Trafiła mi w ręce prezentacja sporządzona przez pana mecenasa Mariusza Godlewskiego, którą rozesłano do licznych ( a może i do wszystkich) szkół. Prezentacja pokazuje krok po kroku jak mają zachowywać się i postępować nauczyciele i wychowawcy gorąco przejęci tak zwanym „dobrem dziecka”. Otóż mają przede wszystkim donosić. Donosić o wszelkich dostrzeżonych ich zdaniem nieprawidłowościach. Poza tym nauczyciele i wychowawcy mają wdrażać procedury, pilnować ich wdrażania, a nawet monitorować pracę sądów. Szczegółowa instrukcja pisania donosów zaleca używanie prostych sformułowań i unikanie zwrotów typu, możliwe, prawdopodobne. Jak widać chodzi o to żeby organy decydujące o losach dziecka nie wahały się przed zastosowaniem najbardziej drastycznych środków. Takich jak odebranie dziecka jego prawdziwej rodzinie i oddanie do domu dziecka albo do rodziny zastępczej.
Problem jest w tym, że poglądy na dobro dziecka różnią się i to zasadniczo w relacji do środowiska, kultury, oraz nawyków cywilizacyjnych. Zwolennik wczesnego wciągania dzieci w kwestie seksualne będzie uważał że są one poszkodowane nie mając dostępu do odpowiedniej edukacji, na przykład do lekcji masturbacji. W Niemczech protest rodziców przeciwko podobnym praktykom może skutkować odebraniem im dziecka przez Jugendamt. Stosunek do zwierząt, książek, muzyki, sportu też jest pochodną środowiska. Znany mi jest przypadek gdy kurator wizytująca mieszkanie matki objętej nadzorem zgłosiła, że w mieszkaniu jest zbyt wiele książek, a w książkach są roztocza wywołujące groźne uczulenia i żądała usunięcia tych książek. Dla rodziców rejs morski może być właściwą formą spędzania przez dziecko czasu podczas gdy kurator może taki rejs traktować jako zagrożenie życia i zdrowia. To samo dotyczy wspinaczki, narciarstwa, konnej jazdy czy spadochroniarstwa. Warunki pobytów wakacyjnych też bywają przedmiotem sporu. Niektórzy rodzice życzą sobie żeby dziecko spędzało wakacje w pensjonacie z osobną łazienką w każdym pokoju i jeżeli ich tylko na to stać to ich sprawa. Muszą się jednak liczyć z faktem, że wychowują lalusia i mięczaka. Inni rodzice wybierają dla dziecka obóz sportowy albo wręcz obóz przetrwania. Jeżeli dziecku to odpowiada wszystko jest w porządku. To nie jest tak, że każde dziecko powinno mieć osobny pokój z własną łazienką w domu i na wakacjach, że powinno mieć prywatny komputer i telefon najnowszej generacji, firmowe ubrania i kosztowne zajęcia dodatkowe. Basen, konną jazdę, lekcje baletu i angielskiego. Jeżeli nawet uznamy to za pożądane takie warunki powinni zapewnić dziecku rodzice, a nie społeczeństwo.
Otóż twierdzę, że do niezbywalnych praw każdego człowieka należy prawo do życia w biedzie. Dotyczy to również, a właściwie przede wszystkim dzieci, które są najbardziej zagrożone inicjatywami lewactwa. Lewactwo widząc nieskuteczność troski o sztandarowy proletariat oraz utopijność postulatu bezwzględnej równości ( jak się okazało wszyscy mogą mieć co najwyżej jednakowo źle ) znalazło sobie w dzieciach proletariat zastępczy. To dzieci teraz mają mieć wszystkiego po równo. Dla kamuflażu nazywa się to równym startem.
Postulat powszechnej równości zaowocował stalinizmem czyli wymordowaniem milionów ludzi, głodem na Ukrainie, wywózkami i łagrami. Postulat równego startu owocuje obecnie odbieraniem dzieci rodzinie i przekazywaniem ich do tak zwanej pieczy zastępczej. Łatwo domyślić się , że „bidul” to największe nieszczęście dla dziecka. W bidulu panuje fala, wzajemne prześladowanie się przez dzieci, któremu nie są w stanie zapobiec wychowawcy nawet gdyby chcieli. Najczęściej jednak nie chcą. Wypalenie zawodowe jest w tym fachu nieuchronne. Mając do czynienia z dzieckiem trudnym, nieznośnym, agresywnym niezależnie od tego co je ukształtowało i jakie przeżycia były jego udziałem, wychowawca z konieczności sam staje się agresywny. Oczywiście, że w rodzinach zdarzają się przestępstwa przeciwko dziecku. Jak w każdej populacji zwykłych ludzi. Takie przestępstwa powinny być tępione z całą bezwzględnością, a ich ofiary chronione. Zdarza się przecież, że dzieci same proszą o umieszczenie ich w domu dziecka gdy w domu jest, pijaństwo i przemoc. Albo tylko zwykła bieda i głód. Na pewno nie ma jednak sensu odbieranie dziecka rodzinie tylko dlatego, że w domu jest bałagan, fruwają muszki owocówki, albo gusta i priorytety życiowe kuratora różnią się od stylu życia rodziców. A tak zdarza się bardzo często, jeżeli nie najczęściej.
Jest jeszcze jeden ważny aspekt proponowanego przez mecenasa Godlewskiego systemu nauczycielskiego donosicielstwa. Uczeń czuje się inwigilowany i zagrożony dociekliwością pedagogów. Ma świadomość, że siniaki będące wynikiem koleżeńskiej bójki w szkole czy na podwórku mogą uruchomić zagrażającą bezpieczeństwu jego rodziny procedurę. Uczniowie tracą zaufanie do nauczycieli i pedagogów i pod żadnym pozorem, nawet w poważnej sprawie nie zwrócą się do nich o pomoc. Uważają ich za zwykłych kapusiów opresyjnego systemu.
Co gorsza w niektórych szkołach wprowadza się samocenę uczniów i ich ocenianie przez kolegów zapewne w nieświadomości tego jakie tradycje mają takie pomysły. Takie właśnie były koncepcje wychowawcze niejakiego Makarenki. Była to cześć systemu powszechnej sowieckiej inwigilacji. Samocena to sowiecka samokrytyka będąca przekleństwem pracowników fabryk i urzędów. Związana z „rozrabianiem” czyli wykańczaniem wskazanych przez partię osób. Po upokarzającej samokrytyce składnej przed kolegami, dotykał te osoby w zakładzie pracy powszechny ostracyzm. Nikt z nimi nie rozmawiał , koledzy uciekali przed nimi na korytarzu. Tak jakby ich naznaczenie było zaraźliwe. I w pewnym sensie tak było.
Niezależnie od kompromitujących tradycji systemu samoceny uczniów i ich oceniania przez kolegów jest on z zasady nieprawidłowy. Od oceniania postępów uczniów i ich zachowania jest nauczyciel. Nie wolno stawiać ucznia w sytuacji konfliktu lojalności.
Niestety Makarenko jest jak widać wiecznie żywy.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5297
https://rejestradwokatow…
Ma adres emaliowy z gazowni, to dużo o nim mówi :-)
Nie nazwałabym tego uhonorowaniem.
Ta nauczycielka zareagowała prawidłowo. Osoba która zaalarmowała nauczycielkę też. Obie osoby wykazały autentyczną troskę. Gdyby jednak doniosła do opieki społecznej alb do sądu czyli do instytucji proponowanych przez mecenasa dziecko trafiłoby do domu poprawczego gdzie na pewno nie poprawiłoby się. Znane są przypadki gdy siniaki na ręku chłopca który bił się z kolegami zaowocowały odebraniem go rodzicom. W Norwegii potrafią odebrać dziecko gdyż było smutne w szkole. Nie chodzi mi o przestępstwa czy autentyczne zagrożenie życia i zdrowia. Chodzi o muszki owocówki w domu, albo brudne spodenki które mogą stać się przyczyną odebrania dziecka.
Nie wolno wpuszczać do szkół żadnych aktywistów . Szkoła ma realizować program nauczania a nie hodować narybek dla różnych dewiantów.
Oraz katecheta, miejscowy biskup i kuratorzy namaszczeni przez Ministra Czarnka.
Autorytet rodziny jest i będzie zaciekle atakowany przez liberałów, którzy zgodnie z fałszywą koncepcją wolności wykluczają wszelki autorytet. W Polsce walczy się z rodziną w inny sposób niż np. w Norwegii, ale ponieważ stoimy globalnie u progu nowego niewolnictwa to rozbicie fundamentu cywilizacji zachodniej postępuje w każdym kraju wg lokalnej specyfiki. Omamiony tłum coraz częciej wierzy że bierze udział w krucjacie postępu. Co można w tej sytuacji zrobić? Wytrwale DEMASKOWAĆ lewackie oszustwo!
"Bo to nowe,bo taka moda,bo się w sumie opłaci..." - jest jeden, bardzo ważny szczegół. Na to opłaci załapie się może 1%, reszta nie dostanie nic. Co wtedy ? Tragedia, bo jak żyć ?
ODA DO NOWOCZESNEGO RODZICA...
Chciałbyś grzeczne mieć dzieci – cudne pacholęta,
Co starszych uszanują nie tylko od święta.
Co słów nie mówią brzydkich. Nie szkodzą nikomu.
Ze szkoły same szóstki przynoszą do domu.
Staruszkę przeprowadzą na pasach przez drogę.
Zimą ptaszki dokarmią. Fair play grają w nogę.
Pochylą się nad rannym pieskiem (albo kotkiem)
I łapkę mu opatrzą. Och! Jakież to słodkie...
Co nie zwędzą ukradkiem czegoś nie swojego,
Lecz z serca obdarują w potrzebie bliźniego,
Bo w praktyce stosują prawa Dekalogu...
(Wszak wszystko, co w nas dobre dane jest od Boga).
Tato! Mamo! Masz tutaj skarb jak szczere złoto;
Czemu go w łapy dajesz medialnym idiotom?!
Różnym błaznom i głupkom, celebryckim szujom,
Feministkom, trans-gejom, pokemonom w rui?
Zamiast z dziećmi rozmawiać – co dzień, rok po roku,
Fundujesz im play station. Sobie – święty spokój.
A potem – na Krakowskim – dziwisz się z ukrycia:
„Skąd tylu Hunów w mieście? Gdzie są ich rodzice?
Kto tak podle wychował dzieci internetu?”
Nikt! Jedno hasło winne. Brzmi: „Róbta, co chceta”...
Jak to wszystko odkręcić, gdy znikąd pomocy?
Trwa MEN-talna demolka, rozum wciąż w odwrocie...
Może banner wywiesić (w czerwieni i bieli):
Młodzieży! Zmądrzej sama! Na „starych” już nie licz...
Kolejny raz dziękuję Panu za wiersz trafiający w sedno. Jak widać Pana program to: "odpowiednie dać rzeczy słowo".
Za moich czasów piątka była najlepszą oceną. Same szóstki to znak diabła. Przypadek ?
PS. Teraz wprowadzili nowy system oceniania, aby przepuszczać lelaków do wyższych klas, a nie żeby ich czegoś nauczyć :-)
Nie jest źle. Jak wpisałem w wyszukiwarkę frazę "jaki jest stosunek młodzieży do UE" to wyskoczył tylko jeden link z badaniami RPO (za Bodnara) w tym temacie. Kliknąłem w link z najwyższym niesmakiem i obrzydzeniem :-)
https://tvn24.pl/magazyn…
Nie marzą o wyjazdach za granicę, wolą osiąść w kraju. Tutaj chcą pracować, założyć rodzinę i korzystać z socjalu. Polską młodzież najbardziej przeraża widmo braku pracy, terroryzm oraz uchodźcy. Boją się gwałtów i przemocy oraz tego, że obcy zabiorą im państwową kasę. Nie ufają mediom, Unię nazywają "fabryką kłamstwa", a do tego często są homofobami. Taki obraz młodego pokolenia, wyłania się z najnowszych badań przeprowadzonych przez Rzecznika Praw Obywatelskich wśród polskich 17-18-latków.
[...]
Młodzi w zdecydowanej większości nie zamierzają wyjeżdżać z kraju. Wystarczy im do szczęścia spokojne życie w granicach Polski, a często swojego rodzinnego miasta.
Paraliżuje ich strach przed obcym. Nie chcą w Polsce imigrantów, szczególnie muzułmanów. Boją się konfliktów, zagrożenia terrorystycznego. Panuje znieczulica w stosunku do uchodźców z terenów objętych wojną jak Syria.
Uznają homoseksualizm za chorobę, którą trzeba leczyć. Mówią, co prawda "wolnoć Tomku w swoim domku", ale przeszkadza im, jeśli mniejszości seksualne obnoszą ze swoją preferencją w przestrzeni publicznej. Są i tacy, którzy radzili skorzystać z rosyjskich "rozwiązań" i zakazać prawnie homoseksualizmu.
Zdaniem wielu "bez Unii, bez limitów, które narzuca Polsce, lepiej byśmy się rozwijali". Widać rosnący eurosceptycyzm.
Młodzi są bierni społecznie i politycznie. Nie angażują się w społeczne organizacje, rzadko biorą udział w demonstracjach, za wyjątkiem Marszu Niepodległości oraz ostatnio czarnych protestów kobiet. Jeżeli już uczestniczą w wydarzeniach publicznych, to ich nie organizują, nie są inicjatorami.
Krytycznie oceniają dziennikarzy w Polsce, są przekonani, że nie ma u nas wolnych mediów. Jednocześnie nie potrafią wymienić żadnego nazwiska znanego publicysty czy dziennikarza, poza Mariuszem Maxem Kolonką.