Aż przykro patrzeć. Mowa oczywiście o byłym premierze Donaldzie Tusku.
Gdyby wiedział, że dostanie takie zadanie, kiedy powinien odpoczywać pod palmami sącząc drinka z parasolką, to chyba by coś wymyślił. O! Choroba... no jasne – covid... Tak sobie rozmyślał.
Lecz długi trzeba płacić. Nie ma litości. A na dodatek aż się trząsł, by dopaść tego Kaczora.
Jestem stuprocentowo przekonany, że Tusk jest klasycznym psychopatą. Nie ma empatii; nie ma sumienia. Skoncentrowany, jak oni wszyscy, na sobie egocentryk, na własnym dobru, przyjemnościach i w tym wypadku – na żądzy władzy. Wtedy, gdy ją osiąga może swobodnie poniewierać ludźmi, manipulować i z nich korzystać. Niech zapieprzają dla niego, bo na dodatek jest również skończonym leniem.
Ci, co go poznali wtedy, gdy jeszcze wspinał się na kominy mogą to potwierdzić.
Micha i marycha. I ciągłe imprezowanie. Raj podwórkowego wirażki.
Musiały to zauważyć czujne i służbowe oczy, raczej słabo mówiące po polsku i uznały, że gość się przyda. Zwabią go obietnicą wspaniałej kariery.
I dostał swoje 5 minut.
Już w czasie jego premierostwa bacznie go obserwowałem. Z uwagą nieprofesjonalnego psychologa. Początkowo miałem wątpliwości, czy Tusk jest psychopatą, czy tylko socjopatą. Różnica jest niewielka. Socjopata posiada jakieś szczątkowe uczucia empatyczne. Psychopata nie ma żadnych. Nauka anglosaska definiuje prosto i krótko – to człowiek kompletnie baz sumienia (conscience). Nie liczy się z nikim. I lubi wszystkimi pomiatać. Czasami jednak potrafi być miły i nawet uroczy. Wtedy należy być bardzo ostrożnym. Bo na pewno coś knuje i cos od ciebie chce. Nie spodziewaj się niczego dobrego. A leń-psychopata wysługuje się wszystkimi dookoła.
Jeśli ktoś zechciałby te spostrzeżenia potwierdzić, to niech obejrzy parę wykładów naszego geniusza fizyki kwantowej, profesora Dragana i porówna z Tuskiem. Ta sama mowa ciała, niekontrolowane ruchy, wymowa i nieskrywana wyższość wobec otoczenia. Tylko w przypadku profesora mamy do czynienia z piękną uczciwością. Sam się przyznał, że jest psychopatą i stara się to kontrolować. Tylko tutaj mamy do czynienia z intelektem w obszarach górnej granicy możliwości ludzkiego umysłu. A co do Tuska, nie sądzę żeby on się wychylał w górę z okolic polskiej średniej IQ ( to 99. Osoba, która osiąga wynik między 115 a 130 jest uważana za inteligentną, między 130-145 już za wybitną, natomiast ilorazem powyżej 145 cieszą się osoby niezwykle zdolne.)
Kiedy szefostwo Wojkowych Służb Informacyjnych dostało zlecenie utworzenia nowej partii, powstała Platforma Obywatelska. Generał WSI Gromosław Czempiński oficjalnie przyznał się do tego (co można sprawdzić w Internecie). Żeby było ładnie i super-demokratycznie na czele stanęło trzech polityków: śp. Maciej Płażyński (zginął w Zamachu Smoleńskim), Andrzej Olechowski (leń jeszcze większy od Tuska, ale tajny agent służb) i właśnie Donald Tusk.
Nie minęło dużo czasu, a Tusk pozbył się dwóch pozostałych przywódców PO. Teraz już sam mógł sobie "pokrólować".
Gdy po głupim błędzie Prawa i Sprawiedliwości Platforma zdobyła władzę, dla Tuska rozpoczął się, jak zapewne będzie na starość wspominał, najpiękniejszy, ośmioletni okres jego życia. BYŁ WŁADCĄ WSZECHMOCNYM! Nie do zdarcia.
Otoczył się głupcami tchórzami, o których wiedział, że nie tylko mu nie zagrożą, ale nawet nie będą usiłowali. Niech by tylko taki Trzaskowski, czy Budka, zaczęli coś knuć i kombinować. Już po chwili mieliby Palikota na karku. Ponadto miał osobistego ochroniarza, znanego jako Cieć, o twarzy seryjnego mordercy, z którym nawet Putin nie chciałby zadzierać.
To były lata... rozmyśla teraz, gdy wyłamuje sobie palce. Armani, Armaniac i Cohiba.
Po ośmiu latach takiego, przepraszam za niewłaściwe słowo, politykowania, jego muza Tante uznała, że pora Donka wypuścić w Wielki Świat. Kazała mu się pakować, zabrać wszystko co potrzeba i jazda do Brukseli. Bo w Warszawie już się zużył, a ewentualna klęska źle by świadczyła o reputacji Bundesligi. No więc spakował Ciecia i śląską rozrywkę po godzinach i pojechał.
W przyszłej stolicy Europy (tylko formalnej, bo prawdziwą oczywiście, ku wściekłości żabojadów, jest Berlin z jego Schwanzparade) Donek dostał nie tylko dostojne, adekwatne do jego ambicji stanowisko, lecz nawet... synekurę! Czyli właściwie nic nie musiał robić. No może czasami podać płaszcz, czy marynarkę, dać się po pysiu poklepać pijaczkowi któremuś, niszczyć paskudnych brytoli, którzy naśmiewali się z Hitlera, oraz najlepsza robótka – straszyć rodaków, ten nienormalny ciemnogród, który – o! Tyle dostaniecie! - ośmielił się, na czele z tym potworem-Kaczorem, zaatakować osobiście jego, potomka Barbarossy (ten to dopiero był rudy), jakimś Dudą. Kiedyś za to zapłacą, mimo tego, że Ula rozwaliła Bundeswehrę. Nie szkodzi – Wowa ma i bombki i rakiety.
Miarka cierpliwości Tante się przebrała, gdy Donald w oficjalnym biurze, konkretnie, w pokoju konferencyjnym, kazał ustawić naturalnej wielkości gipsową figurę Kaczora. Początkowo figura była mu potrzebna, by codziennie sprawdzać, bo czasem mu się dziwnie wydawało, że tak nie jest; iż jego 174 cm wzrostu, to więcej, niż 168 cm Kaczora. Więc regularnie mierzył czy to prawda.
Jednak wkrótce potem, ponieważ teraz aspirował do klasy, gdzie nie wypada haratać w gałę, trenował przy pomocy kija Big Bertha firmy Callaway Golf, tytanowego drivera o maksymalnej główce (jako początkujący miał kłopoty z trafieniem w piłkę) rozmiarów aż 460 cm^3. Oczywiście celował tylko w figurę Kaczora. Cieć mu na czerwono zaznaczył pożądane punkty trafienia, czyli głowa i przyrodzenie.
Tante miłośniczką golfa nie była. Szkockie paskudztwo.
I oto pewnego dnia, gdy obudził się w świetnym humorze, ciągle jeszcze mając w myślach senne marzenia o tych Hawajach, gdzie leży sobie na ultrawygodnym plażowym legowisku, z nieodłącznym koktajlem z parasolką i obserwuje przechadzające się piękności w bikini, albo nawet topless (nie ma już tego wstydu jaki panował w rodzimym Wrzeszczu), trafił go grom z jasnego nieba. Wyczuł coś od razu i szlag trafił całe te Hawaje.
Czy to koledzy mający już dość arogancji kolosalnego nieroba i wałkonia, czy sama Tante, której zapewne usłużne świnie codziennie donosiły o jego grzechach, spowodowały że musi szybko umyć zęby, naoliwić gardło, by to paskudne rrrrrr... nie było aż tak denerwujące i usiąść przed ekranem, połączyć się z Kancelarią i wysłuchać. Najprawdopodobniej, co czuł nawet pod łysiejącym czołem, wysłuchać jaki wyrok został wydany i co go czeka już jutro.
Dobrze kombinował, jak to zwykle kombinuje inteligentny psychopata.
Koniec. Ma się zbierać. I to nie żadne Hawaje czekają. Lub choćby ukochane Dolomity, albo nagroda w gmachu ONZ w Nowym Jorku.
Ma wracać do Polski. Do tego przeklętego kraju i durnego plebsu. I ma zamordować Kaczora. Nie w sensie dosłownym oczywiście. On nie ruski szpion. Ma zrobić wszystko, tak bruździć i kombinować, aby Kaczor, na przykład dostając zawału, albo zakrztusić się pod respiratorem, przestał być kolcem w dupie dla Berlina i Brukseli. I dla Kremla oczywiście też. To głównie przez niego Polacken nie mają jeszcze ochoty, pod pozorem – my, Europejczycy, kochajmy się i ściskajmy, jak bracia i kochankowie – zapieprzać za półdarmo na wspaniałych plantacjach szparagów, lub ściereczką ścierać albo szyby Mercedesa nówki, lub pomarszczone tyłki zasłużonych SS-manów.
Wymyślili sobie jakąś kretyńską suwerenność. Od czego on, Tusk, doznawał natychmiastowego skurczu pęcherza.
Ale cóż... walizy i hola do znienawidzonego Vatelandu.
Przez lata spędzone na obczyźnie był skutecznie izolowany i zamknięty jak ślimak w skorupie i wiedział o dzisiejsze Polsce tylko tyle, co mu codziennie raportowali ludzie typu Halickiego, Biedronia, czy Różyczki. Był więc przekonany, że owszem, bedzie pewien znojny wysiłek, ale to stado baranów już jest tak zdesperowane i wściekłe na durniów Kaczora, że potrzeba tylko iskry – właśnie jego, Tuska – Wałęsy-Bis, by przywrócić ich do rozumu i pozwolić im dać się wchłonąć przy pomocy paciorków z Obi, lub Lidla, w masę neoniewolników pracujących dla mądrzejszych, piękniejszych i bogatszych. Co już nawet nie tylko nożem i widelcem potrafią jeść, ale nawet hamburgera pałeczkami.
No i wrócił. I się rypło. I to tak, że Hawajów długo nie będzie. To już Irkuck, albo nawet Władywostok są bliższe.
Kłamały i oszukiwały te brukselskie wywłoki. Szybko się o tym przekonał. Ci ludzie w "tym kraju" patrzyli na niego złym wzrkiem. Dobrze, że nie pluli. Nawet jego niegdysiejsi oficerowie, jak Trzaskowski, Budka, czy ten palant Schetyna, to dzisiaj kanalie, s-syny gotowe go gotować w smole, alb w g.
I co on ma zrobić? Już po paru dniach nabawił się takiej nerwicy, co natychmiast wychwycił ten padalec Kurski z jego ukradzioną TVP, który teraz bez przerwy pokazuje jego ściśnięte pięści, które inaczej dygotałyby tak, że nawet by nie trafił palcem do dziurki w nosie.
Jedna staruszka zbluzgała go publicznie. Druga, nie młoda już pani, wygarnęła mu dosadnie, co o nim myśli i ile jest wart. Co za idiota wymyślił te wizyty na prowincji?! Moje miejsce, myśli Tusk, jest w aucie z zaciemnionymi (i kuloodpornymi) szybami. Tylko tak można obserwować "ten kraj". To motłoch i ciemnogród. Już wiele lat temu Tusk miał o tym pełne przekonanie.
A oni tam w swoich pałacach i luksusowych gabinetach chcą, aby tę barbarzyńską tłuszczę Ojca Rydzyka, Kurskiego i Kaczora przeciągnąć na piękną stronę liberalnej demokracji.
To jakaś paranoja! Nawet Michnik już padł. I teraz ja mam coś zdziałać?!
Tak oto krok po kroku, kawałek po kawałku, ex-premier Donald Tusk, wysłannik europejskiej potęgi, zaczął się rozpadać. Rozpuszczać jak wyciągnięty z zamrażarki Kauflandu lód waniliowy słynnej niemieckiej fabryki Algida.
.
Ps. Jeden nawet zwariował i śmieje się niekontrolowanie. Widocznie w szpitalu nie odebrali mu komórki, albo nie skrępowali rąk.
Ty jesteś bliżej tych spraw zawiązanych z "Żołnierzami Wyklętymi" prawda to?
Bardzo, bardzo proszę wszystkich Internautów, którzy chcą jednak nie poddać się i pozostać normalnymi, o wysłuchanie tego wykładu profesora Zybertowicza. W szczególności powinna być to lektura obowiązkowa dla wszystkich przyzwoitych właścicieli witryn i administratorów.
Wiem, że to aż półtorej godziny, a dziś ciężko nam się skoncentrować dłużej niż 5 minut. Ale na prawdę warto dla swojego dobra poświęcić się.
https://youtu.be/rWxds7pGL0g
Dyrektywy unijne, czyli prawo unijne pisane jest też w taki sposób, który daje olbrzymią dowolność w jego interpretacji po to, żeby zawsze mieli rację interpretatorzy tego prawa czyli TSUE, czego Polska właśnie doświadcza.
Trzeba przygotowywać się do opuszczenia tego kołchozu w możliwie nieodległym czasie, zanim on przerobi Polaków na bydło w 90%.
Oni w UE świadomie stworzyli taki niezrozumiały, hermetyczny język i dokumenty, by nie można było ich łatwo i solidnie kontrolować. Fit for 55 ma 7 tysięcy stron.
Skoro tyle o Tusku, to znaczy, że na pysk pada i owszem, ale dobra zmiana, znaczy nowy wał.
Buderus, paciorkiem z Lidla jest serek gryficki.
Ja na ten przykład nie lubię Kaczora, ale uważałbym za stratę czasu pastwienie się nad nim, na wzór jazgota.
Tusk po współorganizacji i przeprowadzeniu zbrodni z 10.04.2010 roku, tak mówił w Kancelarii Premiera w dniu 10.11.2010 roku do rodzin ofiar tej zbrodni:
(…) Wszystkie decyzje jakie w ciągu tych tygodni, miesięcy zapadały, które podejmowała administracja państwowa mi podległa są za moją wiedzą, zgodą, i ja ponoszę za to pełną odpowiedzialność. Nawet jeśli niektóre z tych decyzji, na przykład dotyczące sposobu prowadzenia badania i śledztwa wynikają z procedur, z przepisów albo czasami z braku przepisów, to ja oczywiście także za to biorę odpowiedzialność i ponoszę odpowiedzialność, niezależnie od tego jakie to będzie dalej miało konsekwencje dla mnie i dla innych osób. (…)
(…)
to ja podejmowałem decyzje i to ja byłem osobą odpowiedzialną za to co jest polską racją stanu w tym postępowaniu…
(…).
(...)
Ja uznałem, że polską racją stanu jest działać tak jak działaliśmy.
(…)
Ten wróg polskości i Polski twierdził, ze "polską racją stanu" jest ta, o której on jako agent racji niemiecko rosyjskiej decyduje!
Tego, że taki agent bryluje na salonach w Polsce i aspiruje do powtórnego przejęcia sterów państwa i podporządkowania go planowanej IV Rzeczy niemieckie(federalnego państwa, w które Niemcy planują przemienić UE do 2025 roku) i tego, że władze obecne udają, że o tym nie wiedzą, tego władze powinny się wstydzić.
Cześć
Dla mnie jest niezrozumiałe, jak tacy ludzie typu Tusk i ci z jego otoczenia, mogą znaleźć jakichkolwiek zwolenników. Przecież oni ani sympatyczni, ani zabawni i mądrzy.
Nie moga się oni przyzwoitym Polakom podobać.
Pozdrawiam
A'propos marynarza...jak to milo pomyśleć,przeczytać,zobaczyć...że nawet ignoranci [ale po Politechnice] znają sie na socjologii,psychologii,a nawet psychiatrii.
Ale skoro ekonomista od klocków, może być ministrem zdrowia...to czemu się dziwę...nota bene...najwięcej w naszej Polsce jest historyków...po UW i UG :-))
Die Tante (niem) - ciotka (czytaj Angela)
Komentarz napisany i wysłany o 14.18 ukazuje sie o 14.17!!!
Jedynie teoria strun i wielu wszechświatów...może to wytłumaczyć...Ijon Tichy kiedys był w pętli czasowej....ale to bajki Lema ;-)))
Był mściwy, przeznaczony przez SB do zadań specjalnych, i mścił się na Polakach przy każdej nadażyjącej się okazji ! Przykładowo, pełnił wiodącą rolę w obalaniu rządu Jana Olszewskiego. On nienawidzi Polski i Polsków !!!!
Cześć
Dokładnie tak jest. Nic dodać, czy ująć.
Pozdrawiam