Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Inżynier czy humanista?

Ryszard Surmacz, 06.04.2019

Dopiero dziś, samodzielnie, odzyskałem prawo obywatelstwa na NB. Śpieszę więc nadrobić zaległości...W dniach 24.03 – 27.03.19 z kolegami: „Jazgdyni” i „Imć Waszeciem” toczyliśmy dyskusję na temat relacji inżynier- humanista. Ze względu na aktualność tematu, pozwolę sobie pociągnąć go dalej. Otóż, opis naszej ziemskiej rzeczywistości, niezależnie od zaawansowania technologicznego i pojemności pamięciowej zespolonych komputerów, nadal jest prymitywna. Prymitywizm wyznacza brak odpowiedzi na pytanie – skąd jesteśmy, po co istniejemy i dlaczego umieramy. I to jest bariera, której człowiek pokonać nie jest w stanie. Nie mniej jednak próbować musi. Bo tak nas skonstruowano. Ale zacznijmy po ludzku.
Istnienie świata, w którym żyjemy, oparte jest na zachowaniu odpowiednich proporcji – we wszystkim. Od jakiegoś czasu zauważamy zmiany klimatyczne. Do końca nie znamy przyczyn tego zjawiska, ale w przeszłości świat, być może z powodu różnych katastrof, samoczynnie zmieniał swoje ustawienia parametryczne (taka trójpolówka), ale zawsze z zachowaniem właściwych sobie proporcji. Nadprodukcja dwutlenku węgla, jaką wydziela z siebie nasza przemysłowa cywilizacja jest faktem. Topnieją lody Arktyki, kurczy się zapas wody pitnej, ale przemysł na ten fakt nie reaguje, jest takim nienasyconym smokiem. Przemysł więc uzyskał swoją osobowość prawną. I wszystko mu się należy. Ale ilość zarówno tlenu, jak i słodkiej wody jest ograniczona. Z tego powodu pojawił się ukrywany problem: człowiek, czy rozwój przemysłu?
Podobnie jest z produkcją żywności, a nawet z LGBT. Produkcja żywności staje się coraz bardziej syntetyczna, żeby nie powiedzieć sztuczna, coraz więcej w niej chemii i plastiku. Istnienie tego ostatniego w morzach i oceanach bije nas po oczach, ale przyczyn pandemii raka niewielu bada pod kątem szkodliwości cywilizacyjnej. Wyniki tych badań mogłyby postawić w złym świetle nowoczesną technologię. Wolimy truć się i wygodnie żyć niż domagać się swoich praw do zdrowej żywności i zdrowego życia. I to jest właśnie dzisiejsza miara postępu. LGBT, prowadzi do tego, że podrastające panienki będą chodziły z ręka w majtkach lub zamiast uczyć się, będą szukały chłopa. I na tym zjedzą resztę życia – przyjemność bez granic. Podobnie jest z mnożeniem płci. Manipulacja testosteronem, podobno z pobudek humanistycznych i pokojowych, doprowadziła do tego, że już coraz mniej mężczyzn jest zdolnych zaspokoić podkręcane przez świat reklam i mediów, kobiece potrzeby seksualne. Faceci dostali pigułki, czyli taką laskę do podparcia, w „tych sprawach”. Niektórzy, zwłaszcza lekarze, viagrę uważają za epokowe rozwiązanie godne nagrody Nobla.
Wymienione wyżej niby humanistyczne zabiegi (manipulacja testosteronem i viagra) miały zapewnić ludzkości wieczysty pokój i brak wojen, a doprowadziły do tego, że pojawił się rodzaj nijaki. Owszem, można powiedzieć, że to cena postępu. Ale pojawia się kolejne pytanie – jakiego postępu i dokąd on nas prowadzi?
W tym miejscu pojawia się polityka i jej rola, a więc zdobywanie przewagi, nie dla dobra ludzkości, lecz dla posiadania władzy. Władzy absolutnej. I tu dochodzimy do istoty… Niech ci wszyscy LGBT-owcy nie myślą, że tak będzie zawsze lub że wypracowują jakąś nowoczesną normę i szeroką tolerancję. Świat został tak ułożony, że zawsze musi wrócić do swoich podstawowych zasad i właściwych proporcji, bo on też walczy o swoje życie. Wróci jednak nie tak, jak my sobie wyobrażamy. Gdy nastąpi przełamanie walki o władzę, nowa, która ją zdobędzie, natychmiast LGBT nazwie patologią i odpowiednio potraktuje. Tak samo, co do zasady, będzie traktować dzieci, których rodzice nie potrafili uchronić, bo sami często szukali przygód.
Ale nie ma co się dziwić, rozłamy w naszej cywilizacji powstawały na podobnej zasadzie. Najpierw religijny, bo bez reszty opanował średniowiecze. Nie było łatwo, ale dopiero Luter pod pretekstem odpustów dokonał pewnego otrzeźwienia. Na odpustach sprzedawano kopytka osiołka z Betlejem, czy powietrze ze stajenki. Nie inaczej działo się z rewolucją francuską, która mordowała strupiały stary świat, którego symbolem była Bastylia, a także bolszewicka, która uderzała w zachłanny kapitalizm. Po ogłoszeniu końca historii, już nie ma czego obalać. Dla utrzymania władzy potrzebna jest inżynieria polityczna, której, jak się okazuje, narzędziem jest min. LGBT.
Ostatnio rozgorzała kolejna bezsensowna dyskusja, na temat kto ma prawo do wychowania swojego dziecka? Ten problem znam z autopsji. „Bogactwo” PRL polegało na tym, że czegoś innego uczył dom, czegoś innego szkoła i Kościół – był to taki ichniejszy pluralizm. W tej triadzie nie pasowało tylko państwo. I teraz w okresie globalnej destabilizacji i dziejowych przemian, zamiast powrotu do korzeni, to jakieś kolejne obce nam struktury chcą narzucam to, czego nie chcemy. Kto ma być dla kogo – my dla państwa, czy państwo dla nas? Ale trzeba też podkreślić, ze skończyły się czasy obojętności, beztroski  i strzał Amora, w których to mąż nie był pewien żony, a żona męża. Nadchodzi okres prawdy i odpowiedzialności: jacy będą obywatele, takie będzie ich państwo, albo go nie będzie w ogóle. Państwo ma budować ciągłość historyczną, intelektualną i moralną oraz zapewnić swoim obywatelom bezpieczeństwo osobiste i własnościowe.
Bez odpowiedzialnego społeczeństwa, nie zostaną też wybrane odpowiedzialne władze, ani nikt niczego nie zbuduje. Oczywiście, życie nie ma być udręką, a postęp technologiczny wybawieniem z niej. Życie jest tym, co nosi się w genach, głowie i sercu. Resztę to oszustwo. Dlaczego? Dlatego, że „balowanie” bez pokrycia jest wekslem bez pokrycia. Chcemy być nowocześni, czy beznadziejnie głupi?
***
A teraz inżynierowie kontra humaniści. Mówiąc bardzo skrótowo, w tym świecie inżynierowie nie mają hamulców, humaniści głosu. Odnośnie pierwszych można powiedzieć, że taka ich natura, są narzędziem ciekawości i trybikiem naszej postępu. Zadaniem drugich jest temperowanie zrywającej się z łańcucha cywilizacji – oczywiście nie po to, aby cofać się do katakumb, lecz aby na zasadzie prokuratora i adwokata eliminować patologię. Nie daję oczywiście głowy za skuteczność, ale musimy zrozumieć, że dziś dostajemy pod nos kolejne rajskie jabłko. Tym jabłkiem jest sztuczna inteligencja, nad którą nie będziemy mogli zapanować. Postęp nie jest częścią tego świata, on żyje w naszych głowach, w naszej woli; to my decydujemy o kierunku tej nieustającej walki z Bogiem – niezależnie od tego kim „On” lub „on” jest. Ateizm jest wygodną ucieczka od odpowiedzialności.
Ideałem byłoby połączenie inżyniera z humanistą – nie zaś odwrotnie. I tu kłania się przedwojenna polska szkoła średnia, która w pierwszej kolejności przygotowywała pod kątem humanistycznym, a więc takim, w którym inżynier, humanista i obywatel z łatwością mogli się porozumieć. W powojennej rzeczywistości pojawił się inny zawód – programista, który łącząc te dwie dziedziny w sobie, przygotowywany jest do projekcji przyszłego świata. Ale, jak się wydaje, sama cywilizacja wygumkowuje z jego świadomości najważniejsze pytania: 1. czy człowiek jest koniecznym bytem na ziemi?, 2. czy swoją przewagę osiągnął tylko za pomocą swojej przemyślności i sile, bo jeżeli tak, to każdy silniejszy może mu ją odebrać? Odpowiedź na te pytania – otrzeźwia.
I na koniec krótki fragment cytatu przytoczonego przez blogera „jazgdyni”: Obecnie powstaje zupełnie nowy pogląd na świadomość, w którym świadomość jest nieskończona, wieczna i niepodzielna. Z tej perspektywy wyłaniają się radykalne implikacje dla procesu kreacji, co pokazuje nam fizyk Amit Goswami, w swojej znakomitej książce. W tym nowym sposobie postrzegania pojedyncze jednostki otwierają drogę do zbiorowej mądrości łączącej w sobie przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Oznacza to, że źródło kreatywności i rozkwit mądrości są potencjalnie nieskończone. Goswami maluje przed nami majestatyczny obraz tego, co znaczy być człowiekiem, od którego może zależeć przyszłość ludzkości… Nie chcę być profanem, ale nie bardzo rozumiem, co tu jest odkrywczego? Świadomość była i jest duszą tego świata, która materializuje się w genach i kształtuje człowieka na przestrzeni jego dziejów. Amen.
Wobec takiego ujęcia, podejrzewam, że podział na rolę inżyniera i humanisty jest jeszcze bardziej potrzebny – a już na pewno w świadomości każdego programisty. Podejrzewam też, że dla zachowanie właściwych proporcji lepiej byłoby, aby programista był katolikiem, niż protestantem.
***
Reasumując, świat jest naczyniem połączonym. Każda zmiana powoduje inną zmianę. Jeżeli natura jest w stanie dostosować zmianę do swojej niezmienności i stałości, wówczas wszystko zostaje jak było, jeżeli nie, rozpada się, szukając nowych szans i nowych warunków. Człowiek jest tu bytem niekoniecznym i może być przemijającym. Nie wiemy też ile cywilizacji i jakich przed nami widziała ziemia? Ona ma swoją pamięć. Nasza pamięć ogranicza się do naszego życia i tego, co pozostawili „na piśmie” po sobie nasi przodkowie. Brniemy na ślepo i jesteśmy na straconej pozycji. Taka jest prawda i w niej musimy odnaleźć mądrość, radość i optymizm – właśnie w tej kolejności.
 
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 47933
jazgdyni

jazgdyni

08.04.2019 16:29

Dodane przez Ryszard Surmacz w odpowiedzi na Jakiś analogiczny ślad może

To feromony. Wyjątkowo prywatny osobniczy zapach. Generalnie celem jest dobór naturalny. Ale to materia, a nie pola. Cząsteczki chemiczne do komunikacji.
Raczej w komunikacji pozawerbalnej, gdzie na dodatek jeszcze mamy język ciała i te właśnie zapachy istnieje coś, jak umysłowa synchronizacja, powodująca, że dwa niezależne umysły podążają tym samym torem, a nawet reagują identycznie. Było tysiące badań na bliźniakach szczególnie. Robiono też naukowe doświadczenia, że taką parę umieszczano w oddzielnych pokojach, a na dodatek w klatkach Faradaya. W ten sposób wykluczano łączność falą eketromagnetyczną i interakcję jakichś pół. I były efekty pozytywne łączności (o ile dobrze pamiętam 4 na 10).
Imć Waszeć

Imć Waszeć

08.04.2019 18:48

Dodane przez Ryszard Surmacz w odpowiedzi na Jakiś analogiczny ślad może

W fizyce i matematyce polem nazywamy wszystko, co przyczepimy do każdego punktu danej przestrzeni z szeregu innych podobnych możliwości. Zwykle taka przestrzeń ma już pewne własności, czyli strukturę, a więc interesuje nas co z tego dziedziczy pole i to, co zawiera w sobie owo pole, a co nazywamy wiązką. Przykładem jest pole wektorowe, które można otrzymać poprzez tzw. cięcie wiązki wektorowej. Taka najbardziej znana fizykom i mechanikom wiązka, to wiązka styczna do jakiejś powierzchni. Każdy jej element jest wtedy wektorem stycznym. Gdy dla każdego punktu wybierzemy z tej wiązki po jednym wektorze w taki sposób, że wektor będzie pochodził dokładnie z tej przestrzeni stycznej do tego punktu, to otrzymamy pole wektorowe (czyli cięcie wiązki stycznej).
Jeżeli przykleimy do punktów coś o większym wymiarze od wektora, ale podobnego własnościami do macierzy albo raczej form takich jak iloczyny skalarne (chodzi o dwuliniowość), to otrzymamy pole tensorowe, czyli takich obiektów uogólniających wektory. Najprostszym polem jest pole skalarne, czyli po prostu taka funkcja. Można rozważać pole normalne, którego wektory są prostopadłe do powierzchni, aż wreszcie po połączeniu pola stycznego z normalnym po prostu pole dowolnych wektorów we wszystkich kierunkach przestrzeni. Pewnie wielu fizyków i inżynierów kojarzy takie cuda jak gradient (∇ nabla, Grad), rotacja (Rot), dywergencja (Div). Są to właśnie przykłady pól wektorowych i skalarnego. Gradient wskazuje kierunek najszybszego wzrostu albo opadania powierzchni, a więc są to wektory styczne.
Najważniejsze w takim przyczepianiu obiektów do punktów przestrzeni jest aby obiekty przyklejone dla bardzo bliskich punktów niewiele się od siebie różniły. To jest ciągłość. Na przykład istnieją dwie nieizomorficzne wiązki liniowe (wektorowe jednowymiarowe) nad okręgiem. W obu z nich do punktu okręgu doklejono prostą rzeczywistą R. Pierwsza wygląda jak nieskończony cylinder (powierzchnia boczna walca), zaś druga jak nieskończenie rozciągnięta wstęga Mobiusa.
Obiekty więcej niż jednowymiarowe można doklejać do rozmaitości (w tym sfer) jeszcze dziwniej. Znane rozwłóknienie Hopfa, to w taki sposób gładko "uczesane" doklejenie okręgów do punktów sfery, które tworzy sferę 3-wymiarową. Zwracam uwagę, że samą sferę można rozumieć na dwa sposoby: 1) jako dwuwymiarową powierzchnię rzeczywistą, 2) jako jednowymiarową prostą rzutową zespoloną. To dalej prowadzi do pól spinorowych, czyli jeszcze dziwaczniej zakręconych niż wektory, a z użyciem kolejnego rozwłóknienia czterowymiarowego, do pola twistorów. To własnie odkrył wspomniany Roger Penrose.
https://en.wikipedia.org…
Potem są jeszcze rozwłóknienia dla oktonionów (8) i sedenionów (16), ale nie mają już tak dobrych własności algebraicznych.
jazgdyni

jazgdyni

08.04.2019 19:10

Dodane przez Imć Waszeć w odpowiedzi na W fizyce i matematyce polem

Coś niecoś miałem z tego w teorii stabilności układów dynamicznych. Pamiętam też twierdzenie Banacha o punkcie stałym zastosowanym do pewnej przestrzeni krzywych spełniających określone warunki.
No i te wszystkie ścieki, sidła, źródła...
Polecam (może znane) Dyfeomorfizmy Morse’a-Smale’a i zbiory hiperboliczne
http://mst.mimuw.edu.pl/lecture.php?lecture=ud1&part=Ch7&mode=xhtml
Imć Waszeć

Imć Waszeć

08.04.2019 19:59

Dodane przez jazgdyni w odpowiedzi na Coś niecoś miałem z tego w

Tak, miałem ten wykład u Przytyckiego. Wymiar fraktalny, twierdzenie Besicovitcha, zbiory kantora, kostki Hilberta, dywany Sierpińskiego ;) Dynamika nieliniowa. Inny jego wykład dotyczył wielowymiarowej analizy zespolonej.
http://cybra.lodz.pl/Con…
jazgdyni

jazgdyni

08.04.2019 11:24

Dodane przez Ptr w odpowiedzi na Od ładnych kilku lat uważam

@Ptr
Świetne pytania,sam je sobie zadaję i tylko szkoda, że tak niewielu chce złamać paradygmat świata materialnego.
Parę uwag, czy pytań:
- każdy obiekt ma dokładnie określoną trajektorię ruchu w czasoprzestrzeni. Otóż nie. Nie w mechanice kwantowej. Mamy tu już niejednoznaczność w stosunku do badań zwykłego elektronu. A na dodatek jeszcze nikt nie mówi o wpływie obserwatora na badanie fizyczne.
- ...od big bangu... No dobrze, a co było przed big bangiem? Determiniści uciekają w sprytne wytłumaczenie, że czasu też nie było i zaczął się dokładnie w momencie 0,000... (00) sekundy. Więc jakiż to impuls spowodował big bang? Jak rozumiem, był wg. nich jeden, jedyny wielki big bang dla całego wszechświata, który od tej chwili nadal jest w wybuchu i się rozprzestrzenia. Więc gdzie jest to miejsce we wszechświecie, gdzie wszystko się zaczęło.
I słusznie - i inżynierowie i humaniści, a nawet matematycy są potrzebni, by przełamać obecny materialistyczny paradygmat. Mogą być jeszcze rolnicy i marynarze. Wszyscy, co tylko mają chęć i odwagę zadawać pytaniai być kreatywni, czyli rozważać nowe potencjalne znaczenia w dążeniu do prawdy.
Ptr

Ptr

08.04.2019 13:36

Dodane przez jazgdyni w odpowiedzi na @Ptr

@Jazgdyni
Odnośnie trajektorii - tutaj oczywiście abstrachowałem od Mechaniki Kwantowej , aby opisać do czego prowadzą oświeceniowe idee determinizmu. Tylko po to.  Natomiast jest kwantowa nieokreśloność , której wyrazem jest m in. nieokreśloność Heisenberga. Ale w ramach Funkcji falowej wszystko jest deterministyczne. Tutaj dochodzimy do nierozwiązanego na dzień dzisiejszy problemu wpływu  świadomości, interferencji kwantowej i dekoherencji na to jakiej rzeczywistości doświadczamy. Ciekawe ,że może wcale nie musimy doświadczać jednej rzeczywistości. Ani nie musi być ona w czasie aktualnym , bo czas aktualny ma zerową "szerokość"  udziału w przeszłości i przyszłości. To TERAZ nie trwa nic. A wieć jesteśmy zawsze trochę w przeszłości i przyszłości dzięki kwantowej niezonaczoności i to się może rozciągać na całkiem długie czasy przecież.
jazgdyni

jazgdyni

08.04.2019 16:38

Dodane przez Ptr w odpowiedzi na @Jazgdyni

Einstein nazwał to czasem subiektywnym, żartobliwie opisując,że jeśli siedzisz na kuchence elektrycznej, to minuta wydaje ci się godziną, a jak jesteś z ukochaną osobą, to godziny biegną jak minuty.
Co do teraźniejszości to są nawet dwa skrajne nurty: -pierwszy, jak opisałeś, to jej praktycznie nie ma. To cienka linia przez którą przyszłość staje się natychmiast przeszłością. I druga skrajność - istnieje tylko teraźniejszość, bo tylko w niej czegoś doświadczamy. Przeszłość i przyszłość są dla nas niedostępne.
Ciekawe co?
Ptr

Ptr

08.04.2019 17:24

Dodane przez jazgdyni w odpowiedzi na Einstein nazwał to czasem

A jednak pogląd ,że istnieje tylko teraźniejszość już jest tylko literaturą ( dla mnie). Istnieje kilka doświadczeń, a nawet dużo , wskazujących , że procesy nie zachodzą jednoznacznie w czasie rzeczywistym. Można tak było powiedzieć w konwencjonalnej fizyce ( jakiej nie ma ) , gdzie każdemu obiektowi można byłoby przyporządkować wekor stanu z liczb rzeczywistych. To znaczy na przykład : czas względem czegoś, położenie, pęd, ładunek, coś tam.... W rzeczywistości coś co już zaszło dziwnie wpływęł na coś,  co zaszło wcześniej. Jeżeli mierzymy coś , to okazuje się , że natychmiast znikają alterantywne warianty rozwoju tego układu, a one istnieją. 
Na chwilę obecną szukam co ma do powiedzenia fizyk polski pan Żurek, bo zdaje się wymyślił coś ciekawego na temat dekoherencji. Ale jeszcze nie wiem czy to się broni.
Ptr

Ptr

09.04.2019 20:26

Dodane przez Ptr w odpowiedzi na A jednak pogląd ,że istnieje

Zapewne czytelnik pomyśli tutaj , że to absurd - przyczynowośc w tył ?  Ale proponuję przemyśleć quantum liar paradox  A. Elitzura.
jazgdyni

jazgdyni

07.04.2019 06:51

Jak się Ryszardzie spało?
Mniemam ze dobrze.
Wstałem o 3:30;kocica dostała swoją poranną miseczkę a ja pierwszą kawę i obejrzałem czwarty odcinek nowego sezonu Gomorry, coraz ciekawszej, bo włoscy mafiozi ruszają w wielki świat, a nie tylko dp Ameryki Łacińskiej i byłych państw post-sowieckich i sprzymierzonych.
Ryszardzie! (i Cybie też)
Czy należy się ze mną zgodzić, że na wstępie należy uściślić definicje. Na początku użylismy rozmytych symboli nazwanych "inżynierowie" i "humaniści" .Były to jednak wyłącznie klasy kontekstowe potrzebne wyłącznie w tamtej argumentacji. Tutaj w dyskusji niezbędny jest inny podział oparty na kreatywności, czyli myśleniu twórczym. To jest główna cecha do której chcę się odnosić. A nie jest to proste i jednoznaczne, bo świat jest zalewany fałszywymi "wynalazkami" materialnymi i nie, które mają sprawiać wrażenie oryginalnej kreacji. Nie chciałbym więc odnosić się do kolejnych modyfikacji, udoskonaleń, rekonstrukcji, czy podrasowania. To nie jest prawdziwe tworzenie.
Nasz ulubiony inżynier - twórca kończy pracę materialnym dziełem. Zazwyczaj z kolei nasz ulubiony humanista - twórca kończy pracę nową ideą, myślą, rozwiązaniem, wyjaśnieniem. Oczywiście w sensie materialnym jest to zawsze zapis - np. werbalny utrwalony kamerą i mikrofonem; papierowy w formie artykułu lub książki i od paru lat zapis komputerowy, w tym najważniejszy - zapis sieciowy.
Dołączając do naszych humanistów sztukę, mamy cały szereg kategorii dzieł będących kreacją: malarstwo, rzeźba, muzyka, dramaturgia i najnowsze kreacje -film, telewizja i performance.
Ale zawsze nasi humaniści w jakimś sensie tworzą i przedstawiają nam idee, a inżynierowie raczej rzeczy praktyczne. Co nie znaczy, że obie klasy nie mogą się nawzajem przenikać i wzajemnie na siebie oddziaływać.
Uważam, że najbardziej twórczą dziedziną humanizmu, terenem największych myślicieli jest filozofia. Niestety nie jest zaliczana do nauki, bo nie spełnia ścisłych rygorów naukowej metody. Jak falsyfikacja na przykład. Nie mniej jest to wysiłek i praca potężnych umysłów. Niewątpliwie szczytu ludzkich możliwości. Jak ich "techniczni" koledzy - wielcy naukowcy.
Teraz pora na lekkie śniadanko (obiecałem uroczej pani doktor zgubić do końca czerwca 10 kg, a jeszcze nie zacząłem).
Dalej będę się zastanawiał, dlaczego sfera materialna postępu pędzi jak szalona, a sfera ideowa nie może nadążyć. A stwarza to poważne niebezpieczeństwa bo wkraczają szubrawcy, uzurpatorzy i oszuści, jak Klub Rzymski, Soros z NWO, lewactwo światowe i kretyni - ekolodzy.
Nadzieję widzę w paru genialnych miliarderach, jak Elon Musk (projekt Tesla), Richard Branson (Virgin), Carlos Slim Helu, Bill Gates i jeszcze paru młodszych. Oni w konia nie dadzą się robić różnym cwaniakom jak noblista Al Gore.
jazgdyni

jazgdyni

07.04.2019 07:05

Dodane przez jazgdyni w odpowiedzi na Jak się Ryszardzie spało?

Dodam jeszcze tutaj, bo może mi umknąć, że mechaniczne rozwiązywanie problemów nie ma nic wspólnego z kreatywnością. A tym jest właśnie stosowanie matematyki, jak to nam proponuje Imć Waszeć.
Kreatywność zawsze tworzy nowe znaczenie. Żaden algorytm komputerowy nie będzie w stanie rozpoznać nowego znaczenia. Komputer prawdopodobnie się zawiesi. To tak a propos AI - sztucznej inteligencji.
Ryszard Surmacz

Ryszard Surmacz

07.04.2019 12:38

Dodane przez jazgdyni w odpowiedzi na Jak się Ryszardzie spało?

Dzięki, ale dziś musiałem dość wcześnie wstać, a ranne wstawanie, to nie moja specjalność.
Czytam już kolejny Twój wstęp, i siłą rzeczy muszę zadać sobie pytanie - po co to i dlaczego używasz aż tylu słów? I to jest pytanie z kategorii inżynierskich - jeżeli mam stworzyć jakiś schemat odpowiedzi, muszę się zastanowić na jej konstrukcją. W humanistyce nazywa to się warsztatem. Ale pierwsza nasuwająca się moja odpowiedź jest taka: o, stary wilk morski zanim złapie swoją rybę, musi wyczuć na jaką przynętę chwyci, czyli jakie są moje możliwości jako szczura lądowego. Druga, to podpowiedź w postaci korespondencji z Imć Waszeciem, która zapewne rozbiła trochę Twoją koncepcję dyskusji. No, jest jeszcze trzecia i czwarta, ale nie o to chodzi. Sam wyznaczyłeś ramy dyskusji, a ja nigdy pierwszy nie uderzam- czyli dużo pisania. Do wiedzy jestem szczególnie przychylnie nastawiony - jaka by nie była, ale musi zachowywać swoja logikę. Nie oznacza to, że jestem zadufany w sobie lub mam jakieś przesadne mniemanie o sobie. Nie za dużo i nie za mało.
A teraz do meritum:
1. Kreatywność w naszym obszarze dyskusyjnym, to warunek. Ale tę kreatywność, mimo awansu cywilizacyjnego i zmiany potrzeb, trzeba podzielić na humanistyczna i inżynierską. Inaczej będziemy mieli do czynienia z bałaganem i anarchią. Musimy wiedzieć kto za co odpowiada. I dopóki nie ma narzędzi do zsyntetyzowania tych dwóch obszarów, które (zgoda, stanowią całość) tak musi pozostać. Relatywizacja zasad moralnych, które trzymają naszą cywilizację, nie może przyczyniać się do dalszego rozpadu. Na tej relatywizacji bazuje cały ruch gender. Kreatywność musi mieć więc ścisłe ramy aksjologiczne. Natychmiast powiesz, że to bariera rozwoju!!! Aksjologia wyznacza określone zasady kulturowe i jest jak kosmos - nieograniczona. Warunek - zachowanie tych samych parametrów chemicznych i fizycznych. Każda zmiana powoduje patologię i stosowne do niej skutki. I ta zasada dotyczy człowieka i całego kosmosu. Jeżeli człowiek się zdegeneruje, jego krąg też zostanie za to ukarany. Przykład. Jeżeli człowiek mógłby cokolwiek zmienić w świecie materialnym ziemi, zrobiłby to natychmiast - np. z ciekawości. I tu jest pole do popisu dla inżynierów, bez względu na to czy mają odpowiednie przygotowanie humanistyczne, czy też nie. Zawsze nastąpi taki moment, w którym stanie on przez dylematem: iść dale, czy się cofnąć?. Zadaniem inżyniera jest iść dalej. Na szczęście jeszcze nie jest on w stanie tego zrobić. Ale próbuje poprzez emisje dwutlenku. Gmyranie człowieka w świecie duchowym, konsekwencje ściąga na niego samego. I teraz humaniści są potrzebni do zachowania tego balansu pomiędzy tym, co już można, a czego jeszcze nie można... I tu budzi się w Tobie inżynier, pytasz dlaczego nie można, chcę wiedzieć, chcę mieć lepiej itd.
Kreatywność nie może być on line, bo to po prostu anarchia, a w dzisiejszym świecie to groźba zagłady. Cdn.
jazgdyni

jazgdyni

07.04.2019 13:12

Dodane przez Ryszard Surmacz w odpowiedzi na Dzięki, ale dziś musiałem

Oczywiście, że wędkuję. Jako stary dobry wykładowca (ha,ha) muszę zorientować się w jakim obszarze pojęciowym się poruszamy. Stąd dążenie do wspólnych definicji.
Nie ma dla mnie żadnej możliwości relatywizacji zasad moralnych. Mój światopogląd opiera się na potężnej i niezmiennej klasie podstawowych archetypów, które poznajemy intuicyjnie - prawda, piękno, miłość, dobro, sprawiedliwość, itp. Nie ma żadnej bariery rozwoju! Powiem więcej, ciągle jesteśmy w dziecięcym etapie człowieczeństwa. Mimo tego intuicyjny zbiór archetypów nigdy nie ulegnie zmianie.
Nie wiem dlaczego (jakaś urażona duma?) nadal trzymasz się podziału na "technicznych" i "umysłowych". Prosiłem - porzućmy to i skoncentrujmy się wyłącznie na twórczych możliwościach człowieka.
W takim rozumowaniu kreatywność jest wynalezieniem lub odkryciem nowego sensu, znaczenia. To, co jest naprawdę nowe, to sens, odkryty, czy wynaleziony z użyciem starych lub nowych kontekstów archetypowych i ich kombinacji.
Kreatywność to moc sprawcza świadomości. Siła przyczynowa.
Któż obecnie wykazuje się największą kreatywnością?
O szarlatanach zapomnijmy (gender, lgbt, to ersatze mające wywołać właśnie ten paskudny relatywizm).
Ryszard Surmacz

Ryszard Surmacz

07.04.2019 13:38

Dodane przez jazgdyni w odpowiedzi na Oczywiście, że wędkuję. Jako

O, jeszcze zdążę. W naszej dyskusji nie ma takiego pojęcia, jak "duma". Podział na inżynier i humanista jest potrzebny  ze względów praktycznych - tak jak podział na dzień i noc; dobro i zło, matka i ojciec, kobieta i mężczyzna. Nie dość uważnie czytasz, Wyjaśniłem to.
Mam podobny zasób archetypów i to w dodatku - polskich. Jesteśmy, jak wysięgnik lub podajnik z betonem, który podaje gdzieś tam, poza bazą, beton i buduje nowe obiekty, ale baza zawsze pozostaje bazą. Młodzi tego nie rozumieją, ale jeżeli nie, to życie ich samo nauczy tej mądrości. Szkoda tylko, że będą musieli przejść tę sama drogę, którą przeszli ich przodkowie. To, co kolejny posiłek dla kotka? Czy może koty jedzą raz dziennie?
Ryszard Surmacz

Ryszard Surmacz

07.04.2019 13:39

Dodane przez jazgdyni w odpowiedzi na Jak się Ryszardzie spało?

Dopowiedzenie z 12,38, niestety zgubiłem (ok. 2000 znaków).
Życzę więc pośniadankowego i przedobiedniego smacznego. Co co milionerów - idealistów  jestem pesymistą. Tak było kiedyś, ale dziś, podejrzewam, że gdyby chcieli poważnie coś zmienić w tym patologicznym świecie, naraziliby się na utratę swojego majątku. A przynajmniej zaciukali by ich koledzy miliarderzy. Zmiany dokonać może jedynie Bóg lub, jak kto woli - natura, która musi się w końcu zbuntować się i pokazać człowiekowi jego miejsce w szeregu. To, co było wcześniej, nie będę już odtwarzał. Pozdrawiam
Ryszard Surmacz

Ryszard Surmacz

07.04.2019 18:33

@ Imć Waszeć
Waszmość, a co Ty na to co pisze "jazgdyni"?
Imć Waszeć

Imć Waszeć

07.04.2019 18:57

Dodane przez Ryszard Surmacz w odpowiedzi na @ Imć Waszeć

W którym konkretnie miejscu?
Ryszard Surmacz

Ryszard Surmacz

07.04.2019 19:20

Dodane przez Imć Waszeć w odpowiedzi na W którym konkretnie miejscu?

Wcześniej była wymiana, ale ogólnie?
Imć Waszeć

Imć Waszeć

07.04.2019 22:05

Dodane przez Ryszard Surmacz w odpowiedzi na Wczesniej była wymiana, ale

Czasami mam wrażenie, że są trzy różne grupy zainteresowania, a nie tylko dwie. Czyli "inżynierowie", "humaniści" oraz "matematycy". W każdej z moich wypowiedzi powyżej staram się merytorycznie pokazywać dowody, rozumowania oraz źródła moich słów, a nie jakieś typowe dla oświeceniowców i postmodernizmu "Bóg powiedział Słowo i padajmy na twarz". Dlaczego to tak razi matematyka? Bo to kompletnie nic i o niczym nie mówi. O żadnej rzeczywistości. Proste. To samo tyczy się pojęcia świadomości, postępu technicznego, duszy, kultury lub sztuki. Ale przecież od tego jest dyskusja, żeby do jakiegoś celu zmierzać, prawda? Wiem, że taki sceptyczny matematyk może jawić się wszystkim gorącym głowom jako trzeszczący blaszany gnom zakuty w jakieś dziwne poglądy, jednak to nie jest skutkiem takiej ostrożnej postawy. Powodem dziwności poglądów jest słabość wykształcenia proponowanego w Polsce i rozdawanie tytułów na prawo i lewo. To powoduje, że nie opłaca się nic wiedzieć, a jedynie gdzieś zasiadać i dużo gdakać. Czysty ideał związku sowieckiego. Zresztą to samo przenosi się na pozostałe dziedziny życia, politykę i jest naturalna karmą dla wszelkiego lewactwa. Problemem jest zastąpienie w lewackim świecie klasycznej dyskusji przez dyskurs, jak mówi Krzysztof Karoń. No bo na czym polega istota dyskusji? Czy aby na dostosowywaniu własnego poziomu do poziomu rozmówcy, czy może raczej poszukiwaniu sposobu na to, żeby rozmówca zrozumiał nasze argumenty bez sztuczek retorycznych? Dyskurs zaś z założenia wyklucza jakąkolwiek merytoryczność i posługuje się jedynie argumentami emocjonalnymi. Jakieś zarzucanie interesowności, podstępu, niegodziwości, podejrzenia o kluczenie, zastępowanie mówienia o tym co się wie, mówieniem "Ja wiem co mówię" albo że interlokutor nie wie co mówi.
Spytałem więc o którą konkretnie wypowiedź chodzi, bo każda z moich odpowiedzi ma swój ciąg dalszy i szereg popierających ją argumentów, które z braku miejsca nie zmieściły się w jednym poście. Po prostu staram się nie rzucać słów na wiatr, o ile nie goni mnie czas lub inne ślepe okoliczności. Nie ukrywam przecież, że jak doszłoby w finale do zwarcia nabzdyczonych ego ;), to jestem w stanie rozwiązać tu krok po kroku każde z tych wspomnianych straszliwych równań różniczkowych włącznie z równaniem Schroedingera. O ile ustalimy już, o które z nich konkretnie chodzi, bowiem każdy układ kwantowy opisuje inne równanie przy innych warunkach. Zresztą ostatnimi dniami nabrałem ochoty żeby wrócić do zbioru zadań Smirnowa. Właśnie tak rozumiem więc "inżynierię" - walenie konkretami po oczach :) Z tym, że sprawa nie jest aż tak prosta jak się "inżynierom" wydaje. Prawie wszystkie obliczenia praktyczne nie mają żadnego związku z tymi fajnymi kilometrowymi wzorkami z książki Smirnowa. Dlatego właśnie powstała dziedzina zwana "metody numeryczne". I tu właśnie wkracza na scenę "matematyk" w roli "humanisty", czyli kogoś takiego, kto powstrzymuje rozentuzjazmowanych "inżynierów" i mówi jak jest.
Imć Waszeć

Imć Waszeć

07.04.2019 22:07

Dodane przez Imć Waszeć w odpowiedzi na Czasami mam wrażenie, że są

Ponieważ mówi się o Bogu jako największym matematyku, więc chyba można w ten sposób rozwinąć dychotomię. A co do humanistów przyjmujących rolę objaśniaczy świata, to warto zwrócić im uwagę, że posługując się pustymi figurami retorycznymi, chwytliwymi sloganami, albo po prostu manierą postmodernistyczną, po prostu sieją zamęt zamiast coś wyjaśniać. Przykładowo taki oto artykuł "Czy Bóg jest matematykiem?": https://www.newsweek.pl/…
Żałożę się, że dziś już prawie żaden z absolwentów studiów nie jest w stanie wychwycić te puste chwyty nawet w takim prostym tekście. Popularyzacja nauki bywa zatem równie szkodliwa jak sztuczna inteligencja. O proszę, zaraz na początku jeden akapit i już cztery bzdury: "Istnieje wprawdzie wiele sposobów badania materialnego świata, ale tylko jeden z nich jest skuteczny. Jest nim matematyka. Tak sądzili uczniowie Pitagorasa w starożytnej Grecji, tak myśleli Newton i Galileusz, i tego się trzymają współcześni fizycy, kosmolodzy, a nawet teolodzy, jeśli chcą wniknąć w tajemnice natury." Jakie to są te inne sposoby badania świata materialnego? Niby dlaczego matematyka jest skuteczna? Co sądzili starożytni Grecy o nieistniejącej hierarchii nauk? Co niby łączy kosmologów i teologów? Jest jeszcze piąta: Jak niby badają tajemnice natury owi teolodzy?, ale ponieważ spodziewam się nieziemskiego jazgotu z powodu przedłużającego się postu, więc ją pomijam.
PS: Podobnie byłoby, gdybym podał cytat z kontrowersyjnego ks. Życińskiego, a z drugiej strony ks. prof. Hellera. Dyskurs i nic więcej.
Ryszard Surmacz

Ryszard Surmacz

07.04.2019 22:41

Dodane przez Imć Waszeć w odpowiedzi na Czasami mam wrażenie, że są

Na początek dwie rzeczy: 1. postmodernizm narobił nieprawdopodobnego bałaganu na każdym poziomie. Nikomu się to nie opłaciło, również architektom tego bałaganu, 2. "słabość wykształcenia proponowanego w Polsce i rozdawanie tytułów na prawo i lewo. To powoduje, że nie opłaca się nic wiedzieć, a jedynie gdzieś zasiadać i dużo gdakać. Czysty ideał związku sowieckiego". To zdanie uważam za prawdziwe. I teraz:
Chciałem już dokonać jakiegoś podsumowania. Ale może po kolei... Prof K. Meissner zauważył, że w sprawach dotyczących odkrywania tajemnic Boga niekoniecznie badania matematyczne pokrywają się w fizycznymi. Powstaje więc punkt widzenia: inżyniera, humanisty, matematyka, fizyka itd. Powinniśmy więc pomijać szczegóły techniczne czy metodologiczne, a skupić się na wynikach badań zrozumiałych dla każdego. Na tym powinna polegać nauka, nie jest ona dla samej siebie, lecz musi mieć jakiś jakiś czynnik kontrolny, a więc przekaz odkryć do opinii publicznej i przez to ogólne podnoszenie poziomu wykształcenia i ogólnego zrozumienia. I to jest pole do dyskusji. Humanista, czy nawet jakaś grupa inżynierów, nie będzie zajmował się zbiorami Smirnowa czy równaniem Schroedingera. Być może dla matematyka, takie podejście to profanacja, ale dla fizyka, prawdopodobnie już nie. Dla humanisty też. Ale może być tak, jak Pan pisze: "I tu właśnie wkracza na scenę "matematyk" w roli "humanisty", czyli kogoś takiego, kto powstrzymuje rozentuzjazmowanych "inżynierów" i mówi jak jest". Jak by nie patrzył matematyk nie ma takiego wyczucia "boga", jakie ma humanista, a przynajmniej powinien mieć.
Ja zaproponowałem podział na inżyniera, który nie może brać pod uwagę: "Bóg powiedział słowo i padamy na twarz" i na humanistę, którego zadaniem jest rozumieć potrzeby rozwoju człowieka, a jednocześnie nie może on zapominać o dziele Boga, czy jak kto woli - Natury. Matematyk jest bliższy inżynierowi, być może może być tą syntezą humanisty i inżyniera, nie mniej jednak jego sposób myślenia bliższy jest inżynierowi, niż humaniście. A dziś świat potrzebuje głównie ideologii, powrotu do źródeł, do wartości. Do tego potrzebni są humaniści: filozofowie, historycy, socjologowie, geopolitycy. Inżynierowie i matematycy mają to wszystko sprawdzać i podawać wyniki badań - humanistom i opinii publicznej.
Jaka by nas nie czekała niesamowita przyszłość, to podziała na humanistykę i inżynierię utrzymany zostać musi, chociażby dla porządku i utrzymania logiki oglądu.
Co Ty Waszmość na to?
Imć Waszeć

Imć Waszeć

07.04.2019 23:29

Dodane przez Ryszard Surmacz w odpowiedzi na Na początek dwie rzeczy: 1.

Poprawka: Chodzi o zbiór zadań pt. "Zadania z równań różniczkowych cząstkowych" M.M. Smirnowa, który jest taką cegiełką dla bardziej wścibskich inżynierów. Dla matematyków z UW jest to rodzaj literatury technicznej. Podam przykład zadania z tego zbioru:
"148. Dana jest cienka prostokątna płytka o bokach n i m (pokrywających się z osiami współrzędnych), dla której znany jest początkowy rozkład temperatury. Boki x=0, x=n podtrzymywane są przez cały czas obserwacji w temperaturze 0, a obie podstawy mają dany rozkład temperatury: u|y=0 = f0(x) , u|y=m = f1(x) dla x z przedziału (0,n). Znaleźć temperaturę dowolnego punktu płytki w chwili t>0."
Jak widać jest to literatura czysto techniczna, która skutecznie zaciera istotną różnicę pomiędzy umiejętnością rozwiązywania zadań, a zrozumieniem teorii. Oczywiście matematyk przede wszystkim musi umieć liczyć, ale nie powinien zadowalać się "zrozumieniem" tematu w formie "zadanko X rozwiązujemy metodą Y". Dlatego właśnie owa głębokość refleksji istotnie przesuwa matematykę w kierunku humanizmu, zaś powierzchowność rozumienia ma głównie ten cel, żeby szybko liczyć konkretne zagadnienia i mieć w ręku wyniki. Sztabowcy i musztrujący, to mniej więcej taka różnica.
Myślę, że konieczność podziału na inżynierię  i humanistykę musi być utrzymany z trochę innego powodu. Chodzi o to, że dość pochopnie nadaje się dziś, w naszej wypłaszczonej rzeczywistości, tytuły, przez co ludzie osiągają szczyt hierarchii na długo przed dogłębnym zrozumieniem swojej własnej dziedziny. O ile w ogóle mają oni aspiracje dążyć do zrozumienia. Taki jest sens mojej wypowiedzi. Po otrzymaniu papierów nikogo już nie obchodzi utrzymywanie klasy. To jest właśnie błąd i stąd mamy zalew różnych Śród, Piątków i innych Baumanów. Nie wiem jakie jest rozwiązanie, bo nawet powrót do relacji "mistrz i uczeń" nie gwarantuje pełnego sukcesu. Nie można bowiem już tego rozległego problemu rozwiązywać punktowo jak w średniowieczu, kiedy na cały kontynent w danym czasie było kilkunastu mistrzów i kilkuset uczniów. Ponieważ jednak humanistyka jako taka daje gwarancję ciągłego wracania do źródeł i odkrywania na nowo rzeczy już znanych, czy raczej "znanych", więc taka mała hybryda i odpowiednio długi okres wylęgania "mistrzów" mógłby coś zmienić. Chodzi o przywrócenie właściwego znaczenia pojęciu "mistrz" i roli edukacji w życiu społeczeństwa. Nie można już dłużej stosować "edukacji" w formie spędów do teatru lub do MacDonalda. Musi być z tym związana jakaś realna wartość.
jazgdyni

jazgdyni

08.04.2019 01:44

Dodane przez Imć Waszeć w odpowiedzi na Poprawka: Chodzi o zbiór

Obaj panowie
Mnie chodzi o coś zupełnie innego. O pojęciowy przełom.
Czy można rozwiązać poważny problem stosując narzędzia i metody istniejące na poziomie tego problemu? Nigdy. Musi zostać dokonany przełom myślowy, a do tego niezbędna jest kreatywność oparta na fundamentach głównych archetypów. Albert Einstein nie dokonałby swoich epokowych odkryć, gdyby nie przełamał dotychczasowej wiedzy o strukturze czasu. To jest podstawowy kreacjonizm, tak jak teoria heliocentryczna.
Dlatego powyższe rozważania, za wyjątkiem tych dotyczących edukacji, są dla mnie mało warte i mówią, że się kompletnie nie rozumiemy.
Wymiana zdań Ryszarda i Imć Waszecia to ciągle mieszanie w tej samej zupie. To założenia i dyskusja o postępie liniowym. Z użyciem aparatu pojęciowego, który istnieje już od bardzo wielu lat (to co chłonie z matematyki Imć, powiedzmy od Diraca).
Wykazują Szanowni Panowie rozumowanie żaby, którą się powoli gotuje. Nie pojmuje ona, że czeka wkrótce ją potężny przełom - zostanie ugotowana. Mnie się taki stosunek do coraz cieplejszej wody nie podoba, choćbyśmy od opisów stosowali coraz bardziej wyrafinowany aparat matematyczny.
O co mi więc chodzi? Konieczna jest zmiana paradygmatu w stosunku do świata materii. I rozpoczęcie poważnych rozważań nad przewagą świadomości nad materią. I zrozumienia wreszcie, że wszystko co wydaje się nam liniowe i daje się rozwiązać całką i różniczką, w rzeczywistości jest dyskretne - świat jest kwantowy, umysł jest kwantowy, a cała dynamika tego jest nieliniowa, co oznacza, że decydujący jest chaos. Który już ma swoją matematykę. Zresztą Imć Waszeć swobodnie, mimochodem korzysta z fraktali, jakby to już było coś należącego do całej tej waszeciowej matematyki.
Konieczny jest przewrót mentalny. Jeżeli oczywiście najważniejszy jest dla nas podstawowy archetyp, czyli prawda.
I jeszcze raz szanowny Imci -matematyka nie jest sensu stricte nauką. I tyle.
Imć Waszeć

Imć Waszeć

08.04.2019 13:43

Dodane przez jazgdyni w odpowiedzi na Obaj panowie

Odkąd matematyka zarzuciła manierę zajmowania się głównie własnymi podstawami (których nota bene i tak dotąd nie ma), a zajęła się zastosowaniami, to stała się pełnoprawną nauką. W końcu fizyka matematyczna jest to właściwie matematyka, tak samo jak zaawansowana kosmologia z teorią strun na czele. Podobnie metody numeryczne są pełnoprawną matematyką. W ten sposób matematyka poprzez rozmaite hybrydy nabrała z czasem charakteru eksperymentalnego.
Fraktale nie są czymś obcym dla matematyki, bo były badane na długo przed ich odkryciem. Problemem było tylko to, że większość społeczności matematyków nie zgadzała się z konsekwencjami takich badań oraz ich celowością dla dokonania postępu w matematyce. Ślad tej maniery pozostał do dziś w formie niechęci do komputerowego dowodzenia twierdzeń oraz jako hipoteza Collatza, która ujawnia, że dotychczasowa praktyka matematyki pominęła jeden istotny szczegół - nie potrafi stworzyć pojęcia warunku stopu dla dowolnej procedury (to zresztą dotyczy także wyliczeń fraktali). Właśnie dlatego ja postuluję uzupełnienie tego fragmentu kawałkiem informatyki i stąd moje żywe zainteresowanie logikami niestandardowymi oraz toposami.
Przykładem jednego z najstarszych fraktali jest zbiór liczb wymiernych, który podobnie jak zbiór Cantora ma własność samopodobieństwa. Dostrzeżenie fraktali zwanych zbiorami Julii i żukiem Maldebrota, również nie było związane z jakimś postępem w fizyce, choć w ten właśnie sposób można patrzeć na fakt odkrycia komputerów. Jest to przecież znana od zarania logiki matematycznej iteracja prostej funkcji (wielomian kwadratowy w dziedzinie zespolonej). Przełomem było jedynie odkrycie obrazu, który się rysuje w wyniku obliczeń, a jak wiadomo matematyka raczej nie studiowała obrazów i nie dzieliła ich względem liczby ruchów pędzla. Zresztą podawałem tu na forum inny ciekawy przykład, który również doprowadziłby niechybnie do odkrycia tych samych fraktali. Chodzi o szukanie miejsc zerowych wielomianów o określonej formie (Littlewood polynomial), a sprawa wygląda właśnie tak:
http://math.ucr.edu/home…
Wie Pan co to jest? To coś rozcapirzone na tych obrazkach to jest właśnie wizualizacja pewnych cech liczbowych dla podstawowej koncepcji we współczesnej fizyce/kosmologii - rozmaitości Calabi-Yau (to znaczy tych zwiniętych dodatkowych wymiarów). Okazuje się więc, że obiekty fraktalne są przyszłością nauki w ogóle, w tym matematyki, a nie tylko sprytną koncepcją do żonglowania w polemikach. Dlatego więc podałem powyżej ten przykład z wykładu prof. Meissnera oraz nawiązałem do koncepcji rachunku różniczkowego na zbiorach dyskretnych (grafy) oraz na fraktalach:
https://www.diva-portal…
To wszystko dzieje się już teraz na naszych oczach i nie trzeba tu nic przyspieszać ani mieszać do tego Boga.
https://arxiv.org/pdf/11…
jazgdyni

jazgdyni

08.04.2019 14:00

Dodane przez Imć Waszeć w odpowiedzi na Odkąd matematyka zarzuciła

@Imć Waszeć
Sorry, przeczytam po powrocie do domu.
Teraz tylko małe pytanie:
- czy matematyczne instrumentarium zajmował się gdzieś problemem nielokalności?
Słyszałem, że Poincare kiedyś nad tym rozmyślał.
Na razie

Stronicowanie

  • Pierwsza strona
  • Poprzednia strona
  • Wszyscy 1
  • Wszyscy 2
  • Wszyscy 3
  • Wszyscy 4
  • Następna strona
  • Ostatnia strona
Ryszard Surmacz
Nazwa bloga:
blog Ryszarda Surmacza
Zawód:
ciekawy wszystkiego
Miasto:
Lublin/ziemie zachodnie

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 357
Liczba wyświetleń: 1,704,809
Liczba komentarzy: 4,664

Ostatnie wpisy blogera

  • Dziewiąta rocznica śmierci prof. Anny Pawełczyńskiej
  • Admin
  • ​Do Admina

Moje ostatnie komentarze

  • @jazgdyni Miałem kolegę, który podczas burzy i sztucznych ogni zamykał się z psem w szafie. Raz przydarzyło mu się przysnąć i żona wpadła w panikę. Zadzwoniła na policję, a ten zaspany wyłazi z psem…
  • @ Jan W PRL bano się wyśmiania. Dziś do wyśmiania jest tyle tematów (np. ufo, reinkarnacja, astrologia itd), że nie ma się czym przejmować, chyba, że wypowiada się bzdury. Na poprawianiu konstruktora…
  • @Autorka W jednej ze swoich książek wydanej w 2006 r. zamieściłem następująca sentencję: Polska to taki kraj, w którym Bóg rozdaje talenty, a obca przemoc odbiera za nie życie. Tym wszystkim…

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Inżynier czy humanista?
  • Disco polo czy reformy
  • O Śląskiej duszy

Ostatnio komentowane

  • Teresa Bochwic, Miło mi, dziękuję za uznanie.
  • Bogdan Lipowicz Skaut, ..." Koordynację tej racji stanu prowadziły urzędy państwowe umieszczone w polskiej stolicy...". Tamta stolica zniknęła, na jej gruzach "sowieckie" zrobiły urzędy "państwowe" z ducha sowieckie,…
  • u2, Ciekawy jest artykuł o prof. Pawełczyńskiej w Wiki. Trudno mi się z cytowanym fragmentem nie zgodzić. Hasła liberalizmu zostały wykorzystane przez komuszków do utrzymania władzy. Co prawda plan…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności