W połowie XX wieku skończył się czas genialnych samouków. Samoukiem był Banach, samoukiem był w zasadzie Louis de Broglie, gdyż ukończył studia historyczne, samoukiem był Einstein gdyż pracował jako zwykły urzędnik patentowy. Dopuszczanie do głosu samouków, jeszcze bardziej wyraźne w XVIII wieku, oznaczało, że większy niż do instytucji naukowych był szacunek do prawdy, niezależnie od tego kto ją głosi.
Na przykład Jean-Jacques Rousseau przeszedł do historii nauki, chociaż nie miał żadnego formalnego wykształcenia i nie mógł być raczej wzorem osobowym. Był zwykłym pieczeniarzem, utrzymankiem bogatych kobiet. Pomiędzy kolejnymi romansami błąkał się i podejmował drobne prace. Czasami kradł. Nikt dzisiaj nie zechciałby nawet zajrzeć do jego pisaniny, jednak Francuska Akademia Nauk nie tylko zainteresowała się jego tekstami lecz przyznała mu nawet odpowiedni certyfikat.
Obecnie liczy się tylko formalne wykształcenie. Setki żądnych papierka zwanego dyplomem osób zapisuje się do różnych „szkół tańca i różańca” (jak się złośliwie nazywa prywatne uczelnie), licząc na to, że tam ten papierek łatwiej zdobędą. Dziesiątki wykładowców uczelni państwowych dorabia do pensji na prywatnych uczelniach czytając te setki prac dyplomowych. Niektórzy zapewne nawet ich nie czytają lecz przerzucają, pilnując tylko żeby zawierały wystarczającą liczbę pozycji bibliograficznych, prawidłowo wprowadzone odnośniki, no i żeby przeszły przez program określający w procentach stopień zapożyczeń. Nikt z pracowników nauki nie ma czasu ani ochoty żeby zgłębiać poglądy zapoznanych geniuszy, którzy chcieliby przemycić w zwykłej pracy licencjackiej czy magisterskiej swoje odkrycia.
Obowiązującym modelem pracy licencjackiej czy magisterskiej w dziedzinie humanistyki jest obecnie w Polsce przegląd literatury, a właściwie zbiór cytatów na dany temat opatrzonych odnośnikami. Student nie ma prawa prezentować własnych poglądów ani szukać wewnętrznych sprzeczności obowiązującego paradygmatu czy jego sprzeczności z obserwowaną rzeczywistością. Promotor poleca wykreślić z pracy wszelkie własne rozważania i koncepcje studenta. Czytałam ostatnio recenzję, w której za poważny mankament pracy licencjackiej w dziedzinie socjologii zostały uznane bardzo rozsądne i odkrywcze rozważania własne autorki nie poparte jednak cytatami z literatury przedmiotu. Nie mogły być poparte właśnie dlatego, że były odkrywcze.
W dziedzinie nauk przyrodniczych student na ogół wykonuje jakieś pomiary czy obliczenia związane z pracą naukową promotora. Nikt z czynnych naukowców nie ma czasu ani ochoty zapoznawać się z własnymi pomysłami studentów czy nawet młodszych pracowników naukowych. Znam przypadek, gdy twórca programów komputerowych projektujących tak zwane maski stosowane przy napylaniu warstw epitaksjalnych w mikroelektronice przez długie lata usiłował zainteresować kogokolwiek swoim odkryciem. Zniecierpliwiony sprzedał wynalazek Brytyjczykom i został zamożnym człowiekiem. Drugi znany mi przypadek to historia młodego matematyka, który nie zdołał zainteresować żadnego z uczelnianych bonzów swoją pracą na temat kwaternionów -- liczb będących rozszerzeniem ciała liczb zespolonych. Zainteresowali się nią Amerykanie i zaproponowali mu wspaniałe warunki finansowe. Nie jest jednak tym zainteresowany ze względów patriotycznych.
Sposób przeprowadzania egzaminów maturalnych i egzaminów ósmoklasisty również daleko odbiega od deklarowanego modelu oświaty, którego zasadniczym celem powinno być rozwijanie intelektualne ucznia przy zachowaniu szacunku dla jego poglądów. Kiedyś podczas matury pisemnej z języka polskiego pisało się wypracowanie. Wypracowania oryginalne, daleko odbiegające od szkolnej sztampy były również pozytywnie oceniane. Obecnie uczeń pisze tylko krótką rozprawkę, a trzonem egzaminu są odpowiedzi na pytania zamknięte, oceniane według klucza.
Nic dziwnego, że w 2008 roku dwaj znani publicyści i pisarze, którzy poddali się egzaminowi maturalnemu z języka polskiego polegli na tym egzaminie. Antoni Libera wprawdzie zdał maturę, ale na tyle słabo, że z pewnością nie dostałby się na studia polonistyczne. W swojej pracy nie umieścił wymaganych przez klucz informacji i terminów. Drugi "maturzysta" profesor Marcin Król oblał egzamin, gdyż w jego pracy również zabrakło słów-kluczy, takich jak młodość, indywidualizm romantyczny czy koncepcja lotu. Klucz w humanistyce oznacza konieczność ścisłego dostosowywania odpowiedzi do wymagań egzaminatora czyli kształtuje wśród egzaminowanych przede wszystkim serwilizm intelektualny.
Równie niekorzystne jest sprawdzanie wiedzy z przedmiotów matematycznych i przyrodniczych za pomocą testów jednokrotnego wyboru. Oczywiście jest to wygodne dla egzaminatora gdyż egzamin może sprawdzać nawet komputer. A zupełnie niewłaściwe jest stosowanie obowiązującego klucza przy ocenianiu sposobu rozwiązania zadań otwartych.
Zdarzało mi się, że rozwiązywałam w szkole, podczas lekcji jakieś zadanie w zwykły, wyuczony, dość toporny (przyznaję to samokrytycznie) sposób, a uczeń proponował inne rozwiązanie, olśniewająco proste i eleganckie. Zapisywałam sobie takie rozwiązanie, oczywiście entuzjastycznie chwaląc ucznia. Sprawdzający obecnie prace maturalne egzaminator otrzymuje klucz z dokładnym rozwiązaniem i punktami które należy przyznać za każdy etap tego rozwiązania. Wprawdzie teoretycznie rzecz biorąc każde prawidłowe rozwiązanie powinno otrzymać maksimum punktów lecz nie jest to przestrzegane. Jak już pisałam, znajoma profesor chemii uniwersyteckiej wycofała się z pracy w CKE gdy za zadanie ocenione przez nią na maksimum punktów uczeń otrzymał ostatecznie zero punktów, gdyż nie użył sformułowań zawartych w kluczu.
Podczas jednego z nauczycielskich zebrań dotyczących wyników egzaminów maturalnych usłyszałam: „koledzy musimy podnieść poziom poprzez obniżenie wymagań”. To tylko pozorna sprzeczność, przecież nie chodziło o poziom wiedzy lecz o wyniki matur mierzone w procentach zgodnych z kluczem odpowiedzi.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 9194
Szczególnie boli mnie podcinanie skrzydeł młodym ludziom, którzy chcieliby wnieść coś własnego w swojej pracy licencjackiej czy magisterskiej. Dowiadują się, że wszelkie własne poglądy czy rozważania są mankamentem pracy i nie będą w ogóle uwzględniane . Promotor najczęściej każe je wszystkie wykreślić. Każda praca to przegląd obwiązującej literatury na dany temat. Gdzie jest zatem miejsce na rewolucję naukową?
Kolejna miejska legenda. Na wykształcenie Stefana Banacha łożył jego ojciec Greczko. Dzięki temu mógł studiować w Krakowie.
Raczej Grieczko, pewna różnica. W Wiki pisze, że ojciec Stefana Banacha nazywał się Stefan Greczek, ale ja się spotkałem z pisownią Greczko i tego się trzymam :-)
https://pl.wikipedia.org…
Znał osobiście tylko swojego ojca i czasami się z nim spotykał. Zgodnie z obietnicą daną matce ojciec łożył na jego utrzymanie. Od dzieciństwa wykazywał nieprzeciętne zdolności matematyczne i lingwistyczne.
http://kielich.amu.edu.p…
Dzisiaj coś takiego nie dało by się przeprowadzić...
Ciekawe, bo Stefan Banach pisał swoje artykuły po francusku. Był we Francji, ale spotkał się tam z co najmniej chłodnym przyjeciem, wręcz obojętnością.
W tym roku czytałam pracę licencjacką pewnej młodej osoby aby ( czysto towarzysko) jej pomóc. Praca dotyczyła aktywizacji zawodowej kobiet. W powodzi oficjalnych bredni dziewczyna kierowana rozsądkiem postawiła banalną zresztą tezę, że przywileje mniejszości obracają się przeciw tym mniejszościom. Promotor zaprotestował. Podrzuciłam jej dwa tytuły i przeszło. Henry Hanzlitt, Economics in one lessons, Ludwig von Mises Institute, Auburn, Alabama,
USA, 2008 Joseph E. Stiglitz, Economics of the Public Sector, 2002
Nie czułam się winna. Na głupotę odpowiadam adekwatnie.
Niby po rózdze łapka boli, ale zdolności pojmowania rosną. Chcesz mieć pięć, to musi boleć. To ewentualnie szanowne grono pedagogiczne zaakceptuje.
Jak wczoraj czuli się ich nauczyciele?
W jednej ze swoich książek wydanej w 2006 r. zamieściłem następująca sentencję: Polska to taki kraj, w którym Bóg rozdaje talenty, a obca przemoc odbiera za nie życie. Tym wszystkim Wielkim w kulturze polskiej, którzy nie zdołali się przebić przez potęgę bezprawia. Dziś tę samą sentencję musiałby przerobić dość znacznie, oczywiście in minus. Znalazłyby się tam "słowa klucze": system i kałmuki (małą literą). Tak daliśmy się pożreć, niczemu innemu, jak mamonie.
Ale proponowałbym swoje felietony zgrupować i wydać w formie książkowej. Warto to zrobić, chociażby z dwóch powodów: 1. zebrać w jednym miejscu, 2. przyszłym analitykom podać, jak na tacy, bo nie wiadomo kim będą.
Pozdrawiam
Felietony wyszły pod tytułem: " Od A do Ą"
Nie jest z tym najlepiej w Polsce. W rankingu Listy Szanghajskiej - Academic Ranking of World Universities (ARWU) znalazło się 11 polskich uczelni, jak zwykle na odległych miejscach :
https://niezalezna.pl/45…
11 polskich uczelni wśród tysiąca najlepszych na świecie
Wśród tysiąca najlepszych uczelni na świecie znalazło się 11 polskich. Najwyżej w rankingu są Uniwersytet Jagielloński w Krakowie i Uniwersytet Warszawski, które znalazły się w piątej setce - wynika z opublikowanej w poniedziałek Listy Szanghajskiej - Academic Ranking of World Universities (ARWU).
[...]
Najlepszymi uczelniami w Polsce według Listy Szanghajskiej są Uniwersytet Jagielloński w Krakowie i Uniwersytet Warszawski (które są w piątej setce - zajęły miejsce między 401-500).
Kolejna w zestawieniu jest Akademia Górniczo-Hutnicza w Krakowie (w siódmej setce), Politechnika Gdańska, Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego i Uniwersytet Medyczny im. Piastów Śląskich we Wrocławiu (dziewiąta setka).
W ostatniej, dziesiątej setce znalazły się Uniwersytet im. Adama Mickiewicz w Poznaniu, Warszawski Uniwersytet Medyczny, Uniwersytet im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, Politechnika Warszawska i Politechnika Wrocławska.
Ranking ARWU tworzony jest w oparciu sześć obiektywnych wskaźników. Pod uwagę bierze się m.in. liczbę absolwentów i pracowników, którzy otrzymali Nagrody Nobla i Medale Fields'a, liczbę wysoko cytowanych badaczy, liczbę artykułów opublikowanych w czasopismach "Nature" i "Science" oraz publikacji, które znalazły się w wybranych indeksach cytowań (Science Citation Index - Expanded oraz Social Sciences Citation Index). Co roku ocenianych jest ponad 2 500 uniwersytetów, a 1 000 najlepszych - publikowanych.
chińczycy zdaje się wiedzą, że jeszcze parę pokoleń samozaorywania białych i przejmą kontrolę, może wraz z koreą. systematycznie budują potęgę miliarną i wpływy imperialne.
Tak to ciekawe. Współczesny człowiek korzysta z technologii, których zasad nie rozumie i nie umiałby odtworzyć. Kiedy ludzkość wynalazła koło każdy niepiśmienny chłop potrafił je wykonać i przestał ciągać ciężary na gałęziach. ( wybaczcie uproszczenie). Kiedy wynaleziono maszynę parową na Polesiu niepiśmienni " Tutejsi" montowali we dworach zamiast kieratów lokomobile. Po II Wojnie prości ludzie odbudowywali elektrownie i fabryki. Obecnie każde dziecko potrafi za pomocą komputera komunikować się z antypodami lecz tylko nieliczni tworzą cywilizację. Coraz mniej ludzi potrafiłoby w razie jakiegoś kataklizmu odbudować tę cywilizację.
Polecam moją nieco sarkastyczną odpowiedź , którą dałem Forosowi godzinę temu i wcześniejsze wygibasy obustronne . O ile mi Admin puści , bo łaska Admina jak Pańska na pstrym koniu bryka . Iaka szkoua takie ócznie .
Aha
Morda w kubeł to było do wiecznie biednego Forosa .
I proszę niech mu Pani wytłumaczy że krowę trzeba przeprosić .
Do Czesław2 – ja piszę od dawna - KE, czyli lewacka, zboczona Europa pod niemieckim przywództwem – wystarczy?
Pozdrówka dla NB!
Jeżeli dopuści się do sytuacji, w której będzie funkcjonował system, gdzie głupcy będą oceniać kto mądry, a kto nie, to talenty będą przeciekać między palcami, ku szkodzie wszystkich.
Uściski
Ps. Gdy jesteś osobą nieznaną, jak to się mówi - "nie masz nazwiska" - to wydasz i opublikujesz swoje dzieło, tylko wtedy, jeśli sam partycypujesz finansowo w wydaniu książki. Nasz kolega bloger, wydając swoje wspomnienia (ciekawe i różnorodne) w ilości tysiąc egzemplarzy, musiał zapłacić 18 tyś zł.
Zacząłem, gdy już przestałem jeździć po świecie, jak to się mówi "olewać" marzenia i cele takie, jak zdobycie wyższego tytułu naukowego, czy wydawania swoich przemyśleń. W tej Polsce dzisiaj to jest po prostu śmieszne.