Co by było gdyby - kulą w płot?

Lepiej późno niż wcale, ale autorefleksja jest zawsze pożądana. I dzięki określonemu wpisowi bardzo krytycznie przyjrzałam się swojej pseudotwórczości na tym  blogu.  I tak prześledziłam w myślach wpisy i uznałam, że całość, jak nic o mnie. Dowód? Uderz w stół a nożyce się odezwą.
I tak, co my tu mamy? Wycieczkę krajoznawczą we wschodnie rejony Polski, niepotrzebne, bo wiadomo, że tam nic się nie dzieje politycznego o czym mówić warto. Pielgrzymka na Jasną Górę, gdzie jak widomo PO rzadko zagląda a polityka nie odbija się od obrazów. Był tez wypad w net przez FB posła, prawicowego wprawdzie, ale mało odkrywczy a pointa – raczej przyziemna, bo oskarżanie Tuska o wypranie społeczeństwa z życzliwości jakoś mało interesujące a skutki zbyt mało widoczne gołym okiem i nie bardzo dające zweryfikować się, bo bliskie odpowiedzialności zbiorowej, tylko w drugą stronę. No i inne, polityczne wprawdzie wpisy, ale żeby odkrywcze to nie bardzo. Poza tym wszystkie zbyt długie, zbyt ogólne, za mało natarczywe i wprost.  I ta maniera, żeby pisać dookoła. Jakoś tak przez analogie i porównania, opisowo, z powściągliwością, zamiast nazywać rzeczy po imieniu, walić prosto z mostu i nie przebierać w słowach. Czy nie można było napisać: Polska wschodnia jest celowo zaniedbywana przez rządzących na wyludnienie, infrastruktura i inwestycje są paraliżowane w tym celu – ku zniechęceniu i upadkowi. I tyle. Czy nie wystarczyło napisać: praktyka okazywania publicznie braku szacunku zaowocowała przez brak zaufania do braku życzliwości w narodzie. Stworzenie wroga wszystkich Polaków stworzyło miliony wzajemnych wrogów; z wroga zrobić przyjaciela trudno  a czy nie o to chodzi, bo przecież nie o niezdecydowanych jedynie. Czy nie wystarczyło napisać, że tak, jak zamach w Łodzi, tak czyn w kaplicy jasnogórskiej jest wynikiem owej wrogości i nienawiści, do której potem biskupi się odnieśli, ale i zawłaszczyli, bo to nie jest nienawiść jedynie do religii. Ona może sobie być i nawet być potrzebna. Tu chodzi o człowieka. O brak nienawiści do człowieka. Jak Wałęsa zawłaszczył sobie poświęcenie i waleczność tysięcy, ba, milionów, tak Kościół próbuje zawłaszczyć sobie pewien rodzaj poświęcenia. Czyni religie jedynym cierpiętnikiem. Tak, Kościół jest atakowany, ale nie tam, gdzie siedzą określone osoby. One mogą spać spokojnie. Dlaczego? Bo, może nie wyparły się krzyża, ale i nie stanęły po jego stronie, kiedy trzeba było dać świadectwo. I tylko tyle i aż tyle. Inne poglądy prezentowane na blogu można ukazać w bardzo krótki i dosadny sposób, ale niestety, nie lubię publicznie przeklinać a i prywatnie zdarza mi się to rzadko. W sumie chodzi o to, że mam świadomość braków w zakresie wiedzy, ale potrafię kojarzyć fakty i jakoś często zdarza mi się trafić w dziesiątkę a nie kulą w płot, co nie znaczy, że latam z dubeltówką jak gajowy po lesie.

Zatem, złe maniery, złe nawyki, brak skromności i do tego wstydu, bo nie da się ukryć, że piszę, choć miernie, znowu. A w tle telewizor i film o Kuklińskim, postaci nawet dla mnie kontrowersyjnej, bo musze się przyznać, że nie wiem jak się do niej ustosunkować. Postać dramatyczna. Po co to piszę? Żeby było bardziej wprost, już wyjaśniam: słyszę historię wypadków jakie dotknęły jego bliskich. Seryjny samobójca nie był w modzie a wypadki właśnie. Może mam omamy, ale widzę analogię do naszej rzeczywistości, tej w której umierają tragicznie ludzie i nie chodzi o ofiary wypadków drogowych na powszechnych szerokich polskich autostradach (takie wyolbrzymienie prześmiewcze nieco), anonimowe dla ogółu, lecz o osoby znane i tym, co je łączy to, że zasłużone w jednej sprawie, kluczowe, brzydko mówiąc, dla jej wyjaśnienia, zbadania. Oj, przydałby nam się taki Kukliński. Tylko dokąd on by miał uciec? Kto zainteresowałby się jego rewelacjami, jakąś polską prawdą? Węgrzy?
I tu (oj, za późno), przechodzę do meritum, do gdybania. Nie takiego gdybania o przeszłości, bo mimo wszystko jestem człowiekiem (mimo że jestem kobietą) rozsądnym i jakkolwiek dywagacje na temat przeszłości mogą być kuszące, ale jako takie są nonsensowne. Jestem też niereformowalna idealistką a i nieco romantyczką (to chyba dość tłumaczy tradycjonalizm i resztę), ale wszystko ma swoje granice. Znaczy, ideały maja trzymać człowieka na ziemi po niej prowadzić a nie uczyć latać i odrywać od rzeczywistości. Gdyby ludzie o tym pamiętali, wielu szaleńców nie podbiłoby Europy i nie skazało jej na wymarcie a Lenin czy Stalin itp. Spokojnie spędzali czas w miejscu odosobnionym dla szaleńców. Tam tez kamery musiałyby szukać posła Niesiołowskiego a zwłaszcza - Palikota.  
Wróć.
Co wybyło gdyby? Odnośnie przyszłości takie rozmyślania wcale nie są głupie, bo snując różne scenariusze można czasem a nawet często, do rozumienia realiów. I dotyczy to także najbardziej surrealistycznych wizji.
Donald Tusk pojawia się w telewizorze jak niegdyś jeden z obecnych członków BBN i komunikuje naród o tym, że:

  1. abdykuje. Bo dokąd nie miał pewności a przysięga, że miał, rządziła a teraz ma pewność, iż w Smoleńsku doszło do zamachu. Palcem nie pokaże, bo boi się, że mu go odrabia, ale jako człowiek prawy musi dać świadectwo prawdzie i umiłowania narodu. Jednocześnie przeprasza, że przyłożył, przysięga, że nieświadomie, ręki do przygotowania zamachu i jego późniejszego kontestowania. Odpowiada jedynie za swój rząd i tu pokazać może na kogo nie należy głosować w przyszłości… Sam żegna się z rodakami i wyjeżdża do… Nie, nie do Niemiec – do Peru. I tak zajaśniała nam światłość. Jaka? Co dalej? Co z nim? Gdziekolwiek będzie, jego dzieci i wnuki będą zakładnikami. Zemsty, o której również pisałam, a o której się nie mówi – ze strachu. Co z Komorowskim? Co z resztą? Co w Polsce? Wybory? Skąd. Stan wojenny, bo sytuacja nadzwyczajna. Jedynym legalnie sprawującym władzę jest prezydent a on nie może dopuścić do rozrób, eskalacji nastrojów. I tak bierze wszystko. Bo późniejsze wybory, z nowymi twarzami, których mają na pęczki (w każdej spółce skarbu państwa, U Krauzego i Solorza…), będą większą farsa niż pierwsze po `89. Ot i tak Tusk zrobiłby nam niedźwiedzią przysługę. A Smoleńsk… Terroryści. Za Afganistan się mszczą. Al kaida. Deportowani wcześniej Czeczeńcy, może…

Głupie? Tylko dlatego, że nie w telewizji, bo tam nie rządzi całe PO a frakcja prezydencka, co jest głównym wewnątrzpartyjnym powodem ostatnich spotów reklamowych najnowszego produktu  na rynku detergentów. Lansowanie informacyjne prezydenta kosztem czasu antenowego poświęcanego premierowi ma doprowadzić do odprawy tego ostatniego a ten się broni. Taka abdykacja z pompą ciśnieniową (kto wie, czy lemingi nie uczyniłyby go królem za ten gest) może stać się ostatnia deską ratunku rudego ulubieńca wszystkich polek z dobrym gustem. Co nie znaczy, że zaraz będzie się kająć i prawdę mówić – całą prawdę, znaczy. Nie tak szybko, ciśnienie w narodzie też trzeba stopniować. Przedwczoraj nie było kryzysu a dziś już jest. Wczoraj się zaczął. Nie mówiono o tym, żeby nie psuć dobrego nastroju. Na złe (obiektywnie, dla wszystkich) wieści zawsze jest czas. Znaczy, że prędko nie abdykuje (historia uczy – nie używam łaciny, żeby nie przesadzać z pozoranctwem, na intelektualistę, znaczy), choć to byłaby w tym wszystkim najlepsza wiadomość. Niestety, nity z Tupolewa przygwoździły ich wszystkich do foteli i trzeba ich bez gaci puścić, jeśli chcemy opróżnić te miejsca.

  1. wprawdzie jest kolegą prezydenta, ale nie zgadza się z nim w kwestiach zasadniczych i postanawia wystąpić do Niemiec o ochronę polityczną i militarną, poprzez włączenie Polski do Niemiec jako kolejnego landu. Jednak na specjalnych zasadach, oczywiście. Tak, dla bezpieczeństwa. Właściwie to już dziś naród obudził się w Niemczech. Okazało się, że uprzednio przygotowane i wprowadzone ustawy, jak nic nadają się do ominięcia konstytucji i referendum. Świadczy to jedynie o przenikliwości i zapobiegawczości premiera.  I co? A co naród może mu naskoczyć – z widelcami na kosiarkach, bo kos się nie używa a sierpy mogłyby być opacznie zrozumiane. Wszelkie ruchy separatystyczne w obrębie Niemiec nie mają sensu.  Zresztą, Lemingi to nawet się ucieszą. W euro zaczną zarabiać i jest szansa, że nie trzeba będzie jechać na zmywak – zmywali same przyjadą. Rosja wprawdzie nie odpuści i będzie napuszczać, podpuszczać: jej interesy skutecznie realizują „się” we wszelkich strukturach EU. Koniec końców Niemcy będą musiały się podzielić łupem a na zgodę wybudują za swoje autostradę planowana jeszcze przed II wojną , taka jakiej obecnie nie ma nawet w planach: Berlin-Moskwa. Stanie się to na konferencji z udziałem Polaków oczywiście – tych, którzy dziś zasiadają w najważniejszych pałacach. I nie chodzi mi ani o kustosza na Wawelu ani na zamku Królewskim w Warszawie.

Nie widzę innych, równie niewiarygodnych wystąpień Tuska. No, może to jedno, które reklamuje go jak gumę do żucia. Czyżby miał nieświeży oddech?

Gdybam sobie też o Kościele (ot, uparta i bezwstydna istota - znaczy, ja). I będę. Bo, choć teologowie i sam Kościół propaguje rozumienie pojęcia w sensie wspólnoty (nawet dobrze), a antyklerykałowie jako instytucji hierarchicznej, trzeba powiedzieć jasno, że w sensie społecznym, to właśnie to drugie pojęcie jest i dominujące i najbardziej trafne, które wrogowie kościoła szerzą. Oni oskarżają go agenturalność na rzecz mocarstwa – Watykanu. Mało w tym konsekwencji, ale logika jest. Watykan przez swoich członków najwięcej się dowiaduje, zwłaszcza konsekrowanych. Oskarżają go też o mieszanie się do polityki i o tworzenie państwa w państwie. To z kolei mało logiczne, ale przynajmniej konsekwentne. Kościół jest instytucją. I raz, że jej członkowie, czy jak kto woli – pracownicy, mają prawo z racji pochodzenia wypowiadać się i mieszać do polityki swego kraju a dwa, że kościół swoją politykę ma. I basta. Może trudno to niektórym dostrzec pod staroświeckim i nieco zbyt biblijnym w analogiach językiem, ale ma. Ma politykę wewnętrzną i ma zewnętrzną i ma uzewnętrzniającą się. Trudno powiedzieć jakiego rodzaju politycznym wydarzeniem kościelnym było wakacyjne pojednanie z Cyrylem kagiebistą, ale to była polityka. Można jedynie mieć nadzieję, że nie jest przejawem miłości patriotycznej niektórych biskupów  wobec  PRL czy wręcz matki wszystkich Słowian – Rosji. W kontekście zachowań episkopatu (abstrahując od pojedynczych wystąpień biskupów – ich osobistych), nie wygląda to jednak ciekawie. I tak gdybam, co by było:

gdyby polski episkopat wydał oświadczenie piętnujące wprost praktyki monopolistyczne partii rządzącej w mediach, jej kłamstwa, przekręty, afery…; oskarżył  o korupcje i korupcjogenność, o mord na ofiarach smoleńskich i po-smoleńskich, choćby przez zaniechanie i wytworzenie odpowiedniego klimatu; o psucie państwa: sądownictwa, prawa, gospodarki; o ograniczanie wolności obywateli i inwigilacje a także represje polityczne…
Co by było? Nic. Konsternacja. Pajac zdjąłby maskę i skończyłaby się maskarada. Ujrzelibyśmy prawdziwą twarz Tuska i Komorowskiego – twarz Palikota i Kwaśniewskiego. Usłyszelibyśmy syreni śpiew posłanki Senyszyn oraz trąby orkiestry  z remizy strażackiej grającej najnowszy rap a na scenie produkowałby się nikt inny jak poseł Niesiołowski w białym kaftaniku ze śliniaczkiem. Bo wszystko, ale to…, to już szczyt bezczelności czarnej mafii. Miller przypomniałby sobie, że nie jedną teczkę czarnucha widział i nie raz mijał takich na korytarzach biura SB…
Po co ta pointa? Czego uczepiłam się tego Kościoła? Wszak religii nie powinno mieszać się z polityką. Bzdura. Religia przenika całe życie wierzącego. Ale nie o to nawet chodzi. Zupełnie. Kościół  w sferze religii może jest wspólnotą (socjologicznie gorzej, brak już wyraźnych więzi), ale w sferze publiczne jest przede wszystkim instytucja i to taką, która ma ogromy wpływ na kształtowanie postaw, również politycznych wyborów. Jeszcze ma… Już nie długo. I to jest ostatni dzwonek, by ten potencjał wykorzystać. Wygląda na to, że niektórzy w Kościele zapchali sobie usta papierami. Inni leją wodę. Niby na temat i w ramach religii, ale bez kontekstu realiów. Jakby nagle jego nauka została skierowana na człowieka bez korzeni, poglądów, ojczyzny – bujającego w obłokach. Jeśli Kościół rości sobie prawo do nauczania moralności i oczekuje szacunku, niech nie zapomina po co jest i jak sam siebie chętnie definiuje. Unikając odpowiedzialności za ludzi, których bierze się w swoją moralną moderację, czyni się siebie niewiarygodnym hipokrytą. Kto inny ma prawo wzywać kościół do opowiedzenia się po stronie prawdy, jak nie jego członkowie? Tusk czy Komorowski? A może Środa, Senyszyn, Szczuka? W ich opinii Kościół i tak za głośno się zachowuje, choć de facto milczy. Przemilczanie grzechów publicznych, jest współudziałem w nich. Nauka Kościoła kwalifikuje to jako grzechy cudze. Ja nie mam pretensji już nawet do katolickich lemingów, bo ktoś im pozwolił zasnąć błogo. Ja mam pretensje do instytucji, tej, na która kiedyś można było liczyć a która dziś oficjalnie Polaków osamotniła. Kościół się nie miesza, nie zajmuje polityką a religią. W imię jakiej religii Episkopat przemilcza zniewolenie człowieka (bieda i manipulacją, nienawiścią i represjami w majestacie prawa) zgotowane Polakom przez PO? W imię jakiej nauki?  Może to Ewangelia Judasza? Nie wiem, bo nie czytałam, ale kto wie.
 Gdyby nie to, że Polska potrzebuje czytelnego stanowiska Kościoła, jego wspólnej reakcji – sprzeciwu przeciw patologii, z jaką mamy do czynienia, niech robią, co chcą, ale my ich potrzebujemy. Ataki na Kościół to było straszonko. Podziałało. Nie straszy się jednak, kogoś, kto nic nie może. Rządzący wiedzą, że najlepszą formą obrony jest atak. Tak pojmowana prewencja. Czy nie po to wprowadzono stan wojenny niegdyś? Czy nie dlatego, że komuniści zaczęli narodu realnie się bać? Czy nie dlatego posłużyli się represją i strachem? Mam nadzieję, że Episkopat szybciej się otrząśnie i nie będzie udawał, że jest ponad takie sprawy. Jeśli nie, to Posłanka Senyszyn i inni mają rację mówiąc o instytucji Kościoła a co mówią, wszyscy wiedzą. I, powtarzam, tu nie chodzi o religię a jeśli takie są odniesienia, to wymuszone istotą Kościoła, nauka, którą się podpiera i jego powołaniem.  
I ostanie: co by było, gdybyśmy jutro obudzeni zostali wiadomością: Jarosław Kaczyński spadł ze schodów…? To samo, co w przypadku milczenia lub aprobaty milczącej Episkopatu. Tylko szybciej.
Gdyby... to takie dziwne słowo. „Gdyby” nic nie zmienia a tak wiele może znaczyć. Jak widać religia może otwierać umysł a podróże krajoznawcze – kształcić. Nawet jeśli maja jedynie charakter epistemologiczny.

Ps. Tekst nie jest próbą autorehabilitacji czy dowodem na animozje. Przeciwnie - również z humorem.
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Rodak z Kanady

14-12-2012 [03:11] - Rodak z Kanady | Link:

Hejże,zapomniałeś? już to było.Kiedy? a w 1989...I co, kurtynę podnieśli albo opuścili zależy dla kogo ...i zaczęli od nowa...Tak samo.Tak samo się tez skończy i tym razem.Tylko nie zapomnij ,ze po drodze były ofiary...Wiem,zawsze muszą być.Inaczej się nie da.Prawda czasu,prawda ekranu.

Obrazek użytkownika Eneasz

14-12-2012 [06:10] - Eneasz | Link:

Powróciła Pani na bliższe m/percepcji koleiny wywodu. Znajduję nić przewodnią, chociaż, proszę wybaczyć
impertynencję "recenzenta", małorolnego od pługa i brony, jest to nić niewiary, fatalizmu, bezradności. Osobiście obstawiałem przełom na oktawę po 11.11. i nie sprawdziło się. Nie oznacza to w najmniejszym
stopniu, iż utraciłem nie nadzieję lecz pewność agonii. Zajmuje mnie nie tyle czas jej zaistnienia,
co obawa, by nowe rozdania ponownie nie obfitowało w szulerów. Za b.trafny oceniam fragment nt. hierarchii
K.K. Również tutaj patrzę z "oświeconą" ufnością, wszak kard. Wyszyński zasłużenie nosi przydomek Prymasa Tysiąclecia. Może nie będziemy czekać aż tak długo na Jego godnego kontynuatora.

Ukłony.

Obrazek użytkownika Jolanta Pawelec

14-12-2012 [09:49] - Jolanta Pawelec | Link:

przekonania, przeświadczenia konfrontowane z rzeczywistością, projekcje możliwego - wszystko z pozycji JA mówiącego
Tworzy Pani portret literacki - przeciętnego JA w konkrecie czasu i przestrzeni.
Udowadnia Pani - wolność osobistą.
Ale jest zapora - komplikacje aby przebić się na rozwiązania, dobić się do punktu wyjścia z sytuacji patowej. To za ciężkie na barki jednej osoby -

Obrazek użytkownika Eneasz

14-12-2012 [14:11] - Eneasz | Link:

Frapujące intelektualnie postawienie problemu. Może zaczniemy od doprecyzowania
istoty i funkcji blogu. Ladies first. Ukłony.

Obrazek użytkownika Leszek Witkowski

14-12-2012 [19:12] - Leszek Witkowski | Link:

Bardzo dobry szkic, osoby widzacej rzeczywistosc, czujacej i myslacej.
Znakomite okreslenie i wyraz oczekiwan dotyczacych Kosciola Katolickiego.
Pisane troche "po babsku" :), z wszystkimi zaletami i wadami cechujacymi wrazliwa kobiete
- ale takie wlasnie jestescie i za to was cenimy, szanujemy i kochamy.
Coz, nic dodac, nic ujac.
Moglbym tylko polecic ksiazki i wyklady dr Stanislawa Krajskiego.
Jest to dla mnie zupelnie nowe, ale bardzo ciekawe spojrzenie na mechanizmy napedzajace polityke swiatowa.
W kazdym razie rozszerzaja one nasze horyzonty widzenia.
http://www.youtube.com/watch?v...