Hitchcock powiedział, że dobry thriller zaczyna się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie rośnie. Gdyby żył, z pewnością zainteresowałby się tym, co dzieje się wokół polskiego górnictwa. Złośliwe – i w większości nieusprawiedliwione – komentarze wokół niedoszłych do skutku negocjacji wicepremiera Sasina z górnikami nie przesłonią skali problemu. A jest on ogromny. Ministerstwo Aktywów Państwowych w prezencie na rocznicę swojego istnienia dostanie niezwykle skomplikowane zadanie do rozwiązania.
Jeszcze kilka lat temu można było rozmawiać o transformacji górnictwa w kontekście nowych trendów w polityce energetycznej. Jak uczynić je dostosowanym do nowych wyzwań, przyjaznym środowisku, rentownym. Dzisiaj sytuacja jest diametralnie inna. Pytanie brzmi nie „czy”, ale „kiedy i jak” polska branża górnicza przejdzie do historii. Przynajmniej w tej skali i tym kształcie.
Górnictwo – to nie tylko kopalnie i górnicy i ich rodziny. To również, co tu kryć, grupy interesów. Firmy, które żyją z kopalni. Potężne związki zawodowe ze swoimi układami personalno-biznesowymi. Wielu ludzi nie jest w stanie sobie wyobrazić, że wypracowane w pocie czoła przez lata powiązania i siatki interesów nagle przestaną istnieć. A tego wszak nie obejmą programy osłonowe dla zwalnianych pracowników kopalń.
Szef resortu aktywów państwowych wziął na siebie (prawda, z mocy sprawowanego urzędu) nader niewdzięczną rolę. Zauważyli Państwo, że politycy, którzy na co dzień uwielbiają grzać się w świetle kamer i sprzedawać sukcesy, w sprawie górnictwa zgodnie milczą? Każdy woli być dobrym policjantem, który mówi o samych korzyściach. Rola złego przypadła, chcąc niechcąc, Jackowi Sasinowi. Na plus trzeba zaliczyć wicepremierowi, że nie stosuje uników, chociaż ma naprzeciw siebie potężnego przeciwnika. Nie, nie ciężko pracujących górników, dla których programy osłonowe są jedyną realną szansą przebranżowienia się i zminimalizowania szkód związanych z zamykaniem kopalń. Ten przeciwnik to wspomniane rozbudowane grupy interesów. Okazuje się bowiem, że z nierentownego górnictwa można całkiem rentownie żyć.
To, by wicepremier, stojący na czele jednego z kluczowych ministerstw, pozostał „złym policjantem”, jest jak najbardziej wskazane - dla państwa, dla gospodarki i dla samych górników. I politycy, i związkowcy zdają sobie sprawę, że wyrok na górnictwo już zapadł. Pozostaje do ustalenia kwestia jego realizacji. W atmosferze gęstej od fake newsów, prowokacji i podburzania trudno o konstruktywne rozmowy. A przecież tak naprawdę i jedno, i drudzy mają wspólny cel: zapewnienie, by tysiące osób związanych z górnictwem wyszło z całego procesu obronną ręką.
Pozostawienie energetyki opartej na węglu jest na dłuższą metę nierealne. Ale wspomniany cel - jak najbardziej możliwy do osiągnięcia. Choć czasu na jego zrealizowanie nie ma zbyt wiele, to, jestem przekonany, że rozwiązanie problemu branży węglowej jest do osiągnięcia przez stronę rządową (wicepremier Sasin) i pracowniczą (górnicy i reprezentujące ich związki zawodowe), z korzyścią dla całego społeczeństwa.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2197
"Górnictwo – to nie tylko kopalnie i górnicy i ich rodziny. To również, co tu kryć, grupy interesów."
To samo można powiedzieć, że polityka to nie ludzie, to grupy interesów.
"Pytanie brzmi nie „czy”, ale „kiedy i jak” polska branża górnicza przejdzie do historii. Przynajmniej w tej skali i tym kształcie."
Może zamieńmy dekarbonizację na dekomunizację?!
Pomóżmy górnikom i samym sobie skończyć z politycznymi interesikami naszym kosztem?
Dorzućmy Unię w pakiecie, będzie po kosztach własnych.
A przecież tak naprawdę i jedno, i drudzy mają wspólny cel: zapewnienie, by tysiące osób
związanych z górnictwem wyszło z całego procesu obronną ręką.
Planowane dwie elektrownie atomowe zagwarantują dwadzieścia procent potrzeb, przy OZE na
poziomie czterdziestu, polski węgiel to wiodący strategicznie nośnik energii, czyli manewrować
manipulować a gdy cena węgla spada kombinować-tak do 2049 i trzymać w sprawności kopalnie.
Lata temu mówiono; kopalnio 4200 załogi a 1600 na dole i tak zostało.