Często nie wiemy sami czy żyjemy, czy nie, gdyż proces ten przebiega niekiedy bez objawów.
Owszem, jesteśmy gdzieś zarejestrowani, konsumujemy, przetwarzamy pożywienie, wykonujemy ruchy, co jest nieodłącznym atrybutem życia, ale jakoś do końca nie wiadomo, czy te objawy są wystarczające, by zakwalifikować nas do kategorii żywych. Moim zdaniem - nie.
Życie bez objawów
Kiedy kochałem się z Dorotką
dała mi w gębe, gdym próbował
usteczka słodkie ucałować,
bo miłość jej - bezobjawowa.
W szkole mówili coś o cnocie,
mnóstwo dawali tam przykładów;
sami w Pornhubie całe noce;
cnota - widocznie bez objawów.
Dwóch do mnie przyszło w kitlach białych
i powiedzieli: „to choroba”,
bo wyczytali w Internecie,
że grypa jest bezobjawowa.
Źle się poczułem po zastrzyku.
Potem mi dali jakiejś cieczy
i w swym raporcie napisali,
że zastrzyk bez objawów leczy.
Widać nie żyje. Według pana...?
To wirus zabił tego żłoba.
A nie mówiłem że jest groźny?
Typowa śmierć bezobjawowa.
Do trumny już mnie położyli,
żebym opuścił ziemski padół,
a ja im dupę pokazałem -
z szacunkiem, ale bez objawów.
***
A wy rządzący, którym pieniądz
jurgieltny głównym pożywieniem,
Miłosza krótki wiersz czytajcie,
bo świt przychodzi z objawieniem.
kmeehow
czerwiec 2020
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 19545
Pański komentarz nasunął mi myśl o przywódcach. Dawniej przywódca państwa z szablą w dłoni
szedł do boju prowadząc swoich żołnierzy i trudno przypuszczać, że nie liczył się z możliwością śmierci, a dzisiaj drobny wirus....maseczka, gdy kamera patrzy i zażenowanie rysujące się na twarzy.
Dziękuję za link.
pozdrowienia
W tym panskim rozwazaniu o Zyciu,mozna zadac sobie pytanie jakie to nasze Zycie byc powinno ?
Swiete czy Uzyteczne ?..
Sfera Zycia uzytecznego jest empirycznie poznawalna ..czego nie mozna powiedziec o Zyciu podazajacym do Swietosci..a przeciez kazdego Chrzescijanina powolaniem jest dazenie do Swietosci a nie wlasnej uzytecznosci..Utalitarnosc Istnienia i jego przeznaczenie najlepiej obrazuje swiat Zwierzat..Sa jedynie do tego celu stworzone..
Nie mozna rozwazac o ich zyciu w kontekscie Swietosci..
Panska teza jest wiec jak najbardziej uzasadniona..Nie ma Zycia bez dazenia do wlasnej Swietosci..Zycie jest Darem Bozym..i jak On jest Swiete..Pzdr..
Powiedziałbym jak Bill Clinton na przesłuchaniu w Kongresie: wszystko zależy od tego jak zdefiniujemy święte, a jak użyteczne. Również - czy święte zawsze wyklucza użyteczne?
Zrobienie ze swojego życia użytku na Chwałę Pana i ludzi czyni życie użytecznym, czy świętym? Ponadto, jak daleko sięga nasza wolna wola, by móc powiedzieć np.
: wybieram życie święte (z tym drugim jest mniejszy problem).
Na święte życie, z moją przeszłością, to ja się już nie załapię. Staram się więc żyć godnie, według tych kryteriów i wartości które tkwią we mnie genetycznie i poznawczo. Trudnno mi odpowiedzieć na pytanie w jakim stopniu moje życie (mam na myśli postępowanie) jest moim „dziełem”, a w jakim stopniu darem, na który nie mam i nie miałem wpływu. Ciężki temat, ale mam nadzieję dowiedzieć się od Pana wiele.
Pozdrawiam serdecznie
Skad sie wzielo to przekonanie ? Nie nalezy byc sedzia we wlasnej sprawie. Milosierdzie tego ktory powolal nas do Zycia jest bezgraniczne..Prosze wiec nie watpic..a energie zuzyc we wlasnym podazaniu do Swietosci..
Od chwili chrztu ludzie znajdują się na drodze do świętości i – jeśli zechcą – mogą na podłożu uprzedzającej inicjatywy Boga odpowiadać na znaki Jezusowej miłości, podejmując decyzje, które będą przezwyciężały egoizm i zwiększały dobro.
Wszyscy ludzie – bez względu na to, czy zdają sobie z tego sprawę, czy nie – znajdują się w pewnym sprzężeniu z trudną do ujęcia tajemnicą życia, którą nazywamy Bogiem. Ważne jest natomiast, żeby potrafili ten fakt sobie uzmysłowić i przełożyć go na jakość swojej własnej egzystencji. Płynie stąd wniosek, że świętość jest dla człowieka stanem normalnym, stanem, który powinien być każdemu właściwy. Jest ona bowiem normą wyznaczającą, kim każdy człowiek być powinien.., np.uznam własne słabości i będę się starał współpracować z Bogiem poprzez nieustannie wzmacniany wysiłek moralno-ascetyczny. Tego rodzaju postawa nie pociąga za sobą bezpośrednio nadzwyczajnych czynów czy nieprzeciętnych gestów. Niezmienie oznacza jednak pragnienie odwzorowywania Bożej woli w ludzkich sercach.
Wlasna "swiętość" jest niczym sól; jej użyteczność dla innych musi zacząć się od jej własnych właściwości. Podobnie jak tylko mądry człowiek może przekazać mądrość innym, tak tylko człowiek świątobliwy może zarażać innych świętością. Człowiek może przekazać innym tylko te skarby, które sam zgromadził już w swoim sercu.
"Uzytecznosc" sama w sobie istnieje...Okresla sie ja mianem Utalitaryzmu..Kierujac sie jednak tylko nia i pozwolic jej byc celem zyciowym jest rezygnacja z pelni Zycia..rezygnacja z wlasnej "swietosci"..
Muszę Panu powiedzieć, że przyjazne ciepło emanuje z pańskiego pisania. Przesadziłbym, gdybym powiedział, że wszystko rozumiem, bo po pierwsze - nigdy nie studiowałem „przedmiotu” i mam duże luki w spisanych prawdach mojej wiary, a po wtóre - chyba nie wszystko da się wyrazić słowami i myślę, że również „ludzie z branży” miewają z tym kłopoty. Tak więc, posługuję się intuicją i częściowo emocjami, które mogą - nie muszą, ode mnie pochodzić.
Żałosne w tym wszystkim jest, iż refleksje i głębsze przemyślenie przychodzą najczęściej na starość, kiedy łatwo jest być posądzonym o szukanie duchowości ze strachu przed śmiercią.
Być może jest to Odgórnie zrządzone, ale dobrze by było gdyby refleksje o życiu i Bogu
przychodziły za młodu. Czyż świat nie byłby wówczas lepszy?
:-))...Wszystko we wlasciwym czasie..Bog ma wieksze "wyczucie" i poziom rozumienia mendrow mlodosci ;-))..
Wszystko w naszym Zyciu zostalo napisane w Ksiedze Zywota kazdego z nas..Mlodosc i jej grzesznosc..daje solidne podstawy do powrotu na wlasciwa droge..
Mistrz Ekhard byl oskarzony o gloszenie rzekomej Herezji podczas kazan..Postawiono go przed lokalnym Sadem Inkwizycyjnym.
Zarzut Herezji obejmowal stwierdzenie ,ktore padlo z jego ust kiedy glosil wielkosc Bozego Milosierdzia..a mianowicie krzyknal " niech bedzie Blogoslawiony Grzech""
Przed sadem wyjasnil.."gdyby nie bylo Grzechu , zylibysmy bezgrzesznie ,i wtedy Wielki Bog ,nie mialby okazji nam wybaczac i okazywac swojego Milosierdzia "..
Sad sie skonczyl zanim sie zaczal.:-))
Jednym z najwiekszych Sakramentow w naszym Swietym Kosciele,jest Sakrament Spowiedzi..Daje to nam grzesznikom skazonym Grzechem Pierworodnym,i codziennym ,poznania slodyczy Boskiego Milosierdzia, i odczucie Autentycznej Wolnosci Duszy uwolnionej od Grzechu..:-))
Ja po dobrej spowiedzi czuje sie tak i w ukryciu probuje poderwac sie do lotu..ale niestety po tylu latach wciagle nieudanie.Mowie to zupelnie na powaznie..Jest we mnie ten impuls poderwania sie do lotu..
Wspomnial pan cos o "starosci"..i troche mnie pan tym rozsmieszyl..Jest we mnie tyle energi radosci,ze mlodzi szczerze mi tego zazdroszcza..Spotkalem sie z szeptana opinia,ze jest to efekt,zazywanej "amfy" :-))..Prosze nie przywiazywac wiekszej uwagi do "starosci" bowiem takie przywiazane moze rzeczywiscie sprawic,ze ona nadejdzie..Pzdr..
jurgieltny głównym pożywieniem,
Miłosza krótki wiersz czytajcie,
bo świt przychodzi z objawieniem.
Rewolucyjna czujność nakazuje pominąc homusia Miłosza i
napisać
A wy rządzący, którym pieniądz
jurgieltny głównym pożywieniem,
Nigdzie nie ucieknieckie
przed gilotyny uderzeniem
taka ars poetica Pzdr
Właśnie nie wiedziałem jak obejść ten problem i jednocześnie wyrazić to, co zamierzałem. Pańska propozycja jest fantastyczna, ale z jednym zastrzeżeniem:
" rewolucyjna czujność", gilotyna.....brrrrr
Tak, czy inaczej, serdecznie dziękuję za komentarz i pozdrawiam
ta spolegliwa pobłażliwość dla zdrajców !
Dlatego jesteśmy gdzie jesteśmy.
Jeszcze jedno: ja nie odnosilem się do okrucieństw, ale do skojarzenia z Rewolucją Francuską jako ideą. Stąd to "brrrrrrr"
to takie duszu szczipatielne- romantczne. Pzdr
Masz Waćpan poetyckie zacięcie. Norwida uwielbiam od szkoły średniej. Za zaoszczędzone drobniaki kupiłem Dzieła Wszystkie Norwida.
Niestety, pewnego dnia, na studiach brakowało mi na piwo i odsprzedałem koledze połowę. Teraz żałuję, ale pragnienie ugasiłem.
Poloniści mają swoje zbączenia, które nie zawsze są praktyczne, ale często - tak.
Kiedy czytałem A Moveable Feast Hemingwaya o jego pobycie w Paryżu, dowiedziałem się, że był tam uczony (przez,chyba, Gertrude Stein) jak najbardziej oszczędnego używania przymiotników. Wydało mi się to nonsensowne w pierwszym momencie, ale jak się okazuje ze wszech miar słuszne. Ta uwaga, moim zdaniem, wydobyła z talentu Hemingwaya tę cudowną zwięzłość, surowość, a zarazem poetykę języka.
Oj, może, może. Maxi dorzuciłby tu swoją wypowiedź. Ale, zostawmy naukę i wróćmy do języków.
To o czym Pan mówi znam z własnego doświadczenia. Mam znajomą w Quebec, która urodziła się w Kanadzie, a języka polskiego nauczyła ją mama, która wyemigrowała ze wsi rzeszowskiej wraz z rodzicami. Gdy po raz pierwszy rozmawiałem z moją znajomą po polsku byłem zaszokowany, w jak nieskazitelnej formie przetrwała gwara, której już nikt w Polsce nie używa.
Znajoma mówiąc na indyka „jendor” była święcie przekonana, że mówi poprawną, literacką Polszczyzną. I ten akcent! Niesamowite.
Nigdy nie uczyłem się francuskiego, a obiecywałem sobie, że się naucze.
Z pewnością, Pan zna to. Czuć dramatyzm i moc zarówno w prostych słowach, jak i w melodii.
https://www.youtube.com/…
A to ci „pracownik” ten pański krewniak. Zawsze oceniając ludzi przykładamy własną miarkę, a ludzie są tak różni. To, czego nie zrobiłbym ja , czy Pan , zrobi ktoś innych zupełnie naturalnie i bez
zastanowienia.
Ciekawe byłyby motywy podjęcia takiej „pracy”. Z pozoru chodzi o pieniądze, ale ja nie wierzę, że w każdym przypadku jest to dominujący element.
Trochę strach przyznawać się na tym portalu, ale ja też korzystałem z rosyjskich książek technicznych na studiach. I już wówczas były one wydawane solidnie w stylu "gniotsa nie łamiotsa". Niedaleko Politechniki była Rosyjska Księgarnia Techniczna, a w niej cuda! Czasem chodziłem tam i kupowałem książki z nadzieją, że kiedyś przeczytam.
Poza tym były bajecznie tanie, a były to przedruki zachodnich dzieł z ominięciem wszelkich praw wydawniczych. O RODO jeszcze nie mówiono głośno, chociaż w dalekosiężnych planach już z pewnością było.
Jak dawno temu kupował Pan te książki?
Kużden mo jakieś swoje dobre doświadczenia z tamtych czasów - czasów młodości.
"Kurs Radiotechniki" był kompilacją dwu drogich książek autora amerykańskiego: teoretycznej i przeglądu rozwiązań praktycznych. Za grosze, w twardej oprawie, szyta z kolorowymi, tasiemkowymi zakładkami. Na politechnice w Maastricht mogłem poczytać oryginał w czytelni. Ksero wykluczone.