
Gdy byłem nie w pełni świadomym i naiwnym dzieciakiem, choć już wtedy ciekawskim obserwatorem rzeczywistości, fascynował mnie obraz, (co musiało być silnym przeżyciem, bo nadal, dzisiaj wyraźnie istnieje w moich wspomnieniach), kilkunastoosobowych grup młodych mężczyzn, udekorowanych długimi, kolorowymi szalikami, niektóre zakończone ogromnymi pomponami; wszyscy solidnie podpici, śpiewali razem nieznane pieśni i ruszali w Gdynię, jak się później dowiedziałem, by znaleźć właściwą knajpę, gdzie będą mogli kontynuować swoją celebrację.
To nie byli żadni awanturnicy, czy chuligani. Również nie byli to kibice. I co ciekawe, ci młodzi mężczyźni byli radośni. A mijający ich mieszkańcy uśmiechali się do nich, a nawet pozdrawiali.
Zapewne większość mojego pokolenia ma identyczne wspomnienia,
To młodzi zakończyli właśnie obowiązkową służbę wojskową i, jak sami śpiewali, przeszli do rezerwy.
Za PRLu wojskowe szkolenie rezerwy było obowiązkowe dla wszystkich mężczyzn, gdy ci osiągnęli 18 lat. Oczywiście natychmiast po rejestracji w WKU – Wojskowej Komisji Uzupełnień przechodzili badania lekarskie, gdzie sprawdzano ogólny stan zdrowia, a tych z chorobami i inwalidztwem ze służby zwalniano.
Rekruci w wojsku spędzali dwa lata; a w marynarce wojennej trzy.
Potem wracali do normalnego życia. Jednakże wtedy już byli przeszkolonymi wojskowymi rezerwistami. Co oznacza, że w każdej sytuacji zagrożenia państwa, kryzysu militarnego, mieli obowiązek, po wezwaniu przystąpić do armii.
Jeśli się nie mylę, dopiero przekroczenie 64 lat, zwalniało z obowiązku.
Proces rekrutacji został ostatecznie zakończony w 2008 roku, bo zapanowała doktryna armii zawodowej, w której służyli wyłącznie ochotnicy i byli, jak w każdej pracy, odpowiednio opłacani.
Warto jednak zwrócić uwagę, że w systemie powszechnego poboru, Polska miała parę milionów gotowych szybko uzupełnić wojska sprawnych i już wyszkolonych mężczyzn. Teraz mamy zero, plus niewielką, jak na potrzeby dużego państwa i poziomu zagrożenia konfliktem, armię zawodową.
Nie tylko dowódcy i władze państwa, lecz wszyscy obywatele powinni się lekko niepokoić.
To nie jest wyłącznie problem Rzeczpospolitej. Spokojnie i konsekwentnie, od czasów II WŚ powszechny pobór do wojska i szkolenie obywateli kontynuują państwa skandynawskie: Norwegia, Szwecja i Finlandia. Wiemy też o szwajcarskim systemie "powszechnego ruszenia". Tam obywatele nawet posiadają mundury i osobistą broń u siebie w domu cały czas po przeszkoleniu. Są gotowi do obrony natychmiast.
Ciekawa sytuacja jest we Francji. Też nagle się obudzili i zaczęli się martwić liczebnością swoich wojsk. Podobnie jak nasze wyobrażenie o tak zwanym Zachodzie – krainie dobrobytu, nowoczesności i radości – ugruntowane latami marzeń w czasach bolszewickiego jarzma, tak myśleliśmy o sile militarnej Francji. Myśleliśmy, bo śmiesznie łatwo ulegamy propagandzie.
Faktycznie, Francja to potęga militarna, druga największa w Europie po Wielkiej Brytanii. A prawda jest taka, że mają własną broń atomową, świetną flotę i niezłe lotnictwo; trochę profesjonalnych wojsk ekspedycyjnych. Natomiast, patrząc w kontekście napaści Kacapów na Ukrainę, francuskie wojska lądowe są w fatalnym stanie. Na przykład mają tylko 200 sprawnych czołgów! Gdyby to na nich Putin napadł, to byliby w stanie bronić się najwyżej dwa tygodnie. Oczywiście, co jest wielce prawdopodobne, by poddali się już po trzech dniach, jak to mają w zwyczaju.
A rezerwy wojskowe? Okazuje się, co jest szokujące, Francja dysponuje zaledwie 40 tysiącami rezerwistów! Mama-żona prezydenta Macrona musiała się o tym dowiedzieć, poważnie się zdenerwowała i ten mikro-Napoleonek zdecydował się szybko stworzyć 80 tysięczną armię rezerwistów, czyli podwoić zasoby. Szczytny doprawdy plan, biorąc pod uwagę fakt, że Ukraina już ponad rok daje odpór bandziorom Putina, bo dysponowała milionem rezerwy wojskowej.
I jeszcze jedna ciekawostka od Żabojadów: - zakłada się, że rezerwiści będą mogli być powoływani do służby do 72 roku życia. Metody walki tak się zmieniły, że seniorzy też mogą walczyć, oczywiście nie na liniach frontu, lecz specjalistycznie na zapleczu.
Gdy Zjednoczona Prawica, już prawie osiem lat temu zdobyła władzę, a kraj przypominał Stajnię Augiasza, taki był smród i gnój na wszystkich obszarach, to również zespół ekspertów i generałów zajął się problemem wzmocnienia sił obronnych państwa, czyli jedną z najważniejszych spraw w idei państwa suwerennego: - zabezpieczenie bezpieczeństwa narodowego.
Widocznie pracujący w tym temacie specjaliści byli nieco zagubieni we współczesności i dla armii wymyślili dosyć kulawą i niestety nierealną strukturę. Docelowo siły obronne RP miały składać się z 300 tysięcy żołnierzy i oficerów armii zawodowej, oraz 150 tysięcy WOT – Wojsk Obrony Terytorialnej. Bardzo szybko zorientowano się, że to pobożne życzenia marzycieli klasy ex-ministra obrony Macierewicza i zredukowano projekt do rozmiarów: 300 tysięcy wszystkich wojsk, w tym 250 tysięcy żołnierzy zawodowych i 50 tysięcy WOT.
Tak było w 2017, czyli 6 lat temu. I dzisiaj, po tym, przecież dosyć długim okresie, posiadamy 115,5 tys. żołnierzy zawodowych i 35 tys. żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej. Uczciwie mówiąc, nabór żołnierzy ślimaczy się. Co oznacza, że projekt takiej struktury owszem, może dać pewnie poczucie bezpieczeństwa w czasie pokoju i braku konfliktów z sąsiadami; jak również gdy jesteśmy członkami NATO.
Jednakże, gdyby nagle i niespodziewanie Kacapy, a nawet Białoruś z ruskim wsparciem napadli na nas, to już po trzech dniach ich armia lądowa znalazłaby się pod Warszawą, a moje Trójmiasto byłoby, częściowo zniszczone, pod pełną okupacją.
Cóż więc można wymyślić, by jednak tak wzmocnić sferę militarną kraju, żeby państwu i obywatelom zapewnić bezpieczeństwo?
Nic tam panie wymyślać – po prostu należy powrócić do jakże słusznej i logicznej koncepcji państwa niepodległego: - trzeba przeszkolić ile się da obywateli w dziedzinie wojskowej walki i obronności, co oznacza powrót do starego systemu powszechnej służby wojskowej i budowana zaplecza zdolnych do natychmiastowej akcji armii rezerwistów.
Dlaczego koncepcja armii zawodowej plus WOT nie wypaliła? Cóż, przywódcy i doradcy nie uwzględnili faktu, że czasy, poglądy i wartości właśnie się zmieniają, a najmłodsze pokolenia, te z nosem przyklejonym do smartfona, to już nie takie dzieci, jakie były przez dziesięciolecia, tylko coś nowego. Nastąpiło zerwanie tradycyjnej więzi międzypokoleniowej i rosną nam nowi młodzi, których nawet często nie rozumiemy. I dla których, jeśli tylko chcą powalczyć, albo być dzielnymi wojownikami, to siadają przed komputerem i włączają gry wojenne, typu War Thunder, Battlefield 1, czy Squad. Ani im w głowie taplać się w błocie na poligonach, trenować musztrę, czy na baczność wysłuchiwać jakiegoś ponurego sierżanciny. To pokolenie, które preferuje przyjemności, rozrywkę i bezmyślność. Wiedza i nauka są im niepotrzebne – wszystko jest w Internecie. Walczący o dobrobyt rodzice, usiłujący się wspinać po drabinie społecznej, nie mają czasu na wychowanie i klasyczną rodzicielską opiekę. Dzieci chowają się same. Lecz nie jak kiedyś – na ulicy, tylko przy laptopach, tabletach i smartfonach. Głównie przy różnych Tik Tokach i Instagramach. To tam uczą się jak żyć. Co dobre, a co złe. Co ważne, a co nie. Dorastając, są najbardziej podatni na wpływy. Problem z tym, że kształtują ich specjaliści od prania mózgu, czy wojny psychologicznej, robiąc z naszych dzieci i wnuków bezwolne kukiełki, podążające za modą, słownictwem, pragnieniami i marzeniami, dokładnie tak, jak chcą manipulatorzy.
Pamiętajmy – 18 latki gotowi na miano rekruta, urodzili się w roku 2005; rok po wstąpieniu Polski do Unii. Więc i dostęp do upadającej kultury walącego się i już zdeprawowanego Zachodu był bardzo łatwy.
No to skąd mamy brać rekruta?
Wiem, że na szczycie władzy grupy doradców i ekspertów już intensywnie pracują nad przywróceniem powszechnego poboru do wojska.
Słyszałem również, że będzie to również dotyczyć dziewcząt i młodych niewiast. (To odwet za emancypację, którą sobie wywalczyły?)
Ruszyły również już wezwania i rozmowy Już się zaczęło...
"230 tys. młodych ludzi zostanie wezwanych do kwalifikacji wojskowej.
Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Obrony Narodowej z 21 lutego 2023 roku, kwalifikacja wojskowa rozpocznie się 17 kwietnia. Potrwa przez 95 dni - do 21 lipca. Do komisji wojskowej zostaną wezwani mężczyźni, którzy ukończyli 19 lat (urodzeni w 2004 roku), mężczyźni którzy mają 20-24 lata, ale nie posiadają orzeczonej kategorii oraz kobiety posiadające kwalifikacje przydatne w wojsku. W tym roku przed komisjami stanie około 230 tysięcy młodych Polaków. " [*]
Tak mi się wydaje, że zasadnicza służba wojskowa i pobór rozpocznie się, pod warunkiem że PiS wygra wybory (co wcale nie znaczy, że jak wygra opozycja to tego nie będzie), od nowego roku 2024, Albo w pierwszym tego roku kwartale.
Spocznij. Odmaszerować
___________________
[*] https://edukacja.rp.pl/rozwoj-zawodowy/art38264511-komisje-wojskowe-wezwa-w-kwietniu-mlodych-mezczyzn
Bo gdy rezerwa szła do cywila
Niejedna panna pła kaaa łaaaa !
Jakie nieznane ? To było niezwykle ciekawe zjawisko w PRL-u te niekończące się pożegnania po woju.
PS. Dwa dni temu Marek Budzisz w klubie Ronina postulował przywrócenie powszechnej służby wojskowej dla mężczyzn, ale i dla kobiet. Jest to według niego warunek konieczny suwerenności Polski.
PS2 Wczoraj, a właściwie dzisiaj po północy, zacząłem oglądać na Discovery Historia dokument o szkoleniu Marines w USA, ale sen mnie zmógł. Zresztą już oglądałem takie filmy wcześniej :-)
Marek Budzisz mówisz... To dla mnie powód do dumy, że mamy dobre źródła. Budzisz obecnie to najlepszy w kraju analityk. Bartosiak może mu teczkę nosić.
Najlepszego
Ale, ale. Aby razem nie robili w jednej firmie ? Sądzę, że tutaj nie ma konfliktu interesów :-)
Tak, są razem w grupie S & F - firmie Bartosiaka. Lecz zdradzę - pewne ambicjonalne animozje są.
Akurat to bardzo dobrze, że w zespole oprócz współpracy jest pewna rywalizacja, aby być coraz lepszym, albo być ciągle w kursie dzieła. Zespół powinien się uzupełniać.
Z tego co mówił p. Marek Budzisz dwa dni temu w klubie Ronina, to Ukraina w miarę szybko zmobilizowała ok. miliona żołnierzy. Więc gorące rezerwy ma. Co do Polski to postulował przywrócenie powszechnej służby wojskowej, aby taką gorącą rezerwę gotową do boju mieć.
Ale czas goni i działania wojenne będą tylko przyśpieszać. Przeszkolenie rekruta w Marines trwa minimum 9 miesięcy. Niemniej jednak jestem dziwnie spokojny co do wygranej Polski w nadchodzącej wojnie światowej.
Ukraina w miarę szybko zmobilizowała ok. miliona żołnierzy.
Zgadza się. Tylko ten milion w tej wojnie, to jak surowy rekrut. Dziś strona ukraińska oparta jest całkowicie na standardach NATO. Tu nawet w sprzęcie na samym początku trzeba przejść z cyrylicy na nasz alfabet. Potem naszą gramatykę, idiomy i precyzyjną semantykę. To nie tylko szkolenie 'bum - bum' ale zmiana kultury. Też miałem z tym problem przy współpracy z Ukraińcami. I to z bardzo życzliwymi i z wyższym wykształceniem ludźmi. Zawsze istnieją pewne różnice cywilizacyjne między odległymi narodami. A to też zabiera czas.
No nie, p. Budzisz wyraźnie wskazał, że na Ukrainie jest przeszkolona rezerwa, której brakuje w Polsce. Stąd ten jego postulat przywrócenia obowiązkowej służby wojskowej, co moim skromnym zdaniem jest nierealne. Ale jest realne przyciągnięcie rekrutów socjalem i różnymi takimi dodatkami, których nie ma w cywilu.
Cholera, to tracenie wykwalifikowanych fachowców, to jakiś nasz krajowy idiotyzm. Jak napisałem, Macron zamierza na pewnych stanowiskach ponownie zatrudnić nawet 72-latków.
A dlaczego generał Polko jest poza armią? Zużył się? Czy podpadł jakiemuś pułkownikowi z towarzystwa.
Musi się system wartości zmienić. I to szybko. Jak teraz słucham na You Tube tych generałów w stanie spoczynku, którzy wreszcie mają skierowane na siebie kamery, co uwielbiają, to widać, że połowa z nich to kompletni idioci. Taki młody Wolski lepiej widzi taktyki i strategie.
Lecz podsumuję: - będzie z nami tak, jak zechcą Amerykanie. Długo jeszcze będziemy od nich mocno zależni
Nikt nie chce być mięsem armatnim rzuconym w obcym interesie na śmierć w cudzej sprawie. Rosyjski czy białoruski atak na razie nam nie grozi. Dużo realniejsze jest uwikłanie nas w konflikt przez polityków z rozwiązanymi zwojami mózgowymi. Na tym etapie wystarczyłaby łatwość zapoznania się młodych z bronią i taktyką walki. Ale nie, w kamasze!
Peerelczycy przywracają nam PRL na wszystkich frontach.
Mięso armatnie... Puknij się w czachę.
Ano, wam nic nie grozi, ale nas już ZBiR atakuje na granicy wysyłając tysiące nielegalnych migrantów.
Schlaf ruhig weiter, jaben :-)
No pewnie. Walczą ponad rok i żadna bombka jakoś nie odstraszyła. Dziwne co?
Ale jak już zostanie użyta to po strachu. I skutki mogą być przeciwne od zamierzonych :-)
"Co oznacza, że w każdej sytuacji zagrożenia państwa, kryzysu militarnego, mieli obowiązek, po wezwaniu przystąpić do armii." - Ja dodatkowo, w związku ze służba w jednostce liniowej miałem zakaz wyjazdu za granice przez 10 lat.
===================
"Dlaczego koncepcja armii zawodowej plus WOT nie wypaliła? Cóż, przywódcy i doradcy nie uwzględnili faktu, że czasy, poglądy i wartości właśnie się zmieniają, a najmłodsze pokolenia, te z nosem przyklejonym do smartfona, to już nie takie dzieci...." - Uważam inaczej. Według mnie ta koncepcja jest słuszna, ale nie do końca "wypaliła", bo przyjęto błędne założenia. To właśnie min. wojsko, edukacja, nie zrobiły wystarczająco dużo, aby zmienić nastawienie młodych. Pracuje w temacie, gdzie mam do czynienia z młodymi, a mój temat, to temat, który nie wymaga prądu. I na imprezy przychodzą rzesze młodych. To problem jest z rodzicami, którzy się dziwią, że młodzież tak chętnie odrzuca smartfona. Tylko trzeba im dać alternatywę i popracować nad nimi. Pobór tak, ale nie restrykcyjny, przymusowy, bo przyniesie odwrotny efekt. Pracę trzeba zacząć już w szkole podstawowej. 1 godzina tygodniowo, w starszych klasach wystarczy. Te zajęcia mają być ciekawe, absorbujące, pokazujące zagrożenia i jak sobie z nimi radzić. Plus wychowanie patriotyczne, budowanie grup rekonstrukcyjnych, aby młodzi przesiąkli polskością. Jest sporo żołnierzy zawodowych, którzy około 50-tki przechodzą na emeryturę. Przeszkolić ich pedagogicznie i zaproponować pracę z młodzieżą. Na takiej bazie można później łatwiej zrobić pobór. Tylko nie przymusowy. Z poborem powinna wiązać się przysłowiowa marchewka. Skończysz przeszkolenie z oceną pozytywną, to masz łatwiejszą drogę do pozwolenia na broń, na pracę w służbach mundurowych. Chcesz zdobyć prawo jazdy lub skończyć specjalistyczny kurs np. obsługi sprzętu budowlanego, to wojsko Ci zapłaci lub dopłaci. Idziesz na studia, zapłacimy Ci stypendium w pierwszym roku, itp., itd. Rozwiązań jest wiele. Po pierwsze, opłaca się iść do wojska, po drugie buduje się odczucie, że za moją służbę, mój kraj mi się odwdzięczył, po trzecie buduje się podwaliny pod samodzielne społeczeństwo, po czwarte uczy się działania zespołowego, po piąte kształtuje się postawy patriotyczne odporne na TVN-y i Wyborcze. I tak można by pisać dalej.
Gorzka prawda niestety.
Dobry komentarz. Lecz zainteresował mnie do tego stopnia, że muszę znaleźć czas, by dać porządną odpowiedź. Nie da się tu odnieść w paru słowach.
Więc na razie