15 sierpnia 1920. Złamana Piłsudskiego Rewolucja Warszawska

Jak chyba każdy tu wie J. Piłsudski jest postacią dość mętną, wokół którego stworzono mnóstwo legend. Z których część wykreował on sam przedstawiając siebie jako najwybitniejszego Polaka epoki, przywódcę narodu. Tak był przekonany o swojej wielkości że zostawił potomnym swój mózg do przebadania po śmierci, by rozpoznano czym się różni od przeciętnych. Wyraźnie marszałek uznawał się za kogoś nieprzeciętnego choć jak się wydaje dzisiaj, nawet sprzyjający mu historycy nie doceniają jego geniuszu. Jeszcze gorzej było za jego życia. J. Piłsudski miał wielu nieprzyjaciół uważających że działa na szkodę Polski. Inni, poszli o krok dalej uważając go za przygłupa, który na nieszczęście Polski zdobył w niej dominującą pozycję. Tak narodziła się słynna postać Nikodema Dyzmy, dzięki której autor książki zaliczył nieprzyjemne spotkanie z nieznanymi ludźmi. Nie on jeden zresztą.

Obecnie wciąż trwają spory jak należy oceniać działalność J. Piłsudskiego. Jeśli ktoś uczestniczy w jakiś sposób w życiu politycznym kraju, np. jako bloger to nie ma możliwości uniknięcia tych dyskusji natknięcia się na różne o marszałku opowieści. Tak też było na szkolanawigatorow.pl, gdzie spędziłem sporo czasu i gdzie też całkiem sporo pojawiło się tekstów o J. Piłsudskim oraz czasach II RP. Szef tego portalu miał swoje 5 minut, udało mu się stworzyć wartościowe miejsce. Niestety jak się też okazało ma też sporo cech charakteru bohatera tej opowieści. Jeśli ktoś wyróżnia się, ma swoje zdanie, wystaje ponad jego poziom to trzeba go skrócić i wyrzucić :) Co spotkało cały szereg pisujących tam blogerów i przekształciło ostatecznie ów portal w miejsce oddawania czci szefowi oraz jego coraz bardziej pudelkowatym tekstom. Przez co kilku blogerów wykasowało niestety swoje wartościowe teksty i komentarze. Między innymi o J. Piłsudskim. Na szczęście część się zachowała. Całość w każdym razie stanowiła naprawdę bardzo obszerne kompendium na temat poczynań Naczelnego Wodza Polski.

Jedną z ciekawszych teorii jakie pojawiły się na szkolanawigatorow.pl była o tym że to Piłsudski stał w istocie za zamachem na Narutowicza. Sporo na ten temat tam zostało napisane. Nie wiem czy to autorski pomysł G. Maciejewskiego czy też kogoś innego. Tak czy owak uważam że podane fakty, poszlaki, okoliczności wydarzeń rzeczywiście na to wskazują. Celem tych działań było to co później wykreował Hitler po spaleniu Reichstagu. W naszym wypadku media zainicjowały wtedy wielką kampanię skierowaną przeciw polskiej prawicy. Plan polegał na wypuszczeniu przez ludzi związanych z PPS bojówek, z których część fizycznie dopadnie i zlikwiduje niektóre kierownicze postacie narodowców, a reszta zajmie się kreacją nastrojów umożliwiających lewicowy zamach stanu.
I niemal się powiodło. Tylko sprzeciw bodajże I. Daszyńskiego nie wtajemniczonego w plany Piłsudskiego, sprawił że ostatecznie nie doszło do polskiej Nocy Długich Noży. Wywołania naszej lokalnej socjalistycznej rewolucji. Potem by ukrócić rewolucyjne zapędy, Wodza zesłano do Sulejówka.

Czytając o tych wydarzeniach doszedłem do wniosku że Piłsudski był zawistnikiem, którego zabolało że do Polski przyjechał gość ze Szwajcarii, który mając swoje plecy został prezydentem i miał przejąć od Piłsudskiego rolę kierownika państwa. Piłsudski znał Narutowicza, obaj wywodzili się z Litwy i ogólnie mieli tych samych „lewicowych” co Lenin sponsorów ze Szwajcarii. Piłsudskiego zabolało że podczas kiedy on walczył na miejscu, cierpiąc niewygody to Narutowicz zawsze miał z górki. Już w starych dobrych czasach na Litwie Narutowicz był kimś lepszym z towarzystwa. Teraz znów miało tak być. Uznałem że zamach na niego był kolejną prywatą Piłsudskiego. I tak mogło też być. Ale dowiadując się coraz więcej i więcej o Marszałku zacząłem też dostrzegać że tego typu różne gierki i plany toczył on przez całe życie, poświęcony swojej idei. Coraz mniej widziałem w nim Dyzmy a coraz więcej kogoś, kto faktycznie miał powody by oddać swój mózg do analizy.

Chyba rzeczywiście J. Piłsudski i jego działania pozostają niedocenione. Niedocenione bo wciąż nieodkryte. O jednym z takich jest ten właśnie tekst.

Zawsze mnie ciekawiła historia z rezygnacją z funkcji Naczelnika Państwa i co nawet istotniejsze nawet, Naczelnego Wodza. To drugie powinno być kluczowe co do oceny, kto naprawdę odpowiada za ówczesny sukces pod Warszawą. Skoro Piłsudski zrzekł się funkcji Wodza to tak naprawdę pozbawił się autorstwa zwycięstwa. Ciekawiło mnie jednak czemu podjął on taki dziwny krok. Zbliżają się wojska bolszewickie, wszyscy wiedzą że nadchodzi krytyczny moment. Prawdziwa ważka chwila w historii Polski a i pewnie świata. A co robi wódz? Rezygnuje i wyjeżdża sobie gdzieś na południe z dala od najważniejszego teatru działań.
Z pewnością nie mnie jednego zadziwiła ta historia. Którą zwykle albo się pomija albo tylko zdawkowo wzmiankuje. Brakuje sensownych wyjaśnień. Jest za to pewną pożywką dla dzisiejszych krytyków Piłsudskiego. Dla których zwykle jest przejawem tchórzostwa, dowodem na chwiejność jego charakteru oraz fałszywości legendy, która otacza Wodza. Tylko czy faktycznie można tak poważną sprawę uznać że chwilową słabość? Jakieś załamanie nerwowe czy coś takiego? Ponieważ nie było nic innego trzeba było jednak na tym poprzestać.

Szczęśliwie jednak, 2 lata temu, na szkolanawigatorow.pl pojawił cykl trzech tekstów autorstwa Magazyniera, dzięki któremu poznałem nieco więcej szczegółów Bitwy Warszawskiej. Która w Internecie ma jak na mój gust bardzo powierzchowne opracowania. No przynajmniej do takich kieruje obecnie google. Przykładowo zwyczajowo podkreśla się „kluczową rolę ataku oskrzydlającego wykonanego przez J. Piłsudskiego”. Tylko że prawda jest taka że najważniejsze dla Bitwy rozegrało się już wcześniej. Gdzie indziej rozegrała się prawdziwa bitwa, przelali krew żołnierze doprowadzając do bezładnego odwrotu Armii Czerwonej, którą Piłsudski z prawdziwym trudem próbował później doścignąć. Wpis na wiki sugeruje że Piłsudski nie napotykał niemal na żaden opór. Nie było walki. Mimo to nie osiągnięto najważniejszego strategicznego celu.

„Można skrótowo powiedzieć, że myślą przewodnią Naczelnego Wodza było działanie, które „rzuci” nieprzyjaciela na granicę niemiecką i odetnie go od dróg wiodących na wschód. Jednak te wytyczne nie zostały w pełni zrealizowane, gdyż 1 Armia opóźniła swoje działanie, a w ostateczności skierowała się do miast w kierunku północno-wschodnim, w kierunku działania 5 Armii (północno-zachodnim), przez co umożliwiła 3 i 15 Armii radzieckiej odwrót na wschód.” (wiki)

Internetowe opisy Bitwy sprawiają że najważniejsze schodzi gdzieś na drugi plan. Czyli to co działo się po przeciwnej Piłsudskiemu stronie Warszawy w okolicach Radzymina. Zresztą sama wiki podkreśla „Rozpoczęła się dramatyczna walka pod Radzyminem, która w polskiej legendzie mylnie uznawana jest niekiedy za „bitwę warszawską” Po prostu oficjalna wersja nie pozwolenia na pomniejszanie roli J. Piłsudskiego. Ale jeśli ktoś natknie się na opisy (choćby te Magazyniera) tamtejszych walk zaraz musi dostrzec jak faktycznie dramatyczna była tam sytuacja. Bolszewicy byli dosłownie o włos od zwycięstwa.

    14 sierpnia okazał się dniem krytycznym dla losów Bitwy Warszawskiej. Atakujący wydawali się pewni zwycięstwa. Tego dnia na falach eteru popłynęła bolszewicka odezwa

„Robotnicy Warszawy czują bliskie oswobodzenie. Na murach rozklejane są żądania robotników oddania Warszawy Czerwonej Armii bez bitwy, grożąc w razie przeciwnym niewypuszczeniem z Warszawy ani jednego uzbrojonego żołnierza. Biała Polska kona; jeszcze jedno ostatnie pchnięcie i koniec nikczemnej pańskiej agentury”. (radiokrakow)

Po zajęciu Radzymina odrodzone wcześniej morale znów siadło, dla wielu mogło wydawać się że tylko cud uratuje Warszawę. Którą już wcześniej opuścili niemal wszyscy dyplomaci poza naprawdę nielicznymi wyjątkami takimi jak nuncjusz apostolski Achilles Ratii, późniejszy papież Pius XI. Dzisiaj uważa się że mowa o Cudzie nad Wisłą jest na wyrost. Że została stworzona by umniejszyć rolę J. Piłsudskiego.

    „Była głęboka noc, straże bolszewickiej 27 Dywizji wyraźnie widziały łunę świateł nad Warszawą – miały przez oczami prawie osiągnięty cel wielomiesięcznej marszruty! Od zajęcia stolicy Polski, Paryża Wschodu, dzielił ich czas nocnego wypoczynku. ... Nagły brawurowy atak ludzi Pogonowskiego (porucznika piechoty, który, wbrew rozkazom dowództwa, poprowadził swój oddział między 3 a 4 godz. w nocy 15 sierpnia do niemal irracjonalnego ataku na Mostki Wólczański i Wólkę Radzymińską) wywołał nieopisany popłoch wśród śpiących i niespodziewających się niczego bolszewików. Wywiązała się zacięta walka, w rezultacie której sołdaci nie tyle się wycofali, ile uciekli z pola walki! Nad ziemią radzymińską, ziemią warszawską, wschodził piętnasty dzień sierpnia, uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, niedziela, dzień Pański – pamiątka Zmartwychwstania. Szturmując Wólkę Radzymińską, Pogonowski w żaden sposób nie mógł wiedzieć, że atakuje najczulsze miejsce armii rosyjskiej, centrum głównej arterii nieprzyjacielskiego ruchu naprzód. Ta brawurowa samowola najwyraźniej miała źródło w natchnieniu Bożym. Porucznik oddał życie na polu walki.” (Ks. dr Józef Maria Bartnik SJ, Ewa Storożyńska, Matka Boża Łaskawa …, str. 220-221)

    Jest to w zasadzie parafraza fragmentu książki gen. Lucjana Żeligowskiego Wojna w roku 1920 w którym mówi o nagłej dla niego decyzji gen. Józefa Hallera, dowódcy frontu, ataku frontalnego na odcinku Nieporęt-Radzymin, gdzie zgromadzone były 3 zaprawione w bojach, jednostki sowieckie (2 i 27 Dywizja 16 Armii i 21 Dywizja 3 Armii), wg Żeligowskiego ataku niemożliwego do wykonania. We fragmencie tym Żeligowski stawia tezę o kluczowym znaczeniu akcji por. Pogonowskiego. Nazywa ją "samorzutną". W końcu według niego powoduje ona "przełom psychiczny" całej bitwy. Od tego momentu, wg niego, Rosjanie zaczynają się cofać. (Magazynier1)

Tak wygląda jedna z legend powstałych wokół Bitwy. Ale jak było naprawdę? Mieliśmy do czynienia z cudem czy nie?
Większość (dość ogólnikowych) opisów Bitwy znajdowanych w Internecie sugeruje że raczej nie. Bo po prostu był plan opracowany przez Rozwadowskiego na spółkę z Piłsudskim. Polacy mieli znać siły i zamiary nieprzyjaciela. Mieli mieć plan. Mieli mieć środki do jego wykonania i mieli ostatecznie go zrealizować co doprowadziło do zwycięstwa.
Tak piszą. Tylko dlaczego w takim razie opisy walk pod Radzyminem są takie dramatyczne? Dlaczego ta miejscowość w ogóle wpadła w ręce Bolszewików? Przechodziła z rąk do rąk? Skoro wszystko było takie proste to czemu Żeligowski (patrz wyżej) uważał wtedy polski kontratak za niemożliwy do wykonania? Dlaczego Haller i Latinik musieli użyć wszelkich dostępnych im środków i nacisków by jednak przejść do kontrataku, którego Pogonowski był częścią. Kto wie, być może faktycznie kluczową dla losów całej Bitwy. Jak uważa nawet sam Żeligowski, człowiek raczej mało sentymentalny.

Niekoniecznie musi być proste ustalenie jak było naprawdę. Spróbuję jednak dokonać rekonstrukcji wydarzeń, która daje odpowiedź na te i inne pytania. Np. Dlaczego siły polskie były tak słabe w okolicach Radzymina mimo że nasz sztab świetnie orientował się w zamiarach wroga.
A musiał się orientować gdyż polski wywiad złamał klucze, którymi Bolszewicy szyfrowali swoje depesze. Dziąki temu Armia Polska miała doskonały przegląd ruchów i zamiarów przeciwnika.

Złamana „Rewolucja”
12 sierpnia 1920 r. radiowywiad przechwycił wielostronicowy telegram bolszewickiej 16. Armii – rozkaz operacyjny. Musiał być ważny, gdyż użyto w nim nowego szyfru o kryptonimie „Rewolucja”. Już samo to było dowodem, że wróg szykuje wielką operację, dotąd bowiem każdy z frontów używał innego klucza szyfrowego. Ujednolicenie kodu oznaczało, że wszystkie walczące przeciw Polsce armie zostały podporządkowane Michaiłowi Tuchaczewskiemu.
Do pracy nad złamaniem „Rewolucji” usiedli porucznik Kowalewski i profesor Stefan Mazurkiewicz. Nowy szyfr był o wiele trudniejszy niż poprzednie. Występował w grupach sześciocyfrowych, które należało podzielić na grupy trzycyfrowe i określić kluczową dla jego złamania cyfrę środkową. Dopiero w ten sposób można było znaleźć właściwy, dwucyfrowy klucz. Plansza do odczytywania kryptogramu przypominała składającą się ze stu pól szachownicę. Każdej parze cyfr przyporządkowane było na niej jedno pole będące odpowiednikiem litery lub sylaby.
Kowalewski i Mazurkiewicz, świadomi, że decydują się losy Polski, złamali szyfr w ciągu godziny. Rozkaz mówił o natarciu na Warszawę od północnego wschodu, jednak stosunkowo niewielkimi siłami. Do Belwederu natychmiast został wysłany goniec z nieprzetłumaczoną jeszcze depeszą, gdyż Józef Piłsudski zdecydował, że dla zaoszczędzenia czasu przeczyta tekst po rosyjsku. (forsal.pl)

Tego dnia wszystko stało się już dla polskiego sztabu zupełnie jasne. Oczywiście przechwycone wcześniej meldunki dały na tyle wystarczające rozeznanie w sytuacji żeby Rozwadowski mógł opracować dokładny plan odparcia wroga i przejścia do kontruderzenia. Powyższy telegram jedynie wyjaśnił ostatnie niewiadome. Dzięki czemu polskie dowództwo pracowało przy odkrytych kartach przeciwnika. Co dawało poczucie pewności, o którym wspominają też różne źródła. Sztab wydawał precyzyjne jasne rozkazy, podwładni czuli że stoi za tym jakaś pewność, przekonanie co do zwycięstwa. Było to bardzo istotne jeśli chodzi o morale wojska, które po tylu dniach porażek i ucieczek było bardzo słabe. Ta pewność działań, wiedza że dysponujemy wyraźnie większymi siłami niż wróg, który zagrażał tylko jedną północną armią stała się podstawą do obecnych rozważań podkreślających że Bitwa nie była żadnym cudem. Nasze działania bazowały bowiem na wiedzy i lepszej sytuacji wojskowej.

Tak rzeczywiście było. Mieliśmy pełny przegląd sytuacji. Mieliśmy przeważające siły. Mieliśmy dobry plan na bitwę. Dlaczego wobec tego pod Rzadzyminem doszło do tych wszystkich dramatycznych zdarzeń? Tym dziwniejszych że jak wyjaśnia powyższy telegram atak wroga miał zostać dokonany niedużymi siłami. W tym układzie naprawdę nie powinno stać zupełnie nic co mogłoby zagrozić polskim wojskom broniącym ten północno wschodni odcinek.
Zaskakuje że wobec dokładnych informacji o kierunku ataku na drodze Bolszewików stanęły na tyle słabe siły że zdołali oni odnieść sukcesy i 14 sierpnia los cały Bitwy niemal zawisł na włosku.

8 sierpnia na linię frontu docierały oddziały 1. Armii Polskiej dowodzone przez gen. Franciszka Latinika oraz Frontu Północnego gen. Józefa Hallera, pełniącego jednocześnie funkcję Inspektora Armii Ochotniczej. Całość polskiej obrony miała liczyć cztery dywizje piechoty. Żadna z nich nie miała pełnego stanu osobowego (11. Dywizja Piechoty mogła użyć w ataku 1500 żołnierzy), część była wycieńczona walkami odwrotowymi. Na bieżąco uzupełniano je ochotnikami pochodzącymi w większości z Warszawy. (radiokrakow)

Główne natarcie Bolszewików na Warszawę miała odpierać 1 Armia dowodzona przez Hallera. Tyle że jak wynika choćby z powyższego opisu, jej żołnierze nie stanowili poważnej siły bojowej. Byli zmęczeni i zdemoralizowani ciągłą ucieczką z jednej strony a z drugiej odwody składały się werbowanej na szybko warszawskiej młodzieży mającej blade pojęcie o prawdziwej wojnie.

Drugi kluczowy dla losów przedmościa warszawskiego bój toczył się pod wsią Ossów, leżącą na południe od linii kolejowej łączącej Wołomin z warszawską Pragą. 13 sierpnia na polskie oddziały z 8. Dywizji Piechoty płk. Stanisława Burhardta-Bukackiego i 11. Dywizji Piechoty uderzyła 27. Dywizja Strzelecka dowodzona przez jednego z najzdolniejszych dowódców bolszewickich, Witowta Putnę. Sowieci mieli trzykrotną przewagę liczebną. Polacy nie dysponowali również jakimikolwiek rezerwami poza niemal zupełnie niewyszkolonymi ochotnikami; głównie uczniami i studentami warszawskich uczelni.
Do wieczora 13 sierpnia mimo braku wystarczających możliwości Polacy podejmowali próby kontrataków. Ponawiano je także wczesnym rankiem 14 sierpnia. Wszystkie załamały się w ogniu bolszewickich ciężkich karabinów maszynowych. Później bolszewicka artyleria ostrzelała Osssów, doprowadzając tym do dużych strat po stronie polskiej piechoty i do jej wycofania się z miejscowości. Tym samym padła pierwsza linia obrony przedmościa warszawskiego.
Od wieczora 13 sierpnia w okolice Ossowa napływali żołnierze z rozbitych jednostek oraz żołnierze 236. Ochotniczego Pułku Piechoty. Wśród nich był ks. Ignacy Skorupka. Następnego dnia zginął, idąc na czele jednego z ataków na pozycje bolszewickie. (radiokrakow)

14 sierpnia 1920 roku młodzi ochotnicy z Warszawy i Mazowsza, choć słabi, niewyszkoleni taktycznie i źle uzbrojeni, stawili skuteczny opór jednemu z najsilniejszych oddziałów wroga. Zadecydowała o tym m.in. ich mocna postawa duchowa, w której formowaniu udział miał kapelan Ignacy Skorupka. (niepodlegla.gov.pl)

Jak widać ciągle mamy podobny motyw. Z jednej strony pełna wiedza o bolszewickich działaniach a z drugiej drugiej heroiczna walka podjęta przez ochotników czy wycieńczonych wcześniejszą walką żołnierzy. Jest już jasne skąd ten dramatyzm i legendy o cudzie. Rzeczywiście Rosjanie byli o krok od przełamania obrony. Tylko że powstaje pytanie. Dlaczego, mimo pełnej wiedzy o działaniach wroga, kluczowego odcinku frontu broniły tak słabe wojska? Których, podobnie przecież jak sprzętu miało nie brakować!
Ale to nie wszystko. Nie tylko wartość bojowa oddziałów była niska. Bowiem co najmniej zaskakująco, w tych krytycznych momentach, zachowywali się niektórzy dowódcy. W szczególności gen. Żeligowski na której to postaci skupia się narracja Magazyniera. Czemu warto przyjrzeć się bliżej.

Jest 14 Sierpnia. Krytyczny dzień bitwy, kiedy Bolszewicy osiągają kilka sukcesów przełamując zaskakująco słabe z jakiegoś powodu linie obrony. Sytuacja jest naprawdę trudna gdyż kolejne zdobycze wroga mogą doprowadzić do całkowitego upadku morale. Żeligowski:

Rosjanie widzieli przed sobą swój cel prawie osiągnięty. Z pozycji ich było widać ognie i światła Warszawy. My broniliśmy naszej stolicy już z rozpaczą. Walczyły nie tylko armaty, karabiny i bagnety, ale serca i psyche obu armii. Oni byli zwycięzcami, my zwyciężonymi. Droga do Warszawy stała otworem. (przystanekhistoria.pl)

Po prostu nie można było już zrobić żadnego kroku wstecz. Przeciwnie. Należało natychmiast kontratakować by zatrzymać oddziały przeciwnika, które też były zmęczone ostatnimi bardzo długimi marszami i nie reprezentowały pełni swoich możliwości. O czym doskonale, dzięki danym wywiadu, wiedzieli Haller i Latinik. Ich rozkazy nakazujące niemal natychmiastowy kontratak nie były rozpaczliwe, po prostu wiedzieli że kontratak musi się powieść jeśli wszyscy prawidłowo wykonają swoje zadania.

Jacynik pisze: „Przed wieczorem 14 sierpnia gen. Żeligowski otrzymał od dowódcy frontu północnego (gen. Józefa Hallera) kategoryczny rozkaz niezwłocznego przejścia do natarcia siłami 10 dywizji wraz z 1 Dywizją Litewsko-Białoruską gen. Rządkowskiego, oddaną pod rozkazy gen. Żeligowskiego. Siły te miały stanowić siłę uderzeniową, a jej zadaniem miało być odebranie Radzymina i wyrzucenie przeciwnika na pierwszą linię obrony. … W tym decydującym momencie, który wymagał natychmiastowego przystąpienia do czynu gen. Żeligowskiemu zaczęły nasuwać się różnego rodzaju wątpliwości i obawy, wyłoniły się trudności i wahania, zabrakło charakteru i odwagi. Byłem świadkiem tych męczących przeżyć, jakie rozgrywały się w duszy generała. Lęk w razie niepowodzenia, obawa o skutki i odpowiedzialność tak go przeraziły, że samowolnie przeniósł czas wykonania rozkazu na drugi dzień, tj na 15 08 o świcie i nie zameldował o tym dowódcy frontu ... ” (Magazynier3)

Jednak z jakiegoś powodu Żeligowski zamiast wykonać rozkaz przeżywał rozterki duchowe. A o ich wynikach nawet nie informuje.
A sytuacja była krytyczna gdyż w tym samym czasie „ktoś” zrobił dziurę (w obronie) w Nieporęcie, przez którą próbowali się przedostać Bolszewicy. Atak Żeligowskiego miał być uderzeniem na lewe skrzydło atakujących przez Nieporęt wojsk wroga.

Haller i Latinik nakazywali rozpoczęcie kontrnatarcia natychmiast przez Rembelszczyznę. Żeligowski uważał, że lepszą porą będzie świt, zaś kierunek natarcia wg niego miał biec przez Wólkę Radzymińską. Wg Klimaszewskiego i Pakuli Latinik nie oponował. Jednak Haller tego samego dnia słał do dowódcy 28 i 29 Pułku Strzelców Kaniowskich, płk Thommego, rozkazy ostro krytykujące zwłokę w natarciu. Miał rację, gdyż tego samego dnia w nocy (godz. 21-23) polska piechota w dramatycznych okolicznościach broniła Nieporętu. Dopiero o godz. 23 przyjazd kilkunastu autobusów z 29 pułkiem piechoty pod dowództwem mjr Waltera rozstrzygnął bój na korzyść naszą. Por. Pełc z 3 batalionu 29 pułku notował, że po przyjeździe Hallera do Jabłonnej, gdzie stacjonował jego baon, okazało się, że „ktoś narobił świństwa – pojedziemy dziurę łatać” (Klimaszewski i Pakula, str. 242). „Ktoś” to w domyśle gen. Żeligowski. Haller słał wiadomości, podpisane nomen omen przez ppłk Włodzimierza Ostoję-Zagórskiego, w których gniewnie chłostał dowództwo 10 Dywizji i pozostałych podlegających 1 Armii: „Przekonałem się naocznie, że w niektórych oddziałach 1 armii kierownictwo daje dużo do życzenia. Głównie zaś punktualność w wykonaniu rozkazów okazała się wprost ironią.” (Klimaszewski i Pakula, str. 242) Mając szersze rozeznanie sytuacji niż Żeligowski, wierząc w skuteczność koncepcji gen. Rozwadowskiego, dotyczącej kontrataku znad Wieprza, Haller i Latinik dążyli do zegarmistrzowskiego wykonania swoich zadań. Perfekcja nie była tu możliwa do osiągnięcia, lecz nadmierna zwłoka mogła okazać się fatalna, wręcz tragiczna w skutkach. Tymczasem ex-carski rutyniarz, Żeligowski, wykazywała się dziwną opieszałością. (Magazynier2)

Jak widać im bardziej zagłębiamy się w szczegóły tym jakoś mniej planu Rozwadowskiego. Jakoś nie widać tej naszej przewagi, dzisiejszego przekonania o tym że Bitwy tej przegrać nie mogliśmy. Za to widać coraz więcej zaskakujących nas wydarzeń. Niska wartość broniących oddziałów. Więcej, dziury, luki w samej obronie! Dowódca zwlekający z wykonaniem rozkazu, co mogło przynieść katastrofalne konsekwencje. A wszystko wobec doskonałej wiedzy o zamiarach przeciwnika.
To właśnie w tym kontekście dochodzi do heroicznych i tragicznych zdarzeń. Takich jak śmierć Pogonowskiego czy księdza Skorupki.
Warto wrócić do Pogonowskiego, którego uderzenie stało się podstawą legendy o Cudzie nad Wisłą.

Na czym naprawdę polegał ten cud? Ano na tym że ... wykonał rozkaz. Aczkolwiek okoliczności wcale mu tego nie ułatwiły.
Ponieważ najpierw jeden rozkaz wydał mu Żeligowski potem zmienił go Latinik a potem Żeligowski...

Ale determinacja i pośpiech Latinika, wraz z jego wiedzą na temat korzystnej sytuacji w Kątach, wzbudziły wątpliwości w Pogonowskim. Wysłał por. Boskiego do Żeligowskiego. W Jabłonnej Żeligowski wysłuchał meldunku Boskiego i z charakterystycznym kresowym wdziękiem zapytał: „Nu, gdzie ja wam kazałem stać?”. Boski odpowiedział: „W Kątach Węgierskich”. „A gen. Latinik?” „W Pustelniku.” „Nu, to stańcie pośrodku” (Klimaszewski i Pakula, str. 242). Ironia, o której gniewnie pisał gen. Haller, miała wszelkie znamiona kpiny. Wyglądało na to, że Żeligowski ma dziwnie obojętny stosunek do rozkazów Hallera i Latinika i w zasadzie obojętny jest mu los jego podwładnych. Pogonowski musiał sam określić, gdzie znajduje się "środek".(Magazynier2)

Stań sobie pośrodku... Kończy się dramatyczny 14 sierpnia. Nad rankiem ma dojść do polskiego kontraatku. A dowódca: stań sobie gdzieś po środku, gdzie uważasz.

„Z daleka we mgle rysuje się wschodnia część Wólki Radzymińskiej czy też folwarku. Podporucznik Hołubski (podwładny Pogonowskiego) otrzymuje rozkaz przesunięcia kompanii na wspomnianą skarpę i przedłużenia jednym plutonem prawego skrzydła 4 kompanii. … Niestety należy podkreślić, że dotychczasowe wydarzenia zaskoczyły batalion. Wierzono przecież, że pod Wólką Radzymińską zostanie nawiązana łączność z własnym pułkiem, a tymczasem wszystko wskazywało, że batalion wszedł do walki w odosobnieniu. Nastrój ten przebije z następującego meldunku por. Pogonowskiego do dowódcy 28 pułku: 'Melduję że w Mostkach zostałem spotkany przez nieprzyjaciela. Nieprzyjaciel wycofał się na wschodnią stronę szosy. Żadnej łączności w prawo i w lewo. Gdzie jest II batalion? Jak sytuacja? Nieprzyjaciel mnie atakuje'. (Magazynier1)

Pogonowski nad ranem 15 sierpnia rusza do ataku. Tylko że okazuje się nagle że jest sam... Bo?

Według Kilimaszewskiego i Pakuli, we wszystkich wersjach rozkazy wydanego Pogonowskiemu celem jest Wólka Radzymińska. Jest to plan wcześniej ustalony wraz z gen. Hallerem i gen. Latinikiem. Trzy batoliony wraz z batolionem Pogonowskiego czekają w pobliżu Kątów Węgierskich. O 4.50 Żeligowski zawiadamia dowództwo 1 Dywizji Litewsko-Białoruskiej, że "posiada jeden pułk rezerwy w rejonie Kąty Węgierskie, zaś dwoma półkami zbliża się do Wólki Radzymińskiej i skoro tylko podejdzie będzie atakować" (Klimaszewski i Pakula, str. 270). Ale wtedy już, o szarej godzinie, tuż przed świtem, jak relacjonuje jego towarzysz por. Boski, Pogonowski wraz 1 batalionem zaczyna walkę na przedpolu Zamostków Wólczańskich. Dwie godziny wcześniej, między 2 a 3 godz., zgodnie z rozkazem, rusza marszem podróżnym z Kątów Węgierskich w wyznaczonym kierunku, na Zamostki i Wólkę Radzymińską.(Magazynier1)

Bo Żeligowski dopiero zbliża się do rejonu walk i skoro tylko podejdzie będzie atakować. Zwłoka, która kosztowała zapewne Pogonowskiego życie i która sprawiła że kontratak przeprowadza bez wsparcia. Wróg dostał swoją ostatnią szansę na wygraną... Szczęśliwie niewykorzystaną. Spanikował i zaczął uciekać. Cud czy nie cud jednak?

Ważniejsze pytanie brzmi jednak. Dlaczego tak się potoczyła walka że niemal musiało do niego dojść byśmy wygrali? Dlaczego tak a nie inaczej wyglądało starcie pod Radzyminem? Tak dramatycznie?

Przypadek czy świadome działanie? Mniej lub bardziej niezwykłe wojenne szczęście czy sabotaż?

Wydaje się chyba że trochę za dużo tego jak na przypadek. Tym bardziej że odpowiedzialność za te przypadki spada ciągle na tą samą osobę.
Żeligowski jest oskarżony za zrobienie dziury w Nieporęcie. Zwlekał z działaniem wieczorem 14 sierpnia kiedy przystąpiono do obrony tego odcinka. Zwlekał także następnego dnia. Nie wykonywał rozkazów w krytycznych chwilach oddając się filozoficznym rozważaniom. Kontratak na pozycje bolszewików był według niego niemożliwy do wykonania mimo że musiał znać (podobnie jak cały sztab) słabość oddziałów wroga. Wyrażał obawy o których nie meldował...

Jakie to były obawy? Po pierwsze, osłabienie morale żołnierzy 10 Dywizji Piechoty i 1 Dywizji Litewsko-Białoruskiej, żołnierzy, którzy przez kilka długich tygodni w lęku i stresie, czując nieustanne zagrożenie ze strony armii czerwonej, z pośpiechem, często niewyspani i głodni, musieli pokonać ponad 600 km i dotrzeć do stolicy. Tak to postrzegał Żeligowski. Lecz Jacynik rozwiewa tę obawę. Według niego kilka dni odpoczynku wystarczyło tym żołnierzom do odnowienia sił. Być może demotywacja, a nawet demoralizacja, wynikająca z fiaska wschodniej defensywy dosięgnęła przede wszystkim Żeligowskiego. Faktem jest, że ich szeregi musiały być wzmocnione ochotnikami z Kongresówki.

Po drugie, słabość bojowa młodych rekrutów, studentów i gimnazjalistów, masowo zgłaszających się na ochotnika. ... To właśnie było przyczyną śmierci Ks. Ignacego Skorupki. Poszedł on do boju, by towarzyszyć młodym i nieopierzonym, nieostrzelanym chłopcom, by w chwilach załamania ich ducha zmotywować ich do oporu wobec naturalnego lęku. 10 Dywizja (Dywizja Żeligowskiego) miała też w swoich szeregach oddział kawalerii zwany "Husarzy śmierci". Budził on niepokój wśród polskich oddziałów, byli to bowiem młodzi ułani, którzy mieli tendencje do dawania dyla z pola walki.

Po trzecie, problemy z łącznością. Po czwarte, ambicje własne gen. Żeligowskiego, należącego do bliskiego kręgu Marszałka, a przecież spozycjonowanego na niższym poziomie sztabu. Po piąte, napięcie między Piłsudskim a gen. Hallerem, który od początku, od roku 1916, gdy stał się on dowódcą 2 Brygady Legionu Zachodniego, był dla Piłsudskiego rywalem, zaś gdy przybył do Polski ze swoimi żołnierzami, związany z Kościołem, oscylujący w stronę endecji, stał się już zawadą. Czy wypadało zatem przyjacielowi Piłsudskiego wykazywać się karnością i gorliwością wobec politycznego rywala naczelnego wodza, ojca PPS i filaru polskiej niepodległości? (Magazynier3)

Żeligowski zrobił sporo byśmy pod Radzyminem, za którym linii obronnych ani odwodów praktycznie nie było, przegrali. Ale przecież Żeligowski nie mógł sobie sam wymyślić że odda Warszawę Bolszewikom. Nie tylko chodzi o ogrom wagi tego przedsięwzięcia. Ważne jest że potrzeba było dużo więcej niż pozostawało pod kontrolą Żeligowskiego. Przykładowo wymagane było by oddziały broniące Warszawy pod Radzyminem były słabe. Wymagane było by nie było odwodów. Wymagane było wreszcie by Żeligowski się tam znalazł mimo że należał do przeciwników Hallera, głównodowodzącego 1 Armii. Zorganizowanie przegrania bitwy mimo wyraźnie sprzyjających obrońcom okoliczności nie było sprawą prostą.

Siłom rosyjskim Polacy przeciwstawili 15 dywizji piechoty, 2 dywizje kawalerii i 2 brygady piechoty. Niestety, nie było żadnych odwodów (wojsko-polskie)

Ale ktoś mający odpowiednie wpływy, rzutki, odważny, pewny siebie, mający doświadczenie w takich akcjach mógł mimo wszystko tego spróbować. Wymyślić Wielki Plan Przegrania Bitwy.

W Naczelnym Dowództwie i Sztabie Generalnym WP, na czele którego stał gen. Tadeusz Rozwadowski, opracowano kilka wariantów działań operacyjnych. Pierwszy z nich zakładał wydanie bitwy Sowietom w okolicach Modlina i Nowego Dworu Mazowieckiego. Drugi przewidywał wyprowadzenie kontruderzenia w kierunku Mińska Mazowieckiego, co miało odciążyć polskie dywizje walczące na północy. Trzecia opcja była najbardziej ryzykowna, lecz zarazem najbardziej efektywna. Jej głównym założeniem była koncentracja wojsk polskich na północnej Lubelszczyźnie, a następnie kontruderzenie w odsłonięte lewe skrzydło Frontu Zachodniego. Wódz Naczelny zaakceptował wariant ostatni – tym samym Piłsudski wziął na siebie pełną odpowiedzialność za ewentualne fiasko tego rozwiązania. (wbh.wp.mil.pl)

Ryzykowny wybór
Z tego zagrożenia zdawał sobie sprawę także Rozwadowski. Dlatego zaproponował Piłsudskiemu dwa miejsca koncentracji. Jako pierwszy i bezpieczniejszy wskazał oddalony od stolicy tylko o 60 km Garwolin. Drugi wariant, bardziej ryzykowny, zakładał wyprowadzenie kontrofensywy znad Wieprza, co oznaczało, że złożona z najlepszych polskich formacji Grupa Uderzeniowa znajdzie aż 140 km od Warszawy. W razie przełamania przez bolszewików frontu pod Warszawą nie zdążyłaby zatem z odsieczą. Ale jedynie kontra wyprowadzona z tego rejonu stwarzała możliwość wyjścia na głębokie tyły bolszewików i odcięcia im dróg odwrotu na wschód. (focus.pl)

Na czym polegał ten Plan? Co trzeba było zrobić?
Przede wszystkim dać szansę słabym i zmęczonym oddziałom bolszewickim. Tą szansą były równie słabe oddziały przeciwnika. Stąd koncepcja obrony przez I Armię. Dlaczego wartościowe oddziały bojowe przesunięto na południe nad Wieprz? Dlaczego Warszawy miały bronić improwizowane oddziały 1 Armii Hallera? Oddziały po ciężkim odwrocie lub składające się z ochotników?

Na apel Rady zaczęły napływać liczne rzesze ochotników, wnosząc oprócz „siły liczebnej”, siłę moralną wynikającą z obowiązku obrony Ojczyzny. Liczba ochotników wynosiła około 80 tys. żołnierzy. Początkowo zamierzano sformować armię ochotniczą, ale Piłsudski zdecydował o tworzeniu batalionów i tylko jednej dywizji ochotniczej. (wiki)

Przy czym Piłsudski nie chciał mimo wszystko by armia ta była zbyt rozbudowana.

Generał Weygand sugerował Naczelnemu Wodzowi, by się okopywać i tworzyć ciągłą linię obrony, jednak Józef Piłsudski nie zamierzał się do tego stosować - wspominał po latach generał Kazimierz Sosnkowski, wówczas minister spraw wojskowych (radiokrakow)

Dzisiaj wszyscy uważają że jest pięknie ale jak w istocie wygląda zamysł by cały nacisk położyć na uderzenie z odległego Wieprza, pozbawić stolicę bezpośredniego wsparcia, zakładać z góry że oddziały wroga nie przedrą się przez obronę na płn - wschodzie? Zostawiając Warszawę bez realnego wparcia ratunkowego?
Prawda jest taka że cały północny front był osłabiony. Czyli front o którym doskonale wiedziano że przyjmie na siebie główny impet natarcia. Zarówno armia Hallera jak i Sikorskiego.

W drugiej fazie decydujące znaczenie miało utrzymanie linii obronnych na linii Narwi i Wkry, czyli pozycji na wschód i północ od Warszawy. Najtrudniejsze zadanie przypadło rozlokowanej w rejonie Modlina 5. Armii gen. Sikorskiego, która musiała przyjąć i odeprzeć uderzenie głównych sił wroga. Rozwadowski i Weygand obawiali się, że jest ona na to zbyt słaba.

Dlatego w nocy z 8 na 9 sierpnia szef Sztabu Generalnego we współpracy z oficerami francuskiej misji wojskowej opracował istotną modyfikację pierwotnego planu. Jej założenia znalazły się w rozkazie specjalnym nr 10 000 podpisanym przez gen. Rozwadowskiego. Nietypowy numer miał zdezorientować wroga w razie przechwycenia depeszy i utrudnić jej rozszyfrowanie.

Zgodnie z nowym rozkazem część jednostek przydzielonych początkowo do Grupy Uderzeniowej skierowano w region Modlina jako wzmocnienie 5. Armii gen. Sikorskiego. Były wśród nich m.in. doborowa  zaprawiona w bojach z Ukraińcami i armią konną Budionnego 18. Dywizja Piechoty gen. Franciszka Krajewskiego nazywana „Żelazną” oraz sformowana pospiesznie Syberyjska Brygada Piechoty.

Piłsudski był wobec tej zmiany krytyczny. Zwłaszcza, że rozkaz nr 10 000 zobowiązywał dowódców Frontu Północnego do elastycznego reagowania na rozwój sytuacji i w miarę możliwości przejście od działań obronnych do ofensywnych. Według pierwotnego planu kontratak miała przeprowadzić wyłącznie Grupa Uderzeniowa. (focus.pl)

Piłsudski był krytyczny... Bitwa pokazała jednak jak ważne były zaczepne ataki Sikorskiego gdyż wiązały istotne siły wroga.

Już następnego dnia (14 sierpnia) okazało się, jak ważny był rozkaz nr 10 000 wzmacniający Front Północny, zwłaszcza 5. Armię gen. Sikorskiego. Dzięki temu 1. Armia dowodzona przez gen. Franciszka Latinika mogła podjąć próbę odbicia Radzymina, a Sikorski ułatwić jej zadanie, wyprowadzając wieczorem kontrnatarcie z rejonu Modlina. (focus.pl)

Prawda jest prosta. Główny i najważniejszy wysiłek wojskowy, absolutnie najważniejszy dla losów Bitwy został wykonany siłami Hallera i Sikorskiego. Piłsudski nie miał żadnego udziału. Co bowiem wtedy robił nasz Wielki Wódz?

Cóż w walce udziału nie brał ale za to robił inne ciekawe rzeczy.

12 sierpnia 1920 r. radiowywiad przechwycił wielostronicowy telegram bolszewickiej 16. Armii – rozkaz operacyjny. Musiał być ważny, gdyż użyto w nim nowego szyfru o kryptonimie „Rewolucja”. Już samo to było dowodem, że wróg szykuje wielką operację, dotąd bowiem każdy z frontów używał innego klucza szyfrowego. Ujednolicenie kodu oznaczało, że wszystkie walczące przeciw Polsce armie zostały podporządkowane Michaiłowi Tuchaczewskiemu.
Kowalewski i Mazurkiewicz, świadomi, że decydują się losy Polski, złamali szyfr w ciągu godziny. Rozkaz mówił o natarciu na Warszawę od północnego wschodu, jednak stosunkowo niewielkimi siłami. Do Belwederu natychmiast został wysłany goniec z nieprzetłumaczoną jeszcze depeszą, gdyż Józef Piłsudski zdecydował, że dla zaoszczędzenia czasu przeczyta tekst po rosyjsku. (forsal)

Tego dnia Polacy i Piłsudski wiedzieli już wszystko. Jakimi (jak się okazuje raczej niedużymi) siłami będzie uderzać wróg oraz którędy. Wystarczyło tylko wydać odpowiednie rozkazy...
Jednak z jakichś powodów Naczelny Wódz postanowił odpuścić sobie dowodzenie. W tej właśnie chwili rezygnuje ze stanowisk państwowych, zostawiając całą robotę innym. A przecież sytuacja jest wymarzona! Mamy pełną wiedzę o ruchach przeciwnika. Odpowiednio ustawiliśmy wojsko. Przecież została już tylko formalność. Formalność, która musi przynieść wieczną sławę zwycięzcy. Komu u licha jak nie Naczelnemu Wodzowi?
Ciekawe ile podobnych wypadków znamy z historii. Rezygnacja i ucieczka w najważniejszym momencie. Mimo wszelkich danych sugerujących pewne zwycięstwo.
Czemu Wódz to czyni?

Ta sprawa jest w istocie nadal otwarta ale przyjęcie że Piłsudski przeprowadzał właśnie wielką operację mającą oddać Warszawę Bolszewikom daje nowe możliwości. Wydaje się że celem Piłsudskiego było wywołanie plotek, pogłosek o rezygnacji ze stanowisk. Nie chciał ogłaszać rezygnacji publicznie by nie wyjść na tchórza. Chciał by ktoś się wypaplał prywatnie. Np. Witos, który został upoważniony przez Piłsudskiego do ogłoszenia jego decyzji. Piłsudski spodziewał się zapewne że Witos w tym krytycznym momencie nie puści oficjalnie pary. Mógł jednak domyślać się że ta sprawa jakoś wydostanie się i osłabi morale wojska. Będą te demoralizujące wojsko plotki. Jednak jak się wydaje chodziło przede wszystkim o co innego.
Chodziło o rozegranie sytuacji PO Przegranej Bitwie. Wtedy Witos ogłasza że Piłsudski nie zajmuje już swoich stanowisk. Co łatwo mogło doprowadzić do wojskowej anarchii. Dodatkowo, co bez przerwy Naczelny Wódz miał na myśli, chodziło o zrzucenie z siebie odpowiedzialności.
Piłsudski nie raz wykazywał się swoimi wątpliwościami co planu Bitwy. Nie przypadkiem także to Haller oraz Sikorski zostali umieszczeni na krytycznych odcinkach frontu. Oni, wraz całym obozem narodowym, mieli przyjąć na siebie efekt klęski. Mieli zostać skompromitowani.
Wojsko miało zostać opanowane przez chaos a Polska przez ledwo już dyszące siły Michaiła Tuchaczewskiego...

Złamana Rewolucja.
Tak brzmi tytuł akapitu tekstu na forsal.pl opowiadającego o wysiłkach polskich kryptografów. Rewolucja, takie miano otrzymał ostatni klucz szyfrujący. Dlaczego właśnie taki? Nie np. zwycięstwo lub Warszawa? To proste. Bo nie chodziło o wojskowe zwycięstwo, na które siły bolszewików były wciąż za słabe. Plan polegał na wprowadzeniu chaosu, całkowitego upadku morale, w której to scenerii PPSowskie bojówki łatwo mogły przejąć kontrolę nad miastem. Nad stolicą. Co najprawdopodobniej oznaczałoby koniec narodowej Polski. Armia Stalina nie napotkałaby już pewnie na żaden opór w drodze z pod Lwowa. Przybycie kolejnych posiłków dokończyłoby sprawę.

Podsumowując.
Komunistyczny agent (którym do końca życia pozostał) Piłsudski organizuje Wielki Plan. Dzięki niemu rozproszone, słabe, rozdzielone siły bolszewickie o których polski wywiad wie wszystko dostają szansę na swój własny Cud. Zdobycie Warszawy mimo całkowicie niesprzyjających warunków.
Piłsudski umiejętnie wpływając na decyzje sztabu osłabia najważniejszy odcinek frontu, przejmując najlepsze oddziały pod swoją kontrolę. By skompromitować siły narodowe klęską zamierza obarczyć swoich wrogów Hallera i Sikorskiego. Wstawia im na kreta swojego zaufanego człowieka - Żeligowskiego, który sabotuje co tylko może w zaplanowanym regionie, gdzie bolszewicy mają przedrzeć się przez linie obrony. Sam udaje się nad Wieprz znad, którego nie można udzielić Warszawie szybkiego wsparcia. Co od początku, jak wielu podnosiło, było bardzo ryzykownym zagraniem.

„Główną zagadką, którą chciałem sobie rozstrzygnąć, była tajemnica Grupy Mozyrskiej” – wspominał po latach Piłsudski. Wiedział, że formacja jest słaba, okazało się, że „właściwie nie było jej wcale”. A to ona stanowiła jedyną przeszkodę dla kontrataku wyprowadzonego znad Wieprza. Po kilkugodzinnej naradzie z generałem Rozwadowskim Wódz Naczelny z dwóch przedstawionych przez niego wariantów wybrał więc ten bardziej ryzykowny. (focus.pl)

Piłsudski od początku wie doskonale że ta formacja jest niczym, nie ma sensu się jej obawiać. Ma przecież wszystkie dane wywiadu. Wie że pozycje nad Wieprzem ani nie wspomogą Warszawy ani nie ułatwią kontrataku. Co też pokazała przyszłość, kiedy po przegranej akcji bolszewicy wycofywali się tak szybko że Piłsudski zasadniczo dogonić ich nie zdołał.

Piłsudski porzuca armię w najważniejszym momencie. Przez cały czas wykazuje się niezrozumiałymi rozterkami wobec całkowicie jasnej sytuacji wojennej. Nie budziło to zaufania innych dowódców.

Na czele wojskowego ramienia misji stali jeden z najważniejszych generałów francuskich Maxime Weygand – w czasie I wojny światowej szef sztabu marszałka Focha – i niewiele znaczący brytyjski generał Percy Radcliff. Jeszcze w dniu przybycia, o godzinie dziesiątej wieczorem Weygand odbył w Belwederze rozmowę z Piłsudskim. Chociaż trwała długo i przeciągnęła się do pierwszej w nocy, nie przebiegła dobrze. Francuz raportował po niej do Focha tak charakteryzując Piłsudskiego: „Nie zrobił na mnie ani przez moment wrażenia przywódcy, którego kraj znalazł się w niebezpieczeństwie (…). Narzekał na sojuszników, na łączność, na zaplecze. Przekonywał, że jedynie interwencja wojsk Ententy może zapewnić sukces. Nie jest takim dowódcą, jakim Pan nauczył mnie być, czego efektem jest brak rozkazów, kontroli i dyscypliny”. (focus.pl)

Ciekawe spostrzeżenia. Piłsudski zdaje się nie przejmować sytuacją. Czy też Polską?
Z drugiej strony narzeka na wszystko, sugeruje że własnymi siłami zwyciężyć się nie da. Nie przejmuje się więc się chyba nie boi, czemu więc rezygnuje ze stanowisk, szansy na wieczną legendę?
Czy może rezygnuje dlatego właśnie bo się nie przejmuje? Bo wszystko dzieje się dokładnie tak jak sobie umyślił? Bolszewicy prą naprzód. Jeszcze tylko jeden rozstrzygający cios...

Jacynik pisze: „Poza wszystkimi wysuniętymi przez gen. Żeligowskiego bardzo niepoważnymi wątpliwościami w jego psychice tkwiła głęboka skryta niewiara. Generał nie był pewien i miał wątpliwości co do przeciwuderzenia grupy Naczelnego Wodza znad Wieprza i obrony 5 armii gen. Sikorskiego pod Modlinem. Czekał więc, odkładał, nie wykonywał rozkazu, ażeby zachować w całości swoją dywizję na wypadek, kiedy przyszłoby mu odegrać znacznie większą rolę niż odebranie sowietom Radzymina. Gen. Żeligowski całkowicie wyzyskał naprężone na tle politycznym stosunki między Naczelnym Wodzem a dowódcą Frontu Północnego gen. Hallerem, oraz brak na radzymińskim przyczółku mostowym przy dowództwie czynnika kontrolującego – czy to z dowództwa frontu czy z naczelnego Dowództwa – który sprawdziłby wykonanie rozkazów. Gdy gen. Haller otrzymal wiadomość, że gen. Żeligowski nie wykonał rozkazu i nie przeszedł 14 08. po południu do przeciwnatarcia ze swoją grupą w celu odebrania sowietom zagarniętego Radzymina i odrzucenia za pierwszą linię obrony (zewnętrzną znajdującą się na okręgu daleko na wschód za Radzyminem), wyraził wielki niezadowolenie i zwrócił gen. Żeligowskiemu uwagę za niesubordynację. Wieczorem 14 08 ponowił rozkaz, dodając że cała operacja musi być rozpoczęta o świcie 15 08. O pierwszym rozkazie dowódcy frontu gen. Żeligowski nie wspomniał nic, nie mieliśmy żadnych informacji, co się dzieje na całym froncie, ani żadnych rozkazów co do środków zabezpieczających całą dywizję na zbliżającą się noc, a przecież zwycięski nieprzyjaciel usadowił się po południu w rejonie Radzymina w odległości 8-10 km od odpoczywającej 10 Dywizji.” (Klimaszewski i Pakula, str. 290-291) (Magazynier3)

Żeligowski, zaufany Piłsudskiego, odsłania swoje wojska, sabotuje, nie informuje i wyraża najważniejszą wątpliwość w tej historii. Generał nie był pewien i miał wątpliwości co do przeciwuderzenia grupy Naczelnego Wodza znad Wieprza i obrony 5 armii gen. Sikorskiego pod Modlinem. Wątpił czy wiedział że Piłsudski ma zupełnie inne plany? I dlatego właśnie tam się usadowił?

Michaił Tuchaczewski:
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że gdybyśmy wyrwali z rąk burżuazji polskiej jej burżuazyjną armię szlachecką, wówczas rewolucja klasy robotniczej w Polsce stałaby się faktem dokonanym. A pożar ten nie dałby się ograniczyć ścianami polskimi. Jak wzburzony potok, rozlałby się po całej Europie Zachodniej. (ciekawostkihistoryczne.pl)

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Siberian Husky Dog

15-08-2022 [18:01] - Siberian Husky Dog | Link:

Naród wspaniały, tylko ludzie kurwy
Jednym z przekleństw naszego życia, jednym z przekleństw naszego budownictwa państwowego jest to, żeśmy się podzielili na kilka rodzajów Polaków, że mówimy jednym polskim językiem, a inaczej nawet słowa polskie rozumiemy, żeśmy wychowali wśród siebie Polaków różnych gatunków…
 Polskę, być może, czekają i ciężkie przeżycia.
Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym.

Obrazek użytkownika u2

15-08-2022 [18:04] - u2 | Link:

Polacy mieli znać siły i zamiary nieprzyjaciela. Mieli mieć plan.

Oczywiscie. Polacy złamali wasze ruskie szyfry. Dlatego tak dzisiaj się pluje "szmieciu", że jego rewolucja nie wypaliła :-)

Obrazek użytkownika smieciu

15-08-2022 [18:20] - smieciu | Link:

Sorki u2 ale jesteś żałosnym głupim chamem. Wolałbym byś się nie udzielał pod moimi tekstami.

Obrazek użytkownika u2

15-08-2022 [18:24] - u2 | Link:

Zawsze możesz napisać do admina, szmeciu. Jesli obraziłem rewolucjoniste szmecia to sorki Winietu, biznes is biznes :-)

Obrazek użytkownika Siberian Husky Dog

15-08-2022 [19:03] - Siberian Husky Dog | Link:

Dusza Rosjanina, jeśli nie każdego, to prawie każdego, jest przeżarta bakcylem nienawiści i niepokoju w stosunku do każdego wolnego Polaka i do idei wolnej Polski

Józef Piłsudski

Obrazek użytkownika Kaczysta

15-08-2022 [21:30] - Kaczysta | Link:

Jak widzisz  jebniety tuskoid nie przepuści żadnej okazji żeby nasrać i nażygać na każde święto w Polsce

Obrazek użytkownika Ryan

16-08-2022 [21:24] - Ryan | Link:

Taki Pan to się zdarza Polsce raz na 1000 lat

Obrazek użytkownika marsie

15-08-2022 [20:37] - marsie | Link:

O cholera, takiej ilości to chyba za darmo wyprodukować się nie da?

Obrazek użytkownika Boanerges44

16-08-2022 [09:25] - Boanerges44 | Link:

Bardzo dobrze się to czytało . Nie musimy się ze Wszystkim zgadzać ale tekst na pewno ciekawy ,prowokujący do dalszej konstruktywnej dyskusji. Mnie osobiście łatwiej się czytało gdyż pod większością tekstu bym się podpisał :-). PS. Gen. Lucjan Żeligowski był wielkim zwolennikiem tzw. Idei Słowiańskiej a idee Tą bardzo wówczas popierała Rosja . Gdyż utworzenie wielkiego państwa słowiańskiego służyło imperialnym interesom. A w Polsce ,gdzie Rosja była Państwem zaborczym , które wynaradawiało Polaków "idea słowiańska " była utożsamiana ze zdradą interesów narodowych.

Obrazek użytkownika smieciu

16-08-2022 [12:39] - smieciu | Link:

Dzięki za głos!
Cały dzień siedziałem nad tym tekstem, mającym wykazać, raczej rewolucyjną ;) tezę, że Piłsudski w rzeczywistości, podczas Bitwy, odgrywał rolę całkowicie przeciwną temu co się dzisiaj o nim pisze. A tu nic...
Wszyscy się zgadzają, zastrzeżeń brak :)
Cóż, jeśli ktoś spotkał się w sieci czy w książkach z większą ilością szczegółów życia i działań Naczelnego Wodza pewnie domyśla się że było tam coś więcej. Przykładowo Piłsudski miał specyficzne pomysły podczas swoich działań na froncie wschodnim. Dzisiaj uważa się go za człowieka, który przynajmniej część ziem zdołał odzyskać dla Polski mimo nacisków na linię Curzona. Ale jak było naprawdę? Piłsudski spieprzył zarówno ideę stworzenia niepodległej Ukrainy oraz zostawił na lodzie Białych Denikina. No i ostatecznie doznał porażek umożliwiających błyskawiczną kontrofensywę bolszewicką, której apogeum była Bitwa Warszawska. Oczywiście na wszystko miał wymówki ale konsekwencje były takie a nie inne. Czytałem że dowództwo, sztab, nigdy nie miał pojęcia co postanowi Piłsudski podczas tych wschodnich walk. Dochodziło do niepotrzebnych rzezi polskich żołnierzy. Uważam że jeśli ktoś rozłożyłby to na czynniki pierwsze to powstałby tekst identyczny jak powyższy.
Po prostu Piłsudski był agentem. Pochodził z tej samej szkoły, która wydała Lenina, Trockiego czy Narutowicza.
Niestety dzisiaj ludzie widzą wszystko w uproszczonych kategoriach. Komuszy rewolucjonista to brutalny, ograniczony kacap. Rzecz w tym że to były pionki, agenci itp. Ci co wydali pieniądze na stworzenie tych ludzi siedzieli sobie w kosztownych gabinetach prowadząc życie zastrzeżone dla elit. Oni nie mieli uprzedzeń ani jednej metody. Ich agenci po prostu mieli być skuteczni. I jako brudni bandyci i jako kulturalni naukowcy. Oraz, dodałbym... zwolennicy wielkiej słowiańszczyzny ;) Każde chwytliwe hasło było dobre. Tym lepsze im bardziej pociągające naród, masy. Nie chodziło w tej grze o prawdę i sens. Ale o narzędzie propagandy.
Komunizm był jedną z metod. Komunista Piłsudski kiedy nadeszła potrzeba przekształcił się obrońcę wielkich majątków ziemskich. Dostał taki rozkaz. Wykonał.

Ta Bitwa według mnie jest dobrym odniesieniem do bieżących wydarzeń, walk. Ludziom znów się wydaje że rzeczy są proste. Hasła są oczywiste. A jest inaczej. Agenci są tam gdzie zawsze i jak zawsze są mistrzami propagandy i iluzji.

Obrazek użytkownika u2

16-08-2022 [13:27] - u2 | Link:

Po prostu Piłsudski był agentem. Pochodził z tej samej szkoły, która wydała Lenina, Trockiego czy Narutowicza.

Ano, rusko-szkopski szmeciu nie może przeboleć że Polsza aka Polen odzyskała niepodłegłośc dzięki jego "agentowi" :-) :-) :-)

Obrazek użytkownika Jabe

16-08-2022 [14:48] - Jabe | Link:

Chamie, Polska nie odzyskała niepodległości dzięki Piłsudskiemu, zupełnie jak nie zrzuciła jarzma komunizmu dzięki Wałęsie.

Obrazek użytkownika HenrykH.

16-08-2022 [15:59] - HenrykH. | Link:

Dla nich to "enigma" nie do złamania przez turboslavian .Tym wlaśnie różni się Polak od Rosjanina :).A i jeszcze te nicki nowe ,Olszański u nich za wyrocznie ..Ja prle ,co za kołki.

Obrazek użytkownika Tomaszek

17-08-2022 [13:03] - Tomaszek | Link:

"Piłsudski spieprzył zarówno ideę stworzenia niepodległej Ukrainy oraz zostawił na lodzie Białych Denikina." Śiecia  mentor nie pomyślał , że Piłsudski zostawił małpy w ich cyrku . Co by nie powiedzieć słusznie , bo zamiana Lenina na Denikina byłaby gorsza jak wybór między dżumą i tyfusem . Jakby się nie kręcił to dupa z tyłu ( Rosja za plecami) . A Ukraińcy sami przesrali swoją sprawę . Pokłosie tego mamy dziś . Tylko że dziś walczą i to jest ta różnica . A wtedy byli po jednej stronie z bolszewikami . Popatrz wojna Polsko Ukraińska 1918 -1919 . .

Obrazek użytkownika Tomaszek

16-08-2022 [14:18] - Tomaszek | Link:

"Cały dzień siedziałem nad tym tekstem" czyli jak w bajce "Król rozmyślał miesiąc cały aż mu jajca posiwiały". I przyszła eureka , mentor podesłał tekst , a Śmieciu podesrał na NB.

Obrazek użytkownika smieciu

16-08-2022 [16:56] - smieciu | Link:

Nie ma jak komentarz będący produktem pisowskiego umysłu. Jest tu was takich kliku. Pewnie nie tylko mnie ciekawi czy jesteście typowymi przedstawicielami gatunku czy też chodzi o kreację PiSowca chama, idioty.
Myślę jednak że to pierwsze. PiSowscy Stanachowcy.

Obrazek użytkownika Tomaszek

17-08-2022 [00:31] - Tomaszek | Link:

Ą ę ktoś ci chyba kasą wrażliwość i intelekt zasilł . Sam jesteś cham idiota i do tego chuj . Pisz tak dalej półgłówku , twoje potoki "elokwencji " pewnie do wszystkich trafiają .
Sześć milionów Polaków .

Obrazek użytkownika smieciu

17-08-2022 [10:40] - smieciu | Link:

Doskonale Tomaszek! Nie krępuj się, pokaż wszystkim kim jesteś.

Obrazek użytkownika Poliniak

16-08-2022 [14:01] - Poliniak | Link:

"Komunistyczny agent (którym do końca życia pozostał) Piłsudski organizuje Wielki Plan. Dzięki niemu rozproszone, słabe, rozdzielone siły bolszewickie o których polski wywiad wie wszystko dostają szansę na swój własny Cud. Zdobycie Warszawy mimo całkowicie niesprzyjających warunków."

"Po prostu Piłsudski był agentem. Pochodził z tej samej szkoły, która wydała Lenina, Trockiego czy Narutowicza."

Rozmowa Rafała Mossakowskiego z Wojciechem Olszańskim, w której to obaj panowie również skłaniają się ku wyżej postawionym przez Pana smieciu tezom:

https://rumble.com/v1enei7-w.olszanski-03.08.22.html 

P.S. Polecam też:

https://www.youtube.com/watch?v=-DesGAwERJs ---> "Verfluchte (przeklęte) DorotheenStrasse", Wojciech Olszański, Marcin Osadowski (NPTV)

https://www.youtube.com/watch?v=0C__P7QQh8w ---> "Mapa Gomberga", Wojciech Olszański, Marcin Osadowski (NPTV)

https://www.youtube.com/watch?v=HgCFQ5dxggk ---> "Eligiusz Niewiadomski - żołnierz zapomniany", Wojciech Olszański, Marcin Osadowski (NPTV)

https://quotepark.com/pl/autorzy/eligiusz-niewiadomski/ ---> wybrane cytaty z Eligiusza Niewiadomskiego

Pozdrawiam!

Obrazek użytkownika smieciu

16-08-2022 [16:30] - smieciu | Link:

@Poliniak
Nie jestem fanem filmików wideo. Wolę tekst, który łatwiej cytować.
Ogólnie według mnie tekst świadczy o wyższej wartości materiału ;)
Chętnie zaznajomiłbym się z jakąś krytyką dotyczącą poczynań Piłsudskiego na froncie wschodnim. Ukraina, Denikin, Lwów itp.

Obrazek użytkownika Tomaszek

17-08-2022 [21:05] - Tomaszek | Link:

Przeczytaj co napisałem 17-08-2022 [13:03] . Nie ma żadnej krytyki , Nie wiem co masz za wyobrażenia albo twój mentor  . A może to nie wyobrażenia czy interpretacje , tylko cele polityczne . Szwabom już dupy polizałeś teraz skaczesz po grobach Hallera , Rozwadowskiego i Piłsudskiego . Jak znam życie następny będzie JP II. Aha  po drodze będzie jeszcze Sikorski , Anders i Sosnkowski być może . Jak plan upadnie to przypie...dolisz się do Jagiełły albo i Mieszka I. Taki twój i twoich mentorów Geshichtenkampf  czyli dojczyzacja wszędzie .  Podyskutować można o Lwowie z wojny Polsko Ukraińskiej , którą ramię w ramię z bolszewikami Ukraińcy prowadzili . Dostali po dupie i ruscy też i jeszcze raz . O czym tu dyskutować ? Co jeszcze ? 

Obrazek użytkownika Tomaszek

18-08-2022 [01:21] - Tomaszek | Link:

P.S.
"Wolę tekst, który łatwiej cytować" czytaj wkleić notki od mentora jako swoje i od innych też  ? Z filmem jakoś głupio . Od Polaków i historii Polski wara volksdeutschu V klasy . Napisz jeszcze że Niemcy  to kwiatki lubią .

Obrazek użytkownika Poliniak

19-08-2022 [13:29] - Poliniak | Link:

https://rumble.com/v1ggzgn-m.osadowskiw.olszanski-18.08.22.html ---> Rafał Mossakowski, Wojciech Olszański, Marcin Osadowski: "Sierpniowe rocznice - pakt Ribbentrop-Mołotow 1939 jako efekt błędów polityki Becka i sanacji, porozumienia sierpniowe 1980 jako efekt antypolskich działań trockistów z KSS KOR."

Obrazek użytkownika Boanerges44

16-08-2022 [14:14] - Boanerges44 | Link:

Pytanie jeszcze ,dlaczego tak " szlachetny " patriota  pozbywa się gen. Rozwadowskiego . ? A gen. Zagórski po zwolnieniu z więzienia uprowadzony i zamordowany. Czym zasłużyli Sobie na taki koniec. Zagórski miał podobno za dużą wiedzę ( materiały również ) na temat Marszałka .Ujawnienie mogło być politycznym dynamitem.

Obrazek użytkownika smieciu

16-08-2022 [16:54] - smieciu | Link:

@Boanerges44
Kiedyś, jak pewnie większość, myślałem że chodziło o czystą prywatę.
Teraz sądzę że to pół prawdy. Piłsudski zwyczajnie likwidował konkurencję. Autorytety, które mogły mu zagrozić. To było po prostu praktyczne. Dzięki temu nie mogła zaistnieć realna opozycja.
Sanacja chwyciła wszystko za mordę. Mieli Polskę pod kontrolą. Pozowali na rozjemców, centrum między komuchami a narodowcami będąc typowymi kolonialnymi agentami. Mieszanką miernot i zwykłych bandziorów.
 

Obrazek użytkownika Boanerges44

16-08-2022 [18:12] - Boanerges44 | Link:

Tylko dlaczego tak wielu jeszcze idzie na lep pięknych haseł . Przecież za wieloma z nich czy to patriotycznych czy patetycznie "bogobojnych" idzie główny cel autorów. Nie jest to znów aż tak wyrafinowany sposób.Prosty kamuflaż. Nie Jesteś patriotą? Głoś hasła patriotyczne na potrzeby ludu. Nie jesteś wierzącym? Stwórz wizerunek pięknoducha z wartościami. To działa do dziś. Dziś nawet łatwiej gdyż jesteśmy jak dzieci, umysł śpi. A gdy śpi to już nie trzeba zwodzić, wystarczy przenosić za rękę na drugą "lepszą" stronę. Wiara zwykłych świeckich (nie autorytetów)  trzyma jeszcze kraj na poziomie pewnych wartości. Chwiejnych bo chwiejnych lecz zawsze wartości. :-)