieta mężczyznę. Odpowiedziałem ze kocha tak, jak kobieta mężczyznę, wspomagając deklarację na migi, zginanym i podnoszonym przedramieniem. To go przekonało.
Nie mogłem pogodzić się z tym że ja, który w czasie studiów czytałem rosyjskie książki techniczne, a nawet poezje, nie potrafiłem poradzić sobie z jakimś głupawym liścikiem. Olśnienie!
- Z jakiej republiki jest ta dziewczyna?- zapytałem.
- Z Ukrainy.
Teraz mogłem uratować swoją twarz poligloty. Powiedziałem mu, że Ukraina to suwerenne państwo i ma swój własny język, że musi zwrócić sie do kogoś , kto zna ukraiński; Ja znam tylko rosyjski. Nawet litery ukraińskie są różne od rosyjskich - dodałem.
 
Gdy pisk hamulców oznajmiał koniec podroży, Wrocław błogosławiła jasna, jak dziewczęcy uśmiech - wiosna. Chciałem jeszcze tego samego dnia pójść na spacer i sfotografować aparatem Nikon i tym co nosze w środku, mój powrót do miasta któremu tak wiele zawdzięczam: przede wszystkim moja żonę.
 
PS. Nie wszystkie panie w Polsce są takie jak ta na dworcu w Warszawie. Kelnerkę w kawiarni, w której siedzę pisząc, poprosiłem o kawę. Odeszła, by wrócić za chwilę i zapytać:
- Jaki rozmiar?
- Zadowalający – powiedziałem.
Uśmiechnęła sie milo i teraz też uśmiecha sie za każdym razem, gdy przechodzi obok mojego stolika.
Przyniosła mi kawę medium.
 
kmeehow
 
 
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika dogard

09-05-2013 [14:56] - dogard | Link:

przyjechala z wrocka,a druga abarot i jest git.

Obrazek użytkownika kmeehow

09-05-2013 [21:53] - kmeehow | Link:

a będzie jeszcze klawiej. Prosimy zapiąć pasy!

Obrazek użytkownika dogard

10-05-2013 [09:47] - dogard | Link:

chodzilo mi jeno o kobitki,bez kontekstu kolejowego.

Obrazek użytkownika Noemi

09-05-2013 [20:37] - Noemi | Link:

Opowiem Panu jaki ja spotkałam pociąg. Dwa lata temu będąc już na emeryturze, zachciało mi się jeszcze pracować. Zatrudniłam się w wiejskiej aptece 90 km od Łodzi,czyli miejsca mojego zamieszkania. Do pracy miałam jeden autobus do miejscowości Rząśnia plus 5 km spaceru do apteki. Po południu, autobus z przesiadką. Przyszły wakacje i okazało się, że pierwszy z tych autobusów też ma wolne. Wybrałam pociąg. Do stacji Huta /znów 5 km./ skorzystałam z podwody. Przesiadkę miałam w Zduńskiej Woli. Sprawdziłam w internecie, że będą miała połączenie. Niestety, kupując u konduktorki bilet, usłyszałam, że wybrane przeze mnie pociągi ze sobą nie spółkują, gdyż pociąg ze Zduńskiej Woli do Łodzi wyjeżdża 3 minuty wcześniej. Z rumieńcem na twarzy przesiedziałam 3 godziny na peronie, czekając na połączenie i rozmyślając o ewolucji kolejowego języka.

Obrazek użytkownika kmeehow

09-05-2013 [21:50] - kmeehow | Link:

przedsiębiorstwa transportowe dają pasażerom czas do przemyśleń.
A pasażerowie? - jacy byli, tacy są.
 

Obrazek użytkownika Teresa Bochwic

09-05-2013 [20:57] - Teresa Bochwic | Link:

Czy jest Pan zawodowym pisarzem? Jeżeli nie, wróżę Panu karierę, proszę pisac i publikowac.

Obrazek użytkownika kmeehow

09-05-2013 [21:45] - kmeehow | Link:

Prawdę mówiąc, nie siedziałem nawet nigdy obok prawdziwego pisarza.
Notka powyższa wynikła z nagłej konieczności opublikowania czegoś, bo miesiąc się zbliża od czasu mego ostatniego wpisu i i obawiam się że zgodnie z regulaminem usunięto by mnie z tego zacnego gremium blogerów.
Bardzo dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam serdecznie.
- Wierny czytelnik Pani twórczości -

 

Obrazek użytkownika Teresa Bochwic

09-05-2013 [22:46] - Teresa Bochwic | Link:

W takim razie proszę pod żadnym pozorem nie siadać koło prawdziwego pisarza. Jest Pan samorodnym talentem, bez żartów.
Pozdrawiam, zachęcam do pisania tu częściej, o byle czym, wszystko wyjdzie dobrze.

Obrazek użytkownika dogard

10-05-2013 [09:42] - dogard | Link:

usiasc obok Marka Nowakowskiego--to mu absolutnie nie zaszkodzi.Wrecz przeciwnie pogadaja sobie swobodnie,a Nowakowski lubi sluchac...Kto go nie zna , nawet nie pomysli,iz to doskonale pioro i baczny obserwator.