
Lat temu parę wielu, nawet wielu mądrych ludzi, zafascynowało się OZE. To, jak już dzieciaki wiedzą, choć seniorzy niekoniecznie, Odnawialne Źródła Energii.
Jakie to fajne i przyjazne dla wszystkich!
Postawi się mnóstwo wiatraków i hulający bez sensu wiatr zacznie pracować dla nas. Czy to nie wspaniale?
Hektary nieużytków, pustych dachów, a właściwie wszystko, co się da, przykryjemy ogniwami fotowoltaicznymi i wielką ilość promieni słonecznych, które bezużytecznie padają na trawkę, lub Saharę, zatrudnimy, by nam prąd produkowały. Fajne co?
Długi czas większość nie wiedziała, że to ściema. Że to cwany projekt biznesowy UE i Niemiec. Teraz, gdy w końcu nasi obywatele, jak Don Kiszoty, zaczynają walczyć z wiatrakami; gdy fanatycy fotowoltaiki zrozumieli, że inwestycja im się prędko nie zwróci, a instalacja generuje mnóstwo problemów technicznych i biurokratycznych, zaczęło się, najpierw pomrukiwanie, potem plucie pod nogi, gdy ktoś wspomni o OZE, by w końcu starać się coś robić, coś wymyślić.
Tylko... to co potrzeba, to jeszcze więcej wydanych pieniędzy.
Tematem spędzających sen w nocy już "kupionych" użytkowników energii odnawialnej jest magazynowanie tej energii gdziekolwiek i jakkolwiek.
Czego magazynowanie? Tego, co wiatraki i te słoneczniki wyprodukują, czyli prądu.
Nikt, cholera – co za szuje! - nikt nie poinformował, a samemu się nie chciało pomyśleć (to boli przecież, te myślenie), że wiatr raz wieje, a potem nie wieje i wiatraki stoją bezczynnie. A panele na polu, czy na dachu produkują prąd, jak jest ładny, słoneczny dzień, a nie pracują (to było oczywiste) w nocy, lecz także słabo ciągną, gdy jest pochmurnie, lub jeszcze gorzej, gdy leje deszcz, lub pada śnieg. I generalnie jest to chińska tandeta, niemieckiego pomysłu (którzy od dziesięcioleci już nic nie wymyślają) i na dodatek, co rusz trzeba włazić na dach i jesienią zgarniać liście, zimą odśnieżać, a cały rok czyścić kupy tych przebrzydłych gołębi, bocianów, czy wron. Skaranie boskie.
No, ale to magazynowanie to jest dopiero utrapienie.
Musisz mieć akumulatory, aby te OZE miało sens. I nie kupisz ordynarnego akumulatora samochodowego 60 Ah (ampero-godzin). Zainwestować trzeba co najmniej w akumulator przemysłowy. W pełni profesjonalny.
Tylko... na Allegro taka bateria litowo – jonowa (LiFePO4) firmy Premar Sp. Z o.o. z Olsztyna, pod marką ENERBLOCK, kosztuje 1999 zł. Niemało. Producent (mam podejrzenia, że jest on filią japońskiego YUASA, firmy montującej dzisiaj akumulatory we wszystkich japońskich samochodach) chwali się, że dobrych parę lat będą te baterie dobrze pracować. Zakładam lat 5, a potem trzeba kupić nowy.
Jeden akumulator 12v 200Ah jest w stanie zmagazynować około 2,4 kWh (kilo-wato-gidzin). Lecz to za mało na porządny własny dom. Wyliczyłem sobie, że powinno się mieć co najmniej cztery takie baterie, gdy padnie prąd – tzw blackout – i trzeba nie wiadomo jak długo zasilać twoją lodówkę, pralkę, cała domową elektronikę – tv i komputery, oświetlenie, kotły i systemy ogrzewania, kuchnie z piecem, itd.
A to już w sumie koszt baterii 8 000 zł. I to na Allegro.
Czyli summa summarum – magazyny energii, solidne i skuteczne, mogą nawet być znacznie droższe od samych generatorów, albo powiedzmy przetworników, które zamieniają energię kinetyczną wiatru, czy promieniowanie słoneczne na energię elektryczną.
To dopiero teraz, gdy zrobiło się głośno w temacie źródeł energii, gdzie cwaniacy i idioci z Brukseli, sterowani przez większych cwaniaków z Berlina rozpoczęli walkę z węglem kamiennym i brunatnym (dekarbonizacja), potem nie wiadomo dlaczego z elektrowniami atomowymi (jedyne zero emisyjne źródło), w końcu wypłynął problem magazynowania energii. Zagadnienie ważniejsze i trudniejsze niż eksploatacja źródeł energii. Tu niby coś się dzieje, coś się wymyśla, lecz z pragmatycznego punktu widzenia – widzenia z kierunku naukowo – technicznie, ekonomicznego, to wszystko pęknięte balony. Ludzie tracą już przyjazny stosunek do energii wiatrowej i do fotowoltaiki. Więc cwaniacy, nie profesjonaliści, wymyślili sobie H – wodór, do zastąpienia, ropy, węgla i gazu. Tylko, że nikt nie mówi głośno, a dziennikarskie papugi, oczywiście są pełni entuzjazmu, bo tak im polecono, albo zapłacono, wcięć milczą o negatywach, o tym że produkcja faktycznie najpospolitszego we wszechświecie pierwiastka w formie niezwiązanej, to potężny problem techniczny, zarówno przy bardzo brudnej i energochłonnej produkcji, jak też z magazynowaniem,
Cały mój okres pracy zawodowej musiałem zajmować się bateriami. Od tych najmniejszych pastylkowych i AAA, do naprawdę monstrualnych i niezawodnych, AMERYKAŃSKICH monoblock'ów OPTIMA, które nawet przy temperaturze -20C, dawały prawie 1000Amperów.
Oczywiście, przy wszystkich, bez wyjątku akumulatorach, czy bateriach jednorazowych, oprócz klasycznych, jakościowych parametrów, bardzo ważny jest okres efektywnej pracy (zazwyczaj do spadku pojemności poniżej 80%). Przy akumulatorach dodatkowo istotne jest ile cyklów ładowania może on wytrzymać. Nie wnikając w szczegóły, najlepsze typy i modele maksymalnie są w stanie wytrzymać 5 lat. A jak to w życiu, w popularnej komercji, baterie są użyteczne 2 – 3 lata. Nawet w naszych smartfonach.
Jeszcze jeden parametr jest ważny dzisiaj, a niedawno temu był pomijany. To tzw. gęstość energetyczna. Powszechnie określa się to przy żywności i podaje się na opakowaniach jako ilość kalorii na 100 gramów. A w przypadku każdego magazynu energii ocenia się tę gęstość (im większa tym lepsza) jako Wh – watogodzinę, na kilogram baterii.
Pilnie śledzę wszystkie projekty i eksperymenty tworzenia magazynów energii elektrycznej, pojmując, że to jeden z najważniejszych problemów naukowo – technicznych w obecnym momencie na świecie.
Elon Musk, który ma nosa, i wie gdzie jest miód, a jeszcze dodatkowo nie tajniaczy się i nie myśli, jak te cwaniaki cyfrowe z Doliny Krzemowej, wyłącznie o kasie, po elektrycznych samochodach Tesla, rakietach międzyplanetarnych i przejęciu platformy Twitter, też poważnie myśli o przechowywaniu energii. Tylko opierając się na bateriach litowo – jonowych, jego magazyny zajmują wiele hektarów (i łatwo mogą się zapalić). Czyli raczej nie tędy droga. Lecz to bystrzacha – już zwęszył nowe rozwiązania.
Jak mogło mi to uciec – myślę dzisiaj. Jestem w technologii konstruowania akumulatorów tylko dyletantem (w sensie Dilettante - ")
A tu nagle możliwy wielki przełom. W technologii, o jakiej nawet przez moment nie pomyślałem.
Autor informacji na YouTube w tytule napisał WRESZCIE! Zgadzam sie jak najbardziej.
O co chodzi więc?
O to chodzi.
To https://youtu.be/EJi5ZVWMws0 Po prostu bateria diamentowo - jądrowa
Podczas gdy poważne naukowe instytuty, międzynarodowe korporacje Big Techu najbogatszych miliarderów, kręciły się w kółko w poszukiwaniu wydajnej i ekonomicznej baterii, bo przecież od zegarka na przegubie i rozrusznika serca, poprzez miliardy smarfonów, tabletów i laptopów, aż do naszych aut, ciężarówek i autobusów, a także wielkich systemów zabezpieczeń awaryjnych w szpitalach, na lotniskach, czy wypasionych hotelach, niezbędne do zasilania są potrzebne jakieś baterie, czy akumulatory.
Żyjący, studiujący, aż w końcu pracujący we własnej firmie, w Wielkiej Brytanii; sądząc po nazwisku, Irańczyk z pochodzenia, wymyślił, a właściwie zrobił znacznie więcej niż wymyślił – zbadał, przetestował, wykonał, aż wreszcie doprowadził do końca – zaczął seryjnie produkować i już sprzedaje na światowym rynku coś absolutnie nowego.
Później zastanowimy się, czy to geniusz, ale już dzisiaj wiemy, że to, co wymyślił i wyprodukował jest czymś genialnym.
Czujny świat biznesu, pełen rekinów, nie przeoczył tak smakowitego kąska, więc firma dr Nima Golsharifi'ego, NDB ( od Nano Diamond Battery) już działa i ma siedzibę w Kaliforni, w Krzemowej Dolinie. A jak dochodzą słuchy, już nie rekiny, tylko największy kaszalot – Elon "Tesla" Musk, połknął całe NDB, z tą rewelacyjną technologią i przełomowym, epokowym produktem.
Pokrótce wyjaśnię cóż takiego rewelacyjnego tu mamy.
Na początek najważniejsza, szokująca wiadomość – bateria doktora Nimy bez ładowania może pracować około 28 tysięcy lat.
Na czym więc polega, jak to już nazwałem, "genialność" tego wynalazku?
Na tym, że nie wykorzystuje rzadkich i drogich pierwiastków. Nie ma tu złota, platyny, jakiegoś kadmu, czy nawet coraz droższego i trudniejszego do zdobycia litu.
Pierwszym ważnym komponentem baterii jest diament. I proszę sobie nie wyobrażać od razu pięknie oszlifowanych brylantów, błyszczących tysiącem świateł. To diamenty przemysłowe – diamenty sztuczne. Ich technologia produkcji, znana od dziesięcioleci jest powszechna i pospolita. Żaden wielki magnat nie ma na to licencji ograniczającej dystrybucję i podbijającej ceny.
Większość z czytających to mężczyzn, którzy nie unikają prac ręcznych, już pewnie wielokrotnie spotkało się z diamentowymi wiertłami, bo tylko takimi można zrobić dziurkę w ceramicznych kafelkach w łazience, albo cięło beton, lub inne twarde kafle podłogi, czy tarasu, tarczowymi piłami diamentowymi.
Paniom wyjaśnię, że te narzędzia nie są w całości wykonane z diamentu. Tylko końcówki takiego wiertła, lub tarczy do piły pokryte są diamentowym proszkiem. Przypomnę, diament nadal jest najtwardszym materiałem na świecie. W historycznej już skali twardości od 1 do 10 (tzw. Skali Mosha) tylko diament ma wartość 10. Korund ma 9, a gips ma 2.
W wypadku baterii NDB nie chodzi ani o twardość, ani o wielkość diamencików.
Tu potrzebny jest diamentowy pył. A nawet nano pył.
Diament to węgiel. Wiadomo. Tak, jak ten cudowny grafen, który jak durnie, sprzedaliśmy. Lecz kto w Europie ma najwięcej węgla? Oczywiście my. I to wszystkie rodzaje, od koksującego po antracyt. Poprzez nieuczciwe knowania Niemiec i opanowaną przez nich Unię Europejską, w ramach idiotycznego pretekstu dbania o planetę, choćby w ramach projektu Zielony Ład, ogłoszono powszechną dekarbonizację, co skutkuje masowym zamykaniem kopalń węgla kamiennego (i pozbawiania pracy dziesiątków tysięcy górników). Mamy już wiele takich straszących pustką i ciemnością wymarłych kopalń. Lecz w każdej chwili można wydobycie uruchomić, obok kopalń wybudować fabryki diamentów przemysłowych.
O popyt martwić się nie trzeba. Wszyscy będą szczęśliwi, a Niemcom zagramy na nosie.
Dlaczego więc tutaj diamenty nadają się najbardziej? Kryształy diamentu nie są przewodnikiem prądu elektrycznego. Krystaliczna konfiguracja geometryczna powoduje, że nie ma tam elektronów, które by sobie chętnie pofruwały. Natomiast diament jest wspaniałym przewodnikiem ciepła. A jak niestety wiemy, baterie litowo – jonowe potrafią się tak nagrzać, że wybuchają jak granaty.
Lecz diament posiada jeszcze inną wspaniałą cechę. Może państwo pamiętacie film z Jamesem Bondem – agentem 007 – z 1971, jeszcze z Sean'em Connery, Diamonds Are Forever? Tak – diamenty są wieczne. Nigdy się nie zużyją.
Nie ma prądu bez swobodnych elektronów. Tu nie ma najmniejszego problemu ze strumieniem elektronów na dziesiątki tysięcy lat.
Te elektrony, to tzw. promieniowanie beta materiałów radioaktywnych (promieniowanie alfa, beta i gamma).
A takich materiałów radioaktywnych, w sam raz idealnych do takich baterii, jest mnóstwo w odpadach radioaktywnych – zużytym paliwie z elektrowni atomowych. Te odpady to ból głowy nie tylko ekologów i Niemców, ale wszystkich, którzy nie lubią zaśmiecać. Radioaktywne odpady potrzebują niemalże wieczność, aby przestać być niebezpieczne.
Dzisiaj do produkcji jądrowej baterii diamentowej wybiera się izotopy węgla C-14 i niklu Ni-63.
Wydawałoby się, że izotop niklu jest lepszy, bo ma większą gęstość energii, czyli produkuje więcej watów z kilograma (albo miliwatów z grama) niż C-14.
Podobno już testowano taką baterię z Ni-63, która produkowała energię ponad 3 kWh/kg. To akurat 10 razy więcej niż ogniwa Li-ion.
Jest tylko jedno ale. Izotop Ni-63 ma połowiczny czas rozpadu 100 lat, a węgiel C-14 aż 5700.
Dzisiaj mamy taką sytuację, że diamentowe baterie pierwszego wytwórcy, firmy NDB, już są w komercyjnej sprzedaży w tych najlepszych marketach i internecie.
Wiemy również, że korporacja Elona Muska, albo już kupiła, albo jest w trakcie zakupów, więc dalsze działania będą z jego strony.
Gdy w Google wystukasz, że chcesz sobie kupić teraz bateryjkę diamentową, czy baterię NDB, to oczywiście znajdziesz, że na czele z ofertą, znajdują się najwięksi w sieci handlarze – Amazon, Alibaba, czy u nas Allegro. Tylko oni oszukują – nie mają jeszcze czegoś takiego. Czyli nie znalazłem na rynku w powszechnej dystrybucji takich akumulatorów. Gdzieś tam odszukałem, że takie nieduże ogniwo 3V, kosztuje około 2 tysiące dolarów. Lecz był to produkt jakiejś konkurencji, która z paniką w oczach stara się ścigać i do swego wynalazku zaangażowała tryt – nietrwały izotop wodoru, gdzie jądro składa się z jednego protony i dwóch neutronów – a trwałość to zaledwie 11 lat. Więc raczej tandeta.
Natomiast w amerykańskim internecie jest mnóstwo zapytań czy już i gdzie można kupić akcje NDB. Taki popyt wiadomo co oznacza.
_____
https://www.theteslaspace.com/latest-posts/are-nuclear-diamond-batteries-the-future-of-tesla-blog
Ps. A on jeszcze poważną kasiorę na tym zarabia.
Właśnie obejrzałem odcinek u p. Rożka sprzed roku, poświęcony ogniwom perowskitowym. Perowskit to minerał znaleziony w kacapii w połowie 19 wieku i nazwany imieniem Lwa Pierowskiego (najwyraźniej Polak z pochodzenia, jak Dostojewski-polakożerca, Ciołkowski, czy Czajkowski).
Pan Rożek przeprowadził wywiad z p. Olgą Malinkiewicz, która opracowała (w Hiszpanii) metodę wytwarzania ogniw perowskitowych na różnych powierzchniach, obecnie uruchomiła linię produkcyjną na niewielkie serie dla firmy Skanska we Wrocławiu.
Zaletą perowskitu to możliwość wytworzenia struktury krystalicznej w temperaturze pokojowej, krzem wymaga 1000 stopni, metoda Polaka Czochralskiego, pracujacego w niemieckich laboratoriach, wykończonego po wojnie przez UB.
https://pl.wikipedia.org…
Widzę jednak jeden minus. Perowskit to tytanian wapnia. O ile wapnia jest od groma, to tytan jest surowcem strategicznym, duże złoża są na Suwalszczyźnie, ale na razie nie są eksploatowane.
https://pl.wikipedia.org…
-gdzieś wyczytałem, że pierwszy ekranik LCD, kosztował 100 tys.$, tak więc jak ruszy produkcja, to baterie NDB za kilka lat będą kosztowały kilka $.
Co do samych diamentów, (nie mogę zrozumieć, jak wielu, by się zdawało "mądrych ludzi", miesza diamenty z brylantami, mówiąc np. o pierścionkach z diamentem, podobnie jest z tym znanym filmem "Diamonds Are Forever", bo faktycznie to chodziło o brylanty, mniejsza o to. Jakiś czas temu wyczytałem sensacyjną wiadomość, że wyprodukowano procesor oparty na diamencie, okazuje się, że ma niesamowite właściwości, których te na krzemie nie będą nigdy posiadać. Zaczynając od upakowania, duuużo większą niż krzem, czyli krok w kierunku miniaturyzacji i dużej mocy obliczeniowej, do tego może pracować w wysokich temperaturach, to tylko parę zalet. Jest jeden problem, nad którym pracują, te diamentowe procesory są zbudowane z diamentów pochodzących z kosmosu, z meteorytów, rozgryzają, czy to tylko stan nieważkości jest istotny, czy jeszcze coś innego, co ma wpływ na jego cudowne właściwości. Przy okazji kosmosu, okazuje się, że zwykła stal, wyprodukowana w kosmosie, jest nierdzewna, w Indiach stoi wysoki słup stalowy, wykonany ze stali, liczy kilka tys. lat, a nie rdzewieje, co się tłumaczy, jako dowód na wizyty kosmitów, który ten słup postawili. Ja kiedyś zwykły stalowy pręt, pochodzący z Ziemi, tylko wypolerowałem na "lustro", leżał w piwnicy ileś lat, kiedyś go znalazłem, dalej był błyszczący, ale to nie sekret, wiadomo o tym od dawna, że wszystko co wypolerowane, długo nie ulega korozji czy erozji.
Mnie na razie intryguje, dlaczego te parę aminokwasów układa się w takiej precyzyjnej kolejności w niciach DNA, że na końcu powstaję JA. I jak zablokować te telomery, by, cholera, jeszcze nie iść do piachu.
Nie tak dawne badania dowiodły, że świadomość nie jest tożsama z mózgiem, to niezależny byt, mogący samodzielnie istnieć, a co najważniejsze, stwierdzono, że "nie pochodzi z tego świata" i nie podlega znanym nam prawom fizyki, dodać należy, że to stwierdził międzynarodowy naukowy zespół lekarzy klinicznych, więc ludzie, których słowo ma znaczenie.
Tak więc "daremna ich praca, próżny trud".
Zaprawdę powiadam ci, że jak dożyjesz odpowiedniego wieku, to nie będziesz wiedział, że żyjesz, albo będziesz prosił Boga, by ciebie zabrał do siebie.
Opiekuję prawie 90 letnią naszą babcią, która nie pamięta, co przed chwilą jadła, nikogo nie poznaje, tak więc nie wie, że żyje.
W szpitalu spotkałem ponad 90 letnią babuleńkę, która czekała na wymianę rozrusznika, była "kumata", prosiła lekarzy, by nie wymieniać rozrusznika, bo chce już umrzeć.
Śmierć nie jest taka zła, jak nam się wydaje, coś o tym wiem.
Powiem ci więcej: - cała ta krystalografia, czyli przestrzenna organizacja i uporządkowanie materii nieożywionej, nadal nie do końca jest wytłumaczone. Ciągle jeszcze coś odkrywany, jak grafen, czy nano-rurki.
http://biuletynnowy.blog…
Pozdrawiam!
Próbowałem na You Tube uruchomić transkrypcję =mowa - tekst pisany=. Zgodnie z instrukcją przycisk Windowsa + H. A tu wyskakuje - języka polskiego nie obsługujemy. Ot, taka przykrość.
Artykuł tak od strony literackiej jak i merytorycznej wpisuje się w sposób doskonały w serię innych, o czającej się za rogiem sztucznej inteligencji. Przepraszam - Sztucznej Inteligencji. Brakuje jeszcze robotów - hominidów i na koniec wizyty z Marsa, albo z K0H674. Już się cieszę, bo nie wiem czemu nikt tego nie przyznaje, covidowe tematy dawno przestały być nośne.
Cześć Roz Dądek
Zazwyczaj przestaliśmy śledzić postępy techniczne. Najczęściej przyjmujemy, że coś już jest. Pstrykam smartfonem w ogrodzie, pytam, co to za roślina i po chwili mam info, że to chwast. Teraz staram się dostosować Samsunga dla osoby niedowidzącej. Więc tylko komendy głosowe i zabezpieczenie prywatności. Zaczynamy powoli uznawać, że można już wszystko.
Ciągle się dzieje w postępie technicznym. Już na to nie reagujemy.
- Niemcy mają jakieś tam swoje problemy z ekologami, sami je stworzyli. Wynoszą ekologów pojedynczo i pewnie zlikwidują protest przeciwko budowie kopalni w.b. Mamy już wiele takich straszących pustką i ciemnością wymarłych kopalń, a kto i kiedy zamknął wydobycie warto przypomnieć😉
Obok kopalń w zakładach hutniczych można uruchomić produkcję diamentów przemysłowych można, tylko skąd wziąć ludzi. Dziennikarze raczej się nie nadają😉
Po prostu Niemcy i spora część tzw. zachodu, porzuciły pragmatyzm i zdrowy rozsądek dla ideologii. Dla bolszewizmu, który wspierają dla zmyłki takimi ideowymi dziwolągami, jak klimatyzm, czy seksualizm człowieka.
Rządzący w koalicji niemieccy zieloni decyzjami dotyczącymi górnictwa węgla brunatnego, przyzwalają ? na pałowanie protestujących zielonych. Tylko patrzeć jak importowani nasi zatroskani przeniosą tutaj swoje bóle. Msn milczy, nie ma tłumaczy? 😊
Cześć Sake
[covid] ... jest wiodącym argumentem do wygrania przez opozycję.
Dlaczego tak uważasz?
Net nie jest wyczyszczony. Termoparę masz w każdej kuchence gazowej, na kominku kręci mi się wiatraczek ogrzewany jego ciepłem, ale to są mikromoce przy dużej stosunkowo różnicy temperatur. Termopara w kuchence ma kilkaset stopni względem zimnego końca...
Jaką różnicę temperatur masz w zimie względem ok. +5 stopni pod ziemią? Góra dwadzieścia stopni, a to za mało, bo termopara daje okolo 50mikrowoltów na stopień. A prąd? Zależny od powierzchni styku materiałów...
Nie opłaca się zwyczajnie.
Coś kolego pomyliłeś, termopara w kuchence służy do kontroli płomienia, w piecach gazowych termopara bezpośrednio zasilała zawór gazowy, jak płomień zgasł, termopara nie dawała zasilania, gaz był wyłączany. Z tym wiatraczkiem w kominku to też jakieś SF, sam piszesz, że za małe daje napięcie, a wiatraczek może się obracać dzięki cyrkulacji gorących spalin, które idąc do komina, napędzają twój wiatraczek, jedynie co można zrobić, to wiatraczek będzie miał wbudowaną prądnicę i on będzie zasilać żaróweczkę, byś wiedział, że jest ciąg i się nie zatrujesz, kwestia konstrukcji wiatraczka, odpornego na temp. spalin.
Tobie trzeba jak milicjantowi?
Tak, termopara jest w każdej kuchence gazowej, a nawet przy każdym palniku. Nie, nie zasila zaworu gazowego tylko odcina dopływ gazu poprzez uwolnienie sprężynowego odcinacza, napiętego przy zapalaniu. To bardzo prosty i przez to skuteczny układ zabezpieczający, którego każda w zasadzie awaria powoduje wyłaczenie gazu. Dodam dla szczegółu, że prąd jest rzędu ułamka miliampera, a dość mocną sprężynę utrzymuje się zamkniętym polem magnetycznym dzięki czemu wrażliwy (to dobrze) jest nawet na niewielkie zabrudzenia.
Po drugie, wpisz do guglarki "wiatraczek na kominek" to sobie obejrzysz. Wiatraczek taki zaczyna się obracać przy około 60 stopniach stojąc na czymś gorącym. Zimnym końcem ogniwa jest górna część, w zasadzie radiator chłodzony "zasysanym" powietrzem. Dlatego w cudzysłowie, że powiew jest ledwo, ledwo. Nie rozbawiaj mnie tą cyrkulacją spalin, bo właśnie na niego patrzę.
I po trzecie - nie pisz, że ogniwo daje napięcie, bo tak pisze humanista. Pracę wykonuje prąd, nie napięcie. Rozumiesz? Pracę wykonuje strumień wody (prąd), a nie wysokość (napięcie) z jakiej spadają krople. Oczywiście iloczyn tych wielkości ma wymiar mocy, ale trzeba rozróżniać rolę czynników iloczynu.
O matko jedyna, porównujesz mnie do milicjanta, samemu będąc ORMOwcem intelektualnym:))))))))
ty masz pękniętą sprężynę w głowie !
W skrócie można napisać, że słyszałeś gdzieś bicie dzwonów, ale nie masz bladego pojęcia gdzie i dlaczego.
Jak napisałem, termopara zasila bezpośrednio zawór odcinający gaz, polega na tym, że zawór w stanie spoczynku, jest NC - zamknięty, w chwili jak zapalasz gaz, płomień palnika podgrzewa termoparę, pokrętło palinka musisz chwilę przytrzymać, by termopara się nagrzała, wtedy zasila cewkę elektrozaworu, który otwiera dopływ gazu do palnika, wtedy możesz puścić pokrętło palnika, mamy sprzężenie zwrotne, jak płomień palnika zgaśnie, np. zalany, termopara stygnie, przestaje zasilać cewkę zaworu, ten odcina gaz do palnika.
-po drugie, masz wiatraczek w głowie, zamiast rozumu jak każdy ORMOwiec.
nie mam kominka, a także wiatraczka, domyślam się, że zasila go ogniwo Peltiera, termopara raczej nie wchodzi w grę, wymaga dość dużej temp. by zaczęła pracować.
-po trzecie:
"nie pisz, że ogniwo daje napięcie, bo tak pisze humanista."
a rozumiesz tekst pisany jak ORMOwiec, czyli wcale, wskaż mi cytatem, gdzie to napisałem, swoją drogą, bez napięcia, nie ma prądu, jak sprawdzasz jakikolwiek układ elektryczny, to pierwsze co robisz sprawdzasz czy w danym miejscu jest napięcie i jaką ma wartość, potem możesz sprawdzić, jaki w tym obwodzie płynie prąd, zapytaj @jazgdyni, zna się na rzeczy, lepiej niż ja, bo ty nie masz zielonego pojęcia o tym, a mimo to, jak ta żaba nadstawiasz nogę do podkucia.
Dobrze, że się odezwałeś i dziękuję, że przyznajesz mi racje. Po kolei:
1. Tak, termopara zasila zawór ODCINAJĄCY - dobrze, że się zreflektowałeś po mojej wypowiedzi. Dodam tylko, że w przypadku kuchenki gazowej pełny płomień pojawia się natychmiast, nawet wtedy gdy termopara jest jeszcze zimna. Natomiast w przypadku pieca gazowego, który jest przewidziany do pracy bez nadzoru (to szczególne pojęcie w automatyce), pełny płomień możliwy jest dopiero wtedy gdy zawór odcinający ma możliwość podtrzymania przepływu gazu, co oznacza pełną sprawność zabezpieczenia. Twoimi słowami humanisty: naciskasz i zapalasz, a po nagrzaniu termopary - puszczasz i dopiero wtedy może włączyć się regulowany zawór gazu.
2. Są jednak wiatraczki kominkowe, nieprawdaż? Tak, zasilanie z ogniwa półprzewodnikowego i to sporej powierzchni - tak z kilkadziesiąt centymetrów kwadratowych, żeby dać odpowiednio duży prąd.
3. Prąd i napięcie. Tak, mierzymy napięcie bo jest to łatwy pomiar, bez przerywania obwodu, jak w przypadku pomiaru prądu. Właśnie humanista widzi wyłącznie napięcie, nawet teraz tylko o nim piszesz. Gdybyś miał szerszą wiedzę, to byś miał świadomość, że zarówno zasilanie, jak i przewody (ogólnie: linia zasilająca) jak i obciążenie mają swoje rezystancje (ogólnie impedancje) wewnętrzne. Są one polączone szeregowo do wyidealizowanych zasilań, przewodów oraz obciążeń. Dobór tych impedancji nie jest rzeczą trywialną praktycznie, a dobór właściwy oznacza zjawisko dopasowania. Możesz teraz sobie policzyć równanie, znaleźć jego maksima i zobaczyć jaka część energii generowanej przez zasilanie może być skutecznie wykorzystana w obciążeniu. Przy okazji zobaczysz wpływ impedancji na pomiar napięcia, którym tak się fascynujesz.
Z pewnością nie była to twoja żona. Zrobiłem ci krótki wykładzik, ale z twej reakcji wnoszę, że nie zrozumiałeś.